sty 252021
 

Jeśli miałbym orzekać do kogo jest bliżej Stachowi Połanieckiemu, przynajmniej temu z serialu Rybkowskiego, do Wokulskiego czy do Borowieckiego, wybrałbym tego ostatniego. Nie oznacza to jednak, że Sienkiewicz, pisząc Rodzinę Połanieckich, ustrzegł się wszystkich naiwności Prusa. Jeśli idzie o kwestie rozeznania w biznesach i gospodarce, Henryk wyprzedza Prusa o dziesięć długości, ale co do poczucia humoru i barwności postaci zostaje za nim w tyle niestety. Nie zmienia to faktu, że dobrze jest przypomnieć sobie i książkę i serial, choć ten został nakręcony nader małym kosztem, a do tego nie jest zrekonstruowany cyfrowo jak Lalka. Wygląda więc jak dzieła Kubricka kręcone w naturalnym świetle.

No więc sprawy mają się tak: Stach Połaniecki jest autentyczny jeśli idzie o biznes i realia gospodarcze schyłku XIX wieku, jest też bardziej autentyczny w relacjach rodzinnych, ale słabszy w społecznych. Filozofie Henryka, choć o wiele bardziej wzniosłe niż u Prusa, zalatują naftaliną. No, ale my się tu całe szczęście nimi zajmować nie będziemy. Co innego jest ważne. Serial Rodzina Połanieckich, a mniemam, że i powieść, odkrywa przed nami rąbek pewnej tajemnicy. Są nią – czego jestem pewien – relacje ziemiaństwa polskiego ze sztabami i intendenturą państw obcych, które to państwa chcą w Polsce tanio kupić zboże. Konkretnie zaś chodzi o Prusy i Szwecję. Nie wiem, czy ktoś to badał, ale ja jestem pewien, że Szwedzi utrzymywali bardzo bliskie stosunki z ziemiaństwem i nie chodzi mi tylko o Carla Gustawa Mannerheima, który był przecież oficerem rosyjskim. Już na samym początku serialu dostajemy jak obuchem w łeb informacją następującą – oficer szwedzkiej intendentury przyjechał do Lublina i chce kupić dwa miliony pudów żyta i owsa. Dwa miliony pudów to jest 32 tysiące ton. Jeśli ten oficer rzeczywiście przyjechał z takimi dyspozycjami, to grunt pod tę wizytę musiał być dobrze przygotowany. Bigiel zaś – wspólnik Połanieckiego – mówi: Stachu, jedź tam…Na co Stach – może rzeczywiście warto…Sprawa jednak umiera śmiercią naturalną, a my poznajemy bohaterów serialu, czyli neurotyka Bukackiego, Apolinarego Maszkę, który awansował od zera prawie do wziętego prawnika, obsługującego firmy takie, jak ta, którą prowadzą Połaniecki z Bigielem, a później starego profesora Waskowskiego, który ma dziwne predylekcje do dzieci płci męskiej. Ściąga je z ulicy i trzyma w swoim mieszkaniu karmiąc i ucząc, nie wiadomo dokładnie czego. Tego profesora gra Bronisław Pawlik, co podnosi bardzo walory serialu. No, ale wracajmy do spraw istotnych. Kwestia szwedzka nie wraca już na tapetę, ale przez dialogi poznajemy jakie są preferencje biznesowe Stacha. Jest on przede wszystkim z wykształcenia kolorystą. To jest miód na moje serce. Połaniecki to specjalista od barwienia tkanin, bo tym zajmuje się właśnie kolorysta, a nie snuciem wizji przy wódce i ogórkach. Chce mieć fabrykę, jak Borowiecki, ale nie zamierza brać na to kredytu. Zajmuje się pośrednictwem w operacjach finansowych i w tym pośrednictwie próbuje doskoczyć do szczebla najwyższego, czyli rządowego. Wiadomo bowiem, że żaden szwedzki oficer nie kupi w Lublinie dwóch milionów pudów zboża, bez wręczenia łapówki gubernatorowi. Myślę ponadto, że owe kontakty ziemian z intendenturą pruską, szwedzką, a pewnie też i austriacką, musiały bardzo irytować po pierwsze Żydów, którzy w Rodzinie Połanieckich prawie nie występują, po drugie wywiady francuski i brytyjski.

Stach sam o sobie mówi, że jest aferzystą. I to jest zapewne prawda, a my musimy jemu przyznać pierwszeństwo wśród biznesmenów rodzimego chowu, przed Wokulskim i Borowieckim. Stach Połaniecki jest bowiem jedynym człowiekiem w całej polskiej literaturze, który na pierwszym miejscu stawia bezpieczeństwo własne i rodziny. Nawet jak się zaczyna umizgać do żony swojego przyjaciela Apolinarego Maszki, robi to tak, żeby nikt nie mógł mu niczego zarzucić. To jest oczywiście okropne i z tego wszyscy recenzenci czynili od samego początku zarzuty, zarówno bohaterowi jak i autorowi. Henryk jak wiadomo nie miał łatwego życia z dziewczynami. Sam był dotknięty jakąś dysfunkcją, której nawet nie chce mi się tu omawiać. Kleił więc tych swoich bohaterów także po to, by byli dlań jakąś terapią. No, ale wracajmy do interesów. Połaniecki nie mógł niestety partycypować w tym kokosowym przedsięwzięciu jakim była sprzedać dwóch milionów pudów zboża do Szwecji. Kto inny to wziął, ale my się nie dowiadujemy kto. Na osłodę – dosłownie i w przenośni – Stach pośredniczył w sprzedaży 60 wagonów rafinady cukrowej z cukrowni w Hoffmanowie. To też był ładny grosz. Jak to sobie załatwił, nie wiemy. Jego priorytetem jest fabryka tekstylna, którą chce mieć bez kredytu. To jest ważne, bo taki Borowiecki nie miał wahań, żeby się o kredyt ubiegać, a do tego zachowywał się skrajnie nieodpowiedzialnie wdając się w romans z żoną żydowskiego przedsiębiorcy. Połaniecki nigdy by takiego głupstwa nie zrobił. Przed Połanieckim otwierają się następujące opcje. Najpierw mamy wizytę w Krzemieniu, gdzie Stach się zakochuje w Maryni, a pojechał tam tylko po to, by wydusić 20 tysięcy z hipoteki majątku. Jego wuj, którego Henryk, w końcu wielbiciel ziemiaństwa, przedstawił jako starego wariata, podsuwa mu interes. To nie jest zły interes, ale Stach go lekceważy.

Otóż w Krzemieniu jest kopalnia margla. Skała ta zaś służy do produkcji cementu. Cement używany jest do budowy, także budowy fabryk. To może być odpowiedzią, na palącą kwestię – dlaczego Połaniecki w ogóle dopuścił do tego, by Krzemień przeszedł w ręce Maszki? Nie sposób bowiem uwierzyć, by wiadomość o marglu puścił on mimo uszu, ot tak sobie,choć na to wygląda. Może Stach liczył na to, że Maszko zdewastuje majątek do szczętu, a on go odkupi potem po cenie niższej niż to co jego matka włożyła w hipotekę majątku? Nie wiem, ale obstawiam tę właśnie opcję.

Ani Połaniecki ani Bigiel nie spuszczają z oczu rynku zbożowego. Sprzedaż dwóch milionów pudów żyta i owsa dla szwedzkiej kawalerii, nie mogła przejść niezauważona. To zboże zniknęło z rynku, a my dowiadujemy się mimochodem, że Rosja próbowała w międzyczasie zakupić dodatkowe tony ziarna w Ameryce. Okazało się jednak, że tam jest kryzys i elewatory stoją puste. Połaniecki, który załatwia sto spraw na dzień, opiekuje się chorą Litką, gada z narkomanem Bukackim, tłumaczy Apolinaremu Maszko, żeby nie zachowywał się jak bałwan, domyśla się co nastąpi. Rząd, świadom tego, jak słabe będą zbiory, ogłosi klęskę głodu, ale będzie musiał uszanować kontrakty zawarte przed wejściem w życie dekretu. Namawia więc wspólnika, żeby za wszystko co mają, zakupili zboże gdzie się da. Bigiel się waha, bo ryzyko jest duże, ale w końcu ulega stanowczości Połanieckiego. Obaj ładują kapitał w zboże, a Stach w międzyczasie żeni się i wyjeżdża w podróż poślubną do Wenecji. I tu chciałbym wyraźnie podkreślić wyższość Stacha Połanieckiego nad Wokulskim i Borowieckim. To jest człowiek świadom swoich celów, ale także swoich ograniczeń. A do tego świadom ryzyka. On nie jedzie na wojnę, gdzie mogą go zastrzelić. Nie wdaje się w miłosne awantury nie mając pieniędzy na ubezpieczenie fabryki. On dobrze wie, co się stanie, kiedy generał-gubernator lubelski, skuszony wizją zarobku, wypuści z kraju dwa miliony pudów żyta, które powinno być wchłonięte przez rynek cesarstwa. Będzie katastrofa, którą ktoś zechce ukryć wszelkimi dostępnymi sposobami. I tak się rzeczywiście dzieje. Interesy Połanieckiego wyglądają w ten sposób, że siedząc w weneckim hotelu z widokiem na kościół Santa Maria della Salute, zamienia się on z właściciela 180 tysięcy rubli we właściciela 360 tysięcy rubli. Czego sobie i wszystkim Państwu życzę. A wszystko to bez jednego strzału, bez zawierania upokarzających znajomości i bez żadnych wybryków. Można? Można.

Następnie Stach Połaniecki przystępuje do realizacji planu, który ma dwa cele. Po pierwsze, uczyni zeń dziedzica tradycji i pana pełną gębą, po drugie przyniesie mu surowiec na budowę fabryki. Widząc, że Maszko, ma kłopoty z tym całym Krzemieniem, proponuje mu kupno dąbrowy, która się tam znajduje. Drewno, podobnie jak margiel, to ważny surowiec budowlany, szczególnie drewno dębowe. Maszko jest w kłopotach, bo jego żona, która miała być wyrazem i finałem wszystkich ambicji męża, okazała się nie dość, że biedna to jeszcze pretensjonalna i łapczywa. Stach kupuje więc najpierw dąbrowę, a potem cały Krzemień. Maszko zaś, który tak bardzo demonstracyjnie starał się osiągnąć pozycję i tak bardzo imponował wujowi Stacha, zostaje tam gdzie był – w kancelarii. Muszę przyznać, że jeśli idzie o żarty, to Prus jest lepszy od Henryka, ale jeden kawał się Sienkiewiczowi udał. Wujaszek, który spodziewa się, że Maszko oświadczy się Maryni, mówi, że rodzina jego przybyła z Włoch wraz z Boną i pisała się Masco. A sam Apolinary ma nawet charakterystyczną, włoską, nieco diaboliczną twarz. Na co Połaniecki, z kamienną zupełnie twarzą mówi – e, nie, Maszko ma twarz portugalską. Wszystko staje się jasne, nawet pojedynek, na który Maszko wyzywa niejakiego Gontowskiego, ziemianina, z sąsiedztwa, posiadającego majątek Jałbrzyków niedaleko Krzemienia.

Widzimy więc, że choć Henryk nie konstruuje postaci tak wyrazistych jak Bolesław Prus, jeśli idzie o realia bije go na głowę. Prus uważał, że wielki kapitał może się kryć za sklepem galanteryjnym na Krakowskim Przedmieściu, Reymont zaś, że nie można – wobec braku kredytu – zdobyć pieniędzy inaczej, jak przez informacje uzyskane od ryzykownej bardzo kochanki. Połaniecki zaś przychodzi rano do pracy, Bigiel podsuwa mu gazetę, a on tam czyta, że szwedzka intendentura interesuje się polskim zbożem. I to wystarcza, żeby w ciągu roku zdobyć majątek, żonę i darmowy materiał na budowę fabryki. I pomyśleć, że ten człowiek nie jest podsuwany młodzieży, jako wzór do naśladowania. Czy to nie dziwne?

  38 komentarzy do “Portugalska twarz Apolinarego Maszko”

  1. ja zadam ponownie pytanie , jak współcześni Prusowi, Sienkiewiczowi i Reymontowi reagowali na ich bohaterów i ksiażki. Zachęcali do czytania czy odradzali ?
    Mamy Wokulskiego, Borowieckiego oraz Połanieckiego – który dla tamtego pokolenia był przedstawiany jako bohater ?

    jak przypomne sobie serial Rodzina Połanieckich to Połaniecki był przedstawiony nie jak Gość robiacy wielką kasę ale tak jakoś miekko.

  2. Niesamowite jest to odświeżone spojrzenie na pozytywistyczną prozę. Uważa Pan, że to celowo autorzy zamieścili drugie dno w swoich utworach, czy to mimowolna demaskacja? Bo wydaje mi się że to drugie, choć pierwszego wykluczyć nie można.

  3. Bo ten romans jest na pierwszym planie. Poza tym można było robić kasę i być wrażliwym. On się tym dzieckiem tam opiekuje. Piszą, że czytelnicy lubili książkę, ale krytyka ja zjechała. Krytyka jak wiadomo do wynajęci cyngle.

  4. Dzień dobry. Nie, nie dziwne, panie Gabrielu, zwłaszcza w świetle tego, co pisze Pan o tym jak od pokoleń chcą z nas do reszty zrobić idiotów. Nie bez sukcesów, niestety. Dla mnie jest dość oczywiste, że skoro główną siłą ówczesnego polskiego ziemiaństwa była efektywna i tania produkcja zboża, może nie na taką skalę jak przed rozbiorami, ale jednak, to musieli na tym budować swoją strategię i grać na sprzecznych czasem interesach potęg, które łączyło to, że wtedy wszystkie miały kawalerię. Oczywiście – korupcja urzędników, wymuszenia, haracze i tak dalej, ale ciągle mogli na tym zarabiać a zaborcy póki co woleli się z nimi układać niż ich zwalczać. W tym czasie na świecie już działały giełdy, wraz z całą towarzyszącą machiną informacyjną, więc musieli nasi ordynaci wiedzieć i o tym i próbować tam też zarabiać. I o planach zdewastowania tego wschodnioeuropejskiego Eldorado też niektórzy musieli wiedzieć…

  5. Mimowolna. Oni żyli tymi realiami i do głowy im nie przyszło, że może istnieć świat taki jaki mieliśmy za PRL czy jaki mamy teraz. O takim świecie oni czytali w opracowaniach dotyczących historii starożytnej, czasów biblijnych.

  6. Myślę, że te lata nieurodzaju w Królestwie, które w żaden sposób nie odbiły się przecież na stanie gospodarki przypieczętowały decyzję o rewolucji i wojnie. Nie mógł istnieć kraj, który nie głoduje, choć klęska głodu została ogłoszona.

  7. czyli Polak robiący kasę zawsze be i nie dobry.
    dzięki za podsunięcie Połanieckiego, wrażliwy , robiący kasę człowiek sukcesu.

    co do krytyków, zawsze warto iść na film lub poczytać ksiażkę którą oni zjadą, od lat nie chodzę na filmy , które podobają sie krytykom

  8. No właśnie. Ale mi chodzi o jakiś cień choćby samoobrony przed likwidacją.

  9. Nie mogę podsunąć żadnej propozycji, bo potem się okaże, że wzywam do powstania.

  10. 🙂

    Nie, nie, ja o swoją samoobronę to już sam się postaram. Chodzi mi o historię; czy oni tak naprawdę niczego nie przewidywali? Wierzyli, że tak będzie już zawsze? Faktom wbrew?

  11. Myślę, że stabilizacja odbiera pewien instynkt. Warunki były tak dobre, że nie było potrzeby zakładania organizacji, której celem byłaby zbrojna ochrona interesów kasty. No, a taka organizacja powinna była powstać. Tymczasem powstała inna organizacja – bojówka PPS, która próbowała najpierw zająć cukrownie, a potem zdewastować przemysł. Wszystko w celu uzyskania niepodległości.

  12. No bardziej realistyczny tekst. I ograniczona spiskowa wykładania.

    Ale nie zmienia to faktu, że chce Pan rewolucji w podejściu do czytania klasyki. Przyzna Pan – to rewolucja?

    Poza tym to postmodernizm i dekonstrukcja. Jak lewica. Bravo!

  13. To prawda. Ludzka natura każe nam wierzyć w to, w co wierzyć chcemy. I chyba dochodzi do tego jednak pewne poczucie wyższości „Kasty” wobec aspirujących lewicowych karierowiczów i lekceważenie, jakże błędne. W ten sposób ziemiaństwo utraciło swoisty monopol na reprezentowanie „narodu”, jakkolwiek byśmy go nie rozumieli. A potem – wszyscy wiemy.

  14. Zbrojna bojówka elit która zajmuje się obroną interesów kasty to zwyczajowo jest korpus oficerski. Tyle że w zaborach to było obce ciało gdzieś daleko (Wieden, Petersburg i Berlin) i jak widać po 1917 nawet nie byli w stanie ochronić własnej kasty, co dopiero satelickiej. Stąd sukces PPSu. Stąd miałkie horyzonty obecnych prawicowych elit, no bo kto z nich posyła synów do wojska, nawet jaby to była Legia Cudzoziemska? Co najwyżej na studia do London School of Economics, ale takie dyplomowane cwaniaki nie mają szans w Polsce przy jakichkolwiek przetasowaniach, bo świecą światłem odbitym.

  15. Postmodernizm niekoniecznie jest lewicowy. Podobnie jak Komunistyczna Partia Chin niekoniecznie jest komunistyczna.

  16. to chyba było 60 minut na godzinę pt

    – ” Fajny film wczoraj widziałem…”

    – A momenty były????

    – Masz ?! Najlepiej jak …..

  17. Pan faktycznie niewiele rozumie.

  18. Człowieku. Czy tu jedyny argument jak się z kimś ktoś nie zgadza to napisanie „Pan tego nie rozumie” bez uzasadnienia co nie pasuje w wypowiedzi.

    Prawicowy postmodernizm? Przykład proszę. Jak to pan rozumie, bo jestem ciekaw?

    To tak jakby napisać prawicowy marksizm.

  19. Postmodernizm to styl w architekturze i literaturze. Warstwa ideowa jest podrzedna i niejednoznaczna. To koniec a nie zwieńczenie lewicy.  Kto się ma utrzymać musi być dyspozycyjny, nie ideowy – to główny komunikat. Poza tym postmodernizm zerwał z determinizmem historycznym. Może to samobójstwo lewicy ale raczej  przygotowanie dla całkiem innej formacji.  Postmodernizm to zwieschenruf, a nie program.

  20. Niebezpieczeństwa podróży do Wenecji

    Wczoraj przed północą dzięki telewizji włoskiej udałem się do archiwum weneckiego. A tam zaprezentowano mi trzy wybrane pliki dokumentów. Jeden dotyczył córek Marco Polo i ich posagu ze skarbów, które odziedziczyły po ojcu; drugi dotyczył upadku Wenecji w roku 1797, a trzeci słynnej kurtyzany, która zabawiała Henryka III Walezego w roku 1574, po jego ucieczce z Polski. Z całego przepychu, z jakim przyjęła go Wenecja, poetka Veronica Franco nie była najdroższa (pewnie brama triumfalna była kosztowniejsza), ale też nie najtańsza. Nie wiadomo, czy Walezy płacił z własnej kieszeni. Podaję taryfy uczciwych kurtyzan (cortigiana onesta) i obrazy prawie in flagranti. Jego dwór mógł korzystać z tańszych prostytutek (cortigiana di lume) w pobliżu Ponte di Rialto.

  21. No właśnie. W literaturze.

    Czyli tyczy się coryllusa.

    Pana odpowiedź potwierdza to co pisałem. Nie rozumiem o co się pan czepia.

    A nawet jeśli nie jest wylacznie lewicowy to pisze pan że samobójstwo. Czyli też prawicy.

    Więc jeśli coryllus go uprawia na prawicy to…. Mocno pan krytyczny.

  22. Te podróże do Włoch (głównie arystokracji i polskiej elity XIX w)  a zwłaszcza  ich cele, to sprawa ogólnie rzecz biorąc mocno zakłamana lub utajniona w literaturze jak i w  ówczesnej publicystyce, pisano kodem, którego dziś nie rozumiemy. Chodzi głównie o kontakty ze Stolicą Apostolską. Przywołać można chociażby J. Łubieńską, która jechała z misją do Papieża a nie na studia. Bardzo aktywna była w Watykanie ambasada brytyjska. Dobrze jest wspomnieć jej porażkę, jak to Pius IX nawrócił córkę ambasadora Kate Nicholl (Matka Katarzyna Nicholl ) i cześć jego rodziny.

    Wyjazd Połanieckiego do Włoch mógł być przez współczesnych odbierany jako wybieg taktyczny, by jakiś jenerał nie zechciał przystąpić do spółki.

  23. Polskie ziemiaństwo ,jako grupa,nie była świadoma, zagrożenia,likwidacji,z pamiętników taki obraz się wyłania,może nieliczni byli świadomi ale nie mieli wpływu ani mozliwości.A tak po prawdzie oni byli bezbronni,bez wiekszego wpływu na samobójczą politykę Rosji .carskiej.Podobnie jak Żydzi w sztetlach przeznaczonoich na zgładę,nadchodził inny swiat

    Coryllus  o nich -żydach i ziemianach-gdzieś pisał,chyba w Baśniach…

  24. TOWARZYSZE warszawscy przysłali nam odezwę z żądaniem, byśmy ją przedrukowali.

    Zbiedzonym i okradanym masom ludu grozi dziś śmierć głodowa. Nie tylko w Rossyi, ale i w innych krajach zabrakło chleba tym, co sami jedni nad wytwarzaniem jego pracują.

    Tymczasem panowie zacierają ręce, bo dobrze sprzedali swoje zapasy. Szlachcic nabił kieszeń i żałuje tylko, że bardziej chyży żydek-kupiec jeszcze więcej niż on zarobi, jeżeli go po drodze policyjant nie okradnie.

    Gdy ukaz carski obwieścił, że wywóz żyta będzie wzbroniony, to szał ogarnął naszych ziemian i kupców. Sumiaste wąsy polskie splotły się w jeden warkocz z wyślinionymi pejsami żyda i razem ciągnęły wozy zboża ku granicy. Nie starczyło bryk i fur, maszynom zabrakło oddechu i na stacyjach drogi żelaznej zboże gniło, podczas gdy w kraju dziesiątki tysięcy konającym głosem napróżno wołają: chleba!

    Zgłodniały „kacap” sprzeda ostatnią swą koszulę, ostatni swój sprzęt domowy i wystawi swe ciało na mrozy, byleby zaspokoić głód, który szarpie jego wnętrzności. Wygłodzone rynki rossyjskie potrzebują dziś chleba, a nie perkalików, tkanin, butów lub wyrobów żelaznych, które mu dostarczały nasze fabryki.

    KOMITET CENTRALNY Socyjalno-Rewolucyjnej Robotniczej Partyi „PROLETARYJAT”

    Warszawa, d. 20 Listopada 1891 r

  25. Ja nie jestem krytyczny.  Raczej bezpruderyjny,  czy jakoś inaczej to ująć. Pana wpis jest interesujący. Nie wiem czy ten blog jest prawicowy. Raczej nie, o ile prawica w ogóle jest siłą. O czym więc mowa? A tęgo nie powiem. Dwadzieścia minut temu rozmawiałem z osobą, która ukrywa po co to jest.

  26. Tak, rozumiem. W te rejony postmodernizmu jak się prawica będzie zapuszczać to nic nie osiągnie. Wymyśliła to lewica jako narzędzie walki. Prawica jeśli myśli że go użyje to będzie tak jak z czołgiem co go w powstaniu warszawskim zdobyto a to się okazał czołg-pułapka

  27. Poza tym to postmodernizm i dekonstrukcja. Jak lewica. Bravo!

    Co za nędzna ironia, nawet cienia subtelności. Poziom VI-tej klasy podstawówki (dawnej). Derrida nic nie odkrywał, ale niszczył, a tutaj ma pan odsłonięty istotny kawałek realnego świata (naszego), i nie podoba się panu, bo zainwestowane emocje w pewnej bajki tak mocno trzymają. A może zazdrość, że samemu się tego nie widziało?

  28. Nie było żadnego głodu. To był taki głód, jak prześladowania opozycji przez PiS dzisiaj

  29. Coryllus jest o wiele bardziej ostry. Ostro gra więc ja wyłożyłem dziś karty na stół.

    Poza tym dyskusja jest ciekawa, choć z dzisiejszym tekstem dla mnie zakończona. Bo to w zasadzie wszystko zostało powiedziane.

  30. W Królestwie Polskim głodu nie było, a wywóz do Rosji (rolny, tekstylny, przemysłowy) znacznie przewyższał przywóz (choć w 1909 roku sytuacja rolna się zmieniła). W Galicji jak zwykle biedota. W Rosji car zakazał wywozu zboża za granicę. Natomiast socjaliści z Poznańskiego żądali upaństwowienia handlu zbożowego i zniesienia prywatnych piekarni, a zastąpieniach ich gminnymi po dozorem władzy państwowej. Na to na Międzynarodowym Robotniczym Kongresie Socyalistycznym w Brukseli (16-23 sierpnia 1891) „obywatel Mendelson w imieniu towarzyszy z delegacyi polskiej zauważył na posiedzeniu biura, że upaństwowienie handlu zbożowego jest rzeczą niemożliwą przy dzisiejszym systemie gospodarki, a co się tyczy piekarń gminnych, to kwestyja ta tak różnorodnie się przedstawia w każdym oddzielnym kraju, iż dziś w każdym razie kongres nie może powziąć żadnej w tej mierze uchwały. Zdanie to podzielało biuro jednogłośnie”.

  31. sposób streszczania fundamentów polskiej literatur skojarzył mi się z prześmiewczym radiowym programem ’60 minut na godzinę’, gdzie kiedyś, lekko obśmiewano aktualności  filmowe,  nie zdążyłam rano opisać całego pomysła na kolejną „małą książeczkę o wielkich sprawach”, która by zdrapywała z dzieł polskiej literatury, farbę/pozłotę zasłaniającą realne, autentyczne  procesy gospodarcze.

    teraz zaglądam na SN, no i właśnie jeden z blogerów, też  rzucił pomysłem wydania tych urealnionych , coryllusowych  „streszczeń lektury” , no ale …. realia zdrowotne tez trzeba brać pod uwagę.

  32. Patos niepotrzebny. Patos jako trop nie za daleko niesie. Z pewnością oksymoron cechuje się większą wydolnością.  Dlatego stosowało go wiele środowisk. Polityka 24 znaków najważniejsza wśród nich, ale i w Polsce. A Pana argumenty są po prostu nielogiczne. I tyle.

  33. … mordercza banda gdy tylko zabija monarchę dziali się na „lewicę” i „prawicę”, jakby miało znaczenie, która ręka trzyma okrwawiony sztylet.

    Nie ma ani lewicy ani prawicy, obie grupy wywodzą się z tego samego ciemnego i brudnego miejsca.

    Przykład polski: 18 lat rządów POPiS’u

    Przykład światowy: wybory 2020 w USA.

    Gospodarz ma rację, jedyną sensowoną polityką jest polityka ochrony własnej rodziny, własności i zwyczaju.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.