paź 222021
 

Zacznę od tego, że od wczoraj na całym zachodnim Mazowszu nie ma prądu. To znaczy gdzieniegdzie jest. Na przykład w przemysłowej części Grodziska, gdzie teraz jestem. No, ale w połowie miasta i na wsiach wokół prąd wyłączyli wczoraj około 17.00. Z powodu wichury. Mają go włączyć dziś po 16 dopiero. To jest wielce niekomfortowa okoliczność. No, ale trudno. Nie odpowiadałem przez to wczoraj na żadne listy.

Teraz przechodzimy do meritum. Jak widzicie uaktywnili się na SN trole, których nie sposób przez cały czas blokować. Musimy więc założyć jakąś blokadę centralną. Paraliżująca jest głupota tych istot i agresja z jaką się tu uaktywniają. Wczoraj jeden zadał na przykład pytanie, co ma wspólnego Lech Dyblik, niepijący alkoholik z arcybiskupem Lengą i jego antymasońskimi fobiami. Gdyby człowiek ten czytał wydawane przez nasze wydawnictwo książki, a nie tylko wsłuchiwał się w prześladujące go głosy wewnętrzne, dowiedziałby się od Wincentego Lutosławskiego, że u zarania organizacji zrzeszających anonimowych alkoholików znajdują się powiązania masońskie. No, ale żeby dojść do podobnej konstatacji, trzeba czytać coś więcej niż tylko neony.

Wincenty Lutosławski, za zgodą hierarchów Kościoła, wstąpił do założonej w roku 1831 i opisywanej przez biskupa Pelczara, amerykańskiej organizacji Dobrych Templariuszy, którzy wyrzekali się alkoholu i wciągali w swoje struktury ludzi uzależnionych. Bardzo szybko okazało się, że istotnym motywem działania tej organizacji jest uzależnienie od siebie osób wpływowych, mających kłopot z alkoholem. Lutosławski wstąpił do tej organizacji w Sztokholmie i chciał założyć jej oddział w Krakowie, ale hierarchowie się nie zgodzili. Założył więc inną organizację o nazwie Eleuteria. O masońskich korzeniach ruchu AA pisał Jędrzej Giertych wprost wskazując, że symbol ruchu, jest znakiem masońskim. Kościół potępiał tajne organizacje antyalkoholowe i potępiał rytuały towarzyszące terapii. Nawet jeśli miały one aprobatę księży i nawet jeśli uczestniczyli w nich duchowni. Struktura bowiem tych organizacji i proponowane przez nie metody leczenia i wychodzenia z nałogu są z istoty antykatolickie. Kościół nie aprobuje kluczowego dla antyalkoholowej terapii założenia, że alkoholikiem jest się do końca życia. Nie aprobuje też publicznych spowiedzi osób uczestniczących w mitingach, ani organizacji bliźniaczych, powstałych w USA i Kanadzie, zrzeszających żony alkoholików i alkoholików młodocianych, z syndromem DDA. Ich działalność bowiem polega na tym, by coraz więcej ludzi znajdowało się w zamkniętym kręgu uzależnienia i żyło wyłącznie problemami związanymi z alkoholem. Można pewnie mnożyć przykłady dobrego działania grup AA, ale ja osobiście takiego przykładu nie znam. Znam tylko schemat zachęcania ludzi do wstępowania w te struktury. I został on tu wczoraj przedstawiony na przykładzie aktora Lecha Dyblika. To zawsze jest ten sam schemat. Mamy człowieka uzależnionego, po przejściach, który głębokim głosem mówi o swoich upadkach, a następnie o tym, jak się z alkoholowego upodlenia podnosił. Efektem takiej terapii jest – i to wiem na pewno – uzależnienie się od tych gawęd i degradacja wszystkich innych jakości, poza tą jedną, dotykającą najważniejszego przecież problemu. Takiego, który może zakończyć się śmiercią. Przejrzałem wczoraj nagrania pana Dyblika, wszystkie mają logo jakiejś katolickiej organizacji. Nie wiem, jak to jest możliwe, albowiem Lech Dyblik występował w filmach tak okropnych jak Malowany ptak, na przykład. Rozumiem, że to jest aktor, a aktor jest do grania…jak mówi stare przysłowie. Mogę chyba jednak podzielić się tu z czytelnikami swoimi wątpliwościami? Jeśli ktoś występuje w antypolskich i antykatolickich produkcjach, nie powinien chyba być popierany przez katolickie organizacje? Do tego jeszcze w nadziei, że pomoże on wyjść z nałogu ludziom pijącym. Jest bowiem dobrym przykładem człowieka, któremu się udało. Rzecz więc, patrząc na Lecha Dyblika, sprowadza się do alternatywy następującej – przestań pić, zacznij grać w filmach, które dewastują psychikę samymi kłamstwami. Jaki to ma związek z arcybiskupem Lengą? Oczywisty. Mając pod nosem takie alternatywy i pisma biskupa Pelczara dotyczące ruchu AA, a także Lutosławskiego i Jędrzeja Giertycha, arcybiskup Lenga, mówi, że masoni opanowali Kościół i teraz nim rządzą. Doprawdy? I to papież Franciszek jest ich głównym przedstawicielem? Może opowiadanie o masonach jest tak samo uzależniające jak wódka? Może nie da się przestać o tym mówić i wyjść z kręgu bezsilności inaczej jak tylko poprzez jakąś terapię? Tylko jaką? Na razie mamy całą rzeszę kaznodziejów, świeckich i duchownych, którzy – jak ruch AA – utrzymują nas w przeświadczeniu, że tylko wódka i uzależnienie/masoni i bezsilność się liczą. I tylko to są sprawy poważne, o których warto rozmawiać. Reszta to mierzwa, która przeminie. Najgorszymi zaś mącicielami przekazu są ci, co tam jakieś historie o świętych próbują przywoływać, albo próbują odwrócić uwagę świadomych osób, od spraw poważnych i skierować ją na jakieś głupstwa, na jakieś obrazy na przykład, albo książki niby to historyczne. Co za bzdury! Tu masoni przejmują Kościół, a tamci chcą, żeby się zajmować jakimiś drobiazgami. Co za tupet! Przyznam, że nie mogę już tego słuchać, ani spokojnie na to patrzeć. Poza rzekomo terapeutycznym ględzeniem nie ma tam nic, efekt jest zerowy. A raczej ujemny. Mamy całkowity paraliż działań i przekonanie, że tylko pół tajne wspólnoty, skupione wokół charyzmatyków rozumiejących to masońskie zło i powtarzających tajemnicze formuły, są właściwym miejscem dla ludzi wierzących.

Pisałem już o tym, ale jeszcze powtórzę – tego rodzaju kreacje jak ruchy AA, demaskują się poprzez swoją powtarzalność. Ich bohaterowie zamieniają się w końcu w postaci z comedia del arte. I taką postacią jest Lech Dyblik, udający radzieckiego marynarza, który śpiewa rzewne piosenki. Jest przy tym brutalny, ale jednocześnie wrażliwy. Brutalny na ekranie, gdzie gra morderców i zbrodniarzy, a wrażliwy w życiu, w którym kocha wrażliwe kobiety i pomaga wrażliwym młodzieńcom z domu dziecka. Ludzie patrzą na to i widzą sam autentyzm, a do tego jeszcze głębię. Raz bowiem jest pan Dyblik taki, a raz śmaki i to jest okoliczność wręcz nieprawdopodobnie atrakcyjna. I za nic na świecie nie da się nikogo przekonać, że to jest kreacja. W dodatku bardzo grubo ciosana, albowiem tylko taka może trafić do pijaków będących na samym dnie i gotowych sprzedać własną matkę za pół litra. Oni też chcą być szlachetni, też chcą być tak wewnętrznie piękni jak Lech Dyblik, ale zapominają, że oni akurat nie kończyli szkoły aktorskiej, nie grali w filmie i nigdy nikt ich nie wpuści na żaden filmowy plan. Tak samo, jak nikt nigdy nie pozwoli, by jakiś dociekliwy katolik poznał jakieś tajemnice masonów. Poza tymi oczywiście, które są kolportowane w pakietach przez internet i trafiają na biurko arcybiskupa Lengi.

Powyższy tekst jest niezwykle łatwy do zakwestionowania i wyszydzenia, do czego zachęcam, albowiem informacje zawarte na początku, zaczerpnąłem z tego artykułu, który zawiera ewidentne lokowanie produktu. No, ale tak to już jest w kapitalizmie, że nawet pobożne pisma muszą skądś brać pieniądze.

https://www.michaeljournal.org/michael-polish-2012-08_09_aug_sept-p-14-to-18.pdf

Dziś z rana zaś dostałem takie oto linki i taki oto list:

Dobry ten tekst o Dybliku i odkrywczo z tym pozycjonowaniem i lokowaniem go w atakowanym środowisku, przechodzeniu nim z tragarzami.

Zerknąłem w internet i wyszło to:

Emil Dyblik ur. 1902 r. to ORMO w latach 1957-65, akta przynależne do wojewódzkiego urzędu spraw wewnętrznych w Koszalinie.

https://inwentarz.ipn.gov.pl/showDetails?id=4463870&q=dyblik&page=1&url=[|typ=0]

Jak ORMO to pewnie jakiś emerytowany ubek albo milicjant, albo wojskowy, pewnie na 99% ktoś mundurowy, w każdym razie zagorzały komuch, ale raczej mundurowy, oni – ormowcy chyba mieli prawo noszenia broni itd.

Emil Dyblik z ORMO zm. w 1983 r. i został pochowany w… Złocieńcu

http://mogily.pl/zlocieniec/dyblikemil_414653

W Złocieńcu urodził się ten aktor z Pana tekstu.

Dyblik to rzadkie nazwisko tylko 44 osoby w całej Polsce, wszyscy niemal na ziemiach przyłączonych po 45 r. A tylko 4 osoby o tym nazwisku w innym miejscu – w Łodzi, a wśród nich Lech Dyblik, urodzony w… Złocieńcu.

http://nlp.actaforte.pl:8080/Nomina/Ndistr?nazwisko=Dyblik

To wszystko są oczywiście głupstwa i drobiazgi. Najważniejsze bowiem jest to, żebym pomagać ludziom i otwierać przed nimi swoje wrażliwe serce. No i czasem jeszcze zaśpiewać im piosenkę. Najlepiej pochodzącą z Odessy, bo tam taki wiecie, klimat jest.

  36 komentarzy do “O templariuszach, masonach, pijakach i bezdennej głupocie troli”

  1. Jak rozumiem, jest szansa na to, że pojawią się nagrania z konferencji w Kazimierzu, bo nie mamy co oglądać na YT. Nudno, sennie, mdło…

  2. W moim regionie, w okolicach Strzegomia, zwiało ciężarówkę z drogi, a kierowca zginął. Dzisiaj sprzątam nawiane liście sprzed posesji.

    Po co rzucać picie?… W moim aktualnym miejscu zamieszkania nie wylewają za kołnierz i jest taka kultura przez duże „K”, że nie chce się stąd wyjeżdżać, ech…

    https://youtu.be/cjV-JXbNNVA

  3. Himilsbach „prostuje” jednego z ulubionych aktorów Smarzowskiego – Mariana Dziędziela:

     

    https://youtu.be/JvQOGpAmHws

  4. Pan Dyblik swoje blackie piosenki grywał nawet w seminariach duchownych (i to z ambony) i po salach neokatechumenalnych; o ile się nie mylę należy do neonów.

    Dziekiuję za codzienny detox, p. Coryllusie!

  5. Rafał Mossakowski już dawno temu zdemaskował ruch AA:

    https://youtu.be/0sOUVGeF6Lo

     

    Kupiłem kapsułki kudzu dla znajomych i sam też próbowałem i powiem, że to faktycznie działa i człowieka nie ciągnie do alkoholu – jeżeli ktoś nie chce. Fundacja Akita działa przy parafii Matki Bożej Częstochowskiej we Wrocławiu.

     

    http://www.akitafundacja.pl

  6. Dzień dobry. Mi to przypomina historię z zapowiedzią kasaty Jezuitów, którzy stali na przeszkodzie „pewnym projektom filantropijnym” czy jakoś tak. Jest jak jest, ofensywa sił zła przybiera na sile, widać to wyraźnie, szczególnie, że coraz mniej jest ludzi, którzy pamiętają lub znają inną historię niż wersja oficjalnie zadekretowana. W tym świetle nie mogę zaprzeczyć, że od Hierarchii oczekuję jakiejś przemyślanej kontrofensywy. Choćby przez przypomnienie kto zakładał szpitale zanim to było modne, tak samo ochronki dla sierot, kto był pierwszymi pielęgniarkami, itp, itd. I dlaczego tak było. Jakie są praktyczne implikacje nakazu miłości bliźniego i jakie było życie ludzi, którzy poważnie wzięli to sobie do serca. To wszystko jest, moje pokolenie jeszcze trochę zdaje sobie z tego sprawę, ale młodsze generacje? Doprawdy nie wiem po co wspierać ludzi, którzy zawłaszczają dziedzictwo katolicyzmu w bardzo dotykalnych i zrozumiałych dla każdego obszarach – jak dobroczynność – z kiepsko ukrywaną intencją likwidacji Kościoła. Wierni tego potrzebują i na to czekają, nawet jeśli nie do końca świadomie.

  7. Ja osobiście praktycznie nie piję alkoholi, tylko degustuję i mam pewne zasady z tym związane.

    https://youtu.be/g376Ry9gYHU

  8. Wcześniej paliłem też cygara, ale się nie zaciągałem.

  9. Mój znajomy mawiał: „Piję, palę, jem cebulę.Bo mogę, nie chcę potem żałować, że mogłem a nie robiłem.”  Niech pan je chociaż cebulę.

  10. Rozumiem.

    Jeszcze tylko jedno pytanie: czy to nie jest aksjomat tego bloga, że władza jest zawsze albo święta albo tajna? A najskuteczniejsza jest i święta i tajna?

    Jak mają działać masoni jeśli nie w sposób tajny?

    Czy możemy wymagać by wilk przestał być drapieżny, by ludzie aspirujący do realnej władzy przestali się kryć i działać tajnie?

  11. Ale rozumie pan, że wołanie: masoni, masoni, nie przyczynia się do ich zdemaskowania tylko ich afirmuje? Rozumie pan to czy nie? Pan na przykład też się ukrywa a ja nie. I tym się różnimy.

  12. Papież Franciszek używa słowa „czułość”. To słowo kluczowe dla oświeceniowego sentymentalizmu. Człowiek sentymentalny to człowiek czuły, patrzący na świat przez pryzmat miłości, analizujący własne przeżycia, kochający przyrodę i lubiący przebywać na jej łonie. Nie muszę dodawać, że z natury dobry. Tylko gdy dwie osoby używają tego samego pojęcia, nie znaczy to, że je tak samo definiują. Papież mówi o chrześcijańskiej miłości bliźniego. Sentymentaliści są na antypodach chrześcijaństwa. Ten pan aktor to podstawiony bohater sentymentalny…

  13. A najskuteczniejsza jest i święta i tajna?

    Nie. Bo jak jest tajna, to przestaje być święta. Jedziesz albo do przodu, ale w tył. Połączenie tych dwóch mechanizmów niewiele daje.

  14. Swego czasu także szukałem w najbliższej okolicy jakiejś grupy katolickiej, gdzie można by spotkać się i porozmawiać o PŚ, wierze czy aktualnych wydarzeniach w KRK czyli rzeczach ważnych z punktu widzenia chrześcijanina. Efekty określiłbym jako bardzo mizerne, choć po prawdzie nie przykładałem się zbyt rzetelnie. W każdym razie trafiłem na jedno spotkanie w salce parafialnej, które prowadził pan nie patrzący nikomu  w oczy ze swoim pomocnikiem, który z kolei przewiercał wszystkich wzrokiem na wylot. Nie będę się też wyzłośliwiał nad częścią spotkanie odnośnie rozważań fragmentu PŚ przez jakąś panią, której zadałem bez cienia złośliwości kilka pytań. W końcu nie każdy musi być wykładowcą. Całość spotkania w zasadzie sprowadzała się do śpiewania przy gitarze, jakiś prostych i naiwnych piosenek w stylu oazowym. Mnie jednak najbardziej zaskoczyły to co miało miejsce później kiedy nadszedł czas wspólnej modlitwy, która nieoczekiwanie dla mnie miała taką oto mniej więcej formę  https:/  /www.youtube.com/watch?v=u1UOH8SDfKQ . Byłem naprawdę pod wrażeniem. Na zakończenie spotkania podszedł jeszcze do mnie ten pan, co wszystkich oczami przewiercał i nie patrząc mi tym razem w oczy skwitował „my tu przychodzimy się pomodlić a nie dyskutować”.  Tak sobie potem myślałem czy proboszcz bywa na tych spotkaniach, a jeśli tak to czy wyglądają one podobnie do tego na którym byłem? No ale pewnie tak no bo jak inaczej.

  15. W modlitwach i pobożności do matki Boskiej też jest wiele czułości.

  16. W modlitwach Maryjnych  rozważa tajemnice wiary, a nie analizuje się własne ego.

  17. Zmiana tonu pobożności, następiła w XV wieku. Niech pan porówna Bogurodzicę i Lament Świetokrzyski. W tej drugiej ma pan zaproszenie do współodczuwania, ale  nie ma pan analizy własnych stanów uczuciowych. Zawsze ma pan odniesienie do Tajemnicy, do transcendencji. Sentymentalizm jest horyzontalny. Ateista Różewicz napisał wiersz „Spadanie”. Dobrze to uchwycił. Nie ma odniesienia do transcendencji spadamy i spadaniu nie ma końca.

  18. W pewnym sensie transcendentny był Geremek, bo gdy szedł po schodach, to nie wiadomo było, czy wchodzi, czy schodzi.

  19. Rozpoznał Zbója 🙂

    A tak serio mi też coś w tym stylu powiedzieli 🙂

    A co do proboszcza – to zależy, czy przychodził trzeźwy, czy nie. Bo przypomniała mi się historia kolegi, który utracił wiarę przez wybryki proboszcza, który przychodził na katechezy pijany. Chłopaki robili mu psikusy zamykając się od środka, a on stał z drugiej strony i walił pięścią w drzwi.

    Jest mimo wszystko optymistyczny finał tej historii – kolega zdążył sie nawrócić, wracając z pozycji złośliwego i wygadanego ateisty do właściwego sektora na tym stadionie poglądów i emocji ….

    A pijaka, jedli dobrze pamiętam, wyrzucili …

  20. Nie, on się zastanawiał, w którym kierunku spadać, pionowo w dół czy na ukos. To zależało od mądrości etapu.

  21. Ma być kamerzysta na tej konferencji.

  22. Przy okazji powtórzę dobrą radę, której udzielił mi kolega w dawnych czasach – „przesuwaj kamerę wolno, jak ci się wydaje, że już jest wolno, to jeszcze zwolnij”.

    Święte słowa, zawsze staram się tak robić, chyba, że nie zwolnię wystarczająco, bo mi się wydaje, że jest już wolno.

    A kolega? Niezły był z niego jajcarz. Widuję czasami jego nazwisko w napisach hollywoodzkich produkcji.

  23. Ja nie wiem, jak w PL działa AA, czytam o „organizowanych grupach, KK itd, itp”. Wiem, jak to działa w AU (nie, sam nie jestem członkiem). To są małe grupy, które się same organizują, wynajmują przestrzeń od (zazwyczaj) Rad Dzielnicowych itp. Wypowiedzi członków mają na celu wesprzeć jednostki, które, zazwyczaj, potrzebują wsparcia i przekonania, że ta ich droga jest OK. Nikt, nic nie sprzedaje, nikt nikomu nic nie narzuca. Lokal płaci się ze składki. Jakoś nie widzę w tym masonów ani cyklistów. Zig

  24. Czy Pan kiedykolwiek poklikał na swoich linkach?

    Nie wiem, kto robił Panu ten Internet Shop, ale ja bym ich wziął za ucho

    Zb

  25. To jest sugestia do kamerzysty, pana Michała. Może przeczyta. Poza tym jest kwestia, czy Coryllus nie powinien się charakteryzować przed nagraniami w samochodzie, żeby wypadał bardziej profesjonalnie i wiarygodnie. Nie każdemu Bozia dała geniusz bycia takim naturszczykiem, jak Maklakiewicz albo Himilsbach, chociaż przyznaję, że Gospodarzowi niewiele brakuje.

  26. To jest jednak sprawa religii i antropologii, nie tylko gospodarczej sieci. B2B ma rację i nie ma. Sam pan kiedyś napisał , że są trzy  poziomy elit. Najwyższy kapłański. Im nie chodzi o to, aby Żydom z Sidzina lepiej się handlowało. Albo Hakka z Guandongu. Miłego pobytu w Kazimierzu.

  27. Wydaje mi się, że tutaj nie chodzi o krytykę ruchu AA en masse, ile o wskazanie co najmniej dwóch potencjalnych ryzyk czyhających na grupy ludzi o nadwątlonej wierze, reputacji, zdrowiu fizycznym i psychicznym. Są one bowiem naturalnym obszarem działań dla osób zajmujących się wpływaniem na zachowania innych ludzi. Pierwsze ryzyko to są intencje takich działań, które bywają różne: od uczciwych wynikających ze szczerej chęci niesienia pomocy jak w przypadku osób duchownych, poprzez w najlepszym razie podejrzane wynikające z pobudek utylitarnych np. sekty, aż po te w najlepszym razie mało szkodliwe a wynikające z chęci  zmanipulowania i posłużenia się nie tylko samą osobą, ale przede wszystkim jej możliwościami wpływania na innych i chodzi tu o polityków, inne osoby życia publicznego lub piastujących ważne i odpowiedzialne stanowiska. W  przypadku struktur i organizacji tajnych ( w tym m.in. anegdotycznych cyklistów) mamy zatem prawie wyłącznie do czynienia z trzecią możliwością.

    Drugie ryzyko to, że się tak wyrażę ryzyko wpadnięcia w nałóg głoszenia abstynencji. Każdy rozumie, że nałóg (twierdzę, że nałóg w żadnym razie nie jest chorobą!) to zło, a wyjście z niego to nie żadne wzbicie się na wyżyny, ale jedynie niezdarne i spóźnione ustawienie się na pozycji wyjściowej. Dla osoby uzależnionej jest to wyczyn i ogromny sukces, inni zaś oczekują, że ta osoba w końcu weźmie się do normalnego funkcjonowania w domu, w pracy i innych obszarach życia.

  28. Kamerzysta kamerzystą, trzymam kciuki, ale chodziło mi o kelnerów. Nie wiem czy hotel w Kazimierzu stać na pierwszorzędnych fachowców?

  29. A już myślałem, że będzie zajawka Dziewczyn z Dubaju

    Maklakiewicza zabiła walka z nudą, a Himilsbacha walka z wódką.

  30. Tak, rozumiem, wrzaski „masoni, wszędzie masoni”  są bez sensu.

    Ale odzierając masonów z tajności jednak osłabiamy ich sprawczość, bez atrybutu świętości i z osłabionym atrybutem tajności ich władza maleje.

    Ja muszę pozostać za kurtyną, bo Pan działa popędowo i ciągle mnie wyrzuca za trolowanie, ha ha (odgięty mały palec?! Kto wie…)

  31. Na czas konferencji powinien być wyznaczony interrex na blogu, np. Marcin Rola?…

    Albo Pitoń.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.