wrz 282020
 

Zacznę trochę, jak mawiają na Kielecczyźnie, z bokowca. Oto link, który dostałem wczoraj https://blogpress.pl/node/26806

Nie są w nim najistotniejsze nagrania, ale komentarze pod nimi. Mówią nam one bowiem, jakiego rodzaju publiczność, próbuje kokietować Józef Orzeł i zapraszani przezeń goście. Chodzi mi o to, że ich przekaz zwrócony jest wyłącznie do znawców internetowej publicystyki, którzy nie mają najmniejszych kłopotów ze wskazaniem kto jest kim w sieci i jakie popełnia grzechy, a wiedzą też wszystko owi znawcy o konsekwencjach tych grzechów. Co widać dokładnie w tych dwóch komentarzach. To nie koniec, mało tego, że komentujący dobrze zapoznał się ze wszystkimi podłostkami Matki Kurki, to jeszcze znalazł polemistę, który wie jak poprawnie zapisać nick jednego z najważniejszych adwersarzy kuraka.

Dopiero teraz, po tym krótkim wstępie, możecie sobie odpalić pierwsze nagranie i zobaczyć, jak Józef i pan Trzmiel kokietują publiczność. To ważne, albowiem bez odpowiednich duserów prawionych sprofilowanemu wcześniej klientowi, nie może się w Polszcze odbyć żaden dialog publiczny i żadna poważna dyskusja.

Teraz obejdziemy problem z drugiej strony. Jak wszyscy wiedzą, gdybyśmy chcieli namówić kogokolwiek do konwersji na świętą wiarę katolicką, za pomocą pokazywania temu człowiekowi ekranizacji sztuk Jana Pawła II, ponieślibyśmy całkowitą klęskę. Niewiele jest bowiem w historii teatru i sztuk wizualnych w ogóle, dzieł tak słabych, pretensjonalnych i nudnych, jak produkcje papieża Polaka. To trzeba powiedzieć wprost i nie ma się czego wstydzić. Do najgorszych należy film ze starym komunistą Burtem Lancasterem w roli głównej, zatytułowany „Przed sklepem jubilera” i spektakl „Promieniowanie ojcostwa”. Z tym ostatnim dziełem wiąże się pewne moje, osobiste przeżycie. Jako młodzieniec ambitny, mieszkając w internacie technikum leśnego, zapragnąłem obejrzeć sztukę papieża Polaka, którą zapowiedziano na późny bardzo wieczór. Nie można było robić takich rzeczy, bo cisza nocna obowiązywała od 22. No, ale akurat nie było wychowawców, a internatu pilnował stróż. Chodził on zawsze w berecie, jesionce i był obwieszony łańcuchami i kłódkami. Powodowało to, że dzwonił upiornie kiedy się zbliżał, a wracający po nocy, pijani uczniowie zawsze ostrzegani byli w porę. Stróż nie był groźny, ale męczący. Poszedłem do niego i wyłożyłem kawę na ławę – papież, sztuka, teatr, przeżycie emocjonalne i religijne. Co on na to?

– To ja synu z tobą ten teatr obejrzę – powiedział stróż, a ja choć wiedziałem, co to znaczy, zgodziłem się od razu. Nie miałem zresztą wyjścia.

Wybiła godzina i razem ze stróżem zasiedliśmy przed ekranem czarnobiałego odbiornika. Ja z przodu, stróż z tyłu. Już po pięciu minutach spektaklu widać było, że coś jest nie tak. Ja trzymałem się nieźle, ale stróż sapał i rzęził. Wiercił się też i brzęczał tymi łańcuchami. – O nie – pomyślałem, a bywałem czasami człowiekiem naprawdę okropnym i terroryzowałem bliźnich w sposób nieludzki zupełnie – będziesz tu ze mną siedział do końca. Chciałeś teatru papieża, proszę bardzo…Stróż jęczał jakby go przypalali papierosami, wiercił się i stękał, ale się nie ruszył. Też był ambitny i nie chciał pokazać, że nic z tego nie rozumie. Bawiłem się dobrze. Kulminacja uciechy przyszła w momencie, kiedy stróż już nie wytrzymał i zapytał – ale synu, to naprawdę, nasz papież napisał? Wojtyła?

Przytaknąłem. Stróż był zdruzgotany.

Teraz przechodzimy do sedna. Trochę, jak mawiają czasem mechanicy, mimośrodowo, toczy się w mediach dyskusja o nowej rzeźbie, która ozdobiła dziedziniec Muzeum Narodowego. Chodzi o tego papieża, co dźwiga kamień i stoi w basenie wypełnionym czerwoną, imitującą krew wodą. Dyskusja zaś, z tego co zdążyłem się zorientować, dotyczy autentyczności emocjonalnej tego dzieła, a także, ale to już troszeczkę mniej, umiejętności artysty w zakresach, które obejmował jego uczelniany dyplom. Ktoś tam w gazowni napisał, że pan ten, a wcześniej „wyrzeźbił” on schody na placu Piłsudskiego, poprosił Barbarę Pielę, żeby uformował twarz Ojca Świętego. To nie jest ponoć prawda, ale taka kwestia została podniesiona. Kim jest Barbara Piela wszyscy mniej więcej wiedzą. To autorka tych niby śmiesznych politycznych animacji z plastelinowymi ludzikami, które wyobrażają polityków opozycji.

Nie wiem o co chodziło artyście dokładnie, ale zwolennicy rzeźby twierdzą, że jest ona odpowiedzią na inną produkcję artystyczną, tę sprzed ponad 20 lat, wystawioną w Zachęcie, gdzie można było obejrzeć papieża przygniecionego meteorytem. Wokół tamtego wydarzenia zrobiła się niezła chryja, latały w powietrzu jakieś obrazy uczuć religijnych, ktoś poszedł do sądu itp., itd. Teraz zaś – po upływie ćwierćwiecza, mamy ripostę. To jest mniej zabawne niż ten stróż z którym oglądałem „Promieniowanie ojcostwa”. Naprawdę. Nie wiadomo w zasadzie co powiedzieć. Kundle z gazowni szczekają, a środowiska konserwatywno-prawicowe bronią rzeźby, bo jest „nasza”, ustawiono ją we właściwym miejscu i właściwych kontekstach i do tego jeszcze wyraża ona jakieś treści symboliczne. Nikt do końca nie wie jakie, ale już w gazowni piszą, że ta czerwona woda, co w niej papież po kostki stoi, to krew pomordowanych przez faszystów aktywistów LGBT. I nikt przy tym nawet nie mrugnie. Ludzie, którzy w teorii przynajmniej, powinni swoimi autorytatywnymi wypowiedziami, rozładować gęstniejącą wokół tego, pardon, gówna, atmosferę, milczą jak zaklęci. O co może chodzić? Już tłumaczę, a wiem z całą pewnością o co chodzi. Oto przed naszymi oczami odbywa się dialog środowisk, które przeznaczone zostały, niejawnymi jakimiś ustaleniami, dziedziczeniem, bądź uczestnictwem w strukturach takich jak instytuty, think tanki i fundacje, potwierdzonym odpowiednim cyrografem, do zarządzania budżetami państwowymi przeznaczonymi na tak zwaną kulturę. Dialog ten ma charakter dialogu wewnętrznego. To znaczy, że mimo pozorów sporu ludzie ci w ogóle się ze sobą nie kłócą, ale dogadują szczegóły i określają w tych szczegółach strefy wpływów. Ich spór jest z punktu widzenia estetyki, kultury i jakości przekazu fikcyjny i dotyczy jedynie tego, kto na jakim stołku siądzie. Ponieważ negocjacje nie mogą się odbywać całkiem tajnie, bo przyszłoby do noży i rewolwerów, a spór toczy się wokół instytucji, których misją jest prezentacja, trzeba jakąś prezentację zaaranżować. I to taką, żeby trafiła do każdego odbiorcy, albowiem misją instytucji, o którą spór się toczy, jest powszechna edukacja i kształcenie mas. I z tego składa się raporty i zeznania. Spór musi się więc toczyć wokół takich znaków, które rozpoznaje jak największa liczba potencjalnych klientów instytucji. Musi być także prowadzony takim językiem, żeby każdy kto zechce się do niego przyłączyć mógł powiedzieć coś, co ma choć pozory sensu. Stąd właśnie te wszystkie symboliczne treści. Bo o tym, co może oznaczać czerwona woda w basenie, albo papież z kamieniem na karku, można, pardon, dyskutować do usranej śmierci.

Ktoś może zapytać kogo reprezentują środowiska toczące spór i czy one traktują serio takie wydarzenia jak ten papież w krwawej wodzie. Odpowiem najpierw na drugą część pytania. Nie, nikt takich badziewi nie traktuje serio, one są po to, by ekscytować stróży nocnych i gości, którzy zauważyli, że Matka Kurka na swoim blogu zatytułowanym Szkoła nawigatorów, niszczy autorytety polskiej prawicy. I nie wierzcie, że profilowanie publiczności w tej sposób to jest przypadek. Nie, to jest działanie celowe. Chodzi o to, by wychować ludzi w taki sposób, żeby reagowali wyłącznie na końskie dawki emocji. To bardzo ułatwia zarządzanie, szczególnie poprzez instytucje kultury mające w statucie misję i edukację.

Teraz pytanie – kto tym ludziom podsuwa takie pomysły? Chodzi mi o papieża ulepionego z twarogu, wyciśniętego z wtryskarki czy odlanego z silikonu? Musi to robić ktoś, kto wie, że bez papieża ani rusz. Jeśli sobie uświadomimy, że bez Karola Wojtyły nie obalono by komunizmu, a na jego pogrzebie siedziało przy trumnie trzech amerykańskich prezydentów, to może odpowiedzi należy szukać w CIA, w ambasadzie amerykańskiej, albo w instytucie Hoovera?

Jedno jest pewne. Ludzie, którzy kłócą się o to, jak będą wydawane nasze pieniądze, przeznaczone na tak zwaną kulturę, nie reprezentują nas. Nie potrafiliby bowiem zainteresować swoimi koncepcjami nocnego stróża z internatu TL w Biłgoraju. A mnie się udało, co prawda zrobiłem to za pomocą silnej emocjonalnej presji, ale zrobiłem. I to się liczy.

Na koniec jeszcze jedna, dość oczywista konstatacja. Jak wyglądałby w takim razie autentyczny spór o imponderabilia w sztuce i kulturze? Już pisałem, dyrektor muzeum powinien wynieść z galerii dzieło wyobrażające babę jedzącą banana i wrzucić je do Wisły. Tyle. Wtedy mielibyśmy pewność, że intencje tego człowieka są uczciwe i reprezentuje on nas, a nie jakąś instytucję, która udzieliła mu mandatu na prowadzenie dialogu z przeciwnikami ideowo-politycznymi. Dziękuję za uwagę.

  36 komentarzy do “Dialog wewnętrzny czyli Jan Paweł II jako problem artystyczny”

  1. I to by było na tyle, o aktywistach LGBT, na początek tygodnia, jak mawiał prof. J. Stanisławski ☺

  2. nadgryziony banan,  ta baba wyrzucone do wisły –  właściwe rzeczy na właściwym miejscu

    i ta Wisła

    /’nie pierwszej świeżości’, a nawet  ściekopodobna/

    jest dobrą pointą na cały ten problem kultury,  uzgadnianej za kotarą , w ciszy, dyskrecji i w falach  kryjąc branżowe brudy ludzi kultury

  3. Oni nigdy nie pozwolą wyrzucić tego banana, bo jest to symbol tandety, obciachu. Jawna szydera, chociaz sugerują inne znaczenia.

  4. a nie jest tak , że jak naród przestaje kumać, to wyciąga sie Jana Pawła II , bo on jeszcze budzi emocje. Tylko co by jeszcze podobizny Jana Pawła II przypominały go. ja nie rozumiem sztuki wspołczesnej, ale już przynajmniej zrozumiałem, że nikt jej nie robi co by ją ktoś miał zrozumieć, ale co by budżety poprzewalać.

  5. Szanowny Panie Coryllusie, przypomniała mi się pewna rozmowa w tvwpolsce, powiedział Pan wtedy o jedno zdanie za dużo. Sądzę, że zostało to źle zrozumiane.

  6. Problem w tym, że język sztuki został zawlaszczony co najmniej od Przysięgi Horacjuszy Davida, a pewnie jeszcze wcześniej, na głębszym poziomie. Pamiętamy kompozycje Mondriana, projektowanie metafizycznych przestrzeni, szklanych domów. Mieszkam w kraju, gdzie ta wizja istnieje i działa w najlepsze, żadna nową figuracja, popart nie są potrzebne jako zwieschenruf. Matką nauk jest tu kognitywistyka, a podglebie tych nowych przestrzeni ma charakter czysto spirytystyczny. Dlatego zalegalizowano  marihuanę, przedszkole aspirujących do zakonu pneumatykow. Jedziemy przez świat megalitów, wiedźminów i postfrajdy. Uniwersytet, dom, a nawet zwykla knajpa już były.

  7. Przesadził Pan z tym osądem sztuk JP II. Papież zaproponował swój oryginalny styl – teatr filozoficzny, teatr głębi. Miał prawo. Więc nie dla wszystkich i niekomercyjnie. Nie tą miarę Pan przykłada.

  8. Niech pan przestanie dobrze…elitarne przesłanie filozoficzne księdza co jeździł na spływy z młodzieżą. W teatrze…Ja wiem, że jak ktoś się uprze może obcinaczem do paznokci spiłować świerka, ale po co? To jest pomieszanie z poplątaniem, a nie filozoficzna głębia nie dla wszystkich i niekomercyjnie

  9. Może był Pan za młody w technikum by to zrozumieć a stróż za prosty człowiek?

  10. Oczywiście, byłem za młody i nic nie zrozumiałem, biedny żuczek. Może mi pan powie, w ilu kościołach te sztuki były wystawiane w ciągu ostatniej dekady? Jeśli w żadnym to dlaczego? Są przecież filozoficzne i głębokie? ludzie w pewnym wieku, przygotowani przez swojego pasterza powinni je zrozumieć, nieprawdaż?

  11. Panie Gabrielu, przecież może Pan napisać obiektywną książkę o Janie Pawle II i opisać tło wydarzeń, czy mógł coś zrobić więcej, czy był skrępowany przez układy.

    Może nie będzie to sukces taki, że książka będzie sprzedawana przez Pocztę Polską, ale na pewno zyska Pan rozgłos.

    A w ogóle jakie ma Pan marzenia?

  12. Bo są wyrafinowane intelektualnie, a to nie każdy zrozumie.

    No ale czy Ewangelia naszpikowana metaforami, przypowieściami i porównywaniami jest łatwa w odbiorze? Jezus mówi „kto ma uszy ku słuchaniu niech słucha”  co znaczy jak chcesz to słuchaj.

    Musi Pan to zrozumieć a nie walić swoimi retorycznymi cepami.

  13. >dyrektor muzeum powinien wynieść z galerii dzieło wyobrażające babę jedzącą banana…

    Skoro zgniły postmodernizm się skończył, to hiperrealizm trzeba zastąpić socrealizmem z ludzką twarzą..

  14. Sprawdziłem. Plik obrazu jest nieduży. U mnie wyświetla się na wszystkich komputerach i przeglądarkach. Umieściłem jednak teraz na innym serwerze obrazów. Też sprawdziłem.

    Socrealizm z ludzką twarzą.

  15. Są rzeczy których Pan nie rozumie.

  16. Banan pewnie był dobrze ubezpieczony.

    A obsady muzeów, jak ćwierkają wróbelki, idą od dawna według ścisłego klucza.

  17. Po pierwsze, wrzucanie banana do Wisły jest nieekologiczne. Po drugie sztuki Papieża są grafomańskie. Ktoś to wreszcie musiał wyartykułować.

  18. U mnie wyświetla się komunikat:

    Połączenie nie jest bezpieczne

    Właściciel witryny bit.ly niepoprawnie ją skonfigurował. Program Firefox nie połączył się z nią, aby chronić użytkownika przed kradzieżą informacji 

  19.  

     

    Ponieważ serwer obrazków ifotos.pl wykazywał od kilku dni taki błąd, to przeniosłem obrazki na serwer imgbb.com i to do dzisiaj działało. Po sygnale Coryllusa przeniosłem obrazki na iv.pl. Skoro nie działa, to jeszcze jedna próba – tym razem serwer zapodaj.net. Ten sam obrazek w dwóch konfiguracjach: iluzje postmodernizmusocrealizm demokratyczny  Druga konfiguracja pomija licznik wejść.

  20. Bez przesady. Mądrość opiera się na właściwych proporcjach.

  21. Dziękuję. Dobrze, że działa, ale jakaś władza zmusza mnie do rezygnacji z licznika wejść, a więc zwrotnego sygnału, ile osób zainteresowało się moimi komentarzami obrazkowymi.  Tak się złożyło, że wczoraj obejrzałem we włoskiej telewizji godzinny program o papieżu postmodernizmu Jean-François Lyotard, którego pionierska praca La condition postmoderne: rapport sur le savoir (1979) została zamówiona przez kanadyjską Radę Szkolnictwa Wyższego. A ta Rada to ciało doradcze Ministra Edukacji, Rekreacji i Sportu oraz Ministra Szkolnictwa Wyższego, Badań, Nauki i Technologii prowincji Québec. Przy okazji wspomniano też Michela Foucault, który dowodził, że Oświecenie dążąc do prawdy przez wiedzę prowadziło na manowce, gdyż wiedza to władza. Z tego wszystkiego wyciągnąłem wniosek, że władza i artyści dają się tumanić filozofom (licząc na korzyści).

  22. Dzięki za przypomnienie Dzieci PRLu.

  23. Może nie grafomanskie. Są po prostu słabe. Papież miał talent aktorski, ale nie literacki. Wiersze też słabe. Powie to każdy poeta.

  24. Jasne, na przykład nie rozumiem jak działa telewizor, ale tekst pisany, mówiony i jego intencje rozumiem jak najbardziej.

  25. Dowiedzielibyśmy się na ile opiewała polisa. To ważna demaskacja

  26. Wyartykułowano to już dawno, nie jestem ani pierwszy, ani nawet dziesiąty jeśli idzie o tę opinię

  27. Na następną konferencję każdy uczestnik przyniesie wykonaną przez siebie postać Papieża. Technika dowolna.

    Prace będą wystawione w holu lub w restauracji.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.