mar 112018
 

Miałem zawsze wrażenie, że wszyscy wiedzą iż pisanie bloga to tylko jedno z moich licznych zatrudnień związanych z wydawnictwem. Po niektórych jednak uwagach, rzucanych to tu, to tam, straciłem tę pewność. No, ale nie będę się tym przejmował.

Jakość tego bloga nie jest efektem uporczywej pracy nad każdym, codziennym tekstem. Ta jakość wypływa z uporczywej pracy, którą podejmowałem codziennie przez ostatnie dwadzieścia lat, po to, by znaleźć się w tym miejscu, w którym jestem. Wszystko więc to, co się Wam tak podoba, bierze się z tak zwanego niczego. Ja się nad tym ani nie zastanawiam, ani tego nie dopieszczam. Leci to, ot tak z palca. Są jednak rzeczy, nad którymi się zastanawiam intensywnie, od czego pewnie wyłysieję niebawem, jeśli wcześniej nie dostanę zawału. Na przykład sposoby promocji naszych wydawnictw. To jest coś, co spędza mi sen z powiek autentycznie i w sposób nieskłamany. Budzę się w nocy i patrząc w sufit myślę, jak to wszystko sprzedać. Przede wszystkim postanowiłem, że już nigdy nie podejmę decyzji, za którą prócz mnie samego będę mógł obarczyć jeszcze kogoś. No chyba, że ktoś tu przyjdzie z pieniędzmi i powie – a weź mi to wydaj. Wtedy pomyślę i sprawdzę przede wszystkim ile jest miejsca w magazynie. Punkt bowiem, w którym się znaleźliśmy na przełomie minionego i tego roku był punktem zwrotnym. I mam nadzieję, że udało nam się zawrócić we właściwą stronę. Tego się nigdy nie wie, co mam nadzieję, dla wszystkich jest jasne. Takie rzeczy mogą widzieć ludzie, którzy dostają trzy i pół paczki miesięcznie na pisanie wierszy, jak Wencel, albo na dumanie jak smutnym jest los mniejszości etnicznych w faszystowskiej Polsce. Z nami jest inaczej. Nie mamy czasu na myślenie, a decyzje muszą być podejmowane już, albowiem proces tworzenia produktów dobrych jakościowo i sprzedawalnych jest rozciągnięty w czasie i obłożony ryzykiem. Poza tym stoją za nim ludzie, którzy także chcą wypić i zakąsić, a nierzadko mają też dzieci lubiące słodycze i dobre zabawki. Ludziom tym trzeba zapłacić. Na mnie więc spoczywa odpowiedzialność także za nich. Ja mogę nie zjeść, ale oni muszą. Jak wiecie, na tak zwanej prawicy, problem płacenia pracownikom najemnym jest problemem złożonym i nieoczywistym. Ponieważ rynek treści prawicowych został zaplanowany jako rynek wtórny w stosunku do jakości właściwe, czyli postępowej, jako rynek starych szmat, brudnych kartonów i puszek po piwie traktowanych jako najcenniejsze skarby, nie ma na nim zbyt wielkich ilości gotówki. I nigdy nie było. Klienci latający po tym placu w te i wewte, w rozwianych płaszczach i przekrzywionych kapeluszach, szukają bezustannie czegoś wartościowego, w co mogliby zainwestować, ale niczego takiego nie znajdują. Ludzie, którzy za aktywność na tym rynku pobierają pieniądze trwają w wiecznym oczekiwaniu na cud, albowiem przywykli już do tego, że płaci się tu rzadko i niechętnie. Standardy takie zostały wypracowane dawno temu, jeszcze w epoce ciemnej, kiedy spadł samolot, a każdy uczciwy prawicowiec przypierniczał za darmo w imię lepszego jutra ojczyzny naszej. Wobec powszechnej znajomości tych faktów, chciałbym, żeby nikt nie pytał mnie kiedy mu zapłacę, bo ja akurat płacę. Czasem mam jakieś opóźnienia, ale jak się umawiamy na pieniądze, to one na pewno będą. Cierpliwość jest cnotą, a milczenie złotem. Mógłbym teraz porównać swoje standardy ze standardami innych, sławnych prawicowych wydawnictw, ale nie chcę tu wymieniać nazwisk, które i tak wszyscy znają.

Wobec tak wyznaczonych standardów rynkowych warto zastanowić się co trzeba zmienić, żeby na rynku treści prawicowych znalazło się trochę więcej pieniędzy. To akurat chyba jest jasne – trzeba tu przyciągnąć klientów z innych rynków. To zaś jest możliwe tylko w tym wypadku, kiedy się trochę posprząta i schowa na zapleczu niektóre indywidua, psujące obraz krzywym uśmiechem obnażającym zepsute zęby. To jest możliwe kiedy się zainwestuje w jakość. To sprawa pierwsza. Druga jest taka, że należy zmienić nieco profil treści zwanych prawicowymi, bo z tym co jest można ściągnąć na ten rynek pensjonariuszy z Tworek i to tych bardziej zdeterminowanych by nielegalnie opuścić zakład. Wszedłem wczoraj na stronę jednego prawicowego wydawnictwa i zamarłem. Oni też chcą poszerzyć target, ale uderzają wprost w kobiety. To znaczy jest tam masa makulatury zwanej literaturą kobiecą, która ma poprawić humor sfrustrowanym dziewczynom. Być może to dobra droga, nie wiem, ale ja nią kroczył nie będę. Mimo tego nieprzyjemnego wrażenia zamówiłem u nich jedną książkę. Nie wiem czy mi ją przyślą, więc nie zdradzę tytułu. I tak będę się musiał z niego wytłumaczyć, ale to może później, jak już będzie w sklepie. Jakby mało było kłopotów, na rynku treści prawicowych zainstalowane są różne figury, które mają wskazywać poszukującym czegoś wartościowego ludziom, co jest a co nie jest jakością. Wszyscy wiemy, że figury te czynią zawsze wbrew oczywistym i jasnym skojarzeniom czytelnika. To znaczy jeśli podnosi on w górę książkę dobrą, w twardej oprawie, z ciekawą okładką, ilustracjami, złotą wstążką i takąż kapitałką, figury-autorytety krzywią się i wskazują palcem inną książkę. Ta zrobiona jest z popeliny oprawionej w dyktę, rozpada się w rękach, jej autor, stojący obok, ma oczopląs i nie może skupić wzroku w żadnym punkcie, a szczególnie nie może spojrzeć uczciwie w oczy czytelnikowi. Ale figura mówi – o to, robaczku, to powinieneś kupić, albowiem są tu demaskacje niesamowite, a także seks i przemoc w zadowalających proporcjach. Czytelnik patrzy na autora, który nie kojarzy mu się z seksem w żaden sposób, a z przemocą tylko tak, że łatwo sobie wyobrazić, jak koledzy przepędzali go spod trzepaka i określali brzydkimi wyrazami, i w głowie jego zaczynają kłębić się myśli. Postawiona jednak na rynku figura-autorytet nie daje czytelnikowi szansy i woła – No co robaczku?! Skąd ta mina! Wykładaj kasę, albowiem ten tu Mongoł obrośnięty szczecią od stóp do głów to mistrz prawdziwy, trzeba weń inwestować. No i złamany czytelnik wyciąga portfel i płaci. Tak to niestety wygląda.

Powolutku, buksując z lekka, rusza nasza ofensywa. Nowe książki pojawiać się będą bardzo często, a więc jeszcze raz upraszam wszystkich, by – mając szczerą chęć zakupienia czegoś, bez przymusu – nie zwlekali, aż będzie coś nowego jeszcze, bo teraz cały czas będzie coś nowego. Koledzy solidnie się napracowali, żeby było zawsze coś nowego, a i ja przyłożyłem do tego rękę. Jutro idzie do druku nowa książka. Wznowienie ważnych moim zdaniem wspomnień, których tytułu nie zdradzę na razie. Przed końcem miesiąca będą jeszcze dwie, albo nawet trzy książki ściągnięte z rynku. Miałem zamiar do końca miesiąca zamknąć II tom Baśni socjalistycznej, ale pewnie się nie uda. To nic skończę ją w kwietniu. Tomek jest i tak chory, więc nie narysuje obrazków, ledwie się wyrabia z okładkami. Postaram się by każda książka była rekomendowana za pomocą filmu. Nagrywamy te filmy u Michała w sklepie FOTO MAG. Jeśli idzie zaś o nowy numer nawigatora, tak zwany numer starożytny, do chciałbym, żeby był on inauguracją czegoś, co kiedyś odbywało się w każdej redakcji – publicznego omawiania numeru. Na razie zrobimy eksperyment taki, że Szymon, ja i Rafał, który napisał tam tekst z mojego punktu widzenia najciekawszy (są inne punkty widzenia, więc niech się nikt nie obraża teraz), usiądziemy gdzieś i omówimy ten numer a Michał to nagra. Potem zaś, pomyślimy czy nie warto tych omówień numeru robić z udziałem publiczności.

Nie zdążę do końca marca z tą Baśnią, bo właśnie Hubert przesłał mi gotowy komiks „Noc św. Bartłomieja”. To jest nasza autorska redakcja tematu, która – moim zdaniem – jest jedyną prawdziwą wersją tych wydarzeń. Katolicy w tej historii są dobrzy, a protestanci źli. Powiem to od razu, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Ponieważ jednak mam nadal bardzo skąpe doświadczenia jeśli idzie o pisanie scenariuszy, mamy trochę za mało stron. Trzeba będzie coś dosztukować. Zrobił się kłopot, ale wybawił nas z niego niezrównany rotmeister dorzucając do tematu „Noc św. Bartłomieja” sporo wątków żydowskich. Zaraz się zabieram za ich opracowanie, a więc stracę trochę czasu na to. Juro znów jadę do Józefa, żeby pogadać o czymś ciekawym.

Musimy, teraz już naprawdę, wydać katalog. Nie może to być zwyczajny katalog, jaki mają wszystkie inne wydawnictwa. To musi być katalog szczególny. Zrobi go Jarek, który ma rękę do robienia rzeczy szczególnych. Taki katalog będzie można wręczyć komuś bez zawstydzenia i zapoznać go w ten sposób z naszą ofertą. Taki katalog będzie można rozesłać do ludzi, z nadzieją, że nie wywalą go od razu do śmieci, jak inne reklamowe druki przychodzące do nich pocztą. Chcę by wszyscy zauważyli, że nie ma zbyt wielu sposobów poszerzania rynku, a te które są dostępne obłożone są potężnym ryzykiem. Tak więc, jak to już nie raz robiłem, zwracam się do wszystkich z prośbą by pomyśleli nad tym w jaki sposób można jeszcze intensywniej promować nasze wydawnictwo. Ja już niewiele wymyślę i niewiele zrobię, bo ogarnięcie tych obowiązków, które mam już jest problemem. Proszę jednak, by wszyscy, którym na sercu leży dobro naszego przedsięwzięcia zastanowili się nad tym. Wiem, że niewiele można wymyślić, ale wiem też, że innej drogi i innej metody jak uporczywe posuwanie się drobnymi krokami naprzód nie ma.

To tyle na niedzielę. Dziękuję za uwagę.

Przypominam o promocjach i nowościach, które rozszalały się na stronie

www.basnjakniedzwiedz.pl A oto nagrania, które ostatnio zrobiliśmy z Michałem

https://www.youtube.com/watch?v=69RcKACAUZI

https://www.youtube.com/watch?v=PBIz5asguCA

https://www.youtube.com/watch?v=8xpy8i8nV6U

  42 komentarze do “Wieści z frontu”

  1. do przodu. Zawsze do przodu.

  2. Staram się jak mogę. Ofiarowałam trochę książek w prezencie min księżom, a teraz zeskanuję fragmenty i wyślę tym, kogo to może zainteresować – a więc do pana Jaroszyńskiego ( o rodzinie Jaroszyńskich w „Straży Przedniej”) i piękne zdania. No i oczywiście pomodlę się.

  3. w przyszły weekend na podzamczu (chyba)  targi książki dziecięcej .

  4.  

    Ściśle mówiąc, to nawet nie tak modlę się jak bardzo Bogu dziękuję, za te książki i proszę o błogosławieństwo dla tych, co przyczynili się do tego, że je mogę czytać.

  5. Chcialem napisać na priv, by nie publicznie, bo to takie detale są ale też myślę, że z detali robi się całość. Chodzi mi o filmy na YouTube.

    One naprawdę mogą byc bardziej profesjonalne. Tak, ja wiem, jak się chcesz mądrzyc, zrob to sam, powie ten i ów. Proszę mi wierzyć, że tak bym zrobił. Nie jestem w stanie obecnie i już. Koniec dyskusji.

    Natomiast jestem widzem tego, co widzę i mnie interesuje. I mam oko uważam, bo potrafię robić dobre zdjęcia, tzn odpowiednio je kadrowac, bo o tym właśnie mówię. Do tego nie potrzeba sprzętu za tysiące zł, a ja robię zdjęcia smartphonem, tak wychodzi, bo akurat mam go zawsze w miejscu, gdy moje oko zobaczy coś, a w domu u mnie leży Pentax, znakomity choć już starawy i co z tego, nie ma go ze mną, akurat w tym momencie.

    Niech te pogadanki w Foto Mag i może już nie tylko tam, będą nagrywanego z jak najgłębszego objektywu krotkogniskowego, by zrobić wrażenie większej przestrzeni (dla wtajemniczonych wiadomo o co chodzi ☺), bo jej tam nie ma i kamera niech bedzie ustawiona nieco niżej, niż teraz, rozmówca powinien być na poziomie kamery lub wyżej i dlaczego nie może być więcej kamer, by potem zmontowac jakis ruch na ekranie. Kadrowanie rozmowy Gabriela z Jozefem w tych poniedzialkowych programach wystarczy podparzec. Nic wiecej.

    Powodzenia i pozdrawiam ekipe filmową.

  6. I taka pocztówka na niedzielę dla wszystkich, dla których to miejsce i książki wydawnictwa Klinika Języka coś znaczą, a zdjęcie zrobione smartphonem, naprawdę da się

    Ruiny klasztoru, Whitby, Yorkshire, UK

  7. tematyka zdjęcia skojarzyła mi się z ruinami w Trzęsaczu, gdzie z powodu „zbliżania się morza” darowano sobie ratowanie Kościoła ,  ale widzę że w Whitby inne były przyczyny ruin. A co do fotografii – ładna.

  8. Piękne zdjęcie. Rozumiem w cxym rzecz, bo też nie robię zdjęć aparatem fotograficznym tulko tabletem,  który częściej noszę. I już dotarło do mnie ze tablet ma opcję prxytnij ..I nawet jak muszę się spieszyć, bo drugim okiem patrzę gdzie pies; )) to w domu mogę coś poprawić w prosty sposób; ))

    Z kamerą na pewno też można

    .

  9. To co, kiedy pojawisz się w FotoMag-u i zrobisz dobre nagranie?

  10. Gratuluję Gospodarzowi ruchu w interesie i życzę dalszego wigoru na niwie wydawniczej i medialnej.

    A ja sobie siedzę na wysokiej górze, z której wydaje mi się, że coś widać, a tym co widzę podzielę się w następnym komentarzu.

    A co, to napisz

  11. Normal
    0

    21

    false
    false
    false

    PL
    X-NONE
    X-NONE

    /* Style Definitions */
    table.MsoNormalTable
    {mso-style-name:Standardowy;
    mso-tstyle-rowband-size:0;
    mso-tstyle-colband-size:0;
    mso-style-noshow:yes;
    mso-style-priority:99;
    mso-style-qformat:yes;
    mso-style-parent:””;
    mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
    mso-para-margin-top:0cm;
    mso-para-margin-right:0cm;
    mso-para-margin-bottom:10.0pt;
    mso-para-margin-left:0cm;
    line-height:115%;
    mso-pagination:widow-orphan;
    font-size:11.0pt;
    font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
    mso-ascii-font-family:Calibri;
    mso-ascii-theme-font:minor-latin;
    mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
    mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
    mso-hansi-font-family:Calibri;
    mso-hansi-theme-font:minor-latin;
    mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
    mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}

    O Bogu, Polsce, Żydach i całej reszcie
    Gdyby Bóg posiadał te wszystkie przymioty, które są mu przypisywane przez wyznawców wszystkich religii praktykowanych na świecie, to najpewniej musiałoby Go nie być, ze względu na sprzeczności obecne w podstawowych kodach kulturowych tych istniejących religii. Przy czym, co traktujemy jako rzecz oczywistą, każda z tych religii z osobna, tzn. grupy ludzi nią zarządzające, a w ślad za nimi wyznawcy, utrzymują swoją wyłączność na prawdę religijną, co rozumiemy jako uprzywilejowany dostęp do Boga, Bytu Transcendentalnego, odpowiadającego za wszystko co się dzieje wszędzie dokąd tylko potrafi sięgnąć ludzki umysł, a nawet dalej, chociaż to „dalej” też można traktować jako „tam, dokąd sięga umysł ludzki”, chociaż nie wie jak tam jest.
    Ponieważ wyznawcy tych różnych religii doświadczają benefitów z praktykowania swojej, wypada przyjąć, że Bóg, ta Jedyna Istota Najwyższa, Byt Transcendentalny, odpowiadający za dzieje, za wszelkie istnienie, jest dostępny poprzez różne formy rytuałów i zaklęć, poprzez różne formy uczestnictwa i żadna, póki co, nie może być uznana za tę jedyną, wyłącznie prawdziwą. Tzn. może, ale jeżeli  wyznawcy innej religii doświadczają tych samych benefitów przy pomocy innych rytuałów, to ta wyłączność jest już efektywnie zakwestionowana, jeśli nie wprost obalona.
    W zasadzie obecnie dociera do nas, że świat ostatecznie jest bardziej duchowy niż materialny, już na poziomie dostępnej nam fizyki wiemy, że nie ma jakichś najmniejszych cząstek elementarnych, są za to jakieś pola i fale, i ogólnie, jak to już postulowali starożytni Hindusi, Wibracje. Wobec tego efektywna komunikacja z Bogiem z możliwością osiągnięcia sprzężenia zwrotnego, czy, mówiąc bardziej prozaiczne, cudu, aby uzyskać stan świata zgodny z naszymi życzeniami, o ile nie gwałcą ogólnych praw boskich, wydaje się być kwestią najwyższej wagi, sprawą być albo nie być, sprawą przetrwania.
    Taka sytuacja wydaje się obecnie panować w Polsce. Przez okres niemal 80 lat, od roku 1939, kiedy Polska znikła z mapy świata, wraz z milionami swoich obywateli, często tych, którzy w istotnym stopniu tworzyli ją duchowo, kulturowo i materialnie, poprzez okupację , okres sowieckiej dominacji i wreszcie przez cały okres III RP, Polska nie jest krajem w pełni suwerennym, nawet nie wiemy dobrze kto zarządza naszymi zarządcami. No, po ostatnich wydarzeniach wywołanych aferą wokół ustawy o IPN, wiemy jakby trochę więcej. A przynajmniej tyle, żeby wiedzieć, że utrzymanie kierunku wektora zmian w tym samym zakresie co dotąd oznacza niewolę, brak własności, pracę na cudzy dobrobyt, czyli wszystkie te „dobrodziejstwa”, które są  związane z okupacją przez wrogie plemię najeźdźców.
    Przy czym niektórzy już wiedzą, a wielu innych już się domyśla, kto reprezentuje to wrogie plemię najeźdźców,  i konstatują z przerażeniem, że oni już są wewnątrz kraju. A co więcej, są obecni poprzez swoje dzieci, wnuki, bądź rodziców i dziadków już od 1944, nigdzie nie wyjeżdżali, tak im tu dobrze. A jeśli nawet wyjeżdżali, to tylko na chwilę, rekreacyjnie bądź taktycznie, żeby np. wymoczyć nogi w wodach Wielkiej Rafy Koralowej, zaznać opalenizny na stokach Kilimandżaro, czy wziąć udział w szkoleniu na jakimś stypendium Fullbrighta, naturellment, na koszt, jakżeby inaczej, polskiego podatnika, który po to jest.
    Przy czym, ponieważ wszystkie kluczowe pola konfrontacji materialnej są obstawione przez wraże siły, a zwłaszcza strategiczni sojusznicy dopilnują w razie czego, żebyśmy w razie konfrontacji  żywo z tego nie wyszli, należałoby dołożyć wszelkich sił, aby wygrać na polu duchowym, i dopiero to zwycięstwo duchowe przełożyć na materialne. Ta ostatnia faza jest bardzo ważna, bo samo zwycięstwo duchowe jest niepełne i mało warte, i może być oszukane, ogranicza się bowiem tylko do racji moralnejt, której doświadczaliśmy po wielekroć w przeszłości, ze znanymi skutkami.
    Czy my w Polsce, polski Naród, polski lud, mieszkańcy polskich miast, wsi i miasteczek dysponujemy takim kontaktem z Bogiem? Obawiam się, że nie.
    Religią większości Polek i Polaków jest tradycyjny, chociaż ostatnio już całkiem nie tradycyjny, katolicyzm. Tradycyjny katolicyzm, chociaż nie jest oryginalną odpowiedzią polskiego geniuszu na religijne wezwanie Najwyższego o kontakt i uznanie Jego wszechobecności, to został na tyle sposobów przyswojony przez polską kulturę, że pozwalał na uzyskanie sprzężenia zwrotnego z Bogiem, tak jak to już miało miejsce, wierzymy, wielokrotnie w przeszłości. W sposób najbardziej spektakularny podczas słynnej Bitwy Warszawskiej w roku 1920.
    Co do obecnych możliwości stwarzanych przez polski katolicyzm, to są dwa  poważne zastrzeżenia, co do bezpośredniego porozumienia się z Najwyższym. Pierwsze, to roszczenia żydowskie do starszeństwa w wierze, żyrowane przez Jana Pawła II, dające podstawy do uprzywilejowanej pozycji tych pierwszych wobec polskich katolików. Drugie, to opanowanie Watykanu przez modernistów, którzy mogą zakłócać, więcej – wykolejać, próby kontaktu polskich katolików z Bogiem Najwyższym.
    Przejawami pierwszego są pełzająca judaizacja religii katolickiej oraz wszelkie ustępstwa w przypadkach konfliktu, czego niedawnym spektakularnym przykładem była rejterada karmelitanek z Oświęcimia i ewakuacja znaku Krzyża z tegoż.
    Przejawy tego ostatniego, to kastracja katolików z potrzeby osobistego męstwa i odwagi w walce o lepszy świat dla swoich rodzin, przyjaciół i rodaków na rzecz poświęcania swoich zasobów dla zasypywania różnych czarnych dziur obecnych w świecie od jego zarania, w imię fałszywej miłości bliźniego.
    Na wagę złota, ba – na wagę przetrwania, wydają się być teraz potrzebni kapłani, którzy potrafią w imieniu swoich wspólnot, a docelowo, w imieniu całej  nazwijmy to Wspólnoty Polskiej, przekazać sygnały do Pana Boga, na tyle silne, żeby przyszedł sygnał zwrotny w postaci zażegnania tych wszystkich niebezpieczeństw, które na nas czyhają. Oczywiście, nic nie jest za darmo, „there no free lunches”, jak nas zapewniają zachodni ekonomiści i handlarze pieniądzem. No, ale w obliczu Zagłady – naszej Zagłady, chyba się znajdzie dostateczna liczba milionów Polaków, która chętnie za ten „lunch” w formie uratowania naszego Narodu zapłaci krwią, potem i łzami, jak to już nieraz bywało w naszej historii. Tyle, że tym razem maja być gwarancje, i to nie od jakichś zasranych i czyhających na naszą zgubę „sojuszników”, ale od samego Najwyższego.
    A może się mylę? Tak czy inaczej potrzebujemy kontaktu z Najwyższym, i to nie poprzez jakichś podejrzanych pośredników, ale maksymalnie bezpośredniego. No to szukajmy tego Sprawiedliwego Polaka, który ten kontakt umożliwi.
    No to było o Bogu, Polsce i Żydach, o całej reszcie napiszę może innym razem.

  12. Witam.

    Fajny komentarz ale ja myślę, że cbrengland ma dobre intencje i martwi się o jakość. Mnie akurat ta jakość która jest nie przeszkadza wcale bo najważniejsze są dla mnie słowa które padają. Zresztą gdyby się przyjrzeć owej wpolsce.pl to też można by coś znaleźć i tak dalej. Ideałów nie ma są tylko początki drogi i ja cenie sobie takie nagrania jakie są niż miało by ich nie być. Co do kwestii promocji to banalnie ale najważniejsi są ludzie i dlatego oprócz pogadanki promującej książkę „Zielone rękawiczki” bardzo chętnie obejrzałbym rozmowę wydawcy z autorem książki. Ta rozmowa mogła by mi przybliżyć powód powstania książki, powód jej napisania, powód jej wydania, oraz świat który jest w tej książce. Świat którego już nie ma ale który był i został dla nas tą książką zachowany. Chętnie też dowiedziałbym się czemu młody bohater tej książki został przez rodziców skazany na spory dość czas samotności w swoim życiu. Czemu rodzice nie mogli bądź nie chcieli wziąć go ze sobą? Co prawda młody bohater nie był samotny i przeżył ciekawe przygody lecz czas bez rodziców w życiu młodego człowieka jest jednak czasem rozłąki. W tym też tkwi pewien ukryty urok „Zielonych rękawiczek” które są książką dla dzieci i dorosłych. Dla dzieci o ciekawych przygodach w świecie dzieciństwa, a dla dorosłych o kłopotach dorastania i o „samotności dziecka” w rodzinie.

    Pozdrawiam

  13. Niezła herezja czyli bełkot 🙂 Stwórca jak to stwórca stworzył i sprecyzował prawa , zasady i obowiązki .Jest przyczyna i skutek. Nic nie ma za darmo lub tez bez pracy nie ma kołaczy 🙂

  14. Dziękuję za uwagi, pracujemy nad jakością i sądzę, że będzie co raz to lepiej ale należy patrzeć na ograniczenia. Po pierwsze mała przestrzeń, po drugie to jedna kamera (drugą i tak trudno byłoby „zmieścić”, po trzecie szczupłość ekipy filmowej (kamerzysta, oświetleniowiec i  dźwiękowiec to jedna osoba).

  15. Niedawno, przez przypadek, trafiłem na rozmowę Gospodarza bloga z Tomkiem. Na ławce w parku, w ciepły dzień, a w tle architektura. Całkiem swobodną i spokojną rozmowę z której dowiedziałem się, że Tomek jest po ASP i jak obaj planują „rozwój przedsięwzięcia.” Kapitalna rozmowa przybliżająca mi ludzi, których książki mi imponują. I o to moim zdaniem w promocji głównie chodzi. O ludzi.

    Pozdrawiam

  16. To jest to nagranie: https://youtu.be/b9FQ1umO41s

    Świetne nagranie – 3 kamery ;)))

  17. Dzieki…

    … mnie sie zawsze podobaly Twoje zdjecia i chetnie je ogladam.

  18. No tak…

    … ale te nagrania w plenerze to jest naprawde niezly pomysl.

  19. Bo ja wiem, czy to herezja? Jeśli tak, to żyjemy z tymi herezjami od samego początku pojawienia się religii. W każdej religii istniejącej dostatecznie długo.

    Mnogość istniejących religii przemawia za tym, że nie ma jednej najprawdziwszej.

    Pozostaje wobec tego efektywność komunikacji z Bóstwem Najwyższym w każdej z nich z osobna, co już zależy od podłoża kulturowego. Czy my w Polsce mamy takich świątobliwych mężów, bądź  niewiasty – nie bądźmy szowinistami (męskimi), którzy potrafią przekazać Najwyższemu nasze troski i potrzeby i uzyskać potrzebne wsparcie za cenę zorganizowanego wysiłku zbiorowości. Obawiam się, że nie. I to jest zła wiadomość. W końcu od czego są kapłani? Od czytania cudzych tekstów? To już Jerzy Zelnik zrobi to lepiej. Od arcybiskupa Nycza nie wziąłbym szklanki wody z obawy o nieuniknioną biegunkę.

    A przecież tak naprawdę to pisarze i artyści, jak i naukowcy wchodzą w buty kapłańskie, kiedy dochodzą do granicy poznania i komunikują nam swoje wiadomości z frontu.

  20. Nie wiem co jest złego w dotychczasowym pokazywaniu Coryllusa w „gęstwinie ” książek. Każdy może się sfotografować i sfilmować w zieleni, a wśród półek z wyłożonymi książkami własnego (żoninego) wydawnictwa – nie każdy. Nawet powiem, że to nagranie załączone przez ravena, to każdy może sobie takie samo zrobić i na you tuba wkleić. Vide Jabłonowski, nakłada furażerkę i bez żadnej odpowiedzialności za słowo gada co zechce i wstawia na you tuba.

    Wg mnie, te filmowane półki z książkami w bliskim tle ,  to jest atut przemawiający do wyobraźni oglądającego, przekonują do słów które wydawca wygłasza. Kogo przekonują? Nas, Coryllus nie musi przekonywać my go znamy, a ci co go nie znają, widząc go na tle dorobku wydawniczego  – mogą się zainteresować, a posłuchawszy narracji Coryllusowej , nawet podjąć decyzję o zakupach, czego Coryllusowi szczerze życzę. Absolutnie uważam dotychczasowe promowanie wydawcy jako dzielnego przedsiębiorcy z rynku wydawniczego,  zgrabnie zagajającego do widza i z dorobkiem książkowym  w tle  –  jest OK.

  21. Jest to bardzo dobry pomysł i wystarczający. W moim przypadku kupiłam już parę książek dzięki tym nagraniom. Jeśli gospodarz pisze, że bloga prowadzi ad hoc to nie będzie się rozmieniał na drobne w innych aktywnościach.

  22. Alez, nie ma nic zlego…

    … w dotychczasowym  „pokazywaniu sie” Gospodarza na tle  swojego, juz  IMPONUJACEGO  DOROBKU  !!!   Ja w ogole ciesze sie bardzo, ze Gospodarza jest coraz wiecej na wizji.

    Odnioslam sie tylko do pomyslu Gospodarza… tego  omawiania wspolnego numeru SN, jak to kiedys mialo miejsce w redakcjach, na poczatek z Panami Szymonem i Rafalem… po prostu znowu poczulam te dziwna radosc w sercu… i mysle, ze to jest swietny pomysl… taka dluzsza pogadanka w kilku autorow, bo ta poniedzialkowa, zreszta co 2 tygodnie to naprawde bardzo malo i pozostaje tylko wielki niedosyt… ale poniewaz  Raven zaznaczyl, ze sklep Pana Michala jest maly to – z braku laku – moze byc plener… tylko tyle.

    Odkad czytam Gospodarza  NIDGY nie pozwolilam sobie na jakakolwiek krytyke czy niezadowolenie z Jego poczynan… z mojej strony jest to  NIEMOZLIWE  !!!   Nie wyobrazam sobie miec „jakies ale”  wobec czlowieka takiego formatu… wybitnego talentu, wlasnej pracy czy wreszcie poswiecenia i ofiary co Gospodarz.

  23. No to, uwzględniając fakt kulistości naszego Wszechświata, jak i powierzchni Ziemi, masz przynajmniej pewność, że wrócisz kiedyś do punktu wyjścia. Tylko – czy zdążysz?

  24. Jeden wójt angażował się na rzecz mieszkańców swej gminy ,nawet wspomagał  uboższe osoby znaczącym banknotem mówiąc proszę to na najpilniejsze potrzeby ,leki itp,ale niech pani nikomu o tym nie mówi !  Oczywiście od tej zmowy milczenia( bardzo pochlebnej dla wójta zresztą), w gminie po cichu huczało a zbliżały się wybory …

    Odchodząc od sposobów na polityczną reklamę bez nachalnych bilbordów , mogę przyjąć reklamę na samochód:)

  25. Bardzo swojskie miejsce. W tle klasztor kapucynów z zielonym dachem (przedwojenny, gdyż pierwotny po kasacie w 1864 się nie ostał. W 1864 roku zakonnicy, w tym bł. Honorat Koźmiński, zostali przez carską policję wywiezieni do klasztoru w Zakroczymiu). I druga rzecz, najprawdopodobniej to miejsce, gdzie toczy się rozmowa, było częścią rozległego ogrodu klasztornego kapucynów – do czasu kasaty.

  26. Nie fakt tylko teorię o kulistości kosmosu. To Einstein wymyślił, ale kto tam wie jak jest naprawdę.

  27. Skoro juz taka laurka landrynkowa pod adresem gospodarza to i Ja dorzuce że przyjemnie sie czyta komentarze Paris i tak z 90/100 sa 100 na 100

  28. Przydałaby się recenzja książek z serii gospodarczej przez akademików. Gazetka SGH ma chyba na swoich łamach dział książkowy. A studenci ekonomii to chyba wymarzony target. Myślę, historia gospodarcza to skarbnica pięknych i pouczających tematów prac magisterskich. Młodzież jest ciekawa świata. Pzdr.

  29. No tak nie dość że heretyk to jeszcze mądrala 🙂 Mnogość religii przemawia za tym że przykręcając srubke mamy do wyboru rózne narzedzia wspomagajace. Co do komunikacji to na dwunastu apostołów tylko jeden miał watpliwości . Z punktu odniesienia wieczności potrzeba  buta kapłańskiego jest tylko objawem  zakompleksionej świadomości i ukrytą formą dowartościowania / wywyższenia .

  30. We wcześniejszym komentarzu napisałeś, że:

    >potrafię robić dobre zdjęcia, tzn odpowiednio je kadrować

    Dobrze, że dzielisz się swoimi amatorskimi zdjęciami, ale dla własnej satysfakcji postaw sobie wyżej poprzeczkę. Poeksperymentuj trochę z HDR. Załączam fragment Twojej fotografii, gdzie zamiast czarnej sylwetki widzimy trochę szczegółów. To jest zaledwie efekt automatycznej obróbki komputerowej. Gdybyś robił zdjęcie z aparatu w technice HDR, to efekt byłby jeszcze ciekawszy.

  31. Z Pana wpisem, że świetne historycznie miejsce, wybrano jako tło do rozmowy panów Coryllusa i  Bereźnickiego, skojarzyło  mi się, że zawsze sobie mówiłam, że w razie emigracji to tylko z  obrazem Wyspiańskiego, gdzie Wawel jest w tle. Obraz , mniej więcej pod tytułem świt na krakowskich plantach.

    Kraków to nasze serce.

  32. Chyba masz rację, a ci studenci uczęszczający do czytelni znają gazetkę Coryllusa, bo co tydzień dowoziłam tam 10 gazetek, bo mniej więcej w takim tempie one znikały. Tak ze setka gazetek tam się rozeszła. Drugi adres to Koszykowa, zostawiałam  w stojaku przy wejściu.

  33. Zgadzam się. Też odnoszę wrażenie, że Gospodarz tak jakby siedział na jakimś twardym i chwiejnym stołku.

  34. Georgiusie Szanowny, z punktu widzenia artystycznego /wymowa fotografii/ zdjęcie Krzysztofa z czarniawą sylwetą ruin jest znakomite.

  35. À le jaka tam laurka landrynkowa…

    … talent bez pracowitosci jest nic nie warty… to tylko  prawda i stwierdzenie faktu… mnie tez jest milo czytac komentarz  Pana Jana Tar.

  36. Nebrasko,  Trzy Krainy jest Kaplanem  z  Rygi.

  37. Opisywane miejsce, gdzie odbywała się rozmowa, to Warszawa, rzut beretem od klasztoru kapucynów (raczej nie pomyliłbym wyglądu klasztoru z innym budynkiem).

  38. Ale numer, nie kumam tej perspektywy. To gdzie jest ta ławka na której siedzą obaj panowie ? Już się boję napisać, że gdzieś koło pomnika Nike ? bo i tak głupio. Jedyne co potwierdzam, to swoje emocje do plantów o świcie.

  39. 9/1 i 1/1 to tora-tora panie Tara ?

  40. Jestem raczej z 17 + 5 = 22
    i jeszcze raz 22

    co daje nam w sumie 44

    by na koncu wyskoczyła 8 i tak juz od urodzenia

  41. Oczywiscie,  prosze  Ojca masz racje…

    … piekne miejsce,  piekne nagranie… i piekna rozmowa… mnie sie zapamietalo, ze jak Pan Tomasz zaczynal swoja kariere to ja akurat  wyjechalam do Francji… wlasnie minelo 13 lat… dla mnie – to w sumie – „szczesliwa 13”, mam nadzieje, ze dla Pana Tomasza tez.

  42. Hehe. Taką teorię to nawet ja byłbym w stanie wymyślić, przecież nie sześcienny, piramidowy, czy cylindryczny. A nasz wszechświat to tylko taka bardziej kolorowa łata na boskim ubraniu.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.