lut 062023
 

Po wczorajszej dyskusji pod tekstem ustalono co następuje – bogowie olimpijscy są zarządem fenickiego konsorcjum, które z ukrycia – bo taniej – rządzi światem greckim. W pewnym momencie próbuje ten świat przejąć jawnie, a my widzimy to jako najazd perski, jeden i drugi. To się nie udaje ze względu na chwilowe wzmocnienie żywiołów lokalnych i gwarancje udzielone Grekom przez jakąś inną potęgę. Nie wiemy dokładnie przez którą, ale mamy pewne sugestie. Na prawdziwość tego tropu wskazuje postawa kapłanów w Delfach, którzy na początku wojen perskich gorąco – poprzez Pytię – nakłaniają Greków do uległości. Możemy o tym poczytać w książce prof. Kazimierza Michałowskiego zatytułowanej Delfy. Można więc rzecz ująć tak – dzieje heroiczne, w tym Homer, to próba wyzwolenia się miejscowych, attyckich i peloponeskich watażków, uważających się za szlachtę, licznych i dobrze władających bronią, spod wpływu Fenicjan, którzy obsiedli brzegi mórz, Olimp i Delfy. Idzie to różnie, albowiem ani Hellada, ani Fenicja nie działają w próżni. Sprawy toczą się ze zmiennym szczęściem, aż w końcu dochodzimy do momentu, kiedy arystokracja jest zdeprawowana, a lud sprzedawany w niewolę. I wtedy pojawia się Solon. Nie powiem czyje miał on gwarancje, albowiem byłoby to zbyt wielkim szokiem…No dobra, powiem….Solona odwiedza w pewnym momencie osobnik, którego Diogenes Laertios nazwa Anacharsis Scyta. Ów człowiek jest synem króla Scytów i przybył do Aten, żeby przeszczepić na grunt scytyjski ateńskie prawa. Sprawa jest niesłychanie poważna, a robi się jeszcze poważniejsza, kiedy uświadomimy sobie dwie kwestie. Pierwsza – Diogenes Laertios nazywa Anacharsisa Scytę pierwszym filozofem ze szkoły cyników. Druga zaś dotyczy najazdu Scytów na Azję Mniejszą, w czasie kiedy potęga perska zaczyna rosnąć. Rośnie i rośnie, aż nagle wpadają Scytowie, rozpieprzają wszystko w drobny mak, dochodzą do granic Egiptu, wymuszają haracz na faraonie i wracają do Azji Mniejszej. Tam rządzą się jak chcą przez dwadzieścia osiem lat, jak pisze Herodot. Anacharsisa Scyty nie ma już wtedy między żywymi, albowiem naobcowawszy się z Solonem, przesiąknięty jego nauką, wrócił do swojego rozległego kraju i wybrał się z bratem na polowanie. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że jego brat strzelił z łuku i trafił Anacharsisa wprost w krtań. Co za pech…Nie wiemy co się działo dokładnie w Scytii, ale poetycka i mitologiczna wyobraźnia, którą wykształciło w nas obcowanie z mitami greckimi oraz późnymi, a także współczesnymi ich redakcjami, podsuwa nam różne malownicze obrazy.

Ci Scytowie, którzy zapędzili się do Azji mniejszej stracili w końcu impet i usiłowali się dogadać z Persami. Tamci zaprosili ich i ucztę i wymordowali. Na pewno mieli czyjeś gwarancje. I raczej na pewno fenickie. Aha, ponoć najazd scytyjski na Azję dokonał się, albowiem Scytowie ścigali Kimmerów. To się zawsze tak mówi – Kimmerowie, wrogowie rewolucji, kontra, czy co tam sobie pierwszy sekretarz wymyśli.

Jak wiemy Solon rozpoczął budowę floty, a sytuacja ogólna nie pozwoliła na jej natychmiastową likwidację. Flota sobie rosła, a Persowie w ekspresowym tempie usiłowali podbić Jonię, czynili to także za pomocą podstępów, które podsuwał im niejaki Tales, nazywany filozofem przyrody. Potem jego miejsce zajął Anaksymander, o którym wiemy mało, ale prof. Legutko nazywa go kolegą Talesa. O innych na razie nie będę pisał.

Problem Greków polegał na tym, że stracili oni swoich bogów i swoje wyrocznie – Ateńczycy zorientowali się pierwsi o co chodzi z Delfami i założyli sobie własną wyrocznię Apollina na Delos – a nie potrafili wypracować sensownej formy rządów – miotali się pomiędzy demosem, a oligarchią. I czynili to w czasach, kiedy wokół rosły potężne i agresywne monarchie. Spór zaś wewnętrzny był stale podsycany przez ludzi zwanych filozofami. Kiedy okazało się, że nie uda się kolportować i utrzymać wpływów kosmogonii przekształconej w filozofię przyrody, ktoś wpadł na pomysł, żeby postawić rzecz na gruncie moralnym. To znaczy postaw osobistych i ich relacji z państwem. I tak właśnie Sokrates zaczął wychowywać degeneratów, którzy doprowadzili do upadku Aten i zniszczenia ich floty. Zamiast bowiem archaicznych, achajskich mafii, złączonych omertą, powstawać zaczęły w Helladzie struktury jawnie oparte na korupcji. Jeśli ktoś nie wierzy, niech przeczyta ten fragment Wojny Peloponeskiej:

Lud, słuchając tego, z żywą niechęci ą odnosi ł się z początku do sprawy oligarchii; dok ładnie jednak pouczony przez Pejzandra o tym, że nie ma innego ratunku, przestraszył si ę i w nadziei, że zmiana ta będzie chwilowa, ustąpił. Uchwalono, że Pejzander wraz z dziesięcioma innymi mężami uda si ę do Tyssafernesa i Alkibiadesa i zawrze układy, jakie wydadzą si ę im najwłaściwsze. Wobec tego, że Pejzander oczerni ł Frynichosa, lud odebrał dowództwo Frynichosowi i jego koledze Skironidesowi, a na ich miejsce wysłał do floty jako strategów Diomedonta i Leonta. Oczerniając Frynichosa, jakoby ten wydał Jazos i Amorgesa, Pejzander w istocie uważał, że Frynichos będzie niewygodny podczas rokowa ń z Alkibiadesem. Pejzander obszedł również istniejące od dawna w mieście tajne związki, służące wzajemnej pomocy przy procesach i wyborach, i wezwał je, aby naradziły się i wspólnymi siłami obaliły demokrację. Urządziwszy wszystko tak, aby zapobiec dalszej zwłoce, sam z dziesięcioma mężami wybiera się w drogę do Tyssafernesa.

Można oczywiście zapytać – jak to było możliwe, że oni robili te podchody, zakładali te stronnictwa jawne i tajne, zamiast ściągnąć do Aten wojsko jakiejś potęgi i sprawę rozwiązać gwałtownie. Pewne sugestie dotyczące tej kwestii znaleźć możemy w książce, którą wskazał mi betacool. Jej autorem jest Leonhard Schumacher, a nosi ona tytuł Niewolnictwo antyczne. Dzień powszedni i los niewolnych. Napisano tam, że na agorze w Atenach rezydowało stale trzystu scytyjskich łuczników. Trzystu scytyjskich łuczników!!!!!!!!!!!!? Przenieśmy się na chwilę w sferę mitów i przypomnijmy sobie jak tam się wszystko ze sobą miesza, ile jest wersji i wariantów. Przypomnijmy sobie też trzystu Spartan stojących na przesmyku w Termopilach. Że co? Że to niemożliwe? Oczywiście, a wyrocznia Apollina wzywająca Hellenów, by ukorzyli się przed Dariuszem, to możliwe? A jednak. Porzućmy to i przejdźmy do innej wizji. Żeby umotywować rozwój wypadków i swoją politykę, oligarchia wystawia na agorze Sokratesa, który opowiada tam te swoje dyrdymały i jest po cichu przez kogoś przekupywany, a poznajemy to po próbie szantażu jaką podjął wobec swoich patronów i niedawnych uczniów, wyrażoną w słowach – wiem, że nic nie wiem. Każdy kto żył w zhierarchizowanej strukturze wie dobrze, co to znaczy, kiedy kierownik działu na zebraniu dotyczącym wyników sprzedaży wstaje i mówi – ja nic nie wiem, pierwsze słyszę. To jest za każdym razem ten sam błąd strategiczny i pokusa jednocześnie. Ojcem tej figury retorycznej jest Sokrates. Jak pamiętamy nie miał on łatwego życia, codziennie łaził na tę agorę i tam coś opowiadał, a ludzie władzy, bądź za takowych się uważający, kopali go po zadku i targali za włosy. Żaden jednak nie wyskoczył doń z nożem, choć zapewne wielu miało ostre narzędzia przy sobie. Dlaczego? Bo na dachach stało trzystu snajperów, którzy tylko czekali, aż jakiś dureń się zdecyduje. Byłby to też znak do rozpoczęcia rzezi i wprowadzenia rządów starej oligarchii z Platonem na czele. No, ale ludzie reprezentujący banki fenickie nie chcieli rozlewu krwi, bo ten szkodzi przede wszystkim interesom,  a poza tym byli świadomi, że nad północną granicą tupie już w zwartych szeregach armia macedońska. Wymyślili więc ten proces. Co było potem na razie nie powiem. Może tylko tyle, że w mieście znów zjawili się cynicy. Po nich zaś stoicy.

Na koniec prośba od mojego kolegi

Polski Związek Niewidomych Okręg Lubelski Koło w Rykach zwraca się z prośbą o wsparcie finansowe na rzecz Koła.

 

Polski Związek Niewidomych w Rykach zrzesza osoby niepełnosprawne z dysfunkcją narządu wzroku, które z racji swojego inwalidztwa często żyją w izolacji. Organizujemy szkolenia, wycieczki, spotkania, które integrują osoby niewidome i słabowidzące w celu ich społecznej integracji, wyrównywania szans w dostępie do informacji, edukacji, zatrudnienia i szeroko pojętej aktywności społecznej a także w celu ochrony ich praw obywatelskich.

Efektem spotkań są min. oddziaływania psychologiczne, przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, akceptacja niepełnosprawności, które mają ogromne znaczenie w przypadku osób niewidomych.

Dzięki przyjaznej dłoni ludzi dobrej woli możliwa jest realizacja naszych celów i zamierzeń. W imieniu naszego stowarzyszenia oraz jego członków wyrażamy głęboką wdzięczność za ofiarowaną pomoc i życzliwość.

 

Jeśli nie masz innej możliwości – można nam pomóc w działaniu przeznaczając 1,5 % podatku na PZN w naszym powiecie.

 

Krajowy Rejestr Sądowy – nr KRS: 0000007330

z dopiskiem na cel: Koło w Rykach

 

 

  38 komentarzy do “Bogowie i półbogowie – formaty współczesne”

  1. Dzień dobry. To istotnie fascynujące, mało jest bowiem dość dokładnych relacji i skazani jesteśmy w dużym stopniu na domysły, cóż, wolno nam, idźmy więc dalej. Grecy – czyli mieszkańcy okolic Morza Egejskiego mają ciężkie życie, bo co i raz przeciąga tym strategicznym przesmykiem nie jakaś armia nawet, ale lud cały. Widać to do dziś po ich języku i strukturze DNA, które są jak warstwy geologiczne, odmienne zresztą od ludów sąsiednich, bardziej pod tymi względami homogenicznych. Dla mnie kluczem sytuacji politycznej tych czasów jest – oczywiście – handel z Indiami. One właśnie świętowały wtedy 1000 lat istnienia w obecnym kształcie ludnościowym, a ich szefostwo – Ariowie – dobrze jeszcze pamiętali swoje pokrewieństwo z Persami, Scytami, Sarmatami, Alanami, Kimerami i innymi plemionami na które lud ten rozpadł się s ciągu tego 1000 lecia. Oni się też zmienili, Ariowie wchłonęli dorobek Drawidów, Persowie nasiąkli babilońskim semityzmem, podobnie jak Fenicjanie, choć oni przyszli z drugiego końca świata – z zachodu. Tak czy tak kontrolowali Morze Śródziemne i szlak do Indii na spółkę z Persami, a takie spółki zawsze są w chwiejnej równowadze. Persowie nieraz ich wkurzali pewnie, jak i Scytów, którym blokowali przejście przez Kaukaz i zmuszali do obchodzenia Morza Kaspijskiego. OK, to wykonalne, ale tak powstał naturalny sojusz Fenicko-Scytyjski. Dlatego Fenicjanie robili co mogli, żeby Persowie nie zajęli Grecji, bo tuż za Tracją stali już Scytowie i mogąc korzystać cieśnin i pomocy Greków – łatwo szachowali (nomen-omen 😉 Persów. I łatwiej im się negocjowało. A było co negocjować…

  2. Nie, Fenicjanie przyszli znad Morza Czerwonego, tak pisze Herodot, ich współpraca z Persami nie ulega wątpliwości. Nie mieszajmy porządków. Źródła do historii Indii społonęły

  3. – Fenicjanie przyszli (przypłynęli) z dzisiejszej Portugalii, Kadyks to było ich miasto. Baskowie to ostatnie resztki ich ludu, pod względem językowym, bo DNA mają już, niestety celtyckie. Dopiero jak zajęli wschodnie wybrzeże Morza Śródziemnego, najeżdżając Egipt przy okazji, założyli Tyr i Sydon, zaczęli wchłaniać żywioł miejscowy, czyli semicki. Wcześniej Egipcjanie malowali ich  – jak i siebie – na czerwono – co znaczy, że byli ludźmi białymi. Semitów – malowali na żółto. Oni byli bardzo konsekwentni. W każdym razie w okolicy roku 1000 p.Chr. żywioł semicki zwyciężył i my uważamy już Fenicjan za Semitów, choć oryginalnie należeli do ludów, które nauka akademicka nazywa azjanickimi.  Na przykład Gruzini do nich należą. Rywalizacja DNA w mieszanych ludach daje niespodziewane efekty. Węgrzy na przykład; język ugrofiński, a DNA – słowiańskie…

  4. Skąd pan to wziął? Gdzie jest tak napisane? Fenicjanie założyli osiedla za słupami Heraklesa i pływali wokół Afryki, ale pochodzą ze wschodu. Węgrzy mają słowiańskie DNA, bo po najeździe mongolskim zwiększyło się tam słowiańskie i niemieckie osadnictwo, a dawni Węgrzy zostali wymordowani

  5. – wyczytałem u jednego księdza…

    http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/

    Węgrzy mają słowiańskie DNA, bo osiedlili się na terenach zamieszkałych przez Słowian, a że nie byli ortodoksyjni, to wchłaniali lud miejscowy. Dlatego nie są dziś podobni do swoich pobratymców z Azji. Gdyby ich wymordowali, to nie przetrwałby ich język. A Niemcy mają DNA mieszane, celtycko-nordyckie a udział słowiańskiego mały, głównie przez zajmowanie słowiańskich terenów wraz z ludźmi. A Fenicjanie, przynajmniej ich przodkowie – pochodzą z zachodu. Stawiam na to, że Kreta to była jedna z ich bazach w kampanii na wschód.

  6. Herakles jest bohaterem pochodzenia irańskiego, scytyjskiego. Jego pierwowzorem jest Rostam, książę Sistanu (czyli kraju Saków, Scytow na dzisiejszym pograniczu afgańsko-perskim). Sistan poprzez ślub ojca Rostama, Zala z księżniczką Kabulu Rudabe, był sojusznikiem Kabulistanu. A ten uchodził wówczas za krainę należącą (kulturowo, handlowo?) do Indii. Mity coś mówią, niewątpliwie

  7. XIX  wieku uczeni związani z kręgami wiedeńskimi zaczęli propagować tezę, że Węgrzy pochodzą od plemion ugrofińskich. Ich przodkowie niscy, skośnoocy, o krzywych nogach itd. , a to że wyglądają inaczej zawdzięczają wpływom rasy germańskiej… z tym DNA to trzeba uważać.

  8. – w ogóle trzeba uważać. Z DNA jest jak numerem VIN. Auto można przemalować, pociąć, ale numer – zostaje…

  9. Jak tam z tymi filozofami było, tak tam było. Charakterystyka demokracji zamieszczona            w „Państwie”  Platona jest naprawdę dobra. Sokrates też się przysłużył, bo nic tak dobrze nie obnaża istoty demokratycznego głosowania jak ten jego proces.

  10. Fenicjanie są ludem semickim. Nie znam badań dotyczących ich DNA. Pewnie przeważał Y- haplogrupa J. Choć Bliski Wschód nie jest jednorodny pod tym względem. Warto to sprawdzić.

  11. To jest pomieszanie z poplątaniem, niech pan tego nie kolportuje.

  12. Zawsze może się gdzieś zapodziać. Może zniknąć akurat ta część, a nie inna. Taki pech.

  13. Platona zostawiam sobie na deser

  14. To gadanie o haplogrupach jest głupkowate, niestety

  15. Ale z tą jaskinią filozofów miał rację. Jest rzeczywistość , a nam migają cienie w telewizorze.

  16. – ja niczego nie kolportuję… Ksiądz Pietrzak jest jednym z lepszych specjalistów w tej dziedzinie. Zresztą, to nie jest temat do dyskusji. Za jakieś 100 dolarów każdy może sobie zrobić test i dowie się jaką ma haplogrupę. Ja wiem, że nie każdy jest przekonany do osiągnięć nauki akademickiej, ona zresztą robi wiele, żeby sama siebie zdyskredytować. Ale nie mogę nie wierzyć w nauki ścisłe, to znaczy – weryfikowalne fizycznie. Powtarzalność eksperymentu jest dla mnie kryterium decydującym.

  17. – wszystko zależy od tego ile auto kosztuje i kto zarabia na obrocie…

  18. Trafna uwaga. Tego się trzymajmy.

  19. Jak ktoś umawia się z kimś na biznes, to ma w nosie haplogrupy i wyniki badań, które wyjdą naukowcom 5 tysięcy lat po jego śmierci – że niby kontrahent miał inną i oni nie mogli się porozumiewać. Nie wiem kim jest ksiądz Pietrzak, ale ta strona wygląda fatalnie.

  20. – strona rzeczywiście nie wygląda dobrze, ale też to starszy człowiek a strona powstała dawno… Nieważne. Oczywiście, w interesach haplogrupy nie odgrywają większej roli, ale są dziedziny, że i owszem. Na przykład – dziedziczenie, skądinąd jeden z naszych ulubionych tematów. I to nie tylko na skalę rodziny, ale na całych narodów i państw. Są kraje – jak RFN – gdzie genogenealogia jest zakazana. Nie przeszkadza to używać jej metod przy ustalaniu/wykluczaniu ojcostwa. No ale odkrycia w tej dziedzinie wysłały na śmietnik historii całe niemieckie romantyczne gadanie o germańskiej praojczyźnie, a dziś w sercu Saksonii znajduje się słowiańskie groby sprzed 4,5 tysiąca lat. No to się Niemcy nie będą z tego cieszyli…

  21. Nie może pan przeskakiwać od księdza Pietrzaka, przez haplogrupy do RFN. Tek ksiądz napisał książkę o św. Świeradzie, nie widzę niczego o Fenicjanach. Jakie on miał wykształcenie, gdzie studiował? To jest jakieś horrendum. Szukanie grobów i ich wskazywanie nie ma sensu, najwięcej egipskich grobów jest w Egipcie, a najwięcej przedmiotów z tych grobów w Londynie

  22. – tam jest sporo czytania, przynajmniej – było, mimo wszystko – zachęcam. Groby są ważne, bo można ustalić na podstawie materiału genetycznego – jeśli przetrwał – do jakiego ludu należał zmarły. W Egipcie przetrwało tego mało, bo tam jest sucho i ciepło, więc żywy materiał biologiczny ma małe szanse. Ale na przykład wydobyto żywe komórki DNA z zębów Tutankhamona i stwierdzono, że miał grupę – (sic!) celtycką. Materiał wisiał na yt – jakieś trzy dni. Potem – zniknął. To się dokładnie pokrywa z tym, o czym pisze ks.Pietrzak. No ale nie wszystkim to pasuje. Historia, jak wiadomo, nie jest tylko jakimś beztroskim gawędzeniem. I w Polsce i w Egipcie ona podlega rozmaitym ciśnieniom i przeróbkom…

  23. Trudno się z tym zgodzić. Bardzo wiele udało się ustalić na temat migracji ludzi. A więc także na temat ewentualnego pokrewieństwa ludów, języków, mitów. Oczywiście haplogrupy może być wykorzystane przez ideologów, jak to się dzieje w Rosji. Ale inne ideologię pozwala obalać, np. ideę” rasy aryjskiej ” w Niemczech. Jest to narzędzie, jak każde inne

  24. Maria Składanek Mity Iranu. Anna Krasnowolska, wstęp do Księgi królewskiej

  25. Fakt, że miał haplogrupe R1b nie oznacza, że była ona celtycka. R1b wyodrębniła się kilkanaście tysięcy lat temu w środkowej Azji i stamtąd ludzie ją reprezentujący migrowali ma południe, do Anatolii, Syrii, Egiptu Afryki północnej, gdzie powstały sawanny. O Celtach nie było jeszcze mowy

  26. – oczywiście, R1b to grupa „protoceltycka”. Europejscy Celtowie, którzy ok 2,5 tys lat przed Chrystusem przyszli z Anatolii to tylko jedna grupa. Druga przeszła przez Egipt, założyła tam swoje państwo, a potem poszła dalej na zachód. Ich potomkami są dzisiejsi Touaregowie – R1b. Ciekawe, że w Egipcie faraonowie żenili się z siostrami. No ale jak ktoś buduje potęgę swojego gangu na swojej „boskości” – to nie może mieć kolorowych dzieci. Dlatego na malowidłach są czerwoni. Jakby dzisiejsi Bretończycy pochodzili w Egipcie z w samych majtkach to też byliby czerwoni.

  27. Nie trolujcie notki, to nie jest tekst o haplogrupach, a ksiądz Pietrzak nie był żadnym specjalistą

  28. – przepraszam, już nie będę. Ale ja lubię widzieć wydarzenia historyczne na tle ogólnym. Oczywiście, że epoka „Grecji Klasycznej” – której słusznie poświęca Pan uwagę, jest ważniejsza – a przynajmniej lepiej udokumentowana. No ale – nie jest to pierwsza epoka w historii Grecji czy regionu, a ponieważ tyle kłamstw na jej temat później napisano, warto kątem oka patrzeć na to, kto jest/był kim. A ja to często mam ochotę podejść do takiego mądrali i poprosić grzecznie – chodź no tu, napluj na tę bibułkę…

  29. Ta genetyczna (i językowa) prehistoria też jest fascynująca. Parę razy zetknąłem się z opinią, że Etruskowie byli ludem jeśli nie wręcz słowiańskim, to blisko spokrewnionym ze Słowianami („Eto Russkije” – jak mawiają dowcipnisie). Podobno też języki słowiańskie (szczególnie bałkańskie) mają ze wszystkich europejskich najwięcej podobieństw do sanskrytu. Źródeł już nie pomnę, kiedyś mi te ciekawostki przemknęły w polu widzenia, więc upierać się nie będę.

  30. A Mroziewicz kiedyś opowiadał w telewizji, że litewski jest najstarszym indoeuropejskim językiem, starszym od sanskrytu. Ciekawe jak to wyliczył

  31. Pani Edyta Górniak zna jakieś dobre algorytmy na obliczanie takich rzeczy. Ze szczegółów tych podobieństw przypomniałem sobie końcówkę bezokolicznika: -ti. Taka sama np. w chorwackim (plivati – pływać). Zresztą od czasu do czasu przemyka info, że przydomek księcia Gautamy – Budda – znaczy „przebudzony”, ale nikt jakoś nie wnika w to podobieństwo słów. W artykule, który czytałem było więcej przykładów. Jeszcze co do wyliczeń, to trafiłem kiedyś na artykuł (naukowy jak najbardziej) językoznawców, którzy porównywali te same słowa w kilku językach słowiańskich i sanskrycie a wyszło im, że rozdzielenie nastąpiło ok. 9 tys. lat temu. Ale na szybko to go nie wygóglam.

  32. Niech pan da spokój z tymi podobieństwami, przy odrobinie dobrej woli wszystko jest podobne do wszystkiego

  33. Ale to akurat prawda. Języki słowiańskie oraz sanskryt i język awestyjski wykazują liczne podobieństwa. Zalicza się do stanowej podgrupy języków indoeuropejskich. Pozostałe, chyba łącznie z hetyckim, a z pewnością greka, języki celtyckie, italskie to języki ketumowe.

  34. Do setamowej grupy

  35. Uważać to na pewno trzeba co się czyta. Zacytowana 19-wieczna opinia jest sprzeczna z opinią 21-wieczną, cytowaną przez Panią onegdaj

  36. Sugerowałbym mniej stanowczości w tej niebanalnej kwestii

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.