Była dobra pogoda, więc nie przeczytałem kolejnego kawałka Korzeni totalitaryzmu. Tak się jednak złożyło, że pod tekstami o tej książce wywiązała się ciekawa dyskusja o metodach i źródłach polityki francuskiej. Mi zaś nasuwają się w związku z tym następujące refleksje. Polityka skuteczna i bezpieczna dla kraju może być robiona tylko rękami polityków dziedziczących władzę. Co nie oznacza, że unika się w takich okolicznościach wojen. Nie unika się, one wybuchają i mężczyźni idą na te wojny, a tam mogą zginąć. Polityka prowadzona przez mężów stanu wyłanianych w wyborach jest z istoty polityką wrogą krajowi i jego istnieniu. I nawet jeśli granice nie zostaną w trakcie jednej czy drugiej kadencji przesunięte, to sytuacja wewnętrzna zmieni się na tyle, że obywatele, poddani, jak zwał, tak zwał, odczują to w sposób wyraźny i na niekorzyść. Polityka francuska przez całe stulecia prowadzona była pod groźbą likwidacji państwa, przez potęgi ościenne. Francuzi niby wygrali, nie zlikwidowano ich królestwa i ono się obroniło, mimo sporych różnic jeśli idzie o mieszkańców północy i południa. No, ale kiedy okazało się, że nie można nic od korony oderwać, zrobiono rewolucję i powstał cały, osobny dział republikańskiej propagandy, która następnie, jako produkt francuski, była eksportowana do innych krajów. Rewolucja nie jest produktem francuskim, jest produktem globalnym. Francja dzięki niemu stała się na parę lat narzędziem globalnej ekonomii, zmieniającym granice i likwidującym stare polityczne nawyki jak Europa długa i szeroka. Dokonującym także, rzecz jasna, redystybucji dóbr, w tym dóbr kościelnych. Wiara w to, że Napoleon zrobi cokolwiek dla Polski była wiarą pastuszka ufającego, że pan wyśle go na naukę do miasta, bo kiedyś tam spojrzał nań łaskawie. Wynikała ona wprost z niezrozumienia tego jaka jest rola rewolucyjnej Francji w ekonomii globalnej. To zaś z kolei wynikało wprost z faktu, że polscy politycy i publicyści polityczni, przywiązani są zawsze do powierzchownych zjawisk i interpretują je w sposób malarski.
Pisaliśmy tu o armii francuskiej drugiej połowy XIX wieku. To była armia zachowawcza, wciągnięta przez nieodpowiedzialnego polityka jakim był Napoleon III w wojnę, której nie mogła wygrać. Wojna ta, która okryła armię hańbą, scementowała ją także i postawiła w opozycji do polityków republikańskich. Armia w Polsce miała i ma zupełnie inne cechy niż armia we Francji. Jest to armia wewnętrznie nielojalna, tak bym to ujął, choć też oceniam rzeczy powierzchownie. Jest to armia na posyłki, armia, w której żywa jest jedynie tradycja służby u obcych. I nikomu w tej armii do głowy nie przyjdzie, że istnieje coś takiego jak lojalność wobec narodu. Armia polska niby ma oparcie w Kościele, ale to chyba nie jest to samo, czym dysponowała armia francuska w XIX wieku. Poza tym tradycja trwonienia zasobów ludzkich jeśli idzie o armię polską, jest ciągle żywa i bez przerwy podnoszona jako szczyt możliwości tej armii. Francuzi zachowują się z naszego punktu widzenia w sposób skandaliczny bądź idiotyczny, ale dzieje się tak ponieważ ludzie, którzy nimi kierowali, do roku 1945 przynajmniej, mieli świadomość czym jest polityka państw ościennych wobec Francji. Wiedzieli też, że wewnętrzna lojalność Francuzów nigdy nie pozwoli na to, by kraj został podzielony. Propaganda antyfrancuska, tak w Niemczech, jak i Wielkiej Brytanii napracowała się mocno, żeby przedstawić francuskiego żołnierza jako gamonia, siedzącego w burdelu lub w knajpie i tam spędzającego wesoło czas, który powninien poświęcić ojczyźnie. Francuscy politycy, jak i francuscy żołnierze niewiele sobie z tego robili, ponieważ nie zależało im na akceptacji ośrodków propagandowych Berlina i Londynu. Zależało im na ocaleniu armii, ludzi i kraju. Ktoś ich pewnie także właściwie poinformował o tym, czym w istocie jest II wojna światowa i dlaczego wybuchła. Wiedza ta pozostała dla nas tajemnicą do dziś. Nawet jeśli Francuzi nie zostali dokładnie poinformowani o celach i konsekwencjach nowej wojny, to mieli oni, (nie wiem czy mają do dziś), wyrobione pewne odruchy, które pozwalają im przetrwać. Dlaczego my ich nie mamy? Albowiem skutecznie oderwaliśmy Kościół od armii, a także skutecznie pozbyliśmy się polityków lokalnych, wyrastających wprost z narodu. Dokonało się to w dwudziestoleciu międzywojennym. Tak się dodatkowo nieszczęśliwie złożyło, że ci z ziemian, którzy robili kariery dyplomatyczne nie zdradzali objawów głębokiej inteligencji, pewnie dlatego, że byli na tych polityków wybierani przed funkcjonariuszy państw zaborczych. Hipolit Korwin Milewski i Edward Woyniłłowicz stanowią tu chlubny wyjątek, natychmiast zresztą po odzyskaniu niepodległości zmarginalizowany. Poliytycy socjalistyczni nie byli politykami w rozumieniu tradycji politycznej francuskiej, ani tej wojskowej, ani rojalistycznej, ani nawet republikańskiej. To byli z zewnątrz sterowni agenci, którym dziś oddajemy hołd. O politykach tak zwanego ruchu ludowego szkoda w ogóle gadać, bo to są zjawiska z zakresu płykiej bardzo i kokieteryjnej propagandy.
Jakie jest naczelne, nidgy nie ujawnione i nigdy nie wyartykułowane hasło polityki francuskiej? Proste. Zawiera się w jednym słowie – przetrwać. Nie znaczy to jednak wcale, że Francuzi zamykają się na swoim podwóreczku i tam coś między sobą ustalają. Przetrwać to znaczy, tak zmanipulować i zmienić sytuację na terenie wroga, żeby ten nie mógł się pozbierać. I nie ma znaczenia, czy wróg jest silniejszy trochę czy bardzo. Frnacuzi z jednakowym zapałem zabierają się za jego likwidację. Historycy do dziś oceniają wojny włoskie, jako wyraz nieodpowiedzialności francuskiej polityki. To jest rzecz jasna bzdura. A niby gdzie oni mieli walczyć z tymi Niemcami i Hiszpanami? U siebie? Wcześniej walczyli u siebie z Anglikami i ledwo się pozbierali. Przetrwać to dla francuskich polityków oznacza – zrozumieć. Pokapować się w czas o co chodzi i gdzie są wyłączniki od zasialnia. A jak się już zorientują gdzie są, to wysyłają tam jakiegoś Gastona de Foix czy innego Lassale’a . Że co, że on zginie? Bardzo dobrze, od tego właśnie jest żołnierz, żeby ginąć na terenie wroga. Za to Francja ocaleje. W przypadku kiedy okaże się, że wyłączniki są za wysoko i nie można ich dosięgnąć, francuski żołnierz walczył nie będzie. Nie będzie podskakiwał do tych wyłączników i nie będzie się rozglądał za stołkiem, żeby na niego wleźć i pakować łapę tam, gdzie może go kopnąć prąd. I tak było w czasie II wojny światowej. Petain zorientował się, że wyłączniki są za wysoko i podpisał układ z Hitlerem. Wiedział bowiem, że w ten sposób naraża jedynie siebie, a nie Francję i francuską armię. Czy kogokolwiek z polskich polityków i wyższych oficerów stać było kiedykolwiek na taką konkluzję – żeby narazić siebie a ocalić podwładnych? Będę wdzięczny za przypomnienie takiego przypadku. W chwili kiedy Francuzi na coś się zdecydują nic ich nie może zatrzymać. Jeśli zdecydują się kapitulować, mają wszystko w nosie i kapitulują, i zawsze znajdzie się między nimi mąż stanu, który im to umożliwi na warunkach honorowych, biorąc na sibie odpowiedzialność i hańbę. Po to właśnie są generałowie i marszałkowie, żeby podejmować w sytukacjach śmiertelnego zagrożenia dla narodu decyzje niepopularne i haniebne. Po to obdarza się ich przywilejami, żeby potem w godzinie próby, móc ich rozliczyć. Nie tylko z odwagi na polu bitwy, ale także z przenikliwości politycznej, za którą nikt nie oferuje niczego. Kassandra nie była nigdy na etacie, pamiętajmy o tym. Za przenikliwość polityczną i wdrażanie jej w życie w imię ocalenia państwa i narodu, nikt nie oferuje niczego. To jest ciężar straszliwy, ale nie po to ludzie idą do wojska i robią tam kariery, żeby kupować sobie jaccuzi na kredyt. To znaczy nie po to idą do wojska i robią w nim kariery, we Francji. W Polsce jest dokładnie odwrotnie. Mamy za sobą dekady powierzchownego i głupiego interpretowania polityki i historii. Jestem pewien, że dziś w godzinie próby, polscy generałowie zachowaliby się dokładnie tak, jak Francuzi w 1940 i jeszcze byliby przekonanii, że rozumieją ich postawę. Tu nie chodzi o to, żeby w sytuacji zagrożenia oddać broń, ale o to, by oddać ją ponieważ nie można zrobić nic innego, bez narażenia całego kraju. Oni zaś nie potrafią dziś rozpoznać takiej sytuacji, mam takie przeczucie, bo nie mogę mieć pewności. Czy ktokolwiek ma dziś taką umiejętność? Ktoś z polityków, albo żołnierzy?
Wróćmy jeszcze na chwilę do metafor piłskarskich. Mecz finałowy Francja wygrała ponieważ była drużyną lepszą. To znaczy pan trener, a także zawodnicy, doskonale orientowali się, że finały tylko w połowie wygrywa się na boisku, ale główna część walki toczy się poza nim. Nas o tym, zaraz po meczu, poinformował Jacek Gmoch. Żeby zdobyć przewagę, trzeba przeciwnika wybić z przekonania o własnej wyjątkowości. Czy się tego dokona w sposób uczciwy, czy nie, nie ma znaczenia. Ważne, żeby sędzia to właściwie zinterpretował. Ten zaś dokona tego, jeśli porozmawia z nim ktoś odpowiedzialny. Sukces Francuzów w finale rozpoczął się do wymuszenia wolnego. Za nieistniejący faul wymuszony przez Griezmanna, odpowiedzialność wziął na siebie sędzia. Nie trener, nie zawodnicy, ale sędzia i jacyś niewidoczni ludzie z zaplecza. Chorwaci zorientowali się na pewno, że coś jest szyte i stracili dużo pewności siebie. Potem była korzystna dla Francji interpretacja idiotycznych przepisów, która zaowocowała rzutem karnym. I żaden z zawodników francuskich nie zawachał się, widząc to niby zagranie ręką, wszyscy polecieli jak jeden do sędziego domagając się decyzji. A przecież honorowo byłoby udać, że nie było żadnej ręki. Piłka przecież dotknęła napastnika Chorwacji przypadkowo. Nie zagrał on ręką. To piłka zagrała. Chorwaci stracili wiele ze swego animuszu i tylko Mandziukić nie dał się zbić z pantałyku. Poleciał do bramkarza i strzelił gola, kiedy tamten myślał, że piłka jest już jego. Jaki błąd popełnili Chorwaci? Uwierzyli, po wolnym, że są na słabszej pozycji. No, ale wtedy – wedle zasad polityki francuskiej – powinni zrobić coś bardzo spektakularnego. Pamiętamy co zrobił Zidane w takiej sytuacji? Pamiętamy. Ja pamiętam też co powiedział wówczas Szaranowicz – Zidane, coś ty zrobił Francji! Jak to co? On uratował Francję. Uratował jej honor i postawę, przysunął temu gamoniowi z bańki, kiedy już mu się wydawało, że nic się na boisku nie zdarzy, a Italia będzie triumfować. Wziął na siebie odpowiedzialność za hańbę i odwrócił uwagę od porażki. Francuzi zawsze pamiętają, że gra toczy się na kilku poziomach, a o tym, jak interpretowane będą wypadki decyduje propaganda. Tej zaś polityka francuska poświęcała zawsze dużo uwagi. Na dziś to tyle.
Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl gdzie umieszczę dziś nową pogadankę.
„Morze, nasze morze,
wiernie ciebie będziem strzec.
Mamy rozkaz cię utrzymać,
albo na dnie, na dnie twoim lec,
albo na dnie z honorem lec.”
Uczono nas od dziecięcych lat…
Dlugiego urlopu Ci życzę.
Służy!
Ja myślę, że władza niekoniecznie musi być dziedziczna, ale prawdziwie katolicka. Nie religijna monarchia nie wiele daje na dłuższą metę. Polska armia po upadku RON to tylko mięso armatnie dla państw poważnych. Francja ma szczęście, że po tej stronie gdzie my mamy Rosję ona ma Atlantyk ;).
Trochę offtopic, ale bardzo proszę rozwinąć mysl:
„O politykach tak zwanego ruchu ludowego szkoda w ogóle gadać, bo to są zjawiska z zakresu płykiej bardzo i kokieteryjnej propagandy.”
Bo ja to czytam tak: nie rozumiem tego zjawiska i do niczego mi się to nie klei.
Panu się coś nie klei? Mi się wszystko klei. Ruch ludowy to jest pośrednik w obrocie tanią siłą roboczą wysyłaną za ocean. Tak była jego rzeczywista funkcja. Dziś służy do pilnowania, żeby nie produkowano w Polsce zbyt dużych nadwyżek żywności.
No i jeszcze pilnuje, żeby się rolnicy nie zorganizowali.
Ciekawa analiza, ale według mnie celna jedynie częściowo. Oczywiście Materacowi należało się z bańki bez dwóch zdań, prawdę mówiąc za to co robił wcześniej należało mu się porządne skopanie po dupsku, a Francuz, kończący karierę nic nie ryzykował. Fajnie jest rozgrzeszać Francuzów z poddawania się, a ganić Polaków za brawurę mlitarną, ale osobiście przypomina mi się pewna rozmowa z panną niemaltrzydziestoletnią, której marzył się facet już ułożony do małżeństwa, ustawiony, a przede wszystkim wierny. jedynym problemem jest to, że każdy taki facet jest już zajęty, więc aby był dla niej, musiałby zdradzić obecną.A wierność jako wartość binarna nie istnieje w stanie nieustalonym. Nadal w przypadku zagrożenia zewnętrznego bez wahania chwytam za broń i zabijam. Tak sobie wybrałem. Rezygnacja z pomocy Polsce w 1939 była niehonorowa, nienaukowa i niestrategiczna. Hańba i tyle. No chyba że honor można wyprać jak szmatę, wyżąć, wysuszyć i wywiesić jako symbol chwały
Czyli taka wg. Pana była rola ruchu ludowego w Polsce czy generalnie nas wiecie gdzie się taki ruch pojawiał?
Francuzi uważają, że hańba jest sto razy lepsza od śmierci, bo od zamiany hańby w sukces mają propagandę. Podczas okupacji byli całkowicie pewni, że Francja nigdy nie zginie bo ma francuskie wina, ślimaki, żaby, sery, sławne knajpy, burdele, tancbudy, malarstwo, literaturę, prawników, i język francuski, zaś każdy okupant prędzej czy później będzie chciał awansować na Francuza.
Pojęcie hańby (tak jak honoru) w świecie katolickim i laickim (postrewolucyjnym) jest różne.
Ostatnio siedziałem przy stole razem z Anglikiem i Polakiem jego kolegą i jeszcze był sympatyczny Rumun i ja w pewnym momencie przeprosiłem ich, bo z kolegą z Polski zacząłem nadwyraz intensywną konwesację, że mówię po polsku i że to the most beautiful language in the world, gdy Anglik odpowiedział podekscytowany, że oooch, yes, Poland beautiful country i że jego kuzyn ostatnio był w Polsce właśnie i w Krakowie i w Auschwitz i … zaraz, zapomniałem i zaczął gorączkowo szukać w swoim smartphonie, a ja podsuwalem informacje, że tak Kraków i jego 52 kościoły katolickie w samym starym mieście, Tatry, cudowne plaże nadbałtyckie … o mam, był jeszcze mój kuzyn w domu Schindlera.
Z kolegą z Polski, gdy szliśmy już sami powiedziałem, popatrz, oto obraz Polski w oczach Anglika, krakowska balanga, potem miejsce kaźni milionow, dobry Niemiec, a w mediach przeczyta, jak to Polacy dopomogli w tym miejscu kaźni ludzi mordować, by za chwilę w ogóle zacząć kojarzyć to miejsce tylko z Polakami, bo przecież Schindler, Niemiec ratował tych Żydów przecież i ja nie będę w stanie mu wytłumaczyć, jak było, powiem więcej, to już teraz jest niemożliwe.
A czyims honorem mozna sobie pomanipulowac na swoja korzysc. Jak honorowy ma sobie poradzic z taka manipulacja?
Chyba korzystajac z technik Cialdiniego przeciw manipulacji, ze powiedzenie A niekoniecznie jest korzystne bo mentalnie pociaga za soba powiedzenie B. I ze sluchajacy bedzie sklanial do mowienia B, bobto dla niego korzystne.
Wiec nie mowic A, i byc swiadomym ze niehonor z niemowienia B jest mniejszy niz straty z mowienia B.
Krótko rzecz ujmując honor katolika zabrania np strzelania jeńcom w tył głowy, zamykania w obozach duchownych, poświadczania nieprawdy itp. Jak się przebywa w świecie zdominowanym przez socjalistów lepiej sobie z tego zdawać sprawę ;).
Przypomnial mi sie w tym momencie mój komentarz sprzed wielu już lat, niedługo po Smoleńsku, wtedy jeszcze będąc pełen nadziei jednak …
To się wierzyć nie chce doprawdy ale zmieniła się opcja polityczna w Polsce na już taką naszą i co, nic się nie zmieniło. Jak napisałem, jest tak samo, jak przed laty w tym moim spotkaniu w Londynie, o czym w linku. Chociaż przyznam, że nawet jeszcze gorzej.
https://cbrengland.wordpress.com/2010/06/05/isaak-newton/
Przypomnial mi sie mój komentarz sprzed kilku lat, gdy w Londynie w pubie spotkalem sie z ludźmi z różnych stron świata, niedługo po Smoleńsku. Mijają lata, zmienia się rząd i prezydent w Polsce na ten właściwy, a jest tak samo, jak było.
Nie, jest jeszcze gorzej
https://cbrengland.wordpress.com/2010/06/05/isaak-newton/
też takie jest moje zdanie, Francuzi w II WŚ zachowali się niehonorowo, niestrategicznie, dla nich hańba,
Główna część walki na Mundialu toczy się poza boiskiem – Hrvatska ukradła szoł. Wszyscy zapamiętali prezydent Kolindę 🙂 🙂 🙂
Tak przypomniał mi się komentarz sprzed lat, po Smoleńsku i moje spotkanie w londynskim pubie z ludźmi ze świata i jak nic się nie zmieniło, a można powiedzieć, że jest zdaje się jeszcze gorzej.
Nie wygląda więc to dobrze. I chwała Coryllusowi, że szuka dróg wyjścia
Isaac Newton
No i momoetniczność braci Słowian ;).
Zgadzam się. Pojęcie honoru zostało pomienione. W „Czarodziejskiej górze” to właśnie socjalista, oświeceniowiec i postępak Settembrini, a nie ksiądz Naphta, wysyła młodego chłopaka na pewną śmierć w imię honoru właśnie, choć ten z początku rozumie, że „honor ma wprawdzie swoje dobre strony, ale że ma je także hańba, a nawet że dobre strony hańby są nieograniczone.”
A Polska była pierwsza.
Juz coraz bardziej odchodzi to w niepamięć, a chodzi o Polską drużynę z Mistrzostw Świata w 1984 roku. To byl polski styl gry, teraz u Belgow i Chorwatow. Byliśmy w miejscu, jak teraz Belgia, trzecią drużyną świata po zwycięstwie nad Brazylią. Wcześniej „kazano”? nam grać na wodzie z Niemcami (warunki gry byly nie do przyjecia) późniejszymi mistrzami swiata.
Potem juz byl ślizg tylko w dół, chociaż w Hiszpanii w 1982 roku byla powtorka roku 1974, a pan Gmoch asystent trenera Górskiego w 1978 zdaje się wie więcej nawet, niz mowi teraz, dlaczego ta druzyna, jeszcze mocniejsza niz w 1974, skonczyla wtedy mistrzostwa z niczym.
Trener Wagner i złota polska drużyna w siatkówce w tym samym czasie, złoto olimpijskie i mistrzostwo swiata. Jak trudno i do dzisiaj przychodzi odbudowa tych drużyn. Bo to wcale nie odbudowa tylko taki jest nakaz lub zakaz. I to wiedza panowie Boniek a wcześniej Lato. A w siatkowce „kolorowy międzynarodowy zawrót głowy” z trenerami. A widać gołym okiem, jak Polacy mają to coś, że mogą grać stale na topie ale nie wolno im. Tak samo było ze Smudą , wcześniej Beenhakkerem, czy teraz z Nawalką.
Tam, gdzie juz nic nie da się zakombinowac, chociaż wszystko w tym kierunku jest robione, Polacy są mistrzami, skoki narciarskie, lekka atletyka, tenis, sporty indywidualne po prostu.
Oczywiście Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, rok 1974 ☺
Wielu już zabiłeś?
Wiem gdzie się taki ruch pojawiał i wiem jaka była jego geneza.
Kilka spraw, doświadczenie Petaina i straty kapitału francuskiego na terenie Rosji.
Ile Petain miał lat kiedy rozpoczęła się II WŚ, dużo nawet b. dużo, osoby w takim wieku są b. zachowawcze, a poza tym miał już za sobą bogate doświadczenie wojskowe, pamiętał okopy I WŚ i na własne oczy oglądał straty poczynione wojną i dwadzieścia lat później kiedy Niemcy zaczęli II W Ś, doszedł do wniosku, że żołnierzy francuskich nie będzie narażał na nieuchronną przegraną, tyle że ich wypożyczył Niemcom wraz z uzbrojeniem itp.
Może idąc z Niemcami liczyli na odzyskanie swoich inwestycji dokonanych tam jeszcze za cara a utraconych przez rządy bolszewii. Od utraty tych uralskich inwestycji minęło tylko 20 lat. Nie wiemy czy przy decyzji o kapitulacji nie brano tego elementu „gospodarczego” pod uwagę.
Kiedy się czyta o SS „Wiking” i o ich ideologicznej woli walki z bolszewizmem, to nasuwa się myśl że jeśli armia francuska była ideologicznie niedaleko, to może kierując się także swoim katolicyzmem brała pod uwagę ten front. Może.
Kiedy po wojnie miał miejsce jego proces o kolaboracje z Niemcami powiedział podobno do ławy sędziowskiej: „podjąłem taką decyzję abyście wy mogli żyć”. Jeśli tak powiedział, to powiedział wg mnie tylko tyle, że jako Francuz chciał ocalić życie Francuzów. Nie myślał o podpisanych traktatach, zobowiązaniach, honorze i Gdańsku. Szkoda.
Zastanawia mnie zawsze jaka była rzeczywista wściekłość społeczeństwa francuskiego na fakt, że bronimy się w 1939 roku, że pierwszego czy drugiego dnia wojny w Paryżu zostali zabici przez tłum dwaj Polacy za to że byli Polakami, że przez nich Francuzi musieliby zrezygnować ze spokoju.
Skąd ta wiadomość o zabitych Polakach w Paryżu na początku wojny, jeśli wolno wiedzieć? To wygląda bardziej na jakąś prowokację (jakiś sygnał) niż spontan.
Wygląda na to, że dzięki solidnemu wykształceniu klasycznemu (o czym pisze w swojej książce Hipolit Korwin-Milewski) francuscy politycy mogli sięgać do starych wzorców. Oto przykład:
W 321 r. przed Chr., w najcięższym okresie wojny Republiki Rzymskiej z Samnitami o panowanie nad Italią, Rzymianie w liczbie 50 tys. zostali otoczeni przez wojska samnickie w Wąwozie Kaudyńskim i zmuszeni do kapitulacji. Aby uratować armię i państwo od niechybnej zagłady, żołnierze i dowódcy musieli przystać na warunki kapitulacji podyktowane przez Samnitów i dokonać hańbiącego przejścia pod jarzmem. Tak tę scenę opisuje historyk rzymski Tytus Liwiusz (Ab urbe condita IX, 56):
„(… ) Jeden spoglądał na drugiego, oglądali broń, którą mieli wnet oddać, patrzyli na ręce mające wkrótce pozostać bez broni i na siebie zdanych na łaskę nieprzyjaciela. Stawały im przed oczyma i jarzmo wrogie, i drwiny zwycięzcy, i twarze szydercze, i droga, którą pójdą bezbronni wśród uzbrojonych, a potem opłakany przemarsz zhańbionego wojska przez miasta sprzymierzone, powrót do ojczyzny i rodzin, dokąd nieraz ich przodkowie wkraczali w triumfie. Oni sami tylko wrócą bez ran, bez mieczów, zwyciężeni bez bitwy; im tylko nie wolno było dobyć miecza, nie wolno było zmierzyć się z nieprzyjacielem; daremna była ich odwaga (…). Pierwsi konsulowie prawie półnadzy poszli pod jarzmo, następnie według stopnia wojskowego po kolei poddani zostali tej hańbie, a w końcu poszczególne legiony. Dookoła stali uzbrojeni wrogowie, szydząc i wyśmiewając się z nich, a często grożąc im mieczem; kilku nawet zraniono i zabito, gdy zbyt widoczne w ich twarzy oburzenie na niegodne obejście obraziło zwycięzców. (…)”
Kapitulacja Rzymian w Wąwozie Kaudyńskim, 321 r. przed Chr.
Co stało się potem? Rzymianie z zaciśniętymi zębami odbudowali siły i w 316 r. przed Chr. znów ruszyli do walki z Samnitami. W 314 r. przed Chr. rozbili ich siły pod Terraciną, opanowali Kampanię i środkową Italię, i w 304 r. przed Chr. zmusili Samnitów do zawarcia upokarzającego pokoju.
http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/o-polityce-francuskiej-i-jej-widocznych-a-takze-znienawidzonych-aspektach#63486
„No chyba że honor można wyprać jak szmatę, wyżąć, wysuszyć i wywiesić jako symbol chwały”|..jak szmata jest z dobrego materiału to po wypraniu można uszyć dobry garnitur.Zaciskam zęby jak wnuczka wracając ze szkoły nuci”a na tygrysy mamy visy”, jaki dureń to uczy.
Pozostał Marszałkiem Francji
Lecz na nic „szafa” i granaty
za każdym razem dostają baty
i wkrótce przyjdzie taka chwila,
że zwyciężymy – i do cywila, hej!
Tak brzmi ostatnia zwrotka, bo napisał to żołnierz, a nie propagandysta:)
Chyba jednak żołnierz pod wpływem propagandysty…
no pas mourir pour danzing – taki okrzyk (ale prawidłowo napisany, Paryżanka mnie poprawi) towarzyszył temu zabójstwo – wiem to od księdza ze Zgromadzenia TCh (Chrystusowca) . Tak było. Tak Francuzi byli źli na nas we wrześniu 1939 , że się bronimy.
Chciałam zaznaczyć, że nie chcieli „na dnie z honorem lec”:)
Czyli po wejściu sowietów ich zadanie miałoby być na tę chwilę spełnione (póki co się zobaczy i do cywila ;)). A potem w zależności, czy Sowieci podpadną Zachodowi znowu coś tam im da się do ręki i na tanki 😉
Armia francuska w 1940 r. walczyła na pewno nie gorzej niż Wojsko Polskie w 1939 r., można zaryzykować tezę, że jej wysiłek w obronie kraju był relatywnie wyższy niż w przypadku WP. Francuzi mieli dość logiczny plan operacyjny, wcale nie mieli zamiaru siedzieć za Linią Maginota – wojna z Niemcami miała być manewrowa i toczona poza granicami kraju (w Belgii i Holandii). Prawdą jest, że dowództwo naczelne z Gamelinem na czele zawiodło – zlekceważyło meldunki rozpoznania i zagrożenie z południa. Szalę przeważyło to, że przeciwnik okazał się po prostu sprytniejszy, a francuska reakcja okazała się niewystarczająca i spóźniona. Jednak te wszystkie powtarzane bez końca historie o wielotysięcznych chętnie poddających się tłumach francuskich żołnierzy, ich tchórzostwie, kompletnym braku morale i woli walki, czołgach jeżdżących na wstecznym biegu itp., to jest wymysł propagandy (tak jak polskie szarże z szablami na czołgi). Głównie propagandy angielskiej, chcącej przede wszystkim przysłonić fakt, że w Dunkierce znalazły się praktycznie nietknięte jakąkolwiek większą stycznością bojową z wrogiem Brytyjskie Siły Ekspedycyjne (BEF). Nawet w czerwcu, w drugiej fazie niemieckiej ofensywy (Fall Rot), gdy kraj ogarniał chaos a siły francuskie były już o wiele słabsze ich obrona była bardzo zacięta. Warto również wspomnieć, że to nie któryś z dni Bitwy o Anglię, a 10 maja 1940 r. był najgorszym dla Luftwaffe pod względem poniesionych strat dniem w czasie całej wojny.
Będe wdzięczny za okazanie rabka tajemnicy? Ciekawi mnie to bardzo…
I gdzie jest dziś ta mądra Francja? Tyle.
na You tube jest przemówienie ambasadora Łukasiewicza i Józefa Becka z 3 września 1939
Za PRLu sport zespołowy był na topie, bo jeden delikwent może byc dobry, ale trudno się było z takim w tamtych czasach identyfikować, tu piszę o władzy, a nie o ludzie. Dlatego „komanda” to było coś, co władza mogła przekuć na zbiorowe zadowolenie, że my przy ogólnej mizerii jednak potrafimy. Ponoć Królak, który jeszcze przed erą Madaja i Szurkowskiego, Szozdy zaszalał indywidualnie, miał tyły, bo komanda komandą, ale indywidualnie to nie Polak miał triumfować w Wyścigu Pokoju.
Sport jest cholernie skorumpowany, co widać w przypadku drużyny szczególnie, bo indywidualnie można skreczować, mieć słabszy dzień, ale trudno uwierzyć by wszystkich 11 chłopa to dotknęło.
Dokładnie, dodam tylko tyle, że żołnierz francuski był uzbrojony w najlepszy powtarzalny karabin II wojny światowej MAS 36.
https://www.youtube.com/watch?v=W2hTLPe4zI4
cholera wie… Parę zawałów i wylewów z pewnością jest moim dziełem.
Czyli w czasie wojny z takiego urządzenia strzelali Francuzi pod Smoleńskiem. Ciekawe czy tam się zachowały zamarznięte egzemplarze tej broni, broń zawsze przydatna.
Wiadomo, jeszcze jak się wykopie amunicję tego kalibru to ho, ho, ho…
no właśnie, taka broń bez amunicji ma wartość historycznego eksponatu.
Ja w to wierze…
… ksieza Chrystusowcy prowadzili i nadal prowadza tzw. polski Kosciol w Paryzu…
… malo tego – podczas mojego pobytu we Francji – niejeden Franek powiedzial mi wprost i na glos, ze u nich jest burdel i u nas tez bedzie… to tylko kwestia czasu… oni juz sie o to postaraja…
… i teraz tez sa zli, ze nie przyjmujemy „uchodzcow”… choc po prawdzie jest ich juz w Warszawie MULTUM !!! „Dobra i lepsza zmiana” klamie narodowi w zywe oczy… przyjmujac tych „ciapatych” bez opamietania !!!…
… to naprawde widac golym okiem !!!
Ta „madra Francja” szuka frajera…
… co by sie bil „za wolnosc ich i nasza”… ze zdecydowanym wskazaniem na ICH wolnosc… tak jak to juz drzewiej bywalo !!!
„była wiarą pastuszka ufającego, że pan wyśle go na naukę do miasta, bo kiedyś tam spojrzał nań łaskawie” dobre!
Ale z meczem nie zgadzam się. Byłem przekonany, że Francja będzie ustalać tempo gry, a grała jedynie na kontratak. Chorwaci do końca meczu kontrolowali grę, ale rzeczywiście w dwóch momentach zapomnieli, że oprócz atakowania bramki przeciwnika trzeba też bronić swojej, gdyby nie Vida to możliwe, że tym sposobem stracili by więcej goli.
Druga kwestia to taka, że tego pucharu Francuzi jako naród bardziej potrzebowali niż mała Chorwacja, która i tak ma satysfakcję – pokazała wielką klasę, ratując katolickim krajom w piłce nożnej reputację. Argentyńczycy, Włosi, Hiszpanie, Polacy, Brazylijczycy zawiedli, czego nie można powiedzieć o Meksykanach a nawet Kolumbijczykach.
W Paryżu Beyonce z Jay-Z już czekali z koncertem na cześć zwycięstwa. Macron i Republika Francuska bardzo potrzebowała tego zwycięstwa, na pewno poczyniono dodatkowe starania i wydatki.
„zastanawia mnie zawsze jaka była rzeczywista wściekłość społeczeństwa francuskiego na fakt,” Chyba niezbyt duża, bo gdy w czerwcu 1939 roku rząd Francji przeprowadził sondaż, w którym zadał ptanie: „Czy Francja powinna użyć siły zbrojnej, by utrzymać dotychczasowy status Gdańska?”76% respondentów odpowiedziało „tak”. Tylko 17% było przeciw, a 7% nie miało zdania.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.