lip 152022
 

Jak rozumiana jest wolność słowa w polskiej publicystyce? To proste. Jest ona pretekstem do tego, by za wszelką cenę utrzymać w przestrzeni publicznej tych samych od 40 lat osobników, którzy mają jakieś – pochodzące z nieznanych źródeł – certyfikaty. Te z kolei pozwalały im bezpiecznie funkcjonować w czasach gdy nie było wolności słowa lub gdy było jej znacznie mniej niż dzisiaj. Obecnie ich status quo regulowane jest wyłącznie poprzez specyficzne rozumienie tej wolności. W zasadzie można by określić to, co nazywane jest niesłusznie wolnością słowa, jako przymus emitowania komunikatów sprzecznych. Oparte jest on na schemacie wziętym z agitacyjnych broszur czasów referendum ludowego i nawiązuje do haseł takich jak – dwuizbowy parlament, gadulstwo i zamęt – a także podobnych. To łatwo zauważyć, ale trudniej nazwać. Najwyrazistszym przykładem takiej tendencji jest postawa i zasób słów Łukasza Warzechy. Nie ma takiej bzdury, której by Warzecha nie powtórzył i nie nazwał jej – w myśl formuł agitacyjnych – realizmem politycznym. Ten realizm na polskiej ziemi ma dodatkowe zabarwienie, albowiem wiąże się po prostu z uległością wobec Moskwy. Zwykle bowiem przez realizm tchórze i koniunkturaliści rozumieją opowiedzenie się po stronie silniejszego. Teraz jednak coś im nie sztymuje, bo rząd stanął po stronie silniejszego, podobnie jak większość narodu. I okazało się, że to jest nie ten silniejszy co trzeba. Zwykle brak realizmu politycznego w Polsce kończył się zsyłką lub szubienicą. Teraz mamy jednak sytuację dziwną – pojęcie realizmu zostało zawłaszczone przez tych, którzy stanęli po stronie ewidentnie słabszego, a jeszcze do tego głupszego, nikt ich jednak zsyłał i wieszał nie będzie, albowiem są oni realistami. Cóż to może znaczyć? Aż boję się pomyśleć. Jeszcze jeden aspekt zaznacza się w tym dziwnym postrzeganiu realizmu. Są nim podejmowane uporczywie próby znalezienia kogoś, kim można pogardzać bezkarnie i komu można, a nawet trzeba odmawiać prawa do istnienia lub skazać go na istnienie niepełne. Ukraina się do tego, wbrew wszystkiemu, nadaje, według naszych realistów. Jeśli by ich podpytać dlaczego akurat ona, odpowiedzi nie będą spójne i skupią się wokół nazwiska Bandery oraz Wołynia. Mieliśmy tu próby przedstawienia Ukrainy, jako kraju rozkradzionego i zrujnowanego, któremu te ruskie rakiety i bomby wiele szkody przynieść nie mogą, albowiem i tak wszystko jest zniszczone. To jest jawna nieprawda, ale nawet ja wpadłem w tę pułapkę. Jest ona bowiem wzmacniana – w ramach wolności słowa – przekazem, że to co tam jest ładne, na pewno przeznaczone jest dla Żydów. Takie komunikaty, na co zwracam uwagę, są tolerowane w ramach wolności słowa, podobnie jak komunikat o kocie, który według GW miał być gatunkiem inwazyjnym.

Wydawało mi się, że rzeczywiście, bieda na Ukrainie jest duża. Tymczasem jest nieco inaczej. Bieda, jak wszędzie, oczywiście jest. Gorsze jest jednak złodziejstwo, które usiłuje wyplenić obecny rząd. To złodziejstwo jest na pewno powiązane z agenturą. Nie może być inaczej. Najwięcej zaś jest go w resortach związanych z transportem. Dla kraju bowiem takiego jak Ukraina, o zróżnicowanej bardzo strukturze ludnościowej i w zasadzie każdej, komunikacja jest najwyższym priorytetem. Tymczasem ukraińskie drogi to jeden koszmar. I to jest efekt sabotażu. Jednak realizm polityczny i specyficznie rozumiana wolność słowa nie pozwalają nazwać tego w ten sposób. Tak, jak nie pozwalają zauważyć komentatorom, że w zbombardowanej wczoraj Winnicy, są takie same rowery miejskie jak w Grodzisku i w innych miastach polskich. Przypomnijcie sobie od kiedy one u nas są, mam na myśli mniejsze ośrodki. Pewnie mają tyle samo lat, co te ukraińskie. Lepiej jednak pisać dyrdymały, że Ukraina zapada się pod ziemię i najlepsze co może ją spotkać to ruska okupacja. Wszystko to zaś należy podlać sosem politycznego realizmu i wzmocnić kilkoma absurdalnymi skojarzeniami. Poseł Braun powiedział ostatnio – a było to w telewizji Korczarowskiego – że Ukraińcy przyjeżdżają do Polski i kłamią, że Putin spalił im dyplom wyższej uczelni. No i oczywiście od razu dostają nowy. Pomijając już jawny i celowy absurd takiego opisu, trzeba by się zastanowić, co taki Ukrainiec mógłby robić z tym swoim dyplomem w Polsce, gdzie o prostą pracę łatwo, ale o posadę z kwalifikacjami już nie, albowiem wszędzie są jakieś rodziny, które pilnują swoich wpływów. No, ale kogo to obchodzi? Ważne, że mamy wolność słowa i możemy opowiadać najróżniejsze bzdury, bez troski o konsekwencje.

Rodzinami obsadzone są też media, na co wskazuje stała obecność Warzechy we wszystkich prawie redakcjach, znanych jako „nasze”. Ostatnio był w Radio Wnet i szeroko rozwodził się nad tym, że rząd wpadł w jakąś malignę i trwa w niej od 24 lutego, a przydałby się, prawda, jakiś realizm. Nikt Warzesze nie powiedział, że ma gaz w kuchence, ten gaz się pali, jest co prawda inflacja, ale owoce są tanie – choć wszyscy kłamią, że drogie – szczaw zaś jest wręcz darmowy. Jeśli Warzecha się więc postara, nie umrze z głodu, a my zostaniemy uwolnieni od jego dręczącej obecności w mediach publicznych.

To taki żart oczywiście, albowiem na to liczyć nie możemy. Nasza wolność słowa gwarantowana jest bowiem przez pakiet tych samych osób, które w niewidoczny dla siebie sposób, kompromitują się przed naszymi oczami, udając szermierzy tej wolności. Polega to, w obecnym czasie, na rozmiękczaniu odpowiedzialności za wojnę i wskazywaniu, że nie tylko USA, GB i Polska, chcą dobrze dla Ukrainy, ale także Niemcy, którzy starają się jak mogą. Takie zadanie wykonuje spora część szermierzy wolności słowa, którzy postrzegają tę wolność jako spektrum absurdalnych i sprzecznych ze sobą komunikatów. Każdy – dosłownie – idiota, który zacznie wykrzykiwać inne jakieś treści niż te, które zbliżają nas do sformułowania twardej polityki państwa wobec wojny i wobec wyzwań gospodarczych, zasłuży sobie dziś na aplauz, albowiem przedstawił inny punkt widzenia i to jest taka wolność właśnie.

Szermierzami wolności są dziś ludzie tacy, jak Kramek, albo ksiądz Isakowicz Zaleski, który uważa, że jeśli go gdzieś nie zaproszą, to mamy do czynienia z jawną zdradą i zaprzaństwem. To jak wiemy nie jest prawda, ale postawa ta skutecznie skupia uwagę wolnościowców na kwestiach, które choć podejmowane, nie mogą zostać dziś rozstrzygnięte. Im bardziej zaś ktoś się tego domaga, tym silniej demaskuje się jako ruski agent.

Oto podano właśnie informację, że poseł Braun powołał parlamentarny zespół do spraw powstrzymania ukrainizacji Polski. To jest bardzo ciekawe, albowiem zapowiada kolejną klęskę posła Brauna. Ustawa 447 już się przedawniła chyba, kondominium rosyjsko-niemieckie pod żydowskim zarządem powierniczym odeszło w przeszłość, teraz mamy ukrainizację. Rosja zaś nie jest naszym wrogiem. Mam nadzieję, że wszyscy już widzą za kogo ich uważa poseł Braun? Za ostatnich durniów. Ci zaś, którzy nie ulegli urokowi jego słowotoków, nie mają już dlań żadnej wartości. On się udaje na nowy łów, w poszukiwaniu nowych adeptów sprzedawanych przez siebie wtajemniczeń. Te zaś są jak patelnie kupowane od Cygana, wcześniej zostały przezeń nabyte w sklepie żelaznym za rogiem, prowadzonym przez silnie podejrzanych osobników.

W tym – jakże wolnościowym ruchu – który wykonał właśnie poseł Braun jest jednak jeden haczyk, który powinien rozjaśnić umysły nawet najbardziej oczadziałych. Oto większość uchodźców mieszka w prywatnych mieszkaniach i domach. Jak koleżkowie posła Brauna będą te domy deukrainizować? Zamierzają tam wtargnąć czy też bojkotować mieszkających tam Ukraińców poprzez wznoszenie okrzyków na ulicy? Mnie to interesuje, czekam aż jakiś wolnościowiec się w tej kwestii wypowie.

Jawny obłęd i kacapski podstęp obliczony na istoty najsłabsze umysłowo traktowany jest jako emanacja wolności słowa. I to jest jedna z głębszych naszych tragedii.

  12 komentarzy do “Wolność słowa jako spektrum absurdu”

  1. za komuny pokazywano nam lepianki i szałasy afrykańskie zamiast wielkich miast z ich przepięknymi nowy szklano-metalowymi biurowcami hotelami. Ukraina to wielkie i potężne państwo, pokazywane nam jak chcielibyśmy go widzieć, że biedne i zacofane, jak popatrzy się na niektóre przebitki to szpitale są takie jak u nas a nie takie jak u nas za komuny, bloki mieszkalne ładne i nowoczesne i tu dochodzimy do tego co mnie nurtuje od jakiegoś czasu. Czy nie postanowiono tego zburzyć nim urośnie za piękne i za bogate i nim ludzie się dowiedzą, że poza „zachodem” – teraźniejsza EU jest piękny i bogaty kraj i nie trzeba należeć do EU żeby było pięknie. Ruscy natomiast mogli by się zorientować że u nich też tak może być ale dlaczego nie jest i zaczeli zadawać pytania.

  2. Zapewne tak było. Dodam jeszcze tylko, że tam w szpitalu nie siedzi się 12 godzin na SORZE

  3. To prawda .Obraz państwa w upadku serwowano nam od co najmniej 2014 roku.Teraz oglądając zrujnowane osiedla w Mariupolu uderzyło mnie to że w połowie wypalonych okiej są klimatyzatory.To musiało do szału doprowadzać ruskich .

  4. Grzegorz Braun jeszcze nie rozpisał sobie na punkty przyszłego ,,powstania ,,Kobiet i dzieci ukraińskich w Polsce przeciwko gospodarzom.Podpowiem pukt pierwszy -Gromadzenie wałków do ciasta .Oczywiście potajemne.

  5. 1. tak tez mam takie doświadczenie, że u nas służba zdrowia przerobi i przetrawi każda ilość pieniądza powierzonego jej w dobrej wierze

    2. nie oglądam Saloniku RAZ – a ze względu na Warzechę. RAZ myśli że taki kontrapunkt jak Warzecha czyni salonik dynamicznym no i niby ciekawszym, niestety , nie

    3. ponieważ jednak krewniak lubiący WOS, przysyła mi na komórkę odcinki saloniku, i domaga się komentarza to ja muszę tego wysłuchać i skomentować. Na szczęście nie muszę patrzeć. Zawsze u Warzechy jest jeden zarzut:

    – '”należało wcześniej pomyśleć i przewidzieć …'” –

  6. taki przedmiot Wiedza O Społeczeństwie

  7. Łukasz Warzecha teraz a kiedyś, to zasadnicza różnica.

    Można pokazać tą różnicę na przykładzie zbrodni z 10.04.2010 roku.

    To Łukasz Warzecha jako pierwszy wprowadził do przestrzeni medialnej słowo „zamach” jako najwłaściwiej oddające istotę tych wydarzeń.

    Na opiniotwórczym(wtedy) portalu Salon24, opublikował tekst pt. „„Zamach” – słowo tabu„:

    https://www.salon24.pl/u/lukaszwarzecha/172598,zamach-slowo-tabu

    W swojej książce pt. „Lech Kaczyński Ostatni wywiad”(pierwsze w3ydanie w 2010 roku), zamieścił wypowiedź śp. Prezydenta na temat Jego rozmowy z Donaldem Tuskiem w październiku 2009 roku:
    (…)
    No i było jeszcze spotkanie , podczas którego pan premier Tusk zaproponował mi, żebyśmy obaj wycofali się z kandydowania w wyborach prezydenckich. Propozycja była bardzo kusząca: on pozostałby premierem, a ja byłym prezydentem (śmiech).
    (…)
    Jak należy rozumieć taką propozycję D.Tuska składaną śp. Prezydentowi, po rozmowie D.Tuska z W.Putinem na sopockim molo w dniu 1.09.2009 roku?

    Lepiej można ją zrozumieć, gdy przywoła się późniejszą wypowiedź D.Tuska w TVN24 z dnia 28.01.2010 roku, w dniu w którym podczas pobytu na WGPW ogłosił swoją rezygnację ze startu w wyborach prezydenckich przypadających w 2010 roku:

    (…)
    Prowadzę konsekwentnie plan, dzięki któremu PiS nie wróci do władzy. Kto inny pójdzie na bój o prezydenturę, a ja skutecznie zatrzymam ewentualny powrót do władzy PiS.

    (…)

    (…)
    Od mniej więcej roku* bardzo poważnie przygotowywałem się do tej decyzji.

    (…)

    * „od roku” czyli od stycznia 2009 roku, gdy B.H.Obama rozpoczął politykę resetu z Rosją, której przeciwnikiem był śp. Prezydent i PIS

    Okazało się, że śp. Prezydent odmówił poddania się propozycji Tuska i tym samym „plan Tuska” realizowany od roku, przyjął wersję fizycznej eliminacji przeciwników polityki resetu, co zostało wykonane 10.04.2010 roku.

    Tamten Łukasz Warzecha i ten dzisiejszy, to dwie różne postacie i postawy.

  8. Słynna rozmowa na molo – czy istnieje jej jakiś zapis?

    Osobiście nie chce mi się wierzyć, żeby wtedy leciały jakieś konkrety – do odczytania z ruchu ust czy superkierunkowymi mikrofonami.

  9. Łukasz Warzecha bardzo często przytaczal argument, że jest zwolennikiem konserwatyzmu i liberalizmu na wzór brytyjski czyli z czasów Thatcher, ale on już nigdzie nie istnieje może gdzieś w Malezji czy Singapurze do niedawna. Przytacza argument, że media z obcym kapitałem czyli niemieckie Sa potrzebne bo one wytykaja błędy rządu, ale to nie szukanie ideału, tylko walenie i destabilizowanie kraju za szwabska kasę…. sam w Fakcie przecież pracował i coś o tym wie. Całkowicie skompromitował się od czasu napaści Moskali na tereny Ukrainy, gada jak Tusk…. Braun to samo.

  10. Zapisu rozmowy Tuska z Putinem nie publikowano z oczywistych powodów, choć można podejrzewać, że Putin mógł mieć przy sobie urządzenie nagrywające, by mieć narzędzie ewentualnego szantażu, gdyby Tusk zachował się później nie tak jak to Putinowi pasowało(tak przecież nagrał E.Klich rozmowę jaką przeprowadził z ministrem ON B.Klichem).

  11. Chodziło mi czy była publikowana nieoficjalna wersja tej rozmowy. Ale powtarzam, nie wierzę, żeby w takich okolicznościach padały jakieś kompromitujące słowa.

  12. „jak popatrzy się na niektóre przebitki to szpitale są takie jak u nas a nie takie jak u nas za komuny, bloki mieszkalne ładne i nowoczesne”

    No raczej nie. To kraj kontrastów. Wystarczy poświęcić trochę czasu na obejrzenie licznych kanałów YT prowadzonych przez uchodźców przebywających w Polsce. Pokazują np. pociągi podmiejskie wyglądające jak po napadzie przez kibiców drużyny przeciwnej, blokowiska że stertami śmieci na wydeptanych trawnikach. Warto posłuchać co mówią o Polsce w której dziwią się normalnym rzeczom typu brak stąd bezpańskich psów na ulicach które uniemożliwiają bieganie.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.