mar 142021
 

Wielu żyjącym z sutych emerytur ludziom, a nawet czasem tym, którzy takowych nie mają, zdaje się, że komuna w Polsce, to było domowe ciepełko z czasowymi brakami w zaopatrzeniu. Jeśli zaś idzie o tak zwany obieg informacji, to nikt się tym nie przejmował, albowiem i tak każdy wiedział swoje. No nie bardzo. To jest właśnie ten moment, który ludzie słabi na umyśle opuszczają, wręcz wypierają, albowiem zdaje im się, że uda im się przetrwać dłubiąc w ogródku i nie zwracając uwagi na kręcące się dookoła monstra. Na zasadzie – nie zwracajmy na nie uwagi to sobie pójdą. Ta strategia może mieć sens, ale tylko wtedy kiedy potworom będzie się rzucać kogoś na pożarcie. I wielu cichych wielbicieli komuny, już rozmyśla nad tym, jak to będzie z tym kapowaniem, kiedy przyjdzie nowe.

Tak, jak napisałem wczoraj, wszystko kojarzy mi się ze wszystkim. Kiedy w piątek skończyłem, mocno, jak się okazało przy ostatniej lekturze, niedoskonały rozdział II tomu Kredytu i wojny, musiałem zadać sobie pewne pytanie. Brzmi ono – od czego zaczyna się realizację planów likwidacji państw? To jest pytanie proste i wszyscy znają odpowiedź. Nie każdy jednak rozumie, że tak było zawsze, tylko sfera od której się tę likwidację zaczyna mocno się od czasów średniowiecza zmieniła. Uściślijmy więc kwestię, żeby efekt był lepszy. Od czego rozpoczęło się likwidowanie Królestwa Jerozolimskiego? Nie będę Was długo męczył, napiszę to wprost. Od zamordowania Wilhelma z Tyru. Oczywiście, w książkach mądrzejszych niż moje, przeczytacie o sporach Herakliusza z Wilhelmem, o obłożeniu arcybiskupa Tyru klątwą i jego wyjeździe do Rzymu, by tam interweniować w papieża w swojej sprawie. Nie to jest clou. Wilhelm został zlikwidowany, albowiem prowadził bardzo dokładką kronikę Królestwa. Zmarł w roku 1186, a w 1187, likwidacja weszła w drugą fazę i naprała przyspieszenia. Zachowane zaś do dziś informacje i oceny pochodzące z epoki lub z czasów trochę późniejszych, stoją, delikatnie rzecz ujmując, w sprzeczności z wymową faktów.

Uchylę teraz tak zwanego rąbka, ale bardzo delikatnie. Ukazała się niedawno książka, w której autor w ciekawy sposób omawia źródła zachowane z interesujących nas czasów, a czyni to w ujęciu geograficznym. Pisze, że jest dużo dokumentów dotyczących północnej Francji, niewiele dotyczących państw krzyżowych w Palestynie i całkiem mało dotyczących historii krajów islamu w tamtym czasie. No, a z takiej Langwedocji XII i XIII wieku, to zostały tylko pieśni trubadurów. To świetnie, myślę sobie, bo z takiej Polski, gdzie prowadzona była intensywna działalność chrystianizacyjna, władcy koronowali się na wyprzódki, jeden przez drugiego, a kraj był zalewany najazdami, które musiały znaleźć jakieś odbicie w źródłach obcych, nie zachowało się nic poza kroniką Galla. O tym, by ktoś wyjaśnił likwidację królestwa zwaną rozbiciem dzielnicowym, inaczej, jak ogólnym trendem europejskim, nie może być nawet mowy. Choć przecież nie było żadnego trendu, a czas ten w Europie to moment centralizowania się władzy wokół różnych posiadających stare tradycje ośrodków lub wokół ośrodków nowych, bogatych, groźnych i aspirujących. I paczajta ludzie, nic w Polszcze z tego nie zostało, co za pech! Powiem więc oględnie tak – trzeba być wielkim frajerem, żeby wierzyć w takie rzeczy. I trzeba wypracować bardzo poważne mechanizmy blokujące, żeby odwieść ludzi od intuicyjnego sprzeciwu wobec tej hipotezy i od prób poszukiwania dokumentów z tamtej epoki, albo chociaż śladów po nich. No, ale jak widać wszystko się powiodło i nie dość, że wierzymy w to, iż niczego po naszych przodkach nie mamy, to jeszcze snujemy na podstawie tego „niczego” różne „naukowe” teorie.

Teraz, mając za podstawę zdrową bardzo zasadę, że wszystko można skojarzyć, przechodzimy, z wdziękiem prestidigitatora do czasów nam współczesnych i odczytujemy taką oto informację.

https://www.pch24.pl/la-times–washington-post–reuters-zmieniaja-naczelnych–anachroniczne-pojecie-obiektywizmu,82660,i.html

 

Ponieważ jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że pamiętamy komunę, a pamięć o jej początkach przetrwała w naszych okolicach w pismach i gawędach ojców i dziadów, bez wahania wskazujemy o co w tym chodzi. O brydzę drugiej świeżości. Oto zaczęła się identyczna jak za rewolucyjnego socjalizmu podmiana pojęć. I to zaczęła się od najważniejszego miejsca, czyli jak zwykle. Kiedyś była to kronika Wilhelma z Tyru, a dziś są to redakcje najbardziej opiniotwórczych periodyków w samym środku wolnego świata. Ten zaś, wkrótce zostanie ogłoszony domem niewoli, albowiem trzeba będzie zlikwidować tam wszystkich, którzy uprawiają anachronizmy. Nie tylko ten umieszczony w tytule, ale także anachronizm własności, anachronizm wiary, anachronizm podmiotowości. Tego zaś nie da się zrobić inaczej, jak poprzez prawdziwą wolność, która ma dopiero nadejść. Ponieważ świat został już wyzwolony z niebezpieczeństwa komunizmu, a tak się przynajmniej zdaje niektórym, można go znów poprawiać, żeby był jeszcze doskonalszy.

Przypomnę, że przed I wojną światową, najbardziej opresyjnym terenem, gdzie nie było wolności i rządziła uzbrojona w knuty ciemnota, były podzielone tereny I Rzeczpospolitej. Należało je wyzwolić z opresji przy pomocy Polaków, którzy wobec tej idei byli całkiem bezradni i na pewno nigdy by nie uwierzyli, gdyby ktoś im powiedział, że szykują sobie jeszcze cięższy los. Wydawało im się, że stoją przed wielkim jutrem. Na terenie zarządzanym przez wspomnianą ciemnotę, w obiegu były złote monety, a każdy kto chciał miał pracę. Oczywiście w okropnych warunkach, jak to pokazał nam mistrz Wajda w filmie Ziemia obiecana, nikt jednak nie nakręcił, o ile pamiętam, żadnego filmu o realiach życia, w komunistycznym pegeerze, a szkoda. Mogłoby być ciekawie.

Wróćmy jednak do anachronizmów. Mimo poparcia jakiego naród nasz, wierząc  w swojej wyzwolenie, udzielił światowej rewolucji sterowanej z Wall Street i domu towarzysza Rotszylda w Londynie, wszyscy jesteśmy jednym wielkim anachronizmem. Większość przez wiarę, ale wszyscy en masse przez sam fakt zamieszkiwania w tym, a nie w innym miejscu.  Nawet Lempartowa nim jest, ale ona dowie się o tym ostatnia. Nasz problem polega na tym, że nie rozumiemy prostej prawdy – to na naszym terenie dzieją się rzeczy najważniejsze, istotne w skali globu. Naszym przywódcom zaś, zdaje się, że jesteśmy tylko kawałkiem ziemi, gdzie dolatują jakieś odpryski idei i znaczeń. Otóż nie, jest dokładnie odwrotnie. Im szybciej to zrozumiemy tym lepiej. Musimy jednak przy tym pojąć jeszcze jedno: musimy zostawić po sobie jak najwięcej rozproszonych informacji i różnych śladów. Podkreślam – rozproszonych, albowiem gromadzenie zbiorów to jest wprost wysłanie ich na stos. I dotyczy to nie tylko zbiorów archiwalnych. Jeśli tego nie zrozumiemy, nie zostanie po nas nic, nawet anachronizm, bo jak widać z linku sprawy weszły w fazę, w której Herakliusz rzuca oskarżenia na Wilhelma. Do dziś nikt nie wyjaśnia o co oskarżony został arcybiskup Tyru. A jeśli Wam się zdaje, że jakaś uczelnia w Polsce wydała opatrzoną krytycznymi komentarzami kronikę Wilhelma, to musicie chyba iść do lekarza, żeby Was dokładnie zbadał. Wydał ją, rzecz jasna, w swoim własnym tłumaczeniu, pan Henryk Pietruszczak ze Zgorzelca, który robi dobrą robotę, ale jest całkowicie zmarginalizowany. I dobrze, bo po jaką cholerę mu sława, chodzi w końcu o sprzedaż treści legalnych, których nie ruszy uniwersytet. Nie ruszy, bo jego misja polega na ukrywaniu prawdy, a nie na jej odsłanianiu. Jeśli nie będziemy pisać i publikować teraz, następna okazja może się zdarzyć za sto, albo sto pięćdziesiąt lat. I nie łudźcie się, że jesteśmy terenem peryferyjnym, że nic z tego co się dzieje u Wielkiego Szatana, nie ma dla nas dużego znaczenia, albo że rozejdzie się po kościach. Już wkrótce okaże się, że wszystko co zostało napisane w czasie ostatnich 30 lat, to anachronizm i błąd metodologiczny, a do tego nie poparta niczym fantazja, no i  w większości są to teksty obelżywe i wymierzone w prawdziwą wolność, które kroczy ku uciemiężonym ludom z całym wiaderkiem bryndzy drugiej świeżości, żeby każdy dostał swoją porcję i żeby było sprawiedliwie. A na koniec macie pomysł taki.

https://www.wprost.pl/kraj/10429652/slowo-zyd-nie-bedzie-moglo-byc-uzywane-jest-postulat-do-rjp.html

Ja tylko, tak trochę żartem, nawiązując do treści pod tym linkiem, powiem, że w Rosji na krzesło mówią stół. I doprawdy nie ma powodu, by we wszystkim ich naśladować.

  15 komentarzy do “Anachroniczne pojęcie obiektywizmu”

  1. A źródła mówią tak: http://poznan.jewish.org.pl/index.php/edukacja../Zyd.-Iwri-Hebrajczyk.-Israel.html

  2. Co do archiwów/kronik,  to zajrzałam do wiki na przykład zakon cystersów , reguła powstała w 1098 roku a 50 lat później bo w 1149 już był pierwszy klasztor na ziemi polskiej, co roku powstawał nowy klasztor, zapewne z kronikami i archiwami.

    Tyle że po kasacji/unieważnieniu zakonu archiwa/kroniki  mogły pozostać tylko w Wąchocku i Oliwie – choć i to niekoniecznie, mając na uwadze wszystkie przemarsze wojsk jakie miały miejsce za polskich ziemiach.

  3. tekst Coryllusa znakomicie pasuje na komentarz do wypowiedzi prof. A. Nowaka udzielonej 5 marca b.r. na portalach jest to pod tytułem 'Błyskotliwa analiza prof. A. Nowaka’

    jako gamoń nie umiem zamieścić linku, proszę jeśli za mnie to ktoś zrobi, to będzie z korzyścią dla całego problemu braku archiwów, czyli dlaczego ginęły dokumenty, szeregu prób  rabunku środkowej Europy, niektórych prób udanych i niektórych prób udanych, także  poniżania środkowej Europy dzisiaj przez niektórych parlamentarzystów wysługujących się kolonizatorom  z Europy zachodniej /PE/.

  4. To przekierowanie. Anachroniczni są ci od nowoczesności i postępu, starego śmierdzącego zbuka owijają w złote pazłotko i próbują sprzedać jako najlepsze perfumy.

  5.  „Choć przecież nie było żadnego trendu, a czas ten w Europie to moment centralizowania się władzy wokół różnych posiadających stare tradycje ośrodków lub wokół ośrodków nowych, bogatych, groźnych i aspirujących. I paczajta ludzie, nic w Polszcze z tego nie zostało, co za pech!”

    Podobnie można by określić wydarzenia dotyczące współczesnej Polski a konkretnie okresu polityki resetu USA-Rosja i wydarzeń z 10.04.2010 roku.

    Podobnie jak ten okres przedstawiany przez Autora, czas polityki resetu USA-Rosja można opisać parafrazą:

    „czas ten w Europie to moment próby centralizowania się władzy na obszarze EURAZJI wokół czterech ośrodków posiadających stare tradycje(Rosja, Niemcy, Francja, Wielka Brytania), bogatych, groźnych i aspirujących. I paczajta ludzie, dochodzi do likwidacji przywódców Polski, tej jej części która sprzeciwiała się procesowi budowy EURAZJI i nic w Polszcze z tego co by mogło świadczyć o tej zbrodni nie zostało, co za pech!”

    A to monitoring na Okęciu i w innych punktach Warszawy się „popsuł”, elektroniczny system przepustek akurat nie działał, monitoring lotu samolotu w SKW nie istnieje, materiały z satelitów rzekomo przekazane przez „sojusznika” USA  gdzieś się zapodziały a nagrania z monitoringu na Okęciu „odkryte” przez „odzyskane” SKW prezentują się jakoś poklatkowo, bo ciągłej prezentacji nie dało się zaprezentować. Co za pech!

  6. na krzesło mówią stół , na łózko krawat a na różę – morda /vide Przedwiośnie /

  7. Oj. oj, nie zagalopowujmy się. Nie na różę morda, lecz na mordę roża, nie mylić z „rozoj”.

  8. jasne, miało być na -obarot-

    ale na budynek mówią zdanie

  9. Nowe słowa:

    Reality Czar

    „Kilku ekspertów, z którymi rozmawiałem, zalecało administracji Bidena utworzenie międzyagencyjnej grupy zadaniowej do walki z dezinformacją i krajowym ekstremizmem, która byłaby kierowana przez coś w rodzaju „czarodzieja rzeczywistości”.

    Nie wiem dlaczego translator deepl tłumaczy „czar” jak „czarodziej”, gdy wpisałam samo słowo „czar”przetłumaczył poprawnie jako „car”. Nawet maszyna bawi się słowami jak widać. Przyznam, że „czarodziej rzeczywistości’ lepiej oddaje sens zjawiska.

    Malinformation- Mal-informacja. Informacje oparte na rzeczywistości, wykorzystywane w celu wyrządzenia szkody osobie, organizacji lub państwu.

    To jest nowy obiektywizm nowej normalności

  10. Wilhelm z Tyru po polsku, wspaniała wiadomość (a ja musiałem się męczyć nad łacińską wersją i jeszcze cieszyłem się, że w ogóle był dostępny).

    Co do samego Wilhelma, był to człowiek Baldwina IV Trędowatego (jego wychowawca), można Wilhelma nazwać głównym ideologiem Królestwa Jerozolimskiego. Być może o to poszło z Herakliuszem, a być może o unię łacinników z maronitami z 1181 roku,  w której maczał palce Wilhelm z Tyru. W tym drugim przypadku można wywnioskować, że unie łacinników z kościołami wschodnimi były nie na rękę Bizancjum.

    Herakliusz człowiekiem basileusa?

  11. Ale na pewne kobiety mamy wspólną nazwę” Zaraza”. Tyle, że zaraza na polskich ulicach nie jest dobra, a na Wschód od naszych granic jest be.

  12. Nie wiem dlaczego wpisało mi się to be, ale sprawdziłem w wikisłowniku:  dźwięk. wyraz naśladujący dźwięk wydawany przez owcę lub barana

  13. basileusy teofanu ?

  14. Balian z Ibelinu i Maria Komnena

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.