Jechałem sobie do Niepokalanowa niedawno i jak zwykle w aucie słuchałem radia. Akurat nadawali audycję o książkach. Gościem był Mariusz Cieślik, znany specjalista od książek, a także jakaś pani z wydawnictwa Dwie siostry. Wydawnictwo to odniosło właśnie wielki sukces, albowiem ich książka, duża rzecz przeznaczona dla dzieci, a zatytułowana „Mapy”, została ogłoszona najlepszą książką dziecięc roku. Czy może jakoś podobnie, nie chce mi się zapamiętywać tych wszystkich nazw. W każdym razie nagroda jest ważna i to wielkie wyróżnienie. Ja tę książkę mam, kupiłem ją kiedyś w Krakowie. Właściwie z rąk wydawcy, jedna z dwóch sióstr mi ją przyniosła i zapytała czy nie mógłbym wymyślić czegoś podobnego. Ja oczywiście nie stanąłem na wysokości zadania i nie wymyśliłem. Książkę jednak wziąłem. Ona jest rzeczywiście ciekawa, podoba się dzieciom, a składa się z map poszczególnych kontynentów rysowanych dość charakterystyczną kreską, która mnie przyznam nie uwodzi. Chodzi o to, że na każdej mapie zaznaczone są charakterystyczne dla danego kraju cechy – papryka na Węgrzech, stal w Szwecji, zegarki w Szwajcarii. Do tego są na tych mapach narysowane postaci sławnych ludzi. Wszystko naraz ma walor edukacyjny. W czasie dość entuzjastycznego omawiania tej książki Cieślik użył dość charakerystycznego dla niego sformułowania. Użył zwrotu – mądra edukacja. Rozumiem przez to, że zakłada on także, iż istnieje edukacja głupia. I do tego jeszcze pewnie niepotrzebna. Ponieważ ja jakiś czas wcześniej obejrzałem fragment programu Kuby Wojewódzkiego, programu którego gościem była aktorka Warnke, grająca w filmie „Kobiety mafii”, skojarzyłem program Cieślika z programem Kuby, bo on z kolei użył w stosunku do tej pani, wyrażenia – bo ty Ania, to mądra dziewczyna jesteś. Mamy więc mądrą edukację i mądrą Anię, która gra w filmach. Ktoś może powiedzieć, że niepotrzebnie łączę te dwie kwestie, ale ja wiem swoje. Obydwaj panowie bowiem pochodzą z jednej bajki. Cieślik mówiąc – mądra edukacja, ma na myśli edukację powierzchowną, taką, która nie stawia żadnych istotnych pytań, ale zadaje do opanowania materiał pamięciowy odtąd dotąd. – Z czym ci się synu kojarzy papryka – zapyta Cieślik swoje dziecko. – Ze Szwecją – odpowie chłopczyk, który przeglądał książkę z mapami i mądrze się wyedukował. Z czym się kojarzy mądrość Ani Wojewózkiemu, dobrze wiemy i nie potrzeba tego tutaj opisywać.
Ja się oczywiście cieszę, że książka polskiego wydawcy zdobyła nagrodę i teraz będzie sławna na całym świecie. Męczy mnie jedynie to, że ograniczane są przyrodzone funkcje naszego organizmu, takie jak chęć dochodzenia do prawdy, a zamiast tego dostajemy z jednej strony papierowy teleturniej dla dzieci, a z drugiej panią, mądrą Anię. I nie liczcie na to, że się z tej pułapki wydostaniemy. Nie po to Cieślik i Wojewódzki pracują w telewizji, żebyśmy mogli snuć takie marzenia.
Co to jest w takim razie według Cieślika edukacja głupia? To jest taka edukacja, która eliminuje możliwość zbadania przydatności ludzi młodych i aspirujących dla systemu. Tak to ujmę ogólnie, a ponieważ pamiętam Mariusza Cieślika jeszcze z czasów studenckich, wiem z całą pewnością, że mam rację. On bowiem już wtedy dukował się właściwie i mądrze. Edukacja głupia to taka edukacja, która daje człowiekowi minimalną swobodę i możliwość samodzielnej oceny faktów i zdarzeń. I powiem Wam, że w naszej części globu, tej która na mapach wydawnictwa Dwie siostry nie zaznaczona jest ani papryką, ani wyrobami stalowymi, dostępu do takiej edukacji nie ma. Ot tak, po prostu – nie ma. Z jednej strony bowiem mamy aspiracje i materiał do opanowania, z drugiej zaś kokieterię patriotyczną i zachęty do wspólnej walki za naszą i waszą. Tak to zostało ustawione. Celem obydwu opcji jest, to o czym napisałęm wcześniej – możliwość oceny przydatności młodego człowieka dla systemu. Jasne jest dla każdego, że ta część systemu, którą reprezentują Cieślik z Wjewódzkim jest ciekawsza. Na początku – opcja Cieślik – jest trochę przynudzania o papryce i trzeba przez to przebrnąć, ale za to później, kiedy klikniemy opcję – Wojwódzki – mamy już tylko mądrą Anię. Taki mechanizm werbunkowy. Po drugiej stronie, gdzie po wstępnym odsiewie trafiają idealiści i ofiary losu, a także młodzieńcy myślący poważnie o przyszłości, nie ma mowy o papryce, ale za to można się pomodlić. I to bardzo podnosi ludziom samoocenę. Nie zmienia jednak faktu, że to jest ten sam system. I teraz ważna kwestia – czy on, ten nasz system może odnieść sukces? Ja myślę, że tutaj kluczową sprawą byłaby opinia mądrej pani Ani. To ona powinna orzekać, czy nasz system, system edukacji mądrej i głupiej, powierzchownej i głębokiej, może się przydać każdemu z osobna i wszystkim razem. Ale tak naprawdę przydać, nie, że jeden z drugim w służbach do emerytury dociągnie, a potem będzie uprawiał ogródek. Chodzi o to, czy my możemy odnieść sukces jako grupa? Z tą książką, z Cieślikiem, Wojewódzkim i Anią, pod przywództewm tego czy innego polityka, bez względu na opcję raczej nie. Sukcesy cząstkowe są możliwe, kariery wewnętrzne także, ale sukcesu jako grupa nie osiągniemy. Wiem to na pewno, bo Ania po prostu wyszła ze studia, a Kuba jest zwyczajnym starym dziadem, starsznym nawet ode mnie.
W książce Kucharczyka o Hohenzollernach (a to ci szutka! Tu mapy, Ania, a ten z Hohenzollernami wyjeżdża) napisane jest, że Fryderyk Wielki miał taki plany, by z Polaków uczynić podglebie dla jakiejś innej, tworzącej się dopiero nacji. Myślę, że plan ten nie został zarzucony i nadal jest realizowany, poprzez mądrą edukację między innymi. I różne mądre programy. Nikt nie ma zamiaru go porzucić. No, ale na szczęście pojutrze Chrystus zmartwychwstanie, a event ten nie mieści się w ramach żadnej edukacji, ani mądrej, ani głupiej. Jest więc nadzieja.
Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl gdzie mamy nowe książki i promocje
w domu mamy mapy wydawnictwa Cykada pt „Moje puzzle. Atlas świata”. Bardzo ładnie kolorowo wydane, na mapie Polski jest zaznaczony przemysł stoczniowy, żubr i stroje ludowe, na mapie Białorusi: bydło mleczne, pszenica, przemysł nowoczesny, puszcza ( w końcu puszcza nalibocka to ładny kawał ziemi i tu się autorom atlasu nie dziwię). Jakie kryterium przyjęto przy doborze ilustracji charakterystycznych dla danego państwa, trudno wyczuć bo mapa Francji jest ozdobiona zgrabnym rysunkiem artysty ulicznego, wieżą Eiffla i rysunkiem butelki perfum. Węgry nie są oznaczone papryką tylko zarysem pałacu Festetice. No ale wszystko jest kolorowe, ładnie narysowane. A pewnie autorzy wykombinowali, że nikt przy układaniu puzzli nie będzie wchodził w tzw szczegóły.
A Rumunia to zapewne Dracula, bo edukacja ma być mądra.
Mysle, ze moze byc jeszcze gorzej. Po wydarzeniach 1981 trafilem do najlepszego na swiecie kraju, tego gdzie wiedza jest surowcem zarzadzanym. Chodzilem tam, do szkol, na „wywiadowki” i rozmawialem z nauczycielami. Wchodze kiedys do klasy matematycznej. Bylo przedpoludnie, czyli czas nauki. Wzdluz klasy byly ustawione telewizory. Lecial jakis serial. Co tu robia telewizory ??? — zapytalem milego nauczyciela. Chce, zeby przychodzili i zetkneli sie z matematyka. Bez tego nie przyjda nigdy. Kolegow w pracy, elektronikow zaskakiwalem tym np. ze wiedzialem jak obliczyc wytrzymalosc elementu z aluminium. Skad elektronik to wie ? – zdumiewali sie. A nie wiedzieli, ze ja wiem rowniez co to takiego Cervantes, albo Murmansk. Nie wiedzieli rowniez czego nie wiedzialem, jak kulisy dzialan Hohenzollernow. Ja tez wtedy nie wiedzialem, ze nie wiem.
Tak jest Dracula oraz owce. Ot i cała Rumunia.
„Fryderyk Wielki miał taki plany, by z Polaków uczynić podglebie dla jakiejś innej, tworzącej się dopiero nacji. Myślę, że plan ten nie został zarzucony i nadal jest realizowany”
Wiele wskazuje na to, że plan Fryderyka jest realizowany. Otóż wczoraj dowiedzieliśmy się, że „chcemy więcej imigrantów”:
http://wgospodarce.pl/informacje/48080-nowe-priorytety-chcemy-wiecej-imigrantow
Miliony polskich pracowników za granicą i olbrzymie (jawne i ukryte) bezrobocie w kraju to nic. Musimy sprowadzać imigrantów (z całego świata) i jeszcze do tego dopłacać…
Czyżby „patriotyczny” PiS przystąpił właśnie do ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej?
No tak „…z Polaków podglebie dla nowej nacji”, żyje taki jeden z drugim te 70 lat, a planów ma w tej łepetynie na 700 lat.
Niczym nie uzasadnione przekonanie, że jest się kreatorem rzeczywistości.
W Brukseli widziałem w księgarni plakat z symbolami różnych krajów unijnych. Polska to był taki obrazek: na placu budowy kręci się betoniarka z której wystają dwie gołe nogi męskie i damskie odziane tylko w kalosze. Coś niby praca po polsku lub seks po polsku.
Postaci z korony królów z twarzami od Vegi i Smarzewskiego… No i oczywiście górujący nad tym wszystkim Stańczyk o dwu głowach (może być stylizowany na pruskiego orła). Jedna „Kuby” a druga Michnika (zwrócone ku sobie w pocałunku)… Taki zasób „ludzi mądrych” i zdolnych do każdej roboty.
No i jak tutaj nie mówić, że plan ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej ma tak długą tradycje, bo przecież ten Fryderyk sam tego nie wymyślił, a nie będę zdziwiony, gdy za chwilę się dowiem, że wśród jego doradców byl czlowiek z Albionu. Oni byli wszędzie. Efekty dzisiaj mamy za oknem.
Gospodarzu,
Uwaga absolutnie techniczna, ta Ania ma na imię Kasia, co oczywiście nic nie zmienia co do meritum
A ja pięć kilometrów od Karlsruhe w ładnym miasteczku Ettlingen widziałem z bliska budowę dosyć dużego obiektu z przeznaczeniem na dom opieki dla seniorów. Oczywiście jak przy wielu innych budowach, a jest ich tutaj tyle że nie wiadomo za przeproszeniem w jakim koncie się schować, pracowali tam ludzie przysłani z III RP. Czyli patrząc sercem z naszej Ojczyzny. Wiele godzin dziennie, chyba nawet czasem i w Soboty i bez specjalnej uwagi na kaprysy pogody. Jak ktoś nigdy nie pracował, że tak powiem „na pierwszej linii” tworzenia realnej wartości materialnej tego świata to raczej nie wie o co chodzi. Tam nikt nie ma zbytnio ochoty nawet w przelocie na rubaszne, głupie kawały. A można też po prostu mieć zwykłego pecha. Na koniec przy pachnącym jeszcze zaprawą i wapnem, powoli zaludnianym ładnym obiekcie, przy parkingu zbudowano mały pomniczek poświęcony prostemu robotnikowi z Polski który zginął na tej budowie. Coś ciężkiego urwało się z dźwigu. Artyści, też ci od plakatów, nie chcę broń Boże powiedzieć że nic nie robią ale wychodząc do pracy mają raczej prawie stuprocentową gwarancję że wyjdą z cali i zdrowi. No i jak widać czasami mogą popisać się tym tzw. dobrym humorem”.
To o co chodzi z tą treścią plakatu z betoniarką w tle, że oni są taktowni i distinguisz, a my to ludzie rubaszni i jurni ?.
Rozumiem ich żal, szczególnie (Niemcy) nie mogą tak swobodnie wyrażać swoich emocji, mają nakazane przez państwo w osobie kanclerza Adiego, że im wypada to robić tylko w środę.
Niech się ci artyści od plakatów nie rozbrykają z tym swoim dobrym humorem i chucią wyrażaną w plakatowych treściach, bo mają do dyspozycji tylko środę, chyba że Złota Aniela dostosowała prawo rodzinne do niemieckich potrzeb demograficznych.
Co tam szukać Ettingen! W Polsce, w Poznaniu w zakładach VW Polacy za…ają aż milo – w 3 zmianówce, w niedzielę- nocki i aż się o to biją bo to płatne wyżej.
A jak chcieli zrobić remont i przegląd linii montażowej w SWIĘTA WIELKANOCY to i na to chętni się znaleźli. Facet (Niemiec) ktory mi to opowiadał „był pełen podziwu, bo żaden NIemiec by się na to nie znalazł”
A „Polak -katolik ” -tak
Niemcy to taka anglo-saska ekspozytura na kontynencie, stałym lądzie. Obozów koncentracyjnych i całej tej bezwzględności nauczyli się od Anglików a nie odwrotnie. A wszystko finansowane przez niemieckich i angielskich Żydów o kosmicznej płynności finansowej. W tych krajach tandem żydowsko-protestancki jest zazębiony jak nigdzie indziej (podobnie w Stanach). Niestety dla nich Żydzi są przebieglejsi i już ich wypłukali zastępując muzułmanami. I historia zaczyna zataczać nowe koło.
Dlatego powtarzam, że nie Polak najpierw tylko najpierw katolik. Z takiej jakości katolikami to możemy co najwyżej zaliczyć kontrolowany upadek/awaryjne lądowanie z rozdartym podbrzuszem. Ale to dlatego, że wszystko przeżarte jest socjalizmem nawet środowiska narodowe, jakiś tam Dmowski, praca u podstaw oparta o tożsamość narodową (mądrości z Paryża)?
Kilka lat temu, jak mój syn był jeszcze w podstawówce, jego klasa na koniec roku robiła przedstawienie. Miała to być prezentacja różnych nacji. Mojemu synowi przypadła rola polskiego hydraulika. Pani poleciła mu, by przyniósł narzędzia ojca z domu jako rekwizyty. Do głowy jej nie przyszło, że ojciec mojego syna nie jest ani Polakiem, ani hydraulikiem. Ja w ramach protestu odmówiłam obejrzenia przedstawienia.
To kim jest ojciec?
Ojciec jest Niemcem, ale dzieci mają tylko polskie dokumenty i w szkole uchodzą za Polaków. Mi nawet odpowiada taka sytuacja, że administracja Bundesrepubliki nie jest świadoma istnienia moich dzieci.
Tak to w skrócie właśnie wygląda.
Albionisci, bo kto to jest Anglik?, Żydzi i Muzułmanie, to jest awangarda nowych czasów. A każda z tych grup ma swoje zadania, znakomicie współpracując przez wieki. Teraz mamy zdaje się taki jeden z etapów przedostatnich. Gdzie to zmierza wszystko? No właśnie. A czy musi? Niech się dzieje, jak przez wieki. I się dzieje właśnie, stale i w Polsce, a jakże też i jak bardzo. A zaczęło się pod Hastings w 1066, wygranej-przegranej bitwie. Ta historia tam nie zakończyła się. I coraz bardziej jestem o tym przekonany. Ja tutaj jestem obok tego miejsca już kilkanaście lat. Dla mnie wystarczy.
Edukacja pod rękę z propagandą czyli Krakowianka bez Wianka 1914
Nie wiem kto to jest Anglik, ale wiem kto to jest lekarz w Anglii to jest Hindus, który na wszystkie schorzenia zaleca paracetamol – (wg słów siostrzenicy od 7 lat na wyspach) .
a co do tej „ekspozytury anglo – saskiej o kosmicznej płynności” funkcjonującej na kontynencie i jej finansach, to kapitalnie to sformułował Korneliusz. (podkreślić krzyżykiem)
wg „”Z nie tak dawnej historii…” do I WŚ doprowadziła dyplomacja angielska , ważna rola min. Greya, to kto jest autorem tej mapy przedstawiającej Cesarza Prus jako karakana i to dokuczliwego dla wszystkich ziem na kontynencie, czyli w domyśle autora tej wojny. ?
Przecież to pająk a nie karakan.
Sądząc po dwujęzycznym napisie i składzie etnicznym kobiet z miotłami jest to mglista carska obietnica jakiejś polskiej autonomii obejmującej krakusów.
Anglo-saxonow bronię i tej nazwy, bo Wikingowie- Normanowie ukradli im wszystko, a Anglo-Saxoni zostali niewolnikami. Politykę do dzisiaj robią ci ludzie północy, poganie. Teraz juz są w Watykanie też, Papiez Franciszek daje w wątpliwość istnienie piekła, informacja na pierwszej stronie dzisiejszego dziennika „The Times”
an interview given by the Pope to an Italian newspaper columnist also makes the front, in which the pontiff is said to have suggested to the journalist that „hell doesn’t exist”.
ale wiem kto to jest lekarz w Anglii to jest Hindus, który na wszystkie schorzenia zaleca paracetamol – (wg słów siostrzenicy od 7 lat na wyspach) .
Podobnie bywalo w Niemczech (mieszkałam tam) tyle żewtedy byl to Iranczyk. Reza Pahlavi wysłal swych najzdolniejszych mlodych ludzi do NIemiec na studia (sowicie za to zapłacił) aby mieć „swoich” lekarzy. ALe ci glownie pożenili się z Niemkami (albo i nie) i tam zostali.
A znów niemiaszkom nie zależalo na poziomie ich kształcenia (ostatnio swoich -też nie. ) NO i mają tabuny niedouków. NIe zapomnę wizyty u Irańczyka -laryngologa Już na korytarzu uderzylo mnie, że zupełnie pusto, a wizyta zapisana z dnia na dzień. Pan dr z triumfem pokazal mi „szafę” mrugającą światełkami (cos jak dawniejsza „Odra 2002”) i powiedzial -podłączymy dziecko i za chwilę będzie diagnoza!
Więcej nie poszłam.
Tam dobry specjalista to w większości z Polski. Narzekamy na naszą slużbę zdrowia ale w porównaniu do jakości lekarzy i empatii -niebo i ziemia.
A to, co mi mowią znajomi teraz (zwłaszcza gdy skończylo się 60.) i NAWET na prywatne ubezpieczenie, to nieprawdopodobne.
no tak, z tej strony Romanowych, obietnica absolutnie mglista, wg pamiętników J. Gawrońskiego to rodzina carska (wraz z krewnymi) podczas I WŚ myślała kategoriami Kongresu Wiedeńskiego, czyli 100 lat za tymi z wysp, którzy jak wyżej napisano mieli kosmiczną nadpłynność finansową.
Tak. Pajęcza jego mać.
no a w Warszawie w elitarnej przychodni (elitarność wyznaczona ceną wizyty) przyjmują lekarki z językiem rosyjskim, nie wiem czy z Białorusi, czy z Rosji, kobitki starają się ale bariera językowa jest.
Jeżeli chodzi o Mapy, to książka ta „zrobiła sukces” na świecie już ładnych kilka lat temu. Prawdopodobnie to jedyna współczesna polska książka która można spokojnie trafić w księgarni np. W Londynie.
W sieci, normalnie do kupienia na takim Amazonie. Pełna ekscytacja i odlot.
W londynie w muzeum historii naturalnej można natomiast trafić na inną polską książkę, „pan maluśkiewicz i wieloryb” z rysunkami Buthenki. Akurat tam pasuje wśród innych książeczek o morskich ssakach dla maluchów, rekinów przytulanek itd. Znowu sukces
Za to na polskim lotnisku, można np. Kupić książkę o ochotniku do Auschwitz-brytyjskim żołnierzu Denisie Avey, a poza tym pewnie ze sto innych pozycji anglojezycznych w temacie ”zaglady”….
Ano taka dystrybucja…albo mądra edukacja…albo to podglebie…
To „podglebie” miało służyć wspaniałości rodu Hohenzollernów. S. Salmonowicz w książce „Fryderyk II” pisze o Fryderyku I znakomity administrator, wybitny kameralista swojej epoki, jego armia to 40 tys w 1713 roku, 83 tys w 1740 r., utrzymywana przez 2,5 milionową ludność. Taka Austria na wydatki dworu przeznaczała 6% swoich dochodów, a na armię 50%, a te małe ale militarystyczne Prusy na dwór wydatkowały 2% a na armię 80%. Do tego pietyzm w duchowości luterańskiej … i militaryzm i pietyzm zostały w Prusach zjednoczone i wywarły trwały wpływ na kształtowanie tradycyjnej mentalności prusactwa. Położone na peryferiach cesarstwa państwo brandenburskie miało doktrynę powiększania swojego stanu posiadania dla rodu Hohenzollernów, patriotyzm pojawił się później ale tylko wzmocnił poszukiwanie „podglebia”. Stąd trzy wojny w czasach Fryderyka II (wojny śląskie, siedmioletnia i o sukcesję bawarską) a także realizacja dzieła pierwszego rozbioru I RP.
Fryderyk II grabieżca i autor krwawych wojen dla budowy świetności Hohenzollernów.
Droga Pani,
to nie ma nic wspólnego ani z polskością, ani z katolicyzmem. Niemcy mają swoją społeczną gospodarkę rynkową, którą budowali od 1945 toku już 44 lata, czyli niemal przez 2pokolenia, kiedy w Polsce zaczęła się uwłaszczać komuna. Ta komuna nie miała z polskością i katolicyzmem nic wspólnego, natomiast chciała się nachapać i wiedziała, że przy kilkunastoprocentowym bezrobociu – dzięki panu Balcerowiczowi – każdy Polak będzie zaiwaniał z pocałowaniem ręki 24/7. I tak ten świat kręcił się do 2015 roku, a po drodze był kryzys zapoczątkowany wydarzeniami w roku 2008. 2015-1989 to lat 26, prawda? A więc jedno pokolenie. A w 2015 przyszedł PiS i pokazał, że Polacy nie muszą pracować jak psy, za 3,50 na godzinę. Dzięki temu, w tym dzięki 500+ upadło i wiele firm poźyczkowych i wiele firm ochroniarskich. I kiedyś podręczniki historii będą pisać o tych rządach PiS, jako początku społecznej gospodarki rynkowej w Polsce. Ale te 2,5 roku to zaledwie 1/10 pokolenia, a więc za mało, żeby Polacy z Ettingen, czy z zakładów VW zrozumieli, że już nie muszą być zwierzętami pociągowymi, w które niemiecki pracodawca będzie oral jak hitlerowski bauer, bo się od czasów Hakaty do tego przyzwyczaił. Do tego, żebyśmy odzyskali równowagę w sferze społecznej potrzeba lat, choć pierwsze kroki juź zrobiono – także zamykając w niedziele sklepy i ograniczając handel, jak w Niemczech. Ten Pani Niemiec cmoka co prawda z rzekomego podziwu, ale tak naprawdę nami gardzi i uważa nas za, pardon, podludzi. Wiem coś o tym, bo lata temu sam pracowałem jako student na taśmie w Niemczech, miałem wydajność, o której Niemcy mogli pomarzyć i mój szef – czytający regularnie „Bilda” socjalista i zoologiczny antysemita brygadzista – też mnie podziwiał za to, choć na co dzień mówił o Polakach, że są „Kanakami”. A Kanakowie to aborygeni z Polinezji z rozpłaszczonymi nosami, chodzący w tunikach z palmowych liści.
Uklony
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.