cze 292021
 

Myślę, że najdalej do jutra zamknę już całą książkę. Niestety pod koniec, kiedy wszystko powinno iść gładko narastać zaczyna irytacja na samego siebie i przychodzą jakieś kryzysy. Pocieszam się tym, że zacząłem to pisać w marcu, a i to nie na początku miesiąca, ale gdzieś w połowie. Tak więc nie ma co narzekać, jesteśmy na finiszu i pod koniec lipca książki – obydwa tomy Kredytu i wojny – będą w sprzedaży. O ile oczywiście drukarnia nie pójdzie na urlop.

W środku jest tyle rewelacji, że właściwie nie wiem sam co powiedzieć. Już w połowie kwietnia byłem pewien, że książka nie będzie zwyczajna i myślałem, że nic ponadto, co się w niej do tego momentu znalazło, ciekawszego nie napiszę. O, jakże się myliłem. Sprawy zaszły naprawdę bardzo daleko. Trzymajcie teraz kciuki za moje dziecko, które rezygnując z wakacji tłumaczy książkę Gabriela Ronaya „Anglik tatarskiego chana”.

Wczoraj zaś, trochę dla rozrywki, a trochę żeby sobie poszarpać nerwy, zaglądałem do różnych nagrań na YT, gdzie promuje się treści historyczne i polityczne. Doprawdy nie wiem po co to robię, albowiem horyzont ten wyznaczają kretyni, albo ludzie umieszczeni tam celowo, którzy swoimi treściami mają paraliżować mózgi. Tworzy się, dobrze nam znany, zaklęty krąg pojęć, nie pozwalających na żadną inną wymianę myśli, poza obłąkaną dyskusją ze szwagrem przy świątecznym stole. I tak, Jacek Bartosiak, przemawia do nas z wyższością, chcąc nauczyć Polaków realizmu politycznego. A cóż takiego Bartosiak, który nie jest politykiem i nie zorganizował w życiu żadnej partii, niczemu i nikomu nie przewodził i nie brał udziału w żadnych działaniach politycznych, może wiedzieć o realizmie politycznym?

Tak tylko pytam, bo wiem, że wielbiciele pana Jacka, słuchając w jego wykonaniu, tych samych treści, które jeszcze Piotr Wierzbicki, publikował w Gazecie Polskiej, zanim pojawił się tam Sakiewicz, myślą o nim, jak o wielkim politycznym realiście. Co o polityce może wiedzieć Cejrowski, który pieprzy trzy po trzy próbując imponować małolatom swoim tak zwanym stylem?Zapraszany do „naszych” rozgłośni radiowych, by tam opowiadać o tym, jak straszną porażkę poniosła Polska, przez to, że wybory wygrał Biden? Demonstruje przy tym Cejrowski całkowity spokój i opanowanie, albowiem ma (chyba) amerykański paszport i w razie czego, spokojnie wróci pod panowanie tego okropnego Bidena. Tak pewnie sobie myśli, ale może się zdziwić. Ja oczywiście żartuję, bo całe to pieprzenie nie ma innego celu, jak tylko podrasowanie popularności Cejrowskiego. Po co? Żebyśmy musieli słuchać jego bredni, podobnie jak musimy słuchać rymowanych bredni Staszewskiego i Staszczyka w radio?

Zychowicz przechodzi samego siebie, nagrywając podcasty z różnymi mędrcami, którzy – nie wiem po jaką cholerę i który to już raz – zastanawiają się, co też ten Sienkiewicz naknocił w swojej Trylogii i co tam jest niezgodnego z historią. Mam już ponad pięćdziesiąt lat i chcę powiedzieć wszystkim młodszym ode mnie osobom, że dyskusja w takich rejestrach toczy się przynajmniej do połowy lat siedemdziesiątych, a być może zaczęła się wcześniej. Jej niezmienność świadczy o tym iż jesteśmy w rękach kretynów, którym ktoś nadał jakieś pełnomocnictwa. I nawet jeśli będziemy się pilnie uczyć, wskazywać na inne jakieś jakości, które są warte zauważenia, a być może też decydują o teraźniejszości i przyszłości, nic nam to nie pomoże. Bartosiak bowiem musi nas nauczyć realizmu politycznego, Cejrowski musi nam powiedzieć, że znowu przegraliśmy, używając do tego, całkiem fikcyjnego i fałszywego, knajackiego zaśpiewu, a Zychowicz z kolegami opowie nam o tym, że tak naprawdę Kmicic nie mógł wysadzić kolubryny. W ten sposób kształtuje się dyskusję na tematy istotne w Polsce. Piszę o tym, już któryś kolejny raz, ale nie sposób, promując całkiem inne treści i inną formę wypowiedzi, co jakiś czas o tym nie wspomnieć.

Najważniejszą cechą tych prezentacji, a także tak zwanej literatury historycznej, która dziś ucieka wprost w obscenę albo makabrę, jest nasycenie emocjami. To one są ową szklaną wodą, którą umieściłem w tytule, a ich sensem i celem jest utwardzenie narracji i zakonserwowanie jej na lata. Wiara bowiem w to, że człowiek najbardziej na świecie poszukuje treści, które rozwalą mu wątrobę, aplikowanych wprost do serca, w dodatku od najmłodszych lat, jest powszechna. Treści te noszą jeszcze do tego w Polsce nazwę „wychowawczych”. I w tym właśnie manifestuje się obłąkanie, w którym musimy żyć. Musimy, albowiem nikt nie próbuje zmienić paradygmatów naszego myślenia i nikt nie buduje wewnętrznej komunikacji, która uwolniłaby nas od przymusu słuchania opisanych wyżej przyśpiewek.

Przed chwilą dostałem taki oto link

https://www.facebook.com/messenger_media/?thread_id=100000783400502&attachment_id=179099364093709&message_id=mid.%24cAAAAAHs5suOAh-4cDl6Vqi6QI8n_

Jest to twitterowy wpis człowieka, który lamentuje nad upadkiem rynku książki w Polsce. Zadam w tym miejscu kilka pytań. Po pierwsze – czy Polska jest w UE? Jest, prawda? Dlaczego więc w Polsce nikt nie pisze książek, które by były konkurencyjne dla treści produkowanych w Unii? Na przykład dlaczego nikt nie napisze książki udziale wojów Chrobrego w wyprawach Kanuta na Anglię? Wszyscy uwielbiają o tym, pardon, pieprzyć, ale kończy się na zwykłych smętach i lamentach. Nikt nie umie tej treści wykorzystać, nie potrafi porównać jej z treściami lansowanymi przez literaturę popularną w GB, Danii czy Niemczech, a o tym, by wyprodukować konkurencyjny produkt, to w ogóle zapomnijmy. Nasza aktywność kończy się na odsłuchaniu podcastów Zychowicza. On sam zaś nie pomyśli o tym, by wystartować ze swoimi treściami na innym rynku, bo w ogóle nie rozumie o co kaman. Przecież jest dobrze, ma najlepsze miejsce w autobusie, tuż przy klimatyzatorze i czasem dają mu mikrofon do ręki, żeby coś zaśpiewał dla rozweselenia wycieczki. W czym problem? Ludzie, nie płaczcie nad upadkiem rynku książki, bo on nie upada z powodu Amazona, polityki korporacji, wydawców, czy głupoty czytelników. On upada, ponieważ usiłuje zebrać plon z ziemi całkiem wyjałowionej. Nie można mówić o rynku książki, jak nie ma książek. A nie ma ich ponieważ najważniejszej autorytety publicystyczne, na które się wszyscy oglądają, nie potrafią wyprodukować zajmującej treści i treści konkurencyjnej. Więcej, jeśli ktoś spróbuje coś takiego zrobić, spotka się z murem milczenia, albowiem ta banda, nie jest przygotowana na konsumpcję czegoś innego niż warzone przez nich samych, w starym kotle, pomyje, pamiętające wczesnego Gierka.

Powtórzę więc raz jeszcze – rynek książki, en masse jest adresowany do nikogo. Wydaje się sformatowane przez nie wiadomo kogo emocjonalno-polityczne brednie, albo ramoty sprzed stulecia. Całkiem bez żadnej refleksji. Jedynym zaś narzędziem, jedyną wajchą promocyjną, jest tak zwana wrażliwość czytelnika, który powinien się wzruszać w określonych miejscach, a potem jeszcze o tym opowiadać w podcastach, żeby podkręcić wydawcy i pośrednikom sprzedaż. Oni bowiem sami nie potrafią o nią zadbać.

Czyście ludzie powariowali? Boicie się Amazona? To nie dajcie mu swoich książek. Napiszcie takie, których Amazon nie weźmie z przyczyn ideologicznych, albo zbudujcie własną sieć sprzedaży. No, ale jak panie…jak Cejrowski ogłosił, że już przegraliśmy z Ruskimi, bo nas Biden zdradził, a Bartosiak wyraźnie naucza, co jest a co nie jest politycznym realizmem. No, a koledzy z dodatków historycznych zastanawiają się jak to było z tym Kmicicem i kolubryną. Nie mam do tego słów. Wkrótce wydamy małą książeczką Wojciech Zaleskiego zatytułowaną Plan Marshalla. Była tu dyskusja na jej temat i stanęło na tym, że tekst jest nie do zdobycia. No więc jeden z naszych czytelników zdobył go i mi przekazał. Nie wiem kiedy dokładnie się ukaże, ale na pewno w lipcu.

Przypominam, że promocja trwa jeszcze tylko przez dwa dni.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-i/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-ii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-iii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sacco-di-roma/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/komisarz-zdanowicz-i-ponczochy-guwernantek-juz-wkrotce/

 

Po tym czasie ceny wrócą do poprzedniego stanu, a promocji nie będzie. Przynajmniej do czasu następnej jakiejś katastrofy.

 

  20 komentarzy do “Szklana woda i impotencja”

  1. Dzień dobry. Przepraszam, że się będę wymądrzał, ale sam mnie Pan sprowokował 😉 Kiedyś napisał Pan, że rynek jest zawsze, był nawet w Auschwitz i u tego tam, króla szczurów. No a z drugiej strony machina propagandowa, nazywana u nas dla uproszczenia rynkiem książki, wykorzystywana do celów niecnych zgoła i ukrytych, ma wiele cech, które wskazują, że rynkiem nie jest. Raczej rodzajem ofensywy, nie desantowej, jak w Normandii, ale mentalnej. No więc jest rynek i nie ma rynku. To może nieco dezorientować młodszych czytelników, którzy nie mieli szans się wyszkolić w epoce gierkowskiej, no ale my – rozumiemy. Trzeba jednak tej „młodzieży” niestety jak wójt.. mówić jasno i wyraźnie. O tym, że finansowanie wydawania (niektórych) książek z budżetu państwa, które wcześniej obdarło ze skóry obywateli, żeby na to mieć – rynek niszczy. Że takie samo finansowanie z budżetów obcych – jest jawną dywersją, przed którą państwo – nasze – winno nas bronić. Że rynek jest tylko wtedy, kiedy decyduje kupujący ze swoimi pieniędzmi. A państwo ma ten rynek chronić, żeby rozbójnicy nie okradali tych, którzy na tym rynku osiągną sukces. Ja przepraszam, to są podstawy. Ale czy aby na pewno są powszechnie znane i rozumiane?

  2. czekamy i oby drukarnia -nie poszła na urlop-

  3. Nie ma co tłumaczyć młodym, to starym trzeba tłumaczyć

  4. – boję się, że starzy albo są cyniczni i za miskę soczewicy gotowi podpierać ten szatański proceder, albo mają mózgi spróchniałe tak, że nie warto. Ale młode pokolenie jest w trudnej sytuacji, bo niektórym zwyczajnie nikt nie powiedział. Ja to widzę po moich dzieciach, którym ciągle jeszcze tłumaczę różne rzeczy, których oni, zatruwani przez media sami zobaczyć i zrozumieć nie mogą. Niby słuchają, ale z pewnym powątpiewaniem. Nie zrażam się.

  5. Ja bym nawiązał jeszcze do wykładów wrocławskich. Otóż uważam, że prowadzący wykład magister powinien przepytać publiczność – nie to, że zaraz jakaś kartkówka, ale wskazać palcem i poprosić, żeby ludzie się przedstawili i powiedzieli co sądzą na zaprezentowany temat. Spostrzeżenia przypadkowych słuchaczy bywają bardzo interesujące.

     

    W kwestii impotencji umysłowej na rynku zapewniam, że nie ma na świecie nic bardziej ożywczego, niż ożywcze prądy z Francji.

    Jak się pojawiły od końca lat 1980-tyvh szarże i honory, tudzież kasa i możliwość bywania w towarzystwie, w sferach ą ę, to było wiadomo, że wybuchnie w Polsce rewolucja.

     

    Najpierw wypełzły różne mezą lafitty, Łysiaki, Kieślowskie, Waydy, Sandy, a potem już poszło…

     

    Jeżeli zabraknie francuskiej inspiracji, to będzie z nami krucho.

     

    https://images.app.goo.gl/3XNcSpnPNoQKTUyE8

     

    https://images.app.goo.gl/V4pDYT6bX4VjofnF6

     

    https://images.app.goo.gl/9e7ni7oQQzLZJEjM6

  6. Jandy.

  7. Szok.

    https://asnews.pl/polskanews/trzaskowski-poczatek-kto-za-nim-stoi-/?/

    W tle cala szajka: Smolar, Bodnar…

    https://bi.im-g.pl/im/70/18/19/z26313584V,Odznaczenie-Rzecznika-Praw-Obywatelskich-Adama-Bod.jpg

    Trzaskowskiego uhonorowal w imieniu R.F. Pierre Levy (znaczy sie – ukorzeniony), szkoda, ze nie Pierre do Lony.

    Cyrk.

  8. Polska jeszcze nie przegrała. Przegrali politykierzy nie kierujący się interesem bytów zamieszkujących ziemie, stawiający wyżej interes imperialny.

  9. to mówi pan że podszepty rewolucyjne w polsce biorą się z francji , no może i tak…

    trzeba sie przyglądać.

  10. zdumiały mnie te fotografie , garnitury jak garnitury, ale to że Michnik ma pantofle do garnituru to dla mnie szok, ja myślałam że on wszędzie chodzi w ogrodowych croxach

  11. Są różne ośrodki wpływów, ale francuski jest chwytliwy i prestiżowy. Stamtąd przyszło do nas najwięcej nowinek i najwięcej „świeżości”.

    Jak by zebrać wszystkich, którzy się wzajemnie obdarowują różnymi medalami, to mamy naszą masonerię różnych rytów w komplecie, a ich wszystkich ponoć koordynuje B’nai B’rith.

  12. Ja wysłuchałem na YouTube ostatniego rozdziału nowego 'Kredytu i Wojny” po włosku.

    Zaczęło się od tego, jak zmieniał się język papieży, od czasu. gdy walczyli o prymat Kościoła nad władzą świecką. Gawęda zaczęła się świetnie, bo od przypomnienia słów papieża Franciszka w sprawie wolności religijnej i wolności ekspresji w kontekście sprawy Charlie Hebdo. „Gdy mój przyjaciel obraża moją mamę – powiedział Franciszek – spodziewa się, że dostanie po gębie”. Potem było o kolejnych papieżach, anatemach i encyklikach Rerum Novarum, Pacem in Terris, przeprosiny Franciszka w Piemoncie i na końcu dość wulgarne słowa Franciszka w argentyńskim hiszpańskim do młodzieży „Rozrabiajcie i organizujcie się”.

    Załączam jako ilustrację moje zdjęcia sprzed blisko pół wieku, które właśnie odzyskałem z rzutnika slajdów. Na ostatnim zdjęciu jest wieża kościelna z suszącą się bielizną i stare afisze, jak głosować.

  13. Jednak Pasolini robił lepsze ujęcia obiektów sakralnych.

  14. zamieszczono tam /wPolityce/ ekwiwalentny komentarz

    -PO ekspozyturą Niemiec w Polsce-

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.