maj 202021
 

Od dawna chciałem przygotować taki numer, ale brakowało mi pewnego impulsu. Od się w końcu pojawił, a stało się to w chwili kiedy zetknąłem się z materiałami publikowanymi dawno temu przez Elżbietę Kowecką, dotyczącymi roślin służących do barwienia tkanin.

Wczoraj jeden z czytelników wspomniał o współczesnej broszurce dotyczącej naturalnych barwników, a potem mi ją przesłał. To ciekawe, rzeczywiście, ale niestety bardzo powierzchowne. Proszę Państwa, trzeba powiedzieć wprost – uprawy roślin barwierskich w średniowieczu i później to jest właśnie brakujące ogniwo w polityce i ekonomii, którego nie widzimy. A przez to, że nie widzimy, nie jesteśmy w stanie opisać pewnych zjawisk. Tak, jak w wielu innych przypadkach kwestie dotyczące barwienia tkanin są lekceważone, infantylizowane i stawiane na marginesie, w stosunku do spraw ważnych, czyli tych dotyczących bezpośrednio władzy.

Uprawa i handel barwnikami to polityka najwyższej rangi. I lepiej to zaakceptujmy. To obszar ważniejszy niż handel żywnością i kruszcami. Żeby tego dowieść poleciłem przetłumaczyć z niemieckiego dwie ważne, choć niezbyt obszerne książki. Pierwszą napisał Fritz Lauterbach i dotyczy ona tak zwanej walki urzetu barwierskiego z ze sprowadzanym z Azji barwnikiem indygo. To jest po prostu wstrząsające. Najważniejszymi miastami we wschodniej Europie, które urosły na handlu urzetem (najważniejsza roślina średniowiecznej Europy) były Zgorzelec i Świdnica. Wszystko co dotyczy Świdnicy, z procesem tamtejszych beginek i ruchem heretyckim na Śląsku i Morawach, włącznie, związane jest z handlem urzetem.

Druga książka to napisana przez szwajcarskiego chemika Roberta Hellera broszura pod tytułem Kolorysta. Dotyczy ona warunków i predyspozycji jakie spełniać powinien dobry chemik kolorysta. Przypomnę, że chemikami kolorystami byli tacy bohaterowie masowej wyobraźni jak Karol Borowiecki i Stanisław Połaniecki. Heller był profesorem na politechnice w Zurychu i należał do legend branży kolorystycznej. Temat ten częściowo poruszyłem w książce Alchemicy, wspominając o Miluzie, która była centrum alchemicznej wiedzy dotyczącej barwienia tkanin. Przygotowując nowy numer nawigatora, zaopatrzyłem się w niedostępną w zasadzie pracę profesora Edmunda Trepki, pod tytułem Historia kolorystyki. Stamtąd przedrukowałem sylwetki i krótkie biografie najwybitniejszych polskich kolorystów, ludzi głębokiej i tajemnej wiedzy, którzy w większości swoje kwalifikacje zdobywali w Miluzie. Chciałem umieścić w tym numerze także informacje o ich największych osiągnięciach w zakresie barwienia tkanin, z dokładnymi wzorami chemicznymi barwników, które wynaleźli, bo tak to jest ujęte u Trepki, ale powstrzymano mnie argumentem, że zrozumie to tylko kolega Chlor. Rzeczywiście jest to bardzo skomplikowane i ma w sobie prawdziwą tajemnicę. Zawód kolorysty to oczywiście przeszłość. Edmund Trepka dokładnie tłumaczy w swojej książce dlaczego. Wyjaśnia też, jak dziś produkuje się barwione tkaniny i kto produkuje barwniki.

Prócz tego nowy numer Szkoły nawigatorów zawiera także wiele innych, ciekawych materiałów, nie tylko o kolorach i kolorystach. Znajdziecie tam sporo o historii uprawy bawełny i jedwabiu, a także tekst o symbolice kolorów w średniowieczu. Myślę, że jest to jeden z najciekawszych numerów, jakie się do tej pory ukazały. Na okładce Tomek umieścił średniowieczny warsztat tkacki za którym, z papierosem w zębach, siedzi Jean Paul Belmondo, w dolnych rogach mamy gąsienice jedwabników, oczywiście tak, jak je malowano w średniowieczu. Zapraszam do lektury.

Dodam jeszcze tylko, że numer ten, jest w zasadzie wstępem do II tomu Kredytu i wojny, który po większej części także jest poświęcony barwnikom. Bardzo więc proszę, by nikt nie dokonywał na portalu SN, do czasu ukazania się II tomu Kredytu i wojny, żadnych samodzielnych „odkryć” dotyczących barwników. One wszystkie już są opisane w tym powstającym tomie. Dziś skończyłem XIII rozdział, i muszę odsapnąć chwilę. Jeszcze raz życzę miłej lektury.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-28-tekstylny/

  2 komentarze do “Nowy numer Szkoły nawigatorów, poświęcony tekstyliom”

  1. tak mi się przypomniało jak mój wujek przezywał swojego zięcia /chemika/ inżynier od kolorów, a tu masz, jakie odkrycie , okazuje się że to baaardzo/dochodowy  ważny fach, wydawało mi się że oni tj. chemicy kończą studia na trzecim roku, bo wtedy już umieją  zrobić surowiec na odlot, już  nie kończą studiów , zaczynają robić pieniądze

    a tu masz kolory jeszcze bardziej dochodowe i sumienie czyste

  2. A Krzysztof Karoń od czego zaczął swój wykład?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.