maj 102022
 

Miałem dziś pisać o pałacu w Wąsowie, z którego wróciłem wczoraj, ale postanowiłem, że napiszę dwa teksty. Ten o Wąsowie będzie po południu, tam też naświetlę kwestię przygotowań do koncertu Władysławy, bo weszły one w nową fazę.

Na razie zajmijmy się agentami wpływu, którzy – chcąc nie chcąc – muszą się ujawniać i stawać w równym szeregu, albowiem do tego zostali powołani. Zaznaczę od razu, że mniej należy się przejmować tymi, którzy się ujawnili, a więcej tymi, którzy się dopiero ujawnią. Najbardziej zaś należy się przejmować tymi, którzy postawę agenturalną lansują, jako ważny głos w dyskusji. Mnie osobiście to irytuje bardzo, albowiem wydałem szereg ważnych i potrzebnych książek, które – wobec zdeprawowania rynku i odbiorców – ważą mniej niż, pardon, pierdnięcia jakichś śmierdzieli na twitterze.

Jak wszyscy wiedzą, a może nie, od wczoraj cała Polska żyje tym, że jakaś pani z Ukrainy, związana z ruchem LGBT oblała czerwoną farbą ambasadora Rosji. Chyr po sieci poszedł straszny, a poseł Braun w znanym wszystkim, niemożliwie pretensjonalnym tonie, zażądał, by za ten wybryk odwołać ministra Kamińskiego. Żywiołki pomniejszego płazu grożą, że wybuchnie zaraz wojna atomowa, a Sumliński domaga się, by zrobić porządek z tymi Ukrami, zaś Otoka Frąckiewicz uważa, że nasze państwo jest z dykty i nie zdaje egzaminu. Można tu panu Otoce podrzucić koncept głęboki bardzo – podobne kwestie, dawno temu wygłaszał Rej Mikołaj, nazywając państwo polskie cygańską bandą, a wszyscy do dziś uważają, że czynił to w dobrej wierze i dla „dobra spólnego”. Nie jest to prawda, czynił to dokładnie w tym samym celu, w jakim dziś agenci wpływu krytykują politykę Polski. Tylko, że my zatraciliśmy umiejętność rozumienia kontekstów. I na to liczą także współcześni zatroskani o bezpieczeństwo Polski. Nie pamiętają oni, że w 2016 roku, młody, turecki policjant strzelił w plecy pozbawionemu ochrony rosyjskiemu ambasadorowi zabijając go na miejscu. Miała być wojna światowa, chryja jak się patrzy, ale wszystko rozeszło się po kościach i zarówno Erdogan, jak i Putin uznali, że ma o co kruszyć kopii. Ważne, że interesy idą dobrze, choć wcale nie szły, bo trwała wojna w Syrii. Tu, jakaś prowokatorka, która się fotografowała na imprezach firmowanych przez Kramka, rzuciła prezerwatywę z farbą za zadowolonego jak nie wiem co ambasadora i wszystkie trolle, wszystkich kalibrów od razu zaczęły ujadać. A Braun to nawet nazwał tego czekistę ekscelencją. Co to się z ludźmi robi na stare lata.

Niestety nie można się powstrzymać przed komentowaniem takich zdarzeń choć właśnie to należałoby zrobić. Nie można, albowiem ludzie nie są wstanie powściągnąć emocji i będą ten temat międlić długo. Najgorsze jest jednak to, że zapominają iż ci, którzy wieszczą odwet za tę farbę, utwierdzają swoją pozycję na rynku mediów. I ciągle są traktowani serio. Do rzeczy nazywa Mentzena ekonomistą, a Zychowicza historykiem, oni obaj zaś idą do Moniki Jaruzelskiej po różne charyzmaty. I tak to się plecie w koło Wojtek. Nie można niestety odwrócić uwagi od tych występów, albowiem podniecanie się w grupie to ulubiony sport Polaków. I wszyscy oni chcą mieć przede wszystkim dobrą rozrywkę, a ta wiąże się z publicznym potępieniem agentów. No, ale to jest tylko złudzenie, bo agenci karmią się ludzkim zainteresowaniem. Stają się poza tym pośrednikami w dystrybucji treści i zyskują zaufanie tych, którzy swoją przygodę z wymianą myśli w sieci dopiero zaczynają i odczuwają głęboką potrzebę zaangażowania się w cokolwiek, najlepiej w jakąś wyrazistą i bezkompromisową ideę. Taką w dodatku, która wszystkich obchodzi i na którą wszyscy żywo reagują. To jest nie do zatrzymania, ale trzeba wprost powiedzieć, że to jest dewastacja. Dla emitentów treści takich jak ja zaś, to katastrofa. No, ale jakoś staramy się żyć. Od wczoraj Leszek Żebrowski reklamuje książkę majora Sujkowskiego „Bitwa o Warszawę”, a do mnie dzwonią ludzie, którzy dziwią się, że nigdy o niej nie słyszeli. Cóż ja mogę powiedzieć? Wydaliśmy wiele cennych książek, które nikogo nie zainteresowały, albowiem kanały dystrybucji są zapchane agenturalną sieczką. Nie można w dodatku wyjaśnić agentom, żeby sobie poszli, bo oni uporczywie i ciągle wracają, nawet jeśli im się wprost powie, że nie mamy przyjemności z nimi przebywać. Pani Katarzyna Sokołowska, znana z tego, że nie może zapomnieć Wołynia, choć jest młodsza ode mnie i, pardon, gówno pamięta, nawet pochody pierwszomajowe są poza jej zasięgiem, po raz nie wiem który chciała zostać moją znajomą na fejsbuku. I za nic nie można kobiecinie wyjaśnić, że nie jest tam mile widziana, albowiem profil ten jest nośnikiem treści bardzo różnych od tego, co ona ma w głowie. Problem polega jednak na tym, by każdy absolutnie profil, blog czy strona, gdzie podnoszone są treści historyczne, patriotyczne i polityczne był zainfekowany przemyśleniami, o których tu piszę. Chodzi o to, by w każdym możliwym miejscu słowo dialog oznaczało manipulację i pułapkę. Chodzi także o to, by w każdym możliwym miejscu zasiewać strach przed możliwą groźbą ataku, jakże sprawiedliwie przecież poirytowanej Rosji, która nie może patrzeć na upokorzenia fundowane jej przez wysługującą się Zachodowi Polskę. Niech wszyscy ci, którzy próbują umieszczać tu podobne treści dobrze się zastanowią teraz jaką strategię wobec mnie przyjąć, bym ich nie wyrzucił po następnym komentarzu, który uznam za prowokację. Niech naprawdę, naprawdę głęboko przemyślą tę sprawę, bo ich przygoda ze Szkołą Nawigatorów skończy się definitywnie. Jeśli oczywiście są uczciwi, bo jeśli nie są apel ten w ogóle się do nich nie stosuje.

Teraz słowo o mechanizmie obronnym. Jasne jest, że agenci wpływu muszą się ujawniać w sytuacjach kryzysowych. Teraz zaś jest permanentny kryzys. Oni zaś muszą go pokonać i przekonać Polaków, że ich patron – Moskwa – to królestwo Boże na ziemi. Oni tego uczynić nie mogą, albowiem – jak poseł Braun – zajmowali się przez ostatnie lata wymydlaniem swoich charyzmatów. Inwestowali czas, emocje i siły w promocję debili, istot zaburzonych i roszczeniowych. Wmawiając sobie przy tym, że mają na coś wpływ, a Polacy w masie, są idiotami, bo przecież posłusznie powielają ich komunikaty. To prawda powielają, ale w chwilach próby, takich jak ta wczorajsza nie tracą głowy i rezonu. I wtedy nadchodzi czas wielkiej smuty. I trzeba doprawdy wiele pracy wykonanej przez posłusznych, a jeszcze nie ujawnionych agentów udających dziennikarzy w wysokonakładowych periodykach takich jak Do rzeczy, by uratować choć kawałek z tego, co jeden z drugim miał do dyspozycji przed ujawnieniem.

A ten Zychowicz to już któryś raz idzie do Moniki, jemu się te charyzmaty wymydlają szczególnie szybko. No nic, na tym kończę, bo mam trochę spraw do załatwienia. Po południu kolejny tekst.

  20 komentarzy do “Pieprzony los agenta wpływu”

  1. Dzień dobry. No właśnie. Takie rzeczy można tylko bojkotować. Ale to u nas rzadka umiejętność, z powodów wyżej opisanych. Ja – skoro już trzeba się tym zajmować – próbowałbym wykazać, że „ekscelencja” nic nie zrobi, bo oboje z tą panią piją z jednego źródełka i szansa że to się wyda jest więcej niż duża. Co zaś do „dobrej wiary i dobra wspólnego” – to myślę, że trzeba jeszcze więcej pisać o historii zaprzaństwa polskiego – jakże często wtłaczanego nam jako szczególna wartość w naszej historii. Od listy płac Albrechta H. przez różnych polskich braci, warszawskie konfederacje, komisje edukacji inne takie. To trwa już tak długo, że biedni ci ludkowie po prostu myślą tymi „memami” i dlatego tak łatwo ulegają manipulacji. Dużo jest do zrobienia.

  2. Skala wpływu rosyjskiej propagandy, w niektórych środowsikach jest poza wyobraźnią. Wczoraj pojechałem na wieś do rodziców zbadać co tam w trawie piszczy i oniemiałem. Tam większość jest przekonana, że Polska źle robi prowokując swoimi działaniami Rosję (sic!). Potem jest paniczny strach, że Putin strzeli w nas atomem. Po 2 godzinach dyskusji i tłumaczenia, że to wszystko pic na wodę w końcu dostałem finalny argument: „Rosjanie mają bojowe delfiny” (sic!). Ja nie wiem czy nie mają, a może i mają całą armadę bojowych delfinów. W każdym razie to nie brzmi jak technologia, która miałaby jakikolwiek wpływn na przebieg pancernej bitwy w Donbasie. Obawiam się, że w takich środowiskach agenci wpływu długo nie stracą poważania. Ten paniczny strach odbiera wszelką refleksje.

  3. Red. Terlikowski też panienkę kolejny raz odwiedził,. Chyba będą szczekać blisko Franciszka.  Ciekawe że panienka taką zatroskana o sprawy doczesne KK.

  4. No i filmy o czerwonoarmistach robią swoje. Ludzie całe życie mieszkali nad strumieniem, przy pylistej drodze, a w głowie im bojowe delfiny

  5. Sendecki robi sobie zdjęcia na tle portretu Wyszyńskiego

  6. Jeśli ktoś zaczyna komentarz od słów: czytam pana regularnie, ale…sam sobie jest winien, że ląduje w śmietniku. Musicie się bardziej starać mili agenci wpływu

  7. Oglądanie cmentarnej awantury było mimo wszystko dość zabawne. Pan ambasador przeciwstawił się wylanej na niego farbie prawdziwie dyplomatyczną godnościom osobistom. No i nadarzyła się dobra okazja do wywalenia z Polski współpracowniczki Bartosza Kramka. Za wywołanie skandalu dyplomatycznego oczywiście :). Sądzę jednak, że okazja nie zostanie wykorzystana i fundacja Otwarty Dialog nie utraci cennej aktywistki.

  8. Awantury na cmentarzu nigdy nie są zabawne. Ta baba dopuściła się przestępstwa wobec RP.

  9. Zychowicz to takie duże dziecko, powodowane dziecięcymi fascynacjami. Zwróciliscie uwagę na jego mimikę gdy słucha kogoś, np. ekspertów wojskowych? Gdyby nie zostawił foremek do piasku i łopatki w domu, to by nimi podrzucał w górę.

  10. To podobno typiara która znana jest z awanturowania się na granicy z Białorusią

  11.  

    Dlaczego ona jeszcze nie ma zarzutów?

  12. Niech więc bawi się w piaskownicy, a wróci do wywiadów jak dorośnie. Głupota to nie cnota.

  13. Może została przejęta przez naszą Ochranę?

  14. Tak na marginesie, pyszałkowi należało się już dawno.

  15. „Ta baba dopuściła się przestępstwa wobec RP” – wiadomo: prowokatorka.

  16. Jakieś niezwykle byli wobec niej uprzejmi ochroniarze pana ambasadora, co za kultura, baba podchodzi a oni uprzejmie na boki…

  17. „Pieprzony Los Kataryniarza” dobrze się czytało … niemcownia zawłaszcza właśnie folwark unijny …  jak w książce Panie …

  18. Rosjanie jak przy każdym konflikcie idą na masę, liczbę, nie na jakość i siłę. Wojskowo biorą co się da, Czeczenów, wcielają nowe roczniki na szybko pół roku szkolenia, paszoł na front, Syryjczycy, jakiś sojusz z uwaga- SENEGALEM ! Dodatkowo pozorują atak na Mołdawię, grożą Skandynawii, pchają kolejne kolumny czołgów starych, te swoje zastępy wagnerowców, kadyrowców, no taka żenada, że aż szkoda gadać. Co do agentów wpływu, to oni intelektualnie są jak te ruskie czołgi z literką Z, z demobilu, tandeta jak Zychowicz czy Otoka F. który jest wulgarnym człowiekiem, jego kanały internetowe to śmietnik i mowi o sobie, że jest „przyjacielem Grzegorza Brauna”, czym sobie robi pewnie jakąś pozycję.Otoka  poszedł do Towarzyszki też….?? Ten który mówi, że UE to skrajna lewica i manifest z Ventotene itp itd….

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.