gru 092021
 

Na targach we Wrocławiu, kolega umami uświadomił mi pewną istotną rzecz. Mianowicie, to iż próbujemy tu konkurować z autorami, którzy są popierani przez media, przez media wylansowani i opłacani. Autorzy ci udają tylko biednych poetów co chodzą bez butów lub obieżyświatów, bez dachu nad głową, udają wrażliwców, którym drga serce na widok zziębniętego kotka, a także udają specjalistów w swoich dziedzinach dodając sobie czasem przed nazwiskiem litery dr.

Czy ta konkurencja ma jakiś sens? Moim zdaniem tylko ona ma sens, choć stoimy na pozycji wyraźnie słabszej. Przekonałem się o tym ostatecznie wczoraj, kiedy to – po poruszeniu tematu, który uznałem za zapchajdziurę – zhakowano stronę sklepu. Być może sprawy te nie mają ze sobą związku, ale skąd ta koincydencja? Nikt nigdy nie zamachnął się jeszcze na tę stronę, to był pierwszy raz, przy takiej akurat okazji. Nie pozostaje więc nam nic innego, jak tylko kontynuować ten temat, albowiem jest to znak, że ma on swoją wagę.

We wczorajszych komentarzach zdemaskowany został mechanizm wyłaniania najlepiej zarabiającego pisarza w Polsce. To jest tak żałosne, że nie wiadomo co powiedzieć. Wyniki sprzedaży ze specjalnie wytypowanych księgarń, w liczbie 250, gdzie na pewno są książki wszystkich biorących w konkursie udział autorów są mnożone przez osiem. Następnie zaś procentowy udział w sprzedaży egzemplarza poszczególnego autora jest podwajany lub potrajany. Autorzy bowiem powiedzieli organizatorom rankingu, że nie dostają 5 procent od ceny pojedynczej książki, ale aż 15 procent. Ja myślę, że dostają 3 procent. Reszta jest milczeniem lub, jak kto woli beką. Ja też mogę pomnożyć wyniki swojej sprzedaży przez osiem, a zabieram 100 procent ceny egzemplarza i nie muszę się, na upartego, z nikim nią dzielić. Czynię to jedynie dlatego, by ci z czytelników, którzy mają opory przed kupowaniem u mnie, mogli się zaopatrzyć w te książki gdzieś na mieście.

W ten sposób można zrobić poczytnego autora z każdego, nawet z Mroza. Jasne jest, że mechanizm ten służy lansowaniu innych produktów, które są uwiarygodniane przez tak zwanych pisarzy. Wczoraj zalinkowano tu reklamę Wólczanki, w której wystąpił Max Czornyj, znajdujący się w pierwszej dwudziestce najlepiej zarabiających pisarzy. Człowiek ten demonstrował tak zwany perfekcjonizm, czyli smarował coś w zeszycie piórem ze złotą stalówką. Przyznam, że się zdziwiłem, pamiętam z dzieciństwa, nieliczne amerykańskie i niemieckie komiksy, jakie docierały do mnie gdzieś ze świata. Przeważnie były w stanie opłakanym. Na ostatnich stronach tych komiksów, w czterech, pięciu obrazkach pokazywano jak żyli kowboje na Dzikim Zachodzie. Otóż żyli tak, że jak się zmęczyli jazdą na koniu, to przysiadali na kamieniu pośrodku pustkowia i czytali książki. No więc pisarz Czornyj jest takim samym pisarzem, jak tamci byli kowbojami. To samo jest zresztą. Nie wiem dlaczego ten układ się broni. Być może już zdycha, ale ja o tym nie wiem, a jeśli tak jest trzeba mu pomóc zejść z tego świata. Lansowanie najlepiej zarabiających pisarzy ma taki oto sens marketingowy. Nie można sprzedawać luksusowych ubrań męskich bez mężczyzn, którzy tego luksusu potrzebują. Trudno przekonać kogoś, że komentator sportowy, albo gwiazdor estrady, która służy do tego, by się raczej ubrań pozbywać niż je zakładać, był zainteresowany taką ofertą. Pisarz to co innego. On musi wyglądać, choć przecież wiemy, że dawniej pisarze nie dbali przesadnie o swój wizerunek, a taki Hemingway był wręcz abnegatem. No, ale dziś wymuszono na nich, by chodzili modnie odziani. Samotni pisarze lub nieliczna ich grupa nie przekonają nikogo do noszenie żadnych łachów, szczególnie zaś drogich. Do tego potrzebne jest tło pisarzy aspirujących, na którym wyróżniać się będą ci najlepiej zarabiający, w domyśle – wybitni. Oni wcale tacy nie są, ale łączy ich coś innego. Zamiłowanie do transakcji wiązanych mianowicie. Prócz łachów sprzedają jeszcze antypolską i antyludzką propagandę i wtedy sposób, w ich mniemaniu, przyjemne łączy się z pożytecznym. Cała czereda pomniejszego pisarskiego płazu pracuje w pocie czoła na to, by Mróz z Twardochem mogli się zaprezentować w nowych płaszczach. I tyle. Nic więcej tam nie ma. Należy sobie teraz zadać ważne pytanie – czy w ogóle kiedyś było? Tego nie wiemy i trzeba raczej założyć, że to my karmimy się złudzeniami, a oni są realistami. No tak, ale dziwni z nich realiści, albowiem uporczywie pragną oni utrzymywać mit o misji i wybraństwie pisarza. Wnoszę więc, że mit ten jest komuś potrzebny, nawet bardzo, a cały problem polega na tym, że go ukradziono, przerobiono na maść przeciwko grzybicy stóp, którą Twardoch z Mrozem smarują się codziennie od stóp do głów w nadziei, że może zaczną świecić w ciemnościach. Nic takiego się oczywiście nie stanie, albowiem w procesie przerabiania wybraństwa na szuwaks zdewastowano kryteria oceny. I teraz najlepszym pisarzem jest ten, co ma najładniejsze ubranie. Albo nawet nie, najlepszy jest ten co ma najdroższe łachy. Wszystko zaś zmierza w tym kierunku, by nawet propaganda była dodatkiem do tekstyliów. Degradacja postępuje wolniej lub szybciej, ale nieuchronnie. Oto okazało się, że osoba podająca się za pisarkę i goszcząca wielokrotnie na licznych imprezach targowych, czyli Sylwia Chutnik, została sprzedawcą bezpośrednim w Amazonie https://blog.aboutamazon.pl/zakupy-na-amazon/sylwia-chutnik-poleca-ksiazki-na-wakacje . Coś niezwykłego doprawdy. Nie pomogły zastrzyki, recenzje i pomniki, jak mówią słowa piosenki. Nie pomógł nawet comingout, wszystko na marne. To samo czeka niestety innych, no chyba, że mają jakieś wyuczone zawody. Czas biegnie bowiem nieubłaganie i nie można w nieskończoność udawać młodego odkrywcy nowych obszarów wrażliwości. Tym bardziej, im więcej autorów z tak zwanego tła zaczęło traktować swoją twórczość serio i serio wzięło te idiotyczne rankingi ustawiające listę najlepiej zarabiających autorów. Oni też chcą zarabiać. I nie rozumieją dlaczego im akurat się odmawia, choć są przecież tam bardzo podobni do topowych gwiazd rynku anglojęzycznego. Używają tych samych schematów, tych samych bohaterów i tych samych żartów. Dlaczego więc, ktoś tak beznadziejny jak Mróz jest lansowany przez media i zarabia pieniądze, a oni nie? No właśnie, dlaczego?

Powiem Wam coś, zainspirował mnie ten Stanowski. Myślę, że czas przejść na zawodowstwo. Nie stanie się to prędko, ale stanie się na pewno. Odwrotu nie ma. Mamy dobrą pozycję, albowiem ja nigdy nie kokietowałem młodzieży i w ogóle nie celowałem w ten target. To dobrze wróży na przyszłość. Taki obrazek wrzuciłem dziś na Instagram https://www.instagram.com/p/CXQMmwuqDvb/?fbclid=IwAR2zFhEgepkxhz-QUIyF29lx_qpN2x0Bft47GLd7lzTG_wqH1-PFLhJWh28

  11 komentarzy do “O beznadziejnej walce, którą toczymy”

  1. Dzień doby, Panie Gabrielu.

    Bardzo Pana cenię i szanuję myślę  jednak, że to, co Pan przedstawił na Instagramie jest złe.

    (jeśli to naprawdę).

  2. Moim zdaniem nie jest. Postać jest autentyczna, męczeństwo także. Nie rozumiem dlaczego mam tego nie podkreślić w taki właśnie sposób. Może Pan to wyjaśnić?

  3. Dzień dobry. Oni są realistami, Panie Gabrielu, i to oczytanymi. To znaczy na pewno czytali Dołęgę-Mostowicza, gdzie można wyczytać, że lepiej być premierem niż pomocnikiem grabarza. No, może przesadziłem, może tylko obejrzeli film. Ich kłopot w tym, że od tego czasu wielu ludzi to wie, a premier – póki co – jest jeden. Zostają więc do obsadzenia stanowiska proroków mniejszych, okej, to też coś, robota czysta i pod dachem. Pan oczywiście ma wybór jak postępować, trudny wybór i nikt nie może Panu pomóc. Ja za najważniejsze uważam to, że czytając Pańskie teksty czytelnik czuje różnicę jakościową. Pod każdym względem. Samo to powoduje, że nie ma Pan właściwie konkurencji. Druga sprawa to nazywanie rzeczy po imieniu. I to też Pan robi w sumie, ja wiem, że jako sprzedawca nie może Pan powiedzieć wszystkiego, sam wykonywałem kiedyś ten zawód i wiem, że całkowita szczerość… Nieważne, Pan wie a ja się domyślam. Reasumując uważam, że ma Pan wszelkie szanse osiągnąć sukces, oczywiście w swojej kategorii, nie na rynku, na którym rządzą pożal się Boże noblistki, ale ileż można takie rzeczy czytać. Naturalna ewolucja czytelnika, tego co to mówi i czyta prozą (sic!) w końcu musi doprowadzić go do Baśni. Praw fizyki pan nie zmienisz…

  4. coryllus → @rezjan (09:40 09.12.2021)
    Mogę jedynie zacytować :
    Est modus in rebus, sunt certi denique fines.

    Pozdrawiam

  5. Niech pan to powie Szustakowi, albo tym, co nazywają papieża pacha mama…

  6. A może warto zainteresować tą lekturą kogoś ze średniego pokolenia toruńskich redemptorystów i ich studentów, wykładowców? Doktoraty można pisać …

  7. Znieniają się tryndy. Za chwilę znikną dziwadła i przebierańcy, a nastanie moda na naturalność. Chutnik zniszczyła włosy farbami,  czeka ją przeszczep albo peruka.

  8. Tej plemiennej urodzie NIC nie pomoże (brrr …)

  9. Chociaż Pocahontas była ładna.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.