lis 202019
 

Kontrowersje wokół moich ostatnich tekstów nie są dla mnie do końca zrozumiałe, ale postanowiłem się do nich odnieść, albowiem dobrze jest wyjaśnić wszystko, choć jak zwykle nie ma nadziei, że zostanie to właściwie zrozumiane.

Proszę Państwa, od jakiegoś czasu moim poczynaniom nie towarzyszy entuzjazm. To jest mało widoczne, choć taki, na przykład Michał, powtarza mi ciągle, że jednak jest i to za bardzo. Nie jest. Wiem o tym na pewno. Towarzyszy im za to troska o przyszłość i przekonanie, że ostatnie pomysły na podniesienie sprzedaży zakończyły się niepowodzeniem. Mam zwyczaj myśleć uporczywie o różnych sprawach, dopóki nie znajdą one zadowalającego mnie finału. Okoliczności nie mają wpływu na to myślenie, żadne okoliczności, nawet te szczęśliwe. Ja wiem oczywiście, że mój występ w Akademii Wnet bardzo się wszystkim podobał, że były oklaski i przyszło tam mnóstwo ludzi życzliwych, którym podobało się to co mówię. No i wskutek mojej oceny sytuacji wyrażonej w tekstach dzień i dwa dni po spotkaniu, ludzie ci poczuli się dotknięci. Bardzo wszystkich przepraszam. Chcę wyraźnie powiedzieć, że mało mam okazji do tego, by gdzieś bywać poza domem i biurem. Kiedy więc pojawia się taka sytuacja, zwykle staje się ona przedmiotem analiz, których dokonuję w skali trochę ją przekraczającej. Rozumiem, że wszyscy chcą dla mnie dobrze, rozumiem, że się podobało, rozumiem, że były oklaski. Chodzi jednak o to iż nawet najbardziej życzliwie nastawione osoby, nie mogą teraz, choćby nie wiem co, pomóc wydawnictwu i odwrócić tendencji, która pcha nas wprost ku katastrofie. To mogę zrobić tylko ja, konstruując nową ofertę i wychodząc z nią do innego czytelnika. To może, wielokrotnie już tak bywało, zniechęcić tych oddanych czytelników, którzy zorganizowali się wokół promowanych przeze mnie treści. I nie będzie w tym niczyjej winy. Tak już jest. Nie możecie mnie jednak Państwo oceniać za to, że próbuję wyjść z pułapki po swojemu, bez oglądania się na dobre rady. Zawsze bowiem tak czyniłem. Nie mogę też stać się zakładnikiem własnej publiczności, bo to – choćby nie wiem jak świetnie wyglądało teraz – skończy się tak, jak się kończy zawsze – zniechęceniem tej publiczności. To jest pewne jak wschód i zachód słońca.

W czasie spotkania w Akademii Wnet, mieliśmy sytuację modelową. Życzliwi czytelnicy, świetnie odczytujący treści, które tam podawałem, kilka osób wątpiących i sugerujących inne rozwiązania oraz jak najbardziej życzliwa Pani Ewa, która uważa, że może sprawić iż moje książki wzbudzą zainteresowanie w telewizji Trwam. Nie wzbudzą. Ja to wiem, ale nikomu tego nie wytłumaczę, dopóki ten ktoś sam się o tym nie przekona. Kiedy zaś już się przekona, straci całe zainteresowanie dla mojego projektu. Ja to ćwiczyłem wielokrotnie, ale dla Państwa to jest pierwsza przygoda tego typu. Powiem więc wprost – ciężko znoszę jakieś uwagi dotyczące tych moich treści, bo już nie mam siły niczego wyjaśniać.

Pamiętam jak kiedyś pewien człowiek zgłosił chęć napisania recenzji komiksu „Święte królestwo”. Dałem mu egzemplarz, a on napisał taką recenzję, jak należy. To znaczy napisał z czym się zgadza, a z czym się nie zgadza. I byłoby okay, gdyby nie to, że takich recenzji się nie pisze od dawna. Wszystkie recenzje to chamska i ordynarna promocja, która wychowuje czytelnika przyzwyczajając go do tego, że ma wybór między najlepszym a najlepszym, a wszystko to razem i tak jest gó…no warte. Kiedy więc dopuściłbym do opublikowania tej recenzji dałbym sygnał do flekowania mojego projektu. Żadna inna reakcja nie wchodziłaby w grę. Poza tym wszyscy ci recenzenci dobrze wiedzą, że komiksy wydawane przez instytucje należy chwalić, bo tak jest lepiej i może uda się potem zarobić parę groszy. Wobec produktów niezależnych nie są już tak łaskawi, bo oni też chcieliby od czasu do czasu kopnąć kogoś w tyłek i mieć pewność, że nie odda. No więc ja oddam. Tego wszyscy mogą być pewni. Pan recenzent ciężko się na mnie obraził i dziś wypisuje o mnie różne dziwne rzeczy w sieci.

Napiszę więc jeszcze raz – nie mogę być uzależniony od czyichś reakcji i planów, nawet jeśli będą one tak życzliwe, jak słonko w bajce o teletubisiach.

Jak wszyscy widzą, tak zwane treści kontrowersyjne są przejmowane przez media i wydawnictwa w tych mediach obecne. Każda niszowa aktywność obłożona jest takim ryzykiem, że produkowane w niszy treści zostaną po prostu ukradzione i przedstawione w mediach przez certyfikowanych autorów. To się działo już wcześniej i dzieje się dzisiaj. Jeśli my tutaj na coś zwrócimy uwagę, to skończy się to „wypożyczeniem” tej treści przez jakiegoś mądralę, który powie, że niespodziewanie odkrył te fascynujące wątki. Na nic innego nie możemy liczyć. Nie dramatyzujmy jednak zanadto, albowiem z ludźmi mediów sprawa ma się tak, że ich osobowości i metody przez nich stosowane działają bardzo destrukcyjnie. To znaczy często jest tak, że czego by się nie dotknęli ludzie prowadzący programy publicystyczne, historyczne czy jakieś inne, to rzecz ta natychmiast zamienia się w pewną kleistą substancję, która zawsze płynie z prądem. Stąd tak istotne są i zawsze przeze mnie podkreślane kwestie formalne. Nie przebijemy się z ciekawą treścią, bo nam ją ukradną. Możemy jednak opakować ją tak, że wygląd i formuła wyda im się nieatrakcyjna. Oni bowiem muszą być bezwzględnie atrakcyjni, a to znaczy po prostu, że mają wyglądać jak Radek Kotarski albo Jacek Łęski. Jeśli o mnie idzie, to dziękuję….

Dlaczego opatrzyłem ten tekst tytułem „O fałszywej tradycji”? Otóż dlatego, że cała tradycja polityczna, a co za tym idzie publicystyczna w Polsce, naznaczona jest pewnym fałszem. Polega on na tym, że grupy wykonawców cudzych planów i poleceń uzurpują sobie prawo do czynnego sprawstwa zdarzeń. Żeby wiarę w to sprawstwo utrzymać posuwają się do trwałego fałszowania historii. I tak, jak ktoś zauważył, w czasie targów książki historycznej, jakiś pan wystąpi z wykładem o Narutowiczu i Niewiadomskim. Będzie się to nazywało „Życiorysy równoległe” czy jakoś podobnie. To jest jeden z przykładów na utrwalanie narracji, która nie dość, że jest kłamliwa, to jeszcze ma dzielić Polaków według łatwych do propagandowego i emocjonalnego rozgrywania cech i kryteriów. I tak jest ze wszystkim. Publiczność tego słucha, albowiem chce mieć trochę radości z tego, że nie jest przedmiotem manipulacji, ale – w najlepszym razie – przedmiotem troski, albo wręcz podmiotem. Publiczność domaga się poważnego traktowania, a to oznacza w praktyce pochlebstwa. Ja tego nie odnoszę teraz do naszej sytuacji, żeby mi nikt zaraz znów nie postawił jakichś zarzutów. Mówię o sytuacji ogólnej – musi być entuzjazm wywołany przez autora, albo kontrowersja dostępna w ściśle określonych zakresach – Dmowski-Piłsudski, z Ruskim czy z Niemcem…i tyle. Nic więcej nie wchodzi w grę. Jeśli zaś się pojawia, zostaje poddane ostracyzmowi. Nawet wtedy kiedy spore grupy ludzi się tym entuzjazmują, tak jak to się dzieje w naszym przypadku.

Fałszywa tradycja to także przypisywanie sprawstwa politycznego grupom ewidentnie wrogim samej idei Polski. Ja tu mam na myśli wprost lewicę. Nie słyszałem tego, ale ponoć prezes Kaczyński powiedział wczoraj, że trzeba się dogadać z lewicą. Skoro bowiem w Irlandii ludzie do siebie strzelali, nawet z armat, a dziś rozmawiają, to my także możemy. I to jest właśnie utrwalanie fałszywej tradycji w mojej ocenie. Prezes nie rozumie, albo nie chce zrozumieć, że ręka wyciągnięta do tak zwanej lewicy, czyli agentury organizacji globalnych, to jednocześnie odtrącenie ręki ludzi, którzy sami z siebie w Polsce coś robią. Inaczej być nie może, albowiem prezes porusza się po spreparowanym przez media, grząskim terenie publicystyki politycznej, gdzie nie ma miejsca na nic, czego nie rozumieją ludzie tacy jak Łęski czy Pospieszalski. A oni nie rozumieją naprawdę bardzo wielu rzeczy, choć złudzenie mają dokładnie odwrotne.

A skoro wyciąga się rękę do kogoś takiego jak lewica, to znaczy, że porozumienie z nią musi się odbyć czyimś kosztem, bo porozumienia zawsze kosztują. Możemy się tylko domyślać czyim. Ja tu nie krytykuję prezesa, który jest równo przez lewicę atakowany, ale sposób komunikacji z wyborcą. Pomijając już sam pomysł porozumiewania się z kimś kto nigdy nie był i nie jest reprezentantem narodu, ani żadnej grupy działającej w Polsce, a był zawsze uzurpatorem, dochodzi jeszcze kwestia rozpoznania realiów. Prezes nie ma pojęcia co się działo w Irlandii, on wie, że trzeba podrzucić ludziom dobry i chwytliwy przykład. Tyle, że to jest przestarzały i nieskuteczny sposób komunikacji. On się może spodobać ludziom takim jak Kwaśniewski i nikomu więcej. W Irlandii zaś, wskutek źle rozumianych porozumień między Irlandczykami doszło do fizycznej likwidacji ludzi takich jak prezes i jego akolici. Zwyciężyli zaś i objęli na długie lata władzę ludzie tacy jak Czarzasty i Zandberg. Prezes tego nie rozumie, albowiem on działa w myśl formuły zawartej w tytule tego wykładu – „Narutowicz i Niewiadomski. Życiorysy równoległe”. To nie są żadne życiorysy równoległe. To jest pułapka. Mam na myśli takie stawianie sprawy. A nie dość, że pułapka, to jeszcze utrwalanie fałszywej tradycji politycznej.

  34 komentarze do “O fałszywej tradycji politycznej”

  1. Ludziom podoba się Henryk Pająk. Tylko niewielu o tym mówi głośno. Jego książki rozchodzą się szybko…

    Szkoda, ale ma Pan rację. Moja siła nabywcza to z 8 książek i to raz w roku…

    Tu potrzeba by z 1500 nabywców z budżetem rocznym 100pln każdy.

  2. Odkąd Ojciec Rydzyk przepędził Pająka jego popularność zmalała znacznie.

  3. W III RP i PiS, i SLD były i są lojalnymi sojusznikami Stanów Zjednoczonych. Może wielki brat zza oceanu kazał im się po prostu dogadać i przy okazji zrealizować kilka postępowych postulatów, takich jak związki partnerskie, promocja LGBT i pozbawienie Kościoła własności.

  4. Pewne jest, że w Pana ostatnich tekstach można wyczuć ten specyficzny rodzaj goryczy, wynikający z doświadczenia. Być może jest to jedynie wierzchołek gorzkiej góry lodowej, dryfującej po Pana morzu, że tak powiem, ale jest on niewątpliwie widoczny z daleka. Jest on też – dla wszystkich chyba – zrozumiały.
    Jeśli za długo siedzisz w bagnie – bagno zaczyna siedzieć w tobie. Taka parafraza mi się napisała. Uważam, że to wcale nie gnuśność nas, czytelników; nasz brak zrozumienia; nasz brak czasu; brak sprzedaży, brak braku itp. są powodami braku entuzjazmu u Pana, lecz tematyka, którą się Pan zajmuje. To są czarne, niebezpieczne tematy zła, bo Pan zajmuje się złem, tyle, że na poważnie (nie tak, jak ostatnio tu opisywany pisarz-alkoholik-myśliciel w sweterku). A zło, wywołane do tablicy, zawsze przyjmie zaproszenie.
    Zmiana oferty? Nic to nie pomoże, chyba, że będzie to zmiana oferty na książki kucharskie. Nawet, jeśli sprzedaż wzrośnie, entuzjazm będzie malał. Nie da się samemu wyciągać zła z jego szufladek i mieć przy tym apetyt. Tak myślę. Przepraszam, jeśli piszę bzdury. I pozdrawiam.

  5. Tak, tęczowe flagi na ambasadzie największego sojusznika powinny ostudzić pielęgniarzy złudzeń.

  6. Normal
    0

    21

    false
    false
    false

    PL
    X-NONE
    X-NONE

    /* Style Definitions */
    table.MsoNormalTable
    {mso-style-name:Standardowy;
    mso-tstyle-rowband-size:0;
    mso-tstyle-colband-size:0;
    mso-style-noshow:yes;
    mso-style-priority:99;
    mso-style-parent:””;
    mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
    mso-para-margin-top:0cm;
    mso-para-margin-right:0cm;
    mso-para-margin-bottom:10.0pt;
    mso-para-margin-left:0cm;
    line-height:115%;
    mso-pagination:widow-orphan;
    font-size:11.0pt;
    font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
    mso-ascii-font-family:Calibri;
    mso-ascii-theme-font:minor-latin;
    mso-hansi-font-family:Calibri;
    mso-hansi-theme-font:minor-latin;
    mso-fareast-language:EN-US;}

    1.Medialnie wykreowano fałszywy obraz konfliktu społecznego w skali w jakiej nigdy nie występował i nie wystąpi. Zyt silna jest w narodzie konieczność jakiegoś „układania sobie życia”.  Polaryzacja stanowisk odbywa się na polach „zadanych” przez polityków, politruków i media i zawsze kończy wołaniem o porozumienie, pogodzenie zwaśnionych na zasadzie: Jasiu podaj rękę tygryskowi. Do absurdu eksploatowane jest słowo: porozumienie, tak jakby w warunkach rywalizacji nie dało się żyć. Da się, jak najbardziej, konkurencja jest zdrowa, ale „tygrysek” czyli lewica nie ma nic atrakcyjnego do zaproponowania, dlatego jedynym sposobem na jej utrzymanie się na „rynku” jest „porozumienie”.
    2.Dobre pomysły są zawsze podkradane i przerabiane na melasę. Ten kto sam nie potrafi wymyśleć nic wartościowego nie potrafi  także sensownie zagospodarować cudzych dobrych pomysłów, dlatego flekuje je (odbiera im wartość) i nikt nic z tego później nie ma. Zjawisko występuje w każdej dziedzinie i nie ma na nie żadnego skutecznego lekarstwa. Mój sposób radzenia sobie w takich sytuacjach polega na wycofaniu się na „z góry upatrzone pozycje” czyli zgodnie z zasadą Pareto ograniczenie działań do tych 20 procent przychodów, które dają 80 procent dochodów połączonego z wypatrywaniem gwiazdy, która co jakiś czas musi biznesowo zabłysnąć.

  7. Wydaję się to bardzo prawdopodobne. Widać czyjaś mocna ręka wspiera lewicę dość silnie. No i może nie tyle samo USA co powiedzmy, jakieś siły posługujące się administracją USA (jakby pasmem transmisyjnym) ;).

  8. Chwaląc nie  chwaląc ale  kryminał się pisze i zapewne  narobi  rabanu .  Pamiętam pana  opowiadanie  o tajemniczej śmierci Hansa  Kochanowskiego i spodziewam się ,że takich perełek przybędzie . Mam więc przeczucie  ,że powstaną całkiem inne  jakościowo rzeczy a mianowicie  fabuła  . Ta próbka  kryminału jest  moim zdaniem bardzo udana i pewne fragmenty w  Baśni socjalistycznej tom II . Te fragmenty dotyczące  Janiny Borowskiej i procesu w sprawie śmierci Włodzimierza Lewickiego . Znalazło to nawet swoje  audio nagraniu w jakimś radiu . Tak mi się zdaje ,że ta Baśń socjalistyczna  to niezła kopalnia  diamentów . Roi się tam od sensacji a czasy wciąż nieodległe  i żywo rezonujące  ze współczesnością . Duży kraj ,sporo historii ,to tematów bez liku . Mnie  ciężko nieraz zastanawia ta naiwność życiowa  Mościckiego .Człowiek takiej siły ,wiedzy i inteligencji  tak łatwo oddawał swoje umiejętności zwykłym szalbierzom i gangsterom .

    Nawiązując jednak do ostatnich wydarzeń w  polityce  czy życiu publicznym ,to pewne  tematy stały się schematem .Dyskusja  o historii jakby uległa ujednoliceniu ale czymś nowym powoli dla mnie  przynajmniej stają się wykłady Prof.Adama Wielomskiego o faszyzmie i Hiszpanii frankistowskiej .

    Wykład pani Paweli w Cepowiśle  o Księgach jakubowych jednak uznaje za  bardzo przeciętny literacko ,jedyną sensacje wzbudza przypomnienie jak frankizm jest mocno powiązany z naszą kulturą ale  to nie  nowość . Przecież prezes też ma  swoje powiązania  z kim trzeba . Więc jaka  polityka taka kultura i takie jej ołtarze  .

  9. Może Mościcki nie był naiwny tylko wiedział kto NAPRAWDĘ rządzi i może go wynagrodzić za jego zaangażowanie i umiejętności ;).

  10. Obraz świata wyłaniający się z treści tutaj i w okolicy prezentowanych paraliżuje. Wszechobecność zła wydaje się zamykać szansę na powodzenie jakichkolwiek inicjatyw. Pomieszanie języka utrudnia komunikację nawet wśród najbliższych.

    Szukanie atrakcyjniejszych form prezentacji, popularyzacji to |Coryllus| pułapka. Tutaj nie ma szans.

    Chyba tylko oparcie się na jedynej jawnej wszechświatowej organizacji |Coryllus| jaką jest poszarpany KK rokuje. Jak to zrobić , nie wiem , pewnie zwyczajnie, ruszyć dupę |to do siebie| i już od jutra zacząć rozmawiać z kim tam kto może, a potem z następnym i następnym.

  11. Witam,

    Dawno temu regularnie tu wchodziłem i wszystko czytałem. Mam też pana 4 czy 5 książek. Ale zaprzestałem i czytania i kupowania, ponieważ dosyć obcesowo traktuje pan wszelkie odmienne zdanie. A (chyba) 2 lub trzy lata temu byłem przy stoisku na targach we Wrocławiu i tam będąc świadkiem pana reakcji wobec człowieka, który o coś tam zapytał ostatecznie się do pana zniechęciłem. Może też tu bym poszukał przyczyn takiej sprzedaży…

  12. Może tu nie chodzi o to czy sprzeda się 4 czy 5 książek więcej.

  13. To prawda  !!!

    „Nasz sojusznik”  to i z LUCYFEREM  sie dogada… a pies i te male pieski sral  takiego „sojusznika”  !!!

  14. Pardon…

    … ale myli sie Pan.  Gospodarz  pracuje  NA  SWOIM  i  ZA  SWOJE… reszta tej swoloczy merdialnej  LECI  NA  GRANTACH  i  ETATACH  –  nie ponoszac przy tym  zadnego  ryzyka ani odpowiedzialnosci  –  na dodatek  KRADNA  pomysly  Coryllus’a.

    I nie ma o czym dalej mowic ani pisac  !!!

  15. No straszne rzeczy Pan piszesz  !!!

    À le Pana to chyba jednak obcesowo nie potraktowal, skoro po 2 latach przyszedl Pan o tym napisac… idz Pan z Bogiem i nie wkurzaj oka,  wraRZliFcu jeden  !!!

  16. Zblizaja sie swieta,  wiec kazdy z nas moze sprezentowac komus ksiazke. Mam dwie osoby,  ktorym kupie ksiazke Szymona Modzelewskiego. Obydwie interesuja sie historia i znaja na pamiec telewizyjne filmy o hitlerze lub stalinie.  Jedna z nich dostala od swojego ziecia ksiazke o Macierewiczu napisana przez Piatka. Osobie, ktora nienawidzi Macierewicza kupuje sie ksiazke na Jego temat. Wiec widzicie jak sformatowanym osobom ta ksiazke podaruje. No ale trzeba wlozyc kij w mrowisko.  Moze w koncu bede mogl o czyms z nimi porozmawiac,  a nie np o pogodzie. Wyjde na pisowca,   o oni w takich formatach postrzegaja innosc od siebie.

  17. Czy są przewidziane promocje przed Świętami, czy warto zaopatrzyć się w prezenty już teraz?

  18. I dlatego przyjął ,że wychował sobie młodszą żonę.Podziękować gangsterskim zasadom .Starości nie ulegają tylko niektóre modele samochodów .Do wina kobiet i polityków nie przyrównam .

    Terror jednak Mościckiemu musiał odpowiadać skoro tyle oddał rządzącym światem .Zaiste postać o wiele bardziej urzekająca niż Dostojewski albo sam wielki Żeromski na misce Natansona .

  19. Pewnie odpowiadało mu bardziej wynagrodzenie i luksus a o takie drobiazgi jak terror niewiele dbał ;).

  20. >moim poczynaniom nie towarzyszy entuzjazm…

    No to czas na romantyzm

    Der Wanderer über dem Nebelmeer

  21. Polscy czytelnicy lubią raczyć się kretynizmami, wchodzę czasem do takiej grupy „czytających” i wrzucam zachęty, recenzyjki książek z Kliniki, odzew zerowy, widzielibyście co oni tam czytają i jak niezdrowo się podniecają, wszelkie propozycje to klony klonów, ja rozumiem że czasem można się odmóżdżyć, ale cały czas? W dodatku mając się za lepszych, ponieważ czytających, elity zasmarkane.

  22. Grafika jakoś się nie skopiowała…

  23. Nie autor lecz książka jest przyjacielem.

    Kilka urywków z wypracowania gimnazjalistki (Kraków, 1928).

    Pozornie ma człowiek w życiu bardzo wielu przyjaciół. Liczba ich zwiększa się tam, gdzie rozpościera się atmosfera miłego szczęścia i możność zabaw. […] Oprócz tego każdy człowiek, który umie patrzeć i miłować, znajdzie wszędzie koło siebie lepszego stokroć przyjaciela od ludzi: Jest nim przyroda, która tak uspokaja, tak wzniosłe tylko uczucia może budzić, tak spokojnie nas wysłucha, pocieszy i nigdy nie zdradzi. Ale nie na tem koniec. Dużo jest ludzi o duszach jeszcze wznioślejszych i subtelniejszych, którzy za jedynego przyjaciela w życiu obierają sobie muzykę. Te tony łagodne, które w każdem nieszczęściu jak balsam spływają w naszą duszę. Najszczerszym jednak i najprawdziwszym przyjacielem człowieka jest książka.[…] Po największej części człowiek czyta książki dlatego, aby uprzyjemnić sobie czas wolny. Znajduje też w niej wtedy niewypowiedzianą rozkosz. Odrywa ona bowiem czytelnika od szarych, codziennych trosk i unosi go w świat zaczarowany, w świat ułudy, pełen idealnych marzeń, wspomnień, planów. [..] Słyszałam niejednokrotnie nawet, że ludzie wolą książkę za przyjaciela niż człowieka, bo z nią nie trzeba się sprzeczać, ani przekonywać jej, a znaleźć w niej można więcej przymiotów, niż u człowieka. […] Tego wszystkiego można wymagać i oczekiwać tylko od książki, która wyszła z pod pióra prawdziwie utalentowanego autora. Musi to być pisarz, który zna ludzi, zna świat, a za jedyny cel kładzie sobie to właśnie, aby każda jego książka była szczerym i prawdziwym przyjacielem człowieka. Wystrzegać się zatem należy książek o banalnej treści, pozbawionej głębszej myśli…

  24. To że  ten Henryk na  okopach Św.Trójcy ? Taką okładkę „Nie boskiej komedii” z obrazem Caspara Davida Friedricha  kiedyś widziałem . Ciekawe   wydanie  graficzne  .

    https://www.dvdmax.pl/nie-boska-komedia-lektura-dobrze-opracowana-zygmunt-krasinski-ksiazka,art218132?gclid=Cj0KCQiA5dPuBRCrARIsAJL7oegqJUqv_vNNpGb32EjntxBW3cL-DAtPtVeBddf7j7wSY_9n4ay4JW8aAuOKEALw_wcB

  25. Nie będzie już żadnych promocji, bo będą nowości

  26. Myli się pan, kiedy zachowywałem się w opisany przez pana sposób sprzedaż skakała jak kangur.

  27. jak na przykład na forum miłośników Nienackiego

  28. Tak, ale zdjęcie nieco wyszczupliłem.

  29. Głosu Wernyhory bym nie lekceważył.

    Ludzie są bardzo czuli, jesteśmy bardzo czuli. Często jeden niewłaściwy moment, niepotrzebne nerwy, niedelikatne chlapnięcie, malutka niegrzeczność – psuje wszystko.

    Tak jest w życiu prywatnym i w biznesie. Dlatego wielką sztuką jest odpowiednia, grzeczna forma.

    Przykładów – bez liku.

    Współpracuję np.  z zachodnią firmą, która pod kątem grzeczności i kultury obsługi specjalnie dobiera pracowników. W efekcie ci pracownicy są jak z jednej fabryki. Nawet jeśli chcą zwrócić uwagę – czynią to w niezwykle uprzejmy sposób, nie raniąc kontrahenta i uzyskując co chcą w przyjaznej atmosferze.

    W wielu innych przypadkach widziałem, że jeden kontrowersyjny wyskok kończył relację biznesową.

    Wiadomo oczywiście, że temat jest bardziej złożony. Istnieje coś takiego jak zaczepka, prowokacja, wkładanie kija w mrowisko, blogowy performance, ale to już inna bajka…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.