gru 132018
 

Proszę Państwa oto najświeższe wieści dotyczące konferencji LUL. Najbliższa odbędzie się 9 marca w Baranowie Sandomierskim. Listę uczestników ujawnię dopiero w styczniu, bo chcę, by była to niespodzianka. Ze znanych już nazwisk będzie tam tylko prof. Święcicki, reszta gości jeszcze nie miała okazji się przed Państwem zaprezentować. Możliwe są korekty, ale ja nie wiem jakie, bo okazuje się iż cały projekt LUL może być jedną wielką korektą. Okazało się wczoraj, że wszystko co mówiłem profesorom Tryjanowskiemu i Kucharczykowi na temat terminu letniej i jesiennej konferencji jest nieważne. Możecie Panowie wykreślić te terminy z notatników, będą inne. Miejsca też będą inne niestety. W swojej nieopisanej naiwności sądziłem, że skoro w grudniu i marcu łatwo jest znaleźć obiekt i termin, to podobna sztuka uda się także w czerwcu i październiku. Nie udała się. Na dodatek w terminach letnich i jesiennych trzeba płacić zaliczki, nie wiem jeszcze jakie. Dowiem się dzisiaj. Nie zrezygnuję z cieplejszych pór roku, bo Państwo też przecież zasłużyliście na odprężający spacer po pałacowych ogrodach i jakąś przygodę w plenerze, a nie tylko w dusznej sali wykładowej. Będę więc, w przyszłym roku, rezerwował te terminy z wyprzedzeniem. Czekam na razie na wyceny. Terminy konferencji letniej i jesiennej podam wkrótce, żeby wszyscy mogli sobie zaplanować pobyt. Nie będziemy się już bawić w ciuciubabkę, jak dotychczas. Grupa jest zintegrowana i każdy wie o co chodzi. Plan, który okoliczności wymusiły na mnie wczoraj wygląda następująco – latem, kiedy dzień jest dłuższy będziemy włóczyć się po obrzeżach kraju, a zimą, jesienią i wiosną operować będziemy w środku, raz bliżej północy, raz bliżej południa, raz trochę na zachód, a raz na wschód. Tak żeby wszyscy mieli szansę dojechać i nikt nie był poszkodowany. Obiekty, do których pojedziemy latem i jesienią ujawnię po wpłaceniu zaliczek. W roku 2020 już tego błędu nie popełnię i zarezerwuję stosowne pałace już wiosną 2019. Niestety jestem fatalnym organizatorem i planowanie czegokolwiek przychodzi mi z najwyższym trudem. Będę to jednak robił nadal, tak samo jak inne rzeczy, które robić muszę, a których nie lubię. Takie bowiem jest życie i nikt nam nie obiecywał, że będzie łatwo, miło i przyjemnie. No więc już dziś zabieram się za to swoje kulawe planowanie, tak żeby kolejne lata przyniosły nam jaki taki sukces, a nie katastrofę.

Teraz słów kilka o 13 grudnia. Na czym polega problem z tą datą? Za każdym razem kiedy przychodzi rocznica stanu wojennego ludziom zbiera się na wspominki. Im dalej od roku 1981 tym są one bardziej gorzkie i smutniejsze. Im większa szansa otwiera się przed Moniką Jaruzelską tym bardziej wydłużają się niektóre twarze. Proszę Państwa, to jest bardzo łatwy do opisania mechanizm. Chodzi o coś, co ja nazywam dziedziczeniem wybiórczym. To znaczy Pani Monika i ludzie, którzy ją promują doskonale zdają sobie sprawę z tego, kto został najbardziej poszkodowany w czasie tak zwanych przemian. I ja Wam powiem kto – armia. A nie dość, że armia to jeszcze ludzie z tej armii żyjący. To się w ostatnich latach zmienia, ale na naszych oczach rośnie inna armia, a tamta wciąż przecież żyje. Wymiera, ale żyje. I głosuje, a poza tym ma poglądy polityczne, które uważa za jedynie słuszne, jak to armia. Wojskowi nie polemizują, co najwyżej dyskretnie ukrywają swoją prawdę i uśmiechają się tajemniczo. Ja to wiem, bo czasem z nimi rozmawiam. Oni chcą, by ktoś oddał im sprawiedliwość, żeby nie nazwał jednego z drugim głupim trepem, tylko powiedział jasno, że armia, którą postawiono po wojnie na straży bezpieczeństwa kraju nie była armią imperialną, ale armią ludową, a do tego gotową do wszelkich poświęceń dla kraju. Czas tych poświęceń nie nadszedł, ale nadszedł stan wojenny. Oni wiedzą co się wtedy działo i o co chodzi, ale chcą, by w dyskursie publicznym pojawiła się taka narracja, która usprawiedliwi te lata, które oni poświęcili dla armii i nazwie je latami poświęconymi dla Polski. Armia pozostała po generale chce dziedziczyć tradycje polskie, a nie tradycje imperialne. I to może armii umożliwić tylko pani Monika, która jest pewnym symbolem. Ona zaś sama będzie dopuszczona do dziedziczenia władzy, albowiem jej tata przetrwał najgorsze i uprawiał tę samą politykę w istocie, którą dziś uprawia i będzie uprawiał rząd PiS – politykę dogadywania się z bankami. Pani Monika nie ma krwi na rękach, nie odziedziczy też żadnych traum. Ona – powiem to wprost – odziedziczyła po ojcu opcję na władzę. I to jest jasne. Pochodzi z właściwej rodziny, jej tata zapłacił w życiu wszystkie możliwe haracze, tak emocjonalne jak fizyczne, sprzedał swój czas i duszę i ona teraz dzięki jego zabiegom może śmiało wkraczać do polityki. My nie możemy, ale też nie chcemy. Ostatnio Józef zapytał mnie przed nagraniem kiedy założę partię polityczną. Powiedziałem żartem – poczekaj dwa lata. Spojrzał na mnie jak jeszcze nigdy wcześniej. Nie założę żadnej partii, będę się tylko starał dostarczyć dobrej, intelektualnej rozrywki stale rosnącej grupie osób. I tyle.

Na czym opiera się, tak tutaj nie lubiana, pozytywna opinia o stanie wojennym, głoszona przez pewne środowiska? Nie na powierzchownej ocenie dotyczącej bezpieczeństwa kraju, porządku w nim panującego i temu podobnych historiach. Ona się opiera na szczerym przekonaniu, że nawet jeśli kraj był okupowany i rządził w nim namiestnik, to w istocie jednak organizacje stanowiące podporę państwa nie były złe i składały się przecież z Polaków. Wiara w to, że stan wojenny nie był złem, jest wiarą w Polaków jako masę. Tak bym to zsyntetyzował. Dlatego tak bardzo nie lubię wezwań do wychodzenia na ulicę i brania sprawy w swoje ręce. Wiara ta nie przyjmuje do wiadomości, że metody manipulacji dużymi grupami ludzi są starsze niż imperium asyryjskie, a co dopiero mówić o państwie polskim. I to kto w grupie przeznaczonej do czynów niepięknych uważa się za Polaka, a kto za Asyryjczyka znaczenia nie ma żadnego. Pardon – ma – w rozgrywkach wewnętrznych, które my bierzemy za polityczną rzeczywistość. Efektem tych rozgrywek jest właśnie wyniesienie pani Moniki, której wróżę wielką karierę.

Przypominam, że mamy niezmiernie mało czasu na zorganizowanie kolejnej konferencji. W pierwszych dniach lutego musimy już wiedzieć czy mamy komplet publiczności czy nie. Jeśli go nie będzie impreza zostanie odwołana.

Wpłat dokonujemy na to samo konto co poprzednio, a ja zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl gdzie umieściłem już wywiad z prof. Tryjanowskim. Na SN znajdzie się on nieco później.

  33 komentarze do “Dlaczego 9 marca jest ważniejszy niż 13 grudnia?”

  1. Wydaje mi się, że jest na tyle dużo aktualnych problemów i zagrożeń w całkiem innych dekoracjach (rzeczywistość się nie zmienia), że jakaś rocznica stanu wojennego nie ma znaczenia, chyba, że ktoś jedzie wiele godzin pociągiem i potrzebuje tematu do rozmowy. Pozwólmy zwolennikom stanu wojennego się egzaltować w ramach pewnego folkloru.

  2. Temat stanu wojennego jest źle postawiony: Jaruzelski nie był potworem, natomiast do dzisiaj istnieje w Polsce bezkarna sekta, poza systemem prawa, która prowadzi inwigilację, zastrasza, wymusza, dokonuje porwań, zabójstw (tzw. seryjne samobójstwa), zajmuje się handlem ludźmi. Przy okazji stanu wojennego dokonali oni spektakularnych, brutalnych morderstw (nie wszystkich), które przypisuje się generałowi. Ja bym nie łączył tych tematów, natomiast interesujący byłby wątek współpracy sekty z oficjalnymi organami państwa. Zdaje się, że ostatnio Tomasz Sekielski nadepnął im na odcisk.

  3. A mnie się Monika kojarzy z pewnym tekstem zamieszczonym kilka lat temu z okazji dnia  Dnia  Dziecka, w którym to tekście autor żalił się nad Monią że tatuś nie żyje i że smutny będzie jaj Dzień Dziecka i w odpowiedzi zamieszczono drugi tekst, a tym jakie były Dni Dziecka pani Marii Fieldorf – Czarskiej, która do dnia swojej śmierci , mimo wieloletnich starań, nawet nie dowiedziała się gdzie pochowano ciało jej ojca gen A.E. Fieldorfa. Taka różnica w traktowaniu ludzkich (dziecięcych, córczanych) emocji.

    Natomiast niedawno w internecie był artykuł że Monia ma upatrzonego absztyfikanta, arystokrata francuski o trudnym charakterze, znają się od dawna i może Monia jako podobno o poglądach  prawicowych (tak orzekli w telewizji) osoba, wzbogacona o ożenek z arystokratą (a nie jak obecnie zwykła panna z dzieckiem), będzie wsamraźnym materiałem na elitę. Za nią pójdą inni. Już pewnie wiadomo, w kręgach tworzących tę arystokratyczną parodię, żeby nie powiedzieć maskaradę,  kto jest na ten elitarny dwór delegowany.

  4. od kiedy Ziemkiewicz wywiadował Jaruzelską na łamach tzw. niepokornej prasy tygodniowej, w tonie miodowym, już tylko czekałem, kiedy środowisko tzw. niepokorne ją przygarnie.

  5. Tak, zamiast córki namiestnika, mieszkającego w cudzym domu, mającego zababrane sumienie (vide filmy Brauna)  i wyzwolonej panny z dzieckiem, będzie ta właściwa kreacja postaci – ta  która ma być.

    Ogólniak przeżyłam w Trójmieście, grudnia 1970 nie zapomnę nigdy, ilu było zabitych i pobitych kolegów, co to protestowali bo podobno współpracowali z Niemcami, ale przecież pokolenia odchodzą. Pamięć się zaciera. Nie wiadomo kto tam wtedy co złego zrobił, czy Kociołek, czy Jaruzel czy Korczyński….. itd. No ale tak na ludzki rozum, kto mógł wydać rozkaz?

  6. Czemu ma służyć wprowadzenie ,,bezkarnej sekty ” do obiegu, Stare Kiejkuty itp już nie wystarczą?

  7. Tego się obawiałem. 9.03. urodziny mojej córki…

  8. Towarzyszka Panienka szczerze broni swojej własności (myślę, ze ona na prawdę wierzy w to co mówi) przed bolszewikami z PIS. Był taki kawał o Breżniewie: mówi matka do Breżniewa; synku ten pałac to twój? Mój. A te meble i obrazy w złotych ramach? Też moje. A jak przyjdą bolszewicy i ci to wszystko odbiorą?

    https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/monika-jaruzelska-mowi-o-willi-ktora-chce-odebrac-jej-pis/hyhgnpd#slajd-6

    Normalny człowiek jest bezsilny wobec takiej argumentacji. Ona wprost mówi: wszyscy na naszej ulicy są złodziejami, więc paczemu nas się właśnie czepiacie?

  9. Tutej pani Monika oddaje się lekturze dzieła niepokornego publicysty:

    https://www.se.pl/wiadomosci/galeria/jaruzelska-wprowadza-sie-do-domu-ojca/gg-ez15-LQQF-YgiG/gp-64Cn-oBAY-E6K5

    A cała sesja zdjęciowa zdaje się krzyczeć: jakie to skromne ludzie! Żadnych złotych sraczy jak u Kadafiego, sama skromność i ludowa prostota

  10. Kwota bez zmian? 250 zł? Nie ma tu żadnego podtekstu, że drogo czy tanio. Po prostu chcę się upewnić.

  11. Jeżeli prawdą jest, że strzelali na peronie do ludzi idących do pracy, już po ugodach, to była to przemyślana akcja, obliczona na konkretny efekt. Być może ugoda wstrzymywała upadek Gomułki, potrzebna była dalsza eskalacja.

    Kiedyś myślałem, że za 68 rok. Tutaj z kolei ktoś podniósł temat stosunku Gomułki do kredytów, popartego otwartymi wystąpieniami na ten temat.

    Gierek był „puławianinem”. Otwierał się na świat i brał kredyty.

  12. Mówiąc o bezkarnej sekcie mam na myśli ludzi, którzy stoją za podsłuchami i nękaniem elektronicznym. Sprawę opisują członkowie stowarzyszenia STOPZET. Są to ludzie od brudnej roboty, szantażyści, którzy żyją w symbiozie z każdym rządem. Jedni mówią o służbach, lożach i mafiach, inni o sekcie. Od czasu, kiedy dostali do ręki (pod choinkę?) chińskie zabawki elektroniczne do podsłuchu, mamy oficjalny cyrk podsłuchowy z kelnerami, różne taśmy prawdy itp. z hakami na każdego, ale to tylko wycinek ich działalności, ale kto to jest dokładnie, tego nikt nie wie. Na pewno byli też czynni w okresie stanu wojennego i wykonywali zlecenia. Niektórzy pracownicy służb i organów państwa są jednocześnie członkami „sekty”. Nie można wszystkich tragedii stanu wojennego zrzucać na jednego człowieka, Wojciecha Jaruzelskiego, bo sprawa jest bardziej złożona.

  13. Michalkiewicz mówi o „starych kiejkutach”, a Krajski o sektach.

  14. Tymczasem sprawa księdza Stryczka ze „Szlachetnej Paczki” została dokładnie zatuszowana i rzucono wszystkie ręce na pokład w celu ratowania prestiżu „Szlachetnej paczki”, a tym samym wszystkich organizacji charytatywnych i filantropijnych. Dla mnie postacią negatywną jest również Anna Dymna, która broniła Stryczka i ignorowała zarzuty osób przez niego poszkodowanych. Anna Dymna to śliska postać, w radiu mówi o konieczności „zmieniania świata na lepsze”, a swoich niepełnosprawnych pensjonariuszy używa jak Niemcy dzieci głogowskich w 1109 roku. Niektórzy dają się nabrać na jej rzewne „gadki” Przypomnę, że jeśli ktoś zachęca do wspólnego zmieniania świata na lepsze, to jest kontynuatorem dzieła „terribile opus reformationis mundi”, co oznacza: zmieniajmy innych podług naszej wizji aż do fizycznej likwidacji malkontentów i maruderów włącznie, sami zaś róbmy co nam się żywnie podoba.

    Sprawa ks. Jankowskiego została zamieciona pod dywan, choć oskarżeń przybywa i wrzód nabrzmiewa. Sądzę, że Kościół poniesie konsekwencje, a sekta dewiantów wyjdzie z tej sytuacji bez szwanku. Zresztą w tym towarzystwie: Wałęsa, Kiszczak, Kwaśniewski, ks. Jankowski, Frasyniuk i in. nie widzę miejsca dla uczciwych ludzi. Sam styl prowadzenia tej sprawy: są zarzuty, ale nie ma oficjalnej reakcji, budzi jak najgorsze obawy.

  15. Jeżeli ktoś zachęca do zmieniania świata na lepsze to chyba dobrze , ale rozmydlanie odpowiedzialności za zbrodnie przy użyciu dzieci głogowskich z 1109 roku to napewno żle.

  16. „Zmieniajmy świat na lepsze” to jest podchwytliwe hasło, używane szczególnie często przez organizacje charytatywne przy okazji różnych zbiórek oraz w okresie świątecznym. Świat został stworzony raz, w najlepszej możliwej wersji i świat wraz z jego regułami nie podlega zmianom. Rzeczywistość również się nie zmienia, ani „czasy”. Są to bezsensowne zbitki słowne, nielogiczne slogany bez treści. To my, ludzie możemy się zmieniać na lepsze, a nie świat. Hasło do zmiany świata jest wymówką, żeby samemu nie zmieniać się  na lepsze i nie pracować nad sobą, nie wymagać od innych (obowiązuje bowiem hasło bądź sobą i róbta, co chceta) i jest zawoalowanym nawoływaniem do rewolucji. Tak sądzę. Proszę powiedzieć publicznie „zmieniajmy się na lepsze!”, a zostanie Pan oskarżony o nietolerancję i radykalizm.

  17. Zostawmy”podchwytliwe hasła i bezsensowne zbitki słowne”. Czy rzeczywiście są dowody na to że Dymna to ostatnia suka ? Jeżeli tak to je Pan przedstaw.

    Wracając do meritum. Piszesz Pan że Jaruzelski nie był potworem i tu pełna zgoda. To wszystko byli dobrzy ludzie, dobrze chcieli ,tylko niewiele mogli. Taki pech. Nie zgadzam się jednak na nazywanie sektą dewiantów pragmatycznej organizacji która za nimi stoi i niezwykle skutecznie sobie poczyna.

  18. To są wyrafinowane sztuczki słowne i wyrafinowane środowisko krakowskich filantropów. Nie mogę w tym momencie jednoznacznie potępić pani Dymnej, natomiast każdej czarownicy należy się próba ognia lub wody. Jakieś 30 lat temu pani Dymna była w odwiedzinach na ognisku harcerskim naszej drużyny i było fajnie. Ja bym więc w ramach próby oświadczył (gdyby ognisko odbywało się teraz), że zwrot „zmieniać świat na lepsze” jest bardzo niefortunny z wyżej wymienionych powodów i poprosił, żeby zmieniła hasło na „zmieniajmy się na lepsze” lub jakieś inne, akceptowalne. Dla mnie zmieniać świat na lepsze oznacza, że na przykład w głosowaniu zmieniamy stałą grawitacji „g” na mniejszą, żebyśmy byli lżejsi albo mogli latać. Piękna idea, lecz bezsensowna i obrazoburcza, bo „g” jest takie, jak być powinno. I teraz, gdyby po mojej prośbie pani Dymna wyzwała mnie od oszołomów, to mógłbym określić ją jako ostatnią. Jakoś nie doczekałem się od niej wyrazów współczucia wobec osób poszkodowanych przez mobbing księdza Stryczka, raczej była zdegustowana, że przez jakichś skarżypytów może ucierpieć wizerunek jej jakże szczytnej branży.
    O tajnych sektach mówi dr Stanisław Krajski i Grzegorz Braun, dlatego mi się skojarzyło. Cholera wie, co oni tam w resortach robią w czasie wolnym i jak się integrują?
    To są tylko moje hipotezy i może Pan mieć inne zdanie, natomiast pragnę zwracać uwagę na te sprawy lub aspekty, które są przyjmowane przez odbiorców zazwyczaj bezrefleksyjnie.

  19. „Dla mnie zmieniać świat na lepsze oznacza, że na przykład w głosowaniu zmieniamy stałą grawitacji „g” na mniejszą, żebyśmy byli lżejsi albo mogli latać. „

    Może łykaj to co Ci przepisali, regularnie.

  20. 13 grudnia 1905 już nie obowiązywał w Królestwie Polskim stan wojenny z 10 listopada 1905, który „miał na celu stłumienie strajków i wystąpień ludności w czasie rewolucji w Kongresówce” (cytuję za wiki), gdyż zniesiony został 2 grudnia 1905. A działo się tak, gdy premierem był Witte.

    Natomiast 9 marca 1921 prasa amerykańska doniosła z Kolonii, że na okupowanych terenach Niemiec dowódca sił sprzymierzonych generał Gaucher proklamował stan wojenny w celu dopilnowania warunków traktatu pokojowego, a jego wykonawcą został generał de Goutte, który za kwaterę obrał galerię sztuki w Düsseldorfie. Siły sojusznicze natychmiast zajęły wszelkie składy celne i pieniądze tam znalezione, aby zapobiec ich transferowi do innych części Niemiec.

  21. Czy to jest projekt partnerski czy konkurencyjny do LUL

  22. Jeszcze link: https://www.m.pch24.pl/kluczem-odrodzenie-duchowe–ks–prof–guz–prof–bartyzel–grzegorz-braun-o-prawdziwej-niepodleglosci,64802,i.html

  23. podaj dobry link bo coś się skiepściło

  24. Nigdy w życiu nie zdarzyło mi się mieć pretensje do świata jako takiego, natomiast miałem pretensje do siebie lub do innych osób – stąd pomysł, by „poprawiać świat” jest absurdalny. Można zmieniać siebie lub wpływać na inne osoby, by się zmieniały. Poprawianie świata wiąże się też zwykle z wyrządzaniem komuś krzywdy. Mam nadzieję, że wyjaśniłem o co mi chodzi. Używanie haseł, które są absurdalne moim zdaniem ma na celu oszukanie odbiorcy. To jest dokładnie to samo w przypadku instytucji charytatywnych, co wyłudzanie metodą „na wnuczka”, dlatego budzi mój sprzeciw.

  25. Humpty Dumpty(?) był megalomanem czy nie?

  26. Bardzo dobre pytanie i udana aluzja. W końcu jest to blog literacki, a nie polityczny czy plotkarski.

  27. Inaczej więc, jesteśmy tworzeni na obraz itd. od *M czy od *k lat?

  28. Nie rozumiem.

  29. Nieważne, zignoruj.

    eot.

  30. Pani Dymna działa charytatywnie zdaje mi się?

    Działalność charytatywna to coś, co kiedyś wydawało mi się bardzo szlachetne. Zasilane własną pracą lub budżetem. Teraz wciąż nie do końca dociera do mnie, że najczęściej jest to biznes i lans. A jeszcze w innych przypadkach metoda kontroli.

    W każdym razie organizatorzy tego biznesu mają za zadanie ściągnąć kasę, opłacić koszty ściągania i dystrybucji oraz wykonać parę zalotnych uśmiechów do publiczności.

    Nie wiem jak działa Anna Dymna, ale otacza ją aura oddanego potrzebującym anioła.

    Niezależnie od Pani Dymnej, zwłaszcza na zachodzie, wymyślenie dobrego tematu charytatywnego, ściągnięcie kasy i wzbogacenie się na tym jest postrzegane jako godne uznania i szacunku. Mi się to jednak średnio podoba. Widziałem kiedyś fakturę za jakiś album, sprzedany w trybie charytatywnym. Małymi literkami było na niej napisane, że 10% zysku przeznacza się na jakiś charytatywny cel. Tylko 10% po odliczeniu kosztów, typu biuro, zatrudnienie telemarketerek i pensje zarządu. Być może z kwoty 150 zł za album do potrzebujących docierała złotówka ….

    Dlatego roboczo podzieliłbym działalność charytatywna na brudną – interesowną dla organizatorów, i czystą – cichą, anonimową i bezinteresowną.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.