lip 092022
 

Pokusa, by stanąć po stronie silniejszego jest jedną z największych. Problem polega na tym jedynie, że zwykle nie wiemy kto jest najsilniejszy, a potencjały oceniamy powierzchownie, na podstawie całkowicie niesprawdzonych pogłosek. Opcja siły uważana jest przez większość ludzi za opcję rozsądku. Tak się dzieje prawie zawsze i trzeba być naprawdę przekonanym do swoich racji, by nie ulec presji siły połączonej z rozsądkiem. Ulega jej bowiem 90 procent populacji, dla tak zwanego świętego spokoju. Ci zaś, którzy tego nie czynią, nie posiadają na tyle cierpliwości i zrozumienia, by ocenić sytuację nie według własnych ograniczeń, ale czekać aż ujawnią się właściwe mechanizmy. Nie jestem tu żadnym wyjątkiem, na swoje usprawiedliwienie mam to jedynie, że moim priorytetem nie jest udział w proroctwach i politycznych zgaduj zgadulach, ale stałe zwiększanie sprzedaży. A to oznacza, że każdy czytelnik jest dla mnie ważny, dopóki nie zrobi czegoś naprawdę, ale to naprawdę głupiego, niestosownego lub skandalicznie rozmijającego się ujawnionymi oczywistościami. Musimy mieć bowiem świadomość, że oczywistości polityczne, nie są wcale oczywiste dla ludzi komentujących politykę. Także dla tych, którym zdaje się, że są blisko ośrodków decyzyjnych.

Powróćmy jednak do siły i rozsądku. Do czego służy ten ostatni? Jest to narzędzie odwołujące się do naszych głębokich lęków, deficytów i przyrodzonego lenistwa. Ludzie domagający się od raz wyborów rozsądnych pojawiają się zwykle w momentach ciężkiego kryzysu i chodzi im o wszystko, tylko nie o rozsądek. Są siewcami wrogiej propagandy i usiłują dotrzeć do tego co w nas najgorsze. Zwykle są to jakieś osobiste i plemienne resentymenty. I nie inaczej jest dzisiaj. Mimo kilkukrotnych już ostrzeżeń, bym nie poruszał kwestii emitowanych w publiczną przestrzeń przez posła Brauna, trudno mi tego nie czynić. Jest on bowiem modelowym przykładem propagandysty posługującego się rozsądkiem, jako narzędziem dewastującym emocje. Schemat komunikacyjny, jaki stosuje poseł Braun, pochodzi z jakiegoś agitatorskiego notatnika, sprokurowanego w II połowie XIX wieku na okoliczność usypiania staruszek przesiadujących w salonikach bogatszych mieszczańskich domów i domach mniej rozgarniętych ziemian, które nie mogą się pogodzić ze swoimi wyborami życiowymi, wymuszonymi przez wybuch powstania. I na to pojawia się dobry pan z brodą, który rozpoczyna opowieść o rozsądku i rzekomych zagrożeniach. Te zaś są z całą pewnością większe niż zagrożenia realne, czyli konfiskaty i wynarodawianie. Dziś nasza sytuacja jest zupełnie inna, ale narzędzie pozostały te same, albowiem najtrudniej zmienia się paradygmaty towarzyszące propagandzie podboju. Ten bowiem wiąże się z pogardą dla wroga. Ta zaś wrośnięta w serca i podsycana, nie może być tak po prostu usunięta i unieważniona. I trudno doprawdy znaleźć grupę etniczną, która miała by dla Polaków więcej pogardy niż Rosjanie. Oni ją maskują takimi właśnie narzędziami jak nawoływanie do rozsądku,  w chwilach, kiedy jest on wyłącznie figurą propagandową lub nawoływanie do czynu, kiedy ten jest wyłącznie prowokacją. Skrzętnie potem liczą ile razy daliśmy się na to nabrać i od tego ich pogarda i lekceważenie dla nas rośnie. Trudno przypuścić, by poseł Braun nie rozumiał tego mechanizmu. To jest w ogóle nie do pomyślenia. Jeśli więc rozumie, a jednak podjął się jego obsługi, nie ma w ogóle o czym rozmawiać. Czy poseł Braun rozumie jednak, że zostanie rozliczony ze skuteczności? Podobnie jak wszystkie najbardziej narodowe i patriotyczne telewizje czynne w sieci. Nie przypuszczam. A nawet jeśli taka myśl postanie w jego głowie, zostanie natychmiast czymś zastąpiona. Tak się bowiem dzieje, że ludzie używający narzędzi propagandowych, sami są ofiarami emitowanej przez siebie propagandy. Tyle o rozsądku, pora na siłę.

Dla człowieka wychowanego w duchu wartości chrześcijańskich problem – czy stanąć po stronie silniejszego – w zasadzie nie istnieje. Stajemy zawsze po stronie dobra, przeciwko złu – niech mowa wasza będzie tak – tak, nie – nie…Jeśli więc widzimy pomordowane dzieci nie włączamy w głowie trybu przypuszczającego i nie zaczynamy rozprawiać o dwuznacznościach sytuacji. Potępiamy zbrodnię. No chyba, żeśmy się jej spodziewali, że już wcześniej w swoich sercach ją zaakceptowaliśmy, albowiem już wcześniej uwierzyliśmy, że należy stanąć po stronie silniejszego. Skąd wiadomo kto jest silniejszy? No właśnie tego nie wiadomo i tu jest ta czarcia zapadka, w którą wpadają rozsądni inaczej i ci, co im się zdawało, że nastanie za chwilę nowy porządek. Powtarzam – ludzi ci dokonali wyborów w swoim sercu na długo przed wybuchem wojny i dokonali go całkiem świadomie. Uwierzyli, że demonstracja siły jest siłą. To bardzo ważne rozróżnienie i ono działa tylko w połączeniu z omówionym wyżej rozsądkiem. Jest to mechanizm prosty jak cep, ale ulegają mu najtęższe umysły. Najpierw następuje demonstracja siły, a następnie nawoływanie do rozsądku. Nikt nie pamięta o tym, że demonstracja siły bardzo rzadko oznacza istnienie siły. Przeciwnie, zwykle demonstracją posługują się ci, którym zależy na wymuszeniu uległości tanim kosztem. To jest oczywiste w okolicznościach towarzyskich, ale nie jest oczywiste w okolicznościach politycznych. Co było i jest nadal do okazania na Ukrainie. Ile osób uwierzyło w to, że USA są słabe, prezydent Biden to stary dziad i pedofil, a Rosja jest na nowo wschodzącą potęgą? Myślę, że bardzo wiele. Wszyscy ci ludzie zaakceptowali taką ocenę, mając jednocześnie głęboko w sercu nienawiść do Niemców, którą – za pomocą tajemniczego guzika – na chwilę wyłączyli. Uczynili to, by zaakceptować towarzyszący demonstracji siły „zdrowy rozsądek”. Bez wygumkowania relacji polsko-niemieckich, nie da się go bowiem w Polszcze naszej zaszczepić. Rosja jest do zaakceptowania jako nowy patron, a towarzyszy temu przekonaniu idiotyczna wiara w to, że obroni nas ona przed ewentualnymi roszczeniami Niemiec. Ten mechanizm demaskuje kim są i skąd się wzięli ludzie promujący opisaną tu postawę. I nie muszę tego mam nadzieję wskazywać, bo sprawa ta jest oczywista.

Żadna z krążących w przestrzeni publicznej silnie lansowanych postaw wobec wojny na Ukrainie nie ma nic wspólnego z istniejącymi obecnie realiami politycznymi. Są to wyłącznie figury propagandowe, skrojone pod lęki i fascynacje, z których najważniejsza jest wiara, że demonstracja siły to siła. To nie jest prawda – nigdy. Siła bowiem nie potrzebuje demonstracji. Siła zmienia okoliczności tak, by żadne demonstracje nie były konieczne. I wiąże się ona z wiarą, co wszyscy, którzy prawidłowo rozumieją naukę Chrystusa i nie oddzielają jej od polityki, a tym samym nie trywializują, powinni doskonale rozumieć. Jeśli nie rozumieją, wystawiają sobie sami świadectwo.

Żaden komunikat, którym w Polsce próbuje się oswoić wrogość i pogardę Rosjan dla Polaków, nie ma ani jednego punktu stycznego ze zbiorem informacji istotnych. To wyłącznie projekcje, emocje i fałsz. Ludzie zaś, którzy te komunikaty promują, gardzą nami tak samo jak Rosjanie. Kupili sobie bowiem od nich abonament na tę pogardę, zapomnieli jednak zapytać, na jak długo on starczy. Czekajmy więc spokojnie i bez lęku aż upłynie jego ważność. Obserwujmy też bez lęku wszystkie demonstracje siły, albowiem nie mają one z siłą nic wspólnego. To także ujawni się niebawem.

 

Przypominam, że można się zapisywać na konferencję, która odbędzie się 17 września na zamku w Uniejowie. Mamy pełny garnitur wykładowców, wśród których będą: Grzegorz Kucharczyk, Piotr Gontarczyk i Maciej Frycz, a także nasz kolega Greenwatcher i pan Łukasz Wysoczański, który opowie o swoich zmaganiach z cukrzycą. No i ja oczywiście.

Pokoje w całym Uniejowie można rezerwować dzwoniąc do pani Elżbiety: 506 370 545

Hasło: konferencja

Jeśli Pani Elżbieta nie odbiera, to znaczy, że jest na urlopie. Na pewno jednak z niego powróci.

  10 komentarzy do “O sile i jej demonstracjach”

  1. „Mimo kilkukrotnych już ostrzeżeń, bym nie poruszał kwestii emitowanych w publiczną przestrzeń przez posła Brauna…” Pytam z ciekawości, czy to figura stylistyczna, czy ostrzeżenia faktycznie były.

  2. Jakieś komentarze, żebym się trzymał z daleka i nie wypowiadał opinii o osobach z wewnętrznego kręgu świętych

  3. a ile jest tych kręgów ze świętymi i kto je dookreśla, bo mi się wydaje że kręgów jest więcej niż wewnętrzny i zewnętrzny i wygląda na to że  skład ich podlega ciągłym zmianom…

    czasami/często

    wyglada na to że  te zmiany wynikają z tzw przyczyn naturalnych , czyli był święty no ale po długiej chorobie odszedł a jego miejsce zajmuje kolejny …

    kto ma tę listę następców i kto juz jest na tej liście, bo w przypadkowe kooptacje nie wierzę , a jakie są kryteria doboru tej kadry …

    no więc właśnie kto tych świętych mianuje  do tejże funkcji

  4. chodzi mi o to że kooptacja przypadkowa nie istnieje to musi być jakaś podgotowka janczarów do odegrania roli świętego

  5. W Moskwie umiera na seryjnego samobójcę wiele osób, które trudniły się przepływami pieniędzy służb. Być może w Polsce też. Abstrahując od tego, ograniczenie tego przepływu u nas spowoduje po jakimś czasie zmiękczenie aktywności agentów wpływu. Brak środków, brak świadczenia pracy, najpewniej endura.

  6. na tak przetrwają ale się w tym czasie jedynie lekko stępią, czkając na swoja wiosnę , albo na nową pożywkę i powrócą do wewnetrznego kręgu

  7. od dekad trwa dopasowanie konsumenta do towarów i wyborców do polityków.

  8. Mam nadzieję, że zafunkcjonuje  u nas wariant fiński.  I powrą do ziemi

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.