maj 062024
 

Oczywiste jest dla wszystkich, że ja nikogo czytać ze zrozumieniem nie nauczę, ale możemy się chwilę pobawić w taką, grę, że jednak jest to możliwe. A nóż widelec uda się nam wspólnie dociec czegoś naprawdę interesującego. Oto dostałem dziś, po raz kolejny, list od księgarni Agere contra, która organizuje spotkania z najprzeróżniejszymi tuzami intelektu, pisarzami i analitykami i sprasza na te eventy ludzi. Można wręcz nawet rzec, że ich spędza, nie bacząc na fakt, że ci mogą sobie nie życzyć spamu w swoich skrzynkach. No i dziś dostałem od księgarni Agere contra wiadomość, w której takie oto są passusy:

Nasza ciężka praca z wieloma ekspertami, pozwoliła nam stworzyć całkowicie nowy projekt, który jest w stanie zmienić oblicze naszego kraju. Mamy dość diagnozowania rzeczywistości oraz mówienia, że jest nam źle. Mamy świadomość tego, że żyjemy w bardzo trudnych czasach, gdzie przyszłość naszej suwerenności oraz tożsamości narodowej jest zachwiana. Czujemy to bardzo mocno! Dlatego chcemy zaprosić Państwa (nieoficjalnie) na pierwszą niejawną, prezentacje naszego projektu wspólnie z Fundacją Wiara w Biznesie, który nazwaliśmy Nowy Wymiar Biznesu.

I dalej:

Pokażemy Państwu, jak dzięki naszemu projektowi możemy doprowadzić do rewolucyjnych zmian, które pozwolą na wprowadzenie spektakularnych zastosowań — pod Nowy Wymiar Biznesu, którego jeszcze dotąd nikt na Świecie nie realizował. Nie rzucamy słów na wiatr i mamy świadomość wielkości tego dzieła, ale jesteśmy zdeterminowani do działania, bo możliwe, że jest to ostatni dzwonek! Jeśli czujesz podobnie do nas i chcesz pokazać moc swojego działania, czyniąc dobro, które może rozlać się na całą Europę i Świat-zapraszamy na spotkanie 8 czerwca do Agere Contra. 

No i na koniec tradycyjnie to:

Dzięki Państwu, po mimo wielu trudności, działamy i tworzymy coraz większą społeczność. To nieocenione wsparcie, które Państwo mogą nam okazać i świadomy wybór niezależnego miejsca promującego wartości.
– 
https://patronite.pl/agerecontra

Czy nam to czegoś nie przypomina? Oczywiście, że przypomina, a nawet bardzo. Oto przypominajka:

Jeszcze więcej czasu zabrała wniesiona sprawa przeciwko Ponińskiemu – marszałkowi sejmu 1775 r. Nie mógł się usprawiedliwić, dlaczego widząc przemoc, dążącą do zagrabienia najlepszych prowincji naszych, przyjął ten urząd. Dano rok Ponińskiemu, by się stawił przed sąd sejmowy. Wówczas zjawił się człowiek z wielu względów współczesnym podobny. Urodzony w ubogim stanie, wyperswadował sobie, że był obdarzony przez Boga większym nad wszystkich ludzi światłem, geniuszem i umiejętnościami, i że jako takiemu wszelka władza, wszelkie dostojeństwa jemu jednemu się należą. Z rzadką bezczelnością powtarzał po innych, sięgał po wszystko. Że jednak zdolności nie odpowiadały pretensjom, grzecznie się go wszędy pozbywano. Chwycił się więc sprawy Ponińskiego, by wyjść na widok publiczny i otrzymał tytuł instygatora publicznego przy sądzie sejmowym. Jak łatwo, jak wymownie można było oskarżać tak wielkiego zbrodniarza, przecież mowa Turskiego, ckliwą bez związku była banialuką. Oskarżyciel dopiął swego celu; zażądał 1 000 cz. zł za fatygę i te otrzymał.   

Instygator to, dla tych co nie wiedzą, najwyższy prokurator. I teraz kwestia najważniejsza – jak to się stało, że jakiś przybłęda został najwyższym prokuratorem w sprawie tak ważkiej, jak oskarżenie Ponińskiego, odpowiedzialnego przecież za pierwszy rozbiór kraju? Niestety Niemcewicz nie zdradza kto mianował Turskiego Wojciecha instygatorem w sprawie Ponińskiego, ale wychodzi na to, że król. Zapewne więc też król nie był takim nierozgarniętym gapciem, ciepłym i serdecznym, jak to próbuje nam przedstawić Julian Ursyn. Wyniesienie bowiem człowieka cechującego się rzadką bezczelnością i miernymi zdolnościami, do sprawy tak poważnej, wymaga perfidii i determinacji. Jeśli zaś nie król to zrobił, to znaczy, że były w kraju siły, dla których sztuka taka nie była niczym nadzwyczajnym. Z opisu Niemcewicza wnioskujemy także, że Turski miał tak zwane plecy, albowiem „pozbywano się go uprzejmie”. Przypominam, że dziesięć lat wcześniej w zaaranżowanym pojedynku rodzina Poniatowskich załatwiła wojewodę lubelskiego Adama Tarłę, przywódcę zrewoltowanej szlachty. A tu mamy rok 1775 i kłopot z wyeliminowaniem jakiegoś Turskiego, osobnika który wziął się nie wiadomo skąd.

Dlaczego ja to kojarzę z ofertą księgarni Agere Contra? Bo dalej w pamiętnikach Niemcewicza czytamy:

Gdy w roku 1792 Moskale z targowiczanami wkroczyli zbrojnie do Polski, znów Turski pokazał się na scenie. Udał się do rządu przysięgając na wszystko, co najświętsze, że ma sposób niezawodny z kilkuset danych ludzi zniszczyć wojsko nieprzyjacielskie. Pytano go, jaki to był sposób. Odpowiedział, że wyjawić go byłoby to całkiem zniszczyć. Żądał 2 000 cz. zł. Tylko nieograniczona żądza zgubienia zajadłego wroga zaślepić mogła rząd, że przyjął jego propozycję i żądaną sumę wypłacił.

Nie wiem czy wszyscy dobrze rozumieją, co się tu, pardon, odjaniepawla? Oto mamy rząd narodowy, króla, oficerów, do tego jeszcze armię w całkiem dobrym stanie, która co prawda cofa się, na froncie ukraińskim, ale zadaje wrogowi straty. Armią tą dowodzą ludzie tacy jak książę Józef Poniatowski i Tadeusz Kościuszko. No i nagle zjawia się ten sam gość, co skompromitował państwo przy sprawie Ponińskiego z propozycją zastosowania cudownej broni, która zgubi nadciągające hufce moskiewskie. Nie może jednak powiedzieć o co chodzi, dopóki nie dostanie dwóch tysięcy złotych. Przejęty rząd narodowy, w składzie, jak wyżej, pieniądze wypłaca, ale pan Turski nie realizuje swojego projektu. Kim on w takim razie był? Mnie dziwi jedno, że w tej naszej Polsce tak przecież zainteresowanej historią, nikt się jeszcze nie zdecydował na przeprowadzenie śledztwa w sprawie nie tylko Turskiego, ale takiego Caligostro, który zapewne był jeszcze bardziej odpowiedzialny za I rozbiór niż Poniński. No, ale to mogłoby być uznane przez różne środowiska za niepoważne. Co innego taka propozycja:

Pokażemy Państwu, jak dzięki naszemu projektowi możemy doprowadzić do rewolucyjnych zmian, które pozwolą na wprowadzenie spektakularnych zastosowań — pod Nowy Wymiar Biznesu, którego jeszcze dotąd nikt na Świecie nie realizował. Nie rzucamy słów na wiatr i mamy świadomość wielkości tego dzieła, ale jesteśmy zdeterminowani do działania, bo możliwe, że jest to ostatni dzwonek!

Jak pamiętamy Turski nie zrealizował swojego planu, a był przez cały czas kampanii roku 1792 w sztabie przy księciu Józefie Poniatowskim, opowiadając mu, że już za chwileczkę już za momencik, jego chytry sposób na zniszczenie Moskwy zostanie zrealizowany. Aż się chce zapytać – kto chronił Turskiego, że książę Józef, człowiek raczej popędliwy niż rozsądny, nie kazał go rozstrzelać? Jego obecność musiała bowiem wpływać na morale oficerów. W jaki sposób, każdy może się domyślić.

Turski, po ostatecznej klęsce, zniknął. Wprost ze sztabu, z szeregów kapitulującej armii. Odnalazł się w Paryżu:

W ciągu krótkiej wyprawy w 1792 r. wódz Józef Poniatowski, przy którego kwaterze czepiał się Turski, przypominał mu przyjęty przez niego obowiązek zniszczenia wojska moskiewskiego, ale ciągle otrzymywał odpowiedź, że jeszcze pora nie przyszła. Dopiero w Kurowie,  gdy dotarła wiadomość, że król konfederację targowicką podpisał i wojsku cofać się kazał, Turski zniknął, a w miesiąc później dowiedzieliśmy się, że był w Paryżu. Zapoznawszy się z wodzami jakobinów, Robespierre, Marat, S. Just i drugimi, nadał sobie tytuł reprezentanta narodu polskiego. Nazwał się Albert le Sarmate, otrzymał audiencję w konwencji narodowej, i miał tę zapalczywą jakobińską mowę, którą w dziennikach owej epoki czytać można.

 

Może rzecz ujmijmy tak: masoni służą temu, by rosyjska agentura mogła działać z większym jeszcze rozmachem i miała otwarte drzwi do salonów, w których obradują ciała kolegialne. A przez to nie otoczone tak zwanymi zaufanymi osobami, stanowiącymi często przeszkody nie do przebycia. Wierność bowiem osobista jest dla agentury przeszkodą największą. Trzeba zbudować całą fikcyjną i udającą powagę hierarchię, by ją złamać albo unieważnić.

Czy Turski działając przy sztabie nie był czasem główną przyczyną tego, że zamiast planu strategicznego i szeregu działań powstrzymujących wroga, armia się cofała, czekając, aż pan Turski odpali swoją wunderwaffe? Na to pytanie nikt odpowiedzi nie udzieli, albowiem wszyscy byli wtajemniczeni, ale nie w te arkana, w które należało. Niemcewicz udaje, że sztabem i rządem powodowały najszczersze intencje. Powątpiewam w to szczerze.

No nic kończymy powoli, pointy nie będzie. Wszystkich szczerze zachęcam do odwiedzania księgarni Agere contra i wysłuchania tego, co tam prelegenci mają do powiedzenia. Nie wiem tylko, co mam zrobić, żeby mi tego spamu nie przysyłali, bo ja się do nich nie wybieram i nie sądzę, żeby kiedykolwiek się to zmieniło.

Jak zwykle przypominam o naszej nowej książce

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojna-domowa-w-polsce/

  26 komentarzy do “Nauka czytania ze zrozumieniem. Lekcja 1”

  1. Ale z pana niewdzięcznik, nie chce pan uszanować ” ciężkiej pracy z ekspertami”.

  2. Jesteśmy grupą młodych katolików, która marzyła o miejscu przepełnionym ciepłem, rodzinną atmosferą z przepysznymi smakołykami i aromatyczną kawą, a wszystko to oparte na wartościach wypływających z naszej wiary i tradycji.

    Co w tym złego lub choćby podejrzanego?

  3. Jakie smakołyki były na ostatniej wieczerzy i skąd sprowadzono kawę? No i najważniejsze, w której firmie Judasz zamówił ekspres?

  4. Sławek Kłos twierdzi, że lepszy jest napar z rumianku i ja w to wierzę, ale dzięki kawie (duża przebitka) wstęp jest za darmo.

  5. Kapitalne pytania. Nic dodać nic ująć.

  6. Ten pamiętnik robi się coraz ciekawszy…

  7. Wystarczy odwiedzić muzeum archeologiczne.

  8. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to tylko do tego, że „wartości” są obiektywne, nie umowne, a więc nie mogą wypływać z wiary i tradycji.

  9. Dzień dobry. Otóż to. Smutny to razem obraz przeżerającej nasze Królestwo korupcji, która swe macki zapuścić musiała o wiele wcześniej, by w czasach Turskiego odwalać, za przeproszeniem, takie numery. My się dzisiaj oburzamy, że bez „wziątki” żadnej poważnej sprawy w kraju naszym się nie załatwi, ale przypadłość ta nie jest nowa, doprawdy. Weźmy choćby czasy saskie, a i wcześniej cała przecież operacja prowadzona na naszym terenie przez „Serenissimę” nie była niczym innym, jak tylko mechanizmem agenturalno-korupcyjnym. Wenecjanom wtedy – na szczęście – byliśmy do czegoś potrzebni, potem to się zmieniło i wyszło jak wyszło. Dlatego – taką sobie konkluzję wyciągam na własny użytek – nie może być mowy o żadnych, za przeproszeniem „wielkich dziełach” dopóki nie zaczniemy od naprawiania siebie, prostowania naszego kręgosłupa moralnego – zbiorowo i jednostkowo. Póki co – mamy to na co zasługujemy, albowiem nieskończenie sprawiedliwy jest Pan.

  10. Wszystko zależy od tego do jakiej wiary i tradycji się odwołać.

  11. To jest jakaś modernistyczna nowomowa.

  12. Jeżeli chce Pani zrozumieć, czym są wartości, to proponuję obejrzeć film „For a few dollars more”.

  13. Ma Pan rację.

    Ja bym wolał pójść na spotkanie na temat „Jak kupić nieruchomość w Hiszpanii”, ale interesuje mnie wiedza teoretyczna, bo na razie nie mam wolnych środków.

  14. Interesuja mnie nieruchomosci w tym rejonie:

    tabernas desert – Suchen Bilder (bing.com)

  15. W Polsce istnieją ponoć wszystkie możliwe wyznania religijne. Nie wiem czy to jest prawda, ale że różne sekty tu hulają, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Normand Davies pisze, że na dwór Jakuba Franka, ” najwyższej klasy szarlatana” jak go nazywa,  do 1791 roku, wywożono z Polski przeciętnie 4,5 miliona złotych rocznie. „Suma ta przekraczała dochód państwa.”  Ile i na jakie cele doi się Polaków  obecnie?

  16. Majątki na Podlasiu mogą pochodzić z sekciarstwa.

  17. Miejscowość Wierszalin i teatr Wierszalin w Supraślu na przykład. Władze po 1945 zwalczały zabobony, a po 1989 przywrócono gusła. Sam dochód z wróżbiarstwa w Polsce jest szacowany na miliard złotych.

  18. ” Póki co – mamy to na co zasługujemy, albowiem nieskończenie sprawiedliwy jest Pan.”

    Niestety…

  19. Niestety naprawiacze działają tak, jakby mieli zamiar wszystko jeszcze bardziej wykrzywić

  20. Z muzyki Ennio Morricone do filmu „Za garść dolarów” najbardziej lubię dźwięk świszczących pocisków. Aż przechodzą ciarki. Jak mówią łowcy głów:

    za dużo skurwieli, za mało naboi

  21. Odkierwia, Jan Paweł II przypłacił krwią na białej sutannie, to co się odkierwiało w Polsce i na świecie.

 Dodaj komentarz

(wymagane)

(wymagane)