lis 022023
 

Obejrzałem sobie wczoraj, nie bez zdziwienia, film zatytułowany „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Film jest stary, ale ciągle na czasie, zważywszy na fakt, że Piotrowski chodzi po wolności i fotografują go na demonstracjach antypisowskich. Nie wiem, jak z innymi, ale przyznam też, że wiedzieć nie chcę.

Patrząc na ten film wczoraj zacząłem się zastanawiać do kogo należy pamięć po błogosławionym Jerzym Popiełuszce? Jeśli brać pod uwagę obsadę tego filmu, nie do tych, którym służył. To może być subiektywne i mylne wrażenie, ale moim zdaniem, nawet jeśli takie jest, dotyka niezwykle istotnego problemu – moralności w sztuce. To jest temat ograny i wyszydzany wielokrotnie, albowiem jako narzędzie służył on zwykle do oceny malarstwa albo różnych wyczynów scenicznych. Filmem jakoś nikt się nie przejmował, albowiem aktor jest do grania, jak mówi stare przysłowie. W związku z tym bierze się do tego grania tych aktorów, którzy akurat są pod ręką i mogą dźwignąć rolę. Czy aby na pewno? Czy czasem hierarchia aktorska, całkowicie nieformalna, nie decyduje o tym, kto będzie występował w filmach jednoznacznie podnoszących znaczenie tych, którzy odtwarzają role główne i drugoplanowe? A tym samym czyni tych ludzi wspólnikami chwały głoszonej przez odtwarzane postaci? Takie mam pytanie. Bo, że aktor nie jest diabłem kiedy gra diabła to wszyscy wiemy. Mnie interesuje druga strona – czy stara jakaś wywłoka, jak zagra anioła, nie staje się dla widzów tym aniołem? Liczne przykłady dowodzą, że tak właśnie jest.

Film „Popiełuszko. Wolność jest w nas”, jest jak powiadam stary i pewne kwestie, które dziś znamy, nie z filmów bynajmniej, ale z wystąpień publicznych i tak zwanej publicystyki, nie zostały jeszcze wypowiedziane. Można więc rzec, że niepotrzebnie się czepiam. No, ale mam cały czas w pamięci pierwszy film o Jerzym Popiełuszce – „Zabić księdza”, który został zrobiony przez Agnieszkę Holland, jeszcze w latach osiemdziesiątych i opowiada o rozterkach i dylematach jego morderców. Z filmu tego pani Holland nie wytłumaczyła się chyba nigdy, a zresztą nie miałoby to żadnego znaczenia. Wszak chodziło wtedy jedynie o to, by zawłaszczyć temat, a to równa się zawłaszczeniu wyobraźni widza. O czym mało kto chce pamiętać. Pani Holland należała i należy do środowiska wrogiego Kościołowi i nie ma doprawdy powodu, żeby zabierała się za realizację takich tematów, a jednak to uczyniła. Cały czas też, mimo ewidentnego, propagandowego wydźwięku jej filmów, nazywana jest wybitną reżyserką. Możemy więc chyba założyć, że wybitny reżyser i wybitny propagandysta to to samo? Czy może lepiej założyć, że wybitny propagandysta to nędzny reżyser? Sam nie wiem.

Wizualizacje są generalnie pułapkami. Jest z nich jednak wyjście, można by je nazwać pomieszaniem planów. To znaczy postaci z wyobrażeń twórców przenikają do świata, który próbują opisać inni twórcy. Wszystko zaś miesza się z oczekiwaniami i wrażliwością widza i tworzy pewien konglomerat, który – tak myślę – wytrąca z rąk narzędzia propagandystów. Kłopot z tą metodą jest taki, że ona jest średnio emocjonalna i mało uwodzicielska. Ludzie zaś chcą przede wszystkim emocji i przede wszystkim pragną być przez te emocje oszukiwani. Dlatego też dziełami wybitnymi, nie tylko w Polsce nazywane są te filmy, które kondensują w sobie maksymalnie dużo emocji. Łatwo przy tym przejść granice pastiszu, ale od tego są właśnie dobrzy, wykształceni aktorzy, żeby dźwignąć każdą bzdurę wsadzoną do scenariusza i uczynić ją autentyczną poprzez emocje aktora. Lub to, co on uważa za wrażliwość. I takie numery się przeważnie udają, a ludzie wychodzą z kina wzburzeni, wzruszeni i czują się tak samo, jak główni bohaterowie. Nie ma siły, żeby to zwalczyć, albowiem w obronie swoich wzruszeń człowiek jest gotów na każde głupstwo. I myśli w dodatku, że te wzruszenia doprowadzą go do prawdy. Choć liczne przykłady dowodzą, że one się kończą kacem. Właściwym uczuciem, z którym należy podchodzić do wszelkich produkcji filmowych, a tych dotykających życia i ludzi Kościoła w szczególności, jest nieufność. Przy nazwisku Holland zadajemy sobie pytanie – po co tej babie było kręcić film o Popiełuszce? Kiedy byliśmy młodzi odpowiedź wydawała się nie taka oczywista, albowiem ludzie młodzi wierzą w życzliwość świata i ludzi. I nie chcą przyjąć do wiadomości istnienia groźnych opresji. Być może to dobrze, bo udaje im się zachować jakąś higienę umysłu. Później już tak bardzo człowiekowi na tej higienie nie zależy. Agnieszka Holland przez wiele lat była tą osobą, która nakręciła film o Popiełuszce, tylko z tą produkcja kojarzyło ją wiele bardzo osób. Tak, jak Joannę Szczepkowską kojarzyli ludzie z ogłoszeniem końca komunizmu w Polsce. Jak wiemy ten komunizm nie skończyło się ani wtedy, ani później. Coś tam zaczęto odkręcać na początku lat dwutysięcznych, ale też nie za bardzo intensywnie. W filmie, który wczoraj oglądałem, widzimy Szczepkowską, jak gra jedną z osób, które znajdują się w bezpośrednim otoczeniu Popiełuszki. Jest tam także masa aktorów, którzy swoje kariery zaczynali w głębokiej komunie i raczej nie przeszli tej komuny suchą nogą. Jest tam wreszcie Sławomir Zapała, którego przez długi czas próbowano przedstawić jako naturszczyka powracającego z Ameryki, takiego co to zna dusze i emocjonalne potrzeby Polaków i wszystko to im zaraz wyśpiewa. Było to oszustwo, które wszyscy kupili. I takie rzeczy mogą się utrzymywać na estradzie. Tylko czy można je wkładać do filmu o Jerzym Popiełuszce? Czy hierarchia Kościoła i jego świętych może być – pardon – ubabrana i pomieszana z hierarchią aktorską. Ktoś powie, że to takie pomieszanie planów. Być może, ale nie towarzyszy temu nieufność, ale entuzjazm. Bo jeden z drugim tam świetnie zagrał i wywołał tyle autentycznych emocji. Robię się stary i w miarę jak lata lecą zaciekawiają mnie coraz silniej przedstawienia mało dynamiczne. Myślę, że tam jest prawda. Nie w tych pełnych ruchu i nagłych zwrotów akcji, gdzie grają aktorzy rozbudowujący i pogłębiający swoje role. W filmie o Jerzym Popiełuszce przedstawiono tylu wrażliwych ludzi, zagranych przez tak znakomitych aktorów, że człowiek się zaczyna przy oglądaniu mimowolnie zastanawiać, jak to się stało, że doszło do tego morderstwa.

Jak to się stało, że ludzie sami chcieli wymóc na prymasie wysłanie Jerzego Popiełuszki do Włoch? Kto im podsunął ten pomysł? Jak to się stało, że mając pełną świadomość zagrożeń jakie czyhają wszędzie, ksiądz jeździł z jednym tylko człowiekiem, który był i kierowcą i ochroniarzem? Jak to się stało, że zwalono na księdza całą odpowiedzialność za jego poczynania, choć występował w imieniu Kościoła i w imieniu robotników, którzy byli najważniejszym elementem propagandy komunistycznej? Pytania można mnożyć. Mając jednak w pamięci te wszystkie lata, które upłynęły od nakręcenia filmu, szczególnie zaś rok 2010 należy przede wszystkim zapytać, dlaczego grająca w tym filmie jedną z głównych rów, Joanna Szczepkowska ogłosiła niedawno koniec rządów PiS? A był to występ analogiczny do tego, co zrobiła w roku 1989. Czy grając w roku 2009 w filmie o księdzu Jerzym miała w głowie to samo co dziś? Bo wszystko wskazuje na to, że tak. Po co więc było ją do tego filmu angażować? Podobnie jak i innych, z samym prymasem Glempem na czele. Wszak nie jest to obraz mający podnieść znaczenie występujących w nim osób, a na pewno taki być nie powinien. Oczywiście żartuję, bo on taki właśnie jest i nie ma innego znaczenia. Czy więc występujący w nim, wierzący ludzie, są do końca przekonani, że uczynili dobrze, grając w tym filmie? Czy cała ta produkcja, podobnie jak i poprzednie nie służyła w istocie zastraszeniu publiczności? I wskazaniu, żeby przede wszystkim nie korzystać z rad księdza Jerzego dotyczących postaw. No i jeszcze temu, by wywołać falę emocji, która ten niepiękny wniosek usprawiedliwi.

  21 komentarzy do “Męczennicy dla ubogich”

  1. Zawłaszczenie tematu – kto pierwszy ten lepszy – wiem co piszę – i tak pierwszy komentarz może uciąć dyskusję – lub zwiększyć do monstrualnych rozmiarów 😉

  2. Biegłość techniczna nie wystarczy. Film Holland obnaża fascynację złem. Film o Jerzym Popiełuszce obnaża pustkę duchową jego twórcy. Oba są podszyte fałszem. Nie zapomnę swojego rozczarowania tym ostatnim.

  3. Ja Ciebie pytam czy ty chcesz jechać do Włoch.

    Ja jestem całkowicie zdany na Prymasa, moje posłuszeństwo jest bezgraniczne.

    Kto wiedział? Może obaj wiedzieli?

    Jeżeli taki fakt miał miejsce i nie był to tylko scenariusz.

  4. Tym filmem (A. Holland) zasłaniają się znajomi kodziarze, gdy krytykuje się film zielona granica. Że niby reżyserka podejmuje tematy z każdej strony – lewackiej i konserwatywnej. I ten z konserwatywnej tworzy dla nich kanon. Wyprane mózgi mają.

  5. W każdym razie dziwny jest ten film

  6. Jeśli wiedzieli, chyba było kilka innych sposobów, żeby go ocalić, czy nie? Może o tym nakręcić film i porozmawiać w jakimś dyskusyjnym klubie?

  7. Tym filmem (A. Holland) zasłaniają się znajomi kodziarze, gdy krytykuje się jej film zielona granica. Że niby reżyserka podejmuje tematy zarówno z rzeczywistości lewackiej, jak i konserwatywnej.  Które mogą tworzyć kanon. Wyprane mózgi.

  8. Sorry wcisnęło mi się dwa razy.

  9. A jaki piękny film zrobili Francuzi Ludzie Boga.

  10. Jedna z wersji mówi, że Ksiądz Jerzy Popiełuszko katowany był przez tydzień, bo chcieli zrobić z niego kapusia. Miał donosić na Jana Pawła II.

  11. „po co tej babie było kręcić film o Popiełuszce?”

    Ponieważ był to wciąż etap „Kościół, lewica, dialog”. Korowcy  i otoczenie chcieli objąć pod swoim przewodnictwem środowiska prawicowe i katolickie. Film w ramach troski o Polskę i kościół. W 1984 Adam Michnik napisał „Grudniowe rekolekcje”.

  12. Popiełuszko przysięgał posłuszeństwo hierarchii kościelnej i łamiąc własne słowo musiał liczyć się z tym że druga strona weźmie z niego przykład. Ideały o które walczą męczennicy są nie z tego świata, co oznacza że wszyscy oddają im respekt, ale nikt nie weźmie się za wcielanie w życie ich słów.

  13. A głową Kościoła był wówczas Święty Polak, który dał nam i Glempa i Dziwisza i na nich zbudował nam  hierarchię. Nie będę się znęcał nad „pokoleniem JP II” które mieliśmy okazję zobaczyć w akcji.

  14. Bo Prawda nas wyzwoli ale nie aż tak by zlustrować biskupów.

  15. W filmie esbek i ksiądz to dwaj idealiści, tyle że wierzą w co innego. Jeden w komunizm a drugi w Boga. Ten film wybiela bojowników walczących o nowy wspaniały świat.

  16. Nie bez powodu Kiszczak powiedział wywiadzie, że Popiełuszkę możecie sobie czcić, ale wara wam od dochodzenia prawdy o jego inwigilacji i śmierci.

    A 15 października to dzień, w którym skończyła się Joanna Szczepkowska.

  17. Kiedyś ktoś, śmiertelnie chory w wieku 18 lat, powiedział, że życie to jedno wielkie oszukaństwo.

  18. Nie podali czy podróby miały tę samą treść.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.