Miałem nie zdradzać ani jednego szczegółu z mojej nowej książki „Kredyt i wojna”, ponieważ nie napisałem jeszcze nawet 1/4 tekstu. No, ale dyskusja na blogu rozwija się w takim kierunku, że nie mogę tego tak zostawić i przejść do jakichś luźniejszych tematów, zwłaszcza, że analogie nasuwają się same. Boson wrzucił wczoraj link do strony, na której wszystkie albo prawie wszystkie katolickie media lansują biografię Eamona de Valery, prezydenta Irlandii. Czynią to w sposób entuzjastyczny znamionujący głębokie niezrozumienie tematu. W niektórych z tych recenzji, szczególnie silnie podkreślana jest rola de Valery w umocnieniu Kościoła na wyspie zwanej przez oszalałych recenzentów szmaragdową wyspą. Moje pytanie, które częściowo zadałem już wczoraj brzmi: w jaki sposób de Valerze udało się skłonić Kościół do firmowania nędzy i upadku jakie zafundowali „szmaragdowej wyspie” on i jego kumple? Bo co do tego, że Kościół właśnie stał się przez 5 dekad irlandzkiej nędzy, za którą odpowiadał de Valera światowym chłopcem do bicia nie ma wątpliwości. Kościół oglądany przez oszlifowany irlandzki szmaragd przygotowany w pracowni pana prezydenta de Valera. Z czym nam się kojarzy oszlifowany szmaragd? Idźmy dalej tropem emocji recenzentów tej książki. No z czym? Czy może nie ze spaleniem Rzymu opisanym przez Henryka Sienkiewicz w powieści Quo vadis, na który to pożar patrzył cesarz Neron przez swój oszlifowany szmaragd? Piękna metafora, prawda? No właśnie. Oszlifowany przez de Valerę szmaragd, który służy różnym macherom do oglądania z bliska Kościoła i jego spraw. I służył dzielnie przez wiele lat, ale w końcu Republika zdobyła przewagę i dziś już księża pedofile nie napastują dzieci jak to się działo w czasach dobrego pana prezydenta. Dziś już tylko ściga się księży za tamte zbrodnie i kręci się o tym filmy. De Valera zaś umarł, o ile pamiętam, na rok przed pontyfikatem Jana Pawła II. A wtedy trzeba było odłożyć szmaragd i popatrzeć na Kościół bezpośrednio i ten Kościół różnił się wyraźnie od irlandzkiego. Był to bowiem Polski Kościół. No dobrze, ale nie o tych kwestiach dziś miało być, ale o tym jak działa i kogo słucha tak zwana prasa katolicka, w którą wczytują się Bogu ducha winni ludzie, chcący dowiedzieć się czegoś ciekawego co nie będzie pochodziło z gazowni czy TVN.
Przenieśmy się więc do Paryża, w czasy III republiki, kiedy rządzą ci wstrętni masoni, co nienawidzą Kościoła. III republika jak pamiętamy powstała po wojnie z Prusami i po upadku komuny paryskiej. Ta fantastyczna organizacja miała do rozgryzienia poważny problem. Oto okazało się, że po tej całej komunie, Francja, prawie cała, z wyjątkiem jakichś zapiekłych republikańskich mamutów rzuciła się do kościołów. Rozpoczął się wielki ruch pielgrzymkowy, a wierzcie mi, że jest gdzie pielgrzymować we Francji. Kościół zaś w tamtych czasach, mimo tych wszystkich rewolucji i przewrotów miał się całkiem dobrze. Na mszę chodzili nie tylko prości ludzie, ale również politycy szczebli lokalnych i deputowani. A jakby tego było mało również armia. Panowie oficerowie w mundurach odwiedzali świątynie, a nie burdele, jak to się czasem przedstawia w literaturze tamtych czasów i w filmach próbujących owe czasy rekonstruować. W latach siedemdziesiątych więc republika wprowadza nowe zasady rozdziału Kościoła od państwa, które polegają na tym, że Kościołowi usuwa się podłogę spod nóg, czyli zabiera nieruchomości i wypędza z zakładów i placówek edukacyjnych. Przejmuje je państwo, bo ono chce mieć wpływ na całokształt wychowania i wykształcenia obywateli, który to całokształt winien być pozbawiony elementów religijnych. Człowiek bowiem religijny może odmówić strzelania do Niemców, którzy zajęli Alzację i Lotaryngię, a katolik francuski, oczekujący na beatyfikację Joanny d’Arc może odmówić tego w szczególności, bo przecież Domremy zostało po właściwej stronie. No, ale pan minister, a później premier Clemenceau nie może spać z tego powodu, że w Strasburgu są Niemcy i nie spocznie póki miasto to nie znajdzie się znów we Francji. Żeby do tego doprowadzić potrzebna jest gruntowna przebudowa relacji państwo-Kościół. Początkowo nikt nie dodaje do tej formuły elementu trzeciego, ale wkrótce i on się pojawia, a relacja się komplikuje i z binarnej zamienia się w trójkową – państwo-Kościół- armia. Ponieważ, większość polityków republiki, wyjąwszy może samego Clemenceau, nie miałą pojęcia o czym mówi i pisze i uważa, że działa w otoczeniu zamkniętym i wolnym od wpływów z zewnątrz, pozbawianie Kościoła ziemi i wpływów na edukację przebiegało w atmosferze skrajnej brutalności. Oczywiście z największą zaciekłością niszczono zgromadzenia zakonne, a przede wszystkim jezuitów. Musieli oni wyemigrować za granicę, bo po prostu nie było dla nich miejsca we Francji. No i teraz pytanie za 1000 punktów i indeks na wydział historii UW, pytanie do dla najlepszych uczniów w klasie: gdzie wyemigrowali katoliccy zakonnicy z Towarzystwa Jezusowego wygnani z granic Francji, najstarszej córki Kościoła, przez wstrętnych masonów?
Proszę Kowalski odpowiedz na to pytanie
Ojcowie jezuici panie psorze wyemigrowali do Rzymu bo tam mieszkał ojciec święty, któremu mogli służyć…
Pała Kowalski, ojciec święty był wtedy więźniem Watykanu, Rzym splądrowały właśnie wojska Garibaldiego nasłane przez tych Anglików, wrogów katolicyzmu i jezuici nie mogli tam wyemigrować.
To ja powiem panie psorze
Dobrze Schmidt, odpowiedz na to palące i ważne pytanie
Ojcowie Jezuici wyemigrowali do kolonii, albowiem tam mogli służyć pomocą prostym i potrzebującym ludziom.
Rozczarowałeś mnie Szmidt, pała, czy wydaje ci się, że w koloniach nie było republikańskiej administracji? Bardzo źle.
Kto następny? Proszę Rappaport powiedz kolegom, jak było naprawdę. Wiem, że na ciebie zawsze mogę liczyć.
Ojcowie jezuici wyemigrowali oczywiście do Londynu – wymawiając słowo Londyn – Rappaport spojrzał z wyższością na swoich kolegów – z chwilą bowiem kiedy zaczęły się prześladowania, dobry arcybiskup Canterbury złożył na ręce premiera republiki pełen oburzenia list i zadeklarował pełne poparcie dla prześladowanego Kościoła. Następnie zaś przygarnął jezuitów u siebie. Otworzyli oni przy katedrze w Canterbury szkołę dla młodzieży męskiej cieszącą się wielką renomą. Szkoła na naśladowała dobre francuskie wzorce gimnazjum św. Genowefy, które jezuici prowadzili zanim ich wyrzucono z Francji. Dyrektorem ten placówki był ojciec Stanislas du Lac.
Bardzo dobry Rappaport! Jesteś po prostu świetny, wróżęć wielką karierę, dostaniesz nie tylko piątkę, ale również indeks na wydział historii UW, a jak przypuszczam w przyszłości możesz nawet objąć stanowisko redaktora naczelnego w jakimś wysokonakładowym katolickim piśmie.
Uśmiechnięty Rappaport siada, a zdenerwowany Kowalski podnosi do góry rękę
Czego chcesz Kowalski – głos pana psora zrobił się nerwowy
Panie psorze, ale przecież…ten cały arcybiskup Canterbury to człowiek korony brytyjskiej, a sam pan psor mówił przed chwilą, że Anglicy nasłali Garibaldiego na ojca świętego…no to jak potem…no wie pan… z tymi jezuitami…
Głupi jesteś Kowalski i źle skończysz, nic nie rozumiesz i zadajesz niewłaściwe pytania. Druga pała.
Ojciec du Lac, miły czytelniku przebywał w Londynie przez długich dziesięć lat, odwiedzał go w tym czasie niejaki pan Drumont, który reprezentował tak zwaną prawicową Francję. Był on zajadłym antysemitą i autorem ponad tysiąc stronicowej książki „Żydowska Francja”, która to książka przyniosła mu sławę i pieniądze. Pan ów wydawał również wysokonakładowe pismo, w którym rozprawiał się z francuskimi Żydami, chcącymi zawładnąć nie tylko Francją, ale także całym światem. Kiedy spytalibyście kogoś w tamtych czasach skąd monsieur Drumont ma pieniądze na swoje wydawnictwa padła by jedna odpowiedź – od jezuitów. W końcu musiał być jakiś cel tych jego wizyt u ojca du Lac w Londynie, prawda? Drumont, jak pisały żydowskie i republikańskie gazety jeździł do Londynu po forsę, na swoją antysemicką działalność, która wymierzona była w uczciwych obywateli republiki pochodzenia żydowskiego. I powiem Wam jeszcze, że ta świnia Drumont wcale się z tym nie krył. On wszędzie rozgłaszał, że jezuici dają mu pieniądze, a on sam występuje w obronie najświętszych, katolickich wartości. Jakby tego było mało pisał jeszcze o Joannie d’Arc i nazywał ją ochrzczoną aryjką, podkreślając tym samym pochodzenie prawdziwych Francuzów katolików i wyłączając poza nawias cywilizowanego życia innych niż katoliccy obywateli republiki.
Kiedy ojciec du Lac wrócił z wygnania, bo w końcu polityka masonów nieco zelżała, natychmiast wybuchła afera zwana aferą Dreyfusa, przebiegała ona równolegle do procesu beatyfikacji i kanonizacji Joanny d’Arc przez co Joanna używana była przez wszystkie strony konfliktu jako narzędzie i argument. Najważniejszym człowiekiem szkalującym kapitana Dreyfusa był oczywiście Drumont, zza jego pleców zaś wyłaniał się ponury i groźny cień jezuity ojca du Lac. Tak to opisywała prasa postępowa, z a sam Drumont zacierał ręce, bo mu się pieniądze mnożyły jak dzieci Korwinowi-Mikke.
Ktoś powie, że przecież Drumont i jego gazeta to nie jest prasa katolicka i jakże ja mogłem dać taki okropny tytuł niniejszej notce. Już tłumaczę. W czasie kiedy masoni wyrzucili z Francji zakonników i zakonnice, kiedy odebrali księżom wpływ na edukację młodzieży, ukazywało się najspokojniej w świecie, w tejże masońskiej republice pismo jak najbardziej katolickie o jakże budującym tytule „La Croix”. Pismo to prowadzili ojcowie augustianie. Tak, tak właśnie oni, nie przejęzyczyłem się, a Wy mili czytelnicy dobrze to odczytaliście. Presja, prześladowania, konfiskaty, emigracja, a pismo pod tytułem 'La Croix’ zmienia się w tym czasie z niedochodowego miesięcznika, w tani, ledwie 5 centymów, kosztujący, dziennik, o wysokim nakładzie, którym Francja jest po prostu zalewana. O czym piszą redaktorzy i autorzy „La Croix”? O Żydach rzecz jasna i ich okropnych planach wobec dobrych katolików. Formuła zaś pisma bardzo przypominała dzisiejsze Charlie Hebdo, tyle, że bez obsceny. Kiedy zaczyna się afera Dreyfusa oni właśnie wraz z Drumontem prowadzą najbardziej zajadłą kampanię przeciwko niemu i oni reprezentują w tej rozgrywce Kościół francuski. Papież Leon XIII ich upomina, a oni nic, dalej swoje. Potem ojciec święty udzielił im nagany, a następnie odsunął augustianów od redakcji „La Croix”. Polityka Watykanu zmierzała wtedy ku porozumieniu z republiką. Polityka republiki zaś zmierzała ku kompromitacji Watykanu za pomocą zgromadzeń takich jak augustianie i pism takich jak 'La Croix”. Skończyło się to, jak pamiętamy zerwaniem konkordatu przez rząd III republiki.
Augustianie prowadzący 'La Croix” zostali przez republikę wydaleni z kraju, nie wiem jednak gdzie się udali. Trzeba by zapytać Rappaporta, bo on do tej pory został już z pewnością redaktorem jakiegoś katolickiego pisma i z pewnością dokładnie to wie.
Jak pamiętacie Dreyfus wrócił w końcu z zesłania, dostał Legię Honorową, awans na pułkownika i dożył w szczęściu i zdrowiu roku 1935, pobierając sowitą emeryturę. Konkordat został zerwany, prześladowania Kościoła nie ustały, Joanna d’Arc którą kanonizowano w 1920 stała się elementem propagandy republikańskiej, a Francja przestała być najstarszą córką Kościoła. Ojciec du Lac zajmował się pod koniec życia opieką nad dziewczętami pracującymi w zakładach włókienniczych, to jest bardzo rozwojowym tropem dla wszystkich badaczy historii, którzy nie pracują w wysoko nakładowych pismach katolickich. W tychże pismach jest on przedstawiany jako osoba świątobliwa i dobra, a ja nie chcę burzyć tego wizerunku, uważam bowiem, że jest prawdziwy. Ojciec du Lac był po prostu uwikłany tak, że nie miał wyjścia. Czasy go przerosły. Co innego taki arcybiskup Cabterbury, on zawsze ma wyjście. Jak mu się znudzi kościół anglikański może zawsze przebrać się za druida. Na koniec wniosek: lepiej słuchać papieża, nawet jeśli daje ordery Eamonowi de Valera niż redaktorów pism katolickich, szczególnie tych ortodoksyjnych, ale także tych łagodniejszych w wymowie, tych wiecie co zwracają uwagę przeważnie na aspekty duchowe życia. Można zadać jeszcze jedno pytanie: czy jak za czasów III republiki i jak za czasów Eamona również dziś w Polsce, prasa katolicka posłuży do wrobienia Kościoła w afery lub do zasłaniania tym Kościołem nędzy i przekrętów finansowych? Ja nie wiem. Musicie zapytać Rappaporta. On na pewno wie.
Na koniec ogłoszenia. Oto wczoraj bloger o nicku Gucio Szkorbut, który został stąd wyrzucony opublikował rzekomy wywiad ze mną, w którym szydzi głównie z czytelników tego bloga. Napisałem list do administracji z prośbą o upomnienie go, ale na razie bez rezultatu. Nie mam nic wspólnego z tym listem, jak również z samym autorem.
31 stycznia mam spotkanie z czytelnikami w moim rodzinnym mieście, w Dęblinie, w domu kultury, który teraz jest w budynku dawnej przystani nad Wisłą, tuż przy moście drogowym. Początek o godzinie 16.00. 19 lutego zaś o 17 albo o 18 odbędzie się spotkanie w Gdańsku, w bibliotece, tak jak w zeszłym roku, w tym całym centrum handlowym, jakże się ono nazywa….Manhattan chyba…Zapraszam wszystkich serdecznie. 7 marca zaś odbędzie się spotkanie ze mną w Warszawie poświęcone ostatniej Baśni jak niedźwiedź, czyli baśni czeskiej. 7 marca, sobota, godzina 17. 12 marca zaś mamy z Toyahem spotkanie w Opolu, na uniwersytecie. Nie wiem jeszcze, o której godzinie.
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl Mamy tam cały festiwal promocji. „Dzieci peerelu”, „Nigdy nie oszczędzaj na jasnowidzu” oraz „Dom z mchu i paproci” sprzedajemy po 10 złotych plus koszta przesyłki. „Najlepsze kawałki” oraz 2 i 3 numer Szkoły nawigatorów sprzedajemy po 15 złotych plus koszta przesyłki. Zapraszam także do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.
Ponieważ wielkimi krokami zbliża się moment wydania pierwszego w nowej edycji tomu „Baśni jak niedźwiedź”, który będzie miał, według życzenia czytelników twardą oprawę, oraz zawierał będzie dziesięć barwnych ilustracji, zamieszczam oto krótki trailer zapowiadający to wydarzenie. Przygotował go oczywiście Tomek Bereźnicki. On także jest autorem ilustracji.
Wrzucajcie go, proszę gdzie tylko możecie.
Prasa katolicka?
Czuj, czuj, czuwaj 😉
A w uzupełnieniu do tekstu filmik: „Maciejewski i Braun o organizacjach bankierskich „. Czyli: czytać i oglądając uważnie słuchać. Wtedy się to zrozumie, bo to jest „kawa na ławę”.
Zadziwił mnie ten Rapaport jaka wiedza, jakiż subtelny i dociekliwy umysł.
Jakby nie było kolega z UW 😉
Bo kadry do poważnych zadań przygotowuje się od dziecka.Miłe ,inteligentne i koleżeńskie, z dużą wiedzą.
Może trochę poza tematem, ale w głównym nurcie – oglądałem na którymś z kanałów tematycznych program tv brytyjskiej, którego zadaniem jest nakłonienie Brytyjczyków do zakładania w swoich przydomowych ogródkach żywopłotów. Chodzi w tej akcji o to aby uratować populację ptaków śpiewających. Explicite powiedzieli w tym programie, że pod presją banków zlikwidowano ostatnio u nich 300 000 km żywopłotów (trzysta tysięcy kilometrów) zaorując je po prostu aby zwiększyć areał upraw czyli wydajność, produktywność itp itd. Populacja ptaków śpiewających, gniazdująca w żywopłotach, straciła swoje środowisko i zaczęła ginąć. Tak oto i małe ptaszki ulegają kasacji z powodu pazerności banków.
Tabula Smaragdina 😀
Dodajmy, że od stycznia br. Korporacja AVT (prof. Marciniak) wydaje polskojęzyczną wersję brytyjskiego Gardeners’ World, w którego numerze lutowym będzie o ptaszkach właśnie.
Popatrz cortes, jakie to wszystko koherentne, psia ich raz.
Czy nikt do tej pory nie zauważył, że na zdjęciach przedstawiających go w wieku podeszłym, Valera zdradza wyraźnie rysy twarzy charakterystyczne dla sefardyjczyków?
Przestań, bo znowu wylecisz, jesteś wstrętnym antysemitą, nikt cię tu nie lubi.
Czuj, czuj, czuwaj 😉
Henry: co do tej kadry, to proporcje są chyba takie: 50 % to ci o subtelnym umyśle, 40 % to dzieci milicjantów i 10 % zostaje na takie tam „wypadki przy pracy”- w każdej katedrze jest potrzebny jedna pracowita osoba, oczywiście zdyscyplinowana.
Byt dyscyplinuje świadomość.
Nie sądzę że chodzi im o ptaszki.Te żywopłoty są stworzone do robienia zamachów .A być może Zjednoczone Królewstwo szykuje się do walki ze swoimi muzułmanami.Żywopłoty to była ich świętość.
tzn świętość Anglików
Rapaport jest piękny w szczególe, a cudowny w ogóle. Zasługuje choćby na cienką książeczkę.
No właśnie. Po wycięciu żywopłotów mamy w Gardeners’ World plany domków dla ptaków, które wcześniej się gnieździły w żywopłotach, ale polskiemu czytelnikowi nie tłumaczą, dlaczego ma to robić. Czy polskie żywopłoty tez czeka wycinka?
Przy okazji: warto zwrócić uwagę na zalecaną i najpowszechniej dostępną obecnie na rynku w Polsce wysokość gotowych ogrodzeń posesyjnych, których wysokość wynosi ok. 1,5 m. Ostrzeliwanie się zza takiego ogrodzenia nie sposób.
A teraz pytanie: dlaczego powstały wielkomiejskie blokowiska i o co w nich co chodziło zleceniodawcom Le Corbusiera? Rappaport, ja wiem, ty wiesz, ale może inni się wykażą?
Nie antysemitą, lecz antropologiem. Ta Twoja niechęć do antropologii, zwłaszcza stosowanej, jest mocno podejrzana, Coryllus. Wiesz, że tego nie lubię?
Jakie „znowu wylecisz”? Przychodzę i wychodzę kiedy chcę, jasne? Korzystaj z mojej obecności, przestań chamić, dobrze? Przyda ci się to, co zechcę tu napisać, rozumiesz? I wykorzystasz to w przyszłości.
Guzik mnie obchodzi co lubisz, a czego nie, zabieraj sie ze swoją antropologią na swój blog i tam się wymądrzaj.
Jasne, kiedy chcesz, a kiedy nie chcesz to wychodzisz…
Przez takich „antropologów” jak molibden mamy w świecie opinię antysemitów i nie sposób potem ludziom wytłumaczyć, że to nie Polacy stworzyli obozy koncentracyjne. Łażą ci „antropolodzy” i powtarzają ciągle te same bzdury, a młodsze pokolenie za to płaci. Przecież tych polskich antysemitów można traktować źle, należy im się. Molibden zaś siedzi w swoim kątku i cieszy się jaki jest mądry.
Na jaki blog? Nie mam żadnego bloga. Myślisz, że jestem którymś z blogerów, tych, co ci przysrywają itp? Oszalałeś, Coryllus? A może Igorem Janke jestem, co? Odpuść sobie i spokojnie, bez uprzedzeń przeczytaj, co zechcę tu z rzadka napisać, dobrze? I do tego nie musisz mnie lubić, rozumiesz? Oczywiście, jeśli chcesz być traktowany przeze mnie – i nie tylko mnie – poważnie, bo jeśli chcesz pokazać, że jesteś tylko pętakiem, to ulżyj sobie i mnie „wywal”.
Zamknij się głupia babo, bo ci łapa uschnie od wypisywania tych bredni. Do garów i bachorów marsz!
Nigdy nie mogłam zrozumieć jak można pogodzić tę pogardę dla Żydów ze znajomością wszystkich tytułów Matki Bożej z góry Athos, które Pan przecież niedawno wymienił. Przecież to Żydówka. No i Pan Jezus też Żyd. Niech im Pan spojrzy w oczy i zobaczy miłość.
O najgłupsza z głupich! Jaki antysemita? Jaki antysemityzm? No to Judasza wyciągniemy albo Ariusza – obaj Żydzi, obaj tak samo skończyli. I co ci durna, wyszło? Nienawiść do Najświętszej Rodzicielki i Jej Syna? Nasłuchała się i naczytała modernistycznych bredzeń, zwłaszcza o miłości „starszych braciach w wierze”, i zwraca je teraz bezmyślnie, jak krowa z bydlęcą czkawką, przeżuwając ponownie, nim z powrotem wyśle do swych trzewi to, co ostatecznie stanie się jej łajnem.
Co z Ciebie za człowiek?
….i robi swoje i nigdy nie rezygnuje i nie omija żadnej okazji….
Molu,opinię antysemitów w świecie to nam akurat robią niektórzy z semitów (arabów nie biorę pod uwagę),ale to tylko do czasu aż im zapłacimy te 65 mld bagsów,wtedy będą nas kochali -to taki rodzaj płatnej miłości.
Molibgenie,ile lat temu z bachora przepoczwarczyłeś się w Molibdena?
Ci, którzy robią z Polaków antysemitów, nie są rasy semickiej. Ci zaś, którzy zarzucają – np. takim jak ja – antysemityzm, są albo ofiarami manipulacji, czyli idiotami lub nieukami, albo wrogami Polski i Polaków.
Tu,Molibdenie,masz rację.
>DYNAQ
Wcale nie był bym taki pewny. W tym interesie łoi się delikwenta dopóty, dopóki nie pokaże się dno w sakiewce. Tu jest potrzebne twarde NIE!
@ Tadman: Chazarowie nie są semitami.
@ Tadman : ad twarde NIE : Tu jedyna nie naruszająca prawa opinia z innego bloga „Moim zdaniem sprawa wygląda tak: Żydzi którzy mieszkali przed wojną w Polsce i mieli tu majątki, byli obywatelami polskimi. Jeżeli te majątki ktos przejął, (państwo), to państwo powinno wypłacić odszkodowania, ale tylko prawnym spadkobiercom. Państwo Izrael nie jest spadkobiercą żadnego obywatela polskiego, a takimi byli ci Żydzi. Jeżeli nie ma spadkobierców, majątek przechodzi na skarb państwa. I to by było na tyle. A Oppenheimom za ich kamienicę, to niech zwróci HGW.
KAROLV20.01 08:50
Bóg (Pan Jezus) nie jest Żydem.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.