kw. 162020
 

Ja to już wielokrotnie pisałem, wszyscy jak tu siedzimy jesteśmy skazani na klęskę i zapomnienie. Nie ma od tego ucieczki i dobrze, żeby każdy, kto przyszedł tu z zamiarem zdobycia sławy dokładnie to sobie zapamiętał. Nic po tym nie zostanie. A jeśli coś zostanie, będzie rozkradzione. Nasze zasługi zaś i treści, które tu prezentowaliśmy i odkrywaliśmy, zostaną przypisane innym. Takim, którzy nawet za bardzo nie będą rozumieli o co w tym wszystkim chodzi. Ktoś może powiedzieć, że to nieuzasadnione czarnowidztwo. Nieprawda, to jest szalony wręcz optymizm w mojej ocenie. Mamy przynajmniej ten komfort, że możemy się pośmiać i pobawić tu i teraz, a także wskazać różne ciekawe momenty w przeszłości i teraźniejszości, które – zinterpretowane inaczej niż to się przywykło robić – dają nowy całkiem blask i wielką frajdę. Dlaczego tak nie wolno robić? Otóż dlatego, że w ten sposób korzystamy w wartości najważniejszej czyli wolności słowa. To zaś oznacza, że ufamy sobie i własnym ocenom, nie oglądając się przy tym na hierarchie i autorytety. W świecie zaś reguł demokratycznych wolność słowa jest tak naprawdę złudzeniem.

Żyjemy już wystarczająco długo, potrafimy czytać, niektórzy w wielu językach, a do tego jeszcze niektórzy potrafią pisać. To jest nie do zaakceptowania, albowiem porządek na tym świecie opiera się na masowej degradacji. Tej zaś ulegają zunifikowane grupy oddające hołd i cześć jakimś wspólnym wartościom. Koszt zdegradowania takich grup jest zwykle duży i cały problem polega na tym, by go maksymalnie ograniczyć. Nie czyni się więc już tego za pomocą wojny i przemysłu ciężkiego zaprzęgniętego w jej rydwan, ale inaczej. Nawet chamska i nachalna propaganda nie bardzo już działa, potrzebne są do tego inne metody i my, na co dzień, mamy ich cały przegląd. Do degradowania zunifikowanych grup ludzi, przekonanych o swoich możliwościach intelektualnych, fizycznych i organizacyjnych, potrzebni są gamonie. Ci zaś muszą być wyposażeni w narzędzia dostępu do informacji i różne gwarancje. Ich zadaniem jest wskazywanie tych obszarów dyskusji toczonej publicznie, które dla sponsorów gamoni, lub dla organizacji, która ich wynajęła, są najistotniejsze. Z jakiego punktu widzenia? Z punktu widzenia zarządzania. Nie ma zarządzania bez informacji. Ludzie poruszają się w tę lub wewtę, czynią to pod wpływem impulsu zwanego informacją. Każdy kto pamięta komunę, wie co się działo na ulicach, kiedy ktoś krzyknął głośno – kaszankę rzucili! To jest właśnie clou manipulowania tłumem. Ludzie uwielbiają się temu poddawać, bo satysfakcja pochodzi nie z tego, że się dostanie kawałek kaszanki, ale z tego, że się wspólnie biegnie ku punktowi rzekomej jej dystrybucji. Ten moment jest najważniejszy. Ja będę to pisał do znudzenia – podobnie działa gra w trzy karty. Rozdający nie dość, że ma obstawę, to jeszcze sugeruje frajerowi, gdzie może być trąf.

Jeśli idzie o współczesną rzeczywistość sieciową, jednym z ciekawszych graczy w trzy karty jest oczywiście Matka Kurka. Jest to gamoń modelowy, a poznajemy to po tym, że pragnie on przede wszystkim uznania. Właśnie zapowiedział wydanie nowej książki o koronawirusie i konsekwencjach pandemii, a zrobił to poprzedzając realizację tego pomysłu badaniem marketingowym, z którego wynika, że cały świat czeka na jego nową produkcję i tylko skończeni durnie, tacy jak my tutaj, wzgardzą znajdującą się w niej, profetyczną treścią.

Kurak ma oczywiście rzesze zwolenników, ale żaden z nich nie rozumie, że jego guru jest socjologicznym preparatem. I wynika to wprost z faktu, że wulkanizator ze Złotoryi wie o epidemii tyle, ile mu napiszą w internecie. A jeśli tego będzie za mało na wypełnienie objętości książki, to sobie resztę dowróży ze zużytych samochodowych opon. Normalnie, jak to w życiu – tu się bieżnik układa tak, a tam śmak, tu jest starty, a tu mniej….Dlaczego ludzie w to wierzą? Otóż dlatego, że najsilniej działającym popytem, jest popyt na symbole i wiedzę symboliczną. Ludzie wierzą, że dzięki Sumlińskiemu skazano na więzienie i upokorzono Bronisława Komorowskiego. I za nic nie da im się wytłumaczyć, że było dokładnie na odwrót. To samo jest z kurakiem. Jego miłośnicy są przekonani, że wsadził do więzienia Owsiaka. Ten sam mechanizm działał w przypadku Wałęsy i znaczka w jego klapie. Rozpoznawalne, czytelne znamiona, które porządkują ludziom rzeczywistość są towarem najbardziej poszukiwanym. Kiedyś była to kaszanka, potem Matka Boska w Klapie, dziś zaś sukcesy Sumlińskiego i kuraka. Można to jeszcze nazwać inaczej – wobec oczywistości, o której napisałem na początku – sukces jest niemożliwy, nie ma go w żadnych preliminarzach – trzeba dać ludziom namiastkę sukcesu, taki prawie sukces, którym oni będą się ekscytować. Dokładnie jak w trzech kartach, najpierw frajer musi trochę wygrać, żeby się wciągnąć do gry. Kiedy prawdziwy sukces nie przychodzi, ludzie łatwo to sobie zracjonalizują mówiąc – no, ale przynajmniej tyle dobrego, że kurak pozwał Owsiaka, a Sumliński wsadził do więzienia Komorowskiego. I tym złudzeniem żyją przez następną dekadę, a czasem i dłużej. Do dziś są przecież ludzie, którzy zastanawiają się czy nie dałoby się tego komunizmu jednak jeszcze raz wprowadzić, ale bez tych morderstw, błędów i systemowego złodziejstwa. Jeśli ktoś nie lubi metafor historycznych, mogą być obyczajowe. Kobiety okantowane i upokorzone przez oszustów matrymonialnych gotowe są im wybaczyć wszystko, jeśli ci ponownie zademonstrują tę swoją ujmującą wrażliwość, która im się tak spodobała. To samo jest z kurakiem. Kiedy on zaczyna demonstrować swoją wrażliwość wszyscy kręcą głowami w zachwycie, tylko my tutaj mamy bekę.

Teraz trzeba odpowiedzieć na pytanie – co by było, gdyby nie było tego prawie sukcesu? No, jak to? Ktoś mógłby zacząć kolportować informacje inne, a nie tylko o charakterze symbolicznym i stymulującym emocje tłumu. Wtedy zaś tłum, pozbawiony przewodników, wskazówek, kompasów, mógłby zacząć korzystać z teoretycznie mu przyznanej wolności. Korzystanie owo mogłoby się objawiać w różnych bardzo zakresach. Od niecenzuralnych wrzasków rzucanych w kierunku zarządów organizacji wynajmujących różnych pastuszków grających w trzy karty, do masowej szarży na nich z kamieniami i pałami w rękach. To są rzeczy, do których dopuścić nie można. Wiedział to już Jacek Kuroń, kiedy mówił, że trzeba pędzić na koniu, na czele rozszalałego tłumu i powoli, powoli ten tłum zawracać.

Ja oczywiście zwróciłem uwagę na to, że jedyna książka kuraka, jaką napisał, dęta całkowicie historia i żydach, leży w publicznych bibliotekach. Jak książki dostają się do publicznych bibliotek, nie muszę już nikomu tłumaczyć. Przypomnę może tylko, że ostatnio nasze książki próbował tam wstawić Przemo, który ma tak wielkie sukcesy sprzedażowe, że w zasadzie nie ma rzeczy, której by nie upłynnił, w ilościach hurtowych. Nie udało się. Trudno. Nie będę się napraszał. Życzę powodzenia i wielu głębokich, a także niestandardowych przemyśleń, wszystkim wielbicielom kuraka. Ciekaw jestem co zrobią z tymi wróżbami dotyczącymi koronawirusa, co to je kurak opublikuje? Wybudują bunkier? Wyjadą? Zaszyją się w lesie? Sam nie wiem, ale podobno ma być grubo – sama i cała prawda, całą dobę. Żadnej ściemy. A potem już tylko spalona ziemia i żadnej nadziei. No chyba, że kurak znajdzie się na jakiejś liście wyborczej. Wtedy sprawy nabiorą nowego blasku i będzie można wyjść z bunkra i odetchnąć pełną piersią.

Dziękuję za uwagę.

  23 komentarze do “Wróżby kuraka czyli jak wygrywać w trzy karty”

  1. Potrafimy czytać, niektórzy potrafią pisać a są nawet tacy co liczyć potrafią ☺

  2. […] Ja to już wielokrotnie pisałem, wszyscy jak tu siedzimy jesteśmy skazani na klęskę i zapomnienie. Nie ma od tego ucieczki i dobrze, żeby każdy, kto przyszedł tu z zamiarem zdobycia sławy dokładnie to sobie zapamiętał. Nic po tym nie zostanie.

    […]Mamy przynajmniej ten komfort, że możemy się pośmiać i pobawić tu i teraz, a także wskazać różne ciekawe momenty w przeszłości i teraźniejszości, które – zinterpretowane inaczej niż to się przywykło robić – dają nowy całkiem blask i wielką frajdę. Dlaczego tak nie wolno robić? Otóż dlatego, że w ten sposób korzystamy w wartości najważniejszej czyli wolności słowa. To zaś oznacza, że ufamy sobie i własnym ocenom, nie oglądając się przy tym na hierarchie i autorytety.

    A ja myślałem, że nic nie będzie o koronawirusie, a tu taki komentarz.

  3. A co? Jak się bawić, to się bawić

  4. tekst o kuroniu totalny.

  5. Robimy rzecz podstawową czyli bronimy zdrowego rozsądku, a to w czasach dzisiejszej głupoty jest czynnością rewolucyjną. Takich można zabić, pozbawić środków do życia lub skazać na margines i zapomnienie. Czasy spokojne i bez totalitaryzmu więc tylko to 3. Ale w PRL-u corullus by już siedział. W Chinach dzisiejdzych by go zabili.

  6. To prawda, on to sam publicznie mówił

  7. Nie wiadomo czy by siedział. W PRL-u byli tacy, którzy tak mówili. Jedni poprzepadali bez wieści, inni robili i nadal robią kariery.

    A o tych Chinach to tak trzeba mówić?

  8. Podobną rolę spełnia telewizja wrealu24 juz na tyle wątków szukają teorii spiskowych i je odkrywają,  że aż się żygać chce. Rolę,  Rola,  może nazwisko to nie przypadek.

  9. Słyszałem, że internet tam całkowicie zaorany, pozamykane są strony blogerów, kara śmierci za „fałszywy obraz epidemii w mediach”, cenzura potężna, Chiny przodują w technice identyfikacji twarzy m.in. z kamer publicznych (programy typu scaning face), dane demograficzne są pod ścisłą kontrolą. Podobno giną ludzie. Lekarz który ostrzegał w 2019 w grudniu przed wirusem przecież trafił wtedy do więzienia.

    Wszystko wskazuje, że koronawirus to drugi Czarnobyl, tym razem chiński, a komunistom nie należy ufać wg starej dobrej zasady.

  10. Przecież Pana książki da się znaleźć w bibliotekach

  11. >Wiedział to już Jacek Kuroń, kiedy mówił, że trzeba pędzić na koniu, na czele rozszalałego tłumu i powoli, powoli ten tłum zawracać

    Albo był profetą albo czytał Tadeusza Korzona o Alkibiadesie.

    W mojej ilustracji wykorzystałem zdjęty ostatniej nocy z ekranu telewizji włoskiej obrazek Alkibiadesa.

    >potrafimy czytać, niektórzy w wielu językach, a do tego jeszcze niektórzy potrafią pisać.

    Przeżyją ci, którzy potrafią recytować.

    Czego Korzon nie wiedział (podaję za Włochami), to los 7 tys. ateńczyków, którzy przeżyli w kamiennych lochach Syrakuzy obok gnijących ciał swych żądnych władzy współobywateli demokratów, by zostać sprzedani jako pospolici niewolnicy. Według Plutarcha nieliczni zostali uwolnieni, jeśli potrafili recytować ulubionego w Syrakuzie Eurypidesa.

  12. Też nie oglądam ale widzę tytuły filmów na youtube,  czy memy na fb,  gdy ktoś polubi.

  13. Woyniłłowicz, Korwin -Milewski, byli zapomniani a jeden z nich nawet w obcym języku pisał, no i co no i znalazł się jeden ambitny pan który założył wydawnictwo i książki zapomniane zostały przeczytane co najmniej przez tylu czytelników jaki był nakład a na pewno czytelników było więcej.

  14. Kurka sprytnie wskakuje na falę.

    Kiedyś np gorąco popierał Palikota, o czym pewnie większość fanów nie wie.

    Dziwię się tylko dlaczego Józef Orzeł tak go promuje (chyba, że już przestał, tego nie wiem).

  15. Skoro popierał Palikota to pewnie jego kariera jest wystrugana z patyka przez postprlowskie służby.

  16. wolność słowa to jest wieża Babel

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.