mar 262014
 

Od wczoraj próbowałem znaleźć jakiś przykład gwarancji bezpieczeństwa, które spełniłyby swoją funkcję deklarowaną. Nie udało mi się. Być może za takowe może uchodzić wystąpienie Francuzów w czasie amerykańskiej wojny o niepodległość, ale i to połowicznie jedynie, bo samo wiecie ile to trwało, zanim Francuzi w końcu przypłynęli.
Ponieważ na antenie radio Wnet zadeklarowałem, że na tym blogu zajmujemy się poszukiwaniem paralel historycznych głębszych niż te sięgające II wojny światowej, czyli, że nie satysfakcjonuje nas porównanie Putina do Hitlera, spróbujmy tak zagrać również dziś.
Jakież to misje z gwarancjami bezpieczeństwa odniosły sukces? Mnie od razu przypomina się misja Władysława I, syna Jagiełły, który jako król Węgier przyjął weneckie gwarancje bezpieczeństwa i wyruszył pod Warnę. Nie wiedział biedy król, co jest istotą polityki weneckiej na Bałkanach. A było nią utrzymywanie poprawnych kontaktów handlowych z Turcją, co nie było łatwe przyznajmy, ale dla Wenecji najważniejsze. Przejęcie rynku bizantyjskiego, a najlepiej przejęcie całego cesarstwa. No i jeszcze nie dopuszczenie Genueńczyków nad wschodnie rynki. Reszta kwestii stanowiła w polityce Wenecji didaskalia jedynie. Trudno dziś orzekać, czy napuszczenie Węgrów na Murada, było próbą odegrania się na krnąbrnym sułtanie, czy może miało podłoże głębsze i chodziło o opanowanie Węgier i postawienie na ich czele jakiegoś posłusznego człowieka. Jak by te intencje nie wyglądały, w stosunku do nich gwarancje bezpieczeństwa, jakich udzielono Władysławowi miały inną funkcję niż deklarowana. I ta inna funkcja została zrealizowana całkowicie.
Ulubionymi gwarancjami bezpieczeństwa, na które się powołują polscy publicyści, są te udzielone Polsce przez Wielką Brytanię przed II wojną światową. Tam bowiem w pełni ujawnił się istotny sens wszystkich gwarancji bezpieczeństwa, czyli potrzeba zyskania na czasie.
Ja mam tu przed sobą cienką książeczkę, kupioną niedawno w księgarni „Semper” przy Bednarskiej w Warszawie. Ona nosi tytuł „Polskie stronice” a jej autorem jest Sven Grafstrom, ambasador królestwa Szwecji w Warszawie w latach poprzedzających II wojnę światową. Mamy w tej książeczce trochę nieznanych szczegółów obyczajowych i politycznych, ale mnie najbardziej zainteresowało to w jaki sposób dziennikarze ówcześni wyobrażali sobie sytuację w razie wybuchu wojny. Oto jeden z dziennikarzy „Gazety Polskiej” stwierdził w obecności ambasadora Szwecji, że jeśli Wielka Brytania nie udzieli Polsce pomocy to będzie oznaczało jej koniec – koniec Wielkiej Brytanii nie Polski. Nic bowiem nie powstrzyma Niemców przed rozbudową floty i zepchnięciem Brytyjczyków z mórz. Przepowiednia ta się zmaterializowała, ale to nie Niemcy zepchnęli Anglię w oceanów, ale ktoś zupełnie inny. Tak więc bezpośredniego związku z tym co się wydarzyło w latach 1939-40 sugestia dziennikarza przedwojennego GaPola nie miała. Upadek Polski nie spowodował upadku Wielkiej Brytanii, okazało się, że są rzeczy, o których się dziennikarzom Gazety Polskiej nie śniło i to one decydują, a nie ich proste wyobrażenie na temat relacji politycznych pomiędzy mocarstwami.
Wróćmy jednak do czasów dawniejszych. Omawialiśmy tu króciutko najazdy Mongolskie, to jest przykład ważny, bo on pokazuje ile organizacji mogło być zainteresowanych przeprowadzeniem takiego najazdu na określony obszar i spustoszeniem go. Były to organizacje jawne w dodatku, których misję możemy sobie jakoś tam wyobrazić. No więc przede wszystkim dwory: cesarski i książęce w Niemczech. No, a ponadto organizacje o których nigdy nie pamiętamy i które lekceważymy, czyli patrycjaty wielkich miast. Kiedy myślimy o takiej Wenecji wyobrażamy sobie bankierów, składy, kupców no i przede wszystkim gigantyczną flotę. I to robi wrażenie. Były jednak także inne miasta, które co prawda nie miały floty, ale dysponowały budżetami, agentami handlowymi i oddziałami zbrojnymi, a także siecią agentów. I to wszystko tworzyło potężne narzędzia wpływu. Były miasta takie jak Augsburg, Norymberga i inne miasta południowych Niemiec prowadzące interesy na Węgrzech i w Azji mniejszej.
Czy dziś istnieją jakieś organizacje, które można by porównać z tymi średniowiecznymi. Zapewne, ale one mają charakter tajny i nawet nie bardzo wiemy czym się zajmują. Nie wiemy jaką politykę prowadzą poszczególne domy bankowe, czy są trzymane na sznurku przez rządy, czy też może odwrotnie. Przez ów brak widoczności nasze prognozy dotyczące przyszłości są mocno niedoskonałe i kulawe. No i sprowadzają się jedynie do tego, że porównujemy Putina z Hitlerem, a to co się dzieje dziś na Ukrainie z Monachium. Obawiam się, że jest znacznie gorzej, a przekonuje mnie o tym pogodna, za każdym razem, gdy ją pokazują, twarz Arsena Jaceniuka. Być może on się zachowuje na co dzień inaczej, ale w mediach, obojętnie o czym by nie mówił wygląda jak zadowolony z siebie głupek. Nie to co prezydent Saakaszwili w czasie wojny z Rosją, który był albo przestraszony, albo poważny. Bardzo jestem ciekaw jakich gwarancji mu udzielono i na ile on te gwarancje traktuje poważnie. Głupiej bowiem od Jaceniuka wygląda dziś tylko szef NATO nazwiskiem Rasmussen, który powinien – sądząc z miny – nazywać się Zasmuccen, albo jakoś podobnie. Pan ów co kilka chwil obiecuje coś członkom NATO, którzy na pewno nie zostaną przez tę organizację pozostawieni sami sobie. No to ja mam pytanie: jakie są dziś istotne cele organizacji znajdujących się na obszarze ochranianym przez NATO? Jaką te organizacje maja misję? Krzewienie demokracji na Ukrainie? Czy ta misja koliduje w jakichś sposób z deklarowaną misja NATO, a jeśli tak to w jaki?
To są moim zdaniem kwestie, na które powinni starać się odpowiedzieć dobrze poinformowani politycy i publicyści. No, ale oni tego nie czynią? Dlaczego? Ponieważ wbrew deklaracjom składanym po wielokroć codziennie, to nie my, czyli nie naród, jesteśmy ich pracodawcami. Gdyby tak było ludzie ci zwracaliby się do nas bezpośrednio, a komunikaty płynące z ich ust, nawet jeśli kłamliwe, byłby bliższe prawdy niż to co mamy dzisiaj. Ludzie tacy jak Radosław Sikorski nie są z pewnością zatrudniani przez demokratycznie wybrany rząd, tylko przez kogoś innego. Podobnie jest z tym Jaceniukiem i jego otoczeniem. Oni mogą mówić co im się podoba, bo nie są w żaden sposób zagrożeni. Oczywiście organizacje które ich wynajęły mogą zapomnieć o nich w chwili próby, ale to się raczej nie stanie, bo stracą wiarygodność w oczach ponurych karierowiczów, takich jak Sikorski czy ten cały Jaceniuk i następny sort pomagierów będzie już tak głupi, że nie nastarczą na opłacanie im asystentów. Pozory muszą być zachowane. Czemuż one służą te pozory? Jak choćby pozór demokracji i wolnych wyborów? Temu by maskować dobieranie współpracowników poprzez kooptacje. Tylko Pawłowi Piekarczykowi może się zdawać, że jakaś brudna banda idealistów, także mających różne chętki, a to na władzę, a to na pieniądze, będzie kontrolować rząd wyznaczony przez organizacje mające jakieś nierozpoznane interesy na Ukrainie. To są głupstwa nie warte dyskusji. Gdyby odrzucono pozory i ludzie stanęliby wobec gołej prawdy, gdyby im pokazano, że tak naprawdę nie mają żadnych szans, wtedy dopiero zacząłby się majdan. I nie byłoby mowy o rzucaniu petardami, a stosy opon paliłby się rzecz jasna, ale w każdym takim stosie tkwiłby jakiś człowiek, jeden z tych dokooptowanych do bandy, który coś tam ściemniał o demokracji, ale został zdemaskowany. Oczywiście, w czasie takiej próby władza zostałaby natychmiast przechwycona przez ludzi pokroju nieboszczyka Muzyczko. Ci zaś niebawem przejęci zostaliby przez któreś z mocarstw lub któryś z banków i rozpoczęli tę samą grę czyli gromadzenie współpracowników poprzez kooptację. Zaczęliby także normalizować sytuacje poprzez wprowadzanie różnych ciekawych narracji do obiegu. Tak to się już bowiem plecie w tym cholernym życiu.
Czy jest na to jakaś rada? Nie łatwa, ale moim zdaniem jest. Organizacje sieciowe oparte o lokalne budżety, które łączy misja. Tę misję zaś może realizować tylko Kościół. Organizacje te, a przynajmniej ich liderzy muszą być świadomi sytuacji i muszą mieć budżety na przeciwdziałanie niebezpieczeństwom. Ktoś powie, że taka organizacja już istniała i była niesłychanie trudna do przejęcia. Była to demokracja szlachecka I Rzeczpospolitej. Oczywiście, że tak było i do tego trzeba wrócić czym prędzej. Tyle, że nie jest to łatwe, zważywszy na ilość zainteresowanych utrzymaniem obecnego porządku, czyli tej niby-demokracji, która polega na śpiewaniu piosenek i machaniu chorągiewkami, a także na oddawaniu głosów na rzecz ludzi wybranych w zakulisowych przetargach. Można się do usranej śmierci łudzić, że ten system nas od czegoś uratuje, ale wystarczy spojrzeć na twarze Zasuccnena i Arsena, żeby pozbyć się złudzeń.

Na naszej stronie dostępne są od przedwczoraj nowe książki. Przede wszystkim nowa książka Krzyśka Osiejuka, o nauczaniu języka angielskiego i różnych przygodach z tym związanych. Mamy także fantastyczną zupełnie książkę napisaną przez rodziców Grzegorza Brauna, która nosi tytuł „Dobrzy księża” i opowiada o kapłanach, których Zofia Reklewska-Braun i Kazimierz Braun spotkali w swoim życiu. Mamy tam też nowy numer dwumiesięcznika 'Polonia Christiana”. Zapraszam – www.coryllus.pl

Aha, byłbym zapomniał – zerknijcie jeszcze raz na trailer naszego komiksu „Romowe”.

  45 komentarzy do “O istotnych funkcjach gwarancji bezpieczeństwa”

  1. Pozorów i pozorantów nigdy nie zbraknie czego o budżecie powiedzieć nie sposób 😉

  2. Zapytajcie moi drodzy w rodzinie,znajomych, kolegów z pracy jakie nazwisko nosi Prymas Polski. Jeśli delikwent zda test wejściowy to proszę zadać mu pytanie dodatkowe o imię. Zapewniam, że przekonacie się co zrobiono z KK w ciągu ostatnich 25 lat i jako bonus będziecie wiedzieli czy mamy Pasterza.

  3. W szwajcarskiej codziennej gazecie temat Majdanu i Ukrainy istnieje na osmej stronie i zajmuje mniej miejsca niz relacja z jednego meczu hokejowych playoffow. Mozna sie zastanawiac czy temat jest az tak niewazny czy celowo do tej rangi sprowadzony. Ja sobie mysle, ze grzanie ciagle tematu zza granicy w polskich mediach ma dwie funkcje. Po pierwsze – odwrocic uwage od tego co sie we wlasnym kraju odgrywa, a po drugie – ujawnic wszystkich naiwnych graczy na polskim rynku. Podgrzac antyruskie i antybolszewickie nastroje, zeby polskie Muzyczki byly pretekstem do obrony zywotnych interesow.

  4. Od rudych, siwych, białych, .. Olków czyli od polskich Muzyczków z Cypru pozdrowienia dla Polaków przesyła (na przykład) Polska Grupa Pocztowa.

  5. Każdy, kto usiłuje analizować sytuację polityczną czy tło wydarzeń na Ukrainie (oraz gdziekolwiek czy w ogóle) posługuje się odniesieniami do tych figur, które widzi na szachownicy. To truizm.

    Ci bardziej sprytni sugerują, że istnieją figury niewidoczne z żabiej perspektywy niewtajemniczonego bona fides obserwatora. Oraz, że widocznymi figurami posługują się stojące ponad szachownicą siły, i że niekoniecznie przestrzegają przy tym ustalonych zasad ich przesuwania. Poza tym te zasady też nie są stałe w czasie.

    Ci najsprytniejsi, przechodząc nad powyższym do porządku, jako nad oczywistą oczywistością, wskazują, że cała szachownica to jedynie scena, na której odbywa się rodzaj jasełek, a realne wydarzenia mają miejsce za kulisami, w garderobach i oczywiście przy kasie. Posługują się tu analogiami historycznymi, które z perspektywy wieków pozwalają na wyciągnięcie nieraz zaskakujących i niewygodnych dla demiurgów naszej rzeczywistości wniosków.

    Jednak wnioski te, wobec braku twardych danych, pozostają w sferze przypuszczeń i nie stwarzają (przy niewielkim przełożeniu zgadywacza na opinię publiczną) realnego zagrożenia dla płynnego działania całego mechanizmu. Można powiedzieć, że tylko dokładają się do sztucznego szumu informacyjnego, powiększając go nieco, bo w końcu — kto z kakofonii szumu zdoła wyłowić prawdę?

    Dlatego o tym, że trafiłeś w pewnej chwili w sedno, nie dowiesz się wcale. Ale to i tak lepiej, niż gdybyś zyskał tę pewność tylko na chwilę, słysząc zza pleców chłodny szczęk metalu i cichy głos „pan Chryzopraz jest bardzo niezadowolony…”.

    Dlatego wszystkie dywagacje medialne, blogerskie i całkiem prywatne, traktuję jedynie jako rozrywkę i gimnastykę intelektualną, bo ci, którzy wiedzą jak jest naprawdę, konsekwentnie milczą. I tak od wieków.

    Co do powrotu do demokracji szlacheckiej — to se ne wrati. Przerwanie ciągłości w każdym znaczeniu tego słowa. Ne wrati se, głównie z powodu braku szlachty. Skutki próby podstawienia w jej miejsce jakiegoś współczesnego ersatzu są żałośnie przewidywalne i chyba nikt z nas za nimi nie tęskni.

    Naród polski miał szansę na wypracowanie własnego systemu społecznego raz i ją wykorzystał. Po jego zniszczeniu trudno liczyć na powtórzenie tej szansy — będziemy skazani na kopiowanie cudzych pomysłów, nie jesteśmy już wszak młodym narodem, a i nasza cywilizacja wkracza w wiek schyłkowy.

  6. MARCIN … do wczorajszego wpisu wieczornego . Trzeba przede wszystkim znać się na mapi . Mozna by dyskutować o pewnych punktach , które przedstawiłeś , ale porty to rzecz ważna . Porty dające wyjście na ocean . Ja na początku historii z Krymem wdałam sie pod innym blogiem w rozmowę z mądrymi panami …. całkiem mieli mnie za babę co się nie zna i wtrąca . Jakoś zaraz coś sie w realu podziało i jeszcze pod tym samym tekstem nastęonego dnia inna była rozmowa …… odszczekiwanie , bo wyszło na moje ….. Takie to filozofy dyskutują o polityce …

  7. na mapie , oczywiście

  8. Słyszałem dziś news, że ten pan co na Krymie reprezentował Ukrainę podał się do dymisji, nie widział swej urzędniczej mocy. I news polegał na tym, że p.o. prezydenta Ukrainy odwołał go za brak zaangażowania. To też chyba komunikat, żeby zrozumieć gdzie ta urzędnicza moc jest. No i plus dla tego pana CIĄGLE żyje.

  9. Prawdziwa gra jest „w tzry karty”, na dodatek pod stolem gdzie jest ta szachownica.

  10. taaaaa , przeżyć to sztuka …

    czasem pojawia się pytanie , za jaką cenę… ale może nie w tym wypadku ?

  11. Określenia w rodzaju: młody naród (lub stary), cywilizacja schyłkowa itp są stwierdzeniami natury historiozoficznej a nie historycznej i nie dają się falsyfikować. Ergo nie są twierdzeniami weryfikowalnymi w kategorii prawda/fałsz. Z tego co ja rozumiem (a mogę się mylić) naszemu gospodarzowi chodzi budowę organizacji sieciowej o wspólnym interesie i własnych lokalnych budżetach te interesy broniących, opartej o prywatną własność, głównie ziemi, i skupioną wokół wspólnego biznesu – produkcji żywności. Co to ma wspólnego z demokracją szlachecką nie pojmuję?
    Wręcz przeciwnie, w I tomie jest opis tej „klasy”, która trwa i przenosi swą kulturę i interesy w skrajnie różnych warunkach politycznych (ustroje polityczne zaborców) w sposób niejako „naturalny”. Właśnie dlatego, że jest sieciową organizacją wspólnego interesu.

  12. Dla mnie opinia czy w razie gdyby… to czy sojusznicy nam pomoga jest jasno i przejrzyscie wylozona w takim nobliwym brytyjskim tygodniku „The Economist” ukazujacym sie od 1843r. Nawiasem mowiac wlasnie publicysta tej gazety, pan Edward Lucas skojarzyl Radoslawa Sikorskiego ze znana przyjaciolka Polski, wplywowa dziennikarka Anne Appelbaum i to juz w 1992r.
    Otoz ten tygodnik w swoich artykulach na temat Polski I w ogole Europy Wschodniej wyraznie daje do zrozumienia ze jest to takie podworko czy plac zabaw Rosji, oni to okreslaja jako „Russia’s playground”.
    I jakos bardziej mnie to przekonuje niz zapewnienia naszego miedzianowlosego premiera czy ministra Siemoniaka.
    Ostatnio czytalem gdzies wypowiedz na temat Rosji bylego ambasadora USA w Moskwie. Powiedzial:
    ” nie uzywa sie sily wobec mocarstwa dysponujacego bronia nuklearna”.
    To cos mowi, nieprawdaz?

  13. a teraz z zupełnie innej beczki: Hartman przebija pluszowy krzyż Terlikowskiego
    http://wyborcza.pl/1,75248,15685956,Sporo_emocji_wokol_Dni_Ateizmu___Bluzniercza_inicjatywa_.html

    „Na Starym Mieście aktorzy w XVII-wiecznych strojach przebrani w większości za szlachciców i duchownych odegrają scenę egzekucji Kazimierza Łyszczyńskiego, skazanego na śmierć i straconego w 1689 r. za pisanie traktatu „De non existentia Dei” („O nieistnieniu Boga”).”

    „Sam się zgłosiłem. To będzie mój aktorski debiut. Postaram się zagrać ekspresyjnie – zapowiada prof. Hartman, któremu podczas egzekucji kat najpierw odetnie język, potem dłoń, a na końcu głowę. – Mieliśmy już próby. Męczeńska śmierć potrwa około kwadransa – przewiduje.”

    nie wiem czy da się to jakoś sensownie skomentować?

  14. ależ eskalacja ..
    też tu , na starym mieście , Pan Palikot przybił na przeciwko kurii , na drzwiach kościoła Franciszkanów swój akt wystąpienia z KK ….

    NO , kto da więcej , kto da więcej , kto da więcej ???

  15. to jest gra na wielu płaszczyznach i stąd jej rozważanie trwa na wielu płaszczyznach
    Coryllus moim zdaniem zawsze w takich tematach zostawia jakiś , czasem spory luz dyskutantom …

    można przyjąć płaszczyznę ,,co autor miał na myśli ” , ale można ruszyć pokazaną przez niego drogą dalej

    to są pewne niedogodności takich rzucanych pod blogiem uwag … 🙂

  16. Jest to doskonala okazja zeby zlikwidowac Hartmana na prawde, trzeba tylko uzyc prawdziwego miecza.

  17. a niech Cię Ręka Boska broni !!!! My tu jesteśmy łagodni jak baranki ….

    taki jeden polityk to nawet na krakowskich błoniach wypasał kierdel baranów i chciał za to dopłaty unijne … serio …..

    u nas tylko jaja przechodzą 🙂

  18. Bóg wprawia w ruch gracza – ten zaś figurę
    Jaki Bóg zza pleców Boga – rozpoczyna fabułę?

  19. I nie tylko Hartmana. Kat mialby co robic w dzisiejszej Polsce.

  20. Chcesz z nich zrobic glosnych meczennikow?
    A nie wolisz – cichych? 😉

  21. A co Hartman zrobi kiedy Opatrzność postanowi położyć kres wygłupom i wpisze się w przysłowie „jak Pan Bóg dopuści to i z kija wypuści”. No ryzykant.

  22. Kto mieczem wojuje od miecza ginie. Nie wrzucaj tu więcej takich tekstów.

  23. To nie tak … To biedny człowiek …. Ale to na plotki przy kawie i kremówce … 🙂 Można go zwyczajnie nie wybierać na europosła … i już .

  24. Będę się upierał, że biorąc pod uwagę znane cykle rozwoju cywilizacji czy narodów, można mówić o tym, w jakiej fazie które z nich się znajdują. Oczywiście, cywilizacja czy naród są w przestrzeni historycznej równie złożonymi zjawiskami, co np. zjawiska atmosferyczne w meteorologii, dlatego nie posiadamy skutecznych narzędzi predykcji zdarzeń historycznych (i posiadać nie możemy, podobnie jak — z przyczyn matematycznych — narzędzi do skutecznego przewidywania pogody). Jednak — i tu właśnie widać ścisłość analogii meteorologicznej — jesteśmy w stanie przewidywać zespoły zjawisk czy też ich ogólne schematy albo sekwencje. W meteorologii noszą one miano klimatu. Jak nazwać je w historii?

    Chyba każdy, kto interesował się tzw. teorią chaosu i jej zastosowaniami w metrologii oraz meteorologii (to nie błąd, nauka o pomiarach stanowi kręgosłup teoretyczny nauki o fizyce atmosfery), musiał dostrzec interesujące analogie nie tylko względem nauk ekonomicznych, ale także socjologii i historii. W trywialnym dyskursie medialno-internetowym teoria procesów historycznych utyka zwykle w „leninowskich” sporach o znaczenie (lub brak znaczenia) jednostki dla procesów historycznych. Co bardziej wyedukowani dyskutanci zahaczą o dość już zwietrzałą teorię rozwoju kultury Łotmana i na tym tyle. Tymczasem świat czeka na teorię pozwalającą na modelowanie procesów historycznych w oparciu o nowoczesną matematykę, tak jak doczekały się jej meteorologia czy (no, jeszcze nie do końca) ekonomia.

  25. Jestem usatysfakcjonowany niemiłosiernie, bo kulega profesor etyk, politolog, ekonomista, teolog, antysyjonistolog, mniejszościolog, psycholog, tudzież psychiatra dotarł do nowych specjalności jak wiktymolog i aktorolog. Cholera, człowiek Renesansu. Czy zna ktoś portal, by go przezeń przepchnąć ,aby wrócił tam skąd przylazł?

  26. Bóg wprawia w ruch gracza, ten zaś figurę
    Jaki Bóg zza pleców Boga, rozpoczyna fabułę?

  27. Budowa niezależnych czy względnie samowystarczalnych struktur sieciowych to zgrabny pomysł, na pewno trafny, jednak można się zastanawiać, na ile realizowalny przy szybko rozwijającej się kontroli państwa nad jednostką. Na pewno nie będzie łatwo tak je skonstruować, by stały się dostatecznie odporne na agresję z zewnątrz, bo przecież ta agresja może ujawniać się na bardzo różnych polach, a państwo posiada narzędzia i interes w tym, by rozpoznać i wykorzystać słabości takiej sieci — już to do jej zniszczenia, już do przejęcia czy podporządkowania (co w efekcie jedno znaczy).

    Coryllus pisze wprost o powrocie do demokracji szlacheckiej opartej o misję Kościoła, jednak istotny sens tej struktury zawierał się w samej szlachcie — jej ciągłości, liczebności, zasobności, wspólnocie, rodowodzie, rozwoju, stosunku do całości społeczeństwa i narodu. Bez szlachty nie ma mowy o demokracji szlacheckiej, bez szlachty owa struktura sieciowa byłaby czymś innym, może czymś nowym i równie dobrym, ale powołana ad hoc (w proporcji do wieków ewolucji polskiej szlachty) prędzej obsunęłaby się w jakąś znaną, trywialną koleinę, podobnie jak bieżąca aktywność patriotów sprowadzająca się do „machania chorągiewkami” i rytualnych wyliczanek doznanych krzywd. Tym bardziej, że i sam Kościół, stanowiący jeden ze zworników sieci oraz jej „silnik” ideowy, przeżywa długofalowy kryzys, kto wie zresztą, czy nie spowodowany właśnie zanikiem owej szlachty (a raczej — w skali europejskiej — zburzeniem tradycyjnych piramid hierarchii społecznej lub podstawieniem hierarchii fałszywych).

    Aby zgubne tendencje odwrócić, trzeba by nam zaślepienia w wierze i ufnego zacietrzewienia powstańców wandejskich oraz ich poświęcenia i odwagi. Stawiam tezę, że my tego już nie mamy, że zbyt niewielu z nas posiada nie tylko fizyczny, ale i psychiczny hart niezbędny do przetrwania w długotrwałej i wyczerpującej, bezlitosnej walce. Walce zarówno stricte zbrojnej — takiej, jaką toczyli Wandejczycy, jak i tej intelektualnej czy kulturowej, która jest może jeszcze trudniejsza. Proszę bardzo — ilu z nas jest w stanie z dnia na dzień, nie zważając na rodzinę i wygody porzucić swój pług, sprzedać dobytek i obrócić go na narzędzia walki, a potem spędzić resztę żywota na wystawianiu się na niebezpieczeństwa, razy i potwarze? Nawet w czasie II wojny walczył 1 czy 2% populacji, okazało się to zbyt mało, by zwyciężyć (a zbyt dużo, by sczeznąć jako naród). Co by było teraz?

    Dlatego słowa coryllusa odczytuję jako pobożne życzenie, które z wielu powodów utknie i rozmyje się w ciągu paru lat, nigdy nie zakiełkowawszy. On sam walczy, ale czy skutecznie? Luter też długo gadał i denerwował ludzi w swym otoczeniu, a nic by nie wskórał, gdyby nie przekonał dysponentów solidnych budżetów, że jego pomysły pomogą im zrealizować własne ich plany polityczne. Podobnie było z innymi Kichote’ami tego świata — Biedaczyną z Asyżu, Loyolą, Leninem, a nawet Hitlerem. Przepraszam, za obrazoburcze zestawienie postaci, ale mają one wspólny mianownik — bez mecenasów nie wskórali by nic zgoła. Ani dobrego, ani też złego. A żaden z nich właściwie nie dokonał tego, o co pierwotnie mu szło — czy może raczej, nie z tego są znani. U pierwszych bowiem nastąpiła interwencja Pana Boga, a u tych ostatnich — tego drugiego.

  28. Tu jest precyzyjnie wyłożone to co pod innym blogiem kiedyś chciałam powiedzieć odwołując się do meteorologi i znanego powiedzenia o skutkach ruchów motylich skrzydeł nad Amazonką na sytuację … np w Polsce …. I to nie trafiło .. jak się powołałam na matematykę i jeszcze w realu akurat coś się podziało , to wreszcie zrozumieli …
    Teorii Chaosu raczej nie rozumieją …. próbowałam się tym argumentem posługiwać … Słowo matematyka dyscyplinuje … Chaos jest odbierany w sensie potocznym … tzn że trzeba ,,posprzątać ” …. Trudno ludziom to wytłumaczyć

    J.A. Tainter pisał o tym książkę .. tzn o upadku cywilizacji …
    A ekonomia idzie w kierunku ekonomii behawioralnej … Ale prości finansiści a tym bardziej politycy z tej wiedzy wyciągają doraźne wnioski .. a nie długoterminowe …. Trochę skracam …. i upraszczam .. ale musze wyjśc

    Ale fajnie , że ktoś tu się zna na tym , bo nigdzie się z tym nie moge przebic ,,, nawet mówić nie mogę zacząc bo reakcja straszna …. Idę z psem , bo coś jeszcze chce 🙂

  29. Pan wierzy, źe ekonomia to nauka z porządną teorią?
    … a przewidywalność pogody to problem jedynie narzędzi matematycznych?

    O tempora o mores!

  30. Hartman zawiesil myslenie na kolku i teraz to on tylko glupa pali biorac udzial w jakis szamanskich widowiskach. Zamiast kadedry na uniwersytecie glowna rola w skeczu. Zdekapitowac go to zrobic diablom przysluge. Jak Pan Bog chce kogos pokarac to odbiera mu rozum.

  31. Napisałem, że pogoda jest nieprzewidywalna (w dłuższym niż kilka dni okresie) z przyczyn matematycznych. To znaczy — matematyka sprawia, że jest nieprzewidywalna. I raczej nauczymy się nią sterować, niż ją przewidywać.

    Ekonomia to nauka, która JESZCZE nie posiada porządnej teorii. Albo WCIĄŻ nie posiada. Ale są już rozwijane narzędzia matematyczne, które tę teorię wspomogą. Jednak znowu — przyczyny stricte matematyczne sprawiają, że NIE MA MOŻLIWOŚCI trafnie przewidywać poszczególnych zjawisk ekonomicznych. Tak samo, jak pogody. Co najwyżej trendy — tak samo, jak klimat. Możemy opisywać przestrzenie fazowe i kreślić atraktory. Nic więcej.

    Aczkolwiek zdumiewające możliwości komputerów kwantowych zapewne przesuną granice możliwości obliczeniowych na zupełnie inny poziom. I wówczas MOŻE będziemy potrafili uzyskać przyzwoitą zgodność prognostyczną na przestrzeni tygodni.

    Jako przykład podam, że obecne możliwości tych komputerów stawiają pod znakiem zapytania nawet najsilniejsze algorytmy szyfrowania asymetrycznego (póki co, w teorii, ale w tej branży od teorii do praktyki droga niedługa).

  32. Nie , z ekonomią jest inaczej … tzn z tą behawioralna … Ponieważ są to działania na ludziach … i oni , ich zachowania powodują że dzieje się in aczej niz sądzą sterujacy ekonomią . Ja się nie podejmuję teraz tego porządnie wyłożyc , bo nie mam już dziś siły .
    Ekonomia była zawsze od wieków należna do etyki a n ie matematyki …. Może przy innej okazji mniej zmęczona jeszcze do tego wróce . Był czynnik moralny i etyczny który per saldo powodował , ze najgorszy drań biznesowy zachwywał się w sposób sprzyjający stabilizacji gospodarczej … to jeszcze trochę inaczej …
    W każdym razie matematyka to nowy i szkodliwy jak sądzę czynnik w ekonomii … poza czystą rachunkowością …..
    Chyba dramatycznym momentem było oderwanie papirowego pieniądza od pokrycia w złocie … Bardzo hasłowo upraszczam .Polecam książkę T. Sedlacka .

  33. Chcę jeszcze napisać ogólnie do rozważań tipsi rzecz inną … Ma w wielu punktach rację i podejmuje ważne hasła …. Bosdon słusznie podważył , w moim odczuciu pewne naiwności .
    Jednak rola coryllusa jest w oczywisty sposób inna …. myślę że wielu komentatorów przychodzxiło tu i odchodziło rozczarowani …… bo chcieli by Gabriek szedł w tym czy innym ICH kierunku … tak nie jest

    Miło Gabrielowi towarzyszyć ……

    Słyszę w radiokraków , żeby zmienić temat , że ZNAK wydał nową Biografię Dzierżyńskiego , …… Tak żeby zmienić temat .
    Kobiety , polskość itd ….. To ciekawostka dla Coryllusa , co można napisac i jak mozna odbrązowić postać 🙂 🙂

  34. Proszę mi wybaczyć ale jak to się ma do tego co o mechanizmach „historii” pisze nasz Coryllus. Jak teorie ekonomiczne, nawet budowane w postaci modeli ekonometrycznych mają się do Milikena czy Madoffa, banku braci Lehmans i całej reszty tej bandy jeśli najistotniejsze elementy „gry rynkowej” są wynikiem zmowy, przekrętów i zakulisowych uzgodnień. Czy dość jasno wyłożone przyczyny obecnego kryzysu finansowego, rozwalającego światową ekonomię, mają swoje teoretyczne wytłumaczenie poza prostacką chciwością i żądzą władzy?
    Nie ma również innych realnych teorii dotyczących życia społecznego. Wszystko to to stochastyka, przewidywanie, że coś zdarzy się z jakimś prawdopodobieństwem. Co do twierdzeń historiozoficznych no to jest już kwestia wiary a nie falsyfikowalnych twierdzeń naukowych.

  35. Jednak w czasach Mieszka I bylo prawo proste I jasne dla wszystkich. Pieknie o tym pisze w swojej znakomitej powiesci „Dzikowy Skarb” Karol Bunsch.
    Fragment rozmowy Mieszka z biskupem misyjnym Jordanem:

    „Usmiechnal sie Mieszko z kolei –
    Jusci, w koscielne sprawy wtracac sie wam nie bede, ale nie o tym mowie. Niemce to chcieli by nowo nawrocony kraj niemieckim arcybiskupom poddac, by przez nich rzadzili jak w Czechach. Tego tu nie bedzie. Miedzy wami a papiezem ja jeden bede posrednikiem. Wy I kazdy z wam podleglych ludzi musi o tym pamietac.Niech nikt nie probuje ponad moja glowa z kimkolwiek sie znosic. Za zdrade musialbym to uwazac.

    Okrutnie sie u nas zdrade karze a nie daruje jej nikomu.”

    Kara za zdrade stanu w dawnej Polsce bylo cwiartowanie czy jak sie to czasami mowilo, obciecie czlonkow.

  36. Swieta prawda. Hartman zglupial do reszty, mam nadzieje ze go nie wybiora do PE.

  37. Maria …chetnie poczytam innego blogera co systematycznie zamieszcze dziennie parostronicowy tekst. 7 dni w tygodniu przez ostatnie cztery lata. Co ma innego do powiedzenia.
    Nastepnie, zeby to bylo nazwisko, o ktorym wiadomo, ze to nie jest wynajete pioro na pensji jakiegos budzetu spod Alfa Centauri i musi pisac rzeczy do ktorych wczesniej partia przymiar wyznaczyla. Ze zarabia pisaniem, a nie dostaje pensje.
    No i niezaleznie od wspomnianych rzeczy bedzie sie rozumnie i po bozemu o Polakach rozpisywal.
    Codzienny slowny i myslowy fechtunek, dyscyplina, niezaleznosc od typow spod ciemnej gwiazdy i misja po jasnej stronie mocy. To jest Coryllus.

  38. Borges, ale wkleiło się nie tam, gdzie chciałem.

  39. tak , to jest Coryllus …. i jeszcze sporo więcej …. ale to już dla każdego wg jego potrzeb ….. sorry za marxizm ,,, ale tu tak jest …..
    Coryllus jest wspaniałym rozumnym i wrażliwym człowiekiem ….. i miło mu towarzyszyc … to jest codzienna przygoda …..

  40. Można by też dopytać, ordery zasługi jakich państw otrzymał ten „nasz” „pasterz”.
    No i w czym zasłużył się Niemcom i Portugalii. Bo czymś na pewno.

  41. Tak. Od roku czytam i z zapartym tchem czekam co dalej.

  42. chętnie bym ją poczytał.
    Morze Czarne to południowe wrota Rosji na świat. Trzymane przez, przejściowo, słabego człowieka Europy z drugiej strony.
    W interesie obecnie panujących potęg morskich i finansowych.

  43. W skali światowej gospodarki Madoff i inni złodzieje to jednak kropla w morzu. To nie są procesy wielkoskalowe. Stanowią jedną ze zmiennych wpływających na decyzje uczestników gry rynkowej, zgoda, ale globalnie nie ma to decydującego znaczenia. Czy modele ekonometryczne uwzględniają tego rodzaju „czynnik ludzki”? Nie jestem ekonomistą, nie wiem. Ale nie wyobrażam sobie, by w miarę uszczegóławiania modelu można było to pominąć.

    Z tego co się orientuję, obecnie wiele badań socjologiczno-ekonomicznych prowadzonych jest na zlecenie i za pieniądze koncernów handlowych. Ich wyniki, potrzebne przy planowaniu strategii rynkowych, są jednak trzymane pod korcem, z oczywistych względów. Całkiem tak, jak w technice — najważniejsze odkrycia i wynalazki nie są patentowane.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.