kw. 062024
 

Jan Maria Rokita, przemieniony przez kogoś w krasnoluda, napisał wczoraj o zajściu, które umknęłoby – gdyby nie on – uwadze wszystkich. Oto w Rabce doszło do wypadku, a do rannych śmiertelnie ofiar policja nie dopuściła księdza z ostatnim namaszczeniem. Pan policjant wykazał się obywatelską czujnością i ustawił – mając władzę absolutną nad miejscem zdarzenia – hierarchię tego miejsca. Najpierw jest on, potem lekarz, potem prokurator, a ksiądz i jakieś oleje w ogóle nie są potrzebne. Bo to są gusła. Tak, jakby pisanie raportu i ustalanie kolejności zdarzeń wobec powagi i grozy śmierci niewinnych było czymś innym.

W zdumiewającym miejscu znaleźliśmy się – drodzy – jak dawnymi laty mawiał prymas Glemp. Oto całe obszary wyobrażeń, wiary, nadziei i głębokich poruszeń serca i umysłu są po kolei wyłączane. Tu należy się zgodzić z Janem Marią Rokitą, który taki mechanizm wskazał. Naprawdę rzadko rozmawiam o takich sprawach i nieczęsto o nich myślę, albowiem jestem człowiekiem przyziemnym i lubiącym konkret. Tak się ostatnio jednak złożyło, że muszę o tym myśleć. Dyskutowałem bowiem ze znajomym o tych perspektywach na wieczność i doszliśmy do wniosku, że w zasadzie one działają nie jak obowiązująca norma, ale jak pewna opcja, którą można sobie wybrać. I to opcja wygodna, nie można bowiem – przy miażdżącej konkurencji – stawiać uczestnikom zabawy w zbawienie zbyt wielu wymagań. Doszliśmy do wniosku, który już wcześniej był w mojej głowie przeczuciem, że poza aktualnym stanem emocji wiernych i otwarciu się na perspektywę zbawienia przez te emocje właśnie, Kościół ustąpi ze wszystkiego. Miałem pogadankę o krucjatach i ona się chyba podobała. Jak zwykle jednak ilość szczegółów i nazwisk była lekko przytłaczająca. Ludzi takie rzeczy męczą, choć przecież jutro oni sami staną się historią, a ich nazwiska zostaną zapomniane, choć dziś wszyscy chcą gorąco wierzyć, że Pan Bóg kocha ich, rozpoznaje po imieniu i wezwie do siebie, albowiem nie zrobili nic złego. Przeciwnie, zawsze byli grzeczni, mili i postępowali zachowując przykazania. Być może tak rzeczywiście będzie, ale to jest perspektywa indywidualna, w dodatku stale się zawężająca. W perspektywie zaś, która zakłada, że białych chrześcijan ma być znacznie mniej niż całej reszty populacji, nie daje ona żadnych gwarancji hierarchii Kościoła. O jakie gwarancje mi chodzi? Że wierni pozostaną tu gdzie są i nie zwrócą się gdzie indziej inspirowani przez jakieś zgromadzenia udające Kościół lub przez islam po prostu. Być może problem ten jest już omawiany i są jakieś plany w związku z nim. My zaś ich po prostu nie widzimy, bo niby dlaczego mielibyśmy je widzieć? Kim w końcu jesteśmy? I co od nas zależy? No właśnie. Takie proste pytanie – co zależy do wiernych i czy mają oni jakiś wpływ na życie Kościoła, albo życie parafii? Ja tam nie wiem, ale mam wrażenie, że taki jak zawsze – mogą zdecydować o tym, jakimi kwiatami udekoruje się ołtarz w czasie ważnych uroczystości. Ktoś powie, że to dobrze, albowiem dopuszczanie wiernych do decyzji powoduje bezhołowie i zamęt, każdy bowiem chciałby rządzić i zawracać głowę swojemu proboszczowi, który ma nadmiar obowiązków. No, ale musi też być blisko ludzi i ich problemów, tak więc powinien zachować jakiś balans. Jakie to szczęście, powiem Wam, że nie muszę w tym uczestniczyć. Życie parafialne bowiem przypomina bowiem trochę kampanię wyborczą, zbierają się ludzie i każdy musi zaprezentować się z jak najlepszej strony, a nie zawsze ma do tego predyspozycje. No i sprawy jakie się załatwia prawie zawsze pochodzą wyłącznie z tego świata. Takie ustawienie perspektywy zaś kończy się tak, jak opisał to Jan Maria Rokita w swoim felietonie – unieważnieniem obrzędów. Nie wszystkich oczywiście. Wesele bowiem musi być jak należy, w końcu wierni płacą. Chrzciny tak samo, a  i o pogrzebie nie można zapominać. To są węzłowe punkty życia wiernych i lepiej, żeby poza nie ksiądz proboszcz nie wychodził i niczego się od wiernych nie domagał, albowiem oni mogą się wtedy zirytować. Irytacja wiernych jest, czasem nachodzi mnie takie przypuszczenie, głównym problemem biskupów. Zaraz oczywiście po relacjach Kościół – Żydzi. Ciągle czytam, albo słyszę, że wierni odchodzą od Kościoła, choć widzę, że kościoły są pełne. Jakiś problem więc jest, tylko nie do końca wiadomo na czym on polega. Myślę, że komuś nie podobają się wierni w Polsce. I – jak to celnie ujął poseł Nitras – ktoś musi ich opiłować z przywilejów. Jeśli miałbym wskazać jakieś przywileje to zrobiłbym dokładnie tak samo, jak ci, którzy nienawidzą Kościoła i zarzucają mu nadmierne bogacenie się – wskazałbym na wystawność uroczystości kościelnych, ważnych dla wiernych – chrztów, komunii, wesel. To się ciągle powtarza w litanii zarzutów wobec hierarchii i wiernych, odkąd pamiętam. Wnosić więc można, że ta demonstracja mocy, bo o to chodzi w organizowaniu wystawnych uroczystości, budzi czyjąś niechęć. A dlaczego? Bo widać pieniądze, a przecież nie powinno ich tam być. Katolicy bowiem, w żywej nieustannie propagandzie antykościelnej, są głąbami, leniami i nie potrafią oszczędzać. Nie to, co protestanci. Nie o przywileje więc chodzi wrogom Kościoła, a o pieniądze, które poprzez uroczystości religijne pokazują swoją moc. Ja osobiście uważam, że głosy krytyczne wobec Kościoła wskazują iż raczej jest to słabość niż moc, a do pokazania mocy potrzebne są inne narzędzia. Te jednak zostały dawno odłożone. W ich miejsce zaś wstawiono rozmaite „katolickie” dyscypliny naukowe. Niektóre z nich ostatnio tu wskazaliśmy – antropocen, na przykład, czyli pojęcie wypłukując całą chrześcijańską przeszłość i przyszłość z wszelkich znaczeń. Wskazujące za to perspektywę fosylizacji gatunku ludzkiego. Sprawy więc mają się tak – mamy znamionujące słabość i afirmujące doczesność obrzędy związane z cyklami życia człowieka. Ksiądz próbuje na to narzucić jakąś tam perspektywę wieczności i zbawienia, ale czyni to z coraz mniejszym przekonaniem, a policja go lekceważy i nie pozwala na dokonanie ważnych czynności rytualnych. I mamy naukę, która – dla kokieterii wprost – obłaskawić usiłuje całkowicie bzdurnymi perspektywami, tak zwanych intelektualistów, którzy muszą się realizować w jakichś wyścigach. Po co? Po pieniądze. O nic innego w tej nauce nie chodzi. Gdzie święci i ich misja? I gdzie indywidualne decyzje każdego człowieka, który może się w takiego świętego zapatrzeć?

Dowiedziałem się ostatnio, że pewien uczony ksiądz profesor, ale nie z Polski, zasugerował, iż nie było jednej reformacji, ale kilka ruchów reformacyjnych. Prócz Lutra, do reformatów zaliczył także św. Teresę i św. Jana od Krzyża, albowiem oni też dużo zmienili w Kościele. Takie postawienie sprawy jest możliwe, kiedy oderwie się od wymienionych postaci wszelkie konteksty i treści ich pism. Przestaną być oni wtedy ważni dla każdego, nie będą się liczyć, a istotne stanie się tylko to, by zrównać ich w wyobraźni wątpiących z Lutrem.  Czyli wynieść działalność Lutra i jego osobę do świętości z pominięciem procesu kanonizacji. Ignorując w zasadzie wszystko co człowiek ten napisał i całe zło, którego dokonał. Tak, jakby nigdy nie żył w czasie rzeczywistym, a jedynie istniał w perspektywie zbawienia i wchodził w jakieś relacje z żyjącymi współcześnie wiernymi. No, ale przecież nie przez ukazywanie się w snach, bo w takie rzeczy Marcin Luter nie wierzył. To jak? Poprzez certyfikowanych pośredników, najlepiej takich co chodzą w sutannach. Ponoć biskup Ryś opowiadał kiedyś, że śpiewał wraz z innymi duchownymi pieśń na cześć Jana Husa. I nawet papież Jan Paweł II próbował się do tego chóru przyłączyć, ale nie znał tekstu. Ja to już kiedyś wspominałem, ale wydaje mi się, że jest dobry moment, żeby to tych dziwnych zdarzeń powrócić. Dla każdego, kto ma nieco inną perspektywę niż wesele córki, chrzciny wnuka i pogrzeb teściowej oraz w dłuższej perspektywie własny, ta gawęda o Husie może wywołać jedynie śmiech. Mamy św. Jana Nepomucena, który został zamordowany za to, że nie chciał złamać tajemnicy spowiedzi. Kiedy już go zabito, zleceniodawca, król Czech Wacław, wyznaczył na jego miejsce nowego spowiednika dla swojej żony, którą podejrzewał o niewierność. Tym spowiednikiem był rzecz jasna Jan Hus. Jak myślicie dlaczego wybór padł na niego?

Można oczywiście takich rzeczy nie zauważać. Nie będzie to jednak oznaczało, że otwiera się przed nami perspektywa zbawienia, która jest jeszcze bardziej atrakcyjna, bo w niebie prócz świętych Kościoła Katolickiego, będą jeszcze Hus z Lutrem. Będzie to tylko oznaczało, że jako katolicy godzimy się na rolę baranów idących na rzeź, a przed tą rzezią demonstrujących swoje rzekome moce w postaci hucznych wesel i innych uroczystości, które tak drażnią posła Nitrasa.

Nie ma, jak przypuszczam, możliwości by zejść z tej drogi. Cała hierarchia jest do niej przekonana i w niej widzi właśnie ratunek dla rzekomo pustoszejących kościołów. No, ale one nie pustoszeją. Widzimy to. Ktoś jednak tak opowiada i biskupi w to wierzą, a może nie wierzą, ale jest im po prostu wygodniej. Mają swój świat, ze swoimi jakimiś perspektywami, o których my nigdy się nie dowiemy. Jedynymi zaś osobami, które traktują serio są bracia Sekielscy, Terlikowski, Lisicki i Górny.

Na dziś to tyle. Staram się załatwić jakoś wieczorek w Łodzi, ale ceny sal są zaporowe. Zarezerwowałem, za to miejsce w Kielcach, w Willi Hueta. Chętni mogą tam przybyć 28 czerwca o 18. Napisałem wczoraj, że będziemy mówić o bieżącej polityce, ale chyba raczej pogadamy o nowych książkach.

  17 komentarzy do “Żeby człowiek raczył uwierzyć w Boga…”

  1. Piątka dla ludzi:
    chrzest, pierwsza komunia, bierzmowanie, wesele, pogrzeb 😉

  2. moje doświadczenie życiowe podpowiada, może mam racje, że ten policjant wskazujący księdzu katolickiemu ostatnie miejsce w szeregu, to po prostu jest z innego kościoła, ci szeregowi wyznawcy innych kościołów, świadomie i często  podświadomie walczą z zasadami stosowanymi przez  większość katolickiego społeczeństwa

    nie ma naukowych badań , ale obserwacja ….coś niecoś jakby potwierdza ….

  3. Moze wartoby z kamera jakiejs ytbowej tv odwiedzic dom rodzinny tego dzielnego policjanta z Rabki – czyli niemal z Podhala. Pogadac z rodzicami, zapytac jak wspominaja nauczanie sw. Jana Pawla II? Mozliwe ze syn wogole nalezy do tego slynnego „pokolenia JP II”? Ciekawe, badzo ciekawe co mieliby do powiedzienia? Czy sa dumni z syna jak z Kmicica, zupelnie jak to jest pokazane w filmie „Nawrocony” Kuca, ale tam to chodzilo o wiejskiego zomowca, a tu?

    Moznaby tez zapytac arcybiskupa kosciola postepowego Rysia, po co czlowiekowi ostatnie namaszczenie, po co sakramenty? Na pewno mialby nam cos ciekawego do obwieszczenia? A czy jakis inny abp. Wystapil publicznie na temat tego zdarzenia? Zagrzmil z ambony w obronie zywych znakow obecnosci Jezusa Chrystusa na ziemi? Czy zostalismy sami w tej walce, w dodatku broniac sie przed rodakami, ktorzy przeciez moga nawet nalezec „pokolenia JPII” i to z Podhala?

  4. …wierni odchodzą  od Kościoła w Polsce…

    ale prosze zauważyć jak się o to dba, jak jest ważne aby tworzyć zdarzenia przekierowujące uwagę  na inne tory

    kończy się Oktawa Zmartwychwstania Pańskiego, przez trzy dni Triduum Paschalnego mówione nam było o tej nadchodzącej pełnej radości Oktawie … i co… i cały tydzień został zdominowany choćby tematem – nieumyślnego ataku na konwój humanitarny w strefie Gazy-  tragedii niepotrzebnej, tragedii narzucającej smutek, antywojenną refleksję a dla Polaków nawet więcej bo i upokorzenia z powodu słów krzywdzących nas,  wypowiadanych przez ambasadora

    wrzucono nam  temat tragedii -nieumyślnej-  ale na pewno nie potrzebnej, gdzie ofiarą życia poniosło 7 osób,

     

    przy natłoku takich zdarzeń trudno zauważyć, że niepostrzeżenie mijał nam tydzień radości Zmartwychwstania, może nawet nie zauważyliśmy tego -przekierowania tematu-

  5. dzięki za tekst, bo inaczej nie wpisałabym swojego komentarza a uważam że mam rację,      – w Oktawie radości , ofiara śmierci-

     

    wg sprawców śmierci była ona błaha, banalna i nieumyślna

  6. To wierni musza miec przypominane o Triduum i Zmartwychwstaniu, bo inaczej pomysla ze to o swiecenie jajek chodzi i ze trzeba jeszcze temu klesze na tace dac? Nie badzmy smieszni, wiara wyrasta z domow, z rodzin, z poklenia na pokolenie, no chyba ze pardon, wicie rozumicie, ni mom czasu…

  7. Oj, to chyba wobec Koscioła ultramontańskiego w Polsce zbyt duże wymagania. Przecież tutaj zawsze tak było, bo księża i zakonnice nie biorą się z księżyca tylko z tutejszego ludu. A że tutejszy lud jest taki „99,99% katolicki” to teza całkowicie pozbawiona podstaw. Skoro tutejsi zdecydowali się zostać „Obywatelami Europejskimi*” to przecież naturalną konsekwencją jest odrzucenie katilicyzmu nie tylko jako religii, ale także jako pewnego sposobu postrzegania i analizy rzeczywistości i ten proces społeczny powoli postępuje. Inna kwestia jest taka, że Kościół ultrammontański sam go przyśpieszył i to wielokrotnie. Chcącemu nie dzieje się krzywda.

    *) jak ktoś nie wierzy, że to się teraz nazywa „Obywatele Europejscy” to proszę się wybrać do takiego centrum promocji UE na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Jasnej w Warszawie. Po takiej wizycie od razu dla każdego wiadomo, w jakim kierunku to zmierza.

  8. Strzelali do rannych ludzi… i wiedzieli, że tak jest.

  9. wiedzieli,

    taka koincydencja dzień po największym chrześcijańskim święcie – 7 ofiar

    przecież  wolontariusze ze swoją misją byli -eksterytorialni- byli poza podejrzeniem o militarne działanie,  byli pewni ochrony

    no, ale

  10. Ta straszliwa nienawiść ich samych zabija. Duchowo.

  11. Nasi duchowni milczą, a jest czas, by zaczęli mówić. Przede wszystkim powinni napiętnować język niektórych wybrańców narodu, bo wypowiadają się oni jak guru sekt, a nie uczestnicy dyskusji  w sferze publicznej. Sieją nienawiść i jątrzą.

  12. wyjaśniam, w notce piszę o tym, że

    Księża zapowiadali świętowanie Zmartwychwstania, które to wspominane przez osiem dni  miały być dniami radosnymi , a wyszło …  na tragicznie itd

    wg Ciebie zdarzyło się tak dlatego, że

    jak nadmieniasz – w domu, w rodzinie dzieci się wszystkiego uczą,  także agresji, no więc zastanów się którzy bohaterowie tego incydentu tj ostrzelania konwoju humanitarnego okazali agresję, a którzy jechali z pomocą bo -pomagania-  nauczyli się w swoich rodzinach.

    chyba jasne ..

    zatem nie wiem co w temacie ma wnieść  wzmianka o klechach, jajkach i tacy

  13. Trzeba jednak sprawiedliwie stwierdzić, że Hamas nadal przetrzymuje 130 zakładników, a własnej ludności używa jak żywych tarcz. Jak z nimi walczyć?

  14. jakiś taki węzeł gordyjski

  15. Ludzki mózg jest wielki, ma nieskończone możliwości, ale matematyka jest nieubłagana, w natłoku danych, tworzących nieskończenie wiele równań, przy ograniczonym zasobie chwilowej pamięci, najwięksi mędrcy wypluwają od czasu do czasu, i wcale nie tak rzadko, fałszywe parametry, kuriozalne rozwiązania.

    Gdyby było inaczej, świat byłby doskonały i by nie istniał.

  16. Czyli to nie wierni opuszczają Kościół, lecz Kościół wiernych ..

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.