kw. 272022
 

Pisałem już o tym sto razy, ale nie zaszkodzi powtórzyć. O żadnej realnej dyskusji w mediach społecznościowych, poza oczywiście SN, nie może być nawet mowy. Nie może być albowiem rządzą formaty. Bez formatów nie ma komunikacji z tak zwanym zwykłym człowiekiem, który od samego początku, jak tylko zacznie odbierać jakieś sygnały z otaczającego świat, poddany jest tyranii formatów.

Najlepiej widoczne jest to na rynku książki. Nie ma mowy, by do szerszej publiczności przebiły się jakieś treści kontestujące format, albo tylko próbujące z nim polemizować. Książka bowiem dzięki uporczywej pracy autorów pozbawionych talentu, spełnia dziś tę samą funkcję, jaką dawniej spełniały piosenki ludowe. Ma wywołać określone emocje w określonych momentach. To jest oczywiście wygodne dla kolportażu informacji potrzebnych władzy, ale w istocie dewastuje grupy docelowe i czyni je podatnymi na coraz bardziej prymitywne przekazy. Odbiorca zamienia się w dziecko, albo w młodą wieśniaczkę słuchającą przy płocie tęsknych pieśni dobiegających z pola, gdzie pracują chłopcy, w tym jej przyszły narzeczony. W końcu dochodzimy do takiego momentu, że przestawienie fraz w ostatniej zwrotce, wywołuje już nie fascynację, ale inne emocje, z wściekłością włącznie i odbiorca treści zaczyna interesować się czymś zupełnie innym. Trochę oczywiście żartuję, bo chodzi mi o przekaz polityczny i propagandowy emitowany na poziomie państwa. Maciej Świrski powtórzył wczoraj na twitterze raz jeszcze, że od 10 lat informuje wszystkich iż wszystkie zarzuty dotyczące udziału Polaków w mordowaniu Żydów są kolportowane z inspiracji Rosji. Ja się ze Świrskim zgadzam, ale nie rozumiem jednego – dlaczego przez te 10 lat nie wskazał on personalnie o kogo chodzi? Przecież takie treści kolportował Zychowicz, czynił to także Matka Kurka i paru jeszcze innych ludzi, zajmujących się normalnie lansowaniem prymitywnych formatów patriotycznych bądź demaskatorskich, rzekomo pobudzających ludzi do myślenia. Ta konstatacja ostatecznie mnie przekonała, że gadanie Świrskiego nie ma najmniejszego znaczenia, a zarzuty stawiane Polakom rzekomo uczestniczącym w holocauście nadal będą obecne w przestrzeni publicznej, bo zyskały już status popularnej piosenki ludowej. Próba unieważnienia ich, a co za tym idzie obronienia prawdy nie wchodzi w grę, albowiem formatotwórstwo w ogóle nie idzie w tę stronę. Nie można wyprodukować nośnego schematu o odwrotnym znaczeniu, bo każdy odbierze to jako próbę wybielenia się z zarzutów. Poza tym, żeby wyprodukować format, trzeba mieć o tym pojęcie, a także dostęp do dystrybucji. Producenci formatów antypolskich nie mają takich problemów, albowiem dostają gotowe schematy, które następnie mają połączyć tak, by sprawiały wrażenie przekonujące. Tak to działa i nie chce być inaczej. Jest to oczywiście pułapka. Czy można z niej wyjść? Jak widać nie. Będę to powtarzał tyle razy ile zdołam – nie można wyjść z tej pułapki, albowiem twórcy antypolskich formatów są akceptowani w przestrzeni publicznej, a to z tego względu, że markują różnorodność poglądów. Ta zaś jest utożsamiana z wolnością słowa i tu się dyskusja kończy. Ta różnorodność poglądów to w rzeczywistości dostęp do propagandowych formatów, przez ludzi, którzy już od dawna są obecni w polskiej publicystyce i mają pilnować, żeby ta publicystyka nie wykraczała poza pewne ramy. To znaczy, że trzeba bez przerwy gadać to samo i urządzać fikcyjne spory na ciągle te same tematy. A w dodatku muszą to czynić ciągle ci sami ludzie. Nie sposób włączyć żadnego materiału z logo tygodnika Do rzeczy, albowiem pokazuje się tam zaraz coś, co z daleka wygląda jak czeluść piekielna, a w istocie jest otwartą paszczą Ziemkiewicza Rafała, nie wiadomo dlaczego tak ujętego, która okolona jest rzecz oczywista trzydniowym zarostem. Czasem zamiast niego pokazuje się tam zamyślony Semka, albo Lisicki. Ten ostatni przechodzi już samego siebie w dywagacjach na temat możliwego zwycięstwa Rosji w wojnie z całym światem i nikt nie potrafi mu zwrócić uwagi, a o wyproszeniu go za drzwi nie ma nawet mowy. Oznacza to jedno – wszystkie dyskusje są sfingowane i służą utrzymaniu na powierzchni ciągle tych samych ludzi. Zawodzą oni od lat tę samą piosenkę, mimo iż żaden nie umie śpiewać. I nikt nie chce innej piosenki. Ja się o tym przekonałem na własnej skórze obserwując spadek zainteresowania konferencją w Wąsowie po wybuchu wojny i mojej nieprzejednanej wobec tej wojny postawie. Zrozumiałem, że wszyscy stęsknili się za starymi piosenkami, albowiem przy ich dźwiękach mogą ocalić najskrytsze skarby swojej duszy, a także nie muszą dokonywać publicznie wyborów, których dokonywać nie chcą. W mojej ocenie zamiast wolności wybierają przymus, ale jak powiedziałem – rozumiem to – zrozumieć zaś znaczy wybaczyć. I choć pracuję na 10 krotnie niższych budżetach niż zarobki kontrolerów ruchu lotniczego, którzy swoje pensje pakują do kieszeni, a nie organizują za nie imprezy dla ludzi, postanowiłem tę swoją działalność kontynuować.

Napisał dziś do mnie z rana prof. Piotr Tryjanowski, co sądzę o pomyśle zorganizowania w piątek – 10 czerwca wieczorem – spaceru ornitologicznego po wąsowskim parku. Dla uczestników konferencji oczywiście. Pomysł uważam za znakomity. I taki spacer się odbędzie. Ornitologów będzie dwóch, a ilu będzie uczestników to się jeszcze zobaczy. Ci, którzy się już zapisali niech wezmą ze sobą lornetki.

Nie będziemy lansować tandety. I nie będziemy lansować zdrady ubranej w szaty przenikliwości politycznej. Nie będziemy też lansować innych słabizn i nędz. Taki jak, na przykład ta https://twitter.com/JHlebowicz/status/1518894965476237312/photo/1

To jest efekt pracy całego zespołu ludzi, którzy wydusili z siebie zbiór felietonów czy też opowiadań mających inspirować młodych do działania. Już to widzę. Nędza ta jest opłacana z budżetu IPN chyba i utrwala jeden z wielu formatów nie usuwalnych, a przy tym nieskutecznych, żenujących i powtarzalnych. Czy można coś z tym zrobić? Można. Wczoraj wpadłem na świetny pomysł i być może zacznę go realizować, ale później. Umieściłem tu wczoraj pogadankę o herezji, gdzie pojawił się wątek upadku królestwa Wizygotów. Puściłem to na twitterze i ktoś się nawet zainteresował. Potem zaś doznałem olśnienia. Pomyślałem, że dobrze by było zorganizować tematyczne konkursy literackie. Na przykład na opis ostatnich dni królestwa Wizygotów. Konkursy odbywałyby się w miastach wojewódzkich, brali by w nich udział lokalni autorzy, ale nagród by nie było. To znaczy nie byłoby nagród rzeczowych. Nagrodą byłaby konferencja z udziałem publiczności, gdzie wynajęci do tego specjalnie aktorzy czytaliby napisane przez uczestników konkursu teksty, a publiczność głosowałaby na jej zdaniem najlepszy materiał. Potem prace, które się do tego nadają byłyby drukowane. Uważam, że pomysł jest świetny, ale muszę zgromadzić nań budżet. Na razie zebrałem trochę pieniędzy na stworzenie projektu dotyczącego wojny Rzeczpospolitej z Chmielnickim. Powstanie z tego, tak, jak obiecałem kwartalni, który wyjdzie pewnie w maju, bo już poszedł do składu, a na początku miesiąca pójdzie do druku. W ogóle liczę na to, że od maja zacznie się w naszym wydawnictwie większy ruch. Nie pytam Was, co sądzicie o moich pomysłach, albowiem będę je realizował sam i na własną odpowiedzialność, bez względu na to, jaki będzie odzew tutaj i na skrzynce mailowej.

Od wczoraj udział w konferencji można sobie wykupić tak oto:

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/udzial-w-6-konferencji-lul/

  7 komentarzy do “Rządzą formaty”

  1. jasne, pomysł jest świetny , tyle środowisk do zaangażowania choćby tylko historyków,  a jeszcze ilu jest entuzjastów poszczególnych epok ..

    jak to mówią …Polska nie kończy się w Warszawie,

  2. Dzień dobry. Ja rozumiem Pana gorycz, Panie Gabrielu, ale cóż – nikt nie mówił, że będzie łatwo… Wybrał Pan taką a nie inną drogę i ona jest kamienista i ciernista. Pójść pod prąd, przeciwko całej machinie urządzonej tu dawno temu na naszą szkodę – to spora odwaga i ryzyko. Ale myślę, że robi Pan to dobrze. Nie gra Pan kartami przeciwnika, odróżnia się Pan w widoczny sposób od systemowych propagandzistów i średnio rozwinięty umysłowo czytelnik – jak ja na przykład – widzi to od pierwszego razu. Oczywiście – wszyscy umiejący czytać Pana czytali nie będą. Ci, którzy szukają – z pewnością Pana znajdą. Walka toczy się o ten „środek” i tu jest prawdziwa emocja – jak dobrać środki wyrazu, żeby ludzie ci otworzyli oczy, bo prawdopodobnie jest to możliwe. Ja Panu nie doradzę, choć mam swoje różne doświadczenia. przekorny zatem cytat z modnej ostatnio tematyki; nie warto być jak ten pop z rosyjskiej anegdoty, co to mówił „[tak niet-cziewo pietć]”. W kościele odmawia się credo, choć wszyscy wiedzą w co wierzą. Dlatego uważam, że błyskotliwa polemika z funkcjonariuszami systemu – do której, jak wiemy, jest Pan zdolny – to dobra technika. Ludzie tacy są, niestety, lubią igrzyska. Możemy się na to obrażać, albo stanąć do walki i pokazać klasę. Mało kto Panu dorówna. A ci co tego nie widzą – nie warci są starań.

  3. Trochę trudny logistycznie, ale spróbujemy

  4. Zychowicz ma wyraz twarzy jak by nie rozumiał że propaguje nie pro-polskie treści. Pytanie jest zawsze ilu ich bierze kasę a ilu to pożyteczni nierozumiejący tego że ich zmanipulowano

  5. Oprócz tych dyskusji RAZ- Lisicki,  że jeszcze Rosja nie zginęła praktycznie na rynku są powielacze, z Hitlerem czy Stalinem, Putin czy Merkel i tak, oni nie wychodzą dalej. Dlatego że uważają za Lisem, że ludzie są głupsi niż się wydaje, albo tak ma być, ludzie nie mogą być mądrzejsi . U Pana Gabriela jest inaczej, mamy tutaj szerokie spektrum tematów, inne spojrzenie na naszą tożsamość, bogactwo narzędzi, znaczeń polskich, tutaj nie ma topornosci i czekania na to co powie Putin, Bartosiak lub UE, bo bez nich ci ludzie żyć nie potrafią. Wszystkie te osoby typu Cejrowski, Bartosiak czy Sykulski proszą o wpłaty na konto. Ale problem jest, że oni niczego nie przewidują jako eksperci….

  6. Wszem  i wobec wiadomo, ze ludzie lubią słuchać piosenek które znają.

    To samo odnosi się do zachowania wyborców; niezależnie od tego co dana formacja robi, to ta kategoria wyborców na nich głosuje, bo w ich  czerepach wybory z nimi się kojarzą, nawet jeśli „na złość mamie, odmrożą sobie uszy!”

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.