gru 142023
 

Twitter, który jest miejscem o tyle ważnym, że przychodzą tam urzędnicy, politycy i dziennikarze, żeby się polansować, pełen jest także wpisów ludzi, którzy popierali i popierają PiS. Nawołują oni się oni ostatnio takimi oto słowy – prawi łączmy się! Zwyciężmy! Zima wasza wiosna nasza! (to Sakiewicz) i podobnymi. W te prostoduszne deklaracje wierzą tylko niektórzy, choć jest ich większość. Wszyscy zaś są pewni, że nawet jeśli coś się skończy w ich życiu, to z pewnością nie będzie to dobra zabawa. Ja, przyznam, nie mogę tego czytać. W mojej ocenie bowiem ludzie z PiS nie wychowali sobie wyborców. Być może prezesowi się zdaje, że jest inaczej, albo komuś z jego bezpośredniego otoczenia. Poniżej jednak tak zwanej wierchuszki, wszyscy wiedzą, że nie ma czasu, żeby wychowywać wyborców. Trzeba ich oszukać, bo tak jest wygodniej, prościej i szybciej. Poza tym wychowawca powinien jednak trzymać jakieś standardy i posiadać minimalny zasób informacji potrzebny do wychowywania, a także musi umieć wdrażać dyscyplinę. Tym czasem od momentu kiedy Jacek Kurski wyciągnął z zza pazuchy dziadka z Wermachtu, o takich sprawach się nie myśli. Z ochotą za to podrzuca się publiczności różne ochłapy. Ktoś wczoraj napisał, że dziadek z Wermachtu to przecież prawda. No tak, ale Lech Kaczyński ten propagandowy manewr skrytykował. Poza tym takich dziadków na Śląsku i Pomorzu było wystarczająco wielu, żeby zmontować z ich potomków całą zwartą grupę, która głosować będzie na sygnał. Tym zaś nie będzie bynajmniej gest zamawiania pięciu piw, jak się może zdawało Kurskiemu. Powtórzę to po raz kolejny – eskalacja tylko czasem prowadzi do sukcesu. Przeważnie służy temu jedynie, by aktywizować prowokatorów. Nie inaczej jest i dziś, z tym że prowokatorzy, po większej części uważają się za chorążych krucjaty. Już dziś, po zebraniu, pardon, w dupę od tamtych i wyraźnym wskazaniu kierunku marszu przez prezydenta Dudę, wszyscy, nie ważne czy wiedzeni naiwnością czy ci wyrachowani, namawiają do zwierania szeregów. Wobec czego? Wobc szeregu prowokacji, które już zapewne są przygotowywane?

Po każdej klęsce należy – niestety – przełknąć cały puchar goryczy, bo tak nakazują okoliczności. Jeśli się tego nie zrobi, będzie jeszcze gorzej. Tym gorzej, im więcej nieznanych dotąd faktów ujrzy światło dzienne. Dziś się okazało, że Węgrzy dostaną pieniądze z KPO. I to mimo wszystkich antyeuropejskich posunięć, których się dopuścili. Jak wobec tego wygląda postawa Mateusza Morawieckiego, którego na tym blogu nie krytykowaliśmy nigdy? Mieliśmy premiera, który dał się podpuścić, albowiem był pewien, że wybory zostaną wygrane, a on przeczeka spokojnie do wyborów europejskich. Tymczasem stało się inaczej – dlaczego? Można tu wstawić dowolną diagnozę, moja jest jednak taka – głodne kawałki, z których składała się kampania PiS, uśpiły większość wyborców, przekonanych, że sukces i tak będzie. Powtórzę – nie wychowano wyborców, oszukano ich jedynie i częściowo przekupiono. Nie ma wśród ludzi popierających PiS żadnej organizacji, która utrzymałaby doktrynę partii po jej klęsce, bo nikt się z klęską nie liczył. Sama partia się do tego nie nadaje, albowiem rekrutuje się z karierowiczów, albo prostych durniów, którzy będą się targować o stołki w wyborach samorządowych. Takie zaś michałki, jak te które my tu piszemy puszczają ci ludzie mimo uszu, albowiem głupi nie są i życie znają. Sami siebie szykują na rzeź. I jeszcze im się zdaje, że jeśli coś się wydarzy, to najpierw tamci poharatają tych biedaków wyborców. I tym właśnie postawa ludzi z PiS różni się do krucjaty dziecięcej – tamto było dobrze przeprowadzoną akcją pizańskich banków i muzułmańskich producentów barwników, opartą o fałszywych księży. To zaś jest próbą oszukania ludzi prostodusznych lub leniwych po prostu, którzy muszą się czymś ekscytować, bo nic innego nie potrafią. Postawa wielu prominentnych członków PiS wobec wyborców przypomina postawę naganiaczy. I mało w tym pocieszające jest, że podobnie polityka wygląda w innych krajach. Inne kraje nie są przygotowywane do likwidacji, może poza Hiszpanią. Już dziś dają się zauważyć postawy, które są prostym naśladownictwem chamstwa tamtych, bo komuś się wydaje, że skoro oni coś uzyskali w ten sposób, to i nam się uda. To jest kolejny poważny i nieodwracalny błąd. Tamci bowiem będą teraz odstawiać przedstawienie pod tytułem „kultura wyższa”. Co może nie być pozbawione akcentów komediowych, ale ja bym się jednak z tego nie śmiał. Dodać też należy, że wszelkie emocjonalne porywy płaskiego patriotyzmu, wszelkie wezwania do jedności i wszelkie poszukiwania odstępstw od jedynie słusznej linii, którą wyznaczają namaszczeni (hgw przez kogo) jest na rękę Niemcom. W to nie wierzy większość „prawych i sprawiedliwych”, których marzeniem jest jedno – przebieranie się za husarzy i dokonywanie różnych bohaterskich czynów w Internecie, taka jest jednak prawda. Niełatwo ją przełknąć, bo tak przyjemnie jest wierzyć, że prostoduszne postawy doprowadzą nas do sukcesu. Poza tym żaden z tych patriotów nie wierzy w cierpienie, czy choćby wygnanie. Im się zdaje, że to ich nie będzie dotyczyć. Są jak te dzieci z krucjaty, które dały się przekonać, że morze w marsylskim porcie się rozstąpi i suchą nogą przejdą one do samej Jerozolimy, gdzie Bóg pozwoli m odzyskać miasto. Ilu jest między nimi cwaniaków, to inna sprawa. Wiara jednak w to, że oni akurat nie zostaną sprzedani jest przemożna. Trzeba z tym skończyć. Im szybciej tym korzystniej dla wszystkich.

Wróćmy raz jeszcze do Morawieckiego. Mamy taką oto alternatywę – albo premier dogadujący się z Brukselą, bo mu się wydaje, że wszystko na zapleczu działa jak należy – wszak jego ludzie rozpuścili dość histerii i patriotycznych emocji w przekazie – albo mamy premiera, który dogaduje się z Brukselą, sprzedając naszą wolność osobistą i podmiotowy charakter państwa. Obie te postawy są w tej Brukseli traktowane z pogardą. My zaś, jako ofiary swoich własnych rządów, zostajemy zdegradowani do poziomu bezrozumnego bydła. Im głośniej ryczymy, wykazując się nie zrozumieniem okoliczność tym przekonanie to w umysłach urzędników UE staje się twardsze.

Teraz o bitwie pod Dien Bien Phu. Oglądałem ostatnio film pod takim tytułem. Nakręcono go w latach dziewięćdziesiątych. Jest to obraz wstrząsający i demaskatorski, choć mało w nim efektów specjalnych i wojna wygląda raczej statycznie. No, ale to lepiej, bo nie po to zajmujemy się takimi tematami, żeby po raz setny podziwiać „jak armata w powietrze wylata”.

Po filmie poczytałem trochę o tej bitwie i zrobiło mi się przeraźliwie smutno. Abstrahując od okoliczności wybuchu I wojny indochińskiej, zajęcia Tonkinu przez komunistów, postawy USA i Chin, sprawy miały się tak: Giap, wkroczył do Laosu, żeby przejąć tamtejsze zbiory opium. Francuzi wspomagali Laotańczyków zrzucając sprzęt, jedzenie i żołnierzy z samolotów. Giap w końcu wycofał swoje wojska, wraz z tym przejętym opium, a dowództwo francuskie uznało, że to jest ich sukces, metoda zaś jaką zastosowali sprawdzi się w przyszłości. Następnie zaś zajęli dolinę pod Dien Bien Phu i okoliczne wzgórza, sądząc, że to będzie przyczółek, z którego rozszerzać będą swoje panowanie na tereny zajęte przez partyzantów. W tym czasie Giap miał już 300 tysięcy ludzi pod bronią. Okrążenie zamknął w dwa miesiące, a potem zaczął powoli wybijać załogi wszystkich umocnionych wzgórz, kierując jednocześnie ogień artylerii na lotnisko, które znajdowało się w centrum doliny. Strategia Francuzów polegała na tym, że z odległego o 320 km Hanoi nad dolinę Dien Bien Phu latały samoloty zrzucające tam wszystko co potrzebne, w tym żołnierzy. Ktoś w pewnym momencie powiedział – zrzućmy wszystkich na raz to może uda się ewakuować choć część okrążonych i przebić się do miasta. Pomysł ten nie spodobał się w dowództwie, albowiem dozowanie sił po kropelce sprawdziło się przecież w Laosie. Francuzi stracili wszystko i musieli w końcu siąść do rozmów, których efektem był podział Wietnamu na północny i południowy.

Widzimy na tym przykładzie wyraźnie, jaki był pierwszy moment decydujący. Nieważne czy świadomie czy mimowolnie, Giap przekonał dowództwo francuskie, że to ono posiada inicjatywę. I ci głupkowaci generałowie w to uwierzyli. Ta okoliczność – jak powiadam – mogła zajść sama  z siebie, o czym będę pisał za chwilę. Nie można jednak wykluczyć, że w sztabie francuskim działali agenci, którzy nie byli bynajmniej Wietnamczykami, ale – na przykład – Amerykanami. Powtórzę – głupota i zadufanie Francuzów pokazane w tym filmie są tak zdumiewające, że być może nie trzeba było instalować w sztabie żadnych agentów. Film pokazuje nam stan umysłów społeczności francuskiej w Wietnamie, ze szczególnym wskazaniem na wojskowych. Pokazuje nam też jak ich odbierali Wietnamczycy. Zacznijmy od tego, że wzgórza, na których umieszczono punkty obrony, nazwane zostały imionami kochanek głównodowodzącego armią francuską. Wszystko, co jest związane z Francją w tym filmie, pełne jest kulturalnej, francuskiej tandety. Przedstawienie w teatrze odbywa się na tle przeskalowanej kopii obrazu „Wolność wiodąca lud na barykady”. Żołnierze i oficerowie bez przerwy pieprzą o tej kulturze, o czerwonym winie i słodkiej Francji. Czynią to nawet Wietnamczycy, którym się zdaje, że jak komuniści wejdą do miasta, wszystko jakoś się ułoży, oni zaś – ponieważ nie okazywali kolonizatorom entuzjazmu – ocaleją. Najważniejszym wydarzeniem w trakcie trwania bitwy, która na dobre zaczęła się 13 marca a skończyła na początku maja, jest koncert wybitnej francuskiej skrzypaczki. Ta okoliczność ekscytuje wszystkich. Dialogi, które prowadzą żołnierze i oficerowie są tak drętwe i żenujące, że nie sposób tego słuchać. I nie jest doprawdy ważne czy zostało to zaaranżowane celowo czy też reżyser wierzył, że podniesie to autentyczność dzieła. Oglądając to po latach widzimy, że był to jeden z elementów klęski. To poklepywanie się po plecach, wskazywanie na bohaterskie wyczyny, znawstwo alkoholi i roczników wina, koneserski stosunek do życia, wszystko to jest i zapewne było nie do zniesienia. I nic przy tym nie ważyło bohaterstwo poszczególnych plutonów, nic nie znaczyła odwaga dowódców, albowiem cała impreza została, pardon, przepieprzona już w momencie kiedy zaczęto ją planować. Komunikacja zaś wokół całej operacji zbudowana została na fałszywych, papierowych paradygmatach. PiS w tej kampanii robił to samo. I trend ten się utrzymuje – zima wasza wiosna nasza – te sprawy…Jest to niesłychanie rozczarowujące.

Na dziś to tyle. Bardzo dziękuję stałemu czytelnikowi, który postanowił wczoraj rozwiązać nasze kłopoty dotyczące przeorganizowania struktury naszych stron. Tak, jak mówiłem przeciągnie się to do lutego/marca. Jeszcze raz dziękuję.

No i zachęcam do udziału w promocji, bo czasu do wigilii coraz mniej

Mamy też wreszcie w sklepie nową książkę Pawła Zycha „Lepsze czasy. Jak zostać królem”.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/lepsze-czasy-jak-zostac-krolem/

 

No i zapowiedziane obniżki, które obowiązują do 17 grudnia, do godziny 21.00

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sprawa-macocha-w-swietle-prasy-1909-1916/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/przygody-kapitana-magona-leon-cahun/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zabojczyni-leon-cahun/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ojciec-dreadnoughta-admiral-john-fisher-1841-1920/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/gabriel-ronay-anglik-tatarskiego-chana-tlumaczenie-gabriel-maciejewski-jr/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/leon-cahun-niebieski-sztandar-powiesc-o-przygodach-chrzescijanina-muzulmanina-i-poganina-w-czasach-wypraw-krzyzowych/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jan-kapistran-biografia/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ryksa-slaska-cesarzowa-hiszpanii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/walka-urzetu-z-indygo/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/?s=Sylwetki&post_type=product

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kredyt-i-wojna-tom-ii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kredyt-i-wojna-tom-i-2/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wielki-zywoplot-indyjski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/katastrofa-kaliska-1914/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/propozycja-poskromienia-hiszpanii-tlumaczenie-gabriel-maciejewski-jr/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/swiety-ludwik-jacques-le-goff/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/i-co-kiedys-bylo-fajniej/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pieniadz-i-przewrot-cen-w-xvi-i-xvii-wieku-w-polsce/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jak-nakrecic-bombe/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/okraina-krolestwa-polskiego-krach-koncepcji-miedzymorza/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/czerwiec-polski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-i/

 

  26 komentarzy do “O polityce PiS, krucjacie dziecięcej i bitwie pod Dien Bien Phu”

  1. Co się Pan dziwi temu filmowi. Gdyby chcieli mówić prawdę, musieliby powiedzieć, że w siłach francuskich walczyło ok. 1,5 tys. Niemców z dawnego SS oraz np. kolaboranci belgijscy – wszyscy zasilający jednostki Legii Cudzoziemskiej.

  2. Dien Bien Phu padło, bo do wygranej bitwy potrzebne są armaty, to już Napoleon wiedział. Wietnamczycy dostali amerykańskie haubice od Chińczyków, którzy je zdobyli na jankesach  w Korei. Wietnamczycy przewieźli je na rowerach przez dżungle i zaskoczyli żabojadów tym, że posiadali artylerię  o dwa razy większym zasięgu i kalibrze. Na wojnie i w polityce trzeba mieć plan i strzelby bynajmniej nie na żołędzie. Powtórkę mamy na Ukrainie 😉

  3. Jak zwykle przywiązujesz się do nieistotnych szczegółów.

  4. Dzień dobry. No tak, tak to jest z tą Francją, niestety, z Polską jest tak samo, albo było, bo teraz to już w zasadzie są tylko skanseny. Tam – skansen sybarytyzmu, tu – ha, trudno powiedzieć, ale wychodzi na to, że wieśniackiego ciemnogrodu i antysemityzmu. W obu przypadkach byli i są ludzie zainteresowani tym, żeby tak było. Co zaś do premiera Morawieckiego, to ja się nie chcę nad nim znęcać, ale wyraźnie brak mu jednej umiejętności – odmawiania mianowicie. Uważam bowiem, że ktokolwiek zaproponowawszy mu stanowisko premiera, powinien usłyszeć; „dziękuję, to nie dla mnie”. No ale nie. Być może ta właśnie dysfunkcja zaprowadziła go niegdyś ma jakieś manowce i tak stał się zakładnikiem systemu. Ale i tak – wszystko co na niego mają musi być równie żenujące jak jego premierostwo..

  5. Ja miałem z nim przygodę na początku swojej tak zwanej kariery i w zasadzie powinienem się nauczyć, ale jakoś mi nie wyszło. Myślałem, że on jest jednak cwańszy…

  6. Diabeł tkwi w szczegółach 😉

  7. Premier mówił o bezprawnym zatrzymaniu funduszy, mówił też, że po wyborach nie będą mieli innego wyjścia jak je wypłacić. Węgrzy słuchają, co do nich mówi Orban, Polacy wiedzą zawsze lepiej nawet od premiera. Masz czego chciałeś Grzegorzu Dyndało…

  8. Ja jak zwykle nieco obok tematu. Otóż w chwilach, kiedy już nic innego nie jestem w stanie robić, oglądam różne filmiki na YT. A tam aż się roi od „produkcji” m.in. wietnamskich, gdzie – najczęściej – bardzo pracowici młodzi ludzi robią „coś z niczego”, t.j za pomocą skromnych środków, maczety i motyki i niewiele ponadto, budują swoja przyszłość w postaci „farmy”, gdzie się uprawia i hoduje niemal wszystko, z sukcesem sprzedaje na rynku i powoli dochodzi się do (zalążka) prawdziwego majątku. No nic tylko pozazdrościć.

    Jakoś tak wczoraj zaczęło do mnie docierać. że te dziesiątki filmików (np. Family Farm) nie są w stanie wyprodukować bardzo zapracowani ludzie, nie mający nawet prądu (w przeciwieństwie zapewne do produkcji np. amerykańskich). Ktoś ich musi wspierać fachowością, sprzętem i czym tam jeszcze. No i „wyszło szydło z worka”: Dien Bien „Fu”, t.j. chciałem rzec Ho Szi Min, a raczej jego pogrobowcy. Ci towarzysze dostrzegli w YT potężne narzędzie do propagandy (jak to w tym Wietnamie jest dobrze i perspektywicznie), no i może co nieco do instruktażu (choć nie wiem, czy naprawdę są tak zainteresowani  upowszechnianiem indywidualnej działalności gospodarczej). Trochę jednak „zawalają” temat, bo widać tam – oprócz tych młodych, pięknych i pracowitych – wielu starych, schorowanych, wręcz pokrzywionych reumatyzmem ludzi, którzy tym młodym grzecznie ustępują miejsca, wręcz im bezinteresownie pomagają. I mają w oczach sporo zdziwienia, a może nawet przestrachu.

  9. Przypomniał mi się pewien stary skecz. Koleżanka koleżance radzi w co się ubrać. Z tego starej miski jak ją obciągniesz materiałem z tej niemodnej sukienki, zrobisz sobie wspaniały kapelusz i dalej w ten deseń… A ty w co się ubierzesz? A wiesz, mąż mi kupił futro z norek…

  10. No przecież premier mówił prawdę. Wypłacą te fundusze… tylko nie jemu, a premierowi Tuskowi 🙂 , a właśnie tego premier Mateusz nie uwzględniał w swoich rachunkach.

  11. Jeszcze raz i tak musieliby wypłacić, nawet tam są jakieś granice… Przyznam, że czekałam na coś innego, na wypowiedzenie tych umów, a nie na pożyczki na niemieckie wiatraki.

  12. Zmiany w PiSie są nieuchronne na skutek „choroby” Ziobry i wyjścia na pierwsza linię Jakiego. Nie wiele o tym wiemy, ale warto się przeglądać. Być może zacznie się ruch i konkurencja na ZP, która przewietrzy kocurów z PC. Ciekaw jestem Państwa komentarza na ten temat.

  13. Zatrzymanie wypłaty funduszy na odbudowę kraju po pandemii – było wg naszych europeistów  działaniem niedopuszczalnym, łamało prawo unijnne, no to z kim rozmawiać ??

    czyli sytuacja taka jak z Barei , nie mam pańskiego płaszcza … itd

    to jest gra w klipę a nie pomocowe fundusze na odbudowę gospodarki po pandemii

  14. Litości. Ziobro trafił na onkologię…

    Niech pan sprawdzi kto trafił do Trybunału Stanu… i na różne stanowiska w rządzie. Od kiedy wiek jest czynnikiem decydującym w ocenie kogokolwiek.

  15. I jeszcze jedno. Nie przeszkadzają panu komedianci w Sejmie? A zapomniałam, tacy ładni i młodzi.

  16. Takie coś znalazłem:

    „Stefan Kubiak z Łodzi, nieznany w Polsce bohater Wietnamu, pochowany na cmentarzu w Hanoi. Usynowiony przez Ho Chi Minh’a, walczył pod Dien Bien Phu, jako żołnierz francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Potem zdezerterował i wstąpił do Armii Wietnamskiej, gdzie wykazał się bohaterstwem oraz nieprawdopodobnymi talentami wojskowymi. Miałem okazję być przy  jego grobie. Niesamowita, prawdziwa historia..„

    Kiedyś też słyszałem w radiu wywiad z byłym powstańcem warszawskim walczącym w Indochinach jako Legionista. Wspomnienia z Azji przebijały koszmar warszawski.

  17. Ryż i inną drobnicę tak, ale nie haubice. Nie dałoby rady nawet rowerami „cargo”, jakimi dostarczają paczki niemieccy listonosze.

    Jeśli chodzi o początek konfliktu, to nie abstrahowałbym od jednej okoliczności: Francuzi nie pojawili się w Indochinach, żeby wesprzeć Laotańczyków w niedopuszczeniu Giapa do opium. Byli tam od połowy XIX wieku w charakterze imperium kolonialnego i nawet podczas okupacji japońskiej administrowali Wietnamem za przyzwoleniem cesarskiej armii. Wojna zaczęła się dopiero potem i miała tak jawnie kolonialny charakter, że początkowo nikt, z Amerykanami włącznie, nie chciał się w to angażować – do czasu, kiedy przeobraziła się w wojnę ze wspieranymi przez Chiny komunistami. Tylko że wtedy było już za późno.

  18. Słuszna uwaga, Wietnamczycy przenieśli je na własnych barkach, co wyda się panu jeszcze bardziej nieprawdopodobne:

    https://www.rp.pl/historia/art8411811-arsenal-minionych-wiekow

    Największe straty zadały Francuzom haubice 105 mm (kilkadziesiąt), które z takim mozołem i ku zaskoczeniu obrońców przetransportowano na pole bitwy. Owe haubice przekazali Wietnamczykom Chińczycy; zdobyli je na Amerykanach w Korei. 😉 

  19. Mozół Wietnamczyków może bym sobie wyobraził, ale Chińczyków targających te haubice z Korei na własnych plecach to już nie bardzo. 😉

    „Aby wesprzeć kampanię Dien Bien Phu, Chiny wysłały do Wietnamu między innymi 2,4 miliona sztuk amunicji, 60 000 pocisków artyleryjskich, 3 000 karabinów maszynowych, 100 sztuk ciężkiej artylerii, 200 ciężarówek, 10 000 baryłek benzyny i 1,87 miliona kilogramów zboża”. (Xiaobing Li, Building Ho’s army : Chinese military assistance to North Vietnam. University Press of Kentucky, 2019).

    OK, znalazłem ten cytat w Google w ciągu pół minuty. Nie podejmuję się oceny, czy większym znawcą tematu jest pan Li z Uniwersytetu w Kentucky, czy red. Mackiewicz z „Rzepy” (który tak naprawdę nie sugeruje, że transport odbył się wyłącznie siłami mięśni). O żadnym z nich wcześniej nie słyszałem. ale jakby tak zastosować zdrowy rozsądek, to czym transportowałby pan haubice, mając do dyspozycji 200 ciężarówek?

  20. Bardzo słuszna uwaga, lecz nie zapominajmy o bezdrożach, których zapewne nie brakowało na polu bitwy i nie tylko. Ciężarówki mogly dowieźć haubice pod warunkiem, że ktoś (pewnie setki osób) towarzyszył im w drodze i ratował za pomocą tradycyjnych środków (drewno różnych rozmiarów, faszyna) od utonięcia w błocie. Ofiarność (spontaniczna???) tej służby była kluczowa.

  21. Na okoliczne wzgórza haubice zostały wciągnięte rolniczymi traktorami

    105 mm haubica M101 waga – tylko – 2258 kg

    Donośność  – 11 270 m 😉

    Już nie musi pan googlać 😉

  22. Miało być „kciuk w górę”, ale nie przeszło. 😉

  23. Też myślę, że dysponowanie dziesiątkami tysięcy ochotników i „ochotników” było sprawą kluczową, zwłaszcza że Giap i w ogóle komuniści nie bali się rzucania przeciw wrogowi „ludzkiej fali”. Albo, inaczej mówiąc,Btw mięsa armatniego. Ale Dien Bien Phu uchodzi za bitwę wygraną lepszą logistyką.

    Btw, bez traktorów i ciężarówek transportowano Obelisk Laterański, więc nie jest tak, że bezwzględnie się nie da. Ale po co, skoro mamy ciężarówki oraz te traktory od pana Henry’ego?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.