paź 252023
 

Pamiętam, jak w czasach dawniejszych, kiedy PO było u władzy, prof. Sławomir Cenckiewicz wzywał do pracy u podstaw. Ja  wtedy z tego szydziłem, nie pamiętam już z jakiego powodu, być może jak zwykle z przekory. Dziś trochę zmieniłem zdanie, a zmiana ta nastąpiła już jakiś czas temu. Kierując się intuicją, bo byłem wszak przekonany, że PiS obejmie władzę z większością konstytucyjną, zaplanowałem wydanie kilku tytułów. One w zasadzie nie pasowałby do tych czasów, na które się szykowałem, ale coś mi mówiło, że trzeba je jednak przygotować. I o to już wiemy dlaczego przyszła do mnie ta intuicja. O człowieku, którego krótki rys biograficzny przeczytacie poniżej dowiedziałem się od kolegi, który trafił na jego prace przypadkiem. Do druku wybrałem, akurat tę, a nie inną książkę, choć na pierwszy rzut oka inne prace Szczepanowskiego nadawały się do tego lepiej. Nie ukrywam też, że nazwisko autora miało wpływ na moje zainteresowanie jego postacią. Potem zaś dowiedziałem się z innej zupełnie książki, która jest jeszcze w składzie, że Stanisław Szczepanowski proponował, by w Polsce, zanim ktoś zdecyduje o kolejnym powstaniu, zespół inżynierów zajął się produkcją i magazynowaniem broni. On sam miał pomysł na taką produkcję, albowiem przeważnie miewał pomysły, a te z kolei przeważnie przynosiły zyski. Jak dobre były pomysły Stanisława Szczepanowskiego niech zaświadczy jego nieprawdopodobna kariera.

Wróćmy do naszych czasów. Nie wiadomo co się zdarzy, po dzisiejszym głosowaniu w PE i po przejęciu władzy przez Tuska. Oby do tego nie doszło. Nie wiadomo, czy nie będzie cenzury i jakichś gorszych jeszcze rzeczy. Histeryczne wypowiedzi Hołowni wskazują, że czasy będą raczej niestandardowe, a sam Hołownia wskazuje, który moment dziejowy jest mu bliski – ten sprzed pół wieku. Oskarża on PiS, że cofnął Polskę do czasów Jaruzelskiego i Gierka. To jest freudowskie przejęzyczenie. Oni sami chcą nas tam cofnąć. A próby te poprzedzone zostaną serią prowokacji, w które zostaną wciągnięci wyborcy PiS. Nie pozostaje więc moim zdaniem nic innego, jak tylko powrócić do starej, dobrej, czasem wyszydzanej pracy u podstaw. Przed Państwem Stanisław Szczepanowski – Piast i jego książka „O polskich tradycjach w wychowaniu”. Zachowaliśmy oryginalną pisownię, żeby tekst, który przeczytacie nie został uznany za współczesne felietony pisane przez jakiegoś nieznanego do tej pory blogera.

 

Nie ma najmniejszych dowodów na to, że Stanisław Szczepanowski był pierwowzorem postaci Stanisława Połanieckiego z powieści Henryka Sienkiewicza Rodzina Połanieckich. Kiedy jednak popatrzymy na fotografię Szczepanowskiego i porównamy ją z charakteryzacją, jaką prezentował w serialu na podstawie prozy Sienkiewicza Andrzej May, dojść musimy do wniosku, że reżyser serialu – Jan Rybkowski – wiedział, że coś jest na rzeczy. Podobieństwo kreacji Maya i samego Szczepanowskiego jest oczywiste i uderzające. Poza tym sam Sienkiewicz w swojej publicystyce kilka razy o Szczepanowskim wspominał. I nie sposób się temu dziwić, jeśli prześledzimy życiorys tego niezwykłego człowieka.

Z urodzenia Stanisław Szczepanowski był Wielkopolaninem, przyszedł na świat w grudniu 1846 roku w Kościanie. Gimnazjum skończył w Chełmnie, ale potem wyjechał z ojcem, pochodzącym z Nagłowic w zaborze austriackim, wprost do Wiednia. Tam uczył się w szkole realnej i studiował na Politechnice. Uczęszczał na wydział ogólnotechniczny. Potem przeniósł się do Paryża, gdzie studiował chemię i ekonomię na École Centrale des Arts et Manufactures. Dyplom inżynierski uzyskał w Londynie, w roku 1871. Był chemikiem. Zarabiał początkowo pracując w prywatnym laboratorium chemicznym, ale wkrótce jego kariera wystrzeliła w górę niczym snop fajerwerków. Znalazł zatrudnienie w sławnym India Office, czyli Ministerstwie do spraw Indii. Był urzędnikiem w dziale przemysłu i handlu. Jego życiorys, płytki i słabo zrozumiały dla osób nierozeznanych w polityce brytyjskiej drugiej połowy XIX stulecia, może wydawać się nieatrakcyjny czy nawet kuriozalny. Polski szlachcic z zaboru pruskiego udaje się przez Wiedeń do Paryża, a potem ląduje w Londynie, gdzie zajmuje się… No właśnie czym? Najważniejszą kwestią, jaka w ogóle istniała w relacjach pomiędzy Koroną Brytyjską a podległymi jej Indiami, czyli tekstyliami. Szczepanowski w Manchasterze pracował już jako inżynier w przędzalni bawełny, którą następnie sprzedawano jako gotowy produkt w Indiach. Był chemikiem kolorystą. Takim samym jak Połaniecki, który w powieści Sienkiewicza wolał robić pieniądze, niż doglądać produkcji. I takim samym jak Karol Borowiecki z powieści Reymonta Ziemia obiecana.

Funkcja i misja Szczepanowskiego na pewno nie była zwyczajna, tak jak nie całkiem zwyczajna była polityka Wielkiej Brytanii wobec Indii. Podbój tego wielkiego kraju dokonał się w kilku etapach, a jednym z najważniejszych było podporządkowanie, czyli de facto zrujnowanie indyjskiego przemysłu tekstylnego i podporządkowanie go fabrykom metropolii, które obsługiwały ten chłonny, olbrzymi rynek. Jaka dokładnie była rola naszego rodaka w tym ponurym z dzisiejszej perspektywy, a wtedy zapewne niezwykle interesującym i dochodowym przedsięwzięciu, nie wiemy.

Z Anglii Szczepanowski przeniósł się do Włoch, gdzie zajmowały go eksperymentalne uprawy lnu i konopi, czyli roślin włóknistych, z których produkuje się tkaniny dla potrzeb przemysłu. Potem raz jeszcze wyjechał do Francji. Tam zainteresował się branżą spożywczą. Poznał działanie i strukturę większości systemów podatkowych w krajach Europy, a także interesował się systemem podatkowym Persji. W roku 1877 uzyskał brytyjski paszport, zostając poddanym królowej Wiktorii. Czy to oznacza, że był na kontynencie szpiegiem Anglików? Wszystko jest możliwe, człowiek mówiący biegle po niemiecku, francusku, włosku, angielsku i po polsku z pewnością dostawał jakieś propozycje od agend rządowych. Sprawę ostatecznie wyjaśnia i rozwiązuje pewien projekt, którego zakończenie jest jeszcze bardziej zaskakujące niż on sam. Oto Szczepanowski miał wyjechać do Indii wraz z brytyjskim następcą tronu, Edwardem, późniejszym królem Edwardem VII. Miał towarzyszyć przyszłemu królowi jako ekspert od produkcji i barwienia tkanin. Szczepanowski jednak odmówił. To jest więcej niż zaskakujące. Odmówił następcy tronu najpotężniejszego państwa na świecie i wrócił do Wiednia. W roku zaś 1889 zrezygnował z poddaństwa brytyjskiego.

Jeśli przyjmiemy, że był po prostu niespokojnym duchem i, jak Połaniecki – diablo robił pieniądze – sprawa nie będzie miała żadnego drugiego dna. Tylko czy tak było na pewno?  Szczepanowski wrócił do Wiednia i tam zainteresował się galicyjską ropą naftową. Trafił – nikt chyba nie uwierzy, że w ciemno – do Słobody Rungurskiej, wsi pod Kołomyją, gdzie znajdowały się największe w Galicji złoża ropy. Zajął się budową i eksploatacją kopalni, zbudował linię kolejową prowadzącą z Peczeniżyna do Kołomyi, a w samym Peczeniżynie postawił rafinerię. Stworzył też fabrykę produkującą części potrzebne do eksploatacji ropy.

Tak się jednak złożyło, że Szczepanowski został pozbawiony swoich udziałów we wszystkich tych przedsięwzięciach. Ponoć stali za tym jego wspólnicy. Nie wiemy jacy, ale jednym z nich był Feliks Vincenz, ze sławnego rodu galicyjskich Vincenzów. Zapewne byli też jacyś inni wspólnicy, mniej sławni i bardziej nieuczciwi.

Szczepanowski nie zrezygnował z nafty. Próbował szczęścia w innych miejscach, gdzie otwierał niewielkie kopalnie. Te jednak nie przynosiły mu dużych dochodów. W końcu otworzył kopalnię w Schodnicy, gdzie ropa trysnęła szerokim strumieniem. Wykonał kilka odwiertów, ale okazało się, że zanim dowiercono się do naprawdę wielkich złóż, które przyćmiły swoją wydajnością Borysław i jego odwierty, Szczepanowski znów stracił pieniądze.  Te dość zaskakujące informacje nie wzbudziły do tej pory większego zainteresowania w badaczach historii Polski i historii regionu. Szczepanowski, tak jak w XIX wieku, opisywany jest jako pozytywista-romantyk, trzeźwy entuzjasta, który po prostu nie miał szczęścia. Czy rzeczywiście go nie miał? Ta kwestia czeka na swojego odkrywcę.

Prócz ogromu dokonań na niwie gospodarczej, Stanisław Szczepanowski znajdował jeszcze czas na pisanie i publicystykę. Interesowała go przede wszystkim przyszłość narodu, którą wiązał z edukacją, ekonomią i przemysłem. Jeśli można by go do kogoś porównać, przy zachowaniu proporcji, oczywiście, rzec by trzeba, że przypomina Emanuela Małyńskiego. Jest równie zdecydowany, równie przekonany, tak samo bojowy i tak samo demaskatorski. Jego praca dotycząca tradycji polskich w wychowaniu nie była wznawiana nigdy. Zapewne dlatego, że inne trendy i inne wichry kierowały polską edukacją w czasach tuż przez I wojną światową i po niej. Szczepanowski nie doczekał wolnej Polski, zmarł w stosunkowo młodym wieku, w roku 1900, w Nauhaim. Jego prochy sprowadzono do kraju i złożono na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie.

W roku 1900, kiedy składano do grobu ciało Stanisława Szczepanowskiego, nowoczesna psychologia była jeszcze w powijakach. Nienowoczesna także, bo po prostu nikt takich zjawisk naukowo jeszcze nie wyodrębniał, a to co nazywamy dziś psychologią, było czymś w rodzaju szarlatanerii połączonej z badaniem instynktów. W pracy Szczepanowskiego, którą oddajemy w Państwa ręce, widać jednak, że na przełomie XIX i XX wieku żyli jednak ludzie, którzy potrafili wskazać zależności psychologiczne, umieścić je, nader rozsądnie, w cyklu wychowawczym przez siebie proponowanym, połączyć do tego z tradycją narodu, wiarą w Boga i wskazać, jaka będzie ich rola w przyszłości. To nic, że książka Szczepanowskiego pisana jest językiem archaicznym. Warto ją przypomnieć po to choćby, by wskazać, że nowoczesne, jak na tamte czasy trendy w rozumieniu wychowania, naukowe, jakbyśmy powiedzieli, były obecne nie tylko wśród autorów mieniących się socjalistami. Oto przed nami pierwowzór Stacha Połanieckiego, który ściągnął na siebie wściekłość takich osób jak Stanisław Brzozowski, Antoni Czechow i Lew Tołstoj. Ów pierwowzór rozprawia w najlepsze o tradycjach wychowawczych, sięgając do greckiej Paidei i wskazując, jak nasze narodowe tradycje powinny być użyte w procesie kształcenia i wychowania młodzieży, która będzie w przyszłości rządzić Polską. Szczepanowski bowiem nie pisze swojej książki dla ludzi fałszywie współczujących ludowi, nie pisze jej dla domorosłych proroków ani też dla oszalałych od nadmiaru emocji niewiast. On ją pisze dla Polaków, którzy w jego najsłuszniejszym przekonaniu powinni rządzić i mieć do tego rządzenia przygotowane stosowne narzędzia.

Życzę wszystkim miłej lektury

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/o-polskich-tradycjach-w-wychowaniu-stanislaw-szczepanowski/

 

  26 komentarzy do “Czy będzie czas na pracę u podstaw?”

  1. Tylko krowa, która boryka się od lat z tym samym problemem, a mianowicie z brakiem pieniędzy, nie zmienia zdania 🙂

  2. Pamiętam, kiedy w 2018 roku rozmawiałem w poznańskim biurze poselskim z Bartkiem Wróblewskim o porcie kontenerowym na Starołęce i przejęciu syryjskich firm tekstylnych po wojnie. Praca u podstaw nakładana na nas wyborców dotyczy przede wszystkim nie „kumatych” posłów, w ręce których naiwni ludzie pokładają swoją przyszłość. Biznesy rodzą się same na szczęście bez ich pomocy bo tylko by temu zaszkodzili.
    Dziękuję za przybliżenie tej postaci, z którą powinni się utożsamiać młodzi, czyli wciąż MY- którzy szczerze chcą coś osiągnąć dla siebie i innych.

  3. Jak tak dalej pójdzie będziemy musieli być młodzi do osiemdziesiątki, albo do grobowej deski wręcz…bo nie wiadomo co komu pisane

  4. Dzień dobry. Zamówione. Oczywiście, pewnie to chorobliwa podejrzliwość. Człowiek który zostaje brytyjskim urzędnikiem i to nie byle jakim, z dostępem do strategicznych projektów, któremu powierza się dalsze projekty cieszące się osobistym zainteresowaniem Edwarda VII – tego od epoki edwardiańskiej, nagle – odmawia. No prędzej poślizgnąłby się na pokładzie i wpadł do wody albo ktoś napadłby go w pociągu do Wiednia. A potem romantycznie jedzie do kraju i choć go okradają i nic nie może zarobić – kopie tą naftę, jakby wiedział, że Ford i Benz już tam kombinują z silnikami spalinowymi… Jestem pewien, że to wszystko misja, adekwatna do możliwości Pana Stanisława. Czy dobrze na tym wyszedł – to musimy doczytać, może, jak niejeden, został zmanipulowany i wykorzystany. Na pewno to arcyciekawy casus.

  5. Wczoraj redaktor Sakiewicz podał informację, że PiS w wyborach utrzymał poparcie we wszystkich grupach społecznych z wyjątkiem jednej, małych przedsiębiorców. W 2019 r 40% „prywaciarzy” poparło PiS. W tym roku już tylko 20% co doje ubytek głosów w ilości ok. 440 tys. Jeżeli PiS w tych wyborach dostał o ok. pół miliona mniej głosów niż poprzednio to chyba tu należy szukać przyczyny. Ja jako mały przedsiębiorca głosowałem na PiS „z zaciśniętymi zębami” właśnie z powodu ich polityki wobec prywaciarzy. W innych warunkach na pewno bym tego nie zrobił ale sytuacja jest taka , że była to konieczność. Może to o tym myślał Hołownia 🙂  mówiąc o Gierku i Jaruzelskim, o tej niechęci, pogardzie dla małego biznesu. Mimo sympatii do PiS tak tę politykę odbierałem.

  6. Kościan. Tam przyszła na świat (w 1962 roku, w domu, a nie szpitalu) moja koleżanka z podstawówki – kilka lat w jednej ławce. Ojciec był nauczycielem, a mimo to matka Lidki mogła nie pracować poza domem, bo pieniądze przysyłała jej siostra, która przez cały czas była właścicielką sklepu odzieżowo -galanteryjnego w tym mieście. Solidne, wielkopolskie mieszczaństwo. „Tyle wolności, ile własności”.

  7. A tu przykład jak zniechęcić do interesowania się wybitnymi Polakami, wyjaśniając nic nie wyjaśnić : Stanisław Szczepanowski (1846 -1900) i Wacław Wolski (1865-1922) – YouTube

  8. zmarła przyjaciółka JPII, miała 103 lata na pewno głosowała na PiS, piszę to żeby uzmysłowić że jakaś część ludzi poprawnie ukształtowanych odchodzi do domu Ojca i zaczyna się to środowisko patriotyczne, poprawne, rozróżniające dobro od zła  – niestety /dla dobra wyniku wyborczego/ przerzedzać

  9. sorry literówka – 101 lat

  10. Za cztery lata będzie ich żyło jeszcze mniej, a dużo więcej będzie tych co będą żyli ale nie będą tak aktywni aby iść na wybory. Druga sprawa, jeśli PiS będzie jednak w opozycji to czym ludzi przekona jeśli teraz mając tak duże osiągnięcia potrafił jednak zniechęcić pół miliona wyborców. Zdumiewające dla mnie było to uderzenie w przedsiębiorców, ludzi najbardziej aktywnych i przedsiębiorczych, a więc na grupie społecznej, na którą każdy konserwatywny polityk powinien chuchać najbardziej. Tymczasem zaordynowano im najbardziej prostacki liberalizm z domieszką populizmu a’la Gierek.

  11. Zaniedbali struktury terenowe.  Nie rozwinęli partii. Zlekceważyli szeptankę. Np.: Po co ten mur, tam jest spokojnie. Mieszkam tam od lat… mafia przemytnicza też nie spała.

  12. no właśnie, z tymi przemytnikami, też się w domu śmialiśmy, że brakuje Towarzystwa Przyjaciół Przemytników na liście finansujących ten film p. Holland

  13. to rozwiązanie typu  liberalizm z domieszką populizmu  też mnie zastanawia, jedynie co mnie pocieszało, to że z inną obsadą … nie byłoby już czego zbierać

  14. Zachodnia część kraju jest przekonana, że Niemcy ich obronią. Nie Sakiewicz powinien brylować w TV , a profesor Kucharczyk.

  15. Jeszcze Lech Kaczyński powiedział – „Jeśli ktoś ma pieniądze, to skądś je ma”. Znaczy podejrzany element. 

  16. A tu UE przebąkuje o embargo na diamenty.

  17. Można spisać grubą księgę zaniedbań. Nie tylko struktury terenowe, wszelkie możliwe struktury poza tymi, które osiągnęły spektakularne sukcesy, grały „na siebie”, korzystały z etapu, płynęły na fali i tak dalej, czyli zajmowały się wszystkim oprócz pracy organicznej. Polski stół został w końcu suto zastawiony, każdy mógł się jakoś pożywić, jeden więcej, drugi mniej ale wstęp był wolny, jedynie mali przedsiębiorcy musieli płacić za wejście, a w zamian podano im czarną polewką.

  18. To są bardzo często zadowolone z siebie tłuste koty, które nie ogarniają podstawowych rzeczy.

  19. W małych miastach mimo, że rządzili „nasi”, miejsca pracy dostawali kodziarze. To było nagminne.

  20. A tu drugi włókniarz-kolorysta z epoki. I nazwisko podobne!

    Jan Szczepanik – Wikipedia, wolna encyklopedia

  21. I ta galicyjska ropa znowu! Jak przy tym geologu, Afrykanie, co rdzenie rozsypywał. Może tam jest nie tylko ropa? Znajdywali węglowodory przy okazji poszukiwań czegoś innego?

  22. Nagłowice były ówcześnie w Rosji a nie w Austrii.

  23. No proszę, a zawsze go znałam jako autora „Nędzy galicyjskiej w cyfrach…”. Cóż, niedługo i u nas będzie Golicja i Głodomeria.

  24. Zapowiada się smakowita książka:)

    plus za notkę

    Z Bogiem

    Pozdrawiam

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.