mar 302024
 

Wczoraj napisałem tu dość istotne zdanie – nie sposób instalować szpiegów i skrytobójców na dworach, kiedy każdy wygląda tam inaczej. Kreowanie mód jest więc obowiązkiem każdego poważnie myślącego o podboju państwa. Indywidualizm w modzie i zachowaniu mógł być jedynie jednym z wariantów obowiązującego stroju. Nazwa zaś dyktatorzy mody nie jest bynajmniej ironiczna, choć na taką wygląda. Dziś już jednak, na szczęście, kreatorzy i dyktatorzy nie uczestniczą w procesie instalowania agentów na dworach, albowiem jest to niepotrzebne. Każdy ubiera się mniej więcej tak samo i zasady się zmieniły, choć wielu polityków, jak ostatnio pan Wipler, podkreśla jakie marki mają na sobie i ile za nie zapłacili. A wyglądają przy tym, jak lekko posiwiali nauczyciele wychowania technicznego z Parzęczewa Dolnego. Bo nie chodzi już w modzie o to, by błyszczeć, ale by zlewać się z dominującą wszędzie szarością. Wyjątkowość swoją zaś podkreślać za pomocą metki, która ma kojarzyć się z ceną. No, ale kiedyś było inaczej. I to nas prowadzi do następujących wniosków. W chwili kiedy dominuje tak zwany strój narodowy państwo jest bezradne. Bo ci, którzy taki strój noszą są wyłącznie ofiarami politycznej ekspansji, a cała polityka zagraniczna wobec kraju upierającego się przy modzie narodowej, zmierza to tego, by wystrojonych w lokalne kreacje jegomościów wysłać w pole, wprost do szarży na armaty. Pierwszą zatem zasadą, kiedy zaczyna się kreowanie mód, jest zgoda na te kreacje. O ile nie mamy sami odpowiedniej ilości fabryk tekstylnych i zamiaru oraz pieniędzy, by swoją modę kreować gdzie indziej. Jeśli tego nie posiadamy konieczna jest zgoda, czyli przestawienie własnej produkcji na nowe wzory i podbicie stawki poprzez modyfikacje obowiązujących wariantów stroju. To się chyba nie udało w żadnej wchodnioeuropejskiej monarchii, ani w Rosji, ani w Polsce, ani w Turcji. Car Piotr może i był dysfunkcyjnym idiotą, ale ktoś mu dobrze doradził z tymi brodami i strojami bojarów. I nie chodziło bynajmniej o powierzchowne podobieństwo do dworów zagranicznych. Celem tej operacji było uniemożliwienie swobodnego działania szpiegów i skrytobójców, a także umożliwienie sobie instalowania ich na dworach obcych. Rosja nie musiała konkurować w modzie z nikim, car kazał się wszystkim przebrać w nowe ubrania, a potem imperium rozpoczęło swoją przygodę z dyplomacją na wszystkich szczeblach, doszło w niej do mistrzostwa, właśnie dlatego, że w sposób perfekcyjny naśladowało tych, którzy chcieli roztoczyć nad nim dyskretną władzę. Budżety na to pochodziły ze sprzedaży surowców, a nie z koncentracji w rękach władzy przemysłu tekstylnego.

W Polsce szlachta za nic na świecie nie chciała przebierać się w zagraniczne łachy, a kto to czynił ogłaszany był czartem i Niemczykiem. No, ale już z przywódcami szlachty było inaczej. Wspomniany tu wczoraj wojewoda lubelski Adam Tarło nosił się całkiem z cudzoziemska, rozumiejąc, albo tylko przeczuwając, że innej drogi nie ma. Niewiele mu to pomogło, bo nie zrozumiał do czego służy moda, także wojskowa – do ukrywania skrytobójców. Sam zaś nie mógł zainstalować na dworze Czartoryskich swoich agentów, albowiem ci wyglądali, wszyscy jak jeden, niczym chorągiew laudańska z filmu „Potop” Jerzego Hoffmana. Do czego nadawali się ci ludzie? To zawiązywania konfederacji i ruszania w pole, gdzie już czekały na nich czworoboki piechoty saskiej lub rosyjskiej, które rozprawiały się z nimi bardzo brutalnie. Konfederacje zaś, zawsze były zawiązywane w imię obrony wiary i dawnego obyczaju, a także praw. Czego wyrazem był między innymi strój narodowy. I wszystkie jak jedna były inspirowane przez dwory obce promujące unifikację strojów z dopuszczaniem pewnych odmian i wariantów. Szczytem tego procederu były zawiązanie przez Repnina trzech konfederacji – prawosławnej i kalwińskiej w Słucku, luterańskiej w Toruniu oraz katolickiej w Radomiu. Wszystkie one deklarowały chęć obrony praw lub zrównania w prawach szlachty. Dwie pierwsze broniły praw innowierców, a trzecia katolików, a za wszystkimi stał ten sam człowiek – ambasador rosyjski, którego celem była unifikacja mód politycznych. – Chcecie konfederacji? – proszę bardzo, macie aż trzy. Bo różne są proszę Państwa mody, co możemy obserwować również i dzisiaj. Przedstawiciele owych konfederacji, z wyjątkiem może tej zawiązanej w Toruniu, nosili się ze staropolska i nie wyobrażali sobie, że można to zmienić. Więcej – kiedy zaczęły się w kraju tak zwane reformy, pierwszym ich wyrazem była zmiana strojów obozu reform, na kreacje narodowe. Ci co do tej pory chodzili w pludrach i pudrowanych peruczkach, zakładali kontusze, długie buty i konfederatki. Upodabniali się do swoich klientów ze szlacheckich dołów, by bardziej ich przekonać do reform. Cóż warte były te reformy? Tyle ile konfederacja radomska, bo stał za nimi dwór petersburski. O tym się nie wspomina, albo wspomina się rzadko, albowiem jednym z najważniejszych fetyszy w historii rodzimej, jest postać ostatniego króla, który rzekomo chciał dobrze, ale mu nie wyszło. Reformy były prowokacją, zorganizowaną na polecenie i za pieniądze dworów obcych. O czym więc tu gadać?

Po czym poznajemy, że jesteśmy na przegranej pozycji i stajemy się ofiarą manipulacji? Po głupkowatych uporach liderów stronnictw. Nie przekroczą oni za nic pewnych granicy, wyznaczonych w ramach prowokacji politycznej, w której tkwią, albowiem to pozbawi ich rzekomo poparcia dołów. A kto steruje dołami? Niższej rangi agenci, którzy dostali – jakże dla nich obrzydły – rozkaz przebrania się w megierki, kontusze i szarawary. Modą bowiem rządzi hierarchia i trzeba o tym pamiętać. Trzeba też za modą nadążać, albowiem tylko to umożliwia działania dywersyjne na tyłach przeciwnika i tylko to umożliwia jakąkolwiek skuteczność.

I teraz postawmy tu graniczne kamienie. Kiedy okazało się, że tak zwany styl zachodni będzie dominował początkowo w Europie, a potem na całym świecie? Moim zdaniem w Karłowicach, gdzie imperium osmańskie zrezygnowało ze swojej ekspansywnej doktryny i stało się jedną z funkcji polityki mocarstw europejskich. Akty prawne ograniczające import tkanin z Indii nie były ekonomiczną fanaberią jedynie i obroną rynków lokalnych i fabryk w Miluzie. Była to sprawa istotna politycznie, albowiem zalanie rynków tkaninami ze wschodu spowodowałoby, że w centrach europejskiego przemysłu znaleźliby się handlowcy ze wschodu, a z nimi polityka wschodu. Ktoś powie, że to było raczej niemożliwe w XVIII wieku, zapewne, ale pewności nie mamy. Poza tym Turcja nie od razu zeszła ze sceny i nie uczyniła tego dobrowolnie. Można by się – czysto teoretycznie – zastanowić jakiego sojusznika by zyskała, który mógłby zgodzić się na odzianie całego narodu w kreacje wschodnie, a także jaki budżet i skąd pochodzący przeznaczono by na tę zmianę? Nie doszło do tego, choć tkaniny z Indii sprzedawane za pośrednictwem tureckich i żydowskich handlowców zalewały Europę. Nie doszło bo  uruchomiono cały, potężny proces legislacyjny chroniący europejskie rynki.

Wróćmy do Polski i reform. Gdyby były one poważne, Kazimierz Nestor Sapieha nie paradowałby po sejmie w stroju narodowym. Ten strój, wobec istotnych momentów całej intrygi, degradował reformy i cały sejm. Nikt sobie z tego nie zdawał sprawy, albowiem ludzie lekceważą pewne elementy uważając, że są one powierzchowne i obniżają ich rangę jako polityków, mężów stanu i ludzi idei. Jest dokładnie na odwrót – tylko powierzchowne oceny są ważne. I czasem wiedza o tym się przebija, ale nawet jeśli coś takiego zauważymy, nie potrafimy tego zjawiska zinterpretować. W nakręconym przez Wajdę filmie „Bigda idzie”, całkiem idiotycznym obrazie, wskazującym, że Lepper zagraża demokracji, jest scena, kiedy chłopi wybierają się do sejmu. I wszyscy wystroili się w ludowe kreacje, kapoty, czapki, sukmany. Widząc to Mateusz Bigda dostaje szału i każe im się ubrać po miejsku. Jakże słusznie.

Jak to już wskazałem istnieją różne mody. Współcześnie, kiedy wszyscy wyglądają tak samo i trzeba posiadać tajemną wiedzę o metkach, żeby ocenić strój, ważne są inne kwestie. Bliższe nam tutaj. Mam na myśli formaty emitowanych komunikatów. I zastanawiam się, co by było, gdyby na dworze francuskim w XVII wieku kto organizował wieczorki, gdzie straszyłby zebranych wojną. A ktoś inny zbierałby swoich zwolenników i opowiadał im o agentach wpływu czynnych na dworze, ale bez wymieniania nazwisk. Po pierwsze taka komunikacja jest niemożliwa do wyobrażenia, albowiem w miejscu gdzie koncentrowała się władza wszyscy wszystko wiedzieli i zachowywali się stosownie do okoliczności, a także stosownie się odziewali. Tak sytuacja możliwa jest jedynie wtedy kiedy stworzy się ludziom złudzenie uczestnictwa i decydowania o sprawach politycznych. A przy tym chce się wywołać efekt iż poruszane tematy są najważniejsze i każdy musi się wyjęzyczyć w proponowanych zakresach. Wszystko zaś co wystaje ponad proponowane do rozważań kwestie nie ma żadnego znaczenia. A dyskusje zaś moderowane są przez pojawiające się nie wiadomo skąd „autorytety”. Jak myślicie dlaczego kwitnie ten proceder?

Dodam dla ułatwienia, że w czasach, które opisaliśmy w najnowszym numerze nawigatora – już 39, jak ten czas leci – osobnik opowiadający o zagrożeniach związanych z obecnością agentów wpływu, zostałby uznany za kogoś, kto usiłuje odwrócić od siebie wszelkie podejrzenia. Następnie sprowokowano by sytuację, której finalnym efektem były pojedynek, oczywiście nielegalny. I nasz dociekliwy bohater zginąłby w tym pojedynku. Reklama, pokątna rzecz jasna, całego zajścia, dotarłaby do wszystkich uszu, a oficerowie miejscowego garnizonu, ci oczywiście świadomi sytuacji, przyjmowaliby zakłady o to kto wygra, z niespotykanym, do tej pory rozmachem.

Na dziś to tyle. Życzę wszystkim błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Nie ma już miejsc na konferencji. I na spotkanie w Ojrzanowie też w zasadzie nie. Zapisało się 50 osób i wystarczy. Jutro, jak to w Wielką Niedzielę, tekstu nie będzie. Spotykamy się w poniedziałek.

  25 komentarzy do “O modzie”

  1. Wesołego Alleluja, wesołego śmigusa dyngusa i wesołego prima aprilisa 😉

  2. Każdy chciałby być agentem 007, bo się naoglądał filmów. Problem polega na tym, że nie ma przyzwoitych pryncypałów, wobec których warto by było (i honorowo) być lojalnym i nawet po demaskacji mieć szacunek wśród znajomych na dzielni i u dziewczyn.

    https://youtu.be/hQ5j2AZpkXI?si=wUwoHGLClfwPhJzS

  3. A jak sobie radzą Rzymianie w Chinach?

  4. Nie radzą sobie.

     

    Kościół chyba abdykował albo firma plajtuje, bo w tym roku jakoś skromnie i w ogóle mało hucznie i uroczyście jest.

  5. U nas na Śląsku przepych zdobień , architektura i bogato oprawione uroczystości z muzyką na najwyższym poziomie dostępne są u protestantów. KK marnieje w oczach.

     

    https://youtu.be/ZJjJNYW7yPk?si=p1fXFxfnVyyZJOmj

  6. … już jutro , tak jak od wielu lat – wcześnie rano powiem : ” Chrystus zmartwychwstał ! ” . I usłyszę odpowiedź , tak jak od wielu lat : ” Prawdziwie zmartwychwstał. „

  7. Zdrowych, pogodnych Świąt. Wesołego Alleluja.

  8. Konwergencja KK w stronę protestantów i odwrotnie?

  9. tak ni się skojarzyło

    w nawiązaniu nie do mody ale  codziennego stroju, kiedyś /środkowy Gierek/ musieliśmy być na wykładzie jakiegoś angielskiego gościa, który wracał z Moskwy no i zajrzał na SGPiS,  człowiek ten zaczął od wyrażenia swojej opinii o wizycie w Moskwie, że miasto, że ludzie, że zauważalny dobrobyt, itd, no ale podobało mu się a najbardziej to, że wszyscy mężczyźni chodzą elegancko ubrani .. bo w garniturach… nie w jakichś tam flanelowych koszulach czy jakichś tam jeansach/denim z wypchniętymi kolanami … ale elegancko to dla gościa z Anglii było wyrazem dobrostanu …

    nadmienię że u nas wtedy jeansy kosztowały w Pewexie  18 dolców czyli prawie przeciętna pensję.

    może  garnitury były noszone z braku możliwości noszenia innego wierzchniego ubrania

  10. Pragnę wszystkich uspokoić, że dzisiaj nie śpimy „o godzinę krócej”, tylko każdy może spać, ile chce, a że godzina na zegarku będzie inna, to jest inna sprawa.

    Ps. Można spać nawet „o godzinę dłużej”, jak ktoś lubi.

  11. Proszę Pani, ja też uważam, że w PRL nie było problemów z modą, a pod pewnymi względami było nawet lepiej, niż dzisiaj!

    https://youtu.be/51WduNc69z0?si=wr70lEqoWNF0Pl-5

  12. Brak forsy ułatwiał kombinacje i wymuszał kreacje 🙂

  13. Materiały były dobrej jakości.

  14. No i wszystko było nasze, chociaż nie było demokracji. Teraz mamy demokrację, ale nie mamy własności 🙁

  15. w ogóle Pan nie zrozumiał, brak dzinsów na rynku radzieckim skazywał tzw ulicę na noszenie garniturów, nie mieli możliwości ubrania się na luzie,   takie luzacckie ubranie było dostępne u nas ale za cenę jednomiesięcznej pensji .

    a angielski prelegent wydedukował że brak ubrań dżinsowych wynika z ubraniowej elegancji

  16. To Pani nie zrozumiała. Ludzie na tzw. poziomie w trudnych czasach mawiali, że nie stać ich na rzeczy niskiej jakości. Oznaczało to, że każdy miał jeden komplet odzieży na różne okazje, ale bardzo porządne rzeczy z dobrych materiałów.

    Z Zachodu przyszedł do nas zwyczaj, że kupuje się dużo tandetnych rzeczy i szybko wyrzuca, ponieważ nie są trwałe.

    Z tego punktu widzenia Moskwa i Warszawa za PRL wygrywa z ulicą londyńską.

  17. Co więcej – przemysł tekstylny na tym Zachodzie, którym tak się zachłystujemy, zjednoczył wysiłki z towarzyszami z przemysłu spożywczego, który chce żebyśmy tyli i musieli wymieniać całą odzież w szafie.

  18. Przekładając to na język geografii, który powinna Pani rozumieć po SGPiSie będąc, to nasz europejski wschód łącznie z Rosją jest bardziej Zachodem, niż Daleki Wschód, który zaopatruje we wszystkie towary kraje zachodnie. Zatem łódzka tandeta, choć gorsza, niż produkty z Liverpoolu, to jednak tandeta chińska lub z Indii jest jeszcze gorsza, więc PRL był bardziej zachodni, niż dzisiejszy Zachód.

  19. Seks zachodni też jest do d*** i te ich seriale, z których się śmiejemy!

     

    https://youtu.be/tYsYDtCKY0o?si=Z8spB30yuTbH3JOD

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.