W toczącej się tu ostatnio dyskusji na temat bardów i ich twórczości, pojawiało się co jakiś czas słowo autentyzm. No więc tak się składa, że ja mam przed sobą przykład głębokiego autentyzmu twórczego i zaraz go Państwu przedstawię. Mój znajomy, człowiek, który w ścisłym tego słowa znaczeniu prowadzi orkę na ugorze, a może nawet na litej skale, wydał właśnie książkę. Zanim o niej opowiem rzeknę słów kilka o jego misji. Otóż pan ten wydaje płyty z unikalną muzyką ludową. Polską muzyką, dodam od razu, co nie jest wcale oczywiste. Ja te płyty sprzedaje w swoim sklepie, nie dla zysku rzecz jasna, ani tym bardziej dla sławy, ale z tego powodu, że autentyzm jednego z wykonawców pana, Stasia Fijałkowskiego z Chrzanowa pod Biłgorajem, który śpiewa piosenki weselne, w tym sławne już „ruchnę, se ja ruchnę, na weselu druchnę” pociąga mnie mocno. Nie wiem czy mój znajomy, ma ze swojej działalności jakieś zyski poza szczerą satysfakcją, że robi coś w co nikt inny by się nie zaangażował, nie widząc w tym żadnego sensu, chyba nie ma. Jego praca nie ma nic wspólnego z lansowaną przez zespół R.U.T.A ludowością satanistyczną. Wiem, że te jego płyty, ta „Drabina do nieba” choćby, z pieśniami śpiewanymi na pogrzebach, jak Polska długa i szeroka, to jest coś ważnego. Tym ważniejszego, że ze szkół wycofali właśnie „Pana Tadeusza – tak napisał bloger Kacprzak – oraz Trylogię. Jest to z mojego punktu widzenia działanie rozbijackie i kretyńskie. Porównywalne jedynie z postawą towarzyską osób, które nie potrafią opowiedzieć ani jednej śmiesznej anegdotki i z tego powodu, odczytują na imieninach cioci fragmenty swojego doktoratu. Kacprzak się cieszy, bo uważa, że dzieci nie będą się nudzić na lekcjach. Otóż będą. Dzieci bowiem nudzą się na lekcjach nie z powodu treści lektur, a z powodu postaw nauczycieli. Ci najzabawniejsi zostali właśnie wyrzuceni z pracy, razem z książkami Mickiewicza i Sienkiewicza. Napiszę jeszcze o tym kiedyś. Na razie wracajmy do ludu polskiego i jego autentyzmu. Najbardziej autentyczną częścią ludu polskiego był dziad spod kościoła. A liczbie mnogiej – dziady. Nie dziadowie, czy wręcz dziadzi, ale dziady właśnie.
Mój znajomy organizuje co roku konkurs na pieśń dziadowską współczesną wypełniając tym samym ważną lukę w kulturze, a być może także przygotowując nas na nieuchronne. Jeśli się bowiem zdarzy, że Rostowski porządzi rok, półtora i wszyscy śmiało będziemy mogli wraz z tą skromną książeczką, wydaną przez mojego znajomego iść pod kościół i rozpocząć tam uczciwą działalność zarobkową. Co to jest współczesna pieśń dziadowska? We wstępie do książeczki, która nosi tytuł „Za dziada w super wróbla przemienionego” przeczytać możemy, że polskie dziady nigdy nie miały tej klasy epickiej co dziady bałkańskie czy ukraińskie. Być może to prawda, a być może nie. Mam wrażenie, że jeśli nie miały, to już niedługo będą mieć, a książeczka, w której zebrano teksty z ostatnich dwóch konkursów na pieśń dziadowską współczesną, wydatnie im w tym pomoże. Z pieśnią płynącą z serca sprawa ma się tak, że nie boi się ona prostoty i mówi o sprawach najbardziej ludzkich, a nieraz bolesnych. Posłuchajcie więc tego:
O ślepej ziemskiej sprawiedliwości, czyli o tym jak koń zawinił, a kozę powiesili
Nie uwierzycie co się zdarzyło
w małym miasteczku opodal Wschowy
Gdzie jeden urząd, targ i fabryka
i jeden przejazd był kolejowy
Jak co dzień rano do tej fabryki
robotnik jechał na swym motorze
w tym samym czasie na targ do miasta
rolnik furmanką wiózł swoje zboże
a do urzędu ważny urzędnik
swym samochodem jechał do pracy
zaś na przejeździe, w budce przy torach
zmianę miał stary dróżnik Ignacy
I właśnie wtedy to się zdarzyło
w małym miasteczku opodal Wschowy.
Dróżnik Ignacy zamknął rogatki
bowiem nadjeżdżał był osobowy
Tuż przed szlabanem co był zamknięty
stanął robotnik na swym motorze
a zaraz za nim rolnik z furmanką
który do miasta wiózł swoje zboże.
Ważny urzędnik przybył ostatni
i jako trzeci był przy szlabanie
Koń najwyraźniej był niespokojny
i go mierziło takie czekanie
Ruszył do przodu i robotnika
z tylu za ramię chciał złapać pyskiem
woźnica szarpnął z całych sił lejce
i ponad koniem machnął biczyskiem.
Koń wtedy cofnął, by się oddalić
od motocykla, który stał z przodu
lecz wystraszony cofnął za bardzo
uderzył wozem w przód samochodu.
Wyskoczył z auta ważny urzędnik
i do woźnicy rzekł brzydkie słowa
dołączył do nich motocyklista
i wielka kłótnia była gotowa.
W tym samym czasie obok przejazdu
pewna kobieta się przechadzała
co na nasypie tuż obok torów
codziennie rano kozę pasała
Gdy usłyszała odgłosy kłótni
chciała zobaczyć co się tam stało
odgłosy były coraz głośniejsze
i to spokoju jej nie dawało.
Poszła więc bliżej, żeby popatrzeć
a by jej koza nie przeszkadzała
to przy przejeździe ją zostawiła
i do szlabanu ją przywiązała.
Zażarta kłótnia trwała w najlepsze,
bo się potrafią kłócić Polacy
a w międzyczasie pociąg przejechał
i szlaban podniósł dróżnik Ignacy
Nikt nie pomyślał, że tak się stanie
że nic nikomu niewinna koza
zawiśnie sobie dziś na szlabanie.
Ze ślepej ziemskiej sprawiedliwości
diabli się w piekle najbardziej cieszą
bo nawet wtedy gdy koń zawini
to tutaj i tak kozę powieszą
To jest proszę Państwa kawał solidnej epiki w mowie wiązanej, nie gorszy od Homera moim zdaniem. Można się oczywiście spierać, ale nikt nie zaprzeczy, że utwór trzyma w napięciu i ma swoją moc. Są inne, poruszające bardziej intymne sprawy człowiecze. Ot, choćby to:
Lament dziadowski o potrzebie terapii rodzin na Targach Obsługi Biznesu odnaleziony
Potoczyło się jabłuszko dziewczynie pod nogi
Kiedy ty z podróży wrócisz mój ty mężu drogi
Czy ty widzisz, czy nie widzisz twoich pytań bezsens?
Przecież wiesz ty moja miła, że na targach jestem
Czy nie widzisz, że pracuje, zalewam się potem
Kiedy wrócę to powrócę, jak skończę robotę
Oj da dana, oj da dana, na podwórzu wilcy
Co się w ludzkich duszach dzieje, o tym ziemia milczy
Potoczyło się jabłuszko dziewczynie pod nogi
Kiedy ty z podróży wrócisz mój ty mężu drogi
Przecież ja też tutaj w domu tak ciężko pracuję
I gotuję i prasuję i smutna się czuję
Siedzisz sobie w pięknym domu, ja się w firmie duszę
Nikt nie zmusza cię do pracy, ja pracować muszę
Ma ja dzisiaj jeszcze trening autoprezentacji
Tak mi tęskno, bo nie siądę z tobą do kolacji
Połóż ty się spać kochana, bo ja późno wrócę
Przywiozę ci drogi kamyk, to cię nie zasmucę
Mój ty mężu, mamy basen, jacht i wodny skuter
Te pierścionki, te kamyki wsadźże sobie w dupę
Dalej jest jeszcze kilkanaście zwrotek i akcja nabiera tempa, ale nie pokażę Wam całej pieśni, bo książki nie zechcecie kupić.
Jak widać gołym okiem współczesna pieśń dziadkowska porusza problemy odwieczne i ważne dla każdego z nas. Co wybrać – pracę czy miłość? Przywiązać kozę do szlabanu i iść się gapić na trzech wariatów czy nie? To są dylematy warte zastanowienia proszę Państwa. Mamy też w tych pieśniach problemy bardziej uniwersalne, choć wielu wydaje się, że najbardziej uniwersalna jest miłość i różne związane z nią perypetie. A cale, bo nie – jak mawiały dzieci na naszej ulicy. Najbardziej uniwersalna jest walka dobra ze złem. Posłuchajcie tego:
Najnowsza pieśń o misji księdza Natanka w Holandii, karczmie diabelskiej i cudzie, jaki sprawił Pan Jezus, żeby udaremnić diabelski podstęp i ustrzec duszyczkę przed piekłem
Proszę posłuchać, co się zdarzyło
jak to w Holandii niedawno było,
Diabeł duszyczki w piekle chciał palić
Jezus – ocalić
Obmyślił diabeł nieczyste ziele,
wszędzie je zasiał, lecz nie w kościele
Belzebub ziele owo zasiewał
Kusy podlewał
Ludzie to ziele zrywali, czcili
i w papierosach sobie palili.
Za takie grzechy szło dusz tysiące
w piekło gorące.
Ziele tam było wciąż uprawiane
chociaż przez prawo to zakazane
W piekle Holendrzy i Holenderki
i lament wielki
Przyjechał ksiądz, zwał się Natanek,
pan Bóg się cieszył, płakał szatanek
Gdy ksiądz z ambony ziela zakazał
wyrywać kazał.
Rzecze Natanek: kto ziele sieje
ten musi wiedzieć, że coś się dzieje.
Diabeł się takim interesuje
duszę mu psuje
Kto ziele sadzi ten Bogu wadzi
Kto ziele pyka ten w piekle znika.
Kara jest sroga spadnie od Boga
na ogrodnika
Kto rozgrzeszenia dostać nie zdąży
ten się na wieki w piekle pogrąży
Belzebub będzie ogniem go palił
i biczem walił
Ludzie uważnie tego słuchali
szybko od ziela się odwracali
Udaremniło księdza kazanie
diable staranie
Dawniej bywało ludzie palili
potem się zaraz w rzece topili
Stamtąd wyławiał diabeł ich dusze
brał na katusze
Dawniej bywało, ludzie palili
potem po ciemnym lesie błądzili
stamtąd ich diabeł sobie zabierał
i poniewierał
Teraz już piekło całkiem ostyga
Ogień wygasa, zostaje figa
A to za sprawą polskiego księdza
ta diabla nędza.
Dalej jest jeszcze, tak jak w poprzednim utworze kilkanaście zwrotek pełnych emocji i niesamowitych przygód, ale ich tu nie przedstawię z tego samego co wyżej powodu.
Proszę Państwa, komuś może wydawać się, że emocje, które grają w tych pieśniach są zbyt proste i zbyt trywialne, by poważni ludzie mogli się nimi interesować. Proszę mi jednak powiedzieć, które emocje nie są trywialne? Poza oczywiście zimną nienawiścią i chęcią mordu….
Pieśń dziadowska nie propaguje okrucieństwa, ani nienawiści, to są rymy i strofy płynące wprost z serca, a cała konstrukcja tych utworów stoi mocno na fundamencie osobistych doświadczeń autorów. Oni rzecz jasna nie są prawdziwymi dziadami. Oni jedynie aspirują, ale być może już niedługo będą musieli zdobyte w konkursach na pieśń dziadowską umiejętności zastosować praktyce. Ja postanowiłem zająć się na tyle, na ile mogę rozpropagowaniem tych dzieł. Książeczka z pieśniami dziadowskimi znajduje się na stronie www.coryllus.pl , dostępna jest w cenie 25 złotych plus koszta przesyłki.
We wrześniu rozpoczynamy też wielką wrześniową promocję. Oto II tom Baśni jak niedźwiedź, będziemy sprzedawać po 25 złotych plus koszta wysyłki, w tej samej cenie sprzedajemy jeszcze we wrześniu audiobook. Książka o domu z mchu i paproci będzie póki co dostępna w cenie 30 złotych za egzemplarz plus koszta wysyłki. Zapraszam.
Na koniec chciałem serdecznie podziękować wszystkim organizatorom mojego wczorajszego spotkania w Bydgoszczy. Atmosfera była fantastyczna. Mam nadzieję, że wkrótce w sieci pojawi się nagranie z tego spotkania. Mam również nadzieję, że zaproszą mnie kiedyś jeszcze do Bydgoszczy. Droga jest co prawda długa, ale okolica przez którą się przejeżdża fantastyczna. Pierwszy raz tamtędy jechałem. Nie wiedziałem, że Bydgoszcz otoczona jest takimi wspaniałymi lasami. Piękniejsze są te lasy niż lasy pod Zieloną Górą, naprawdę. Jeszcze raz dziękuję i zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl
Rymowanka o nieszczęsnej kozie to nie autentyk,tylko opis sceny z któregoś polskiego filmu.Oglądałem go na tyle dawno że tytułu nie pamiętam,ale tę akurat scenę- tak.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.