sie 262019
 

Wiem, że zaczynam się powtarzać, ale coraz trudniej mi pisać książkę i jednocześnie wrzucać na blog nie związane z nią teksty. Ten będzie tylko trochę związany z treścią III tomu socjalizmu, ale jednak będzie.

Socjaliści sprzedają złudzenie powszechnej wolności i jednocześnie złudzenia współwłasności dóbr i wszelkich aktywów. Nawet jeśli sprawy te zostały już dawno wyśmiane, to wielu ludzi wierzy w nie nadal, a najgłębiej wierzą w to dysponenci aktywów nominalnie państwowych, czyli urzędnicy. Podam przykład, ale nie z obszaru administracji, tylko kolejnictwa. Kilku moich kolegów jeździło na elektrowozach. To było już jakiś czas temu i o ile wiem, żaden już nie jeździ. Wśród maszynistów, by taki jeden, który traktował elektrowóz jak drugi dom. Czyścił wszystko w środku, pielęgnował, wykładał dywaniki w korytarzach i stawiał kwiatki. Zachowywał się tak, jakby maszyna była jego własnością. To nie uszło uwagi zwierzchników i wszyscy doskonale rozumieli, że postawa taka ma charakter psychotyczny. Poza tym jest demoralizująca. Nie może być bowiem tak, że ktoś samozwańczo przyznaje sobie władzę nad kawałkiem mienia państwowego, choćby nawet mienie to pucował i na nie chuchał, a także osobiście sprawdzał czy wszystkie śrubki są naoliwione jak trzeba. To po prostu do niego nie należy i nie on decyduje o losie owego mienia. On ma je bezpiecznie prowadzić i wykonywać zapisane w regulaminach czynności związane z jego konserwacją. Nic ponadto. Resztą zajmują się mechanicy, którzy za coś biorą pieniądze i mają swój odcinek. Tak są zorganizowane przedsiębiorstwa, nie tylko państwowe. Wszelkie emocjonalne związki z przedmiotami martwymi, są w istocie szkodliwe dla efektywności i demoralizujące dla załogi. Ten pan tego nie rozumiał, nie reagował też na tłumaczenia. W końcu go wylali z roboty i tak się to skończyło.

W podobny sposób zachowują się urzędnicy w niektórych państwowych instytucjach. Są tak przywiązani do swoich koncepcji, a często dodatkowo tak dobrze ustawieni towarzysko, że zdaje im się iż nikt i nic nie może zagrozić ich bezpieczeństwu. Mylą po prostu zakres obowiązków z własnością. Czynią to być może bezwiednie, a być może świadomie, pewni, że nic im nie grozi. Jakby nie było popełniają fatalny błąd. Należą bowiem pod względem mentalnym do tej grupy ludzi, która żyje w tradycji negowania własności. Każdy bowiem urzędnik to socjalista. Nie potrafią się jednak oderwać od myśli o posiadaniu i wydaje im się, że system, w którym funkcjonują został spreparowany specjalnie dla nich. Po to, by odzierając innych z własności sami mogli stać się jej dysponentami na nowych, niejawnych zasadach. Takie rzeczy, o czym wiemy, mają miejsce, nie chodzi mi jednak o działania zorganizowanych gangów, które przejmują całe sektory, bo one nie odwołują się do tradycji socjalistycznej, ale usiłują nam wmówić, że trzeba ją właśnie odwołać, a do wielkich i mniejszych zakładów wprowadzić nowe zasady „zdrowego” zarządzania. Czyli tłumacząc na język ludzi, trzeba te zakłady przekazać im – gangom. I to się dokonało w Polsce po roku 1989. Ja tutaj jednak mówię o tych wszystkich urzędniczych pionach, które próbują – sprytnie i na chama – zawłaszczyć obszar w teorii nazywany administracją publiczną. To się czasem udaje, a czasem nie, albowiem nie każdy ma wokół siebie ludzi stu procentowo lojalnych, którzy go nie wystawią w godzinie próby. Na rodzinę nie bardzo można w takich wypadkach liczyć, a co dopiero mówić o ludziach obcych, zakolegowanych tylko, albo niechby nawet zaprzyjaźnionych. Zjawisko to można nazwać ostateczną demaskacją socjalizmu, który – startując z hasłami równości, wolności i braterstwa, dojechał do to tego miejsca, które widzimy. Tu zaś stoi tabliczka z napisem – nie można zlikwidować własności, można ją tylko utajnić. Najlepsze zaś jest to, że ci, którym się zdaje, że oni właśnie – dla dobra swojego i wszystkich – utajniają tę własność, u poświęcają się dla jej dobra – okazują się ofiarami owego utajnienia. Nie oni są bowiem rzeczywistymi dysponentami mienia teoretycznie państwowego, a w rzeczywistości ukradzionego. Są nimi szefowie gangów, które zleciły tę robotę. Tego jednak żaden polski urzędnik, zajmujący się uczciwą pracą na rzecz państwa i obywateli w ramach swoich wysokich kompetencji nie zrozumie. Więcej – jemu się wydaje, że jak zlezie z elektrowozu, to dobry Pan Bóg zniszczy jego wrogów i ten elektrowóz uderzeniem pioruna, żeby wszyscy widzieli jak straszliwa niesprawiedliwość się dokonała. Nic takiego się oczywiście nie stanie, bo nawet najszersze kompetencje i wysokiej klasy fachowość nie mają żadnego znaczenia wobec faktu podstawowego – mieniem dysponuje ten, kto jest rzeczywistym właścicielem. Jeśli wierzymy, że upaństwowienie czyli ograniczenie własności prywatnej to wyraz sprawiedliwości dziejowej, a do tego jeszcze rzecz słuszna z moralnego punktu widzenia, którą w dodatku można prezentować młodzieży jako przykład, sami wystawiamy sobie świadectwo. Nie można ograniczyć własności, albowiem mienie, które jest jej przedmiotem zostanie zdewastowane przez bystrych obserwatorów zmian zachodzących na rynkach globalnych i lokalnych, czyli przez złodziei. Można tylko, korzystając z narzędzi propagandowych zmienić jej status, czyli oszukać masy, że nastąpiła zmiana jakościowa, rzeczywista. Ona nie może nastąpić, bo zniknie mienie. Rozpadnie się jak domek z kart. Istotną misją socjalizmu jest utrzymanie złudzenia, że sprawy wyglądają inaczej. Koszta tego ponoszą opisywani tu przeze mnie ludzie – ten maszynista i niektórzy urzędnicy.

Socjalizm natychmiast właściwie produkuje hierarchie tajną. Im więcej jest do rozkradzenia tym brutalniejsze metody ona stosuje, występując, rzecz jasna w obronie, teoretycznych, nowych właścicieli mienia, czyli robotników, chłopów, czyli szeroko rozumianego ludu. Nie istnieje nic takiego jak lud. To jest jedynie propagandowa figura służąca temu, by opisywane tu, patologiczne przypadki, mogły się utwierdzić w swoim obłędzie. To znaczy, by mogły same sobie wytłumaczyć, że ich postępowanie, choć może mieć znamiona prywaty, jest jednak podejmowane dla dobra wielu ludzi. Ten elektrowóz był czyszczony, po to, żeby pasażerowie byli bezpieczniejsi. To nic, że oni nic o tym nie wiedzieli i każdy z osobna, a także wszyscy razem, mieli to w nosie. Nieszkodzi. Istotny jest pretekst służący do tłumaczenia takich zachowań.

I teraz tak – hierarchie socjalistyczne są w zasadzie wszystkie jak jedna niejawne. To znaczy nie wiadomo, kto sprawuje rzeczywistą władzę, bo ona się rozmywa. Im wyższe piętra hierarchii obserwujemy tym bardziej eteryczna wydaje się władza. Okazuje się bowiem, że władza, którą widzimy, nie strzeże własności. A ta, w takiej sytuacji, co udowodniliśmy już wcześniej, powinna się rozlecieć w rękach. A jednak stoi. To znaczy, że kto inny niż widoczne piony administracyjne jest jej dysponentem.

Kto jest największym wrogiem socjalizmu? Człowiek, który deklaruje iż chce ponosić odpowiedzialność za swoją własność. I jeszcze do tego potrafi udowodnić, że chce to zrobić. Stąd, na przykład, za komuny, władza próbowała ludziom udowodnić, że nie potrafią dźwigać tej odpowiedzialności. Przykładem na to była tak zwana akcja „Posesja”, która zmusiła ludzi do pozbycia się dobra, może i niepotrzebnego na razie, ale jakoś tam przydatnego, w imię błędnie rozumianej estetyki. Trzeba było po prostu na termin posprzątać podwórka. A było to w czasach, kiedy w sklepach nie było niczego, ludzie zaś na swoich placykach gromadzili różne skarby. Nieestetyczny wygląd tych placyków był dowodem na to iż ludzie nie radzą sobie z odpowiedzialnością. Nie wiem, kto zarządził ową akcję, ale myślę, że była ona zlecona przez jakiś gang.

Jeśli mamy do czynienia z grupą ludzi deklarujących chęć poniesienia odpowiedzialności za własność, sprawa jest już bardzo poważna. I trzeba w zasadzie szykować oddziały prewencyjne. Na szczęście w naszych okolicznościach nic takiego nie ma miejsca, albowiem manifestowane na ulicach niezadowolenie społeczne nie dotyczy własności, ale obyczajów, poglądów, deklaracji, świadczeń państwa na rzecz obywateli, albo ochrony grup zawodowych dzierżących jakiś sektor władzy udającej jawną, na przykład sędziów. I to daje władzy rzeczywistej, tajnej duży komfort i takież bezpieczeństwo. Grupa ludzi samodzielnych, potrafiących unieść odpowiedzialność za własność i jeszcze zorganizować wokół siebie hierarchię, która z sensem tę własność będzie obsługiwać jest największym zagrożeniem dla władzy socjalistów. Ja wiem, że takich grup już nie ma. Zostały rozstrzelane, unieważnione, okradzione i wyszydzone. Hierarchie zaś, które tworzyli, zostały uwolnione spod ich wpływu i mogły cieszyć się zdobytą przez socjalistów wolnością. To znaczy, że każdy ich członek, mógł – kierowany fałszywą wiarą i fałszywą intencją – próbować zawłaszczyć sobie kawałek socjalistycznego systemu. I czasem się to udawało, ale po przekroczeniu pewnej niewidzialnej granicy dostawał po łapach, jeśli nie po łbie. I tak się to kręci do dzisiaj.

Na dziś to tyle, wracam do socjalizmu, którego już znieść nie mogę. Muszę to skończyć jak najszybciej.

 

Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i na stronę www.prawygornyrog.pl

 

 

Tak się niestety składa, że dynamika rynku (a nie mówiłem, a nie mówiłem) w związku z okrągłymi rocznicami politycznych sukcesów Polski, jest tak słaba jak nigdy chyba do tej pory. Mamy wielkie plany dotyczące tłumaczeń, które od kilku lat są realizowane z budżetów, generowanych bieżącą sprzedażą. Niestety budżety te nijak nie pokryją dalszych, będących w trakcie realizacji projektów. Jeśli więc ktoś ma taki kaprys, żeby wspomóc mnie w tym dziele i nie będzie to dla niego kłopotem podaję numer konta. Ten sam co zwykle

 

47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

i pay pal gabrielmaciejewski@wp.pl

Jestem tą koniecznością trochę skrępowany, ale ponieważ widzę, że wielu mniej ode mnie dynamicznych autorów nie ma cienia zahamowań przed urządzeniem zbiórek na wszystko, od pisania książek, do produkowania filmów włącznie, staram się odrzucić skrupuły. Jak nic się nie zbierze trudno, jakoś sobie poradzę…

  17 komentarzy do “O hierarchiach ważnych i mniej ważnych czyli istota socjalizmu”

  1. przedwojenni nauczyciele ze czcią wypowiadali się o II RP ale z pogardą o PRL-u nazywając go epoką papierkową (na wszystko trzeba było mieś zaświadczenie), a jak można nazwać obecną epokę ? Rządy administracji z „przerzutką” na prawo UE ?

  2. te więcej ważne hierarchie to UE, te mniej ważne to lokalne, a rządziła Makrela?

  3. W marksizmie chodzi rzeczywiście o likwidację własności. Własność to jest prawo do decydowania o przedmiotach. Jeżeli dom nie ma właściciela, to znaczy, że każdy może tam wejść, przespać się, ugotować coś albo podpalić chałupę. Likwidacja własności polega na tym, że policja ogradza kordonem pole uprawne nie dopuszczając na jego teren włościan ani rolników i czekają, aż zarośnie chwastem. Obecnie ludzie, którzy wytwarzają coś przydatnego, płacą podatki, żeby byli właściciele ziemi i chłopi mogli kupić żywność za granicą, bo w UE coraz więcej ziemi leży odłogiem. Tak samo państwo przy pomocy terroru spowoduje, że lokomotywa zardzewieje, zakłady staną, wszystko stanie. Jest to wyrażone wprost w programach komunistów. W Wielkiej Brytanii nauczyciele są oburzeni, gdy rodzice interweniują w sprawie swoich dzieci, bo szkoła jest państwowa, tak samo jak państwowa jest służba zdrowia i nikomu nic do tego, co się robi z dziećmi w szkołach i co robi się z pacjentami w państwowej służbie zdrowia, czym i po co szczepi się dzieci, pacjent i w ogóle obywatel ma generalnie coraz mniej do powiedzenia. Musi jednak zgodzić się na pobranie organów. Anglicy reagują agresywnie, gdy ktoś chce wziąć sprawy w swoje ręce. Psychika urzędnicza i nauczycielska podlega takiemu zjawisku, jak u strażników więziennych w czasie II WS, że po zakończeniu wojny i ucieczce szefostwa obozów strażnicy dalej pełnili swoje obowiązki i trzymali więźniów w barakach i organizowali apele z własnej inicjatywy. Podobało mi się wystąpienie Włodzimierza Czarzastego, który krzyczał do tłumów, że on jest socjaldemokratą, kocha socjal i kocha demokrację. Różne bywają zboczenia…

  4. Oto dobry przykład  przywłaszczenia sobie  Bałtyku przez firmy żyjące z  oczyszczania tego morza ,co skutkuje zmniejszeniem populacji np.dorsza i innych ważnych w rybołówstwie . Wszystko to w ramach przynależności unijnej ,gdzie  chyba  najwięksi potentaci są w stanie kupować unijnych komisarzy do każdego wielkiego interesu . Nie wspomnę o” kupieniu ” Grecji przez banki .

    A teraz link

    https://www.youtube.com/watch?v=1c1bf0xPgXA

  5. Czarzasty jest tworem pewnego środowiska, nie jest to poważny polityk

  6. Kult przedwojennych nauczycieli to też pułapka

  7. tak, nad Bałtyk przywożą ryby z Morza Północnego

  8. Ja jestem właśnie urzędnikiem. Póki co 😉 Mam świadomość, że to może nie trwać wiecznie. Ale czy coś trwa wiecznie?

  9. a to od dawna ćwiczony numer, a ja myślałam,  że to polska agentura wymyśliła, gdzieś z 10 – 15 lat temu w Kanadzie, polska agentura penetrowała starszą wiekiem polonię kanadyjską właśnie w tym spadkowym zakresie . Było o tym w prasie.

  10. Az do dzisiaj…

    … myslalam podobnie…  a to  NUMER  znany od co najmniej 100 lat  !!!   HGW  i cala banda zlodzieji kamienic miala sie na kim i czym wzorowac…

    … a teraz  „skarb panstwa naszego”  wyplaci poszkodowanym odszkodowania – czyli  MY,  Ty, ja i wszyscy pozostali obywatele zrobimy sciepe na to  PANSTWOWE  ZLODZIEJSTWO  !!!

  11. Widzę to jako ewidentną krzywdę Polaków, ale ponieważ w tej sprawie mogę ją tylko pozostawić Panu Bogu, to tak czynię. My sami jesteśmy bezradni.

  12. Panie Coryllusie ci przedwojenni pedagodzy też bywali skażeni w latach swojej młodości to tym to owym, ale po wojnie każdy z nich musiał przejść szkolenie (nie wiem jak się nazywało ale było) żeby pozbyli się sanacyjnych/burżuazyjnych  metod pedagogicznych a przyjęli do wiadomości te nowe metody współpracy z młodzieżą, te z nadania ZSRR. Wtedy zrozumieli swoją głupotę z młodych  lat kiedy byli pod urokiem bolszewickich haseł. Trochę to trwało.

  13. Czy  bezradni  ???

    No nie tak zupelnie bezradni… ale rzeczywiscie jestesmy  EWIDENTNIE,  BEZCZELNIE  i  ZUCHWALE  KRZYWDZENI  przez  „nasze panstwo”  !!!

  14. >Nie istnieje nic takiego jak lud…

    Nie istnieje jako ideologia. Istnieje jako motłoch wykorzystywany do wrzuconych mu obietnic. I jako turyści, których nienawidzą dzisiejsi socjaliści, gdy chcą wypocząć na plaży, a nie daj Boże, muszą odwiedzić przybytki przyziemnej kultury ludu bez kaloszy i masek przeciwgazowych. W hipermarketach ratują nas Ukrainki, ale to już nie jest socjalizm.

  15. „Przedwojenny nauczyciel”, to często przedwojenny inteligent, któremu udało się znaleźć sposób na przeżycie w PRL.  Nie miał nic wspólnego z ZNP. Kocham moich „przedwojennych nauczycieli.

  16. no właśnie jakoś tak chciałam to Coryllusowi napisać, że nauczyciele trochę niechcący zostawali tymi czerwieńszymi, byli na pierwszej linii widzieli biedę uczniów (np. robotniczych rodzin)  w II RP i wtedy koncypowali że może rzeczywiście dalej na wschód jest lepiej, ale ich ten wschód wyleczył z marzeń.  A przedwojenni nauczyciele w PRL -owskich szkołach pełnili także funkcję nauczycieli etykiety, ogłady.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.