lip 022021
 

To co określamy tu mianem narracji popularnych, pełniło zwykle u swego początku funkcję polityczną. Ktoś taki tekst pracowicie spreparował, następnie go upowszechnił poprzez umieszczenie w kluczowych miejscach, do których dostęp miała najbardziej wykształcona elita. Ta zaś kolportowała go już sama, zauroczona jego dynamiką i emocjonalnym charakterem. No i oczywiście prawdopodobieństwem opisanych wypadków.

Czy ten ktoś, setki lat temu preparujący opis ważnych zdarzeń, spodziewał się umasowienia dystrybucji treści? Czy ten ktoś mógł przewidzieć, że w 300 lat po jego śmierci pojawi się jakiś Lope de Vega, przedsiębiorca teatralny, i wykorzystując wątki ze stworzonego przezeń preparatu propagandowego, rozpowszechni fikcję podstawioną w miejsce historycznej prawdy i uczyni z niej produkt, którym karmić się będą masy? Czy ten ktoś przewidział, że istnieć będzie rynek książki, a na nim dziesiątki pisarzy, odkrywających na nowo jego szwindel i traktujący go z całą powagą, jako dźwignię reklamy własnego nazwiska i sposób na zarobienie paru groszy? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne, istnienia kina człowiek ten na pewno nie przewidział.

Historia La Fermosy, Żydówki z Toledo, została umieszczona w kronice królewskiej Kastylii za panowania Sancho IV, znanego okrutnika i uzurpatora. Nie wiemy kto ją tam umieścił, ani w jakim celu to uczynił, albowiem panuje dziś powszechna zgoda co do tego, że Cronica General jest tylko w części dziełem autentycznym. Wszystko co tam zostało opisane po inwazji Maurów, jest apokryfem. W tym owa historia Fermosy, pięknej Racheli, która przez siedem lat rzekomo trzymała przy sobie króla Alfonsa. Na ten kąsek rzucili się w okresie szczytowej potęgi imperium hiszpańskiego ludzie tacy jak Lope de Vega i jego liczni naśladowcy. Ilość redakcji tej historii jest paraliżująca, a przecież stulecia XVIII, XIX i XX dołożyły jeszcze swoje.

Wszyscy na ogół zgadzają się, że jest to historia fikcyjna, która została wymyślona po to, by jakoś zniwelować przykry wydźwięk klęski króla Alfonsa pod Alarcos. To znaczy docent wiki pisze, że wymyślono tę historię, aby zwalić na Żydów winę za tę klęskę. Tekst, którym dysponujemy czyli książka Feuchtwangera, też jest napisany po to, by wskazać, iż Żydzi oskarżeni zostali niewinnie. Nie wiem jak inne, ale ta akurat powieść Liona, człowieka posiadającego tak ciekawe informacje, że zdolnego zawstydzić nawet samego docenta W, jest całkowicie nieprawdopodobna w warstwie psychologicznej. To znaczy relacje pomiędzy królem a jego żydowskim ministrem są całkowicie zmyślone, a do ich uprawdopodobnienia służy właśnie Rachela. Trudno bowiem, śledząc fakty, nie zorientować się iż król Alfons był całkowicie podporządkowany swojemu żydowskiemu escriviano i robił dokładnie to, co tamten mu kazał. Kiedy zaś sprawy zaczęły iść źle, winą za to Feuchtwanger obarczył królewską żonę, siostrę Ryszarda Lwie Serce, Eleonorę. Kłopot z fałszywymi narracjami jest jednak taki, że muszą one mieć tło. To znaczy dziś, kiedy mamy Netflixa i cały wielki internet, można już z tła zrezygnować pokazując wyłącznie wypreparowane emocje. I to widzimy za każdym razem. Mamy wręcz całe seriale składające się tylko ze zbliżeń, w których widać emocje. W serialu o wikingach, na przykład, Ragnar, stojąc na pomoście, mówi do tego drugiego, z nabiegłymi siną farbą brzegami powiek – kocham cię. To jest ta samo prawdopodobne, jak romans króla Alfonsa z Żydówką i jej zabicie przez rozjuszony tłum. W serialach o policji widzimy tylko cierpienia porywanych dzieci i do nich musimy się odnieść jako widzowie. Tło zostało wyeliminowane. No, ale my tutaj zajmujemy się wyłącznie obserwacją tła. Nie interesuje nas nic więcej. A co jest w tle historii znanej jako La Fermosa? Przyjęcie uciekających z Francji Żydów, na przykład. Król Alfons zaprasza do siebie 6 tysięcy wypędzonych, którzy obejmują od razu kluczowe funkcje i branże w miastach kastylijskich. W tle są liczne przywileje dla toledańskiej gminy, która odwdzięcza się królowi wystawieniem 3 tysięcznego korpusu piechoty na wojnę z kalifem. Wojna ta wybucha wbrew Żydom, którzy chcą pokoju i prosperity, tak to jest opisane. Niestety nic z przedstawionych w regularnych i powtarzalnych sekwencjach faktów nie potwierdza tej teorii. Jest to wymysł autora. Podobnie jak cała La Fermosa, która stała się pożywką dla pop kultury. My zaś powinniśmy się zastanowić ile było takich historii zasłaniających istotne wydarzenia, o których dziś nic nie wiemy, wydarzenia, które w naszych oczach straciły całe znaczenie, a były przecież istotne. Myślę, że są one istotne nadal, ale ciężar fikcji powielonej po tysiąckroć jest przemożny. Nie pozwala on spojrzeć na przeszłość inaczej niż przez te fałszywe szkła, które są dziś z wielkim zapałem polerowane przez Netflix. Myślę, że niebawem doczekamy się filmu pod tytułem La Fermosa. I dziwne jest doprawdy, że jeszcze go nie ma. Może dlatego, iż to, co wyziera spod tej historii jest aż nadto wyraźne i łatwe do interpretacji?

Nie sposób bowiem pominąć faktu, że główny bohater – Jehuda ibn Esra, który rządzi Kastylią, ma kuzyna – Józefa – który w tym samym czasie rządzi Aragonią. Wydawać by się mogło, że w takiej sytuacji unia obydwu królestw jest czymś najbardziej oczywistym na świecie. Oczywiście, że nie, albowiem według narracji, która obowiązuje, ta unia to początek krwawej wojny, do której obydwaj zarządcy nie chcą dopuścić. I przez to właśnie muszą oni prowokować sytuacje konfliktowe pomiędzy oboma królestwami, żeby uratować pokój z Arabami. Tylko on bowiem gwarantuje prosperity obydwu królestw. Tego pokoju można by nie ratować, ale cholerny król Alfons zakochał się w córce swojego ministra, a ten – rozdzierając szaty w bardzo widowiskowy sposób – postanowił ją poświęcić na ołtarzu racji stanu. I nie sposób doprawdy, mając nawet taki obsesyjnie wyostrzone spojrzenie jak ja, zauważyć momentu, w którym dobry król Alfons, ułatwiający Żydom wszystko, co im się tylko zamarzy, staje się nagle złowrogim królem Edomu, który z furią uderzy na toledańską aliamę czyli gminę żydowską. Tak wielkim mistyfikatorem jest Feuchtwanger. Wszystko było dobrze i nagle się zepsuło. Czymu? Już wiem – winna jest zła królowa Eleonora, która się zdenerwowała, bo jej mąż miał żydowską kochankę. I namotała całą serię intryg. Przez to właśnie wybuchła wojna, przez to konnica arabska uderzyła pod zamkiem Alarcos na żydowską piechotę z Toledo, która walczyła co prawda dzielnie, ale w końcu musiała tych Arabów przepuścić przez swoje szeregi. I przez to w końcu granica z kalifatem została przesunięta tuż pod mury stolicy. Żydówka zaś i jej ojciec zostali brutalnie zamordowani przez wściekły tłum, który szukał winnych tej klęski. Chcieli dobrze, ale feudalny duch, który unosił się nad całą Kastylią, mający swoje małe mieszkanko w sercu króla Alfonsa, zwyciężył i przez to kraj stanął na granicy katastrofy. Doszło do tego, że król Nawarry, kiedy armia muzułmańska kontrolowała prawie cały półwysep, zgłosił chęć zarządzania całą Iberią w imieniu kalifa. Nieźle tym wkurzył władców Kastylii i Aragonii, którzy w pięć lat później, kiedy on był a Afryce, zaatakowali Nawarrę. A po co król Sancho jechał do Afryki? Czy nie po to, by pomagać kalifowi w tłumieniu buntów na wschodniej granicy? A któż te bunty mógł wywołać? Pewnie się nie domyślacie, ale ja, w wielkie tajemnicy wam powiem. Zrobili to armatorzy, którzy nie chcieli, by karawany z Egiptu i z dalszych części świata wędrowały przez północną Afrykę do Fezu, Marrakeszu i Ceuty. Stawiali oni na transport morski, ale ten cholerny kalif nic nie kumał i upierał się przy tych swoich karawanach. Jak się domyślamy, armatorzy to ludzie bardzo poważni. Jednym z nich był, na przykład brat Mojżesza Majmonidesa, Dawid. Miał jednak to nieszczęście, że zatonął razem z całą swoją flotą. Ho, ho tak, tak, ale kto by tam panie słuchał takich historii…armatorzy, karawany, żydowska piechota pod Alarcos…lepiej niech ktoś opowie, jak to było z tą królewską kochanką. Urodziła Alfonsowi syna imieniem Sancho, który został potem gdzieś wywieziony i ukryty, czy to tylko takie plotki? A skąd ja, dobrzy ludkowie, mam o tym wiedzieć? Wszystko to utonęło gdzieś w mrokach przeszłości, nic nie wiadomo, nie ma źródeł, nie ma tekstów, a jak są to sfałszowane. I gdyby nie ten Netflix to byśmy się niczego o tych wikingach nie dowiedzieli, normalnie niczego…

  11 komentarzy do “Chwała pożytecznym idiotom czyli preparaty propagandowe”

  1. wersja współczesna robienia wody z mózgu

    zeszłoroczna – policjant zabija kryminalistę a w odwecie społeczność rzuca się na kościoły katolickie niszcząc je oblewając farbą,  figury świętych zrzucane z postumentów, niszczone

    tegoroczna – odkopano pochówki dzieci indiańskich w Kanadzie , dzieci były pod opieką klasztorów /jakich/ protestanckich, anglikańskich, katolickich – nie wiemy,

    ale kościoły katolickie już płoną ,

    dlaczego te dzieci były odebrane rodzicom ano dla cywilizowania w ramach tego co na ziemiach polskich podczas zaborów nazywano germanizacją albo rusyfikacją

    chyba ostatnia literatura na ten temat jak cywilizowano na ziemiach polskich to Siłaczka, gdzie uczniowie mogli poznać język polski tylko z modlitewnika i Szkice węglem gdzie od polskich uczniów wymagał nauczyciel pruski tyle że doprowadzał do śmierci  ucznia

  2. Nie wiem dlaczego młodzi Hiszpanie z Madrytu tak chętnie jeżdżą do Toledo i chwalą się nią gościom z zagranicy, skoro nie kumają własnej historii.

    Ja jakoś wolałem Segowię, chociaż Toledo jest wybitnie atrakcyjne.

     

    W tej całej układance brakuje Palmy, czyli najlepszego portu do komunikacji z Algierem.

     

    Skoro w 1114 roku pizańczycy wszczynają zamieszki, Barbarossa zakłada fort w pobliżu wyspy, a Jaume czyli z imienia widać, że Katalończyk zaczyna się gościć na wyspie to wniosek jest taki, że trzeba napisać o tym książkę.

     

    Żydzi rządzą całym regionem, a muzułmanie i władcy mniej lub bardziej chrześcijańscy z całej zachodniej Europy są tylko pionkami w grze.

     

    Ps. Majorka to nie jest Hiszpania. To raczej zielone, uporządkowane Niemcy. Prawdziwa Hiszpania zaczyna się w Walencji. Prawdziwa Hiszpania to syf i półpustynia i ja to lubię.

     

    https://sekulada.com/katedra-w-palmie/

  3. W czasach nowożytnych wątek pięknej Racheli podejmuje Gaspar Ibáñez de Segovia, z domu Mendoza.

     

    Lope de Vega to wieśniak (Wilku z Pola).

  4. Po raz pierwszy historia Racheli pojawia się w dziele moralizatorskim Los Castigos de Sancho IV z XIII wieku przeznaczonym jako opowiadania dydaktyczne dla jego syna jako wydarzenia fikcyjne, a nie zapis wydarzeń historycznych, a dopiero później w Primera Cronica General, dlatego trzeba rozróżnić części fikcyjne zawarte w Kronice.

  5. Castigos można przetłumaczyć jako pouczenia, połajanki – chyba, bo Castigos e documentos para bien vivir nie można przetłumaczyć jako kary. Bez sensu.

  6. Czyli cały artykuł dzisiejszy do uzupełnienia i poprawy, ale można z tego zrobić doktorat, jak by to dobrze opracować.

  7. Ach, więc pan tu przychodzi, żeby moje biedne i nieudolne próby udoskonalać, jakże się mogłem nie domyślić…

  8. to stręczenie przez kupców, swoich rodaczek do męskiej alkowy w celu załatwienia spraw handlowych to rzeczywiście chyba można z tego zrobić doktorat

  9. Miałem na myśli raczej „motyw >pięknej żydówki z Toledo< w literaturze europejskiej”. Wg mnie status tej powiastki jest taki, jak legendy o Wandzie, która nie chciała Niemca albo opowieści o smoku wawelskim, więc nie można mieć pretensji, że ten motyw tu i ówdzie się pojawia.

     

    Przykład z Wandą dodatkowo pokazuje, że w Polsce kobieta ma coś do powiedzenia, więc nasza Wanda jest lepsza od Racheli i nie mamy się czego wstydzić.

  10. mój wpis był pozbawiony sarkazmu, naprawdę dzisiaj praca doktorska może dotyczyć tego tematu i wnioski czyli udowodnienie tezy będzie takie /przypuszczam/ , że co prawda stręczenie miało miejsce, ale ona … podczas… myślała o rzeczach wzniosłych , czyli sytuacja zwana potocznie paliła ale się nie zaciągała

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.