kw. 102024
 

Poruszyłem tu ostatnio dość ważny wątek. Chodzi o te dodatki historyczne do tygodników i portale  żerujące na różnych sensacjach. Jest to dobry przykład na zilustrowanie zjawiska wygasania koniunktur. Jak pamiętamy, cała fala prawicowej publicystyki, która narodziła się poza meinstreamem miała wplecione w grzywę wątki historyczne. Niektóre znane, inne mniej, a były i takie, które na przeciętnego czytelnika stanowiły pewien szok. Z chaosu, w którym początkowo się unosiły wyewoluowała w końcu struktura podzielona na segmenty i obsługiwana w zasadzie przez samych idiotów. Oni to właśnie wpadli na pomysł, że najlepiej tę historię sprzedawać poprzez autorytet profesorów, albo gołą dupę. I nic innego nie mogło wchodzić w grę. Mój blog, a potem portal SN to były jedyne miejsca w sieci, gdzie poruszano wątki ekonomiczne, gospodarcze w historii, a także szukano inspiracji w literaturze popularnej. Ujmując rzecz najdelikatniej – to się nie przyjęło. Dlaczego? Wszyscy znają odpowiedź – kiedy zaczyna kręcić się jakaś koniunktura, pokusa, żeby zwiększyć jej zasięgi jest nie do zwalczenia. No, a marketing rządzi się swoimi prawami. Ja sam, w nieopisanej swojej głupocie, zacząłem udzielać jakichś wywiadów dziwnym stacjom telewizyjnym i tam opowiadać o swoich histeriach i obsesjach. Po jakimś czasie połapałem się, że ci „wywiadowcy” ni cholery nie kapują o czym ja do nich rozmawiam. No i przestałem to na szczęście czynić. Część tych poronionych pomysłów, przerobionych na jakieś nieprawdopodobne mydło, krąży jednak do dziś po sieci.

O tym, by szukać połączeń pomiędzy propagandą a historią w dobie najnowszej, albo żeby sposób podawania tej historii łączyć z jakimiś technikami manipulacyjnymi nie może być nawet mowy. Powód jest prosty – przekaz musi trafiać do możliwie szerokiej publiczności i musi być sformatowany. Segmentów generujących zainteresowanie jest ledwie kilka. To znaczy jest ich więcej, ale uaktywnienie innych niż dobrze już znane i zestandaryzowane wymaga pracy i nakładów. No, ale tego nikt nie zaryzykuje, skoro można po raz kolejny napisać tekst o orgiach w prasłowiańskim świecie, albo o burdelu, który rzekomo prowadzić miała Maria Konopnicka. Na szczęście lewica przeprowadza właśnie reformę edukacji, po której nikt już nie będzie wiedział kto to Prasłowianie i Konopnicka, a więc metodyka popularyzacji, którą tu zwalczamy sama zdechnie. Jedynym punktem odniesienia w całej historii będzie minister Nowacka, a przyszli popularyzatorzy dziejów najnowszych zastanawiać się będą czy ona też czasem nie prowadziła burdelu.

Ten sposób promowania treści historycznych powoduje, że koniunktura wygasa. Nie ma w niej bowiem nic ciekawego,  a wszystkie inne poza standardowymi, wątki są omijane, albo wręcz wybijane, żeby nie psuć koniunktury. No, ale to właśnie ją psuje…Tego nie zrozumie ktoś, kto inwestuje w dodatek do tygodnika, albo w portal i musi w nim znaleźć przede wszystkim to, co podnieca jego samego czyli seks i przemoc. Powtórzę – takie postępowanie plus książki, o których za chwilę opowiem to gwóźdź do trumny całego, dużego segmentu rynku. Wbijają go zaś profesorowe wyższych uczelni, którzy za wszelką cenę chcą zainteresować studentów i czytelników swoimi przemyśleniami, które są przykrojone tak, by czasem nie zagrozić karierze uczelnianej albo wręcz politycznej prelegenta. To dla nas nawet lepiej, bo poza zainteresowaniem tych durniów pozostają całe olbrzymie obszary znaczeń. No, ale co z tego, kiedy oni wygaszają koniunkturę. Lepiej bowiem, żeby nie było wcale rynku, niż miałby być taki, z którego oni rozumieją tylko trochę. Myślę, że weszliśmy w ostatnią fazę likwidacji koniunktury, która żywiła nas przez piętnaście lat. Lepiej nie będzie, a to z tego względu, że ludzie sprzedający gołe baby w strojach z różnych epok, obrazili się na publiczność, że nie chce ciągle kupować tego samego. Zaczęli od podniesienia cen książek. Zauważyć wręcz można taką zależność – im głupsza książka, szczególnie tłumaczenie, im bardziej fatalny tytuł, tym wyższa cena. Bo w zapowiedzianej treści i w tytule koncentrują się obsesje promotora i uważa on, że to jest wystarczający powód, żeby podnieść tę cenę. Oczywiście, przy masowej dystrybucji przez organizacje sieciowe, ta sprzedaż jeszcze jakoś idzie, ale to są, w mojej ocenie, ostatnie miesiące. Przejrzałem kilka dni temu ofertę Empiku. Znalazłem tam książkę pod tytułem „Łupieżcy imperiów”, której opis wygląda tak:

Rok 1870. Francja doznaje klęski w wojnie z Prusami.
W tym samym czasie młody chłopak, Nicolas d’Assas, przybywa do szkoły madame Froidecoeur. Wkrótce następują dziwne i przerażające wydarzenia, które właścicielka placówki niezwłocznie przypisuje jednej z pensjonarek, zakwaterowanej przez nią potajemnie młodej dziewczynie, która zawarła pakt ze śmiercią.
Jest ona narzędziem w katastrofalnym zamyśle i nie obawia się nikogo oprócz tajemniczych Łupieżców Imperiów. Okazuje się, że Nicolas, nawet o tym nie wiedząc, nosi na ciele znak tej organizacji.
On i jego towarzysze wbrew własnej woli pogrążą się w spisku, którego korzenie sięgają serca zła.
Polskie wydanie Łupieżców Imperiów to integral (zamknięta historia) zawierający wszystkie siedem części oryginalnej serii Voleurs d’Empires: Les Voleurs d’Empires, Fleurs de peau, Un sale métier, Frappe-misère, Chat qui mord, La semaine sanglante oraz Derrière le masque.

Pomińmy milczeniem owo „doznawanie klęski”, zwróćmy uwagę na to, że mamy tu całkowite pomieszanie wątków i brak jakichkolwiek kontekstów poza tym jednym, który osadza nas w czasie wojny z Prusami. Co zresztą nie ma znaczenia, bo można by było umieścić akcję w każdym innym miejscu i czasie, po to, by ględzić przez 400 stron o istocie zła i dziewczynie, co zawarła pakt ze śmiercią, a wszystko po to, by wywoływać wypieki na twarzach pryszczatych nastolatków. Tak to sobie wyobrażamy, ale jest znacznie gorzej. Pryszczate nastolatki nie zaglądają już nawet na porn hub i nikt tak naprawdę nie wie, czym oni się zajmują. Prezentowana tu literatura to towar dla dojrzałych koneserów treści historycznych. Wskazuje na to cena egzemplarza – 166 zł. Jeśli więc ktoś jeszcze raz zwróci mi uwagę, że mam drogie książki, nie dość, że nic już u mnie nie kupi, to jeszcze wyleci z bloga.

Idźmy dalej. Oto powieść „Republika czaszki” raptem 240 stron, co normalnie można huknąć przez niecały miesiąc i nawet się za bardzo nie zmęczyć. Opis jest taki:

Bahamy, 1718 r.

Po zaciętej walce kapitan piratów, Sylla, mając u swego boku kwatermistrza Oliviera de Vannesa i wiernych ludzi, przejmuje angielski statek. Wbrew wszelkim oczekiwaniom, zamiast zmasakrować członków załogi, piraci proponują im, aby się do nich przyłączyli – a to w imię wyznawanych przez nich zasad: wolności, demokracji i braterstwa.

Zostawszy kapitanem zdobytego statku, Olivier de Vannes napotyka na swojej drodze fregatę pod portugalską banderą i wchodzi na jej pokład. Na pierwszy rzut oka okręt wygląda na opuszczony, lecz w rzeczywistości znajdują się na nim zbuntowani czarnoskórzy niewolnicy. Na ich czele stoi zaś… królowa Maryam.

Przetykana fragmentami dziennika pokładowego Oliviera opowieść ta ukazuje dwie odmienne wizje świata: zbuntowanych przeciwko ustalonemu porządkowi piratów i niepodzielnie rządzącej królowej. Na tle tej wspaniałej ludzkiej przygody, zawierającej zapadające w pamięć sceny bitew i wielu perypetii, wyłania się też inteligentna refleksja, która znajduje odbicie w konfliktach społecznych naszych czasów.

W zasadzie po przeczytaniu pierwszego zdania – kapitan piratów przejmuje angielski statek, należałoby to wyrzucić do śmieci, ale to nie jest książka dla nas przecież, a dla konsumentów wyrafinowanych emocji. – A co ja bym zrobił, gdyby piraci napadli na mój angielski statek? – myśli sobie wyrafinowany czytelnik tej prozy.  I serce drży mu z niepokoju. Cena jedyne 120,99

Tutaj macie coś tańszego, w dodatku z ilustracjami. https://www.empik.com/indyjska-wloczega-ayroles-alain-guarnido-juanjo,p1238373993,ksiazka-p Za 160 stron bełkotu o przygodach wyrzuconego z pracy menedżera średniego szczebla pracującego w korporacji sprzedającej jedzenie dla psów, bo do takich chyba adresowana jest ta proza, trzeba zapłacić jedyne 99,99 zł. Taniocha.

Uczciwie trzeba powiedzieć, że nie możemy z czymś takim konkurować. To jest bowiem treść, która gwarantuje podstawowe bezpieczeństwo czytelnikowi. Gwarantuje mu ona mianowicie, że nie będzie musiał myśleć. I za to ludzie gotowi są zapłacić każdą cenę. Niech mnie trochę potrzęsie, tak nie za bardzo, panie literacie, ale żebym tylko nie musiał myśleć. Ile to kosztuje? – 200 zł jedynie – a tak, proszę bardzo, oto gotówka.

Zapytacie, czy prócz emocjonalnej pornografii, coś jeszcze jest w księgarniach? Oczywiście. Można tam znaleźć klasyczną pornografię literacką. „Zwrotnik Raka” Henry’ego Millera kosztuje jedyne 36 zł. Można też znaleźć pornografię świrującą artystycznie, to znaczy taki rodzaj badziewia, który nie może konkurować z prawdziwą rysunkową pornografią, ale jednak to czyni, eksperymentując z formą. To znaczy autor demonstruje swoje braki i uważa, że to jest sztuka. Oto przykład:

https://www.empik.com/zemsta-hrabiego-skarbka-sente-yves-rosinski-grzegorz,p1239667260,ksiazka-p?qa=zemsta%20hrabiego%20skarbka&ac=true

No cóż. Jeszcze trochę powalczymy, bo niełatwo jest wygasić wydawnictwo, które działa z jakimiś tam sukcesami piętnaście lat. Szczególnie kiedy człowiek zaplanował produkty robione „na bogato”, z ilustracjami i treścią dalece niestandardową, jeśli porównać ją z zaprezentowanymi przykładami.

Za dwa tygodnie mam taką oto pogadankę we Wrocławiu. Może przyjść każdy, ale trzeba wrzucić na tacę.

Teraz jeszcze ogłoszenia z wczoraj.

Częściowo z inspiracji własnej, a częściowo Piotera, postanowiłem ściągnąć z rynku takie oto tytuły

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pod-kazdym-wzgledem-szlachetne-ci-daje-wychowanie-studia-z-dziejow-wychowania-szlachty-w-epoce-staropolskiej/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojskowosc-slowian-polabskich-tom-i/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojskowosc-slowian-polabskich-ii/

 

Informuję jednocześnie, że książka „Wojna domowa w Polsce” będzie dostępna pod koniec przyszłego tygodnia. Dziś do druku poszła książka zatytułowana „Porwanie królewicza Jana Kazimierza”, a niebawem Hubert pokaże na swojej stronie jej okładkę.

Jeśli chodzi o spotkania w katakumbach sprawy mają się tak. W piątek 12 spotkamy się w pałacu w Ojrzanowie. Przypominam, że impreza jest płatna co łaska. Jeśli chodzi o Łódź i spotkanie z Tomaszem Badowskim, rzecz prezentuje się tak oto: nie da się za sensowną cenę wynająć w maju sali w Łodzi i okolicach. Dzięki jednak współpracy jednej z czytelniczek udało się wynegcjować sensowną cenę za salę w hotelu „Fabryka wełny” w Pabianicach. Sala jest niewielka pomieści 44-50 osób. Termin jednak, na którym mogliśmy sie załapać za niższą cenę to środa 22 maja godzina 18.00. Na zgromadzenie listy osób chętnych do uczestnictwa w wieczorku mamy czas do 6 maja. Będziemy w tych Pabianicach gawędzić o wojnie, ale nie w dobrze znanym stylu internetowych analityków. Tomasz Badowski obiecał mi, że będziemy uspokajać publiczność i wylewać oliwę na fale. Ciekaw jestem ile osób podejmie wyzwanie. Oczywiście nowe książki też będą, a być może jeszcze coś. W dniu 28 czerwca zaplanowałem wieczorek katakumbowy w Kielcach, o godzinie 18, willi Hueta. Zapisy trwają do momentu, aż lista się nie wypełni, bo nikt nie chce od nas zaliczek. Imprezy mają charakter prywatny, wchodzą na nie ludzie zapisani na listach, są one płatne w systemie „co łaska”. Będzie można kupić książki

  23 komentarze do “Koniunktury na rynku treści i ceny książek”

  1. O minister Szumilas pisałem, że jest tak inteligentna inaczej, że nic gorszego już edukacji spotkać nie może. A tu proszę minister Nowacka bez trudu ją przelicytowała w głupocie 😉

  2. Nigdy nie należy pochopnie obstawiać

  3. Dzień dobry. Cóż, ja też przewiduję koniec tego „biznesu” – przede wszystkim wskutek wycofania się sponsorów, którzy – jako zawodowcy – monitorują skuteczność swoich działań i wkrótce dojdą do wniosku, ze szkoda na to kasy. Czeka nas zatem fala spektakularnych bankructw producentów i sprzedawców książek, po czym książka ostatecznie okrzyknięta zostanie medium odchodzącym w przeszłość, a następny akt tego – niestety – dramatu – będzie się toczył w internecie, gdzie – jak sądzę – znajdują się te pryszczate nastolatki. Wystarczy wejść do autobusu, żeby ich zobaczyć. Dla Kliniki Języka to nawet dobrze, stanie się Pan sprzedawcą dóbr luksusowych, w pewnym sensie – zabytków. Trzeba tylko popracować nad image’m, poreżyserować swoje zachowanie, dopracować kostiumy i sprzedaż zapewniona. Co by nie było – Pan też sprzedaje poczucie wybraństwa w małych paczkach, tyle tylko, że innego rodzaju. Niezmienne prawo handlu mówi, że jego fundamentem jest kreacja potrzeb. A ta potrzeba została wykreowana dawno temu, w czasach biblijnych, podczas słynnego dialogu na Górze Synaj, o ile dobrze pamiętam…

  4. Tak, zauważyłem, że są takie biura podróży, które lansują się hasłem – tam gdzie nie dojechał twój sąsiad. I do tego propozycja wycieczki do Antibes czy Sisteron…bardzo ciekawe miejsca…

  5. – no właśnie; „kup tą książkę, nikt z Twoich sąsiadów takiej nie ma. To prostaki. Ale Ty – to co innego…” Coś w ten deseń i powinno zażreć.

  6. To są bzdury. Gdyby Coryllus „huknął” dobry artykuł historyczny z ilustracjami do Magazynu Pokładowego Kolei Dolnośląskich, to od razu byłby na szczycie. Najlepsze w Polsce koleje, to nie jest zbiorkom w Kongresówce, z którego korzystają pryszczate ćwoki, o których Pan pisze. Człowiek w pociągu nudzi się. Magazyn Pokładowy jest rozrzucany na siedzeniach w dużych ilościach, jak w samolotach.

    Niech Pan dostrzeże prawdziwe potrzeby i rynek taki, jakim on jest, zamiast się wygłupiać.

    Pierwsza myśl, to było by wydrukowanie talii kart z tymi kobietami z pogadanki z logo wydawnictwa na odwrocie, ale myślę, że pomysł z magazynem pokładowym jest lepszy, tylko gospodarz musiałby zbajerować panią z marketingu. Zakładam, że to kobieta, bo teraz większość stanowisk kierowniczych obejmują kobiety.

  7. Jasne. W Pilchowicach też pewnie Pan nie był ani w Gross-Rosen. Albo w Strzegomiu

    https://images.app.goo.gl/Jn7pr9qxQv6vKjwV6

  8. – hmm… Czy ja wiem…? Może i tak. Ja napisałbym artykuł pod prowokacyjnym tytułem; „wiecie co to Kongresówka?”

  9. Pryszczate siedzą cały czas w telefonach, ale mogą się zainteresować, co matka czyta.

  10. Jak to mówią: spałem w Pile, piłem w Spale. To teraz trzeba to zmonetyzować.

  11. młodzież przeciw lekturom, pani ministra przeciw lekturom, trudno kopać się z koniem …

    jaki marketing na przetrwanie , spędzenie życia bez czytania książek wydaje się niewyobrażalne,  no coś musi zachęcić…, zadziałać…

    co jest barierą ….. czy smartfon ze swoją lekkością bytu … czy cena …

    a jakie prezenty wręczają sobie młodzi ludzie przy okazjach imienionowo/urodzinowych

  12. Przecież tenże artykuł musiałby być zaakceptowany przez kogo trzeba – i jego dystrybucja też. I tu jest sedno. Kobieta kobietą, ale decyzje podejmuje zwykle mężczyzna w takich przypadkach.

  13. Dr Marek Żak z Muzeum Miedzi w Legnicy, ale on nie musi znać się na wszystkim.

    Teraz będzie Görlitz na tapecie, bo uruchomiono połączenia.

  14. Wygrajcie wybory, to będziecie mogli robić, co chcecie.

  15. Nie musi się znać, ale podlega też komuś, a na pewno ma wytyczne. Gdy nie jest pewny decyzji, pewnie się pyta i koło się zamyka.

  16. Tak, musi mieć błogosławieństwo lokalnych blogerów, np. Matki kurwki, bo zauważyłem, że autorzy artykułów w MP pochodzą z regionu, bo muszą jednocześnie promować miejscową ludność. Dr Marek Żak wygrał w plebiscycie legnickiego Ratusza.

  17. Informuję jednocześnie, że książka „Wojna domowa w Polsce” będzie dostępna pod koniec przyszłego tygodnia.

    Pan jest autorem ?

  18. Koniunktury…

    Samiec szympansa musi wiedzieć, kiedy i przed kim musi się ukorzyć, a kiedy może atakować i zastraszać innych

  19. Na przykład w Ngogo zaobserwowano, że szympanse okazują uległość silniejszym osobnikom znajdującym się wyżej w hierarchii przez charakterystyczne pochrząkiwanie. Utrzymują relacje między sobą w ten sposób, że wzajemnie się iskają.

    https://youtu.be/yUu3bWKJUCE?si=eD0lggNJY0Owdvhn

  20. Relacja Gadowskiego z Małpolski.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.