wrz 182019
 

Tak, jak wszyscy, my tutaj, także znajdujemy się w pewnej pułapce. Wydaje nam się, że wyznacznikiem sukcesu jest jakość, tymczasem nie jest to prawda, bo – o czym przekonamy się wkrótce – wyznacznikiem sukcesu artystycznego, a o taki nam chodzi, może być ustawa, albo regulamin. To jest pewne novum w opresyjnym systemie tłamszącym wolność wypowiedzi, bo do tej pory poza komunistami i hitlerowcami, nikt nie ograniczał wolności i twórczości inaczej, jak poprzez fałszowanie kryteriów. To znaczy w lud szła hagada, że najważniejsza jest jakość, a konkurs i tak wygrywał wnuczek wiceministra. Ująłem to w skrócie, żeby nie mącić za bardzo odbioru. Chodziło o to, by uaktywnić frajerów, którzy zrobią zasłonę dla szwindlu i naprodukują jakichś nikomu niepotrzebnych rzeczy, będących potem massa tabulettae rynku, gdzie króluje ustawka. Nasz problem w istocie polega na tym, jak z owej pułapki wyjść. Nie możemy tego zrobić inaczej niż poprzez jakość, choć wiemy, że nikt na nią uwagi nie zwróci, bo kontakty w mediach są ważniejsze. Oto dowód. Tak wygląda czołowy cyngiel Karnowskich, niejaki Adamski, znany z bęcwałowatych i absurdalnych wypowiedzi na temat filmu, który jak raz zakolegował się z Agnieszką Holland https://twitter.com/adamskilukasz1/status/1173906972237815808/photo/1

To jest materializacja projekcji wszystkich pisoskich cyngli jak partia i jej media długie i szerokie – chodzi o to, by tamci ich polubili i namaścili na prawdziwych proroków. Tylko oni bowiem mogą to zrobić i nikt inny, albowiem matka partia (mam na myśli PZPR) dała im kiedyś taka moc i moc ta działa nadal, nawet wtedy kiedy truchło tej matki już dawno zamieniło się w humus.

Na razie widzimy, że Adamski szuka uwierzytelnienia i je znajduje bez trudu. W końcu musi wszystkich przekonać, że chodzi o jakość, a któż może być gwarantem jakości jak nie reżyser nagradzany licznymi, środowiskowymi laurami.

Czy tylko my jesteśmy w pułapce? Nie, oni tkwią w niej także, bo rozumieją tylko połowę tego, co powinni rozumieć. Ja wiem, że się powtarzam i parasol zwracał mi ostatnio uwagę, żebym mniej pisał na te tematy, ale jakoś nie mogę. Po co gromadzi się garnitur zaufanych albo tylko naiwnych i szczerze wierzących artystów, którzy tworzą w myśl nowych idei? No po to, żeby ich dzieła wpuścić potem do kontrolowanej przez siebie dystrybucji i przenieść na jakiś głodny nowych idei rynek i na tym zarobić miliardy. Tak to powinno działać. Czy w Polsce tak działa? Rzecz jasna nie. W Polsce bowiem do tych pustych łbów docieka tylko połowa komunikatu, a certyfikowani artyści mają do dyspozycji tylko jeden rynek – wewnętrzny i nad nim muszą zapanować w sposób totalny, bo tylko wtedy będą mieli gwarancję, że są ważni i docenieni. To zaś gwarantują im autorytety związane z matką partią. Słuszność tego twierdzenia poznajemy też po tym, że jak Bagiński zostaje zauważony w Hollywood i tam odpada z konkursu, to cała Polska macha marynarami i cieszy się ze zwycięstwa. Bagiński zaś zostaje niekoronowanym królem Białegostoku, lepszym niż Kononowicz, i nie ma takiej kwestii w branży, w której nie zabrał by głosu jako ostateczna wyrocznia. To jest katastrofa. Z naszego punktu widzenia rzecz jasna. Bagiński uważa, że odniósł sukces.

Adamski zaś i jego ferajna poradzą sobie, albowiem dostali uwierzytelnienie no i należą do wewnętrznego kręgu wtajemniczonych. Na czym polega wstępna rekrutacja do takiej grupy? Teoretycznie na tym, by podnosić pewne określone kwestie, które mieszczą się w kanonie ideologicznym siły politycznej kreującej rynek rozrywki i rynek artystyczny. Teoretycznie, bo to ja stworzyłem kanon treści, które można nazwać poszerzonym o nowe treści kanonem historii patriotycznych, nazwałem to „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie tom I” i w czasach kiedy tak zwana prawica bełkotała coś bez związku na blogach, pokazałem, jak można takie treści upowszechniać z wdziękiem. Z jaką reakcją to się spotkało wszyscy wiemy – zmień pan tytuł, bo ludzie nie rozumiejo… Tak można to nazwać w skrócie. Potem wszyscy zaczęli eksploatować znajdujące się w mojej książce tematy i czynią to bez wdzięku do dziś, bo mają lepszą ode mnie pozycję. Nie chodzi więc w istocie o to, by powiedzieć coś na początek w sposób ciekawy, uwiarygodnić się tym i dalej już pracować ku chwale ojczyzny i partii. Chodzi o to, by zamarkować tę procedurę tak, by zasłoniła ona rodzinne i koleżeńskie powiązania, które wynoszą na wierzch różnych Adamskich. Najlepiej moim zdaniem widoczne to jest przy ocenie okładek czasopism. Wszyscy widzą czym się różnią okładki prawicowych gazet od okładek naszego kwartalnika? To jest dość oczywista różnica. Tamte są przegadane i nie niosą w istocie żadnej treści, poza bardzo powierzchownymi emocjami, które „ludzie rozumiejo”, a nasze są głębokie, syntetyczne, a jednocześnie mają taki ładunek treści, że człowieka wtajemniczonego może to zwalić z nóg. No, ale żeby je odczytać trzeba cokolwiek rozumieć poza komunikatami typu – urrrrraaaaaa, albo „do broni!”. Na to zaś się nie zanosi, albowiem spektrum pojmowania komunikatów w przestrzeni publicznej, dostępnych polskim artystom i publicystom zawiera się pomiędzy wymienionymi wyżej i innymi nieco, takimi jak na przykład – „jest kasa, nie ma kasy”. I to w zasadzie wszystko. Dyskusji z ludźmi zdeprawowanymi przez pieniądze nie może być żadnej, to jasne. Każda bowiem taka dyskusja musi być odebrana jako oznaka słabości lub nieuzasadnione pretensje. Chcę więc tylko zwrócić uwagę na jedno – oni rozumieją tylko połowę komunikatu i są w pułapce, z której nie wyjdą. Nie mogą wyjść, bo rynek wewnętrzny jest mały i w niedługim czasie zaczną na nim zjadać jeden drugiego. Poza tym zbraknie uwierzytelnień. Okładki zaś kwartalnika „Szkoła nawigatorów” pozostaną. Tomek przysłał mi wczoraj nową, tę do numeru austro-węgierskiego. Jest wstrząsająca. Nieoczywista, zagadkowa, narracyjna i głęboka. No, ale ludzie nie zrozumiejo i nie ma o czym gadać.

Pomijając wszystkie szwindle jakie obserwować możemy na rynku rozrywki i treści, zastanawiające jest jedno – czy oni nie czują tego, że to wszystko w takim najbardziej oczywistym sensie nie przynosi im ani chwały ani frajdy? Czy oni nie widzą, że tego nawet się nie da wyszydzić tak jest nędzne, pretensjonalne, wtórne i beznadziejne? Być może widzą, stąd ten przerażający pęd do nagród, uwierzytelnień, gwarancji i etatów. Jest jeszcze jedna kwestia – produkcja komunikatów typu – urrrrraaaa i do broni! – daje producentom całkowitą gwarancję, że różnią się wszystkim od odbiorcy tych komunikatów, że są lepsi. Nie jedzą takiego szajsu i szukają treści głębszych, takich jak te zawarte w powieści Musila „Człowiek bez właściwości”. Czasem jednak dopadają ich wątpliwości i budzą się w nocy z krzykiem, ale wtedy w sukurs przychodzi im Agnieszka Holland.

Za chwilę jadę do Lublina.

Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i na stronę www.prawygornyrog.pl

 

 

Tak się niestety składa, że dynamika rynku (a nie mówiłem, a nie mówiłem) w związku z okrągłymi rocznicami politycznych sukcesów Polski, jest tak słaba jak nigdy chyba do tej pory. Mamy wielkie plany dotyczące tłumaczeń, które od kilku lat są realizowane z budżetów, generowanych bieżącą sprzedażą. Niestety budżety te nijak nie pokryją dalszych, będących w trakcie realizacji projektów. Jeśli więc ktoś ma taki kaprys, żeby wspomóc mnie w tym dziele i nie będzie to dla niego kłopotem podaję numer konta. Ten sam co zwykle

 

47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

i pay pal gabrielmaciejewski@wp.pl

Jestem tą koniecznością trochę skrępowany, ale ponieważ widzę, że wielu mniej ode mnie dynamicznych autorów nie ma cienia zahamowań przed urządzeniem zbiórek na wszystko, od pisania książek, do produkowania filmów włącznie, staram się odrzucić skrupuły. Jak nic się nie zbierze trudno, jakoś sobie poradzę…

  20 komentarzy do “Okładki kwartalnika „Szkoła nawigatorów””

  1. Pomimo zapowiedzi o koniecznosci wstrzymania wydawania kwartalnika, jestem pewnien, ze wytnie Pan w zyciu jeszcze niejeden numer.

  2. Denerwuję się widząc po raz kolejny stwierdzenie, że „wyznacznikiem sukcesu jest jakość” bo w książce którą ostatnio kupiłem co strona to litełówka…

  3.  
    Byłem w hurtowni papierniczej po teczki.
    – Jakie pan chce ? Porządne czy przetargowe ?
    -A przetargowe to jakie? pytam.
    – Zgodne z przedmiotem zamówienia.
    Czyli stawiasz na rzeczy w formie i treści niezgodne z przedmiotem zamówienia.

  4. Adamski z Holland podobni do siebie, pewnie kuzyni,  no i widać że się lubią. Jeśli tak, to po co się mają sprzeczać. Grunt to rodzinka.

    A co do jakości to opowiem tak. Jest jury które ma w szkole podstawowej przyznać nagrodę na konkursie recytatorskim. Występuje 7 osób w tym dziewczynka, która wygra. W jury jest ciotka dziewczynki z kuratorium (inne nazwisko), sąsiadka dziewczynki z rady rodziców (oczywiście inne nazwisko), matka dziewczynki (delegowana przez pobliski teatr też inne nazwisko bo panieńskie) i sama recytująca nosi nazwisko taty  (inne niż ciotka i matka).

    Choćby się recytująca pomyliła trzy razy – zawsze wygra.

  5. Jakosc jest najwazniejsza.

    1. Mozart umarl w biedzie i zostal pochowany na cmentarzu dla nedzarzy.

    2. Papiez Jan Pawel II napisal w testamencie: „nie mam niczego (z rzeczy wartosciowych) co moglbym rozdysponowac”. Pomimo to na Jego pogrzebie byli prezydenci i monarchowie z wiekszosci panstw, ale chrzescijanstwo na swiecie i tak upada, bo wszyscy maja to gdzies.

    3. Usmiech prof. Marka Chodakiewicza nie schodzacy z jego oblicza jest sowicie subwencjonowany przez PFN, ale trzeba przyznac, ze facet ciekawie opowiada.

    4. Koszt utrzymania domu jednorodzinnego ok. 100 mkw. jest nizszy, niz czynsz do zaplacenia dla spoldzielni mieszkaniowej albo wspolnoty za mieszkanie w bloku o pow. 50 mkw. Tylko od naszego gustu zalezy, czy mieszkamy w domu, czy w bloku. „Blokersi” placa wiecej, wiec chyba sa zamozniejsi albo bardziej ekscentryczni.

    Problem pojawia sie, gdy ktos urzedowo ustala, co jest dobre jakosciowo, a co sie nie nadaje, bo jest to sprzeczne z wolnoscia czlowieka. Coryllus nie podpada pod wiekszosc z wymienionych wypadkow, wiec jest dla systemu niewidoczny, tak jak miasto Londyn nie istnieje w rozkladzie jazdy PKP.

    Chodzi o to, zeby NIE ROBIC konkursow, poniewaz polega to na tym, ze jestesmy zobowiazani wybrac to co jest najlepsze (mniejsza o to jaka metoda i czy uczciwie), a przegrani maja byc odrzuceni i zutylizowani. Powiem nawet, ze uczciwosc w konkursach nie ma nic do rzeczy, bo zasady ustala sie samemu. W skokach narciarskich nie zawsze ten, co skoczy najdalej wygrywa itd.

    Pozwolmy zyc i tworzyc kazdemu – temu najlepsiejszemu i tym gorszym tez.

  6. O jakosci zycia panstwowego decyduje specjalna kasta sedziow, a jak ktos ma watpliwosci, to ostatecznie decyduje sedzia w Strasburgu. Calosc zycia prywatnego obywateli jest oceniana przez specjalne jury. Albo masz talent i jestes idolem, albo sie nie nadajesz do niczego i wypad. Na ulicy, w rodzinie i w pracy tworza sie samorzutnie jury, obgaduja i wyrokuja o wszystkim i albo ktos lub cos jest cool, albo spotyka sie z niechecia i odrzuceniem. Jak u zwierzat.

  7. „Oto dowód. Tak wygląda czołowy cyngiel Karnowskich, niejaki Adamski, znany z bęcwałowatych i absurdalnych wypowiedzi na temat filmu, który jak raz zakolegował się z Agnieszką Holland”

    Karnowscy ? to Ci cyngle od propagandy żydokomuny z PIS? – nie splamiłem się konsumpcją 😛  Jedyną okładkę, która pamiętam to ta o gwałtach na europejkach…

    Słaba podróba Agory…

  8. Podobnie było z moimi córkami, które uczą się w domu w ramach edukacji domowej. Zgłosiliśmy je do konkursu recytatorskiego w ramach eliminacji do konkursu powiatowego, dziewczyny przygotowywały i ćwiczyły miesiąc czasu dosyć trudne wiersze. Nie jestem obiektywny ale były najlepsze, interpretacja i dykcja rewelacja. Wygrało dziecko, które ledwo przesylabizowało jeszcze z pomocą nauczycielki prosty wiersz. Okazało się jak pani pisze, że jury to babcia dziewczynki (przedstawiciel lokalnej gazety), ciocia itp. Nie wiedziałem co mam moim dzieciom na to powiedzieć (tak bardzo w oczy szczypało ta ustawka), bardzo to przeżyły i powiedziały, że więcej w żadnych konkursach brać udziału nie będą.

  9. Slaba ta edukacja domowa.

  10. Przy okazji wzmiankowanego w tekście wnuczka ministra i powierzania budżetów bliższym i nieco dalszym znajomym to proponuję rzucić okiem na poniższą pożywkę dla onetów i wybiórczych: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/opowiesci-o-wydatkach-polskiej-fundacji-narodowej-w-usa-czesc-2-czyli-rodzina-na/nk1hgwe?fbclid=IwAR0YBHZ_w2C2XrKfJBQsyquK08y10YLWVqF7OnqWbL7bDQoIFTBogF9xBbc

  11. szydzisz bo nie wiesz co to znaczy wytłumaczyć dziecku i nie zniszczyć w nim apetytu na życie i sukces.

  12. Zawsze mowie dzieciom cala prawde, bo czlowiek nie zna dnia ani godziny, wiec nie widze sensu, zeby cokolwiek przed nimi ukrywac. W tym wypadku nalezalo powiedziec, ze czasem oceny jury sa niesprawiedliwe, bywaja podstawione osoby i czy mimo to nadal chca brac w tym udzial. Wtedy nie byloby rozczarowania, a teraz dzieci maja poczucie krzywdy i watpliwosci, czy sprawiedliwosc istnieje. W moim liceum stawiano sprawe jasno, ze liczy sie uczciwosc i pracowitosc i to bylo nagradzane. Nie rozumiem, dlaczego ojciec nie wyjasnia dzieciom pewnych spraw, bo przeciez na tym polega wychowanie, tylko probuje zataic, przemilczec, zeby zachowaly dluzej niewinnosc i naiwnosc? Bez sensu.

  13. Dobre  !!!

    A zlodziejstwo  PiS’owskie i „patriotyczno-narodowe”  przechodzi wszelkie granice… niczym sie nie roznia od POpaprancow…

    … coz,  zyc nie umierac  !!!

  14. Z dziecmi trzeba rozmawiac. Powinni zamieszczac w Twoim Stylu, Cosmopolitan, Vogue, Elle, Vivie, Zwierciadle czy w Kobiecie i Zyciu porady dla matek typu: Hej! Naucz swoje dziecko mowic, a zdziwisz sie, jak niesamowicie wplynie to na wasze relacje! 🙂

  15. a co do okładek wszystkie są zawsze wymowne. Każda dużo mówi tylko trzeba się chwilę zastanowić.

    Na przykład okładka  SN, robotnik zamalowuje białą gwiazdę czerwoną farbą. Dziś kiedy jesteśmy w stanie ocenić bezsens cywilizacyjny bolszewizmu – dopiero dziś zdajemy sobie sprawę z jakiego miejsca wyszło rzeczywiste przyzwolenie na zorganizowanie  tej bolszewickiej instalacji. Okładka to ujmuje kapitalnie.

  16. Władza „od zawsze” tworzyła prawo, które miało ją umocnić i przynieść dochód. W Anglii różne autoryzacje były znane jako warrant, licence, appointment, patent (np. prospektorzy od wyszukiwania łajna do produkcji prochu – vide „Baśń Czeska”) i inne. Ekonomika miała znaczenie, bo w roku 1778 prawo nakazujące licencje na prowadzenie loterii spowodowało zmniejszenie liczby takich „przedsiębiorców” z 400 do 51.

    W mojej ilustracji zamieściłem przykłady angielskich królewskich autoryzacji symbolizowanych znanym logo. Za królewskie autoryzacje na dwóch ostatnich ilustracjach ofiary wyroków śmierci płaciły cenę najwyższą.

  17. Polska bogata kraina – ale tu się piękne budżety kroi 😀

    A ten cały Orzeł nie pobiera z PFN ? Ten pewnie tez miał za zadanie założyć smycz i kaganiec GM… Dobrze, ze już go nie muszę oglądać…

  18. bredzisz,

    a właściwie nie dziwi cię to że znasz się na wszystkim. zastanów się, co ci jest że znasz się na wszystkim. może potrzebna wizyta u specjalisty?

  19. Na przykład okładka rosyjskiego numeru SN z 2017, obraz Riepina ozdabia też korytarz jakiegoś symulowanego budynku Kremla w jednej ze scen serialu Czarnobyl [odc3], przy czym nie jest to oryginał ani kopia. To oraz kadrowanie nie wskazuje, że to przypadkowa dekoracja. Co w tej scenie mówi nam Sky Television?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.