sie 062023
 

Impreza przebiega nadzwyczaj udanie. Muszę jednak przyznać, że dawno nie byłem tak zmęczony. Przestrzeń jest mała, w zasadzie w sam raz na czwórkę wystawców. Ludzi przychodzi sporo i ja bez przerwy z kimś rozmawiam. Pod koniec dnia ledwo stałem na nogach, a jeszcze dostaliśmy zaproszenie na statek, który wozi wycieczki po Wiśle, jeden z naszych czytelników jest bowiem marynarzem na takim statku. Nie wiem czy tak się to określa, ale uważam, że tak jest lepiej. Popłynęliśmy oczywiście, a na wodzie rozpętała się burza i ledwie udało mam się uciec. Michalina była przeszczęśliwa, że mamy takie przygody.

Dziś kolejny dzień i mam nadzieję, że jakoś to wytrzymam. Jutro powrót do domu.

Uważam, że imprezy takie mają sens, a nawet wielki sens, aczkolwiek wymagają ode mnie trochę więcej niż zwykłe targi. Prawie udało mi się wczoraj skompletować skład wykładowców na kolejną, po Ojrzanowie, konferencję. Mam nadzieję, że się odbędzie i to właśnie tu, w hotelu Polonia. Sala jest, jak powiedziałem mała, ale zrobimy po prostu mniejszą imprezę. Taką na 50 osób. Wykładowców weźmiemy z Krakowa i okolic.

Zastanawiam się czy nie zrobić w tym roku, przed świętami, jednego jeszcze kiermaszu w Polonii. No, ale mamy sierpień na razie, więc pomyślę o tym konkretniej we wrześniu. Przez hotel przewala się masa ludzi i trzeba się decydować odpowiednio wcześniej.

Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach nasłuchałem się mnóstwa anegdot i sam też sporo opowiedziałem. Najlepszą opowiedział pan Wojtek, a dotyczyła on sławnego aktora Wojciecha Siemiona, dziś już świętej pamięci. Jeździł on ponoć po mazurskich wsiach i skupował za psi grosz od nieświadomych rolników stare, poniemieckie meble. No i jeden wyjątkowo twardy negocjator, dopiero po kolejnej flaszce zgodził się oddać te kredensy. Kiedy ustalano cenę zapytał Siemiona, na co mu te starocie, a sławny aktor, wyznał, że potrzebne mu są one na opał. Bał się bowiem, że chłop podniesie cenę. Po przetrzeźwieniu wyjechał do Warszawy, by powrócić z transportem po te meble. Życzliwy rolnik w międzyczasie porąbał je na szczapki, żeby panu Siemionowi łatwiej było ten zakupiony opał przewieźć do stolicy.

No i tak sobie tu gawędzimy, a czas płynie. Deszcz raz pada, a raz nie. Tramwaje huczą, jeżdżą karetki pogotowia, a w holu przy recepcji koczują gromady Hiszpanów, którzy, zanim w ogóle gdzieś się wybiorą, muszą siedzieć tam przez dwie godziny i deliberować nad czymś czego nikt nie rozumie. Zadają też masę pytań obsłudze, tak zaskakujących, że strach. Na przykład – gdzie się kupuje bilety na pociąg? Przypominam, że hotel jest tuż przy głównym dworcu.

Obserwowałem to wszystko wczoraj ze zdziwieniem nad obyczajami ludzi, a mój kolega z dawnych lat, który tu pracuje, opowiadał mi różne anegdoty ze świata, albowiem jest bywały. I powiedział mi coś absolutnie szokującego. Otóż mieszkał kiedyś z w Ameryce z Chińczykiem, który zdradził mu jaki jest jego największy przysmak. I teraz się trzymajcie mocno, bo ja sam o mało nie padłem. Otóż pan ten pożerał świeżo urodzone myszki maczane w cukrze. Poprosiłem, żeby o dwukrotne powtórzenie, bo myślałem, że się przesłyszałem.

Kraków jest fajnym miastem, ale brak drogi dwupasmowej trochę je degraduje. Nie wiem kiedy tę drogę skończą, ale jak skończą, to chyba tu jakąś filię otworzymy. Dojazd będzie łatwy, publiczność jest wyrobiona, miejsce na imprezy znakomite, a jeśli ktoś uzna, że miejsca jest za mało, poszukamy czegoś większego.

Na dziś to tyle, że siedzę w przestrzeni publicznej, a Hiszpanie kręcą się tu ciągle i gadają. Mają jechać rowerami gdzieś na Śląsk. Po co? Nie wiem. Nie da się pisać dłużej.

Jak ktoś ma ochotę niech wpadnie. Bardzo jednak proszę, by dla mnie trochę zrozumienia. Nie mogę każdemu poświęcać godziny, bo jestem potem jak zombie.

  43 komentarze do “Kilka słów o kiermaszu w Krakowie”

  1. Witaj z rana 😉

    W Krakowie zdobywasz nowych klientów a na blogu V kolumna trolli planuje jak z pomocą Sztucznej Inteligencji otworzyć Ci konkurencję.  😉

  2. A czy w Krakowie na Skałce unosi się duch Sw. Stanisława i czy Pan Marynarz uprzedził o akcji dyplomatów Bazileusow w sprawie Bilesława Szczodrego? Ps. Poza tym uważam że Kartagina (Prusy tak jak Wenecja) powinna być zburzona i posypana solą.

  3. Hiszpanie deliberują o cenach i głównie o cenach. Wspólnie omawiają szczegółowo co ile kosztuje, porównują ceny w Krakowie, w Polsce i z cenami za granicą. Rozważają wszystkie możliwości przed podjęciem decyzji. Robią tak zarówno chłopcy jak i dziewczyny, bo większość odwiedzających Polskę to jednak ludzie młodzi. Interesują się także Polską i Krakowem, ale w sposób pragmatyczny. Poza tym są otwarci w rozmowie, szczerzy i o niektóre rzeczy pytają nawet kilka razy, nie wstydzą się pytać.

    Niestety, Polacy kłamią (jak Siemion), wstydzą się zapytać, czy komuś konkretne danie smakowało nawet raz, nie mówiąc o tym żeby zapytać powtórnie. Polacy milczą albo kręcą i wiele spraw przyjmują domyślnie – czytaj: błędnie.

    Sposób komunikacji u Hiszpanów jest inny.

     

    Co do dworca głównego, to budynek z tym napisem nie pełni już funkcji kasy biletowej. Jest to tylko zabytek.

    Jeżeli już przebrniemy przez gigantyczną galerię handlową to kasy są na samym końcu, wciśnięte w jakiś kąt pomiędzy sklepami, usługami i reklamami, gdzie nikt by nie podejrzewał i są słabo oznakowane.

    Polska, zwłaszcza ta „nowoczesna” po 1989 r. jest dla obcokrajowców dziwna, niezrozumiała i nielogiczna (dla mnie też).

     

    Oprócz rozmów o pieniądzach Hiszpanie uprawiają też otwartą krytykę wszystkiego, co zauważyli lub doświadczyli w międzyczasie, przy tym ogólnie są bardzo mili i kulturalni.

  4. W Krakowie nie powinno być problemu, żeby jakaś studentka iberystyki potwierdziła to, co napisałem. Poza tym przeżyłem w Walencji taką burzę (na morzu było tornado, jak na filmie), że to co jest zazwyczaj w Polsce to jest pikuś. Burze w Polsce są groźne głównie z tego powodu, że są duże, stare drzewa, które się łamią.

  5. W Polsce dziwne i przerażające jest popularne zachowanie, że jeden drugiego nie powie, a trzeci ma się domyślić i nazywa się to kulturą. Kulturalnym w Polsce jest człowiek, który się DOMYŚLA, co inni chcą.

    Dla mnie informacja o tym, co ktoś inny lubi zjeść w ogóle nie jest szokująca, ponieważ zakładam, że nikt nie będzie mi wpychał swoich przysmaków i że jest to jego sprawa, co lubi.

    W Polsce musisz być przygotowanym na to, że będą ci wciskać różne rzeczy i nie masz prawa odmówić, bo będzie obraza, dlatego zawczasu krytykuje się i wyśmiewa wszelkie nowości i inne zachowania, które są w Polsce nieznane.

  6. Poziom zarobków jest zbliżony do polskiego. Hiszpanie rozmawiają o pieniądzach i o jedzeniu 5x więcej albo 10x więcej, niż Polacy, natomiast nie rozmawiają o polityce ani o historii.

  7. Trzeba było zapytać, jak im się podoba w Polsce.

    No i absolutnie nie wolno porównywać ani poddawać w wątpliwość, że España jest najlepszym państwem do życia na świecie.

  8. Młodzi pracownicy w mojej firmie nie odróżniają Serba od Rosjanina. Powiedzieli, że wiedzą, że to jest rasistowskie, ale dla nich wszystkie nacje na wschód od Odry to jedno.

    Podejrzewam, że Hiszpanie nie odróżniają Polaków od Ukraińców i uważają, że jest nas razem dużo w mieście, natomiast doskonale zrozumieliby, a nawet przesadnie, niechęć krakusów do stolicy, ponieważ u nich niechęć prowincji do Madrytu jest bez porównania dużo bardziej rozwinięta. W Polsce to jest bardziej przekora, niż prawdziwa animozja.

  9. Obcokrajowcy mogą skorzystać z kredytu 2% na zakup mieszkania, jeżeli będą chcieli żyć w Polsce. Hiszpanie nie będą chcieli.

  10. Hiszpanie sa przede wszystkim glosni i paplaja z szybkoscia mg-43

  11. Niemożliwe? Oni mówią skrótami, skracają wyrazy.

  12. Hiszpanie mają dużo słów posiłkowych (nie mylić z jedzeniem), których w polskim nie ma np. lo, la, le, uno, una, de.

    Poza tym u nich ważny jest akcent i głoski typu „rrr…”. Na przykład słowo fuerte nie wystarczy przeliterować, tylko trzeba powiedzieć głośno i dobitnie i żeby wszystkie spółgłoski wybrzmiały.

    Co ciekawe i żenujące zarazem, premier Morawiecki i jego otoczenie wprowadzili do języka polskiego germanizm polegający na niepotrzebnym  stosowaniu zaimków wskazujacych ten, ta, to, te jako naśladownictwo niemieckich rodzajników der, die, das. W moim odczuciu jest to obrzydliwe, jak wiele rzeczy w obecnej rzeczywistości.

  13. Jeżeli chodzi o szukanie kas biletowych na galerio-dworcu w Krakowie (zlokalizowanym przy starym dworcu Kraków Główny), to można to porównać z szukaniem WC w dużej galerii typu Arkadia, Złote Tarasy czy obydwa Factory. Miejsca te są dyskretne i nieoczywiste.

    Świadczy to o lekceważeniu pasażerów kolei.

    W Hiszpanii jest inaczej.

  14. Znajomi Hiszpanie (kończący politechnikę) dziwili się, że w Polsce nie ma króla i w ogóle nie wyobrażali sobie, jak taki kraj może funkcjonować?

    Tutaj zagadka: jesteśmy w miarę zamożnym krajem, ludzie ciężko i efektywnie pracują, sytuacja etniczna jest niestabilna, demograficzna fatalna, polityka zagraniczna fatalna (zero przyjaciół), stan wojny z Rosją, sankcje, uzależnienie od Brukseli, armii praktycznie nie mamy, wymiar sprawiedliwości nie działa. Kaczyński ostatnio zwrócił się do Morawieckiego, żeby coś zrobił, bo obawia się, że jak wejdzie stu wagnerowców do Polski, to nie damy rady.

    A jest co kraść i potencjał wytwórczy i handlowy jest dość spory.

    I co się stanie z takim krajem w najbliższej przyszłości?…

     

    https://youtu.be/F80yeJWKOkU

  15. Właśnie, gdzie są granice?

    Kiedyś wymyśliłem, że Czesi patrzą na nas jak my na Ruskich. I ostatnio wyczytałem, że dla nich Polska to już nie do końca Europa.

    Zmarły niedawno Besancon stwierdził, że Europa jest tam, dokąd doszedł gotyk.

    A co do królestwa – my jesteśmy królestwem upadłym i wielokrotnie zaorywanym, co nie zmienia faktu, że szybko się zbieramy i próbujemy się odbudować, kłopot tylko, że oprócz łatwo ogarnianej bazy materialnej, jesteśmy jak w sztucznej mgle i działamy po omacku.

    A idea królestwa jest skrzętnie chowana w szafie.

  16. Co nie zmienia faktu, że spotkałem się w Czechach z wieloma dowodami sympatii. Oni jednak wolą się dystansowaćod nas, na wszelki wypadek, żeby nie zarazić się syndromami „nieszczęśliwego kraju” 🙂

  17. kiedyś byłam w Kanadzie i wtedy byłam świadkiem awantury związanej z chińską restauracją, pod Calgary są takie małe miejscowości o nazwach Red deer, czy Pincher creek  itp i gdzieś tam chcieli zjeść kolację młodzi studenci medycyny , wracający z późnych laboratoryjnych zajęć i zamówili właśnie wątróbkę i  jedząc danie zorientowali się, że na talerzu do jedzenia podano małe myszki, jakoś tam obrobione, obsmażone. Awantura była na całą Kanadę. Prasa  długo eksploatowała ten temat.

    po cytowanej przez Coryllusa anegdocie, myślę że tamci Chińscy kucharze co to podali studentom te myszki a`la wątróbka … mogli być/ byli bardzo zdziwieni poziomem oburzenia społeczeństwa kanadyjskiego , …. a z anegdoty wynika, że dla kuchni chińskiej to taka substytucja mięsa to … norma

  18. Byliśmy bogatym państwem przed wojną z Rosją. Trzeba było wziąć przepis!

  19. Polska jako byt polityczny zakończyła swój żywot w rezultacie powstania warszawskiego i akcji burza plus Katyń, ponieważ państwo to służby, a prawowite służby wtedy właśnie zginęły i nie zostały odtworzone. Końcem Królestwa Polskiego był rok 1918 i karnawał dwudziestolecia międzywojennego. Pod rządami Rosji i ZSRR mieliśmy jeszcze jakąś podmiotowość.

    No cóż, Wojciech Sumliński na początku września ma ujawnić aneks WSI i najlepiej by było, gdybyśmy uwolnili się od słabej skądinąd władzy zachodnich banków – Niger daje nam przykład, ale bez uczciwych kadr nie da się zbudować państwa.

    https://youtu.be/XdgGzDrB2fU

  20. Powinniśmy wypowiedzieć wojnę Czechom i się poddać.

  21. a SUmliński skąd ma aneks WSI? On to już nie raz przestrzelił z tymi rewelacjami… Po co komu aneks jak Pan śledzi politykę, to łatwiutko sprawdzić skąd komu nogi wyrastają, oni się nawet nie kryją.

  22. znajomy wielki miłośnik Chin i Japonii, kultury Dalekiego Wschodu powrócił ledwo po pół roku z Chin mówiąc, że więcej już tam nie wraca z powodu niezjadliwej kuchni i problemów żołądkowych.

  23. ta pretensja o przepis nie jest śmieszna, akurat byłam przed kolacją… już nic nie zjem … straciłam apetyt

  24. bo my nie jesteśmy potulni, a Czesi owszem, nie wychylają się, zlewają się z podłożem, taka chyba mimikra, my zaś nie umiemy siedzieć na widłach , za to obrywamy itd ….

  25. Dlaczego? Na Słowacji byłem w wietnamskiej restauracji. Wszystko było ok, cena też – 6,50 € za danie z mięsem i surówką, gdy normalnie trzeba zapłacić około dychy, ale potem bolał mnie brzuch, źle się czułem.

    Lepiej zrobić samemu byle co na kwaterze, niż narażać się na sensacje. Przepisy na niezbyt wyszukane potrawy z lokalnych produktów na wyjeździe są na wagę złota!

  26. Po wojnie z Rosją będziemy jeść z apetytem podeszwy od butów.

  27. Łącznie z planowanymi wydatkami na najbliższe kilka lat wtopiliśmy około biliona złotych na tej wojnie. Rząd wielkości już jest analogiczny do strat wojennych wyliczonych dla okresu II WS.

    https://youtu.be/RacGL-XxQHw

  28. Nie ukrywam tego, że Czesi mnie rozbrajają.

  29. Strumienie swiadomosci niektorych pisujacych tu rozlewaja sie do rozmiarow wodospadu. Przestance lansowac mit Czech jako drugiej Szwajcarii, bo to juz nie lata 90. Wtedy to i owszem Polsce bylismy w tyle, wracajac z wycieczek autokarowych z Niemiec czy Francji zatrzymujac sie na postojach  w krajach zachodnich widzialo sie czyste toalety i automatyczne drzwi, w Czechach juz gorzej ale chociaz drzwi na klucz zamykane, a w Polsce nawet tego nie bylo. Ale mamy inne czasy i czesto to Polsce jest wiekszy porzadek w miejscach publicznych niz na zachodzie. Co do rzekomej „fajnosci” Czechow to warto zapytac mieszkancow terenow przygranicznych, zupelnie nie wiem skad bierze sie mit o tej ich rzekomej lekkosci bytu ktos chyba zle interpeetuje Dobrego Wojaka Szwejka albo zyje rzeczywistoscia propagandowych seriali CSRR z czasow komuny

  30. Kasztelanem państwowego !

    zamku Milotice na dolnych Morawach jest pisarz Evžen Boček, nazwisko jak z „Kiepskich”, ale założę się, że Pan sam chciałby zostać internowany w takim pięknym miejscu! 

    https://images.app.goo.gl/41Zf3bpkFE71tFVR8

    https://images.app.goo.gl/z6p9FAttUKdoqQ3ZA

    Południowe (dolne) Morawy są piękne. Ps. nie warto jeździć przez Czechy autostradami. W tym roku widziałem dużo pięknych miejsc dzięki temu, że jechałem najkrótszą trasą omijając płatne drogi.

    Miasteczka wschodnich Czech przed granicą z Morawami to jest jeszcze inna bajka.

  31. Na Dolnym Śląsku odbudowuje się zamki bez pomocy państwa. Są firmy i instytucje.

    https://youtu.be/vg9popgltCM

    A w Czechach po drodze z Wałbrzycha przez Nachod do Brna są całe kolorowe miasteczka jak z Rumcajsa.

    Jest moda na renowacje starych budowli.

  32. Akurat dużo Pan widział podróżując w nocy drogami szybkiego ruchu. To rzeczywiście spłuczka w kiblu albo kantor jest jedynym wspomnieniem.

    Przez Czechy trzeba jechać wolno, w dzień i zatrzymywać się.

    Ja bym się poddał w browarze, hospodzie albo jakiejś szkole żeńskiej (klasztorów chyba już nie ma).

    Przed laty młode dziewczyny z fabryki dzwonków rowerowych były zainteresowane zawarciem znajomości i przychodziły do namiotu. Płukaliśmy wtedy złoto.

  33. zależy z jakmi Hiszpanami Pan rozmawiasz i jaki poziom wiedzy oni reprenzentują. W rozmowie z turystą nic się Pan o nich nie dowiesz. Hiszpan to człowiek wylewny i energiczny, ale nie niepoważny i lekkomyślny, fiesta i siesta to nawet nie mit, to wymysł pop kultury… Oni są muy serio i są bardzo realistas… Inni są Hiszpanie z południa, z Andaluzji, inni są Catalanes inni z centrum, Madryt, Valladolid. Z północy z Galicji za bardzo nie kojarzę tamtych. Jak Pan masz jakieś kompleksy wobec FR to idź Pan na piwo z Hiszpanem najlepiej kilka i popytaj go o Francuzów, to się prawie zawsze sprawdza, lecą czasem niezłe wiązanki…. Tak się kochają Europejczycy. Co do Madrytu to raczej jest wierność wobec stolicy, co innego ocena Barcelony i separatyzmu.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.