mar 292019
 

Co jakiś czas jeden i drugi polityk doznaje czegoś, co od biedy można by nazwać opamiętaniem i głośno woła – ręce precz od naszych dzieci! Ostatnio chyba nawet Ryszard Kalisz popisał się takim zawołaniem. Wszystko przez to, że siły postępu bez ustanku gardłują o adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Nie wiem ile razy trzeba powtarzać, iż nie ma istot bardziej naiwnych i zmanipulowanych jak zboczeńcy. Napisał to już Vladimir Nabokov w swojej niezapomnianej książce pod tytułem „Lolita”. Tam właśnie główny bohater – pan Humbert Humbert – mówi – byłem tak naiwny jak może być tylko zboczeniec. To ważna konstatacja, albowiem mówi nam ona wszystko o środowisku osób, które za cel życia postawiły sobie uznanie własnych preferencji seksualnych, a także zrobienie z tych preferencji uniwersalnego klucza do wszystkich furtek i sezamów. Ludzie ci, są święcie przekonani, że to właśnie owe preferencje są oczkiem w głowie politycznych demiurgów, prawda jednak jest całkiem inna. O tym jednak oni nic wiedzieć nie mogą. Kwestie te, jakże delikatne nie dotyczą tylko gejów. Manipulowanie polityczne splata się ściśle z manipulowaniem obyczajowym i ja tutaj mogę wskazać przynajmniej jeden taki moment. W zasadzie nie moment a pewną ciągłość, może nawet tradycję. Niemiecki pisarz Stefan Zweig, bardzo pretensjonalny i słaby, napisał kiedyś opowiadanie o niepełnosprawnym młodzieńcu, który ma wybitny umysł. To jest ciekawy motyw, często występujący w literaturze niemieckojęzycznej – inwalida, bez możliwości ruchu, ale za to geniusz. Nie pamiętam szczegółów akcji, ale chodziło o to, że trzeba temu inwalidzie umożliwić jakoś realizację potrzeb seksualnych i w tym celu wynajmuje się młodą prostytutkę. Całość podana była w sentymentalno-ckliwym sosie, takim, jaki tylko Niemcy mogą upichcić. Ja to przeczytałem i jakoś w niewiele lat po tej przygodzie w gazetach rozpoczęła się zapomniana już kampania dotycząca wspomagania inwalidów w zakresach tu omawianych, przez opłacane z państwowej kasy prostytutki. To zaraz ucichło, ale było. Pomyślałem wtedy – a co z tymi spasionymi, tłustymi dziewuchami, które są opóźnione w rozwoju? Im się już nic nie należy? Mają sobie tam wtykać palce? Może niech państwo opłaci im jakichś ogierów – pardon – szympansy bonobo – co załatwią sprawę. Myślę, że tylko ja tak pomyślałem, bo media zupełnie nie dźwignęły tematu. Sprawa zakończyła się szybko. Chcę tu wyraźnie powiedzieć, że sfera płci jest w życiu ludzkim mocno przereklamowana, co nie znaczy, że nie jest istotna. Jest, ale w świecie dzisiejszym traktowana jest wyłącznie jako nośnik reklam, także politycznych. A wobec tego nic co się na ten temat mówi i pisze z istoty nie może być poważne. Żadne deklaracje czy to składane przez środowiska homoseksualne czy feministyczne czy jakieś inne, podobne, nie są składane serio. To jest wyłącznie prowokacja i wyłącznie próba sprzedaży jakichś produktów medialnych i ideologicznych. Fakt zaś, że politycy odpowiadają na te zaczepki i drapują się w pozy obrońców dzieci, które tamci chcą skrzywdzić, jest w zasadzie zasmucający. To jest ciężka naiwność i bieda, mam na myśli niemożność i brak możliwość pogłębienia i zdemaskowania tej kampanii. To jest wpisanie się w tę narrację i w istocie zgoda na nią. Bo czymże innym jest taki protest, jeśli nie przyjęciem zasad proponowanych przez tamtych, zasad z istoty fałszywych i nie mających żadnych realnych konsekwencji. Moim zdaniem zdemaskowanie Biedronia jest proste – niech adoptuje dziecko z zespołem Downa, w dodatku dziewczynkę. Jeśli kocha dzieci i ma zamiar szczerze się nimi opiekować, a wraz z partnerem nie może mieć przecież własnych, niech przeleje ten nadmiar miłości na kogoś, kto tego naprawdę potrzebuje. Takiej dziewczynce będzie wszystko jedno czy kocha ją mama i tata, czy dwóch tatusiów. Ona będzie chciała tylko, żeby ją przytulać i głaskać, podawać śniadanie i zabawki i chodzić z nią na spacery. Obaj panowie, a zresztą nie tylko oni, inni też, tak pozytywnie nastawieni do świata, znajdą w takiej opiece spełnienie i radość. Jestem o tym głęboko przekonany. W końcu chodzi tylko o to, by nieść ludziom potrzebującym dobro. Prawda?
Nie widzę innego sposobu rozmawiania z tymi ludźmi, ale widzę za to, ze wiele osób, szczególnie tych, co są uzależnione od telewizora i nie pochłaniają żadnych innych treści, a nawet ich nie rozumieją, gotowych jest przyjąć narracje Biedronia. Szczególnie bliska jest ona kobietom, które już odchowały swoje dzieci i mają sporo wolnego czasu. – A może Biedroń ma rację – myślą sobie takie panie, on taki miły przecież? Skoro jest taki miły, niech nie adoptuje zdrowego, wysportowanego chłopaka z rodziny patologicznej, który terroryzuje połowę ośrodka, gdzie go zamknęli, ale kogoś, kto naprawdę potrzebuje miłości. Niech nie robi ze swojego życia klasyki niemieckiej literatury doby międzywojennej, ale żyje naprawdę. Czy pan Biedroń się na to zdobędzie? Właśnie się zastanawiam….
Słowo o metodzie, którą tu zastosowałem. Trzeba mieć czasem dobry refleks, żeby się nią posługiwać. Nigdy nie zapomnę, jak jeden z grodziskich luminarzy, wsławiony działalnością opozycyjną opowiadał jak to w Grodzisku ukrywał się przed milicją sam Bronisław Komorowski i jak robił tu opozycję demokratyczną w podziemiu. Opowiedziałem o tym mojemu koledze Kubie, a on, człowiek o błyskawicznym refleksie zadał tylko jedno pytanie – z teściem? Nie zrozumiałem początkowo, bo jestem dość powolny. On powtórzył – trzeba było zapytać czy z teściem robił tę opozycję demokratyczną. Rzeczywiście, nie wpadłem na to, ale to wszystko dlatego, że nie mam takiego refleksu. Myślę, że tak postawione pytanie, w dodatku publicznie, załatwiłoby na długo całą grodziską i okoliczną w ogóle mitomanię dotyczącą bohaterskich czynów lokalsów zaangażowanych w opozycję, jak i tych co przyjechali tu z zewnątrz.
Nie mamy jednak szans, na to, by użyć tak demaskatorskich sposobów, albowiem wszystkie media, z naszymi włącznie, są zaangażowane wyłącznie w to, żeby narrację Biedronia utrzymać i traktując ją jako pas transmisyjny sprzedać jak najwięcej dętych i nie mających znaczenia produktów. To jest symbioza, która nie doprowadzi nas do żadnego interesującego miejsca, gdzie czekałby jakieś wyjaśnienia. To jest symbioza fałszywa, być może narzucona z zewnątrz, jak wiele narracji, przez którą mamy odwrócić się całkiem od spraw i momentów dla naszego życia o wiele ważniejszych.

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  12 komentarzy do “Czy Robert Biedroń adoptuje dziecko z zespołem Downa?”

  1. Tylko jedno na swiecie jest gorsze od homoseksualisty.

  2. Niech się pan nie popisuje, dobrze…

  3. Po 50 jak wino. W punkt Panie Gabrielu.

  4. Panie Gabrielu – napisał Pan – może trochę nierozważnie „Ona będzie chciała tylko, żeby ją przytulać i głaskać, podawać śniadanie i zabawki i chodzić z nią na spacery.”. Jako ojciec dziecka z zespołem Downa (i piątki dzieci bez „zespołu”) muszę stanowczo zaprotestować! Upraszcza Pan naprawdę poważną kwestię niepełnosprawności intelektualnej… Proszę przemyśleć!

  5. Niczego nie będę przemyśliwał, albowiem to nie jest tekst o niepełnosprawnych dzieciach tylko o komunikacji. Jako ojciec szóstki dzieci powinien pan to chyba zrozumieć.

  6. Nie bylo…

    … nie ma i nie bedzie  NIGDY  zadnej komunikacji  z degeneratami,  zboczencami, dewiantami  i  calym tym  PATOLOGICZNYM  BYDLEM  oszustow  politycznych…  „naszych i  nienaszych”  !!!… i  bez  znaczenia  skad  ta  wykolejona  cholota  pochodzi,  z  Polski  czy  z  walacej  sie  Brukseli…

    …  ONI  WSZYSCY  WON  !!!

  7. Znakiem tego Nabokov pisząc całe życie  antybolszewicką czy może antykomunistyczną literaturę w swoim już końcowym dziele „Lolita” przewidział i opisał los zboczenia  ,które na siłę się umasawia . Sam Nabokov zaś w  polskiej krytyce literackiej uchodził za  postmodernistycznego estetę ,broń boże wieszcza degeneracji społeczeństw zachodu .

  8. No, nie wiem. Myślę, że z tym teściem by i tak nie wyszło, bo nie da się walczyć z obłędem za pomocą racjonalnych argumentów, logiki ani dowcipu. Ostatnio ktoś mnie zapytał co znaczy Q na końcu Lgbtecoś tam i bez wahania odparłam, że qkqnamuniu (w sumie zgodnie a prawdą, bo qeer oznacza również dziwadło), dowiedziałam się, że jestem wcieleniem niemieckiego nazisty z lat 30. Ludzie dotknięci tym obłędem, albo rozpoczynają atak, albo odpowiadają (jeśli jest coś absolutnie nie do obrony), że „ja tam telewizji nie oglądam, tylko Maja w ogrodzie i mnie to nie interesuje”. Mieszkam na głębokiej prowincji, nie tam, że jakaś Warszawa czy coś. Do tych ludzi trafia tylko prymitywna propaganda, wbijana do głów we dnie i w nocy przez wiele lat. Coś globalnie musiałoby tąpnąć żeby coś się zmieniło.

  9. >bliska jest ona kobietom, które już odchowały swoje dzieci i mają sporo wolnego czasu…

    To prawda, ale… Sądzę, że statystycznie więcej jest kobiet, które dzieci nie mają, a za męża chcą lub mają byle co, a naczytały się w szkole o romantycznych poetach, którzy opiewają wewnętrzne piękno i nieodparty zapach pań lub panów.

    Symbioza i zapach

  10. Czymś gorszym, co może się przytrafić zamiast homoseksualisty, jest lesbijka. Miałem okazję gościć u siebie w mieszkaniu dwa egzemplarze (40 i 19 lat) przez kilka miesięcy i moja konkluzja jest taka, że osoby te poświęcają cały swój czas, poza pracą i snem, na rozpaczliwe poszukiwanie własnej wartości. Ma to swoje negatywne skutki zarówno na zewnątrz, jak i dla tej osoby. Książki Nabokova można rozpatrywać wyłącznie w kategorii rozrywki, a nie opisującego realne życie zjawiska w kulturze nadającego się do poważnej dyskusji. Działalność stowarzyszeń LGBT również nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem i problemami osób, do których się odwołują.

    https://www.youtube.com/watch?v=DeB8UgfVWO0

  11. to wiadro…. to  musi być terapią szokową

  12. Rozumiem, ale zagalopował się Pan. „Komunikacja” jest sztuką (może i trochę techniką).

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.