maj 202021
 

Streszczę dziś krótko pakiet informacji dotyczących Maroko i Hiszpanii, które otrzymałem wczoraj. To pewne informacje, a ja się posłużę nimi dla wygody. Zepsuły się, zgodnie z przewidywaniami, dwa auta i muszę w związku z tym trochę polatać po mieście.

O co chodzi w tym całym niby kryzysie? W mojej ocenie o utrzymanie przy życiu starej siatki komunistycznych agentów zasilanych z Moskwy, czynnych na terenie Hiszpanii, Maroko i Sahary Zachodniej. W Hiszpanii to łatwe, albowiem rząd jest komunistyczny i przeważająca część społeczeństwa nie widzi poza lewicą żadnej alternatywy. Tak to wygląda z wierzchu, być może jednak – gdy splunąć na tę skorupę i zstąpić do głębi – sprawy ukażą się w innym świetle. Zobaczymy.

Poszło o to, że w hiszpańskim szpitalu przyjęto pod fałszywym nazwiskiem pacjenta, znanego marokańskim służbom jako Brahim Ghali. Pan ten, rocznik 1946, rozchorował się na covid 19, a przebywając na Saharze Zachodniej nie miał dostępuj do opieki medycznej. Marokańczycy dowiedzieli się, że on leży w hiszpańskim szpitalu, ochraniany przez hiszpańskich tajniaków i uznali, że jest to dobry powód do tego, by zacząć tak zwany dym. Tak wygląda wersja oficjalna, albowiem pan Ghali jest jednym z dawnych przywódców frontu Polisario, organizacji finansowanej przez Moskwę i Algierię. Pan Ghali nie ma za dobrej prasy, bo ciągnie się za nim oskarżenie o homoseksualne gwałty i molestowania, a także o stosowanie tortur na jeńcach. Spróbujcie jednak o tym gdzieś przeczytać. Na przykład w Gazecie Wyborczej.

Taki powód inwazji, bo to co dzieje się w Ceucie, Hiszpanie nazywają inwazją, podają Marokańczycy. Młodzieńców zaś, zasłaniających się nieletnimi chłopcami – ciekawe czy nie molestowanymi czasem – Hiszpanie nazywają wprost żołnierzami. Rzeczywistość, jak mówią słowa piosenki, jest jednak inna. Hiszpania i kilka innych krajów nie dostosowało się do zaleceń Donalda Trumpa i nie uznało marokańskiego zwierzchnictwa nad Saharą Zachodnią. Rządy tych krajów czekają od lat 70 -tych XX wieku aż ONZ ogłosi rezolucję w sprawie przeprowadzenia referendum na Saharze Zachodniej. Na razie się na to nie zanosi. Brahim Ghali jeśli w ogóle coś znaczy w tym całym układzie, uznany być może jedynie za kapiszon detonujący bombę. Jest to zmanierowany stary pedał udający politycznego przywódcę.

Przytoczę teraz w całości pewien obszerny, krążący po hiszpańskim internecie, komentarz opisujący całą sprawę. W tłumaczeniu oczywiście.

Nie należy mylić ludności Sahary z Frontem Polisario. Co więcej, Saharyjczycy są ofiarami Polisario, które narodziło się i zostało uzbrojone z pomocą ZSRR i Algierii. Ten mały chory człowiek (Ghali, lider), którego Hiszpania przyjęła na żądanie Podemos (hiszpańska partia komunistyczna) , jest typem, odpowiedzialnym za zbrodnie, tortury i upokorzenia. Po Madrycie, pod koniec lat siedemdziesiątych, chodził dumny i arogancki.   Niejednokrotnie zatrzymywał się w niedawno otwartej ambasadzie radzieckiej. Ambasada z bardzo zagmatwanym przedstawicielstwem dyplomatycznym. Ambasador, Sergio Bogomolov nic nie znaczył. Decydował o wszystkim młody sekretarz ambasady Igor Iwanow, który doskonale mówił po hiszpańsku, a po likwidacji ZSRR został sekretarzem spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej. I tam rozgrywali Wiktor Afanasjew, Jurij Kożyn i Walerij Nadolnik, który był ulubieńcem nowoczesnych kobiet ze względu na swoje fizyczne podobieństwo do Clinta Eastwooda.  Ale tym, który naprawdę przestrzegał dyplomatów przed tym, co jest słuszne, a co nie jest zgodne z radziecką poprawnością, był Julio, szofer ambasadora, członek KGB i Hiszpan z urodzenia. Był jednym z dzieci, które Front Ludowy wysłał do ZSRR, gdy Stalin przestał wierzyć w korzyści płynące z hiszpańskiej wojny domowej. Aby uczcić ustanowienie stosunków na najwyższym szczeblu między Hiszpanią a ZSRR, Juan Garrigues, który miał firmę eksportową -CIEX-, produktów do ZSRR, zorganizował imprezę flamenco zamykając Corral de la Morería. Bogomołow chętnie przyjął zaproszenie, podobnie jak jego „podwładni”. Ale dwaj z nich, Iwanow i Julio, szofer, który był prawdziwym szefem, zniweczyli ten plan swoją kategoryczną odmową. A wraz z Sowietami, ambasador Algierii, Khaled Kheladi, oraz czterej wysocy rangą przedstawiciele Polisario, w tym chory człowiek chroniony przez rząd hiszpański (Ghali) również na imprezę nie zostali zaproszeni. Na odwet Maroka nie trzeba było długo czekać. I przysłała do naszego afrykańskiego miasta siedem tysięcy młodych i wcale nie wygłodzonych najeźdźców. Będą również próbować zrobić to samo z Melillą. To nie są imigranci, ale żołnierze. Spóźniony i niesłuszny, jak zawsze, rząd Sancheza, przed niemożnością wykorzystania środków w postaci 200 strażników cywilnych i policji krajowej do powstrzymania inwazji, nakazał rozmieszczenie wojska. Siły zbrojne, w przypadkach tak poważnych jak ten w Ceucie, nie są tam po to, by się popisywać i ostrzegać o swojej obecności, ale by działać. A pierwsze działanie to nic innego jak odesłanie siedmiu czy ośmiu tysięcy najeźdźców do Maroka. Podemici i inni beneficjenci lewicy określają ich mianem „imigrantów”. Żołnierze „imigranci” próbowali przemocą wejść i zająć prywatne domy i posesje. Prezydent miasta Ceuta poprosił o większą obecność wojskową, a mniej pieszczot i pomocy dla najeźdźców. Jest to sytuacja pre-wojenna, będąca konsekwencją poparcia rządu hiszpańskiego dla oprawców i terrorystów z Polisario. Iglesias odszedł z polityki ( lider komunistów z Podemos) lub został z niej wyrzucony, ale uczynił to z ostatnim zatrutym prezentem. Niestety, siłę można pokonać tylko siłą. Odpowiedzią na atak może być tylko obrona. Słowa są bezużyteczne, a tym bardziej, gdy wypowiada je najbardziej katastrofalna minister spraw zagranicznych w historii Hiszpanii, która nic nie wie, a jeśli już, to wie to na opak. Ceuta jest Hiszpanią od 1580 roku. Absolutną Hiszpanią. Trzy i pół wieku przed powstaniem Królestwa Maroka, Ceuta była hiszpańska. Polisario jest konsekwencją ZSRR. Mijają lata, dekady, a nawet całe stulecie, i aktorzy są wciąż ci sami, a przemoc jest owocem hańby. Musimy ich wyrzucić, zwiększyć obecność Sił Porządku Publicznego, zezwolić na działanie Sił Zbrojnych, wyleczyć ranę z Maroka i rozładować niesławę, którą chronią Sanchez i Iglesias.

Czegóż się dowiadujemy z tego emocjonalnego wpisu? Przede wszystkim tego, że obserwowane swego czasu u nas kurioza, dotyczące szczególnej roli kierowców zatrudnionych w istotnych placówkach politycznych, to nie żadne kurioza, a norma. Od teraz jak mniemam, zostanie to zmienione, bo nie będzie już nikogo, kto słysząc na jakiejś uroczystości słowa – mój mąż jest kierowcą w ambasadzie – nie podrapie się po głowie i nie spojrzy spod oka na osobę, która taki komunikat wyemituje.

Po drugie, dowiadujemy się w jaki sposób przeprowadza się pokojową inwazję w sytuacji, kiedy kategorycznie zakazane jest używanie broni i każdy wie, że można wszystko, ale nie można strzelać, bo to spowoduje katastrofę. Otóż ludzie zwani imigrantami, mogą wejść do czyjegoś domu, wyciągnąć dziadka sprzed telewizora, postawić go razem z fotelem na ulicy, potem wygonić dzieci z ich pokoi, wyłączając im komputery i smartfony, a następnie przedstawić właścicielom – zamożnym lokalsom – taką oto alternatywę: albo opuścicie kwadrat sami, albo was zwiążemy i wyniesiemy, a wcześniej jeszcze trochę pomolestujemy, jak nas uczył senior Ghali. Na to wszystko patrzeć będzie miejscowa policja i służby, które – bez pozwolenia z najwyższej góry – nie będą mogły kiwnąć palcem. Przeciwnie, jeśli mama lokals się wkurzy i rozwali garnek z owsianką na łbie „imigranta”, który postawił przed sobą, dla bezpieczeństwa, swojego młodszego brata, uczęszczającego do trzeciej klasy podstawówki, policja ją aresztuje, albowiem zaatakowała niewinnego człowieka i stworzyła zagrożenie dla osoby nieletniej, czego pod żadnym pozorem czynić nie można. Tak wyglądają realia w kraju zarządzanym przez lewicę. A na straży tych procedur i zwyczajów stoi postępowa, lewicowa prasa, która broni wartości.

Ponoć to, co dzieje się w Ceucie jest kopią, tak zwanego „Zielonego marszu”, czyli imprezy zorganizowanej przez Marokańczyków w 1974 roku, kiedy to wielu mieszkańców Maroko, całkiem spontanicznie i bez broni, ruszyło na tereny Sahary Zachodniej, by ją zasiedlać. Sukces tego przedsięwzięcia był połowiczny, a w zasadzie żaden.

W zeszłym roku król Maroko Mohamed VI złożył Amerykanom następującą propozycję – udostępni im bazę morską na swoim terenie, ale w zamian oni zamkną swoją bazę w Rota, niedaleko Kadyksu, na terenie Hiszpanii. Po wstępnych oględzinach, okazało się, że baza marokańska nie spełnia standardów i Trump przedłużył umowę z Hiszpanami. Szczegóły tutaj

https://www.elespanol.com/espana/20200705/marruecos-eeuu-rota-mohamed-vi-facilidades-americanos/502700238_0.html

W Hiszpanii sprawy te, tak zwany zwykły obywatel, ocenia następująco – Algierię finansuje Putin, Maroko, USA, a Hiszpania nie ma chwilowo żadnego protektora.

Czy to oznacza, że stanie się „chłopcem do bicia”? Nie wiadomo. Ludzie doświadczeni i świadomi pewnych spraw, twierdzą, że kryzys rozejdzie się po kościach. No nie wiem. Jeśli ta cała Guardia Civil, nie wyniesie tych kolesi co zajmują domy mieszkańców Ceuty do łódek i nie spuści ich kopniakiem na wodę, może być różnie. Na dziś to tyle. Miłej zabawy.

  12 komentarzy do “O kluczowej roli kierowców w kancelariach, ambasadach i agencjach rządowych”

  1. Dzień dobry. Ja oczywiście tylko teoretyzuję, ale każdemu wolno mieć jakąś, subiektywną oczywiście, wizję. Otóż myślę, że to Hiszpania cały czas jest na celowniku i wszystko co tam się dzieje ma wywrzeć negatywny wpływ na ten karaj, od demoralizacji społeczeństwa do strat terytorialnych. A dzieje się tak dlatego, że to stare, katolickie królestwo, które – podobnie jak Polska – mimo dzisiejszej ruiny materialnej i każdej innej jednak ma w sobie pokłady tego, co wielcy dzisiejszego świata uważają za niebezpieczne. Z pozoru, z wierzchu może być tak jak Pan o nich napisał, ale ja wierzę w to, że moment refleksji może na Hiszpanów jeszcze przyjść, dlatego im nie odpuszczą. Tak jak i nam. Póki żyjemy…

  2. Też tak uważam. Przyjdzie godzina próby

  3. Nie kupuję produktów marokańskich.

  4. Hiszpania to dzisiejsze Austro-Węgry.
    Coraz luźniejsza federacja lokalnych narodów, której tak naprawdę lokalsi nie chcą bronić.
    Gdy Juan Carlos zdradził Hiszpanię w latach 1970-tych demoralizacja i brak identyfikacji mieszkańca wystartowały jak u nas w 1991. Teraz jest tam bagno, które u nas będzie za 10 lat.

    Mną osobiście wstrząsnął widok muzułmańskiego targu tuż obok katedry w Granadzie, w której pochowana jest Izabela Katolicka. A był to rok 2011.

  5. Ludzie bez poczucia tożsamości najpierw stracą własność, a następnie środki do życia i wreszcie prawo do życia. Wszystkie te procesy dzieją się równolegle w różnym stopniu nasilenia z wiadomym skutkiem na końcu.

    Kilka lat temu w pociągu pozwoliłem sobie na głośną uwagę, że Hiszpanie to bydło na podstawie moich kontaktów ze studentami w Hiszpanii. Młoda dziewczyna siedząca naprzeciw powiedziała, że jej matka jest Hiszpanką. Zapytałem, no i co w związku z tym?

    Okazało się, że jedzie na jakąś lewacką imprezę do Berlina.

    Po pierwszym tygodniu nauki języka w Madrycie zwróciłem uwagę dyrektorce szkoły, że my, uczniowie, chcemy mieć włączoną klimatyzację, świeżą wodę w butelkach a nie nalewaną z kranu i wyraziłem kilka uwag na temat dydaktyki nauczania języka obcego. Na drugi dzień mieliśmy wszystko, o co prosiłem (jedna nauczycielka w trakcie kursu zrezygnowała z naszej grupy, bo nie wytrzymała nerwowo). Koledzy z Polski mówili, że tak nie można, że to jest chamskie.

    Kolega po pierwszych kilku tygodniach pracy z Hiszpanami stwierdził, że oszukują i generalnie grają w ch…, więc generalnie miałem rację traktując Hiszpanów w sposób asertywny i bez kompleksów.

    Niemcy są porządnym narodem, zwłaszcza ci z zachodu i południa.

  6. Pod katedrą w Granadzie biali żebracy walczyli rano o dobre miejsca. Nie wiem, jak jest teraz. Cyganie zaś śpiewali kolędy w stylu flamenco i grali na gitarach, ale pod innym kościołem.

  7. Muszę powiedzieć, że mam bardzo miłe wspomnienia z pobytu w Hiszpanii, natomiast ci Polacy, którzy mieli zbyt dobre, nierealistyczne mniemanie o Hiszpanach byli rozczarowani, przynajmniej na początku.

  8. Bavarowie to nie Niemcy. Dla nich „Deutch” to biedna hołota z Północy.

    I Hiszpanów nie ma. 4 czy 5 narodowości, których nie jednoczy ani język ani kultura.

    Galicja to nie Andaluzja ani nie Valencja

  9. Najlepsi pod względem charakteru są Walencjanie i Murcjanie, Andaluzyjczycy zdradliwi, Madryt się wywyższa, mieszkańcy Galicji, krajów baskijskich i Leonu chłodni, catalanes son polacos, Extremadura jak wskazuje sama nazwa i cyganie jak to cyganie – zależy jak komu przypasi, wyspiarze zaś z definicji nie są nigdy całkiem normalni.

  10. La Cava czyli Lafirynda

    Dramatis personae: Julian, hrabia Ceuty; jego córka Florinda; Roderick, ostatni król wizygotów.

  11. Czy można prosić o źródło komentarza z hiszpańskiego internetu? Chciałbym wysłać znajomym Hiszpanom .

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.