lip 232022
 

Jak wiele osób wie, ludzie uzależniają się od seriali na Netflixie. Ja tak nie mam, albowiem jedyne co mnie w tych serialach interesuje to metodologia wywoływania emocji oraz łączenia coraz bardziej wydumanych historii w jedno. Produkcją, która święciła największe triumfy przez kilka sezonów był serial Breaking Bad. No i oczywiście jego prequel czyli serial Better call Saul. Producentem obydwóch dzieł jest Bob Odenkirk, który gra w jednym z nich rolę główną, a w drugim epizodyczną. Problem wszystkich oglądających polegał na tym, że wgapiali się w obydwa seriale zaciekawieni tym, jak też scenarzyści połączą obie, niespójne przecież i nieprawdopodobne historie. Jedną o nauczycielu chemii z Nowego Meksyku, który staje się najpotężniejszym bossem narkotykowym na Południowym Zachodzie i drugą, o oszuście zamienionym w prawnika pomagającego biedocie. Trzeba było zbudować całą piramidę efemerycznych bytów, nadać im kształt i wielkość, żeby utrzymać w tych obrazach cień choćby prawdopodobieństwa. Ktoś mi zaraz zarzuci, że niedawno sam napisałem o tym, iż filmów nie robi się po to, żeby się przejmować prawdopodobieństwem. Jednak są wyjątki – jeśli ktoś zrobił serial bijący rekordy popularności i postanowił przeskalować swój sukces produkując drugi serial, ten musi się przejmować wewnętrzną logiką i autentycznością postaci. Jak się to osiąga? O wewnętrznej logice możemy zapomnieć. To jest nie do osiągnięcia, fakt ten jednak jest skrzętnie ukrywany przez twórców wmawiających publiczności na chama, że ich dzieła są koherentne. Nie są i być nie mogą z istoty, albowiem fikcja, kiedy się już zacznie ją produkować wymyka się spod kontroli. Na pewno zaś wymyka się ludziom posiadającym wyobraźnię. Dlatego właśnie najlepsze powieści piszą ludzie bez wyobraźni, kopiujący po prostu schematy z życia jakichś mało rozpoznanych przez publiczność, zamkniętych grup, tacy jak Agata Christie. Choć i tam naciąga się ile wlezie różne kwestie. Jeśli więc powieściopisarz epatuje autentycznością psychologiczną swoich postaci, pracowicie odtworzonymi realiami, to po prostu kłamie. A nie dość, że kłamie, to jeszcze nie rozumie istoty swojej sztuki. Ta zaś polega na stworzeniu konwencji i realizowaniu jej bez oglądania się naprawdę psychologiczną czy jakąś inną. Tak, jak to już wielokrotnie pisałem – forma i format to pojęcia najważniejsze. Twórczość zaś zaczyna się od opracowania działającego, atrakcyjnego i rozpoznawalnego przez czytelnika schematu. To znacznie łatwiej przychodzi ludziom nie posiadającymi w głowie balastu zwanego wyobraźnią. Idealnym schematem jest oczywiście pamiętnik. I teraz spróbujcie znaleźć w pamiętnikach jakąś prawdę czy logikę. Wszystkie, które ja wydałem, dotyczą wojny wybuchającej nagle bez żadnego ostrzeżenia. Ludzie, którzy w tych tekstach występują, zachowują się irracjonalnie i niestandardowo, wszystko się rozsypuje. Próby ocalenia czegokolwiek kończą się fatalnie, a sytuacje rozwijają się w kierunkach, których nie przewidziałaby nie tylko stara wariatka Agata, ale nawet Philip K. Dick. I na to przychodzą po latach powieściopisarze oraz scenarzyści i próbują sklecić z zawartych tam treści jakąś prawdę psychologiczną, prawdę czasu, czy czego tam. Kiedy zaś brakuje im materiału, żeby swoje idiotyczne projekcje uwiarygodnić wprowadzają, bez opamiętania, nowe postaci i wątki. I to jest praktyka stała, obowiązująca po obu stronach oceanu. Co oczywiście świetnie widać w serialach wyprodukowanych przez Odenkirka. Wczoraj obejrzałem ostatnie odcinki najnowszej serii Better call Saul i przyznam, że mimo świadomości pewnych spraw, zostałem zaskoczony. Wszystkie bowiem sprawy zostały rozwiązane tak, jak to swego czasu opisał Marek Hłasko, opowiadając o metodach pracy w amerykańskim wydawnictwie treści popularnych. Jeden z autorów umieszcza głównego bohatera w płonącym samolocie, który leci wprost nad otwartym oceanem, w tym ocanie, na łodziach, pływa gromada wściekłych Chińczyków prażących w górę z automatycznej broni, do tego jeszcze kręcą się tam rekiny. Po takim zagraniu wydawca zwolnił autora i znalazł się w kropce zadając sobie pytanie – co dalej? Zatrudnił kilku innych autorów, ale oni nie poradzili sobie z tematem. Po czym wziął kogoś, kto miał opinię najlepszego. I ten najspokojniej w świecie rozpoczął kolejny odcinek historii od słów: bohater sobie tylko znanym sposobem wydostawszy się z opresji znalazł się na Bulwarze Zachodzącego Słońca.

To samo zrobił wczoraj Odenkirk, z czego wnosić można, że obydwa seriale były obliczone na zrobienie jakiegoś przekrętu, ale także asekurowane przez aktorskie związki zawodowe, które nie pozwoliły wyrzucić trzecioplanowych postaci granych przez drugoplanowych aktorów bez szans na wysoką emeryturę, czyli Hektora Salamanki, Don Eladio i Lalo Salamanki. Trzeba było coś z nimi zrobić i ciągnąć serial w takim kształcie, jak to zostało zaplanowane. To samo było z Kim, żoną Saula, która – jak wszyscy przypuszczali – miała zginąć. Okazało się, że po prostu opuściła męża, który z sympatycznego i wrażliwego człowieka zamienił się agresywnego i ryzykującego wszystko łowcę honorariów, znanego z serialu Breaking Bad. A zamiana ta nastąpiła dokładnie w taki sam sposób w jaki opisał to lata temu Hłasko. Tym sposobem, wypełniwszy zobowiązania i ominąwszy politykę związków, Odenkirk mógł otrąbić sukces i pewnie niebawem zajmie się produkcją nowego serialu. Ja oczywiście, nie wiem czy tak było naprawdę, ale przedstawiłem Wam tu zarys całkiem ciekawego scenariusza, w którym nie występują co prawda gangsterzy z kartelu, ale myślę, że ilość ciekawych postaci, jakie można by w nim umieścić, gdyby znalazł się producent, byłaby większa niż to, co zaprezentował Odenkirk. Schemat powyższy jest oczywiście dziełem mojej wyobraźni, sami oceńcie czy prawdopodobnym czy kulawym. I sami oceńcie ile sytuacji oraz postaci potrzeba by było, żeby zamknąć go w prawdopodobnej i akceptowalnej formule, pełnej komediowych wątków.

Jest jeszcze jedna rzecz, która zraziła mnie do tych seriali. Mój syn, który uczy się języków maniakalnie, twierdzi, że Gustawo Fring i Lalo Salamaca w ogóle nie mówią po hiszpańsku. To znaczy, wydaje im się, że mówią, tak jak Polacy mówią po prawierosyjsku. Aktor grający Fringa jest chyba w ogóle Duńczykiem. No, ale kto by się, w show biznesie przejmował takimi głupstwami. Seriale te stały się, jak wiele innych dzieł wcześniej, wyróżnikiem osób aspirujących do inteligencji i wrażliwości. One się rozpoznają i mówią językiem z tych seriali, a także uważają, że oglądanie ich to uczta duchowa i emocjonalna. Tak uważa mój syn, co nie przeszkadza mu krytykować fatalnej wymowy hiszpańskiej ludzi udających osoby urodzone w Ameryce Południowej.

Do czego więc służą te produkcje? Do dyscyplinowania targetu, a dyscyplinę tę osiąga się, między innymi poprzez umieszczanie tam wyrazistych postaci, choćby nie miało to związku z wewnętrzną logiką narracji. No i na uśmiercaniu tych postaci, żeby dewastować emocje oglądających. Mnie to przyznam niepokoi, albowiem rozglądam się wokół i widzę, że w serialu, w którym gramy my, ktoś także postanowił zagrać widzom na emocjach i uśmiercić kilka wyrazistych postaci. Jadę dziś na pogrzeb, albowiem zmarł niespodziewanie mój kolega Robert zwany Rajmundem, który był człowiekiem o rozpoznawalnej charyzmie. Nie mówię, że od razu wielkiej, ale bardzo wyrazistej. I choć nie widzieliśmy się od ośmiu lat, kontaktowaliśmy się co jakiś czas przez fejsa. Lubił czytać tego bloga, był młodszy ode mnie o równy niemal rok. Osierocił sześcioro dzieci, zostawił po sobie puste miejsce i odszedł. Mógłbym o nim jednym napisać ze trzy opowiadania, w których akcja kręciła by się jak bąk na podłodze dziecinnego pokoju, ale już chyba tego nie zrobię. Świeć Panie nad Jego duszą.

  35 komentarzy do “Bob Odenkirk czyli o powszechności złudzeń”

  1. No trochę zaczął się ten serial rozjeżdżać, niepotrzebnie wydłużać, i trzeba było na chama pewne wątki pozamykać jadąc po bandzie i nie bacząc na nieścisłości. Pewnie ostro główkowali jak zakończyć wątek Kim, która przecież w Breaking Bad nie występowała. W ogóle dziwnie ta postać ewoluowała i w pewnym momencie to ona była większym cwaniakiem, cynikiem niż Jimmy Ślizgawka, aż w końcu „nie mogę, odchodzę”. Spodziewałem się czegoś trochę lepszego w finałowym sezonie, ale jest ok.

  2. To jest myślenie kabalistyczno – magiczne. W rzeczywistości nie ma czegoś takiego jak ewolucja lub postęp, tylko jest zmiana status quo. Postaci nie ewoluują, tylko podejmują decyzje i wykonują czynności, które prowadzą do zmiany wspomnianego status quo. W tym przypadku dotyczy to twórców filmów i seriali, bo aktor tylko wciela się w myśl (zamierzenie) autora scenariusza i bierze za to pieniądze, a wiadomo, że celem autorów Netfliksa jest niszczenie racjonalnego myślenia, tzn. racjonalnej i chrześcijańskiej wyobraźni, bo myślenie = wyobraźnia.

    Ps. Wojna nigdy i z zasady nie może być zaskoczeniem dla osób myślących racjonalnie, a z twórców fantastyki podoba mi się Ziemkiewicz jako osoba, bo jego książek nie czytałem.

  3. Kiedyś wszystkim wydawało się, że film jest jakimś misterium, jego realizacja to wyższy stopień wtajemniczenia dla wybrańców. Mam na myśli filmy typu np Ojciec chrzestny czy Niewiarygodne przygody Marka Piegusa 🙂

    Dzisiaj m. in. Netflix uczynił z produkcji filmowej zakład przetwórstwa mięsnego, w którym z wielkiej maszynki do mięsa wydobywa się nieskończonym ciągiem pstrokata kiełbasa …

  4. „bohater sobie tylko znanym sposobem wydostawszy się z opresji znalazł się na Bulwarze Zachodzącego Słońca” – nawiązał do poetyki powiastki filozoficznej. 

  5. Każde państwo np. w Europie posiada swój własny, odrębny, wyizolowany świat informacji (zestaw informacji). Jeszcze 20 lat temu listy przebojów muzycznych w poszczególnych krajach Europy były całkowicie różne. Nie było czegoś takiego, jak gwiazdy i utwory uznane w całej Europie, jak sądzili słuchacze programów Marka Niedźwieckiego, bo każdy kraj miał swoją kulturę, z której był dumny.

    Wspólne dla ludzkości kwestie to jest na przykład ludzka głupota (napisano wiele klasycznych dzieł na ten temat) albo ekonomia. Oczywiście rządy masońskie poprzez środki masowego przekazu upowszechniają tylko głupotę, jako coś co nas, Europejczyków, łączy i ta głupota rzekomo ma zapewnić przyjaźń i pokój między narodami, a z drugiej strony za wszelką cenę starają się ukryć, że ludzie mają wspólne cele ekonomiczne. Próbują nam wmówić, że nasze cele ekonomiczne są przeciwstawne i że istnieje jakaś darwinowsko – maltuzjańska rywalizacja pomiędzy państwami, narodami i regionami.

    Z tego powodu staram się nie używać języka angielskiego za granicą, jeżeli akurat nie jestem w Anglii, gdzie angielski jest językiem oryginalnym i ten angielski całkowicie różni się od „angielskiego” nauczanego w szkołach, nie słucham amerykańsko-murzyńsko-islamskiej muzyki, nie zamawiam w restauracjach napojów produkowanych przez takie koncerny jak coca-cola, pepsi, nestle, nie uznaję międzynarodowych firm finansowych takich jak Visa i uczciwie płacę gotówką.

    Racjonalizm, czyli logika w zachowaniu i postępowaniu również jest czymś uniwersalnym, dlatego ludzie racjonalni nie musza odwoływać się do głupoty, żeby nawiązać nić porozumienia z obcokrajowcami.

  6. Z językiem aktorów i mówieniem na ekranie w językach, których się nie zna to ciekawa sprawa.

    Jest taki serial angielsko-francuski (Jean Reno w nim gra), który:

    1) dzieje się w Paryżu

    2) wszyscy bohaterowie mówią po angielsku

    3) grają w nim aktorzy angielscy — ci mówią z normlnymi dla siebie angielskimi akcentami (nie stylizują jak się przydaża w angielskich serialach dziejących się w Szwecji albo we Francji n/t o inspektorze Maigret)

    4) grają w nim aktorzy francuscy, którzy mówią po angielsku z silnym francuskim akcentem

    Nikt się tym misz-maszem nie przejmuje, tzn zakłada się że widz abstrahuje treść od formy i nie martwi się, że pracownik komisariatu paryskiego mówi po angielsku z francuskim akcentem do kolegi z tego samego komisariatu, który odpowiada mu po angielsku z akcentem charakterystycznym dla południa Anglii albo londyńskim estuary English.

    Był też podobny serial dziejący się w Holandii, gdzie głównego bohatera gra francuski aktor mówiący po angielsku z urzędnikami itp.

    Tak to teraz będzie i widzowie muszą się przyzwyczaić i nie przejmować takimi szczegółami.

  7. Przydarza nie „przydaża”.. jeśli to możliwe to proszę o korektę

    Ozor

  8. Nie kiełbasa, tylko coś o podobnym kształcie, ale zgoła innej konsystencji i zapachu.

    Pozdrawiam!

  9. A jak Żydzi żydłaczą w polskim filmie to jest afera

  10. Takie powiastki to czysta propaganda

  11. Owszem, ale nie do końca. Nie zgadzam się z tym nie przejmowaniem się, jak się mówi i w jakim języku. Wczoraj spędziłem dłuższą chwilę w areszcie za próbę wywozu z Włoch kilku zwykłych muszelek znalezionych na plaży przez moje dzieci. Grożono mi grzywną w wysokości co najmniej 1000 euro, a ja, zamknięty w małym pomieszczeniu z kilkoma celnikami, odpowiadałem na pytania po angielsku i trochę po włosku. Dopiero, gdy zdesperowana i niezbyt radząca sobie z angielskim szefowa celników zapytała mnie czy mówię po niemiecku a ja odpowiedziałem, że owszem, dobrze – atmosfera natychmiast poprawiła się. Udzielono mi stanowczego, lecz grzecznego pouczenia i wypuszczono bez żadnych konsekwencji finansowych, gdy dodatkowo wytłumaczyłem, że pracuję i jestem związany kulturowo (poprzez język) z Niemcami. Oczywiście obiecałem, że już nigdy nie będę próbował wywozić muszelek z Włoch (chociaż samochodem na promie bez problemu można by ich wywieźć całą tonę).

    Dzieci odetchnęły z ulgą widząc znowu ojca wolnego, a ja byłem tak szczęśliwy, że po wylądowaniu w Krakowie do włoskiej załogi samolotu powiedziałem z entuzjazmem auf Wiedersehen! i lekko uniosłem dłoń na pożegnanie a oni odpowiedzieli chórem danke schön!

    Język, jakim człowiek się posługuje jest jego wizytówką i w jakiś sposób określa człowieka. Niemcy wyraźnie mogą więcej, jak się przekonałem.

    Międzynarodowy angielski jest przeznaczony dla skolonizowanych społeczeństw i niestety staje się bardzo rozpowszechniony wśród młodzieży. Preferuję języki oryginalne, chociaż nauka języków wymaga czasu i wysiłku.

  12.  

     

    To jasne jak słońce. Fabuła była jedynie pretekstem dla taj propagandy.

  13. Propaganda masońska, w tym TVP Kurskiego, szerzy głupotę i seks, żeby ludzi otumanić, a zwłaszcza młodzież.

    Poza językiem narzędziami komunikacji są również seks i ubiór, dodatki, tatuaże itp.

     

    Inteligentmi i wolni ludzie (np. na urlopach) noszą zwykle białe koszulki, a nie barwne, z metkami, logami i z różnymi dziwnymi napisami typu NOW OR NEVER!  ponieważ biel oznacza otwartość, czystość, chociaż człowiek jako istota nie jest czymś, co można by określić jako carta bianca.

    Dlatego ja się ubieram na urlopie tak, jak ci utalentowani, młodzi ludzie tutaj:

    https://youtu.be/xycafG3i4Hs

     

    Będąc tak prosto i elegancko ubranym, na Starym Mieście w Krakowie czułem się wyjątkowo, ponieważ tutaj wszyscy chcą zwrócić na siebie uwagę i uchodzić za dziwaków nawet, jeśli nie są ulicznymi clownami. Nawet grupka młodych żydów z pejsami stojąca niedaleko Bramy Floriańskiej nie mogła czuć się tak ekstrawagancko, jak ja, bo żydów w Krakowie jest dużo.

     

    Co do seksu jako środka komunikacji, to poznałem na wyjeździe atrakcyjną żydówkę z Francji, której babcia wyjechała z Warszawy w latach 1930-tych. Otóż ta pani kilkakrotnie nagabywała mnie na rozmowę pytając wprost bez uprzedzenia, czy mówię po angielsku i skąd przyjechałem. Ponieważ niechętnie używam angielskiego, zbywałem ją krótko i w końcu pokazała mi piersi zmieniając biustonosz (bo nasze namioty stały blisko siebie) a jej mąż był odwrócony tyłem. Zachęcony tym sygnałem przypomniałem sobie kilka zwrotów po francusku i przy najbliższej okazji (gdy męża nie było w pobliżu) ucięliśmy sobie dłuższą pogawędkę po angielsku. Cała trójka (matka i dwie córki w wieku około 20 lat) była niezwykle uprzejma, skromna i panie były niesamowicie zainteresowane kontaktem i moimi emocjami i wrażeniami z pobytu na urlopie. Żałuję, że nie pogłębiłem tej znajomości, ponieważ mielibyśmy wiele tematów do omówienia, natomiast uderzające było to, jak bardzo te panie były zainteresowanie drugim człowiekiem i spragnione rozmowy z innymi osobami podczas pobytu w obcym miejscu za granicą a ponieważ sprawiam wrażenie grzecznego i niegroźnego, obdarzyły mnie dużym zaufaniem.

  14. A był pan kiedyś w Choroszczy?

  15. Nie byłem w Choroszczy. Ciekawa miejscowość?

  16. Młodzież nie ogląda TVP. Głupot to się można naoglądać i nasłuchać w tzw. tv niezależnych i jedynie słusznych w internetach.

  17. Kanały „jedynie słuszne” to jest i tak wysoki poziom, który daje słuchaczom coś do myślenia. Olszański awansuje, Maciej Maciak, Pitoń, goście M. Roli (celowo mówię o jego gościach, bo Rola jest taki, jaki był). Są nowe, młode osoby, które podejmują ważne tematy. TVP ogląda elektorat PiSu.

    Największy problem mamy z młodzieżą i treściami w internecie, o których nawet nie mamy pojęcia, a które lasują mózgi osobom z młodego pokolenia.

    https://youtube.com/shorts/584p8RwwMz8?feature=share

    Jeżeli mam taką możliwość, to stosuję odtrutki i na przykład jak panienka w kasie podaje mi kwotę do zapłaty po angielsku to udaję, że nie rozumiem i musi powtórzyć w swoim ojczystym języku. Na początku jest lekki opór, ale potem już jest miło i zabawnie, więc wychowanie daje efekty.

    Oburza mnie to, że automaty biletowe na dworcu kolejowym Kraków Airport mają opisy (tylko?) po angielsku, bo powinny mieć opisy po polsku. Byłoby to pierwsze sito dla przyjeżdżających gości i nie byłoby tylu ekscesów z udziałem prymitywnych turystów, gdyby była jakaś selekcja kulturowa, która funkcjonuje np. w Chorwacji.

    Może przyjezdnych z krajów islamskich też byłoby mniej. Widziałem kto przylatuje np. z Dubaju, ale nie rozumiem, co oni chcą robić w Polsce. A Morawiecki nie ma pieniędzy dla polskich dzieci.

  18. Młodzież już nie młodzież, a w przekazach coś tam można znaleźć :

     

    https://youtu.be/J_GavWWfV7w

  19. Poza tym niedosłyszę, gdy jest hałas i naprawdę nie rozumiem, czy pani na lotnisku powiedziała eighteen czy eighty, a diciotto / ottanta jest jednoznaczne.

    https://youtu.be/FrFMBIOZm-g

  20. No i mamy 2 791 380 wyświetleń.

  21. Szkoda, że nie mogę zatańczyć wieczorem tanga na ulicy w Krakowie z tą przypadkowo poznaną żydówką z Francji

    https://youtu.be/TJxetsyUq6k

  22. Kaliber to rap artystyczny.

    Dlatego tak mało wyświetleń.

  23. były zainteresowanie drugim człowiekiem i spragnione rozmowy z innymi osobami podczas pobytu w obcym miejscu za granicą a ponieważ sprawiam wrażenie grzecznego i niegroźnego, obdarzyły mnie dużym zaufaniem.

    Nooo, tego nie powiemy natomiast raczej o wycieczkach młodziezy z Iraela (chwilowo odwołanych)

  24. Za dużo się ostatnio naczytałam się książek od Coryllusa, by zaakceptować tak niski poziom. Sporo też czytałam swego czasu biskupa Lepy, by nabierać się na takie plewy…

  25. Liczysz, że dałaby ci possać cycusia? 🙂

    Przepraszam wszystkich, ale nie mogłem się powstrzymać 🙂

  26. Spróbuję wysublimować ten popęd i niespełniony afekt w kierunku twórczości w dziedzinie kultury. Może napiszę jakiś wiersz albo wystrugam coś z drewna.

    Za Wikipedią:

    Sublimacja – w psychologii i psychoanalizie nieświadomy mechanizm obronny; polega na przesunięciu nieakceptowanego popędu na twórczość, np. aby rozładować popęd brudzenia się, dzieci robią babki z piasku.

  27. Albo zrobię z tego wszystkiego schody betonowe dla klienta nie proste, tylko zakręcone. Będzie niespodzianka.

  28. Z żydłaczeniem to się robi zupełnie śmiesznie, bo Don Eladio z Better Call Saul jest grany przez aktora o pochodzeniu kubańskim (syn prawdopodobnie się myli posądzając aktora o nieznajomość hiszpańskiego), aktora, który w innym serialu (Roy Donovan) gra zakapiora pochodzącego z Izraela i w tym serialu kubańczyk anglo-żydłaczy bardzo przekonywująco.

    Wieża Babel rośnie jeszcze wyżej, bo główny bohater serialu Roy Donovan – amerykański Irlandczyk z Bostonu jest grany przez aktora o nazwisku i częściowo żydowskim pochodzeniu – ale mówi po amerykańsku w sposób nieskazitelny.

    Wychodzi na to, że Dejmek miał rację: d… jest do s…, a aktor jest do grania. No i że wszystkim jednak rządzą księgowi: Żyd Irlandczyka, Kubańczyk Żyda – byle kosztorys trzymać w ryzach.

  29. Może się pomyliłem z tym don eladio, ale Fring jest słaby z hiszpanskiego

  30. Jakie to ma znaczenie wobec faktu, że akademia nie ma już żadnego znaczenia?

  31. Akademia nie ma czasu na wydawanie ciekawych tekstów, bo musi zbierać punkty.

  32. Fring jest słabiutki, zgadza się — nie trzyma się to kupy, bo gra jakiegoś machera z Chile (że niby torturował ludzi za Pinocheta?).

    Językowo nic się nie trzyma kupy i nikt się tym już nie przejmuje.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.