Dzisiaj tak. Nie wiąże się to z jakimś większym ryzykiem i sieć pełna jest żartów z Adolfa, wielokrotnie tu linkowanych. Dawniej było inaczej i taki Ludwik Sempoliński, który wiosną 1939 roku zaśpiewał w kabarecie Ali Baba piosenkę „Ten wąsik, ach ten wąsik”, musiał się ukrywać przez całą wojnę pod przybranym nazwiskiem. Choć przecież na scenie nie wystąpił w mundurze, ani w charakterystycznej partyjnej bluzie tylko był przebrany za Chaplina. Nic to nie pomogło.
Ktoś linkował tu ostatnio informacje dotyczące mediów w III Rzeszy, z którymi w krótkim bardzo czasie rozprawili się zwolennicy Adolfa. Uczynili to z wielką pewnością siebie i rozmachem. I nikt nie pisnął nawet słowa. Nie pisnął, bo było na to pozwolenie. Był może nawet rozpisany scenariusz wydarzeń, choć zapewne wielu osobom wyda się to dziś nieprawdopodobne. Wszak światem rządzi wyłącznie przypadek i nie ma mowy o tym, by cokolwiek zaplanować. Zanim przejdę do rzeczy, mała dygresja, Szymon, z którym rozmawiałem ostatnio, powiedział mi rzecz niezwykłą i odkrywczą. Oto firma IBM, która z takim rozmachem została zdemaskowana jako współpracownik nazistów, który dzierżawił czy też sprzedawał tymże nazistom różne nowoczesne maszyny, ma na sumieniu także inne rzeczy. Oto, nie uwierzycie z pewnością, firma ta, przed I wojną światową sprzedała czy też wydzierżawiła carskiej Rosji podobne maszyny służące do badania składu populacji zachodnich guberni cesarstwa. Od razu przypomina mi się inna historia, o tym, jak Anglicy, po II wojnie światowej sprzedali pozostające w ich rękach maszyny enigma do różnych afrykańskich krajów, które prowadziły ze sobą wojny. To bardzo ciekawe, jak pewnie wszyscy się już zorientowali, bo łatwo zgadnąć, że wszelkie emitowane przez te maszyny newsy były od razu znane w Londynie. Po cóż były carowi maszyny liczące do badania populacji zachodnich guberni? Tego nie wiemy, ale możemy pokusić się o odgadnięcie po co owe dane były potrzebne IBM. Po to mianowicie, by zaplanować jakiś nowy ład, w podtekście – ład małych narodów – na gruzach imperium. Maszyna bowiem, albo inaczej technologia w ogóle, eksportowana gdzieś na krańce świata do krajów, rządzonych przez wpływowych i bezwzględnych kacyków, służy przede wszystkim eksporterowi. Tak było z maszynami w carskiej Rosji i tak było z maszynami w III Rzeszy. I tak pewnie jest dzisiaj. Wracajmy jednak do naszego Hitlera. Czy on, albo ktokolwiek z jego otoczenia, mając dowody głębokiego zaufania, jakim darzyły go globalne koncerny, mógł przejmować się jakimś tam Sempolińskim i jego piosenką? Rzecz jasna nie. Nie mógł jednak też tej piosenki tolerować, albowiem to zmniejszałoby jego prestiż w oczach sponsorów. Podobnie jak nie mógł tolerować innych niż partyjne periodyków na rynku mediów. Jak wiemy Adolf poradził sobie z tymi wydawnictwami nadzwyczaj skutecznie, wprowadzając – zamiast dyskusji o sobie samym i swoich ludziach – dyskusję o Żydzie międzynarodowym i jego podłościach. Można rzec, że naziści sformatowali rynek mediów w ten sposób, że wypełnili sobą przestrzeń rzeczywistą, a przestrzeń wirtualną pozostawili dla żydowskiej niegodziwości. Czy prócz tego było tam miejsce jeszcze na coś innego? Tak, na wojnę, która wkrótce wybuchła. Formatowanie przestrzeni komunikacyjnej za Adolfa było sporym zaskoczeniem dla ludzi pamiętających Niemcy wilhelmińskie, kiedy to żydowskie gazety jawnie szydziły z cesarza, który powiedział kiedyś, że tylko chrześcijanin może być dobrym żołnierzem. Już nie było na takie rzeczy miejsca, a sama mechanika tego formatowania była jak walenie cepem po łbie. Zastanówmy się teraz jak wygląda ten mechanizm dzisiaj, opisujemy go wszak od kilku dni. Przestrzeń rzeczywista wypełniona jest ciemnym ludem, a przestrzeń wirtualna, wypełniona jest rozmaitymi rodzajami wybraństwa, które ów ciemny lud usiłuje obłaskawić. Co to może oznaczać? Moim zdaniem oznacza to, że negocjacje z IBM toczą się w innych niż zamieszkały przez Polaków obszarach, co w sumie nie byłoby takie złe. Byle te obszary były od nas jak najbardziej oddalone. Może jednak być też tak, że one toczą się gdzieś blisko, a nasze rodzime wybraństwo jest depozytariuszem misji formatowania przestrzeni medialnej tak, by łatwiej było zamieszkały tu lud przepuścić przez te sławne maszyny. Ja nie wiem jak jest, ale takie mam sugestie. Nasz Hitler jest gamoniowaty, zapatrzony w siebie i póki co niegroźny, on próbuje przekonać nas do swoich idei, ale są one tak grubo szyte, że nikt nawet nie patrzy w ich stronę. Próba zaś wywołania kryzysu może się nie udać. Na razie. Żeby dobrze zarządzać kryzysem, trzeba najpierw wychować ze trzy pokolenia w dobrobycie, pokolenia, które nie będą odporne na kryzys i głód i całkiem wobec tych zjawisk bezradne.
Póki co nasz Hitler odwołuje się do tak zwanych wartości i domaga się poważnego traktowania siebie. Nie można jednak wykluczyć, że po jakimś czasie, gdy dostanie więcej gwarancji i więcej zapewnień o słuszności swoich działań, zmieni taktykę. No, ale na to nie ma rady. Gdyby ktoś Sempolińskiemu powiedział, żeby nie śpiewał w maju 1939 roku tej piosenki, bo na jesieni może mieć nieprzyjemności, pewnie posłałby go do diabła. Kto by się bowiem przejmował takimi rzeczami? Nie artysta przecież. I my tu jesteśmy w podobnej nieco sytuacji. Szydzimy z portalu „Wszystko co najważniejsze”, nie mamy litości dla zielonych i ich dziwnej religii, ale nie oszczędzany też szczerych patriotów, którzy wcześniej kręcili filmy w branży porno. Może się jednak okazać, że przyjdzie taki moment, a przecież zachowania te są już widoczne, kiedy będziemy zmuszeni do tego, by traktować jawnych oszustów serio, a nawet składać im hołdy. I tego się trochę obawiam. Wiem bowiem doskonale, że ludzie korzystający z zasobów przestrzeni medialnej, dają szczery posłuch tylko tym prorokom, którzy wykażą się stosownymi gwarancjami. A niechby one były nawet oszukane. Sama jakość przekazu ma mniejsze znaczenie i musimy o tym zawsze pamiętać. Ja to przećwiczyłem na sobie. Pamiętam bowiem czasy, kiedy wiele osób miało do mnie pretensje o to, że nie mam ślubu kościelnego, a wygłaszam różne opinie dotyczące spraw Kościoła. Podejrzewam, że sporo z tych osób uważa iż nie ma nic złego w tym, że pan Liroy, legitymujący się taką a nie inną przeszłością, występuje jako frontmen radykalnej partii patriotycznej. To się nie liczy. Dlaczego? Otóż dlatego, że popularność Liroya, oraz gwarancje, który uzyskał on na emitowanie tych swoich wygłupów, w wielu umysłach utożsamiane są ze skutecznością. No i są łatwe do zaakceptowania, a na pewno łatwiejsze niż treści, którymi my tutaj się posługujemy. To nic, że w istocie one nie są skuteczne. Ważne jest to złudzenie, które wywołują. Ważne jest także złudzenie, które wywołują zieloni, walczący o dłuższe życie dla planety. I nie jest doprawdy istotne, czy złudzenia tworzone są przez partie prawicowe czy lewicowe. To nie ma znaczenia. Wszystko bowiem obraca się wokół kwestii – ilu ludzi da się nabrać na te złudzenia i jak to się przełoży na gwarancje, jakich udziela spółka IBM.
Im więcej ludzi da się skusić złudzeniom, tym uzyskanie gwarancji jest pewniejsze. Potem zaś plany i programy liderów zostaną wplecione niepostrzeżenie w plany spółki i dokona się deal, na kolejną partię maszyn. A co będzie potem? No jak to co? Po zakończone eksploatacji urządzeń i idei, które uzasadniają handel nimi, zużyte lekko egzemplarze zostaną przekazane gdzieś do Afryki, a obszar na którym były wykorzystane, stanie się miejscem implantowania nowych programów, nowych wiar i nowych koncepcji, które posłużą do aranżowania kolejnych transakcji. Naszą zaś rolą, jest takie formatowanie przekazu, by menedżerowie IBM, nie kumali o czym my gadamy ze skupionym wokół nas ciemnym ludem.
Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl
Wiadomo, że jakiekolwiek wychylanie jest niebezpieczne. Pociąg pędzi, pęd powietrza przyjemnie oszałamia, a tu bęc – słup. Albo inna lista proskrypcyjna.
Miałem ostatnio okazję parę razy rozmawiać z murzynem z USA. Wykształcony, chłonny, otwarty, przyjazny do Polski. Ze zdziwieniem dowiadywał się ciekawostek o polskiej i europejskiej historii. Przede wszystkim był w szoku, że w Polsce był jakiś przemysł, że samochód Honker był/jest w całości tu produkowany, i że peryskop Gundlacha jest prawie w każdym amerykańskim czołgu.
Historię tego wynalazku od razu przy mnie sprawdził w laptopie, podobnie jak historię VW, BMW i innych historycznie doświadczonych produktów. I od razu wychwycił szczegół, że patent został sprzedany przed wojną firmie brytyjskiej za symbolicznego funta. Wiadomo, ten funt może wiele oznaczać, np. rewanż technologiczny zwany modnie barterem, ale może też oznaczać pospolite frajerstwo, łapówkę lub inne ciekawe zależności sojusznicze.
Jeśli uda mi się jeszcze z nim spotkać, opowiem mu o Enigmie, której miejsce rozpracowania w Pyrach jest całkowicie niewykorzystanym turystycznie potencjałem. To prawdopodobnie w Pyrach dokonania w sprawie Enigmy, wraz z kartami odczytu, zostały wiernym brytyjskim sojusznikom zaprezentowane i sprezentowane, nawet bez symbolicznego funta.
Nie wiem, czy można było wtedy wytargować np. natychmiastowy przylot do Polski 200-300 nowoczesnych myśliwców tudzież innego przydatnego sprzętu. Brytole dostali towar za friko, nawet nie sypnęli paciorkami, co najwyżej tradycyjnie poklepali naszych rycerzy po ego.
W przyjemnej hipnozie iluzorycznej przyjaźni zostawili większość naszego społeczeństwa. Hipnoza była tak głęboka, że trwa do dzisiaj, utrwalana przez współczesnych dyplomatów-czarowników, kontrolujących wszystkie warstwy naszej jaźni i spokojnie planujących ruchy na szachownicy.
Postep w dziedzinie medycyny, mediow i techniki wymaga wymyslenia innego „Hitlera” i czuje, ze nikt nie bedzie sie smial.
Wejdzmy na chwile w buty przeciwnika.
Cele II wojny zrealizowaly w pocie czola trzy pokolenia juz po jej zakonczeniu. Zmienil sie ustroj prawie wszystkich panstw na swiecie, wlacznie z koloniami, powstal Izrael, zlikwidowano resztki arystokracji oraz pamiec po niej (ostatnie wolne palace w Polsce zrujnowano po 2000 r., a Czartoryski z ulga czmychnal za granice jakies dwa lata temu). Niemcy znowu rzadza w Europie (ale wiadomo – do czasu), IG Farben ma filie w Rzeszowie, Bayer ma wyjalowic glifosatem wiekszosc gruntow ornych na swiecie itd.
Na lekcjach przysposobienia obronnego uczono nas, ze tylko taka wojna obronna jest uczciwa, ktora ma za cel, zeby bylo tak, jak bylo. Wojny zakladajace postep sa z definicji niesprawiedliwe. My tez bylismy niesprawiedliwi.
Depopulacja o 90% powinna sie wydarzyc, bo kilkanascie milionow narodu wybranego plus Anglosasi fizycznie nie byliby w stanie zarzadzac dziesiecioma miliardami ludzi, dlatego najpierw zrobia depopulacje, a dopiero potem beda realizowac cele polityczne – podobnie jak po I i II wojnie. Czy wg Pana przeciwnik ma inne wyjscie?
Czy zamierza Pan przyjechac do Kliczkowa?
Ogladam zdjecia Janusza Korwina-Mikkego nago wraz z zona, dziecmi i psem kapiacych sie w Swidrze, aktualne zdjecia wakacyjne Polakow nad Baltykiem, aktorow w filmach wybitnych rezyserow: Vegi, Milowicza (film z udzialem Slawomira) i widze nowy trend, a mianowicie obwisle brzuszyska. Na zdjeciach z lat 1960-tych, 1970-tych my, jako narod, wygladalismy duzo lepiej.
W tekscie dzisiejszej notki Autor uzywa kilkakrotnie zwrotu „nasz Hitler”. Moim zdaniem takowy jeszcze sie nie pojawil. Mamy Republike Weimarska – szalona wolnosc, anarchie i dobrobyt, tym niemniej nie byloby zle, gdyby pojawil sie maz opatrznosciowy i zdyscyplinowal narod, taki Hitler wlasnie, ale powiedzmy – tylko do olimpiady w 1936 roku, pozniej juz nie.
Warto skorzystac z basenu krytego w zamku w Kliczkowie w dniu wykladow (w przerwie albo poza wykladami) i zrobic cos dla siebie z dobrej woli, zanim zostaniemy do tego zmuszeni przez kogos albo przez chorobe. Bierzmy przyklad z liderow!
Co Bog złączył człowiek niech nie rozdziela.
Czy bezpiecznie jest szydzić z pragnienia wartości europejskich?
Niestety nie – z różnych względów do Kliczkowa nie mogę przyjechać, chociaż od pierwszego ogłoszenia o konferencjach uznałem je za świetny pomysł.
Trudno przeprowadzać analizy bez uwzględniania pierwiastka religijno-duchowego. Bo oni mogą sobie chcieć, ale coś im przeszkadza.
W każdym razie działania idą małymi krokami. Duże kroki zawsze powodują wielkie straty, ale też wielki opór i w efekcie cele mogą się oddalać.
W każdej sytuacji ich zwycięstwo związane jest z mikropoddaniem – akceptacją narzuconych reguł, milczącą zgodą na demontaż cywilizacji.
Opór pracownika IKEI jest z kolei mikrowyłomem, takim patyczkiem wsuniętym w szprychy tego walca. I jak teraz trzeszczy!
Jimmy, jak jeszcze raz spotkasz tego czarnego Amerykanina, to nie wspominaj mu o samochodzie rolniczym Honker zrobionym z recyklingowanego kartonu i plasteliny. Zapytaj żołnierzy, oni wiedzą.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.