paź 312022
 

Publicystyką rządzi jedna nadrzędna zasada – jeśli ktoś nie ma naturalnej skłonności do łatwizn, uważany jest za człowieka słabo rozgarniętego. Takiego, który omija narzucające się i na pewno prawdziwe rozwiązania, a szuka czegoś innego, czego w omawianych problemach z pewnością nie ma. Wiemy dobrze, że im więcej gadania o tym, że nie ma, tym więcej pewności, że jednak jest.

Poznałem w życiu kilka osób zajmujących się rekonstrukcją dawnych technologii, które borykały się z wieloma ciekawymi problemami, próbując dociec, jak w dawnych czasach wykonywano jakieś przedmioty. Wśród rekonstruktorów są także tacy, którzy idą na łatwiznę i tacy, którzy poszukują czegoś tkwiącego głębiej. Tu się zatrzymajmy i zróbmy obrót. Mam także kolegę z dawnych lat. Jest to człowiek nie lękający się żadnych w zasadzie wyzwań, choć nie widać tego po nim wcale. Byłem ostatnio u niego w domu i zauważyłem, że całe podwórko wybrukowane jest polnymi kamieniami. Spytałem czy sam to zrobił. Potwierdził, a potem pokazał, mi co mu zwieziono na plac, kiedy zamówił sobie te kamienie do brukowania. Wśród zbieranych na polu głazów znalazły się narzędzia paleolityczne i neolityczne, w tym siekierka z gładzonego kamienia z dziurą na trzonek w środku. I teraz ja się pytam – gdzie są grupy rekonstrukcyjne naśladujące myśliwych z epoki neolitu, wygładzające kamienie i robiące w tych kamieniach idealnie okrągłe dziury na trzonek? Znacie jakąś taką grupę? Ja chętnie bym się z tymi ludźmi poznał. Tkaninę, nawet ze srebrną nicią, każdy jakoś utka, to samo z obróbką metalu, ale spróbujcie, będąc neolitycznym łowcą wygładzić kamień i zrobić w nim otwór głęboki na 5 cm., przechodzący na wylot. Produkcja tych siekier nie mogła przecież zajmować tym ludziom, jakże prymitywnym całego życia. Musiała istnieć technologia, gwarantująca w miarę szybkie ich dostarczanie do rąk użytkowników. Wiele osób jak wiemy zastanawia się nad możliwościami lotów międzygwiezdnych i szansami odkrycia tunelu czasoprzestrzennego, który przeniesie nas gdzieś ku innym światom. No, ale ciągle nie wiemy w jaki sposób tamci wiercili te dziury w kamieniach. Ktoś powie, że na pewno są jakieś przekonujące wyjaśnienia, tylko my ich nie znamy, albowiem nie interesujemy się tymi kwestiami po prostu. Bardzo chętnie posłucham tych wyjaśnień, jak zarośnięty małpolud wykonał gładką siekierkę i jeszcze zrobił w niej okrągłą dziurkę nie mając do dyspozycji nic poza innymi kamieniami o różnej bardzo twardości. Wybaczcie też, że nie uwierzę w teoretyczną analizę tej metody. Muszę zobaczyć grupę rekonstrukcyjną, która w przekonujący sposób technikę tę odtworzy.

To ważna moim zdaniem kwestia, jedna z wielu, które zostawiliśmy za sobą próbując dociec czy też przed wiekami odwiedzali ziemię kosmici, czy może jednak nie. Przed nami premiery dwóch najpierw książek, a potem jeszcze jednej, które opowiadają o zapomnianych i niewyjaśnionych do dziś technikach walki, dyplomacji i zdobywania przewagi technologicznej nad wrogiem. Oczywiście znane są próby wyjaśnienia tych wszystkich kwestii, ale nie ma jakoś prób analizy i przełożenia momentów zwrotnych w historii, na to co w naszym świecie dzieje się dzisiaj. Nie istnieją powieści fantastyczne bliskiego planu, są jakieś fikcje polityczne, polegające na tym, że kopiuje się schematy znane z historii i nadaje inne imiona bohaterom. Każda próba analizy rzeczywistych i trwałych zmian, a także przeniesienia ich skutków w naszą rzeczywistość spotyka się z obojętnością, albo wrogością. Nie ma, na przykład, wizji Polski bez Leszka Milera, nikt nie próbuje opisać – w zabawnej choćby formule – sytuacji, w której Leszek Miler znika i w ogóle nie wiemy co się z nim stało. Jakby to wpłynęło na nas wszystkich? Myślę, że okoliczności zmieniłyby się poważnie. Tymczasem autorzy i publicyści zastanawiają się z lubością, co też stanie się kiedy wybuchnie wojna na Pacyfiku między USA a Chinami. Martwią się też tym, że budowa elektrowni atomowych w Polsce sprowadzi na nas nieszczęście. Ta troska jest szczególnie irytująca jeśli wziąć pod uwagę ceny prądu, które już ponoć doprowadzają niektóre lokale gastronomiczne do bankructwa. Nie myślimy o tym, że lot w kosmos, w odległe galaktyki, nie jest nam do niczego potrzebny, a usunięcie Leszka Milera do przytulnego domu starców zmieniłoby w naszym życiu wiele. Nie myślimy o tym, że produkcja dętych teorii na temat najazdu mongolskiego na Europę nie przybliża nas do prawdy, nie daje nam też nawet godziwej rozrywki. Nie myślimy także w jaki sposób ludzie pragnący współpracy z Azją ustawiaj klocki ułatwiające tę współpracę dzisiaj. I jak robili to wcześniej. To są rzeczy dla polskich analityków współczesnej rzeczywistości nieciekawe. Podobnie jak – i to mnie zdumiewa najbardziej – nie wykazują oni żadnego zainteresowania przyszłymi wyborami do PE. Bo co? Wybory dopiero w 2024. No, a do sejmu za rok i wszyscy już robią kampanię aż miło. Czy to nie dziwne? Przerażające jest to w jaki sposób opozycja próbuje zatrzymać transfer technologii na nasz teren. Bo sprawy wyglądają znacznie gorzej niż we wspomnieniach admirała Fishera, który chciał, wobec zagrożenia niemieckiego, zmodernizować brytyjską flotę tak, by stała się najnowocześniejszą siłą zbrojną na świecie. Żaden z oczywistych dziś pomysłów, które wydają się proste do przeprowadzenia nie przyszedł Fisherowi łatwo. Wszystko zostało w mozole wypracowane i każda koncepcja spotykała się z dzikim oporem tak marynarzy, jak i wojskowych, a także polityków – ludzi całkowicie pozbawionych praktycznej wyobraźni, wsłuchanych w jakieś wewnętrzne głosy, które im coś podpowiadały lub po prostu kupionych przez wrogów. I tu dochodzimy do kwestii najważniejszej – prawdy nie można poznać nie dlatego, że nie ma takich narzędzi, ale dlatego, że drogi do niej strzegą durnie systemowo zepsuci, osobnicy słuchający głosów wewnętrznych i sprzedawczyki.

Rząd wszedł na drogę, z której nie ma odwrotu. Albo wygra nadchodzące wybory i trwale zmieni całą scenę polityczną w kraju, a katalizatorem zmian na lepsze będzie kryzys w Niemczech, albo Leszek Miler zawróci nas z tej drogi i wszyscy nauczymy się, praktykując to co dzień, jak wyglądała produkcja narzędzi w neolicie. Za każdą poprawnie wywierconą w kamiennej siekierce dziurkę pan Leszek przewidywał będzie nagrody – wianuszek suszonych grzybów, szare mydełko z padliny, albo inny jakiś „cywilizowany” gadżet. I przekonamy się wtedy, że człowiek, nawet bardzo prymitywny miał swoje tajemnice, a technologia – w istocie prosta – musiała być jednak wypracowana w mozole, tak jak pomysły admirała Fishera na modernizację floty. Miejmy jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie i propagatorzy cywilizacji neolitycznej znikną z naszego pola widzenia. Najpierw stanie się to na kartach śmiesznych powieści z gatunku political fiction, a potem w rzeczywistości.

  13 komentarzy do “Linia najmniejszego oporu albo czy powrócimy do neolitu”

  1. kiedyś już tu pisałem ,ale danie Polsce elektrowni jądrowej to jest wytypowanie do posiadania broni atomowej.Francja nie dała bo Niemcy nie pozwoliły, Żarnowiec trzeba było przestać budować bo Ruscy przegrali i wypuścili nas z rąk,ale swoją drogą czy jakby u nas stał ruski reaktor ,pracujący pełną parą to czy oni by nas w ogóle wypuścili, czy chcieli trzymać jak Ukrainę. Imperator daje dostęp do taniej energii i musi coś za to dostać.

  2. O ile mi wiadomo obróbka musi odbywać się materiałem twardszym. Taki materiał mógł pochodzić z meteorytów, do tego trochę mozolnej pracy i wygładzony młotek z dziurką gotowy, pewnie wart był nielichej ceny w tamtym czasie. Dla porównania ile czasu zajmowało na pustyni klepanie ostrza z damasceńskiej stali?

    A wybory już mnie martwią, porażka PiS zahamowałaby szanse na wybicie się na niepodległość. Dlatego PiS wreszcie powinien stworzyć naprawdę Zjednoczoną Prawicę – wszystkie pióra na pokład.

  3. No i dobrze, albo się proszę pana w pliszki gra, albo politykę robi. Elektrownia albo kamienna siekierka, innego wyboru dziś nie ma

  4. Klepanie ostrza nie odbywało się na pustyni? Jeśli rzeczywiście meteory, to musiały istnieć wyspecjalizowane ekipy zbieraczy meteorów. No i czym je obrabiano, przecież sam meteor nie wystarczy do zrobienia dziury, musi mieć stosowny kształt

  5. Saint-Exupery opisywał spacery po niedostępnym płaskowyżu w Afryce, na którym kontemplacyjnie lądował, pokrytym osadowymi muszelkami,  z gęsto  porozrzucanymi czarnymi kamieniami …. właśnie meteorytami. Dużo tego spada.

    Są jeszcze krzemienie, twarde, ale kruche. Myślę, że obtłuczony krzemień na kiju wykorzystywany jako wiertło czy nóż skrawający jest jak najbardziej realny.

  6. Niech pan spróbuje pracy tym krzemieniem. Bo skoro oni potrafili, to współczesny człowiek rozumny także potrafi. Ja nie mówię o płaskowyżu w Afryce, ale o kamieniach w województwie Podkarpackim

  7. >Muszę zobaczyć grupę rekonstrukcyjną, która w przekonujący sposób technikę tę odtworzy.

    Proszę zajrzeć na kanał Primitive Technology na Youtube

    https://www.youtube.com/watch?v=ZEl-Y1NvBVI

  8. no właśnie, wszystko na pokład,

    jeśli syn polityka z reklamówką banknotów, wpływa na wzrost notowań partii do której tenże polityk należy, to każdy z PIs który ma syna powinien zaangażować progeniturę do robienia takich publicznych eventów , bo to „robi” popularność i wynik (chyba) wyborczy.

    Oczywiście szydera,

    ale ktoś zdaje się, że chce powiedzieć że jesteśmy narodem drobnych cwaniaczków i ogromnie nam imponują łapówki i oddamy głos na takie właśnie łapówkowe normy

  9. rewelacja już polubiłam ten kanał , dzięki

  10. Dobra, to mnie przekonuje. Możemy iść w stronę Paleolitu.

  11. Zauważmy, że polityka i samorząd są w Polsce źródłem bogactwa, a przynajmniej stabilizacji finansowej, kwadrofonicznie, czyli w całym spectrum przestrzeni politycznej 🙂

    Teraz może trochę odpuściło, ale kiedyś nawet babcia klozetowa musiała być z układu.

  12. Jak to możliwe, że pomiędzy moim wpisem o krzemiennej wiertarce, a Twoim, ktoś zdążył zrealizować i opublikować ten film? 🙂

  13. Nie znam się, ale mogło być też tak, że te kamienie z dziurkami się znajdowały. Sam znalazłem kilka takich okazików i używam jako trzymajka na długopis.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.