sty 192019
 

Zadzwonił tu wczoraj do mnie kolega, który oglądał w Onecie mszę za duszę świętej pamięci Pawła Adamowicza. Ponoć było 20 księży celebransów, kompania marynarki wojennej, do tego orkiestra symfoniczna i chór aktorów. Nie wiem jak można było zafundować rodzinie taki horror, ale dobrze, każdy ma swoje upodobania. Wnioski mojego kolegi płynące z tego co się wydarzyło w bazylice mariackiej w Gdańsku są ciekawe i dotyczą naszej tu przynależności do Kościoła. Chodzi o nas biednych grzeszników, którzy motamy się i plączemy usiłując odgadnąć co też dla Kościoła na tym ziemskim padole jest ważne. I przeważnie nie trafiamy. Myślę, że jest nawet gorzej, my w ogóle nie rozpoznajemy okoliczności i żyjemy w całkowicie fikcyjnym przeświadczeniu, że Kościół jest porządkiem nadrzędnym w stosunku do innych organizacji. I nawet jeśli widzimy jawne dowody, że jest inaczej, nie przyjmujemy tego do wiadomości, albowiem w głowie mamy cały czas obraz prezydentów USA klęczących przy trumnie Jana Pawła II. Mamy też w głowie lekcje religii, na które chodziliśmy i w ogóle wszystko co w naszej biednej Polsce kojarzy się z wychowaniem katolickim. To znaczy niechęć do uczestnictwa w organizacjach innych niż religijne, głęboką nieufność do państwa oraz jego organów, a także głęboką nieufność do propagandy. Wiara w to, że Kościół jest porządkiem nadrzędnym brała się w naszych sercach z postawy kapłanów. To jest jej najważniejsze źródło. Z postawą tą, było jak wiemy różnie, ale per saldo wychodziło na nasze, czyli nawet jeśli jakiś ksiądz decydował się wygłaszać opinie świadczące, że jednak nie, że jest kilka ziemskich porządków ważniejszych niż Kościół, to zawsze znalazł się inny, który tę jego postawę i wypowiedzi niwelował swoją postawą i swoimi wypowiedziami. Oczywiście, było w historii mnóstwo, że się tak kolokwialnie wyrażę, skuch. To znaczy księża dawali się uwieść propagandzie, błędnie rozpoznawali okoliczności, albo okazywali słabość. Tak samo jak wszyscy inni ludzie. Nie miało to jednak większego znaczenia, bo oni akurat zwykle za takie rzeczy płacili ciężko. Dziś nie ma o tym mowy. O żadnych ciężkich opłatach, jeśli nie liczyć zakonników i misjonarzy pełniących posługę na krańcach, niebezpiecznego ciągle świata, nie ma mowy o ciężkiej zapłacie za błędy, pomyłki i zaniechania. Jest za to trochę pokus, nie za bardzo nawet uwodzicielskich, ale takich normalnych, życiowych. Myślę, że najważniejszą, jest pokusa świętego spokoju i życia w zgodzie ze wszystkimi. Nie pieniądze, nie inne rzeczy, ale to właśnie – pokusa, by pogodzić się ze światem – jest dziś rzeczą najważniejszą. Mnie jest trudno to zrozumieć, albowiem nie będąc duchownym, ale człowiekiem zanurzonym po szyję w sprawach świata tego, nie potrafię się z tym światem godzić na najbardziej podstawowych poziomach. Kombinuję więc jak mogę, rzadko się stawiam, bo nie ma odwagi, ale kręcę i udaję głupiego tyle razy ile razy mi się uda, wszystko po to, by zachować cień choćby niezależności. Kościół zaś jest potężną organizacją, której funkcyjni (sorry księża) nie muszą się doprawdy imać takich sposobów. Nie muszą, bo mają za sobą siłę, tradycję i moc. I teraz słowo w sprawie tradycji. Ja jestem zdumiony całą tą dyskusją wokół pojęcia „tradycja” w Kościele, bo ono nie dotyczy pism, ale dotyczy formuły celebrowania mszy. Nie ma dyskusji wokół pism ojców Kościoła, ale jest dyskusja wokół tego czy przodem czy tyłem. Ja bym Wam powiedział, jaka jest tradycja takich dyskusji, ale na razie udam głupiego. Tylko ludziom skrajnie naiwnym wydaje się, że to co w tradycji najistotniejsze, czyli pozycja Kościoła wobec władzy świeckiej nie jest przedmiotem studiów członków organizacji Kościołowi wrogich, tylko ludziom skrajnie naiwnym wydaje się, że wystarczy odprawić nabożeństwo w tak zwanym rycie trydenckim i sprawy potoczą się same właściwym trybem. Tak nie jest i ja dziś chciałem rzec słowo w tej sprawie. Nie wiem czy dobrze to wszystko oceniam, ale zarówno postawa tak zwanych tradycjonalistów, jak i tych drugich, których dla ułatwienia nazwiemy tu charyzmatykami, polega na tym, by ułatwić sobie, w sposób nieprzyzwoicie uproszczony, komunikację z odbiorcą. To jest grzech główny. Ja to poznaję po postawie Szymona Hołowni, który stawia się wprost na pozycji człowieka tłumaczącego maluczkim Ewangelię, a przecież póki co nie rozdał jeszcze swojego majątku ubogim, przeciwnie, pomnaża go, stawiając się na pozycji pośrednika, w dystrybucji tak zwanej pomocy humanitarnej. Mamy więc postawę następującą – człowiek zdecydowany nie wspominać o 2 tysiącach lat tradycji i ziemskich zmagań Kościoła z władzą, pośrednik w dystrybucji dóbr, na wielkich obszarach rzadkich, mówi – powróćcie do czystej Ewangelii. A co to jest czysta Ewangelia? No pomoc ubogim przecież, w której pośredniczę! Nie rozumiecie durnie!

Jeśli to nie jest protestantyzacja, to bardzo przepraszam, ale co nią jest?

Z drugiej strony mamy ludzi, którzy uważają, że proponowany przez nich sposób odprawiania liturgii katolickiej jest ostatecznie i nieodwołalnie ważny. To zaś, w co zmienia się w liturgii decyzją samego Kościoła, jest tylko przykrą pomyłką i powoduje chaos oraz zamęt. To jest moim zdaniem wprost judaizowanie prowadzące ku obszarom hermetyzmu. Można z tego łatwo wyjść wprowadzając obowiązkową naukę łaciny, ale nikt się na to nie zdecyduje, a to z tego względu, o którym pisałem wyżej – tylko ktoś skrajnie naiwny sądzi, że organizacje wrogie Kościołowi nie zajmują się studiowaniem pism ojców.

Mnie jest oczywiście łatwo tak gadać, bo zaaplikowałem sobie ostatnio sporą dawkę informacji dotyczących relacji władza – Kościół i jestem po ich wielkim wrażeniem. Otóż nie jest wcale tak, że Kościół nie może funkcjonować jako organizacja podporządkowana władzy świeckiej. Podporządkowanie Kościoła tej władzy to jest postulat św. Augustyna i nie tylko jego, wynikający zapewne z praktyki politycznej czasów, w których go postawiono. To znaczy łatwiej było głosić ewangelię pod osłoną garnizonów cesarskich niż głosić ją wśród dzikich albo i też cywilizowanych pogan okazujących pogardę, wrogość i niechęć często posuwającą się do skrajnych aktów brutalności.

Czym wobec tego była reforma, bądź jak chcą niektórzy rewolucja papieża Grzegorza VII, która stworzyła cały ten świat, w który wierzymy, cały ziemski kosmos, jaki został nam dany, gdzie Kościół, choć prześladowany zawsze wychodzi zwycięski z każdej konfrontacji? Pułapką dla naiwniaków, którzy próbowali zanegować prawdziwą tradycję współpracy Kościoła z władzą? Intrygą Żydów, którzy chcieli uwolnić Kościół od wpływów cesarza i kierować nim z ukrycia? Może niech wypowiedzą się zwolennicy tradycji. A chcę tylko nieśmiało przypomnieć, że tradycja to jednak coś głębszego niż umowa dotycząca tego w jaki sposób celebrans będzie odprawiał mszę. Tradycja to źródła, których się nie omawia i nie publikuje, tradycja to także dyskusja. Bo Kościół to pismo + tradycja, prawda? Nie mylę się? Podpowiedzcie mądrzy, mnie, biednemu idiocie, który próbuje codziennie ograć złego w trzy karty. Mamy więc sytuację następującą – przed naszymi oczami rozgrywa się konflikt dwóch grup, z których każda na swój sposób neguje tradycję. Upraszcza ją w imię tego, by była bardziej zrozumiała dla ludu i potem domaga się od tego ludu uznania. Bardzo przepraszam, ale czy takie rzeczy zalecał papież Grzegorz VII? Chyba nie. Jeśli mamy więc na oczach taki konflikt, całkowicie fikcyjny oddalony od istoty rzeczy, którą jest podporządkowanie Kościoła władzy i jej podstępom i jesteśmy w stanie opisać go tak, jak to uczyniłem wyżej, może czas zacząć szukać istoty? Ta zaś ujawniła się wczoraj mojemu koledze w czasie oglądania celebry na śmierć Pawła Adamowicza. Jeśli to jest Kościół, to może się wydarzyć, że ludzie nie akceptujący takiej postawy znajdą się poza nim, a w usunięciu ich ze struktur i spod wpływu Kościoła, pomoże owych 105 gniewnych ludzi, których minister Ziobro, przedstawiciel lokalnej władzy, powołał właśnie do tego, by z urzędu ścigali mowę nienawiści. I to jest moim zdaniem sprawa poważna, a także poważna manifestacja tej najważniejszej pokusy, o której pisałem wyżej.

Ja wiem, że narażam się na drwinę, ale to jest chyba wpisane w życie i ziemską misję chrześcijan. Drwina i szyderstwo jeszcze do tego – a co ty tu bracie chrzanisz o jakichś dawnych czasach, kiedy my sobie z kolędą nie radzimy – tak może mi ktoś powiedzieć. Nie zgodzę się z tym bo uważam, że na naszych oczach rozgrywa się bardzo istotny proces, który prowadzi do trwałego wprasowania Kościoła w struktury władzy świeckiej, a także odjęcia mu mocy nadprzyrodzonych, co skutkować będzie jedynie, mającą charakter wymyślnych przedstawień, liturgią, podkreślającą słuszne zawsze i powszechnie obowiązujące zamiary i decyzje państwa. Profesor Święcicki skarcił mnie ostatnio za nadużywanie inwersji, ale mam nadzieję, że powyższe zdanie będzie dla Was wszystkich zrozumiałe. Ten proces nie odbywa się samoczynnie, bo nic nie dzieje się bez przyczyny. Ten proces jest niejawny, ale kontrolowany i popychany w kierunku szczęśliwego dla jego organizatorów finału. Ten zaś z kolei ma być dla nas biednych uczestników sporu – charyzmat czy tradycja – do końca tajemnicą. Potem zaś zamieni się w wielką niespodziankę. Tak wielką, że niektórzy mogą tego nie przeżyć.

Cóż ja proponuję. Nic. Propozycje mogą tu składać jedynie księża, bo od ich postawy zależy wszystko. Ja mogę dać jakiś opis swoich emocji, umieścić tu jakieś przemyślenia i tyle. Nic więcej. I tak na koniec postanowiłem, w związku z tymi postawami kapłanów, zacytować Emmanuela hrabiego Małyńskiego. Pomyślałem sobie, że to dobry moment, skoro uwielbiany przez wielu ojciec Adam Szustak nie widzi nic złego w filmie takim jak „Kler” to chyba i ten cytat z Emmanuela będzie mi wybaczony. To się okaże.

Z braku wykształcenia, nawet podstawowego, wyborcy i wybrani byli obdarzeni potężnym zdrowym rozsądkiem, który pozwolił im zgłębić całą, wyzutą z wszelkich zbędnych sofizmatów prawdę o demokracji. Doskonale zrozumieli, że chodzi o zwykłe „Zabieraj się stąd, ja tu chcę usiąść”. A zatem satysfakcja dla nich; a wiadomo, że największą satysfakcję przynosi chłopu ziemia.

Jednakże większość tych reprezentantów ludu, pochodzących z ludu, należała do wierzących i praktykujących, znała katechizm i siódme przykazanie, będące przynajmniej równe imperatywnie, jak imperatywny mógł być ich mandat. Ale wśród księży katolickich znaleźli się przestępcy lub osoby nieświadome (a właściwie i jedni i drudzy), którzy wyjaśnili przedstawicielom ludu, że parlament obdarzony jest czymś w rodzaju łaski sakramentalnej i to co byłoby kradzieżą wszędzie indziej, przestaje nią być, jeśli tylko zostanie uchwalone w tym uświęconym przybytku.

Na szczęście księża, którzy zachwalali kradzież, byli w mniejszości. Jednakże nie znalazł się ani jeden, nawet wśród członków episkopatu, który by ją publicznie potępił albo który by nazwał po imieniu skandaliczny zamach na legalną własność bliźniego, zamach, który księża, z równą obłudą co pozostali, określali mianem programu lub reformy agrarnej.

To tyle. Dziś w miejsce słów „program” lub „reforma agrarna”, możemy wstawić wyrazy „dobroczynność, będąca w istocie nadzorem nad pośrednictwem dóbr”. Można do tego jeszcze dołożyć wiarę w boską niemalże moc pośredników zajmujących się tą dobroczynnością i mamy nowy zestaw zreformowanych we właściwym duchu prawd wiary.

Na dziś to tyle. Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl. Przypominam też, że książka Kredyt i wojna jest ponownie w sprzedaży.

  28 komentarzy do “105 gniewnych ludzi czyli o tradycji i zaniechaniu”

  1. Drogi Coryllusie, swoistym memento morii dla udziału Kościoła i księży w tej współczesnej jumie  jest los ks. Stryczka ze Szlachetnej Paczki, który, w charakterze przynęty (jest tam ksiądz!), posłużył do zarzucenia sieci by następnie zostać skasowanym z dziecinną, tradycyjną łatwością.

    Jeśli zaś chodzi o ten dzisiejszy „spór” o tradycję to przychodzi mi do głowy jedynie pewien opowieść o grobach pobielanych i przywiązaniu jedynie do tego co ziemskie.

  2. Małyński pisze z sarkazmem , że  „wyborcy i wybrani byli obdarzeni potężnym zdrowym rozsądkiem który im pozwolił zrozumieć prawdę o demokracji” – rzeczywiście jakoś ten „zdrowy rozsądek” pozostaje w kolizji z cnotą „roztropności”. Cnota roztropności nie może prowadzić do zła. A powyższy wskazany przez Małyńskiego zdrowy rozsądek, prowadził ku złu tj dokonywał zamachu na legalną własność bliźniego, no  ale … parlament uświęcił  decyzję…….

    No a dziś obserwując wpisy WOŚP – zauważmy też z sarkazmem, że nie ma tam zdań o ochronie wszystkich dzieci,  tylko o tych co zostały „uratowane”. Mamy wpisy że  zawsze jakiś rodzic dzięki jakiemuś urządzeniu WOŚP w jakiejś placówce „uratował” swoje dziecko. Jakoś tak to idzie że „zdrowy rozsądek” chce być lepszy od działania roztropnego prowadzącego do dobra wszystkich dzieci.

  3. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich.Ef 6,12

    Również nie słyszałem, aby mówione było, że podatek spadkowy jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, jako krzywdzenie wdów i sierot. Pogańskie vox populi,nie jest rugowane…moralna odpowiedzialność za głosowanie w wyborach… Tradycja to przede wszystkim Obecność Ducha Świętego i On sam.  Podzielić i rządzić. Sprowadzić wizję i horyzonty  człowieka do materii: krwi i ciała i… mamy pozamiatane.

  4. Drogi Autorze, jak tak nieśmiało spytam kiedy II tom  książki Kredyt i wojna ? 

    A niezależność finansowa obok siły , tradycji i mocy?

  5. Święty spokój to jeden z najbardziej hołubionych bożków współczesności.

    Jest wiecznie niedoścignioną iluzją, której zdecydowana większość ludzi ulega w sprawach najmniejszych. Myślę, że Gdańsk pokazuje, co się dzieje gdy zostaje zakłócony święty spokój wyznawców owego bożka. W urzędach w imię świętego spokoju przeciwdziała się wszelkim zmianą w myśl: „lepsze jest wrogiem dobrego”. Stąd też „postęp” niesiony przez rewolucję zaczyna się od prymitywizmu – barbarzyństwa obleczonego w niepohamowaną żądzę uzyskania w przestrzeni publicznej statusu świętego spokoju: „my nie tykamy waszych, wy nie tykacie naszych”.

    A to ktoś w imię świętego spokoju [już sam zwrot jest uosobieniem] nie będzie z bankiem walczył o „kilka groszy” czy zwracał uwagi na „małe” prowizje doliczane do każdej płatności kartą kredytową, czy w imię świętego spokoju swego sumienia wrzuci drobne do puszki dla naciągaczki o orientalnej urodzie, będącej elementem działalności zorganizowanej przestępczości, której nikt nie przegonił w imię zachowania świętego spokoju opinii publicznej i swojego sumienia. To w imię świętego spokoju większość rodziców nie zareaguje gdy w szkole pojawi się facet przebrany za kobietę lub jednorożca z penisem na czole. A to w imię świętego spokoju …

    Nawiązując do nie tak dawno opublikowanej notatki przez Coryllusa, gdzie poruszony został wątek, tego że mało kto chce dostrzegać, a jeszcze mniej zakładać, że zło-szatan działa długo falowo i systematycznie [korporacyjnie]. Lepiej jest dla świętego spokoju karmić się iluzją o impulsywności i chaotyczności działalności szatana.

    Moim zdaniem, to właśnie na polu małych rzeczy i spraw, wiecznie kryjących się za ich błahością, trwa największa bitwa w systemie 0-1 [„A pan czemu nie klaszcze?!”].

    Mechanizm ten sam co przy erozji lub procencie składanym, będącym podstawą niebotycznych zysków banków.

    „Diabeł tkwi w szczegółach”

    – – –

    Sława Hrabiego: 10/10.

    ……………………………………….

  6. Nie zmiecie Nas nic co ludzkie gdy oddamy sie modlitwie.

  7. Dopiero po wydaniu biografii Ludwika Świętego

  8. „Rzecze kto: ksiądz się wdawa w politykę ? Wdawa i wdawać się winien; nie w rządy jej ale w zatrzymanie, aby jej grzechy nie gubiły i dusze ludzkie w niej nie ginęły. (ks P. Skarga)

    Bo grzeszy nie tylko ten kto grzech popełnia, ale również  ten, kto grzesznika  i popełniony przez niego grzech akceptuje i  popiera.

  9. na naszych oczach rozgrywa się bardzo istotny proces, który prowadzi do trwałego wprasowania Kościoła w struktury władzy świeckiej

    Jednym z narzędzi do tego podporządkowania są dotacje unijne.

  10. No tak, każdemu zgodnie z możliwościami potomnych.

    A co  do tych pogrzebów z biednych rodzin, to chyba jeszcze był dość smutny obraz Gierymskiego (?), z biednymi wiejskimi rodzicami w tle.

  11. Gierymski – Na jego pogrzebie był tylko brat i dwoje przyjaciół

  12. No coz zyjemy w czasach gdy jednym z grzechow glownych jest uzywanie zdrowego rozsadku. W tym swiecie kosciol rezygnuje ze swej misji i zamienia sie w jeszcze jedno NGO.

  13. Otoz to  !!!

    A na dzisiejszej mszy pogrzebowej abp  Glodz takie peany wyglaszal na czesc zamordowanego, ze az mi sie niedobrze  robilo  !!!

  14. (to Aleksander czy Maksymilian ? ) Może na pogrzebie byli obecni ci dla których był ważny. Gdzie jego odejście „do Domu Ojca” ta trójka autentycznie opłakiwała.

    A reszta to wiesz ….

  15. W polityce kazde slowo , kazdy gest jest dokladnie wyliczone z uwagi na kalkulowane skutki. Mozna to uniewaznic wyrzucajac telewizor i myslac samodzielnie bo w tych zmaganiach najwiekszym wrogiem jest jednostka.

  16. Wali Pan prosto w oczy, Panie Gabrielu…

    … bez litosci jak malo kto… ale li tylko Pan tak potrafi i moze – jako znany od wielu lat „biedny idiota probujacy codziennie ograc zlego w 3 karty”  !!!

    Wpis genialny… naprawde ciezko mi sie pozbierac,  ale sie pozbieram… i dziekuje z serca,

  17. Według biografii opracowanej przez Antoniego Sygietyńskiego, we wrześniu 1874 roku Aleksander był na pogrzebie Maksymiliana – „pod obcą ziemią w Reichenhall, pod zwyczajnym, prostym kamieniem, na którym obca ręka wyryła: Maks Gierymski”. Do wcześniejszej ilustracji dołożyłem obraz kamienia nagrobnego namalowany przez Jakuba Juszczyka..

  18. W Muzeum Narodowym chyba ze dwa lata temu była wystawa malarstwa braci Gierymskich, brakowało obrazu tego kamienia z imieniem Maxa.

  19. >rzadko się stawiam, bo nie ma(m) odwagi,…

    Coryllus potrafi napisać, to na co inni nie mają odwagi. Zakreślono nam ramy, poza które nie możemy wykraczać. To co było standardem dyskusji 100+ lat temu, jest dziś czynem karalnym nie ujętym w kodeksach, a wkrótce 105 sprawiedliwych bez potrzeby stanu wyjątkowego, zadecyduje o reszcie „demokratycznego” społeczeństwa. Podczas wielkich celebracji pogrzebu Piłsudskiego w Polsce aresztowany został ksiądz, który nie  zezwolił na zwolnienie młodzieży z lekcji. W latach powojennych zamiast „mowy nienawiści” używano pojęcia „szkalowanie” i podobnych, w zależności od erudycji, zwłaszcza w odniesieniu do ZSRR. Kary były wymierzane przez niezależne sądy.

  20. W medycynie podobnie jak w KK wymuszono rezygnację z łaciny, zmieciono tradycyjne hierarchie,upadła edukacja, wprowadzono ” róbta co chceta”, sztucznie napędza się konflikt między pacjentami a medykami ( media, prawnicy). Smutno.

  21. A nie wydaje Ci się, że modlącym ludziom wydaje się, że stają się lepsi i że robią coś dobrego, a oni w ten sposób kupują święty spokój.

  22. Mylisz modlitwę z procesem uszczelniania okien na zimę. To zupełnie nie jest to samo.

    Modlitwa to nie jest kupowanie świętego spokoju tylko rozmowa z Bogiem.

  23. Czy czasem niedawno poruszany temat ks. Jankowskiego nie był ostrzeżeniem dla Kościoła gdyby czasem miał nie chcieć pochować Adamowicza w Bazylice?

  24. Dzięki za te fantastyczne ilustracje, szukanie których przyprawiałoby o ból głowy.

  25. Pierwsze Słowa abp Głodzia były <Jezu Gdybyś Tu Był, nasz brat by nie umarł>, a reszta to konwencja cywilna. Podziwiam te słowa z emfazą wypowiedziane. Trzymajmy się tego, co różni KK od reszty Świata i za to Dziękujmy BOGU.

  26. Nie sluchalam abp Glodzia od poczatku…

    … nie ogladalam tej mszy i tej calej  GALERII  HIPOKRYTOW  !!!

    W ogole  juz od dlugiego czasu mialam i mam opory w sluchaniu tego gdanskiego metropolity… jego poprzednika Goclowskiego tez… ale mama mnie zawolala do swojego pokoju zebym troche posluchala, no i sluchalam jak „zaczarowana” tych jego peanow. Zniesmaczona bylam niemozebnie tym „slodzeniem”  zamordowanemu Adamowiczowi,  co to tyyyle  pIniedzy dal  na bazylike gdanska, ze ho,  hoo,  hooo… pewnie bez tej kasiory to bazylika by sie  zawalila.  Zrozumialam z homilii, ze to nie Gdanszczanie, nie narod polski  TYLKO  „kolekcjoner cudzych mieszkan”  wziol ze SWOJEJ,  WLASNEJ  KIESZENI i dal,  i za to hierarcha moze tak pieknie odrestaurowywac bazylike i te nagromadzone tam dziela sztuki… zeby potem bylo co krasc i wywozic w swiat… a potem po kilkudziesieciu latach zmuszeni do szukania chleba u obcych i „radzenia sobie” Polacy – jak ntp. ja i miliony innych mogli je odnajdywac i podziwiac na scianach  w prywatnych „apartyma” co znamienitszych obywateli francuskich i nie tylko francuskich  !!!

    Tak… trzymajmy sie  KK i tego co rozni go od tego swiata  !!!

  27. Za komuny byli ksieza patrioci, wiec nic nowego.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.