Przez cztery dni byłem na spotkaniu rekolekcyjnym w pewnym ośrodku położonym w masywie Śnieżnika. Na koniec była msza i ojciec Antoni Rachmajda, który ją prowadził powiedział ważną rzecz – żeby się nie bać nadchodzących czasów. Wszystkich to bardzo podniosło na duchu, bo nastroje były takie sobie. Może nie za bardzo smutne, ale na pewno refleksyjne. Postawa ta, jeśli ją skonfrontować z tym co dzieje się w mediach społecznościowych jest zaskakująco poważna. Tam bowiem mamy nie kończący się festiwal ogłupiania i autoogłupiania. Co jeden to chce być samotnym jeźdźcem, wojownikiem ninja, patrolem w gęstej mgle, stojącym naprzeciwko zmasowanych sił wroga, ewentualnie bezkompromisowym miejskim bojownikiem o prawdę. Gdyby to podsumować, rzec można, że wszyscy Polacy czynni w mediach społecznościowych są wyznawcami systemowej nieskuteczności. I mowy być nie może, żeby się któryś opamiętał, nikt bowiem tak naprawdę nie wierzy w to, że będzie źle. Każdemu się wydaje, że jakoś to będzie, albo prezes coś wymyśli, albo ten Tusk okaże się jednak ludzkim panem. I tak to się kręci co dnia. Polega zaś na tym, żeby skupić na sobie uwagę innych, choć przez małą chwilkę. Do tego służy podkreślanie podłości i podstępów przeciwnika i wskazywanie na swoje własne, czyste jak łza intencje. Chcę zauważyć, że z podłością i podstępami przeciwnika jeszcze żeśmy się nie zapoznali. Chcę też podkreślić, że jeśli one wejdą w fazę realizacji ani pojedynczo, ani w masie nie będziemy mogli sobie z nimi poradzić. Żeby uzyskać taki efekt – poradzenia sobie – potrzebna jest organizacja, a tą jest, póki co tylko PiS i koalicjanci partii. Ta zaś, żeby sobie poradzić czyli utrzymać władzę może być zmuszona do pewnych ustępstw czyimś kosztem. Ja się na razie nie będę zastanawiał jakich i czyim, bo mi ojciec Antoni w homilii powiedział, żebym się nie bał. Tak jednak może być i fajnie by było, żeby na tę okazję przygotowana była jakaś spójna i przekonująca narracja. Taka, która wyłączy głupkowate nawoływania i uspokoi wszystkich samodzielnych szefów lotnych brygad walczących w internecie z polityczną patologią. Ja oczywiście wiem, że taka narracja, jeśli powstanie, będzie dość kulawa i marna, albowiem w partii, na którą głosujemy nie ma praktyki komunikacyjnej, która uspokoiłaby nastroje w chwilach kryzysu. Przeciwnie, są inne praktyki, z którymi już mamy do czynienia. Komunikacja zaś z wyborcami odbywa się poprzez nucenie murmurando melodii – my ze spalonych wsi. Co już zaczął czynić redaktor Sakiewicza. No więc mam taką propozycję, zanim zabierzemy się za umieranie na barykadzie, w pojedynkę i pod dyktando redaktorów prowadzących program W tyle wizji, pomyślmy co takiego daje siłę w chwilach kryzysów? W mediach społecznościowych, na przykład, wszyscy bez przerwy pierniczą o nadchodzących rozbiorach. I zachowują się tak, jakby tych rozbiorów pragnęli najbardziej na świecie, albowiem to da im dopiero pole do popisu, dopiero wtedy będą się mogli wyjęzyczyć, pokazać co myślą o tej strasznej zbrodni i dopiero wtedy będzie można zobaczyć, jak eleganckim krokiem, w jak fantastycznej kreacji, udają się na emigrację wewnętrzną.
Przypomnijmy więc raz jeszcze dlaczego Polacy przetrwali rozbiory. Otóż dlatego, że to Polska udała się na emigrację wewnętrzną, a jej schronieniem były dwory i pałace rozsiane od Zachodniej Wielkopolski po Dniepr i od Żmudzi po Dniestr. Tam sobie zamieszkała i korzystając z gościnności i zamożności obywateli przetrwała, mimo licznych prób podcięcia ekonomicznych korzeni instytucji, które ją chroniły. Mimo powstań i różnych zakusów, które doprowadzić miały Polskę, cały czas przecież istniejącą, do ruiny. Odzyskanie niepodległości, w latach dwudziestych było bardzo niepięknym kompromisem, którego efektem było podcięcie ekonomicznych korzeni utrzymujących Polskę, na rzecz zewnętrznych oznak niezależności. Owe zewnętrzne oznaki, wycięte krzywo z tektury i pociągnięte pomadą i lakierem do paznokci jakichś lafirynd z teatru, nie przetrwały kolejnej burzy dziejowej. Wraz z nią zaś przestała być aktualna oferta, jaką mieszkańcy Polski mieli dla niej samej. Rozpoczął się czas absorbowania ofert przychodzących z zewnątrz. I tak wielu Polaków uznało, że jednak są Żydami, wielu uznało, że są chłopami, a chłop potęgą jest i basta, o czym wszyscy wiedzą, inni zaś po prostu zostali bandytami na państwowym etacie. Żeby to jednak utrzymać w całości, czego domagały się jakieś nierozpoznane siły na świecie, trzeba było te stare, zewnętrzne oznaki niepodległości przetrzeć czerwoną szmatą. W trakcie przecierania orzeł stracił koronę, a przyłączenie ziem zachodnich pozwoliło na jaką taką egzystencję, ze wskazaniem ewentualnego wroga. Pomińmy okres tak zwanej transformacji, kiedy to de facto Polska i Polacy istnieli dzięki Janowi Pawłowi II. Gdyby nie on nie byłoby tu nic. Bo nie było niczego z czym można by się było utożsamić, ale nikt też tego nie widział, bo był Jan Paweł II. Potem sprzedaliśmy resztki odzienia za możliwość uczestniczenia w projektach zwanych zbiorczo Unią Europejską. I o mało nie doszło do wyprzedania wszystkiego, ale ktoś się połapał, że wtedy – jeśli dojdzie – Moskwa będzie miała nie tylko Berlin, ale także Paryż i Londyn w zasięgu swoich rakiet. I tak się dotoczyliśmy do dnia dzisiejszego, odbudowując po drodze coś tam z programu państwa socjalistycznego. Na szczęście było trochę pieniędzy i wyszło to lepiej niż w latach międzywojnia, kiedy nalewano z pustego w próżne, grabiąc obywateli, którzy coś tam próbowali zarabiać. Czy coś nam zostało z Polski? Moim zdaniem nic. Poza pustką i fanfaronadą, która musi zakończyć się tragicznie, nie zostało nam nic. Gromadka kabotynów, która uprawia jakieś demonstracje, wołając – niech żyje Polska. To wszystko. Wielu jeszcze do tego mówi, że mogliśmy być dla USA jak Izrael, no ale Izrael wchodzi właśnie w ostatnią fazę swojego istnienia. Na razie wszyscy zachowują się jak Żydzi w roku 1942, którym powiedziano, że mają jechać do sanatorium. I wielu już ćwiczy różne postawy przed lustrem, żeby jak najlepiej wypaść w każdej możliwej sytuacji. To znaczy kiedy okaże się, że sanatorium to sanatorium, ale także wtedy kiedy wyjdzie na jaw, że to jednak coś innego. Nie mogę opanować zdumienia widząc to wszystko. Bo znów nam zostanie tylko Kościół.
Tamci mają do dyspozycji całą, bardzo szeroką gamę propozycji jak żyć. Dysponują budżetami, które wykorzystują celowo i perfidnie, czego doświadczyliśmy w czasie kampanii wyborczej. My nie potrafimy nawet zdefiniować czego chcemy, poza oczywiście programami socjalnymi. Naszą gwarancją są postacie dziennikarzy, deklarujących ideowy związek z PiS i coraz gorętszą miłość do ojczyzny, której ni cholery nie rozumieją. I jeszcze szykują się – w razie niekorzystnego obrotu spraw – na wewnętrzną emigrację. Ludzie, żeby emigrować wewnętrznie trzeba mieć pieniądze i nieruchomości. Nie wystarczy siedzieć na peronie dworca Śródmieście i gapić się w ścianę! Pieniądze zaś i nieruchomości będą głównym celem kampanii strony przeciwnej. Kampanii perfidnej, dobrze przygotowanej i asekurowanej. My zaś w tych zawodach wystawimy, jak zawsze, najbardziej zaufanych dziennikarzy, którzy położyli największe zasługi. Gdzie i w czym? No właśnie tego do końca nie wiadomo. Wczoraj po raz kolejny ujawnił się Jan Pietrzak, bez którego wielu nie wyobraża sobie wolnej Polski. I to jest dopiero numer. My mamy Pietrzaka, a tamci Wołoszańskiego. Obaj są tak wiarygodni jak Oskar Szafarowicz wytypowany przez partię do reprezentowania środowisk konserwatywnej młodzieży. Nie macie pojęcia co to jest młodzież i nie potraficie pojąć, że pokazywanie jej tego Oskara wywoła tylko tak zwaną bekę. Na razie wszystko, co dzieje się po naszej stronie, z wyjątkiem postawy prezesa, jest sumą nieszczerych bardzo emocji, z którymi wielu prominentnych członków partii zwyczajnie sobie nie radzi.
Powtórzę więc – nie będzie dziś żadnej emigracji wewnętrznej, bo w naszej historii to nie ludzie udali się na tą emigrację, ale Polska. Wszystko poprzekręcaliście i to tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę przez trzy sekundy, zanim was zapakują w wagon i wyślą do tego sanatorium.
Wybierałem się na emigrację pod krzyż południa a Ty poleżałeś na rekolekcjach pod krzyżem.
Bez krzyża daleko nie pojedziemy 😉
Dwory odeszły wraz z właścicielami, a ludności zamieszkującej teren między Bugiem, a Odrą zależy na pełnej misce i na tym by sąsiad, czyli osobnik w polu widzenia nie miał więcej mimo, że chce mu się pracować.
Czyli jak powiedział, wiele lat temu, szczęśliwie zbiegły z Wołynia „Panie, komunizmu by nie było, gdyby ludzie go nie chcieli”.
Na szczęście znam wielu, powtarzam wielu, którzy myślą inaczej.
Są też dobre wiadomości. NBP kupił w III kwartale 57 ton złota, a łącznie w tym roku 105 ton. Jesteśmy oficjalnie po Chinach drugim największym nabywcą złota w tym roku jako państwo. Za rządów PIS stan posiadania wzrósł ze 100 ton do 334 ton. I to wszytko panie mimo katastrofy i długu, bo jak wiadomo każdy Polak rodzi się z długiem i nie zastanowi się, że ktoś mu chce pożyczać. Taka Rosja na przykład, to kraj praktycznie bez długu. Dodatkowo za rządów PIS struktura polskiego długu zmieniła się z długu zagranicznego na dług krajowy. To już nie zagranica, ale polskie banki, fundusze emerytalne, instytucje finansowe i w końcu obywatele finansują/rolują dług Skarbu Państwa. 70-80 groszy z każdej pożyczonej złotówki pochodzi z Polski. Można to nazwać sztafetą międzypokoleniową. Od 200 lat robi tak cały anglosaski świat.
Zaraz Tusk to odda
To wszystko jest wynikiem źle dobranej lektury
Nie ruszymy nawet z miejsca
Oddać nie odda, najwyżej zastawi a środki przeje. Póki w NBP jest Glapiński nikt tego nie dotknie, bo zakupy złota i rezerwa walutowa to idee fixe Prezesa.
A podobno prezes żyje jeszcze w latach dziewięćdziesiątych.
Straciliśmy już nadzieję na te asy u Prezesa więc teraz przez chwilę będziemy się karmić nadzieją na spójną narrację. Nawet jeśli PiS nie będzie przy władzy chcielibyśmy wiedzieć jaki obieramy dalej kierunek, na jakie idziemy kompromisy (czyli co możemy przeboleć jeśli Tuski zechcą to wprowadzić),a czego nie wolno odpuścić (rozbudowa wojska, porty, CPK, rozbudowa przemysłu kosmicznego, atom, relokacje, suwerenność). Konieczne jest sformułowanie i wyartykułowanie!!! programu spójnego i zrozumiałego (można skończyć z tym enigmatycznym językiem Prezesa) , który będzie spoiwem ideowym dla całego środowiska. Jest plan!!! i kierownicy prawej strony wiedzą dokąd zmierzamy i wyraziście demonstrują, że nie są grupką wystraszonych owiec.
https://fb.watch/o1XjcE2-8m/
Jeśli masz zły przekaz.
Zawsze, gdy byliśmy w opałach, ktoś nam podawał pomocną dłoń. Pozostała wiara, że i tym razem tak będzie. A trzeba robić swoje.
Oby nie okazało się, że jedyny plan ma Walu…
Czysto fizycznie przysłowiowy sąsiad też ma do dyspozycji 24h/dobę, co oznacza, że obsługę powiększonego majątku musi delegować i tu pojawia się pytanie kto ma ustalać wynagrodzenie za tą pracę. Jeśli jest to ten sąsiad, to tematy pierwotnego zawłaszczenia, przymusu ekonomicznego, zmowy płacowej… nie znikają. W starożytności na straży resetu długów, łamania glinianych tabliczek dłużnych czy roku jubileuszowego stał władca. Zresztą chyba jest przemilczany fakt, że majątki nadane w wiekach średnich po podbojach miały być zwrócone w jakieś formie przez przodków polskich magnatów, a że nie chcieli zrobić tego dobrowolnie to stąd ruch komunistyczny.
Po jakich podbojach?
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.