sty 192021
 

Problem organizacji dostaw dla wojska był tu poruszany kilkakrotnie. Jeden z ulubionych, moich tytułów, które wymyśliłem brzmiał: Idiotyczne decyzje generałów, a koniunktury na rynku tkanin. Dziś też chciałem poruszyć podobny temat, albowiem organizacja armii, wpływa na koniunktury tekstylne zarówno w czasie wojny, jak i w czasie pokoju. A skoro tak, pokusa, a właściwie przymus wynikający z morderczej konkurencji, każe w taki sposób kierować polityką produkcyjną, by zapewnić jej stałych i pewnych odbiorców, którzy w dodatku płacą gotówką. Jeśli to sobie uświadomimy, przyjdzie nam stwierdzić, że to nie z chęci lepszego kamuflowania żołnierzy na polu bitwy wymyślono mundury feldgrau i khaki. Wprowadzono je do użytku dlatego, że barwy te i używane do barwienia preparaty, były tanie, łatwe do zastosowania w masowej produkcji, a kontrakty opiewające na umundurowanie armii, podpisywane mogły być na bardzo wysokim szczeblu i zabezpieczone poważnymi gwarancjami. Jeśli zaś jakaś armia, niespodziewanie zupełnie wybiegała w pole w czerwonych portkach, w czasie kiedy wszyscy inni „zlewali się z tłem”, bo założyli zielone albo szare, to znaczy, że negocjacje nad umowami o dostawę umundurowania nie przebiegały gładko i trzeba było też dać zarobić konkurencji. Tak to, jak przypuszczam, wyglądało w czasach nam bliższych.

Dawniej jednak było jeszcze ciekawiej. W książce Franza Babingera o sułtanie Mehmecie II znajdują się treści wprost paraliżujące, które autor rzuca nam, ot tak, jak zabawkę dziecku. Ja znalazłem, na przykład, taką oto informację: sułtan co roku musiał dostarczać całemu korpusowi janczarów nowe umundurowanie. No, żesz….! Nie znam człowieka, który by się nie zastanawiał nad tym dlaczego tureckie wojsko zwane jeni ceri idąc do bitwy wygląda jakby wybrało się na paradę równości. Ilość łachów jakie ci ludzie dźwigają na sobie jest porażająca. Dziwaczne czapki, w które nie sposób nie trafić z arkebuza lub muszkietu, wszystko z jedwabiu i bawełny, żeby nikt sobie nie myślał, że te łachy były tanie. I to raz na rok było zmieniane w całym, liczącym od 6 do 7 tysięcy ludzi, korpusie janczarskim na koszt sułtana!. Od razu rodzą się pytania – kto odbierał stare, drogie jak jasna cholera sorty i gdzie je upłynniał? Przecież, jak nie było wojny, to te łachy nie były zniszczone. Kim był dostawca, który podpisał tak intratny kontrakt i jakie miał gwarancje, że sułtan go nie zmieni? Czy gwarancje te były zabezpieczone pychą i próżnością „nowego wojska”, które – o czym pisze Babinger – jak nie dostawało nowych ubrań na paradę równości, wszczynało natychmiast bunt i domagało się nie tylko odzienia, ale także podwyżek – pół aspra na dzień. Janczarzy byli znacznie lepiej opłacani niż genueńscy kusznicy, mimo iż tamci musieli się sami odziać i wyekwipować. To samo było z landsknechtami, załatwiali sobie całe wyposażenie we własnym zakresie. Cesarz dostarczał im tylko pikę, co umówmy się, było wydatkiem niewielkim. Poza tym dostawca pik, mógł być co najwyżej zatrudnionym w cesarskich lasach nadmyśliwym, który taksował młode jesiony pod kątem ich bojowej przydatności i kazał je potem wycinać okolicznym chłopom. Kontrakt na tekstylia, w dodatku tekstylia w takim fasonie i wykonane z tak drogich tkanin, to sprawa poważniejsza. Tym poważniejsza, że był to kontrakt odnawialny i gwarantowany. Jeśli ktoś go podpisywał, to znaczy, że jego rola na dworze sułtańskim nie ograniczała się tylko do tych dostaw. Za tym musiała stać jakaś organizacja, konsorcjum włókiennicze, które miało także wpływ na inne dziedziny dworskiego i wojskowego życia. Być może, nie wiem tego z całą pewnością, organizacja ta stała w ogóle za pomysłem stworzenia nowego wojska zwanego po turecku jeni ceri. Wojska bardzo porządnie odzianego, wojska, które ma dobrą broń i nosi tej broni przy sobie bardzo dużo, a do tego jest rekrutowane w sposób, który uniemożliwia sułtanowi wpływanie na postawę całego korpusu. No, dobrze – poważnie ten wpływ ogranicza. Janczarzy byli wyobcowani w tureckim społeczeństwie, stanowili siłę znaczącą, w istocie wrogą dworowi, której przychylność trzeba było sobie kupować, nie tylko za pomocą drogich ubrań. Struktura korpusu na pewno była rozwarstwiona i szeregowi janczarzy, żyjący ze sobą w grzesznych, homoseksualnych związkach, nie mieli za dużo wspólnych tematów z korpusem oficerskim, z którym omawiana tu organizacja z całą pewnością była w kontakcie nieustającym. Polityka bowiem korpusu wyraźnie, w wielu bardzo kluczowych momentach, odstawała od polityki dworu.

Babinger pisze, że sułtan Mehmet, kiedy przybył do Adrianopola, by objąć władzę po swoim zmarłym ojcu, przede wszystkim musiał kupić sobie przychylność janczarów. Ci zaś domagali się pieniędzy i nowych łachów. Mehmet, niechętnie, ale musiał przystać na ich propozycje. A nie był to człowiek łatwy i skłonny do zgody. Zamordował swojego młodszego brata, którego kazał utopić w kąpieli. Jego starszy brat, ulubieniec ojca, Alladin Ali, mężczyzna potężny, wyróżniający się wzrostem, siłą i energią, został pewnej nocy uduszony wraz z dwoma synkami. I co? I nie wiadomo co, bo choć Babinger podaje imię zabójcy nie raczy napisać, co się z nim stało. A dość szczegółowo opisuje los wszystkich zamordowanych z rozkazu sułtana ludzi. Widocznie morderca Alladina Alego żył dalej w najlepsze. Świadom swojej mocy Mehmet staje wobec otwartego buntu janczarów i nie każe kawalerii rzucić się na nich, ale grzecznie otwiera portmonetkę i wypłaca gażę każdemu.

Z grubsza więc sytuacja wygląda tak – w kastowym, wyrosłym na ponurych stepowych zwyczajach społeczeństwie tureckim, które buduje wewnętrzną hierarchię w oparciu o coraz bardziej przeskalowany rabunek, w społeczeństwie klanowym, w którym wierność rodzinie jest rzeczą najistotniejszą, bo nikomu nie można ufać, ktoś wpada na pomysł, by stworzyć elitarny korpus w armii. Wojsko to, nie dość, że nie składało się z Turków, to jeszcze rekrutowane było z ludów otwarcie Turkom wrogich. Ich lojalność wewnętrzna oparta była na znanej od starożytności obyczajowej patologii. Zewnętrzna lojalność zaś oparta była na poczuciu wybraństwa, jeszcze większej kastowości w silnie kastowym społeczeństwie, wynagrodzeniu za służbę, które było absolutnie ekstra i ekstrawaganckim odzieniu, które gwarantowało zaspokojenie wszystkich deficytów mężczyzny żyjącego w koszarach i wyobcowanego, ale także bardzo pewnego siebie. Nie gwarantowało tylko bezpieczeństwa na polu bitwy. Wręcz było gwarantem tego, że jak ktoś w coś trafi, to na pewną w tę wysoką, kretyńską czapkę. To gwarantowało z kolei rotację wewnątrz korpusu i pozwalało na usuwanie jednostek krnąbrnych i nielojalnych. Wobec kogo? This is the question. Nie wobec sułtana przecież, bo wywołanie buntu, nawet przeciwko komuś takiemu jak Mehmet było dla janczarów betką. Już prędzej wobec tego dostawcy kolorowych, jedwabnych mundurów dla wszystkich skoszarowanych wojaków. Taka koncepcja do przemyślenia na dziś.

Wracam do pracy.

  30 komentarzy do “Organizacja dostaw dla tureckiego wojska”

  1. pretorianie, ochrona ceszarza rządzi
    przeniesiono na teren Turecki ?

  2. Tu nie chodzi o naśladownictwo, ale o to, że u podstaw organizacji korpusu leżały decyzje biznesowe, a nie militarne

  3. że co , słychajcie panie Sułtan, dam wam kredyt, ale tu jest mój siostrzeniec i szyje fajne łaszki w sam raz na takich pieknych chłopców co was będą ochraniać, zamówienie raz w roku i kredyt dostaniecie

  4. Był w prl taki czas, że wiele branż dostało swoje mundury. Na przykład mój ojciec, który pracował w Zakładzie Energetycznym. Rozumiem, że jest to kwestia tekstylna również. Ciekawe jest to, że w szkołach, mniej więcej w podobnym czasie, uczniowie „odchodzili” od fartuszków. To wygląda trochę na zamianę jednego kontrahenta na innego, lub na zmianę asortymentu dotychczasowego kontrahenta. Inna rzecz, że to prl, więc dochodzą jeszcze inne czynniki.

  5. no właśnie ciekawe czy dochodzą te czynniki, czy nie

  6. Dzień dobry. No właśnie – decyzje biznesowe. Mi to wygląda na stabilizację branży przy pomocy zamówień państwowych. Zakładam, że dla janczarów kupowano tylko część tej produkcji, reszta była „normalnie” sprzedawana na rynku, który nie podlegał dramatycznym wahaniom, więc warto było inwestować w produkcję, transport, składowanie, itp. To może wyglądać na uproszczenie, ale np, w RON to chyba Żydzi kontrolowali przemysł tekstylny, nauczyli się tego zapewne wcześniej w Turcji, gdzie spełniali podobną rolę, co później u nas. Janczarzy – gdzieś przeczytałem – byli rekrutowani w bardzo młodym wieku, często porywani, więc nie będąc Turkami nie byli też nikim innym. Janczarami po prostu. Taką strukturą dużo łatwiej jest sterować, niż np. pospolitym ruszeniem. Jedyne co mnie prawdziwie fascynuje to ta autodywersja designerska. No chyba mogli zaprojektować coś ładnego i praktycznego zarazem. Kompetencje na pewno mieli. Chyba jednak stawiali na rotację.

  7. Tak teraz mi przyszło do głowy, że wiele urzędników było swego czasu obowiązkowo zmuszonych do noszenia munduru, nie tylko wojskowi. Więc to by znaczyło, że koncepcja wciąż była chętnie wykorzystywana, ale jakość ubrania zmieniono na ilość. Ciekawe czemu z tego zrezygnowano, z tych obowiązków chodzenia w mundurach. I też ciekawe czemu ta wściekle bogata moda, pełna wstążek, chustek, koronek tak bardzo w ciągu trzech ostatnich wieków się ograniczyła.

  8. Tak zapytam od czapy. Wspominał Pan Gospodarz, że ma swoje zastrzeżenia co do Mackiewicza, bodajże Stanisława i kiedyś o tym wspomni szerzej. Można wiedzieć kiedy? Sam ostatnio bardzo smutno się zaskoczyłem tym, że jego opis zamordowania prezydenta Narutowicza wygląda tak jak w ówczesnej prasie lewicowej, tylko mniej poetycko. To w sumie jedna z trzech postaci obok G. K. Chestertona i prezydenta Reagana, na której temat myślę nie tylko ja chciałbym poznać pańskie zdanie.

  9. mundurujemy urzedników i nasi mają robotę bo szyją i sprzedawają

  10. Stosunek krytyczny. Generalnie poza Woynillowiczem i Milewskim i paru innymi mniej znanymi coryllus krytykuje praktycznie wszystkich z 2 RP. To tak jak z oceną pisarzy i publicystów z 3 RP. Nieliczni uniknęli krytyki.

  11. po serialu „Wspaniałe stulecie” oraz „Biała gwardia” jedna konstatacja – co do nakrycia głowy żołnierskiej, to „czapnictwo” na dworze sułtańskim, w podobny sposób zaadoptowano do stroju ukraińskiego wojska Petlury – może ta sama (odwieczna-turecka ??)  firma czapnicza

  12. To do ciebie rigicz coś tam..

  13. Znaczy ten wpis do coryllusa powyżej

  14. mundury dla urzędników chyba wymyślili prusacy, chyba coś o tym było u Maxa Webera

  15. może to było w książce pt Akwarium, nie pamiętam, ale wspomniano że Stalin nie obawiał się ataku Niemców po wrześniu 1939, ponieważ śledzono prawodawstwo niemieckie i nie znajdywano informacji o premiach dla hodowców owiec , z tego Rosjanie wyprowadzali  wniosek że nie jest szykowana przez Niemców agresja.

    Stosowne wojskowe ubrania na  mrozy rosyjskie  to kożuchy i walonki.

  16. ” jak ktoś w coś trafi, to na pewną w tę wysoką, kretyńską czapkę” – http://ponglish.eu/ikony-wielkiej-brytanii-3-the-queens-guard/

  17. Czyli te ubrania to nie banał.

    Zdumialem się kiedyś jak usłyszałem że ubodzy kiedys robili włókna z pokrzywy. Widocznie bogaci obstawiali cały rynek. Ratunek to pomysłowość

  18. Hmm, a co prostszą hipotezą?

    Może inicjatywa była po stronie sułtana, a jedwabie i zaszczyty miały jeszcze bardziej izolować janczarów i mameluków, tak jak to było ze strażą Warengów w Bizancjum? Może janczarzy byli potrzebni jako młot na dwór sułtański? Czy zdarzały się przypadki, by janczarzy mordowali pretendenta do tronu, który zgładził prawowitego sułtana?

  19. >zaspokojenie wszystkich deficytów mężczyzn

    Gender w mundurkach

  20. John Keegan w fenomenalnej książce Historia wojen analizuję zjawisko żołnierzy niewolników w świecie islamu. Pojawienie się ich było wynikiem niechęci muzułmanów, aby bić się że swoimi współwyznawcami, w znaczeniu tłumienia buntów np. Wpierw byli saqaliba w kalifacie kordobanskim, potem mamelucy w Egipcie i w Indiach, na koniec janczarzy.

  21. Kogo reprezentowal Giertych przywracajac mundurki szkolne? A i gdzie ma ville we Wloszech?

  22. Czasem nie mogę wyjść z podziwy dla ludzi, którzy sądzą, że banki udzielały kredytów i nie interesują się w jakiż to sposób pożyczkobiorca zarobi na odsetki czy nawet spłatę długu. Od samego początku sednem bankowości nie było pożyczanie na wysoki procent, a szpiegowanie dla kogo nie będzie to zniechęcające, a dalej zdobywanie informacji w jaki sposób na te lichwiarskie procenta delikwent zarobi. No bo jak zarobił to wiadomo, że to realny i do tego złoty interes. Obecnie troszkę się to zmieniło, ale i ludzie statystycznie głupsi od konia, więc można od nich różnych biznesplanów wymagać. Tak więc może do Sułtana przyszli żydowscy bankierzy i powiedzieli mu tak: dobrze byłoby powołać inną elitarną siłę wojskową w miejsce niewdzięcznych mameluków? O kredyt i niewolników o Efendi nie musisz się martwić, bylebyś co roku kupował im ekskluzywne odzienie w naszych magazynach, bo zalega nam sporo jedwabiu i innej materii z Chin. Wskutek twoich Efendi zamówień uzyskamy jeszcze lepszą cenę na kolejne dostawy ekskluzywnych tkanin, w wyniku czego handel z niewiernymi będzie jeszcze bardziej opłacalny. Byłoby dobrze o Efendi tak dobry geszeft przypieczętować małżeństwem, bo do bogobojnego Efendi czwarta żona to niemalże obowiązek. Któż to bowiem wie, czy nie urodzi Ci o Efendi jakiegoś Zdobywcy…

  23. Podczas I wojny wszystkie zamowienia w USA (czyli dla USA i sojusznikow) byly zatwierdzane przez ludzi z JP Morgan. Wojskowi i inni nie mieli nic do gadania…

  24. A wszyscy w kierezjach. które trafiły do nas od Osmanów na latających „divanach” poprzez Węgry. (Popraw mnie, jeśli interesuję Cię kostiumologia).

  25. kierezyja to chyba -jest /była- zarezerwowana dla mężczyzn z zamożnej społeczności wiejskiej, świąteczny płaszcz z angielskiej tkaniny zwanej k`jeresej (kolor biały, brązowy…)

    W. Łoziński opisuje, że w  mniej zamożnych  dworach to przychodził krawiec, dostawał alkierzyk i na miejscu w ciągu jakiegoś czasu rychtował ubrania dla wszystkich we dworze i te wierzchnie i te pod spodem  – no ale wzory ubrań  (kontusz, kierezyja) to rzeczywiście takie turecko podobne jakby z nalotu dywanowego

  26. Zamożna społeczność wiejska miała dobre wzory

  27. W. Łoziński opisuje, że zamożni kmiecie zatrudniali służbę i obwieszali się złotem (choć nie zanadto) – tyle jesli mówimy o wzorze społecznym .

    Wzór krawiecki chyba był standardowy i w zasadzie naśladował odzienie tureckie, tak jak na Pańskiej fotce ubrany jest Sindbad (?) turysta podróżujący na dywanie

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.