lip 282022
 

Miałem dziś znów pisać o recenzentach pracy Wacława, ale przełożyłem to na jutro. Uważam bowiem, że trzeba dać odpowiednie słowo pewnej rzeczy – jak to celnie ujął swego czasu poeta. Konkretnie zaś planom i występom posła Brauna i jego akolitów, którzy przed otwarciem przekopu mierzei i przed przyszłorocznymi wyborami czynią ewidentnie jakieś zaciągi młodzieżówek pod swoje sztandary.

Od kilku dni obserwatorzy tych zjawisk ekscytują się tym, że Braun napisał książkę wraz z Pińskim, a książka ta ma tytuł „A więc wojna”. Niestety nie można postawić autorom zarzutu, że są trywialni, albowiem nie istnieje w Polsce wychowanie polityczne i takaż dojrzałość, a przez to przede wszystkim treści trywialne znajdują nabywców. Porywy emocji, zaś, jakie czują ludzie ekscytujący się powierzchownie różnymi zagadnieniami, są właśnie najcenniejszą zdobyczą istot takich jak poseł Braun. To jedna kwestia, a teraz kolejna. Nie prawdą jest, że poseł Braun napisał cokolwiek, albowiem dostaje on zadyszki po trzech akapitach i mowy nie ma o tym, by sam z siebie pociągnął dłużej jakąś narrację. Poza tym nie ma na to czasu, albowiem zajmuje się wieszczeniem klęsk i dramatów, co wyraźnie widać w tytule wspomnianej tutaj książki. Ludzie, którym się w głowach przewraca od nadmiaru głupich myśli chętnie przyjmują takie hasła jak „A więc wojna”, bo wydaje im się, że to nie niesie za sobą żadnych konsekwencji. I rzeczywiście w przypadku Brauna nie niesie, albowiem wszystkie jego poczytania mają taki charakter i taką strukturę, jak karnawałowe czapki z krepiny wręczane nam niegdyś w przedszkolu. Dodają powagi, ale tylko tym, którzy nie skończyli jeszcze szóstego roku życia. Numer ten jednak ciągle przechodzi i ciągle jest stosowany, albowiem nie istnieją żadne poważne organizacje, które zagospodarowałyby czas i emocje młodych i starszych mężczyzn. Szczególnie tych, którzy nie mają jeszcze żon lub już nie mają żon, a także takich, którzy nie posiadają zbyt wielkich dochodów lub pasji, które należałoby zagospodarować i o nich myśleć. Mam nadzieję, że niebawem się to zmieni, albowiem rozbudowuje się armia. I jest to armia taka, jak należy, to znaczy nie patologiczna, a przynajmniej na razie nie patologiczna. To ważny moment w życiu naszej społeczności, albowiem jakiś tam procent, to nic że niewielki, kilku roczników wchodzących w życie, zostanie przeszkolony w obsłudze wysokich technologii. Zostanie też wdrożony do dyscypliny i godziwie za to wynagrodzony, a przez to inaczej spojrzy na pewne sprawy. Nas tutaj nie musi to nawet interesować, nie musimy nawet patrzeć w tamtą stronę, bo mamy inne sprawy na głowie i myślimy o czym innym. Poza tym oferta ta nie jest kierowana do nas. Ważne, że ludzie ci nie zostaną pozostawieni sami sobie, a przez to będą bardziej odporni na zawodzenia samozwańczych proroków.

Jasne jest, że napisanie kolejnej „książki” podobnie jak wszystkich wcześniejszych „książek” oznacza tyle jedynie, że słupki popularności spadają i należy zwierać szeregi. Pomijam świadomie propagandowy aspekt tych występów i popisów, albowiem jest on zbyt żenujący. Jedyne na co chciałbym zwrócić uwagę to fakt, że ich coraz niższy poziom unieważnia właściwie całą komunikację polityczną w kanałach obecnych na YT. I jedyne co można zrobić to wskazać kierunek zsuwania się w nicość tych występów, bo tylko wtedy jest szansa, że niektórzy oczadziali się opamiętają.

Nie ma wątpliwości co do tego, że działalność posła Brauna podobnie jak działalność posła Mikke są częścią propagandy moskiewskiej, nawet jeśli się kiedyś okaże, że obaj byli podwójnymi agentami, nie będzie to miało znaczenia. Nie awansują w ten sposób nawet na Bagsika i Gąsiorowskiego. O tym, by uciekli do Izraela też nie może być raczej mowy.

To co uprawiają obaj, wliczam w tę działalność również te wszystkie „książki”, to zestaw sugestii jawnie pornograficznych, żywo podobnych do tego, co pokazuje w sieci rzecznik prasowy kremla – pani Sacharowa. Nie młoda już przecież kobieta, ze śladami poważnych schorzeń na przypudrowanej twarzy, obnażająca kościste kolana i łapiąca młodocianych na różne sugestie demonstrowane w czasie jedzenia dużych, czerwonych truskawek. Wszystko to jest częścią jakiegoś cybernetyczno – propagandowego planu, który w swojej dyscyplinie politycznej powiela poseł Braun. Fakt, że ciągle napotykamy tego rodzaju treści, wyrażone słowem i obrazem, oznacza, że ktoś gdzieś zatwierdził ich skuteczność. Ten ktoś uznał także, że charyzmat posła Brauna nie może się wymydlić. Jestem innego zdania. Przejdźmy już jednak do zabaw słownych, które tak kochają wszyscy demaskatorzy politycznych podstępów. Hasło – a więc wojna – pochodzi, o ile dobrze pamiętam – z nagłówków gazet wydrukowanych 1 września 1939 roku. Zostało już w popkulturze powielone mnóstwo razy i teraz jest powielane po raz kolejny, albowiem zatytułowana tak „książka” adresowana jest wyłącznie do ludzi nie rozumiejących niczego. To trzeba powiedzieć wprost – do durniów. Dokładnie tak, jak zdjęcia Zacharowej, które są ilustracją parafrazy słynnego powiedzenia – obiecanki macanki, a głupiemu stoi. Przepraszam jeśli kogoś uraziłem.

Proponuję, jeśli uważacie, że to za mocne i zbyt dosadne, inne egzegezy i motywacje dla działań wymienionych tu osób, wprost pochodzące z dzieł pop kultury wyprodukowanych w czasach kiedy cybernetyka święciła triumfy, a poseł Mikke prowadził wolnościowe wydawnictwo. Mam na myśli sławne, emitowane po wielokroć w telewizji seriale – „Nisko coraz niżej” i „Polskie dragi”. Jeden tytuł wskazuje na kierunek, w którym zmierzają akolici posła Brauna wraz z nim samym, drugi zaś sugeruje jakie też mogą być źródła ich inspiracji.

I teraz pora na powrót do omawianych tu wczoraj treści, zawartych w recenzji książki przetłumaczonej przez Wacława. Autorzy jawnie wskazali granicę, za którą nie możemy posuwać się my, ludzie spoza certyfikowanych grup akademickich. Nie możemy w zasadzie nic. Wszystko bowiem wymaga specjalnych działań, którym mają towarzyszyć odpowiednie oprawy ceremonialne. To widać wyraźnie w tekście recenzji. Te działania jednak są tylko sugestią, albowiem system publikowania treści istotnych w zasadzie nie istnieje. Treści te mają pozostać poza zasięgiem czytelników. Dla ich własnego dobra rzecz jasna. Jakieś treści jednak muszą być dla odbiorców dostępne i musi być im nadana stosowna powaga, żeby mogły tym odbiorcom podnieść samoocenę i dostymulować ich emocje. I tu wkraczają na scenę po kolei: pani Sacharowa, poseł Mikke i poseł Braun. Można do tego jeszcze dodać Franka Zalewskiego, który znudził się i zraził zapewne stosunkami na polskich uczelniach. Potem zaś postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zakręcić różnymi gawędami tak, że z karuzeli tej wypadłaby nawet Sacharowa z truskawkami. Pomiędzy tymi ekstremami – hermetyczną i bezwładną akademią, zakazującą wprost publikacji ważnych tekstów i pornografią dosłowną, polityczną i naukową, ma się rozciągać szczery step i całkowity ugór. Nic tam nie może rosnąć. Tego nie rozumieją demaskatorzy politycznych spisków, ani konsumenci truskawek, albowiem ich wrażliwość nie wzniosła się nigdy poza poziom seriali wszech czasów – Polskie dragi i Nisko, coraz niżej….I tak niestety pozostanie, no chyba, że się zapiszą do wojska.

  17 komentarzy do “Seriale wszechczasów – „Polskie dragi” i „Nisko, coraz niżej””

  1. Owi akademiccy recenzenci pracy Wacława działają wg zasad korporacyjnej reglamentacji.

    Tylko dopuszczeni przez korporację mogą „autorytatywnie”, czyli  w oparciu o  „autorytety” mające  zapewniać wiarygodność i uznawane przez korporację,   zajmować się jakąś dziedziną nauki czy innego zawodu.

  2. My nie znamy żadnych autorytetów

  3. Cały czas nas formatują, aż dojdziemy do momentu, że ludzie sprzed telewizora nie będą mogli się doczekać, gdy wojna będzie na naszym terenie lub jakąś wojna na większą skalę. Tak jak już nie mogą się doczekać jesieni, aby wytykać i wkurzać się na ludzi bez maseczki w sklepie.

    Przez tydzień remontowałem mieszkanie u osoby, gdzie telewizor szedł non stop. Po kolei wszystkie te kobiece programy z rana, poprzeplatane programami informacyjnymi, jakieś patologiczne seriale o kłótniach, zdradach, morderstwach.

    Rozwaliło mnie to, że według redaktorki i jej gościa David Beckham wyglądał męsko w sukience. A później było o pandemii i jesieni.

    Jak ludzie pstrykający pilot od tv wychowają dzieci, które cały dzień będąc w domu słuchają tego wszystkiego?

    Poseł Braun czy Mikke mają niewielu odbiorców w porównaniu od mediów głównego nurtu. I w zasadzie chodzi o to, aby co 4 lata tych odbiorców było niewielu.

  4. Dobrze sformatowana armia to gwarancja bezpieczeństwa i normalności.

    Zawsze uważałem, że na armii się nie oszczędza. Sukcesy Piorunów, Krabów, Grotów to dowody, że potrafimy, mimo oporów, stworzyć bardzo sensowne i skuteczne rozwiązania. Gdyby w 39 zamiast masy piechoty było 600 czołgów 7TP i 600 myśliwców Wilk z odpowiednimi radiostacjami (a polski emigrant zaprojektował słynną radiostację Motoroli z II Wojny) – Niemcy z ówczesnym uzbrojeniem by nie przeszli.

    Powinniśmy być sami dla siebie Izraelem/Tajwanem, potrzebujemy dużo nowoczesnego sprzętu, a każdy kto taką wizję zwalcza, pracuje dla naszych wrogów.

  5. Wierzyliśmy w dobre intencje sojuszników. Ci zaś, byli za blisko naszych wrogów, żeby móc nas traktować serio. Korea i USA są odpowiednio daleko

  6. Zawsze się dziwiłem, że USA nie wykorzystują naszego potencjału i nie rozumieją znaczenia „polskiego klina” dla bezpieczeństwa Europy i świata. Stawiali na fałszywych Niemców, którzy, niby wobec nich potulni w obliczu amerykańskich baz wojskowych, robili swoją minimocarstwową krecią politykę.

    Może rozpad ZSRR i Układu Warszawskiego był obwarowany założeniem o wyjałowionym polskim potencjale wojskowym? Może bali się przesuwać środek ciężkości?

    A przecież gdyby nam naprawdę kiedyś pomogli w wyposażeniu armii mieliby w pełni zaryglowaną flankę i podniesioną swoją pozycję. Niestety jednak  nie traktowali nas poważnie – pamiętam rechot gdy młody Bush wymienił Polskę jako sojusznika.

    Na naszych oczach to się zmieniło i można tego zmarnować.

  7. Oczywiście „nie można” !

  8. Obawiam się najgorszych scenariuszy

  9. Projekt budowy Eurazji  jest kluczowym zamierzeniem projektu NWO i jego początków należy upatrywać w początkach XX wieku, kiedy to światowe bankierstwo rozpoczęło zaprowadzać władzę pieniądza – dolara nad światem przez podstępne uchwalenie w 2013 roku ustawy o FED(prywatnym banku centralnym USA).                                                                                   
    Jak mówił Napoleon Bonaparte, „do prowadzenia wojen/rewolucji potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i pieniędzy”.
    Akurat tak się składało, że w Europie i w Ameryce, pieniądze były w rękach żydowsko – niemieckich rodów bankierskich takich jak Rothschildowie, Warburgowie, Rockefellerowie, Morganowie i innych i to był ich projekt NWO budowany w oparciu o teorię brytyjskiego geografa H. J. Mckindera ogłoszoną w artykule pt. „The Geographical Pivot of History” w Royal Geographical Society z 1904 roku, w której przedstawił koncepcję Heartlandu. 
    Heartland miał być według niej jądrem Wyspy Świata, naturalną fortecą, obszarem warunkującym panowanie nad resztą globu. Heartland Mackindera był obszarem rządzonym wówczas przez Imperium Rosyjskie, a następnie przez Związek Radziecki i obecnie przez FR.
    Od początków XX wieku do dzisiaj stanowi ona podstawę stosunków międzynarodowych, a w Stanach Zjednoczonych stała się podstawą budowy doktryny powstrzymywania Związku Radzieckiego i Chin.
    Od początku XX wieku na różne sposoby próbowano zdobyć panowanie nad Heartlandem, czy to przez wywoływanie rewolucji(rewolucję bolszewicką finansowali bracia Max i Paul Wartburgowie, jeden mieszkający w Niemczech drugi w USA) i wojen(I WŚ, II WŚ z niekończącym się pasmem wojen zastępczych*).
    * Wojna zastępcza (ang. proxy war) – rodzaj wojny, w której dwa lub więcej znajdujących się w konflikcie państw rozstrzyga spór nie za pomocą starć militarnych prowadzonych bezpośrednio na własnym terytorium, ale zastępczo za pomocą działań na terenie państwa trzeciego, a więc na terenie zewnętrznym, zastępczym.
    Tak też należy widzieć wojnę Rosji z Ukrainą.
    W przeszłości były próby pokojowego „podboju” Rosji, z których najważniejszą była próba budowy wspólnej przestrzeni współpracy i bezpieczeństwa od Władywostoku po Lizbonę w okresie polityki resetu USA-Rosja w latach 2009-2013(polityka kosztująca Polskę zbrodnią na patriotycznej elicie Polski, która sprzeciwiała się tej polityce).
    Sęk w tym, że USA planowały sprawować kontrolę nad tym projektem(Rosja w ramach tego projektu miała być strategicznym partnerem USA i NATO, w którym główną rolę miały odgrywać USA(szczyt NATO i NATO-Rosja w Lizbonie w 2010 roku) a Niemcy z Rosją planowały zbudowanie rosyjsko niemieckiej Eurazji, w kontrze do USA i Chin.
    Putin uznał, że nie jest to dobry interes dla Rosji, bo jego celem jest odbudowa statusu Rosji z czasów ZSRR, co z kolei jest nie do zaakceptowania przez USA i część NATO(zwłaszcza kraje Europy Śr. Wswch. , których status byłby wtedy swego rodzaju kondominium rosyjsko niemieckim.
    Tylko zagrożenie dla interesów USA, wynikające z planów rosyjsko niemieckiej Eurazji, skłaniało i skłania USA do stawiania na Polskę i Europę Śr.Wsch. jako swego rodzaju strefy zaporowej przeciw łączeniu się tych dwóch organizmów państwowych.

    Tak było po I WŚ gdy w Traktacie Wersalskim postanowiono o powstaniu suwerennych państw w Europie Śr.Wsch.(w 1920 roku Polska wywiązała się z zadanie jakim było postawienie tamy ofensywy bolszewickiej na zachód, w celu złączenia sił z niemieckimi komunistami, by opanować przestrzeń od Pacyfiku po Atlantyk).

    Tak też postanowiono  po klęsce polityki resetu USA-Rosja z 2013 roku, gdy na szczycie NATO w Walii w 2014 roku postanowiono o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO i wsparcie projektu Trójmorza z Polską jako centralnym państwem tego projektu.

    Wojna Rosji z Ukrainą i plany wzmacniania potencjału militarnego Polski świadczą o tym, że Polska jest traktowana jako kluczowe państwo, będące wraz z Ukrainą jednym z najważniejszych geopolitycznych sworzni, decydującym o porządku światowym.

  10. Może się mylę, ale ci budowniczowie właśnie się pokłócili. Św. Piotr zamieszał im w ich diabelskim kociołku.

  11. Ryty dyskutują szabelkami?

  12. Nie wiem czy ryty. Moskale wpadli na pomysł by Iwana Groźnego ogłosić świętym.          Nie wiadomo tylko jakiego kościoła, ale że ze świętością to nie ma nic wspólnego, to pewne.

  13. Jak zwał tak zwał  –  interesy i idee.

    Najpierw Iwan Groźny, a potem Putin, a może odwrotnie?

    Ciekawe którzy nasi zasłużeni są dla innych zbrodniarzami i czy słusznie za takich są uważani?

    Na zarzuty o morderczym dorobku baćki Bandery padają oskarżenia w stronę Piłsudskiego czy Burego, ale to chyba porównanie milion razy przeskalowane.

    Cóż, Szwaby chytrze przeprowadziły pozorną denazyfikację (polecam wykłady profesora Musiała na yt), jakie to szczęście, że my mamy na sumieniu tylko paru szmalcowników i paru nieudaczników. Szmalcowników rozstrzeliwaliśmy w imię prawa, nieudaczników się wstydzimy w imię rozsądku. I to byłoby na tyle.

  14. Jeszcze przed szczytem w Lizbonie napisałem, że Ukraina będzie najważniejszym państwem Europy

  15. Niech ogłoszą, wtedy Anglicy ujawnią akta kompanii i moje będzie na wierzchu

  16. Jaka tam kompania, to turyści byli…

  17. Przechodzili z tragarzami 🙂

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.