sie 242020
 

Cały system natury, począwszy od ułamków atomów aż po gwiazdy opiera się na antagonizmach. Stanowią one warunek równowagi, tak w mały, jak i w dużym, a gdyby zniknęły lub przestałby się przeciwważyć, ujrzelibyśmy koniec świata.

Emanuel Małyński „Nowa Polska”

Wielu z nas pamięta ten odcinek bajki o wilku i zającu, kiedy to wilk spaceruje samotnie ulicami wyludnionego miasta i co jakiś czas przybiera pozę pokornego sługi, wywracając na nice kieszenie spodni. Czyni tak, albowiem pustą ulicą nadjeżdża motocykl, w którym siedzą dwa niedźwiedzie w milicyjnych mundurach. Scena ta jest przejmująca z kilku powodów. Po pierwsze jest to scena z marzeń, tak sobie władza radziecka wyobrażała porządek w państwie robotników i chłopów. Po drugie jest to scena z rzeczywistości, bo miasta w komunizmie, czy to radzieckim czy polskim, tak właśnie wyglądały – pustka, wypełniona dwoma rodzajami istot – pokornymi złodziejami szukającymi okazji i milicją, która udaje, że ich pilnuje, współpracując z nimi w najlepsze i oddając im miasto we władanie. Jest jeszcze trzeci aspekt, czyniący tę scenę niezwykłą. Pasuje ona nie tylko do rzeczywistości i marzeń komunistów, ale także do wszystkich innych sytuacji, w którym występują wyznaczeni do swojej roli pasterze i trzoda mająca wykonywać jakieś zadania opisane w statutach, wyobrażone, wyśnione lub przeczute jedynie.

Dziś z rana dostałem taki oto link.

http://paulgravett.com/articles/article/best_comics_of_2018_an_international_perspective?fbclid=IwAR2jxKyVYfMnbJ1Numz7u4u5LO5gjTZvVS6FHXC7UYXJjauDMKe24ZADIFU

To jest sprawa sprzed dwóch lat, ale ja dowiedziałem się o niej wczoraj. Oto w 2018 roku, człowiek, który ocenia dla Anglików jakość komiksów wydawanych w różnych częściach świata, uznał, że nasz produkt, zatytułowany „Noc św. Bartłomieja” można zaliczyć do pięciu najlepszych albumów wydanych w Polsce. I wyobraźcie sobie teraz co by było, gdyby jakieś wydawnictwo we Francji zostało uhonorowane takim wyróżnieniem. Pewnie od razu u grafika i scenarzysty zjawiło by się ze trzech maniaków z dyktafonami w rękach, którzy chcieliby się czegoś na temat tego produktu dowiedzieć. Prasa branżowa napisała by o tym przynajmniej raz. No i generalnie byłoby trochę szumu, tak mniej więcej przez tydzień. U nas nic takiego nie nastąpiło. Hubert, autor rysunków do tego komiksu dowiedział się o tym wyróżnieniu w marcu, a ja dzisiaj z rana. Dlaczego? Otóż dlatego, że polski rynek komiksu składa się z wilka wywracającego kieszenie na widok milicjantów i z samych milicjantów. Poza tym wokół panuje pustka, w której hulają wichry. Nie namiętności bynajmniej, mam na myśli wiatry innego rodzaju. Funkcjonowanie zaś tego rynku polega na tym, by publiczność miała do wyboru dwie tylko opcje – milicja albo złodzieje. Nic więcej nie wchodzi w grę. Ujmując rzecz realnie, nie metaforycznie, chodzi o to, kto w jaki kanał dystrybucji się wepchnie i ile wyszarpie dotacji na wydanie swojego produktu. Każdy kto sugeruje, że można by działać inaczej, z korzyścią dla wszystkich, uznawany jest tam za szkodnika w najlepszym razie, a w najgorszym za durnia. I sam siebie skazuje na zapomnienie, albowiem nie chce się dostosować do panujących zasad. Kto te zasady ustanawia? To jest bardzo proste do wyjaśnienia, a jednocześnie bardzo wymowne. Czynią to ludzie, którzy nie potrafią rysować. Im bardziej nie potrafią, tym więcej chcieliby mieć do powiedzenia. Im bardziej ich wyobrażenia o produkcie rozjeżdżają się z warsztatem, sugestiami i chęciami grafików, tym głośniej tupią i buczą, tym groźniej rozglądają się wokół, zupełnie jak ci milicjanci z bajki o wilku i zającu. Jak wiecie, od samego początku, od chwili kiedy podjąłem decyzję o drukowaniu ilustracji i komiksów przyjąłem zasadę odwrotną. Nigdy nie ingeruję w pracę grafików. Daję im całkowitą swobodę, bo wiem, że nawet jak mają słabszy dzień i nie zrobią czegoś, co by mi się bardzo podobało, i tak będzie dobrze. A na pewno lepiej niż w przypadku kiedy nad grafikiem siedzi ktoś, kto nie ma pojęcia o rysowaniu i, pardon, truje mu dupę swoim mędzeniem. Wolność na rynku wydawniczym jest gwarancją jakości. I ja w zasadzie nie mam żadnych pretensji i postulatów, ani do wilka ani do milicji. Chcę tylko, by zachowywali się tak, by sytuacja w Polsce, choć trochę przypominała tę we Francji. Niech sobie wezmą te dotacje, niech pracują dla tego IPN, rysując coraz mniej obchodzące kogokolwiek historie o wyklętych, niech układają swoje produkty na najbardziej wyeksponowanych miejscach. Niech tylko nie udają, że poza nimi nikogo tu nie ma. Ja wiem, że to jest za dużo, bo wiara nieudaczników z dwoma lewymi rękami przyrośniętymi w dodatku do pośladków, w to, że należy im się wszystko, jest nie do zwalczenia. Oczekiwanie zaś na wielką galę, gdzie publiczność powita ich oklaskami, a jury wręczy nagrody ze złota, jest ciągle powracającym, nerwowym majakiem sennym. Wiem to i dlatego postanowiłem, że więcej już nie wydam żadnego komiksu. Wobec lansowanej, płaskiej jak krowie łajno na łące, tematyki, która ma rzekomo rozbudzić wyobraźnię młodych ludzi, nie ma ta działalność najmniejszego sensu. Nie ma sensu przeszkadzać wilkowi i milicji w zgodnym i niczym nie zakłóconym współistnieniu.

Na koniec chciałem jeszcze przypomnieć zdarzenie, który miało miejsce na zeszłorocznym Comic conie, który odbywał się w Nadarzynie. Impreza była fatalna i źle zorganizowana, a ja i Bartek siedzieliśmy w narożnym stoisku, w zasadzie pozbawieni możliwości eksponowania swojego towaru. Mieliśmy jakieś nędzne półki i stół, który sami przywieźliśmy. Klientów nie było wcale. Coś tam się sprzedało, ale wpływy nie pokryły nawet kosztów stoiska. Zauważyłem w pewnym momencie, że po całym tym targu snuje się jakiś wystylizowany na nie wiadomo kogo facet w szarym garniturze, z dłuższymi nieco włosami, zarzucanymi z fantazją do góry, obok którego idzie równie subtelnie wystylizowany biały pies typu husky, albo coś „w podobie”. Nie wiem, bo nie znam się na psach. Pan ten obrzucał fachowym okiem stoiska, tak jakby był przynajmniej ekonomem na folwarku i lustrował nowe roczniki wiejskich dziewuch pracujących w polu, pod kątem upodobań pana dziedzica. Zainteresowałem się tym psem, bo wydawało mi się trochę dziwne, że kawał hali przedzielonej szkłem zajmuje kantyna, gdzie ludzie jedzą, a tu łazi jakiś gość z psem. Co na to Sanepid? Wkrótce się okazało, że niepotrzebnie chciałem się czepiać. Pokazano mi bowiem sławnego rysownika Rosińskiego, tego co narysował cykl o Thorgalu, a człowiek z psem był jego synem. W przeciwieństwie do ojca nie potrafi on rysować. Bardzo uważnie jednak obserwuje co dzieje się na rynku. Ostatniego dnia, szli grupą. Ten z psem, stary Rosiński i dwóch jakichś, których nie znałem i znać nie zamierzam. I nagle starszy pan Rosiński, zatrzymał się przy naszym stoisku, wziął do ręki nasz komiks zatytułowany „Historia Katalonii”, zawołał – O! A kto to rysuje i wydaje! A kiedy już podrywałem się z krzesełka, żeby mu tę sprawę wyjaśnić, jego nie potrafiący narysować kotka syn, który podkreśla swoje walory za pomocą białego psa, wyrwał mu to z ręki i powiedział coś mniej więcej takiego – zostaw, zostaw, to nieważne….Rosiński, który ma już swoje lata pozwolił sobą zakręcić, odłożył komiks i cała grupa gdzieś odpłynęła.

Kiedy dziś z rana przypomniała mi się ta sytuacja pomyślałem, że na pewno poszli pozować na tle lamperii. Tylko bowiem takie tło daje im jakąś widoczną przewagę nad innymi.

Historia Katalonii

 

Noc św. Bartłomieja. Komiks

  32 komentarze do “O ludziach pozujących na tle lamperii”

  1. a z czego będzię żył ten syn, jeśli ojciec nie będzię już „najlepszy”

  2. Noc świętego Bartłomieja (‘St. Bartholomew’s Day Massacre’) – to tłumaczenie jest ciekawe. A poza tym, to stanęliście w jednym szeregu z noblistką, niestety bez lamperii ☺

  3. No właśnie dobrze, że bez lamperii

  4. Francuziki to nędzne aktorzyny. Kibice po przegranym meczu zrobili „violence”, który robią co tydzień, teraz mieli dobrą wymówkę, a wśród zawodników jest taka atmosfera, że chcą rozwiązać klub.

    I w te luki powinna wchodzić konkurencja, choćby z komiksami, zwłaszcza jeśli ktoś umie rysować „violence”, bo czytelnicy to lubią, bowiem nic tak nie podnosi na duchu, jak czyjeś nieszczęście albo czyny bohaterskie, które zwykle nas omijają.

  5. Kupiłem dla dziecka dawno temu komiks „Historia Katalonii” i jak dorośnie i się zainteresuje to może przeczyta, bo ja nic nie narzucam.

    Powiedziałem, że będę płacił za przeczytane książki kwoty powiedzmy, zbliżone do ceny tego komiksu, w zależności od jakości treści książki („Harry Potter” = 0 zł).

    Właśnie miałem rozmowę z zapytaniem – co, jak, za ile?

  6. Kiedyś , kiedy Coryllus mówił o swoich komiksowych planach i o tym jaka wagę przywiązuje do jakości wydawało mi się, że na rynku komiksów, dobra jakość będzie  bronić się sama. Okazuje się, że furtka na  poletko komiksowe jest zabetonowana , służy tylko swoim/wyznaczonym na liście „komiks sukcesu” , a jak to jest głębokie świadczą słowa progenitury „tato zostaw, to nie ważne”. Niewidoczne, ale głębokie umocowania rynku komiksów, poświadcza  beztalentny syn artysty. On wie że ktoś dawno rozrysował przepływ tantiem i nikt poza nazwiskami rozrysowanymi na liście tantiem nie zaistnieje na tym rynku.

    Nawet jeśli otrzyma świetną recenzję na europejskim rynku komiksowym.

    Rynek krajowy przynosi dochód tylko wskazanym osobom.

     

    czyli

  7. no daj spokój, płacisz dziecku za czas poświęcony czytaniu książek czyli intelektualnemu jego rozwojowi, a wychowajże dziecko w  miłości/sympatii do książek, wskaż drogę….

  8. (…) Oto w 2018 roku, człowiek, który ocenia dla Anglików jakość komiksów wydawanych w różnych częściach świata, uznał, że nasz produkt, zatytułowany „Noc św. Bartłomieja” można zaliczyć do pięciu najlepszych albumów wydanych w Polsce. I wyobraźcie sobie teraz co by było, gdyby jakieś wydawnictwo we Francji zostało uhonorowane takim wyróżnieniem.

    Chyba nie dokońca doczytał Pan co jest napisane na tamtej stronie.

    Po pierwsze nie jest to żadne wyróżnienie tylko subiektywna lista kilku przykładowych tytułów opublikowanych w danym roku.  Po drugie wybierającym nie jest żaden zagraniczny znawca tylko recenzent z naszego grajdołka Michał Chudoliński.  Całe te „Best of…” to nic innego jak lista różnych tytułów, które mailem wysyłają komiksowi „żurnaliści” jako propozycje ze swoich krajów.

    Z Polski Chudoliński wybrał i komiks dla dzieci i adaptacje Tokarczuk i parę innych rzeczy, które ukazały sie w 2018. Taki misz-masz. Żadne wyróżnienie ani nagroda.

  9. Wyróżnienie jest, nagrody nie dowieźli ☺

  10. Wie pan, w całym tym posępnym milczeniu, które zalega nad moją działalnością, jest to jednak coś. Uważa pan, że nie powinienem okazywać nawet śladów zainteresowania?

  11. Dla przyjemności dziecko może czytać co chce. Nie zabraniam.

    Nie mogę przecież powiedzieć tak obcesowo „dziecko zostaw, to nieważne”.

    Subtelnie sugeruję, na co warto poświęcać czas.

  12. Rozumiem, że interesuje się Pan tym, iż wspomnieli pańską książkę na zagranicznym internecie. Ale to naprawdę żadne wyróżnienie ani nagroda.

    Ja dobrze pamiętam puste ulice w PRLu. I bardzo ładnie Pan napisał o misiach-milicjantach i wilku-złodzieju.

    Ale ten Chudoliński to właśnie taki „miś” a raczej ormowiec z naszego grajdołka, który z poczucia obowiązku raportuje zagranicy co tam Paliaki zdiełajet w ostatnim sezonie.

    A ten cały Paul Gravett dostaje maile z całego świata i raportuje to na swojej stronie. On prawdopodobnie żadnego z tych polskch komiksów nie przeczytał. Opisy o czym są, dostał w mailu z Polski i przekleił do swojego artykułu.

    Nie ma tam żadnych znawców, ani żadnych wyróżnień.

    I nie powinno być żadnych złudzeń.

  13. Co własciwie pana tak ugryzło?

  14. Obserwując 10 letnie zmagania Coryllusa na rynku wydawniczym (oraz nasze skromne, indywidualne kariery), nikt z nas nie ma złudzeń , że pewne sektory pracy/sukcesu/wynagrodzenia  są dla nas jakoś dziwnie niedostępne.

    nie mamy złudzeń

  15. To nie są lamperie, o których myślałem

  16. To jest główny rysownik IPN, który zaczynał od tej nagrody, komiks opowiadał o przygodach szympansa, dmuchanej lali i jeszcze jakichś stworów

  17. Można próbować zaistnieć na rynku poprzez skandal. Jeżeli dobrze zrozumiałem, to miała temu służyć – poniekąd – seria kryminalna w KJ.

    Trudno wywołać skandal i zainteresowanie komiksem o rycerzach.

    Chyba, że byłaby to ilustrowana historia afery podkarpackiej albo komiksy oparte na enuncjacjach Zbigniewa Stonogi, to małe trzęsienie ziemi na rynku mogłoby mieć miejsce.

    Ale kto by to wydał?

  18. Za czytanie Rosińskiego – 0 zł.

  19. Próbowałam doszukać się treści tego komiksu, nigdzie nie ma. Teraz jasne dlaczego. Po rysunkach widać, że jakieś takie nie tego. Obejrzałam reklamy tych z IPN, po najmniejszej linii oporu, takie odniosłam wrażenie, na komiksach się nie znam, pewnie się mylę.

  20. Jak tak dalej pójdzie, wszyscy dostaną po zero. Litości chociaż dla Koziołka Matołka             i Pimpusia Sadełko.

  21. Można próbować zaistnieć na rynku poprzez skandal.  (…)Trudno wywołać skandal i zainteresowanie komiksem o rycerzach.

    Jeśli chce Pan zaistnieć w mediach przez skandal to wystarczy powiedzieć coś np. „homofobicznego”. Z pewnością odpowiednie gazety czy internety podniosą larum jak to się prześladuje miejszości w Polsce, chociażby słowem. Ale chyba nie o takie zaistnienie Panu chodzi.

    Natomiast jeśli chce Pan promować swoją twórczość to niestety  tylko jak jest „postępowa”. Wtedy ma Pan szanse, że zainteresują się Panem duże stacje TV i gazety.

    Chyba wszystkie wydawnictwa komiksowe w Polsce są mocno lewackie. Oni swoje komiksy dobrze promują w mediach przez zaprzyjaźnionych dziennikarzy i redaktorów, którzy w recenzjach rozpływają się nad tym. Tak samo w internecie – większość dziennikarzy i recenzentów komiksowych jest mocno postepowa. Jak nie jesteś taki jak oni to raczej do głosu cię nie dopuszczą.

  22. Próbowałam doszukać się treści tego komiksu, nigdzie nie ma

    Jeśli chodzi o „Idiotów” to bardzo stary komiks, był wielokrotnie publikowany, ostatnio chyba magazyn „Komiks i My”  go przypominał https://paradoks.net.pl/read/29670-komiks-i-my-nr-12016-recenzja

  23. Dzięki, Coryllus już mi opowiedział, to wiekopomne dzieło.

  24. ładny ten portrecik i ładne wnętrze a pies …  to chyba łyżew

  25. Jedna możliwość, wspomniana tutaj, jak jest się już znanym, to pokazanie się i fotografowanie na tle „lumperii”, bo na taką okazję zakłada się na siebie jakieś specjalne lumpy.

    Druga to jest to, co zrobił Piotr Gąsowski, który na żywo relacjonuje wydarzenia z Białorusi w swoich mediach społecznościowych.

    Gąsowski został już skrytykowany przez Ziemkiewicza i stale zyskuje grono  „fanów”, a może nawet napisze książkę, bo teraz wszyscy piszą książki.

    A trzecia to skandal.

  26. Za „Koziołka Matołka” mogę dać dziecku dychę, bo w przygodach jest pokazana prawidłowo rola murzynów.

  27. ślad zainteresowania trzeba okazać, zwłaszcza że napisali bardzo pozytywnie, słowa uznania tak '”od siebie”, obiektywnie oceniając komiks jako wart opisu

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.