kw. 282024
 

Przeglądałem wczoraj różne nagrania na YT, żeby jeszcze raz uświadomić sobie, jakich błędów nie powinienem popełniać samemu promując książki. Segment, w którym działamy, czyli książki opisujące przeszłość dzieli się na dwa rozłączne zbiory – tych, którzy tę przeszłość szkalują i apologetów. Używają oni w zasadzie tego samego języka, tylko co innego jest w nim obelgą, a co innego pochwałą. Język ten jest nieadekwatny do opisywanych w tekstach i wystąpieniach zjawisk. Żeby zorientować się jak bardzo nieadekwatny musimy przywołać tu wypowiedź byłego prezesa Gwardyjskiego Towarzystwa Sportowego „Wisła” z Krakowa, pułkownika Stanisława Wałacha dotyczącą żołnierzy i oficerów podziemia niepodległościowego.

Oto ona:

Naszymi przeciwnikami byli ludzie niewątpliwie twardzi, zahartowani w walce i zmaganiach z przeciwnościami, odporni psychicznie i niebezpieczni, przebiegli, niekiedy z cenzusami. W argumentacji propagandowej nie ukazywali jednak szerszych horyzontów. Należeli do kategorii ludzi czynu i zadowalało ich monotonne wieszczenie, że walczą za Boga i Ojczyznę, a przeciw Żydom i komunistom.

 

Co mnie uderzyło w tej wypowiedzi? Absolutna pewność siebie. Przedwojennych oficerów nazywa były gwardzista ludowy „ludźmi z cenzusami”. Choć sam był tylko słuchaczem Kursu Aktywu Kierowniczego przy MBP w Warszawie. Nie wiemy czego tam uczono, ale wypowiedź pułkownika świadczy, że rzeczy istotnych, choć może niezbyt głębokich. Wynika to z formuły wypowiedzi i użytych w niej słów. Myślę o słowach: zadowalało ich monotonne wieszczenie, że walczą za Boga i Ojczyznę, a przeciw Żydom i komunistom.

To nie jest do końca prawda, ale jako definicja przeciwnika jest świetne. Po pierwsze nie odbiera mu człowieczeństwa, ale jednak poważnie go degraduje. Wszyscy wiemy, że ani Stanisław Sojczyński, ani Łukasz Ciepliński nie byli wyłącznie ludźmi czynu. Byli to stratedzy, postawieni w warunkach skrajnie niekorzystnych, którzy – mając do dyspozycji śmiesznie skromne możliwości – próbowali realizować swoją misję na różnych polach. Także w zakresie propagandy. Pułkownik Wałach zaś, jak sądzę, użył tej formuły celowo. Przypuszczam też, że była ona kolportowana w kręgach oficerów bezpieczeństwa i miała charakter obowiązującej doktryny. Wiadomo przecież, że nie wszystkich wrogów można było zlikwidować. Pozory, bowiem musiały być zachowane. Szczególnie, że kraj, niczym stygnący kawałek rozwalonej przez wewnętrzną eksplozję planety oddalał się od II wojny światowej i w ocenie aparatu partyjnego i aparatu bezpieczeństwa miał się stawać coraz bardziej normalny. Żeby ta normalność mogła być zaprezentowana trzeba było stworzyć jakieś formuły, wskazujące, że ludzie z lasu zostali unieszkodliwieni, ostatecznie lub poprzez ideologiczny obłęd, w którym cały czas tkwią.

Zmiana formuł komunikacji propagandowej jest w zasadzie niemożliwa, bez wielkoskalowych operacji podejmowanych przez media i akademię. Tego, jak sądzę, nie rozumie w PiS nikt. Ludziom się zdaje, że jak z wyżyn swojego autorytetu, cały czas podkopywanego i dewastowanej przez spadkobierców pułkownika Wałacha, coś zadeklarują, to deklaracja ta zacznie obowiązywać powszechnie. Nie zacznie, albowiem ciągle należymy do ludzi, których zadowala monotonne wieszczenie. Tyle, że z większości komunikatów usunięci zostali Żydzi, albowiem schematy, jakimi posługuje się propaganda globalna całkiem to wyklucza. Pozostali nam komuniści, którzy dziś już nie są komunistami tylko ekologami, albo Europejczykami oraz Bóg i Ojczyzna. No i przekonanie, że bronimy prawdy. Oczywiście, bronimy prawdy sformatowanej przez byłego prezesa Gwardyjskiego Towarzystwa Sportowego „Wisła” z siedzibą w Krakowie. I to jest ta największa świętość, jaką mamy. I ani mowy nie ma o tym, żebyśmy się z tego wyzwolili, albowiem dla dorastających pokoleń, które zderzają się z historią, format ten to największa świętość. Działa on bowiem dokładnie tak, jak to sobie zaplanował pułkownik Wałach pseudonim „Zdzich”. Wyklucza skuteczność, izoluje, unieważnia komunikację, ale daje sporo satysfakcji. Jak każde wykluczenie zresztą. Ma jeszcze jedną funkcję, być może najważniejszą, porządkuje i ujawnia szeregi wrogów ludu partii, czy czego tam jeszcze,  ludzi, którzy zaczynają myśleć inaczej niż to przewidzieli oficerowie od propagandy. Jeden buntownik deklarujący chęć zniszczenia systemu za pomocą prawdy wypowiadanej prosto w oczy, albo szeregu demaskacji i od razu ujawnia się grupa jego zwolenników, która w dodatku sama się porządkuje i wyłania własne hierarchie. No, ale nie dysponuje niczym poza formułą, która ujawnił przed nami pułkownik „Zdzich” : zadowalało ich monotonne wieszczenie, że walczą za Boga i Ojczyznę, a przeciw Żydom i komunistom.

Przerażająca jest żywotność formatów propagandowych i ich skuteczność. Ani dobrym słowem, ani przykładem, nie można ludzi od nich oderwać i wskazać im, że nie tyle błądzą, co tkwią w systemie wymyślonym specjalnie dla nich, a każdy ich ruch uwiarygadnia działania przeciwnika i czyni je koniecznością. Porzućmy na razie porządkujące nasze życie formuły kursu aktywu kierowniczego przy MBP i przenieśmy się w czasy dawniejsze. Przygotowujemy właśnie do druku „Pamiętniki czasów moich” Juliana Ursyna Niemcewicza, które – mam nadzieję – uda się wydrukować na konferencję w Krakowie. Jest to jeden z najpiękniejszych tekstów jakie kiedykolwiek zostały napisane po polsku. Ma on charakter reportażu, a niektóre spostrzeżenia autora są wstrząsające. Można nawet rzec, że to tekst pamiętników stał się podwaliną pod kolportowaną przez podręczniki wizję historii doby rozbiorów. Autor przy całej swojej spostrzegawczości, inteligencji, dynamice myśli, nie jest w stanie wyjść z pułapki, jaką na niego i jemu podobnych zastawiła dyplomacja rosyjska. Wiara w siłę reform jest głęboka i obowiązuje powszechnie. I nawet opis okoliczności pierwszego rozbioru, który – co jest wyrażone wprost – zawisł od decyzji Marii Teresy, która z kolei uzależniła ją od rozgrzeszenia jakie miał jej dać spowiednik-jezuita, niczego w sposobie myślenia Juliana Ursyna nie zmienia. Nie umniejsza to wartości tego tekstu, bo autor informuje nas przynajmniej o istotnych mechanizmach ówczesnego systemu, choć recepty na zło szuka w miejscach gdzie jej być nie może. Inni są jeszcze gorsi od niego, bo całe tomy zapisali analizami działań i zaniechań polityków, szlachty, dyplomatów i za każdym razem dochodzili do wniosku, że nic się zrobić nie dało. Otóż dałoby się. Trzeba było porozumieć się z jezuitami i dopuścić do cesarzowej ojca nieprzekupnego, który zagroziłby jej piekłem. Tymczasem ten co zjawił się w komnacie Marii Teresy, żeby udzielić jej absolucji, był rosyjskim agentem. Poważne decyzje polityczne zapadały w sercach i umysłach władców. Czas tajnych kolegiów jeszcze nie nadszedł. Ktoś może pomyśleć, że żartuję. Ależ dlaczego? Skoro udało się unieważnić ruch konfederacji zabijając w sprowokowanym pojedynku Adama Tarłę i czyniąc przyszłe wystąpienia konfederatów nieważnymi z istoty, albowiem – zadowalało ich monotonne wieszczenie, że walczą za Boga i Ojczyznę, a przeciw Żydom i komunistom. Można było wpłynąć na decyzję cesarzowej. Można było postawić na jezuitów, zwłaszcza, że to właśnie uczynili zaborcy po kasacie zakonu – my zaś uwielbiamy powtarzać, że trzeba uczyć się skuteczności od najlepszych. Tyle, że tego nie czynimy, albowiem zawsze mamy coś ważniejszego do załatwienia. I nie pytamy kto ustala hierarchię ważności spraw, choć jest to pytanie kluczowe. Czynią to w naszym przypadku ludzie z Kursu Aktywu Kierowniczego przy MBP w Warszawie.

Nieskromnie powiem, że zeszliśmy oto na samo dno mariańskiego rowu polityki. Żeby jednak nie popaść w zbyt duże zadowolenie, opiszmy całą sprawę prościej. Nie uda się złowić ryby gołymi rękami. Im bardziej w to wierzymy i im bliżej jest ryba, tym mniej jest to prawdopodobne. Potrzebny jest zestaw umiejętności i jakiś kawałek kija. Te umiejętności, mogą się nawet nie kojarzyć wielu z łowieniem ryb, ale wierzcie mi są niezbędne. I tym enigmatycznym zdaniem kończę dzisiejszą notkę, życząc wszystkim miłej niedzieli.

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojna-domowa-w-polsce/

  34 komentarze do “Przeciw Żydom i komunistom”

  1. Może te Twoje wywody nie do końca są prawdziwe ale na pewno są logiczne i ciekawe 😉

  2. Dlaczegóż to nie są do końca prawdziwe?

  3. Dolina szpiegów. Stare formaty wiecznie żywe. J-23 znów nadaje ale tym razem do Londynu. Hansa Klosa zastąpił Carl von Wedel, a Bruner dalej jest świnią. Teraz czekamy na wersję kinową.

  4. Hahahaha…! Wszystko, co się mówi w kontekście osi wschód – zachód służy odwróceniu naszej uwagi. Na tym bazuje edukacja w szkole, przekaz medialny, propaganda tzw. patriotyczna, straszenie Polaków i tym podobne bzdury.

    Dla nas strategicznie najważniejsza jest oś północ – południe i każdy, kto ośmieli się poruszać ten temat ma problemy albo jest ignorowany. Bo to jest temat niebezpieczny i, prawdę mówiąc, nie na nasze głowy. Nawet gospodarz jakby omija to zagadnienie.

  5. Historia Polski to jest historia autostrad. A2: szlak przerzutu niewolników „do pracy przy szparagach” od dwóch tysięcy lat. Dzisiaj mówi się, że kilkaset tysięcy „niewolnic” robi dobrze starym esesmanom. A4: szlak ekspansji kulturowej na Polskę z zachodu i z Kijowa plus szlak transportu złomu na kółkach z Niemiec. Też niezbyt chlubny.

    Broni się tylko A1, czyli szlak handlowy północ – południe z ważnym punktem w Kaliszu, dający nam liczne korzyści. Via Baltica też. S3 jest blokowana przez Czechów pomimo ewidentnej ekonomicznej opłacalności.

    Kto wspomni o szlakach południkowych, ten natychmiast staje się wrogiem Londynu, Paryża, Berlina, Rzymu i Wenecji. Sojusznikami są Chiny i Turcja. Chanat krymski  (kiedyś) i Grecja od XIX w. w tym układzie są agenturami angielsko – weneckimi.

  6. „Kto wspomni o szlakach południkowych, ten natychmiast staje się wrogiem Londynu, Paryża, Berlina, Rzymu i Wenecji.”

    To w przysłowiowej pale się nie mieści, bo ostatnio się okazało, że takim wrogiem Londynu, Paryża, Berlina, Rzymu i Wenecji, stał się PE, który  zdecydował o wpisaniu Centralnego Portu Komunikacyjnego do priorytetowych inwestycji UE w ramach tzw. transeuropejskiej sieci transportowej (TEN-Ts). CPK zostanie wpisany do rozszerzonej sieci bazowej, a więc znajdzie się na liście strategicznych projektów UE i zgodnie z rozporządzeniem powinien zostać zbudowany do 2040 roku.

    https://fiat.fm/info/cpk-i-via-carpathia-w-sieci-tent/

  7. medalik Łukasza Cieplińskiego to jest dla mnie zagwozdką samą w sobie …

  8. Pułkownik „Zdzich” to kłamca.

  9. Port lotniczy CPK nie jest elementem szlaku północ – południe. Nie wiadomo też, jakie będzie prawdziwe przeznaczenie tego obiektu. Operacja Most-3?

    Nie ma czegoś takiego, jak „transeuropejska sieć transportowa”. Projekt, o którym Pan mówi dotyczy w większości remontu istniejącej sieci transportowej w Europie. O sieci transeuropejskiej moglibyśmy mówić w przypadku budowy linii transportowej na przykład z Maroka do Kazachstanu. „Trans” zasadniczo oznacza przekraczanie w całości jakiegoś konkretnego obszaru, na przykład Transhimalaje leżą „za Himalajami”, a kolej transsyberyjska przekracza cały obszar Syberii zmierzając do punktu docelowego we Władywostoku. Z tego wynika, że CPK może być elementem sieci transeuropejskiej w przypadku podróży z Dubaju do Waszyngtonu via Europa, zatem to nie ma nic wspólnego z poruszonym przeze mnie tematem.

  10. Rumunom nie trzeba niczego tłumaczyć, ale wytłumaczę Panu, jak Rumunowi: Arab podróżujący do Ameryki chce się wysikać po drodze gdzieś pod Warszawą, na lądzie, coś zjeść, pomodlić się i tylko splunie nie wiedząc, gdzie się znajduje. Tak samo Chińczyk. To właśnie znaczy „trans”. Europa w przyszłości ma być rezerwatem dzikich.

  11. Firmy ubezpieczeniowe będą odradzały podróżnym zapuszczanie się na tereny poza obszarem lotniska.

  12. No i trzeba jeszcze zatankować.

    Coś w tym stylu, jak w poniższym filmie. Tak będzie wyglądać Europa, Polska, CPK za 50 lat:

    https://youtu.be/uaSQWeBLUkU?si=zbWuYoAXHrd31RvO

  13. O to. Facet wywodzi się ze środowiska, które ma na sumieniu masakry Żydów, przypisuje tę przypadłość swoim wrogom politycznym.

  14. no to coś tak jak w filmie DROGA PRZEZ PIEKŁO , z Seanem Pennem , taka dzika Arizona

  15. On i jemu podobnie nie mają sumienia, a Żydom to zwisa, więc nie o to jednak. My zaś nie możemy być adwokatami Żydów, skoro oni oskarżają o zbrodnie nie tych, którzy je popełnili. Nie o to więc chodzi.

  16. Rozumiem że nie pasuje Panu CPK ?

  17. Istotą tego formatu jest kłamstwo polegające na odwróceniu pojęć. Ofiara stale nazywana jest katem, kolaborant patriotą, oprawca stróżem porządku, zamordysta demokratą itd. …  to istota permanentnej rewolucji. Formaty się nie zmieniły, bo głębokie struktury nie zostały naruszone.

  18. Głębokie struktury prowadzą ekspansję

  19. Istotę tego z czym się zmagamy opisał Herbert w wierszu: ” Potwór Pana Cogito”.

  20. Nie ustały ani na moment, zmieniają jedynie taktykę.

  21. Herbert to grafoman, który niczego poza własnymi szajbami nie opisywał. I o żadnej istocie nie miał pojęcia

  22. Śmiem mieć własne zdanie na ten temat. Nie czuję się ofiarą i nią nie jestem. Herberta cenię. Z czym mamy do czynienia? Z totalnym kłamstwem rewolucji, z czystym złem. Zło to nicość. Mnie się zgadza.

  23. Bardzo cenię pana książki i działalność wydawniczą. Zmusza pan do myślenia, ale jakoś nie mogę się pogodzić z odrzucaniem przez pana polskiej literatury, można tam znaleźć wiele ciekawych rzeczy, często ciekawszych i wartościowszych niż w tej zachodniej.

  24. Oczywiście, że CPK mi nie pasuje jako projekt finansowany przez państwo, bo byłby o połowę droższy, niż przedsięwzięcie prywatne, a drugą połowę rozkradną. Poza tym mam lotnisko we Wrocławiu i w Berlinie.

  25. Taka ciekawostka: Polska jako gospodarka to jest ewenement. Tutaj dopłaca się nawet do filmów pornograficznych. Mam na myśli tę produkcje kinowe i telewizyjne, w których było dużo śmiałych scen erotycznych i które były finansowane lub współfinansowane z budżetu państwa. Myślałem, że ta branża to świetny biznes, ale jednak nie w Polsce.

    NBP ogłosił stratę na poziomie 21 miliardów złotych przy prognozowanym zysku plus 6 miliardów złotych. Zachodzę w głowę, jak poważny bank państwowy może stracić pieniądze, duże pieniądze i w dodatku bez żadnych konsekwencji?

    W Polsce nawet kopalnie złota są nieopłacalne.Prywatna osoba kupiła sztolnię w Złotym Stoku, bo państwu nie przynosiło to dochodu. Dzisiaj byłem w Złotoryi. W XVI wieku gimnazjum złotoryjskie było na takim poziomie, że były pomysły, żeby przekształcić je w uniwersytet. W ogóle za Fryderyka Legnickiego nauka była na wysokim poziomie. Dzisiaj mam dwie szkoły wyższe w odległości 10 minut od domu na piechotę i jest jeszcze jedna trochę dalej, ale w epoce renesansu było jeszcze lepiej.

  26. Kopalnie złota były kiedyś rentowne i doprowadziło to do wzrostu zamożności mieszkańców. Mieli nadmiar żywności, której nie potrafili magazynować. Nadeszła plaga szczurów, a z nią dżuma. Z dużego miasta zostało siedem rodzin. Pieniądze nie są gwarancją szczęśliwej przyszłości, ani tym bardziej brak pieniędzy. CPK przyniesie plagi i niezadowolenie pracowników chyba, że będzie całkowicie zautomatyzowane.

  27. Największe projekty deweloperskie na świecie realizują fundusze emerytalne. Nie widzę powodu, żeby fundusz emerytalny nie poradził sobie z takim zamierzeniem jak CPK czy elektrownia atomowa pod warunkiem, że jest opłacalne, ale CPK chyba nie jest.

  28. Opłacalnych jest wiele inwestycji, ale drukując wagony pieniędzy nie da się ich wszystkich sfinansować bez tąpnięcia systemu. Taka samoregulacja patologii.

    CPK ma jedną wadę – przyśpiesza wyjście z zaścianka, wprowadza ruch, ożywienie, wzrost wartości terenów, ofensywę inwestorów, kto lubi ciszę i spokój może być niezadowolony.

  29. Co do tych „wagonów pieniędzy” to ja już parokrotnie protestowałem. Ten „bon mot” zupełnie niepotrzebnie „pęta się” po SN. Zapewniam, że „drukowanie” pieniędzy (dolarów mówiąc dokładniej) jest ściśle skorelowane z polityką „inflacyjną” i skrupulatnie kontrolowane przez FED po to, by nie dopuścić do dewaluacji dolara poza  próg wyznaczony ww. polityką. Interwencyjne „dodruki” też są uprzednio analizowane co do oczekiwanych skutków.

  30. Gdyby mogli, to by drukowali. Kto drukuje – ten kupuje.

    Dodruk zetów pod koniec PRL-u zawalił system finansowy. Decyzję podjęli konkretni ludzie, jakiś minister na O jeśli dobrze pamiętam. I co? I nic. Rozp….. państwo bezkarnie, a może nawet dostali nagrody i ordery od beneficjentów?

    Gdyby nie ta zapaść transformacja byłaby zupełnie inna.

    Ale wróć – nie miała być chyba inna, nie bądźmy naiwni?

  31. Hahahaha…!!!

    https://youtu.be/_qqf0U29MDk?si=3uaRpRyXETjtPGTp

     

    To niech Pan kupi działkę budowlaną przed budową lotniska i sprzeda po. Zapłaci Pan podatek od wzrostu wartości działki, którego nie będzie.

    Właśnie przeczytałem artykuł, że mieszkańcy terenów przy lotnisku Leipzig-Halle mają dość ukraińskich samolotów. Jakaś firma ukraińska realizuje kontrakt przy pomocy pięćdziesięcioletnich antonowów na dostawę części samochodowych ze Skopje do zakładów Porsche w Lipsku.

  32. Latają najchętniej w nocy i wydzielają smród.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.