paź 142018
 

Celem prowokacji, także tych mimowolnych jest rozbudzenie emocji i postawienie ich w stanie takim, w jakim zwykle oglądamy koty przejechane przez duże i ciężkie auta. Nie wiadomo co z tym zrobić, wszędzie flaki, krew, na truchle gromadzą się muchy i każdy patrzy po sobie, bo przecież wiadomo, że nikt nie ma odpowiedniej szufelki, żeby to posprzątać, a też i niby dlaczego miałby to robić. Reakcja wobec prowokacji jest zawsze taka sama – duże natężenie emocji, po czym ich gwałtowny spadek i rozejście się do swoich zajęć. I tak do następnego razu. System funduje nam wiele celowych akcji prowokacyjnych, wobec których powinniśmy zająć stanowisko nawet jeśli tego w głębi duszy nie chcemy, a do tego jeszcze dołączają się ludzie z własnymi inicjatywami, którzy uważają, że rozjeżdżając na pasach niewinnego jakiegoś kota zwracają uwagę na poważny problem społeczny, religijny, filozoficzny czy jakiś jeszcze inny.

Normalnie jest tak, że w miarę jak człowiek się starzeje unika sytuacji, których nie może załatwić w taki sposób, by jego emocje zostały zabezpieczone. Postawa taka bowiem gwarantuje komfort psychiczny i spokój, a także powoduje, że wokół takiego osobnika gromadzą się inni, przekonani, że gdzie jak gdzie, ale tu akurat nic złego ich nie spotka.

Oczywiście pojawiają się co jakiś czas jacyś prowokatorzy, czy też socjopaci, czy po prostu ludzie, którzy chcą zwrócić na siebie uwagę, ale to nie zmienia niczego w relacji podstawowej – musi być bezpiecznie pod względem emocjonalnym. I ja podjąłem się budowy i obsługi takiej przestrzeni, co przychodzi mi z niemałym trudem. Zrobiłem to po części mimowolnie, bo od dzieciństwa mam nawyk ratowania sytuacji, a przez niełatwe okoliczności życia stałem się też bardzo koncyliacyjny i unikam zderzeń. Stąd właśnie bierze się to, że bardzo dużo opowiadam i staram się załatwiać różne sprawy polubownie. Od razu, na samym początku mojej działalności blogerskiej, przyjąłem zasadę, że moje emocje są tu w ogóle nieistotne, liczą się tylko emocje czytelników. Nie jest łatwo, powiem Wam utrzymać ten stan i czasem mnie ponosi, ale zawsze daję wcześniej mnóstwo sygnałów ostrzegawczych. Nie oczekuję też, że ktoś mi będzie za to dziękował, bo wiem, że ludzie uwielbiają rozjeżdżać koty na jezdni, a czasem jeszcze cofać auto, żeby mieć pewność, że kot nie przeżył i jest należycie rozpłaszczony. Zdarza się też czasem, że o rozjechanie kota oskarżają bliźnich i nawet potrafią pokazywać jakieś zdjęcia niby z radaru gdzie widać tego kota i samochód z zatartymi numerami rejestracyjnymi.

Proszę Państwa, naszym celem tutaj nie jest promowanie treści przypominających przejechane koty, czyli takich, których nie potrafimy we własnym zakresie ogarnąć, ani załatwić w sposób elegancki. Naszym celem jest zbudowanie rynku wymiany treści ciekawych, do tej pory celowo ukrywanych albo po prostu niezauważanych, a także połączenie tego naszego rynku z już istniejącym i zajęcie tam jakiejś ważnej jeśli nie dominującej pozycji. To jest na pierwszy rzut oka niewykonalne. Tym bardziej niewykonalne, że u nas bez przerwy ktoś próbuje rozjechać jakiegoś kota, a tam kreuje się pisarzy, którzy wizerunkowo i emocjonalnie stanowią produkt bliski propagandowej doskonałości. O taki ja na przykład ten – http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,24040142,znamy-zwyciezce-nagrody-literackiej-europy-srodkowej-angelus.html#s=BoxOpImg4

To jest tegoroczny laureat nagrody literackiej Angelus pan Maciej Płaza. Nawet nie próbuję oceniać jego twórczości, bo wiem, że to nie ma sensu wobec tego co widać, czyli stylizacji. I teraz popatrzcie – to jest obszar, gdzie mowy nie ma o rozjeżdżaniu kotów, a każdy kto tam wchodzi ma całkowitą pewność, że jego emocje i w ogóle wrażliwość nie zostaną oblane kwasem. Ma pewność, że nie spotka go żaden absmack i wszystko będzie takie jak oczekuje. To znaczy jakie – spyta ktoś. Odpowiadam – nijakie. Nijakie czyli obliczone na utrzymanie w pionie struktury propagującej wartości i treści wcale nam nie bliskie, nijakie czyli smakujące politurą do mebli.

Czy tak wystylizowani autorzy nie mogliby się pojawiać po stronie zwanej prawicą? Nie, bo to nie zostało zaplanowane. Po tej stronie muszą pojawiać się ludzie, zajmujący się zawodowo dewastowaniem emocji, czyli zabierający – dla przykładu – głos w sprawach religijnych i doktrynalnych w zastępstwie duchownych. Nie czując w ogóle przy tym, że rozjeżdżają kota, a następnie zostawiają go do posprzątania innym. Po tej stronie muszą aktywować się ludzie, którzy nie mają przednich zębów, chodzą ubrani jak dziady, ale za to mają do przekazania treści tak niesamowite, że można dla nich wytrzymać wszystko, nawet bardzo nieświeży chuch. I taki schemat mógłby prosperować długo jeszcze, ale pojawiliśmy się my, czyli zespół autorów i komentatorów, którzy próbują robić coś innego. To jest rzecz jasna lekceważone i niezauważalne, przez rynek stylizacji literackich, ale jest zauważalne przez bezzębnych proroków, a także religijnych konserwatystów, którzy usiłują przez nasz portal załatwiać jakieś swoje sprawy.

Proszę Państwa, żeby zbudować rynek i wypromować na nim treści, a następnie z tymi treściami ruszyć na podbój innego rynku, należy unikać pewnych zachowań i pewnych ludzi. To znaczy takich, którzy brzydzą się posprzątać przejechanego kota z jezdni. Póki co jedynie valser się tego nie brzydzi, bo nawet ja mam opory i jak widać prowadzę na poły wewnętrzny dialog z przestrzenią, którą sam stworzyłem i którą obsługuję. To wygląda trochę niesamowicie, ja wiem…to może nawet w kimś wywołać podejrzenie, że oszalałem, ale wierzcie mi, że tak nie jest.

Żeby zbudować rynek o jakim mówię, trzeba się nauczyć tworzyć produkty bezwzględnie atrakcyjne, a to znaczy skończone i dobre, a także ładne, takie które wywołują dyskusję wokół jakości, a nie wokół problemu. Szuryści bowiem, jak ich nazywa Grzegorz Kucharczyk, nauczeni są właśnie tego, by wywoływać dyskusję wokół problemu, który i tak nie może znaleźć rozwiązania. A ponieważ – w moim odczuciu celowo – tak zwanej prawicy odjęto wartość estetyczną, to co po tych problemach zostaje wygląda jak przejechany kot.

Nie ustalimy więc ponad wszelką wątpliwość czy Kościół przedsoborowy jest lepszy od posoborowego, możemy za to – za pomocą tak postawionej kwestii, oraz jej ciągłego uszczegóławiania, zdewastować istotny sens naszej misji czyli budowę rynku, a także podzielić obecnych tu chrześcijan na lepszych i gorszych, w zależności od tego gdzie akurat stoją. Ja się na to nie zgadzam, chcę to powiedzieć wyraźnie. Stąd bardzo nie lubię, kiedy przywołuje się tu kwestie teologiczne, albowiem kończy się to zawsze podważaniem autorytetów duchownych. Innych zaś nie mamy i dobrze jest o tym pamiętać. Niedopuszczalne jest już całkiem podważanie tych autorytetów i zastępowanie ich innymi jakimiś, na przykład Karoniem. To jedna kwestia, są inne. Moim zdaniem poważniejsze. Prowadzimy tu sprzedaż i ona jest jakaś, to znaczy na tyle widoczna, że co jakiś czas, ktoś próbuje umieścić swój produkt pośród naszych produktów. Chcę powiedzieć wyraźnie, że o tym co się będzie sprzedawać w naszym sklepie decyduję ja. Czasem podejmuję złe decyzje, ale wtedy mogę mieć pretensję tylko do siebie.

Wszelkie próby umieszczenia tu informacji dotyczących rzekomo rewelacyjnej sprzedaży tego czy innego debiutu, uważam za rozpoznanie walką i próbę zbadania jaki rzeczywiście nakład można wypuścić na rynek, żeby nie ryzykować za wiele i za wiele nie stracić. To jest żenujące. Autorzy, którzy zabierają się za rozwiązywanie najbardziej palących problemów współczesnego świata usiłują się, podstępem dowiedzieć, ile to ja sprzedaję, że mi się to jednak opłaca. Pokazują nawet jakieś zdjęcia ze sklepu internetowego, gdzie widać liczbę ponad trzech tysięcy zamówień. Nie widać tylko co to są za zamówienia i co to za sklep. W domyśle chodzi o debiutancką książkę znanego autora, która jest tak fantastyczna, że schodzi szybciej niż kiełbasa w stanie wojennym. Proszę Państwa, tak jak zadeklarowałem, zajmuję się ochroną Państwa emocji, co nie zawsze mi wychodzi, a także biorę na siebie ryzyko rynkowe, co umożliwia nam zapoznawanie się z ciągle nowymi i ciekawymi treściami. Dlatego właśnie ten portal funkcjonuje i działa. Wiem także jakie są pragnienia autorów takich jak Maciej Płaza i takich jak Krzysztof Karoń. Oni chcą dostawać gotówkę za opowiadanie o najlżejszych drgnieniach emocji w swoich duszach, tyle tylko, że system ustawił ich po przeciwnych stronach rynku emocji i rynku treści, w dodatku na sztywno. My manewrujemy, a skoro tak czynimy, to ani ja, ani nikt z piszących tutaj osób, nie może zawracać czytelnikom głowy jakimiś drganiami duszy. To po pierwsze. Po drugie nie możemy lansować treści, co do których wiadomo, że podzielą rynek, a nie spowodują pomnożenie ilości czytelników. Nie możemy też skracać sobie drogi do sukcesu omawiając problemy rzekomo ważne, które są w istocie pułapkami, czyniąc to w dodatku bez zrozumienia wartości estetycznych, które są istotnym elementem twórczości, znacznie ważniejszym niż demaskacja i wskazywanie winnych wszystkich naszych nieszczęść.

Ja oczywiście wiem, że część osób się ze mną nie zgodzi, albowiem roztrząsanie w nieskończoność nierozwiązywalnych kwestii czyli jeżdżenie w te i nazad po martwym kocie stanowi dla wielu sens obecności w sieci, ale nie mam mojej zgody na takie zachowanie. Tym mniej jest tej zgody im większa ilość karonistów tu zagląda i opowiada o tym, jak to sprzedali w jeden dzień 1000 egzemplarzy 500 stronicowej książki

Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl

  24 komentarze do “W sprawie emocji czyli rozjechany kot”

  1. … tłumacz z literatury anglojęzycznej i powieściopisarz

    Uff, to oczywiscie się nie skończy, a „literatura” języka angielskiego to światowy Pulitzer w każdym calu. Jeżeli pisze sie z bagna, a angielskość to jedno wielkie szambo, to cóż to może być za literatura, taka, jak ich polityka.

  2. Nie znam twórczości pana Płazy, nie wiem nic o Natalii Gorbaniewskiej, nie wiedziałam że był taki talent jak śp Pawłow, (wieczny mu Pokój na tamtym świecie),a jeszcze gorzej bo ja się wcale nie wstydzę swojej niewidzy, tak jak się nie wstydzę że nie rozumiem sztuki nowoczesnej. Właśnie sztuka nowoczesna to dla mnie taka egzemplifikacja rozjechanego kota, jest dobrze pokazana na YT w filmiku Tomasza Samołyka pt mniej więcej jakimś takim tytułem,  chyba „Sztuka nowoczesna” (?) .  Zwłaszcza przy sztuce nowoczesnej moje zdanie o tejże sztuce jest takie samo jak zaprezentował p. Tomasz Samołyk.  Masakra nie sztuka. W tej lansowanej na siłę literaturze, literaturze zdobionej nagrodami – też masakra, stwierdzam to po przekartkowaniu np.  R.Mroza  „Czarna madonna” (przekartkowane bo nie da się czytać).

  3. To są bałwany – w znaczeniu biblijnym

  4. On się musi w ten sposób uwiarygadniać

  5. Donaldowi Tuskowi też wydali książkę. O Kaszubach. Niewiele w niej treści, bo jego wkład stanowiły podpisy pod fotografiami. No ale jest autorem, książkę mu wydali. Nie szukajcie jej w księgarniach, bo jej tam nie znajdziecie. Cały nakład poszedł na pniu. Kaskę wszyscy otrzymali, podatki zapłacone.
    Tak moi drodzy się wręcza łapówki.
    A wiecie jak się promuje książki? Najpierw tresuje się społeczeństwo w konformizmie i „demokracji” żeby nie miało własnego zdania, tylko chciało „to co wszyscy”

    Potem wdrukowuje im się do głów że jak przeczytają cokolwiek to będą lepsi. W końcu wrzuca się w dystrybucje szajs napisany bez ładu i składu z intrygą na poziomie „Jasia i Małgosi”, żeby czytelnik bez zbytniego wysiłku doszedł do poczucia dumy, że książkę zrozumiał. A żeby ją sprzedać, wydaje się do hurtowni, odkupuje i ponownie wydaje. Koszt niewielki a ogłosić można że autor sprzedał już 50000 egzemplarzy.

  6. Ja nie lubię przejeżdżać kotów ani żadnych innych źwierzątek, pomimo, że razu pewnego omal się nie zabiłem, chcąc uniknąć przejechania jakiegoś psiaka.

  7. Tak…

    … wczoraj wlasnie, podczas handlu rozmawialam ze znajoma, ktorej corka jest od kilku ladnych lat w Londynie… rzeczywiscie wyszlo na to, ze to jej zycie tam to bagno i dziadostwo, chociaz ona tego tak nie postrzega i jeszcze cieszy sie tym szambem… chociaz zaczyna jej doskwierac… samotnosc i brak „stalego partnera”… i to zaczyna ja troche dolowac, bo dziewczyna juz ma 35 lat, a kandydaci na „zyciowego”  partnera – po prostu – bez-na-dziej-ni  !!!

    To jest  CZARNA  ROZPACZ… ta cala lYteratura angielska… ten caly  Angélus… i ten caly, dENty  PLAZA…  naprawde rozjechany kot  !!!

  8. No to, jest nas juz dwie…

    … jestem pewna, ze jest nas tysiace… zeby nie powiedziec miliony, ktorzy nie znamy ani Gorbaniewskiej ani tego Plazy… i tylko dziekowac  Panu Bogu za to szczesliwe zrzadzenie i  taaaka niewiedze…

    … z nia naprawde lepiej i szczesliwiej  sie zyje  !!!

  9. To jest straszne właśnie.

    Jedno co już wiem na pewno i będę to mówił, aż do znudzenia przy każdej okazji, że cokolwiek jest angielskie, amerykańskie, kanadyjskie, australijskie, nowozelandzkie, krótko, cokolwiek jest związane z tzw. kulturą anglo-saską, co oczywiście jest czystym kłamstwem i nadużyciem, bo anglo-saxoni zostali podbici i ich nie ma, czyli jest związane z „kulturą j.angielskiego”, należy wziąść w nawias przynajmniej, a najlepiej wrzucić do kosza i zająć się swoimi, ważnymi sprawami.

  10. Co za fantastyczny wpis, Panie Gabrielu…

    … oczywiscie, ze zgadzam sie z Panem w sprawach, co do tematu notki na  200%  !!!

    Oczywiscie, ze przychodza tu „czytelnicy”  na zwiady i na rozpoznanie Panskiego rynku, bo sukces widoczny jest jak na dloni. Nie bede – absolutnie – rozmawiac o panu Karoniu czy jego „rewelacyjnej sprzedazy” bo – po prostu w nia nie wierze i tyle… mam nadzieje, ze o „kulisach” Panskiego sukcesu sprzedazowego  rowniez sie ta banda cwaniakow  NIGDY  nie dowie  !!!

    Wczoraj, raniusienko jadac na handel – tak gdzies kolo 4.30, gdzies na wysokosci Blonie/Plochocin  widzialam na szosie zwloki ledwo co przejechanego kota… za kazdym razem jak cos takiego widze – to po prostu zwalniam… rzeczywiscie widok ten nie zrobil  JUZ na mnie zadnego wrazenia, pewnie dlatego, ze ciagnal sie za mna woz sluzby drogowej i pomyslalam sobie, ze oni to sprzatna… no i pomimo duzego zmeczenia handel byl bardzo dobry, a na koniec dnia okazalo sie, ze to wlasnie byl moj najlepszy dzien handlowy… pomimo tego nawet, ze to byl dzien 13…

    … dzieki za wspanialy wpis i zycze nieustajaco sukcesu sprzedazowego, w ktory – co tu duzo gadac mocno wierze… do tego zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia oraz opieki bozej,

  11. Obejrzałam wczoraj film Grzegorza Brauna o Lutrze. W mojej opinii bardzo ważny film. Nieco ponad półtorej godziny trzymającej w napięciu narracji o życiu i działaniach Lutra, i  tego konsekwencjach, doskonałe zdjęcia, grafiki, podróże po miejscach związanych z akcją, a przede wszystkim świetnie dobrani komentatorzy. Całość w tempie, jasna i klarowna, z pasją.  Polecam Państwu obejrzenie.

  12. takich jak Krzysztof Karoń

    Najgorsze jest to, gdy o etyce pracy opowiada niepracujący. Podobnie jak losem robotników w fabryce zajmowali się ci, którzy nawet tam nigdy nie byli.

  13. Film ważny i chyba większość tu obecnych osób go widziała, dyskutując o nim np. tu:  https://coryllus.pl/o-wojnie-propagandowej-i-sposobach-jej-prowadzenia/ , to również Pani polecam https://prawygornyrog.pl/tv/2018/03/gabriel-maciejewski-coryllus-o-filmie-grzegorza-brauna-luter-i-rewolucja-protestancka/, https://prawygornyrog.pl/tv/2018/03/gabriel-maciejewski-coryllus-kwartalnik-szkola-nawigatorow-o-protestantyzmie/

  14. >poważny problem społeczny, religijny, filozoficzny czy jakiś jeszcze inny…

    W kocim raju

  15. nie no gdzie tu raj? Przedwstęp do kociego  raju jest w wierszyku Jachowicza pt. „Pan/raz kotek był chory i leżał w łóżeczku … itd.” (znam cały wierszyk) i ta wymiana potraw w dialogu między kotem – doktorem a panem kotkiem co to się przejadł udeczek i takich tam myszek itp, to jest dopiero wstęp do kociego raju, a po wyzdrowieniu oczywiście, po tym kleiku …  ponowne buszowanie w spiżarni.

  16. Film Grzegorza Brauna świetny a pointa tego filmu, to scena parkowa. W filmie mamy  opis protestantyzmu a na koniec jakby kwintesencja skutków tej herezji, zobrazowana przestrzennymi figurami w parku. Masakra jak z rozjechanym kotem.

  17. Walcowanie kota czyli zarządzanie emocjami – a problem jak zwykle poza horyzontem. Po Noblu dla Baracka Obamy za nic, trudno się cieszyć z nagród innych niż Niebieska. Przy okazji Dnia Papieskiego przypominam sobie jak pokojowego Nobla miał dostać Jan Paweł II, ale że zaklinał Busha Juniora na wszystkie świętości, żeby w 2003 r. odpuścił Irak to „nagroda” powędrowała do jakiejś babki sadzącej drzewa w Afryce.

  18. Karmienie trolli

    Rudy troll (ten z połową wąsa po operacji złośliwego guza) jest w moim ogródku od ponad dziesięciu lat. Zastosował wszystkie tricki trolli: przewracanie się na grzbiet, przeciąganie z ziewaniem, wyciąganie łapki, udawanie glonojada na szybie, podstawianie główki do głaskania, odprowadzanie do śmietnika i z powrotem. Z czasem się rozbestwił. Je tylko z górnej półki, a ligawę tylko z bazarku, a na dodatek żąda, by go karmić do buzi. Jest zazdrosny i obrażalski. Sprytnie udaje, ze gdy wpada z ogródka do domu, to tylko po to, by przejść do wiatrołapu i na drugą stronę domu. Prawda jest taka, że gdy uda mu się wpaść niespostrzeżenie, to zwiedza wszystkie piętra. On myśli, że raj jest w domu. A mój domowy kot myśli, że raj jest w ogródku.

  19. co do tej ligawy z bazarku, no trzyma kocisko fason, a z moich wczorajszych doświadczeń z psem sąsiadów, w windzie zajadałam wafla, kawałek spadł na ziemię, pies się nachylił powąchał wzdrygnął prawie z obrzydzeniem i wysiadł. Oczywistym jest że gdyby to  nie był wafel a ligawa, to zniknęło by to w psim pysku natychmiast.

  20. Stałem ze wstrzymanym tchem i w tym bezruchu unurzyłem się w brzęku trzmieli, ciachanym od strony budynków na równe kawałki przez postukiwanie dłuta.

  21. to skąd ten cytat? A trzmiele nie mają żądeł? A o kocie rozjechanym nie było?

  22. tak się tylko pytam, choć pod skórą czuję że to cytat z unurzanego w literaturze chłopaka z Sandomierza nazwiskiem Płąza. N`est pas?

  23. Ma się rozumieć. „Unurzanego w literaturze”- ha, ha, ha

  24. Im bardziej poznajemy Karonia, tym większy się on staje. Nie tylko Karonia. Dotyczy to wielu osób – ale nie wszystkich …bo bywa odwrotnie. Nie posiada wykształcenia – jakie dawałoby mu uprawnienia, majątku, podlega wszystkim prawom zmęczenia, szarości, nihilizmu, i temu najgorszemu – który krąży w żyłach – nas wszystkich zarażonych …zwany PRL. Można się z tym nie zgodzić, a nawet należy. Nihilizm to straszna choroba.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.