kw. 292024
 

Różnych już określeń próbowaliśmy używać, żeby opisać naszą współczesną rzeczywistość. Sam mam pewne zasługi na tym polu. I dziś chciałem raz jeszcze dorzucić coś do tego ogródka. Chodzi o to, że żyjemy w wykluczeniu komunikacyjnym. Świetnie też pasuje do tej sytuacji wyraz – ugorowanie, pochodzący z rolnictwa. Kiedy pisałem ostatnią książkę – „Wojna domowa w Polsce?” miałem wrażenie, że temat żołnierzy niepodległościowego podziemia jest ugorowany. To znaczy ktoś się po tym polu kręci, coś tam niby robi, ale szans, że będzie z tego jakiś plon nie ma. Można liczyć na to jedynie, że powstaną tam wioski na kształt tych potiomkinowskich. To mnie zastanowiło, albowiem zabierając się za pisanie miałem zupełnie inne wyobrażenie o tych sprawach, choć wiedziałem, że przecież nie ma zezwolenia na kręcenie filmów i pokazywanie czegokolwiek na temat wyklętych, poza jakimiś śpiewogrami przypominającymi program „997” Michała Fajbusiewicza, pokazywany w TVP dwadzieścia lat temu.

Tematyka wyklętych jest w zasadzie wykluczona z komunikacji, a tematy z nimi związane podawane są w określonych formatach. I są to nudne jak flaki z olejem artykuły naukowe, których publikacja przypomina wyścigi plastikowych match boxów albo rzewne gawędy kończące się – za każdym razem – wezwaniem do zachowania w pamięci bohaterskich postaw zamordowanych żołnierzy i oficerów. To wszystko jest niezwykle budujące i uwrażliwia ludzi, ale słabo – moim zdaniem – rokuje na przyszłość. Dlaczego tak myślę? Spróbuję opowiedzieć o tym, ale nie wprost. Mówienie bowiem rzeczy oczywistych wprost, staje się przyczyną jeszcze głębszego wykluczenia komunikacyjnego. Zanim przejdę do rzeczy opowiem co mi się przydarzyło we Wrocławiu. Oto najpierw zostałem upomniany. Powiedziano mi, że bardzo źle czynię pisząc różne uwagi na temat Krzysztofa Karonia, który był najwybitniejszym polskim myślicielem doby obecnej (albo kimś podobnym, mogłem nie zapamiętać dokładnie formuły). Od dawna nie pisałem o ś.p. Krzysztofie Karoniu, a ostatnio wspomniałem jedynie o tym, że Polonia Christiana zorganizowała konferencję poświęconą jego myśli. To wystarczyło. Nie można bowiem pisać o takich sprawach z ironią, nawet jeśli człowiek ma swoje zdanie na jakiś temat lub na temat jakiejś postaci. Mechanizm ten – odruch protestu –  żywy w ludziach wrażliwych i głęboko przeżywających słowo i obraz, ma pewną dość istotną funkcję. Wpuszcza mianowicie do naszej wyobraźni przeróżne fantomy. Te zaś – ze względu na ten mechanizm i wspomnianą wrażliwość – są nie do zweryfikowania. Funkcjonują bowiem w wyobraźni i komunikacji surfując na nie swoich intencjach. Zawsze szlachetnych i nacechowanych emocjami. I nie mówię tu, że akurat Krzysztof Karoń jest takim fantomem. Wskazuję tylko, jak chęć uświęcenia pewnych postaw i postaci ułatwia wykluczenie komunikacyjne. Bo i cóż kogo obchodzi, co ja myślę o Karoniu, skoro nawet o jego postaci i słowach nie wspomniałem ostatnio? No właśnie…kogoś najwyraźniej to interesuje.

Potem było jeszcze lepiej. Na koniec swojej pogadanki wspomniałem o przygodach aktów erekcyjnych UJ i o postawie prof. Estreichera oraz jego słoiku wypełnionym pokruszonymi gazetami. Na koniec podszedł do mnie jakiś pan, który najwyraźniej starał się wytłumaczyć mi, że raczej się mylę, co do zawartości tego słoika, bo przecież akty erekcyjne były na pergaminie, a ten ma zupełnie inną strukturę niż papier. Przyznam, że zbaraniałem. Jeszcze raz poprosiłem wszystkich, żeby wysłuchali reportażu radia Kraków sprzed lat, opisującego te przedziwne wypadki. Jeśli więc ktoś potrafi umieścić pod tekstem link do tego materiału będę wdzięczny.

Podziwiam szczerze ludzi, którzy żyją w tak dobrze wymodelowanym świecie, że nie przychodzi im do głowy pomysł, na jaki wpadł prof. Estreicher – że trzeba zrobić w balona wszystkich tak bezczelnie, by nie próbowali go nawet podejrzewać o sprawstwo kierownicze dokonanej kradzieży. Bo i jak? Profesora? Dziś numer ten jest nie do wyobrażenia, o czym świadczy budująca w istocie postawa tego pana, który zagaił mnie w sprawie słoika i wypełniających go paprochów. Musimy sobie jednak uświadomić, że w czasach Estreichera profesorowie, a na pewno profesorowie historii, mieli świadomość tego, że pokruszony pergamin to nie jest pokruszony papier. A jednak akceptowali graną przez niego komedię. Dlaczego? Może byli wykluczeni z komunikacji istotnej? Niektórzy na pewno, tak ale nie wszyscy. Część miała zapewne świadomość, co się stało, ale z jakichś przyczyn wolała tego nie ujawniać. Prawdopodobnie z obawy przed tym wykluczeniem. O tym, jak bardzo wszyscy byliśmy wykluczeni z komunikacji istotnej świadczy – wspominam o tym raz jeszcze, wprost żartem – zatrudnienie przez Estraichera malarza Pabisiaka, który w Collegium Maius wymalował na ścianie fresk przedstawiający męczeństwo św. Wojciecha. Wygląda to malowidło, niczym stopklatka z meczu Real Madryt – FC Barcelona, przedstawiająca faul w polu karnym. Jeden leży na ziemi, a reszta robi sceny, niektórzy zaś idą się napierniczać z sędzią. Wszyscy na to patrzą i nikt nie rozumie o co chodzi. Niektórzy zaś, ci co wrażliwsi, płaczą ze wzruszenia nad losem świętego.

Mechanizm ten działa powszechnie i jest coraz dynamiczniej rozwijany. Oto dziś z samego rana zauważyłem, że pewna starsza patriotka puściła w obieg na twitterze mem wyprodukowany przez panią Monikę, przedstawiający rekina z rozwartym w nieszczerym uśmiechy pyskiem. Podpisane to było – uśmiechnięta Polska. Starsza pani zaś swój postępek skomentowała tak – nie sądziłam, że będę kiedykolwiek powielać komentarze tej pani. A jednak tak uczyniła, poprzez swoją wrażliwość i przeczulenie na pewnym tle, wpuściła do obiegu pewien rodzaj złudzenia, który tu wcześniej nazwałem fantomem.

Nie wiem dlaczego, ale od razu przypomniał mi się kabaret Olgi Lipińskiej, który namiętnie oglądałem jako dziecko, w latach osiemdziesiątych. Bez świadomości, że są to powtórki programów, które zostały nakręcone na początku dekady Gierka. Potem dopiero pani Olga zaczęła robić nowe odcinki swoich skeczy. Uniesiony falą wspomnień przejrzałem co tam jest w wiki na temat tych programów i samej pani Olgi. No i znalazłem taki oto fragment:

 

Olga Lipińska wspomniała, że instytucja kabaretu była wysoce podejrzana dla cenzury w czasach PRL więc starała się nadawać swoim kabaretom nazwy brzmiące bardziej niewinnie (stąd i kabarecik).

Czy tu jest miejsce na jakieś ironizowanie? Myślę, że nie, albowiem wtedy sami dopuścimy się tego, co próbuje w tym tekście delikatnie krytykować, czyli kolportażu fantomów zastępujących w naszych myślach prawdziwe sytuacje i autentyczne postaci.

Ktoś może się zastanawiać o co mi chodzi? Czy już  nie można w ogóle nic napisać i nic powiedzieć, ani się zaśmiać? Można, ale na własną odpowiedzialność i najlepiej w domu. Przestrzeń publiczna powinna być bowiem chroniona przed nachalną ironią, tak jak wnętrza zabytkowych budowli powinny być chronione przed malarzami takimi jak Pabisiak. Kolportowana publicznie ironia, firmowana znanymi nazwiskami, nie służy rozbawieniu obserwatora, ale czemuś innemu zgoła. Czemu dokładnie, to już sobie każdy we własnym sercu dośpiewa.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojna-domowa-w-polsce/

 

 

 

 

 

Czyja będzie Polska…?

 

 

 

 

  22 komentarze do “Wykluczenie komunikacyjne”

  1. Ja odebralem to w ten sposob, ze Pan pozytywnie i z szacunkiem podchodzi do osoby sp. Krzysztofa Karonia, co mnie nawet troche zdziwilo. Zarzut tej osoby z publicznosci dziwny, nietrafiony. Ktos chyba szukal okazji do sprzeczki.

  2. Dzień dobry. Ja bardzo cenię Pański dorobek w zakresie systematyki pojęć opisującej naszą rzeczywistość, przede wszystkim dlatego, że od dziecka jestem karmiony opisami opartymi na systematyce fałszywej. Odkryłem to sam, dawno temu, tylko dlatego, że sporo czytałem jako młody człowiek i coś mi „nie sztymowało”. Jak dotąd na pierwszym miejscu mojej listy jest słynna fraza „nic nie jest tym, czym się wydaje”. A z ostatnich – „komedia demokratyczna”. I to jest właśnie clou problemu. Wykluczenie komunikacyjne bierze się stąd, że żadnej „normalnej” komunikacji u nas nie ma. Lansuje się tezy o powszechnym uczestnictwie w komunikacji, z wykorzystaniem nowoczesnych technologii interaktywnych, jak to internet i media społecznościowe, jednak w istocie służy to zamaskowaniu sytuacji prawdziwej. A polega ona na tym, że tak zwane społeczeństwo może tylko słuchać. Dawniej wykorzystywano zwykłą cenzurę, ale ponieważ system działa od dawna, dopracowano się innych metod kontrolowania słowa, bynajmniej nie wolnego. Ja na swój użytek nazywam to szumem informacyjnym. Metoda wyrasta wprost z niegdysiejszych zagłuszaczy Radia Wolna Europa, tylko nie jest tak nachalna. W ogóle – jak Pan słusznie zauważył – nic już nie robi się wprost. Wszystko jest czymś zasłonięte. I to nie wynika z jakiejś subtelności bynajmniej. Tylko „paretowe” 80% ludożerki daje się intelektualnie spacyfikować prostymi środkami. Jak ktoś za Andersenem wrzaśnie jednak „król jest nagi” – można wyjąć z olstry epitet „oszołom”, jak nie pomoże – jest przecież jeszcze wariatkowo.

  3. Media społecznościowe są po to, żeby ludzie nie gadali między sobą, tak jak dawniej. My tu jesteśmy wyjątkiem i marginesem internetowej niszy, jak mawiał klasyk

  4. Po co zajmujemy sie na blogu jakas uczelnia z pozycji 401-500 na liscie szanghajskiej, skoro jest 400 lepszych uczelni, o ktorych warto rozmawiac? To jest tak, jakbysmy z wypiekami na twarzy analizowali skoki narciarskie zawodnika, ktory zajmuje 401. miejsce w klasyfikacji. To chyba nawet nasze najslabsze skoczkinie – dziewczyny, sa lepsze.

  5. Wykluczenie komunikacyjne jest obecnie odbierane powszechnie jako wykluczenie używania samochodów spalinowych przez samochody elektryczne. W szkole też funkcjonował przedmiot wychowanie komunikacyjne, który zabierał godziny lekcyjne komunikacji internetowej 😉

  6. Wykluczenie komunikacyjne ma miejsce wtedy, gdy pryszczaty jest tak zapatrzony w swoj srajfon, ze wpada pod nadjezdzajacy autobus na przejsciu dla pieszych.

  7. Wykluczenie komunikacyjne w tym sensie, ze ludzie nie potrafia porozumiec sie miedzy soba w najprostszych sprawach, wynika z powszechnego dostepu do urzadzen telekomunikacyjnych. Staly dostep do urzadzen telekomunikacyjnych powoduje uposledzenie i zanik logicznego myslenia, z czym spotykam sie nagminnie jako kierowca blablacara. Otoz najczesciej zamowienie przejazdu przez pasazera wyglada w ten sposob, ze zamawiajacy nie chce podac miejsca, z ktorego chcialby zostac odebrany ani miejsca docelowego, do ktorego chce dojechac. Zamawiajacy liczy na to, ze zostanie odebrany z dowolnego miejsca i zawieziony tam, gdzie chce za najnizsza cene, jaka pokazje aplikacja. Sytuacje utrudnia fakt, ze aplikacja zabrania negocjowania ceny przed rezerwacja przejazdu. Wpisanie liczby lub kwoty w wiadomosci powoduje odrzucenie wiadomosci przez administratora, o czym zamawiajacy czesto nie wie, bo na przyklad korzysta pierwszy raz z aplikacji. Skutek jest taki, ze zamawiajacy nie ma mozliwosci ani nie chce dogadac sie z kierowca i zostaje wykluczony, to znaczy pozbawiony mozliwosci przejazdu.

    Ten przyklad ilustruje, ze jakiekolwiek techniczne ulatwienia w komunikacji powoduja natychmiast reakcje u wlascicieli aplikacji i ich uzytkownikow, zeby tak skomplikowac korzystanie z niej, ze powoduje to brak mozliwosci dogadania sie.

  8. Dotyczy to wlasciwie kazdej rozmowy w dzisiejszych czasach. Rozmowca chce najczesciej, zebysmy przyznali mu racje, zanim on cokolwiek powie lub z gory zaklada, ze sie z nim nie zgadzamy i od razu zaczyna nas krytykowac i traktowac jak wrogow, zanim doszlo do wymiany zdan.

  9. Dzieje sie tak dlatego, poniewaz uzywanie mediow spolecznosciowych powoduje, ze identyfikujemy sie z naszymi wypowiedziami i takimi atrybutami, jak na przyklad wyglad, awatar itp. Innymi slowy stajemy sie tym, co mowimy i piszemy – nasza tozsamosc zostaje zdygitalizowana. Nie jestesmy juz czlowiekiem, cialem, dusza, psychika, lecz zbiorem przekonan na swoj temat i otaczajacy swiat. Czlowiek zostaje zdygitalizowany, zredukowany do ciagu znakow i komunikatow. Mozna czlowieka skasowac, zbanowac, lajkowac lub skrytykowac, hejtowac. Zbanowanie jest odczuwane, jak fizjologiczna smierc a hejtowanie sprawia fizyczny bol, albowiem faktycznie istniejemy jako swiadomosc a nie jako cialo.

  10. W kosciele w Zlotoryi znajduja sie przy oltarzu glownym epitafia NAUCZYCIELI GIMNAZJALNYCH. W Krakowie mamy epitafia biskupow, ksiazat, rycerzy i bogatych mieszczan. Nauczyciele gimnazjalni ze Zlotoryi wprowadzili jako pierwsi zadania domowe, podzial uczniow wg wieku oraz samorzady szkolne. W Legnicy powstaje pierwszy w swiecie protestanckim uniwersytet. Na zamku legnickim „wymyslono” Prusy ksiazece i hold pruski. Od strony prawnej ojcem Prus jest Fryderyk Legnicki i profesorowie prawa, filozofii, teologii z uniwersytetu legnickiego. Poziom uczelni oraz wolnosc dociekan naukowych byla tak wysoka, ze wkrotce po rozpoczeciu dzialalnosci profesorowie poklocili sie miedzy soba i uniwersytet upadl.

    Otoz czlowiek jest istota, ktora z definicji moze zdystansowac sie od prawdy. Ma zdolnosc rozdzielenia prawdy od siebie, czyli roz-um. Podlaczenie do sieci oznacza utrate tej zdolnosci. Wszystkie wyrazone w sieci mysli podlegaja ocenie spolecznosci internetowej. Czlowiek w sieci staje sie golemem, czyli istota calkowicie zalezna od zakodowanego programu, bez wolnej woli.

    Wielkie umysly epoki – Jakub Böhme, ktorego dzielo mozna kupic w ksiegarni PWN we Wroclawiu oraz poznanski rabin Löw, tworca Golema, wyjasniaja, ze zbawienie Zydow dokona sie po zdobyciu przez nich calej Palestyny i przeksztalceniu ludzkosci w golemow sterowanych za posrednictwem sieci informatycznej.

  11. Jak Hitler w Argentynie albo Kulczyk?

  12. Do wykluczenia komunikacyjnego przyczynia się kino i książki, bo nasz gadzi mózg nie odróżnia obrazu filmowego ani fabuły książkowej od rzeczywistości oraz techniki manipulacji stosowane przez sekty. Uniwersytety amerykańskie zostały założone i są kontrolowane przez protestanckie i żydowskie sekty. Niestety, my też jesteśmy pod ich wpływem. Św. Jan Paweł II w encyklice „Wiara i rozum” przedstawia zupełnie inną wizję fizjologii człowieka, niż św. Tomasz hr. Akwinu. Jest to autorska i nienaukowa wizja, która osłabia naszą zdolność do obrony przed manipulacją. Znakiem naszych czasów jest chaos pojęciowy i brak wzajemnej komunikacji na gruncie ludzkiego rozumu. Ks. prof. Guz prezentuje tradycyjne podejście do wiedzy i nawraca protestantów, którymi się staliśmy za panowania ostatnich papieży.

  13. Luter rozpoczyna i rozwija swoją filozofię od zakwestionowania i radykalnego odrzucenia rozumu.

    Można też tak spojrzeć na to i zdefiniować, że rozum to jest coś, co służy do tego, że możemy ze sobą rozmawiać i prezentować różne poglądy, wykluczające się, sprzeczne, krytyczne – bez naruszania godności osoby ludzkiej, bez łamania prawa i bez okazywania wrogości i wywoływania agresji. Odrzucenie roz-umu powoduje, że każda wypowiedź lub opinia jest aktem wrogości lub posłuszeństwa. Nie ma wypowiedzi neutralnych. Stąd bierze się konieczność cenzury oraz narzucania światopoglądu odgórnie przez władzę. „Czyja władza, tego Wiadomości”.

    Doszliśmy zatem do tego, że nie rozmawiamy o polityce, religii ani o żadnych faktach. Możemy jeszcze rozmawiać o emocjach i odczuciach cały czas podkreślając, że wszystko, o czym mówimy, jest subiektywne.

  14. Jana Pawła należało i należy czytać i słuchać bez pośredników. Odkrycie może być ożywcze.

  15. Jego kazania po latach mnie rozczarowują. W Gdańsku powiedział, że program soboru watykańskiego II jest sprawą najważniejszą, od której nie ma odwrotu.

  16. Mam okazję obcować z pomnikami antydziedzictwa ludzkości UNESCO w Eisleben i Wittenberdze, ale mam świadomość zastrzeżeń. Co do wizji antropologicznych Jana Pawła II, to odmawia się nam używania rozumu do ich interpretacji.

  17. Nasz papież niezbyt entuzjastycznie wyrażał się o Henryku Pobożnym.

    https://youtu.be/u4iY4sez-4o?si=Go28Hq46f698adhe

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.