Nagle w powietrzu zrobiło się gęsto od tematów. W zasadzie nie wiadomo co wybrać, dlatego też lekko się zabezpieczając przed narastającą we mnie wściekłością i histerią napiszę dziś znów o książkach. Nie wiem czy wiecie, ale salon Empik w Domach Centrum został zamknięty już jakiś czas temu. To jest coś tak kuriozalnego i absurdalnego jednocześnie, że brakuje słów na stworzenie jakiegoś, powierzchownego nawet opisu. To jest klęska postulatu zwartego w słowach „kaganek pod strzechy”. Ja się już z kaganka śmiałem, ale trochę półgębkiem. Teraz zaś mamy przed oczami klęskę firmy, która dla wielu Polaków była pewnym symbolem. Empik to była kiedyś pełna kultura, szpan, można było tam pójść, za darmo przejrzeć komiksy i napić się kawy. Studenci i uczniowie uciekający z lekcji i zajęć spędzali długie godziny w Empiku porozkładani na podłodze. Nikt im nie przeszkadzał, nikt ich nie przepędzał i wszystko było okay. Dziś największego empiku w Polsce nie ma, a w tych mniejszych mamy stosy książek napisanych przez autorów, którzy chwalą się tym na okładkach, że ich książki są dostępne wyłącznie w Empiku. To jest po pierwsze kłamstwo, po drugie katastrofa. Kłamstwo jest widoczne tutaj https://bonito.pl/k-189452231-pokora, a katastrofa niebawem przyjdzie.
No, ale można tym ludziom palcem wskazywać do czego doprowadzili, a oni będą się nadal głupkowato uśmiechać i udawać, że wszystko jest w porządku. Nie jest, bo książka znika z przestrzeni publicznej i staje się z tygodnia na tydzień coraz mniej ważna. Ja nie biję na alarm, tylko to wskazuję, bo dam sobie radę, bez sprzedawania wyłączności, bez lokowania swoich produktów w „największej sieci”. Titanic tonie i nic tego już odwrócić nie może.
Są jednak tacy, którzy ten trend, zabójczy przede wszystkim dla nich samych, próbują zawrócić kijem, jak wariat Wisłę.
Ja chciałbym dziś wskazać kilka paradoksów promocyjnych, które decydują o tym, że rynek książki umiera. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego autorzy akademiccy godzą się promować literaturę popularną. To jest moim zdaniem niezwykłe, porównywalne jedynie z sytuacją, kiedy Kazimierz Deyna, w końcu piłkarski profesor, specjalista w dyscyplinie bardzo szczególnej, zgodził się firmować swoim nazwiskiem, jakieś rozgrywki amerykańskiego szajsu udającego piłkę. Czym się to skończyło, wszyscy wiemy – śmiercią Kazimierza Deyny, który nie zrozumiał, że nie chodzi tam o kopanie piłki, ale o kopanie dołów dla tych, co nie uregulowali swoich zobowiązań ze sponsorem w przewidzianym terminie.
To samo widzę, kiedy dostaję link, w którym Sławomir Cenckiewicz wychwala nową książkę Twardocha. To jest jakiś taki poziom niezrozumienia rzeczy oczywistych, do którego ja, nawet gdybym wspiął się na stołek, nie sięgnę nigdy.
Pojęcia, które opisują zjawiska zwane literaturą, aby być adekwatne, muszą pochodzić z języka marketingu, w dodatku modyfikowanego w sposób szczególny. Nie mogą to być pojęcia z zakresu historii literatury i sztuki XX wieku, bo nie oddają one w najmniejszym stopniu intencji twórcy. Ja zaś, człowiek, który otarł się o dość szczególną specjalizację, patrzę na pokolenie naukowców, humanistów, o kilka lat młodszych od siebie i takich w moim wieku z rozdziawionym dziobem. To jest niepojęte, że ludzie ci nie rozumieją. Mogę zasugerować dlaczego nie rozumieją, ale to nie zmniejszy mojego zdziwienia. Otóż oni, w czasach, kiedy normalny człowiek prowadził tak zwane życie towarzyskie i przeżywał różne fascynacje emocjonalno-wizualne, przygotowywali się do roli mędrców. I dziś, kiedy ich w tych rolach obsadzono, wygłupiają się w zasadzie bez przerwy. Bo nie rozumieją i nigdy nie rozumieli, że jest czas refleksji i czas zabawy. Mieszanie zaś tych porządków prowadzi wyłącznie do cholernych kłopotów. Powiem tak, czas zabawy, dla większości z nas minął bezpowrotnie i dobrze jest zdać sobie z tego sprawę.
No, ale wracajmy do promocji. Autorzy akademiccy promują autorów popularnych, ale nie promują siebie nawzajem. A wydawnictwa naukowe wydają książki aż furczy. Nie ma ich jednak ani w Empiku, ani w hurtowniach na Kolejowej i Zwrotniczej, ani nigdzie, poza allergo i sklepami tych właśnie wydawnictw. Poza tym nikt ich nie promuje i nikt o nich nie mówi. Poza mną oczywiście, człowiekiem, który był swego czasu najgorszym studentem, nudził się na wykładach, z wielu uciekał i nie miał w sobie nic, co zapowiadałoby, że będzie kiedyś autorem i wydawcą. O co chodzi? O skręcenie i zdefasonowanie ambicji. Tak zwani ludzie nauki zostali zdeprawowani grantami i oni się w zasadzie swoich książek wstydzą. No i boją się, że jak wyjdą z nimi na rynek, to ten rynek ich zje. Poza tym chcieliby być fajni i poczuć trochę luzu i klimatu. I nie baczą przy tym wcale, że dla większości z nich czas zabawy minął, a to co proponuje im sponsor autorów popularnych to wejście do pułapki na szczury, lub jak kto woli propozycja, by powiesili się na kupionym od niego sznurku. Ja może zalinkuję tę wypowiedź Cenckiewicza
https://twitter.com/Cenckiewicz/status/1308294449613529089
Nie rozumiem skąd ten entuzjazm? Czyżby w Gdańsku też zamknęli Empik i Sławomir Cenckiewicz był skazany tylko na pocztę?
Jestem przekonany, że Sławomir Cenckiewicz nie bierze pieniędzy za promocję Twardocha, ale to go stawia w jeszcze gorszej sytuacji. Spróbuję wyjaśnić dlaczego. Twardoch, mniemam, że nie sam, ale wespół z jakimś działem promocji, odgrzał stary bardzo, komunistyczny kotlet, który był obsmażany raz cicho, raz głośniej przez cały PRL i trochę później. To co nam zaprezentował, jest kontynuacją drogi twórczej Leona Kruczkowskiego, sławnego autora dramatu „Niemcy”, wielokrotnie wystawianego we wszystkich teatrach Polski, pokazywanego także w Teatrze Telewizji. To co zrobił Twardoch, ma jednak pewną istotną modyfikację. On zmienił tytuł dramatu Kruczkowskiego z „Niemcy” na „Polacy”, a środek zostawił ten sam. Maszynka działa tak, że pobudzeni treścią książki musimy, jak za czasów Kruczkowskiego zastanawiać się z mądrymi minami skąd też mógł się wziąć w kulturalnym narodzie ten całym faszyzm, ho, ho, tak, tak…I to właśnie proponuje nam Cenckiewicz, co stawia go w sytuacji mocno dwuznacznej. I nie chodzi tu już o wybory ideowe, ale o tak zwane fiksum dyrdum.
Prócz modyfikacji istotnej, omówionej wyżej, Twardoch – raczej nie on, ale ktoś kto mu doradza – dokonał także pewnego liftingu, który dla Cenckiewicza i profesorów w jego wieku może wydawać się odkryciem, albo wręcz przygodą. W rzeczywistości jest próbą sprzedania samochodu Syrena 105, z kartą gwarancyjną mercedesa beczki – bo to wie pan, taka stylówa. Chodzi mi o grafikę Georga Grosza, którą widzimy na okładce. Nie ma w niej nic z przekory, ani nawet podpuchy. Użyli tej grafiki dokładnie z taką samą intencją, z jaką zrobił to Grosz, czyli promując komunistyczne kłamstwa. My w nie łatwo wierzyliśmy, albowiem dotyczyły one stosunków w Niemczech, a każdy Polak łatwo i bez zastanowienia da sobie wmówić, że Niemiec to zdeprawowany zbrodniarz. Całe zaś państwo niemieckie wyglądało, a pewnie i dziś wygląda jak ta grafika. No, ale Twardoch zmienił tytuł dramatu Kruczkowskiego i napisał go bez podziału na role, o czym warto w tym miejscu przypomnieć. Ekscytowanie się więc twórczością Grosza, komucha i deprawatora, kolaborującego z Brechtem, jest w tym kontekście nie na miejscu. Nie przystoi nawet gospodyni domowej czytającej poradniki, a co dopiero profesorowi uniwersytetu.
Cenckiewicz i inni akademicy pragnący istnieć w świecie treści popularnych nie rozumieją tego i nie rozumieją nigdy, że fascynacje niemieckim ekspresjonizmem; Groszem, Kokoschką, Egonem Schiele, grupą Die Brucke, to jest pewien stały motyw odżywający wśród młodzieży zainteresowanej wizualizacjami idei politycznych i obyczajowych. Jedna moja koleżanka powiedziała nawet kiedyś, że połowa studentów Instytutu Historii Sztuki w Warszawie wygląda tak, jakby ich narysował Schiele, to znaczy, jakby co tydzień musieli się stawiać w gabinecie wenerologa, żeby sprawdził on jakie spustoszenia poczynił syfilis w ich organizmach od ostatniej wizyty. Powiem Wam, że coś w tym było. Te fascynacje odgrzewa się co jakiś czas i one dla ludzi, którzy w młodości trawili głupio czas na naukę, stanowią pewne odkrycie. Tak jest z Twardochem i tak jest z Cenckiewiczem. Trudno przypuścić, by twórczość tak politycznie zaangażowana, jak ten cały Grosz i jego koledzy, nie ujawniała się współcześnie bez podtekstu politycznego, by była akcentem wyłącznie rozrywkowym. Tak z pewnością nie jest, bo nigdy tak nie było. Jej uwodzicielski, deprawacyjny i kokieteryjny charakter jest pułapką na ludzi, którzy nie rozumieją co to jest promocja i jakimi prawami się rządzi.
Jeśli mi nie wierzycie, przypomnę może, że jeszcze w latach 80 wystawiano w Teatrze TV sztuki Franka Wedekinda (kto pamięta kim on w ogóle był? Na pewno nie Twardoch z Cenckiewieczem). Mam trzewiczki z mysiej piczki, takie same rękawiczki – to fragment wiersza starego dobrego Franka, który też się kumplował z Bertoldem Brechtem. Ach, jakie to inspirujące i ciekawe, a poza tym, nie ma już znaczenia żadnego poza rozrywkowym. Twardoch zaś pisze swoje książki z najczystszą intencją, chce byśmy my – Polacy – na nowo i głębiej przemyśleli swoją historię. Tylko dlaczego namawia nas do tego za pomocą niemieckich grafik ilustrujących stosunki panujące w Republice Weimarskiej? Pewnie z tego samego powodu, z jakiego zamyka się Empik, zamiast zmienić ofertę z idiotycznej na sensowną. Powód jednego i drugiego jest zawsze ten sam – żeby nie było niczego.
„Titanic tonie i nic tego już odwrócić nie może”.
Raz, że przez to co jest powyżej opisane.
Dwa, że nie oczekuje się czytelnictwa jako cechy inteligentnego człowieka. Po co? Dziś? Jest you tube a w nim komentarze youtuberów, jest internet i serwisy na każdy temat. Narodowcy się np. przerzucili chyba wyłącznie na kanały you tube i piszczą gdy im co jakiś czas regularnie jej blokuje wielki brat.
Dla naukowców grant to grunt ☺
Dla naukowców grunt to grant ☺
tak, ci studenci tak wyglądali, pozowali na brzydotę i niechlujstwo,
teraz obserwowany trend w modzie nastolatek; niedawno kiedy była ta awantura z rozwieszaniem flag na pomnikach, na Krakowskim pojawiły się młode myślę że nastoletnie, dziewczyny jakoś tak dziwnie ubrane: one same raczej rozczochrane z włosami farbowanymi na głęboką czerń, chude bladziutkie, nieopalone, w czarnych sukienczynach i w ogromnych czarnych buciorach, niektóre miały czarne pończochy z widocznymi podwiązkami – odpychająca okropność …
tak że jakoś tak stylizowanie się na brzydotę jakoś się powtarza
Na niechlujstwo nie trzeba było specjalnie pozować, bo to jeszcze były czasy braków, nie istniały sieciówki do wyboru do koloru. Chociaż zdarzały się wyjątki – mój ówczesny narzeczony to chodził do kuśnierza z reprodukcjami Rembrandta, żeby pokazać, o jaki fason mu chodzi. Natomiast ta piękna metafora o Schielem więcej mówi chyba o sposobach prowadzenia się i skłonnościach do nałogów 🙂
teraz to musi wyglądać tak: chude, zapadnięte, niedożywione, anemiczne w tandetnym ubraniu w czarnym kolorze, rozczochrane
Bo to wygląda na obronę swojego rewiru nie poprzez jego ekspansję, a odepchnięcie, poprzez brzydotę, wszystkich z zewnątrz, którzy chcieliby nawiązać z nimi jakikolwiek kontakt 😉
Amelia, film francuski. Czasem widocznie jest jakiś powód, a ideologia niestety dalej kanalizuje te niedobory i ich nosicieli. Ale dzisiaj przeczytałem tekst o neognostycyzmie, który przeszedł te wszystkie szaleństwa. Jaka była przyczyna pojawienia się tęsknoty odkupienia w czasach hellenistycznych? Otóż nietolerancja zioła, używanego przez adeptów gnozy. Odkupienie jako produkt uboczny oświecenia. Cóż, jeśli ktoś ma niedobór endorfin nie może być korpo-pneumatykiem. Tak było w antyku, tak jest zwłaszcza dziś. A czarne mundurki tego nie zasłonią ani nie uwypuklą.
Dojrzałość występuje u tych, którzy przechodzą, w miarę normalnie, po kolei, kolejne etapy dojrzewania. Jeśli któryś z etapów zostaje pominięty – i zamiast poznawania tego fragmentu rzeczywistości, który nazwę etapem głupkowato- rozrywkowym przechodzi się samodzielnie do etapu, który nazwę etapem marszczenia brwi – zamiast dojrzałości następuje reemisja. Reemisja mająca miejsce w wieku średnim objawia się jako groteska.
Jeśli zaś groteska jest promowana i nadaje się jej charakter mistyczny, staje się ona plutonem Wermachtu, przesuwającym szlaban z granicami pretensjonalności.
Tak właśnie przesuwane są granice. Wojenni fotoreporterzy pstrykają zdjęcia i nikomu nie chce się śmiać z facetów w błyszczących oficerkach.
Też o tym…
Ładny opis
Oni nie pozowali, byli w większości autentyczni
Powtarzasz się
You tube niczego nie załatwia
no właśnie, ale chyba nie wszyscy ludzie o przekonaniach prawicowych to rozumieją
Bo im nie chodzi o przekonania, ale o to, żeby wszyscy im klaskali
Może jeszcze wynika to z lenistwa intelektualnego tych którzy tylko w youtubie pokładają nadzieję? Po co sięgnąć do książek skoro nam komentatorzy na youtubie wszystko lepiej wytłumaczą, a książki są dla ekspertów którzy je przeczytają za nas i krótko omówią, no chyba że to literatura popularna i kryminały, je dopóki nie ma ekranizacji czy serialu to czytać warto.
>kiedy normalny człowiek prowadził tak zwane życie towarzyskie i przeżywał różne fascynacje emocjonalno-wizualne, przygotowywali się do roli mędrców…
Filary społeczeństwa
wiesz, ja się tak zastanawiam skąd ten nabór takich dziewczynek: bladych, chudych stylizujących nie na brzydsze niż sa, czy one nie są pacjentkami jakichś poradni psychologicznych, w których sa leczone z bulimii, a przy okazji podaje im nie nowe teorie do wierzenia…
Kanały na Youtube można usunąć jednym kliknięciem, natomiast książek nie da się usunąć z domowych bibliotek. Za 500 lat dalej będą krążyć w przestrzeni publicznej.
Ile potrzeba książek dla ludź, którzy poprowadzą stado baranów?
Repetitio est mater studiorum ☺
>jakie spustoszenia poczynił syfilis w ich organizmach od ostatniej wizyty…
A przecież prawie potrafili namalować kotka i przymierzali się do fresków Michała Anioła.
Ekspresyjni prometeusze syfilisu
Die Preispolitik (Preisphilosophie) des KJ-Verlages.
Artykuł Kurta Tucholsky’ego w Weltbühne w 1928 roku stał się powodem dyskusji o cenach książek. Awangardowe i komunistyczne wydawnictwo Malik, w którym ukazywały się rysunki Grosza przyjęło strategię, aby zyski ze sprzedaży ekskluzywnych wydawnictw wspierały wydawanie tanich, propagandowych broszur dla mas, sprzedawanych bez zysku.
Das Mittel zum Zweck, nähmlich Ideen unter das Volk zu bringen.
Każdy, w niepewnym wydawnictwie lub u takiego pośrednika kupujący luksusowe książki – niezależnie od ich zawartości – wspiera drukowanie komunistycznego chłamu dla ludu, co prędzej, czy później musi eksplodować rewolucją.
Malik, einer der 99 Namen Allahs, bedeutet König.
Malik to semickie miano króla i tytuł grafomańskiej powieści autorstwa awangardowej pisarki żydowskiego pochodzenia, Else Lasker-Schüler, która wspierała wydawnictwo. Żydzi nie stworzyli nic wartościowego w dziedzinie architektury, muzyki, malarstwa czy literatury, są za to doskonałymi aktorami, o ile nie są pretensjonalni, jak Barbara Streisand czy stary Woody Allen. Sturmabteilungen Ernsta Rohma byly skazane na zagładę ze względów estetycznych – Sturm, Aktion, to nazwy zawłaszczone pierwotnie przez komunistów.
Hermann Weil, najbogatszy na świecie handlarz zbożem wykłada pieniądze na awangardowych, komunistycznych, pisarzy, wydawców, malarzy a także sponsoruje Institut für Sozialforschung, późniejszą szkołę frankfurcką. Ciężka praca argentyńskich chłopów zostaje do ostatniego peso przeputana na żydowskie ekstrawagancje i eksperymenty w dziedzinie kultury, sztuki, pseudonauki. Argentyna jest dzisiaj biednym krajem.
KJ-VERLAG segelt gen politische Morgenröte.
Możnaby przeznaczać zysk ze sprzedaży ekskluzywnych, cennych książek na dodatkowe wspieranie wysokonakładowych prawicowych brukowców, żeby odwrócić ten trend polegający na tym, że wieszają nas na naszym własnym sznurku.
W związku z tym proponuję spotkanie wyjazdowe w St. Moritz w celu omówienia przyszłości polityki wydawniczej treści prawicowych.
Ewentualnie może być też Karpacz.
W gronie zainteresowanych osób i sponsorów.
Dokładnie. I tego się będziemy trzymać.
Już na jednej z pierwszych stron darmowego fragmentu „Pokory” 50-letnia siostra zakonna Consolata uprawia dziki seks z 14-latkiem.
no to na pierwszej , może na następnej stronie autor ujawniał że chłopak miał 24 lata tylko młodo wyglądał, albo że te 14 lat to błąd drukarski ale zapomnieli wydrukować erratę i miało być np 34, …
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.