lut 172022
 

Miałem dziś trochę poszydzić z piewców wojny i tych co czekali aż rakiety spadną na Lwów i Stanisławów, żeby potem skakać z radości i wołać – a dobrze tak banderowcom! Dam sobie jednak spokój. Powrócę do opisów walk powstańczych, pozostawionych nie tylko przez Sujkowskiego. Oto w 2007 roku, w epoce przedblogowej, IPN wydał potężną księgę zatytułowaną Powstanie Warszawskie w archiwach służb specjalnych. Ponieważ było to dwa lata przed rozhuśtaniem się na dobre mediów społecznościowych i całej publicystyki rozumianej poprawnie, a nie tylko jako smęty Semki, Zaremby i Jankego, nic o tej książce nie wiemy. Nikt jej nie komentował, nikt jej nie promował i nikt o niej nie dyskutował. A szkoda. Przypadkiem zupełnie otworzyłem ją wczoraj na stronie, gdzie znajdował się protokół przesłuchania przez Niemców jednego z jeńców wziętych na Czerniakowie, za nim zaś były inne protokoły przesłuchań, także ludzi z Czerniakowa. Wcześniej zaś przeczytałem to, co o Czerniakowie napisał Sujkowski. Można rzec bardzo oględnie, że sytuacja była tam nieco inna niż w pozostałych rejonach walk. Generalnie chodziło to, że wielu żołnierzy było niesubordynowanych i podejmowało własne, niezgodne z rozkazami dowództwa decyzje. W zeznaniach jeńców Czerniaków pojawia się pod nazwą Kocioł Wisły, albowiem walki trwały w okrążeniu, w kotle, coraz bardziej się zmniejszającym. Część zgrupowania odeszła w końcu kanałami do Śródmieścia, cześć przebiła się przez pozycje niemieckie, a część została wzięta do niewoli, w tym wielu rannych.

Nawet jeśli brać pod uwagę szczególną sytuację jeńców i wymuszony charakter zeznań, są one wstrząsające. Jeden z żołnierzy wspomina, że nie było żadnej współpracy pomiędzy AL, PAL (Polska Armia Ludowa) i AK. Relacje zaś pomiędzy lądującymi na Czerniakowie Berlingowcami, a żołnierzami AK były po prostu straszne. Dochodziło do pobić oficerów AK, żołnierze Berlinga – Polacy – chcieli poddawać się Niemcom, żeby nie wracać na Pragę, ale w większości – jak zeznaje jeden z jeńców – oddziały te składały się z elementu mieszanego – Białorusinów i Żydów. U Sujkowskiego można przeczytać, że nie zamierzały one walczyć i narażać się na śmierć, a kiedy tylko nadarzyła się okazja  zapełnili nabrzeże, żeby załadować się na pontony i wrócić z powrotem na Pragę. Nie było to łatwe, albowiem Wisła była pod ostrzałem, a sowieci nie zamierzali wysyłać na Czerniaków więcej niż kilka pontonów.

Wśród żołnierzy AK szerzono plotki, że dowództwo, w tym Radosław, ewakuowało się na Saską Kępę, zostawiają ich na pastwę Niemców. Członkowie AL  PAL traktowali – w relacjach z oficerami sowieckimi – oficerów AK, jak swoich podkomendnych, w dodatku niepotrzebnych. Wielu Berlingowców poddało się wraz z żołnierzami AK, a po złożeniu broni nie kryło swojego zadowolenia, że wojna się już dla nich skończyła. Morale armii stojącej za Wisłą nie było więc zbyt wysokie. Powtarzam – nawet jeśli brać pod uwagę wymuszony charakter zeznań, są one straszliwe. No i trzeba się zastanowić po co Niemcy mieliby wymuszać fałszywe zeznania na jeńcach, które następnie archiwizowane były w teczkach z napisem – tajne?

Możemy więc rzec, że w świetle relacji i dokumentów wzajemne stosunki obydwu ugrupowań teoretycznie sojuszniczych, dalekie były od sielanki. Komuniści od razu, jeszcze w czasie walk, chcieli zmarginalizować Powstanie i przejąwszy rolę kierowniczą – tylko w teorii przecież – poddać Warszawę sowietom. To się nie udało, albowiem walczyło jeszcze Śródmieście, Mokotów i Żoliborz. Podjęto więc – tak myślę – decyzję o pozostawieniu Czerniakowa Niemcom i wycofaniu wojska, które – wobec oporu dzielnic centralnych – nie mogło wypełnić misji politycznej. Militarnej w ogóle nie miało i o tym świadczą opisy Sujkowskiego i zeznania jeńców z Czerniakowa.

Co jest charakterystyczne w tych tekstach? Bezczelność komunistów, a także wskazanie, że są oni elementem wynajętym nie zawracającym sobie niepotrzebnie głowy głupstwami takimi jak instytucje demokratyczne w przyszłej Polsce, po usunięciu z niej Niemców. Tę bezczelność odziedziczyły późniejsze pokolenia i ona jest dostrzegalna do dziś. Im bardziej czerwoni chcą przypominać naszych, tym więcej powinni się demaskować. Tak się jednak nie dzieje ponieważ już dawno zatracono w Polsce jakiekolwiek rozeznanie, a ważne książki są marginalizowane, albo usuwane gdzieś na śmietnik. Bezczelna propaganda czerwonych jest całkowicie zabezpieczona i traktowana serio. Widzimy to nawet tutaj. Ja to zauważył jeden z komentatorów – nie spodziewał się, że mamy w Polsce taką ilość rosyjskiej agentury. Bo trzeba rzeczy nazywać po imieniu – komuniści to dziś rosyjska agentura, albowiem Rosja czuje się spadkobiercą i dziedzicem sowietów. Metoda została ta sama. W jednym z zeznań zawartych w książce Powstanie Warszawskie w dokumentach archiwów służb specjalnych czytamy, że członkowie AL i PAL kiedy tylko Berlingowcy wylądowali na Czerniakowie, oderwali od swoich opasek białą część flagi i nosili tylko czerwoną. Uważacie, że dziś byłoby inaczej? Jeśli zaś chodzi o bezczelność jest ona koncesjonowana, certyfikowana i akceptowana. I nikomu do głowy nie przyjdzie, żeby się jej przeciwstawić. Tak, jak wielu żołnierzom na Czerniakowie nie przyszło do głowy, by sprawdzić czy dowódca zgrupowania – Radosław – rzeczywiście ewakuował się za Wisłę.

Jak wiemy relacje pomiędzy komunistami a AK, a także pomiędzy AK, a armią Berlinga są od samego początku oczkiem w głowie propagandy, która otula prawdę o Powstaniu niczym jakiś obrzydliwy kokon. Nie ma takiej publikacji propagandowej, udającej naukową, w które po kilka razy nie podkreślono, by jak dzielnie i z jakim oddaniem walczono wspólnie przeciwko wrogowi. No, ale nie rozumiejący czym są walki w mieście żołnierze Berlinga padali jak muchy i nic z tej walki nie wyszło. Ach, gdyby zrozumieli, że nie należy iść do ataku tyralierą, wszystko byłoby inaczej. Karmieni tymi i jeszcze gorszymi bredniami zasypiamy jak dzieci, ufając, że ktoś mądrzejszy załatwi ostatecznie i wyjaśni te jakże ważne sprawy. Nic takiego nie nastąpi, możecie o tym zapomnieć. Każdy musi sobie to wyjaśnić sam. Jeśli zaś nie chce, obudzony zostanie przez sołdata mówiącego z dziwnym akcentem, który już dokładnie mu wskaże co to jest polski patriotyzm i czym się go zajada, by najlepiej smakował.

Nie potrafię doprawdy wyjaśnić, co kieruje autorami, którzy podkreślają w swoich publikacjach, jak ważne w Powstaniu były kwestie społeczne i jakim błędem AK było lekceważenie tych kwestii. To jest dziecinada. Żadne społeczne kwestie nie miały znaczenia, bez wyjaśnienia i odpowiedniego ustawienia kwestii politycznych. Te zaś łączyły się ze społecznymi tylko w głowach ludzi naprawdę zmanipulowanych, a przy tym przekonanych o bezwzględnej słuszności swoich ocen.

Sporo się tu ostatnio rozmawia o symbolach. I one są najistotniejszą częścią wojny. Istnieją po to, by armia wiedziała pod jakimi znakami się gromadzić. Likwidacja symboli, ich rozmycie, doprowadzenie do tego, że prosty żołnierz nie widzi różnic, to początek końca. Z czego nie zdawali sobie sprawy czynni w AK i w innych ugrupowaniach socjaliści. Także ci spod znaków narodowych, bo moim zdaniem różnicy pomiędzy nimi nie ma.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bitwa-o-warszawe-1944-major-zbigniew-sujkowski/

  22 komentarze do “Czerniaków”

  1. Dzień dobry. Ja myślę, że oni tych Białorusinów i Żydów specjalnie wybrali i wysłali na śmierć za Wisłę. Jasne było, że oni tam zginą bez pomocy i wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. To, że ktoś nie jest Polakiem nie oznacza, że władza radziecka go pokocha. „Liudiej u nas mnogo” mówi fundament sowieckiej strategii i taktyki. Po co samemu likwidować „wrogi element” kiedy towarzysze giermańcy chętnie pomogą. Smutne jak zwykle to, że nasi Powstańcy tak mało zdawali sobie sprawę z tych rzeczy i taką cenę musieli za to zapłacić. A my razem z nimi.

  2. Było zupełnie na odwrót. Oni tam zostali wysłani, żeby przejąć Powstanie i ogłosić na Czerniakowie władzę ludową. Okazało się jednak, że AK jest zbyt silne i zbyt sprawne. Nie zostali wysłani przeciwko Niemcom, ale przeciwko AK

  3. o wrogich elementach zwłaszcza polskich

    np. Kresy były zdziesiątkowane przez I okupację sowiecką, potem przez okupację niemiecką i Wachlarz a ci którym się udało wymaszerować z mjr Pilchem do Kampinosu żyli aż wg rozkazu mjr Okonia  w dn 27 września grupa Kampinos miała się przebijać w Góry świętokrzyskie prawie otwartym terenem ….

  4. – no ale wtedy musiałoby być ich trochę więcej jednak i nie jakichś białoruskich chłopków i żydków – ale żołnierzy rozumiejących rozkazy i potrafiących je wykonać. Może nawet ktoś z PKWN-u powinien tam być.

  5. – pewnie tak, ale przecież w 1944-tym armia sowiecka czy Berlingowa składała się z ludzi rekrutowanych dosłownie wszędzie, z Syberią włącznie. Mieli wybór.

  6. Niech Pan sobie kupi tę książkę, nie jest droga i przeczyta dokładnie, bo może ja niewyraźnie piszę. Skąd w ogóle przypuszczenie, że chłopków? Bronisław Kamiński urodził się na Białorusi, w Witebsku. Był chłopkiem?

  7. Ja myślę, że sowieci wiedzieli, że Powstanie nie ma szans, zachód nie pomoże, a Niemcy zemszczą się straszliwie. Nic nie musieli robić, poza tym żałosnym desantem, dla efektu propagandowego, że owszem pomagali, ale nie udało się. I jak najniższym kosztem, wysyłając żołnierza bezwartościowego na pewną śmierć.

  8. – może ja upraszczam, ale zadaje mi się, że na Białorusi to byli albo Polacy albo Rosjanie albo miejscowi. Ci ostatni raczej z warstw plebejskich i mówiący „po swojemu”. Ja zrozumiałem, że to o nich chodzi.

  9. książka zamówiona 🙂

  10. Proszę Pana, oceny dokonywał ranny żołnierz przesłuchiwany przez Niemców. Myśli pan, że mial w głowie takie podzialy?

  11. – nie, no jasne, z całą pewnością tego się nie dowiemy, kto to tam wtedy wylądował. Ale – tak myślę – jakby to byli jacyś ludzie świadomi i realizujący jakiś plan – to by chyba tak tej broni nie rzucali i nie poddawali się z ulgą, że NKWD chwilowo za plecami z naganem nie stoi…

  12. Witam

    Najpierw trzeba raz na zawsze skojarzyć daty 22 lipca i 1 sierpnia, potem zastanowić się, kto sprzedał śpiewkę : „Świat będzie was podziwiał za heroizm, poświęcenie”

  13. Ładnie opisał to Chodakiewicz na przykładzie swoich przodków z terenów białoruskich zza granicy Traktatu Ryskiego. Lokalny szlachcic mówił dialektem ruskim, ale przedstawiał się jako Polak, co było synonimem jego szlachectwa. Był więc polskim szlachcicem i panem. I utożsamiał się z Rzeczpospolitą. Chłopi, czyli pozostałe 90% takiej identyfikacji nie mieli, ale nie oznacza to, że byli wrogami Rzeczpospolitej. Może bardziej ich ciągnęło w stronę prawosławnej Moskwy, ale ten sentyment niczego nie przesądzał.

  14. Byli rzuceni, żeby zbadać możliwość stworzenia trwałego bolszewickiego przyczółka. I tak

    zachowywali się na Czerniakowie. To nieważne, że szli w dużym stopniu na zatracenie, to dla dowódców sowieckich nie miało znaczenia, liczyła się szansa.

    Dla mnie to nowość. Czasami nie podobały mi się ataki Cenckiewicza na LWP, ale jak widać stopień zsowietyzowania jego struktur i podporządkowania zsowietyzowania Polski był ogromny.

  15. – według tego, co ja mogłem usłyszeć od ludzi, którzy tam żyli rzeczywiście język polski tam używany miał sporo wschodnich naleciałości, ale wtedy w ogóle język był inny niż dziś, weźmy choćby to słynne „sceniczne ł” – dziś rzadko spotykane, a przed wojną powszechne. Słyszałem jednak, że ludzie, nawet niebogaci, którzy posiadali tożsamość – to znaczy uważali się za Polaków lub Rosjan – byli do niej raczej przywiązani i „trzymali się ze swoimi” w czym pomagała też religia. Znaczny odsetek ludności stanowili tak zwani „miejscowi”, nie identyfikujący się w zasadzie z żadną z ww grup. Ci na ogół byli prawosławni, więc – chyba – było im bliżej mentalnie do Rosjan. Słowo zaś „Białoruś” było mało znane.

  16. Z odezwy Berlinga do Polaków, z lipca 1944r.: ” Wielkopańscy działacze Armji Krajowej muszą ustąpić. Uważajcie na nich. Ich krecia robota na żołdzie hitlerowców skończyła się. Śmierć faszystom!” – chyba wszystko jasne.

  17. A tu proszę: prawy.pl/118392-nie-wolno-cenzurowac-ak/

  18. ,, Był więc polskim szlachcicem i panem. I utożsamiał się z Rzeczpospolitą. Chłopi, czyli pozostałe 90% takiej identyfikacji nie mieli, ale nie oznacza to, że byli wrogami Rzeczpospolitej. Może bardziej ich ciągnęło w stronę prawosławnej Moskwy, ale ten sentyment niczego nie przesądzał”….Mocno upraszczając, szlachta była katolicka i prawosławna, n.p. Jarema Wiśniowiecki był prawosławny, ale część rodziny katolicka , katolicki dziedzic fundował cerkiew i miał tam swoją ławkę. Brał udział w nabożeństwach z okazji świąt , ślubów , itp . On nie tylko tam siedział, on również się modlił, różnice w obrządku rozumiano i szanowano. Wszyscy, również chłopi znakomicie zdawali sobie sprawę z sytuacji za pobliską wschodnią granicą. Musi w końcu do nas dotrzeć jak atrakcyjnym krajem była Rzeczypospolita, republika wielu narodów.
     

  19. Aż dziwne, że Mołotow nie napisał nic o dostawach taniego gazu dla Polski. Nazwiska oficerów niemieckich były więc znane, cóż szkodzi wyśledzić je dzisiaj?

  20. kapitalne te sformułowania, że czerwona armia nie zamierza

    – tworzyć administracji państwa

    – nie zamierza wprowadzać zmian ustrojowych

    – jedynie ta konieczność wojenna zmusza czerwonych do wprowadzenia wojsk na ziemie polskie

    ta  -konieczność-  została potem rozciągnięta jak guma od majtek , rozciągnięta na 40 lat i myślą na dłużej

  21. Chyba zapomnieli na tę listę wciągnąć Reinefarta.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.