sie 282023
 

Postanowiłem napisać coś optymistycznego, albowiem nie mogę już czytać i słuchać kolegów, którzy opowiadają jak okropnie jest w Polsce i jak strasznie się tu żyje. Uważam bowiem, że domaganie się natychmiastowych zmian, w dodatku na lepsze, w chwili kiedy mamy za sobą 50 lat komunizmu i 30 lat złodziejstwa, połączonego z antyludzką propagandą, jest trochę nie fair. Zacznę może od tego, że mamy całkowicie mylne wyobrażenie na temat znaczenia politycznego naszego kraju. Jest ono pierwszorzędne. Polska nie jest zadupiem, jak wielu chce nas przekonać. Jest tym krajem, na który bez przerwy wywierane są wielkie naciski, przy jednoczesnym rozbrajaniu go i wmawianiu ludziom, że jest bezpiecznie i fajnie, a będzie jeszcze lepiej. To są rzeczy nie do pomyślenia w Szwajcarii, która jest istotna o tyle, że ma pieniądze różnych bandytów, a także długą tradycję wojskową oraz znakomite położenie wyłączające ją z grona krajów nadających się do połknięcia. Polska jest krajem szkalowanym systemowo. Mało brakowało, a zostalibyśmy oskarżeni o wywołanie II wojny światowej i wymordowanie Żydów. Spraw do załatwienia od bardzo ważnych do istotnych, ale małych, jest mnóstwo. Dopiero co byliśmy krajem całkowicie rozbrojonym, tkwimy w Unii, którą trzeba reformować wraz z Polską, inaczej rządzące nią obecnie lewicowe gangi zdewastują wszystko, jak leci, a potem całość sprzedadzą Rosji, za możliwość dogorywania w jakimś szwajcarskim kurorcie. Bo przecież nic innego tych ludzi nie czeka. Człowiek nie jest nieśmiertelny, a jego sprawność fizyczna i intelektualna ma swoje granice. Obecne władze UE, a i także Rosji zachowują się jakby wszyscy mieli żyć wiecznie, a szczególnie oni. Polska jest ich największym wrogiem, ale Polacy rozumieją to tylko trochę. Wielu ludziom wydaje się, że jak będą mili i grzeczni, jak zagłosują na Hołownię, bo jest taki wrażliwy i wyważony, to świat cały przychyli im nieba. Trudno reformuje się i naprawia kraj, w którym problemy polityczne i wiedza o nich zostały zastąpione neurozą i psychologizowaniem. Ludzie w większości żyją urojeniami i jedyne czego pragną to święty spokój i osobiste szczęście. Piszę o tym, bo cała komunikacja opiera się o takie brednie i nie ma innego sposobu, by trafić do ludzi, jak tylko mówić tym językiem, który oni znają. Niestety państwo nasze, które od wojny nie było nasze, bo mieliśmy się w nim czuć, jak nieproszeni goście, nie zdołało stworzyć języka, który ułatwiałbym komunikację z narodem. Rządzące dziś organizacje, chcąc powiedzieć coś ważnego, sięgają wyłącznie do anachronicznych schematów wypracowanych w XIX wieku, które nie trafiają do wielu i są postrzegane jako jakaś straszna opresja. W taki sposób kreuje się bohaterów, wzory do naśladowania i tak się ludziom opowiada historię – poprzez nieszczęścia i poświęcenia, a także poprzez ciągłe i ciągłe tłumaczenie się z niepopełnionych win, albo jakichś zaniechań. Nie wiem ile czasu jeszcze minie zanim to się zmieni. Być może nie zmieni się w ogóle. Nie wiemy czy mamy jeszcze jakiś czas czy za następnym zakrętem historii nie wykoleimy się ostatecznie. Narzekanie nie ma sensu. Nie wszystko jest doskonałe i nie wszystko da się załatwić od razu.

Staram się nie przejmować różnymi niedogodnościami. W Polsce dużo się dzieje i ludzie stają się coraz bogatsi. Przez to, na przykład, ceny wynajmu nieruchomości w Grodzisku, podniosły się dwukrotnie. I ja muszę ze swoimi książkami iść na poniewierkę. No, ale co mam zrobić? Usiąść i płakać? Sam się zdecydowałem na handel książkami, wiem, że nie przyniesie mi to milionów, ale jakoś żyję. Muszę te trzy tony papieru gdzieś wywieźć i złożyć pod dachem. Za Tuska było lepiej, bo co bym nie napisał, wszyscy się entuzjazmowali, a sprzedaż aż furczała. Niestety, czekanie na dobrobyt i zwycięstwo prawdy jest zawsze lepsze niż nadejście dobrobytu i triumf prawdy, bo wtedy okazuje się, że nie wszystko udało się załatwić i jest jeszcze masa powodów do narzekania. Mam się teraz domagać zwycięstwa Tuska, albo na niego głosować, żeby było jak dawniej? Nigdy nie jest jak dawniej i myślenie takimi kategoriami to głupota. Ludzie jednak tego właśnie chcą – żeby było jak dawniej. No i ten rząd, świadom takiej zależności szuka rozpaczliwie jakiejś komunikacji z narodem, tłumaczy ludziom i rozdaje pieniądze, bo to jest komunikat najważniejszy – czy jest kasa? Jeśli jest to wszystko w porządku. Można powrócić do swoich spraw czyli do uzasadnień psychologicznych własnej egzystencji i szukania osobistego szczęścia. Wyjście z tych ram jest dla większości ludzi męką i od razu wpadają oni w pułapki politycznych macherów. Nikt nie rozumie najprostszych spraw, oszustwo jest powszechne, a propaganda działa w najlepsze, jak za Hitlera w Generalnej Guberni.  Naród zaś jest podzielony. I są to podziały trwałe, w których, niestety, ludzie nazywający się patriotami mają pozycję słabszą. Trudno więc, mając tego świadomość, ciągle się do nich o coś przypieprzać. Postkomuna odwołuje się do patriotyzmu i społecznego porządku, który panował w PRL. To nic, że nie panował, to nic, że wszystko było łączone na sznurek i nic nie działało jak trzeba. Nie ma to znaczenia, polityka to sprzedaż złudzeń. Obecny rząd nie ma się do czego odwołać. Do ośmiu lat swoich rządów co najwyżej, które są przez opozycje bez przerwy krytykowane. Produkcja zaś antyrządowej, a co za tym idzie antypolskiej propagandy, jest łatwa i tania. Można w pół roku nakręcić film o tym, że polska straż graniczna to faszyści, lekceważąc przy tym logikę, prawo i okoliczności. W tym czasie agendy rządowe nie mogą zrobić nic. Politycy z pierwszego garnituru muszą jeździć po miastach i miasteczkach i tam tłumaczyć ludziom co i jak. Nakręcenie jednego, słabego filmu, który wskazywałby na istnienie jakiejś lepszej Polski, przed komuną, nie jest możliwe, bo ktoś uznał, że cała komunikacja historyczna może się opierać na kilku historiach wojennych, w dodatku związanych z ratowaniem Żydów. Naród został wychowany albo przez komunę, albo przez poradniki, niektórzy zostali wychowani przez korporacje. Każda z grup skupionych wokół jakiegoś interesu czy budżetu ma własny system wartości. Zwykle, jeśli umieścić go w kontekstach polityki międzynarodowej, jest on komiczny i żałosny jednocześnie, ludzie jednak gotowi są bronić go jak niepodległości. Z tego całego chaosu coś się jednak wyłania. Nie wiem czy będzie to szczęśliwy poród czy poronienie. Wszystko może się zdarzyć. Na razie jest nieźle, a mówię to choć muszę codziennie gdzieś wywozić swoje książki i upychać je po garażach i zakamarkach. W tym czasie napisałem książkę o bitwie pod Gniewem, siadam zaraz do poprawiania tekstów do książki o Grekach i filozofii. Nawigator jest niemal gotowy. Wszystko się kręci, ludzie są poumawiani na robotę za konkretne sumy. Przetłumaczyliśmy „Białą kompanię” Conan-Doyle’a, która czeka teraz na redakcję, ale na razie nic z tego nie będzie, bo musimy zmienić biuro. Konferencja za miesiąc, do tego wybory. Nie jest lekko, ale narzekanie, że gdzieś tam fontanna się popsuła, albo że poczta miała przerwę w ciągu dnia, to jest przegięcie. Tu poczty nie mają przerw w ciągu dnia. Może więc to nie jest wina sytuacji w kraju, ale tej bardziej lokalnej? Poczta to jest w ogóle osobny problem i bez sił specjalnych żaden rząd go nie rozwiąże.

Wielokrotnie czytelnicy, a szczególnie czytelniczki domagały się ode mnie, żebym pisał coś optymistycznego, a nie tylko te demaskacje. Takie rzeczy nie są łatwe wbrew pozorom, bo okoliczności rzutują na nie bardzo. Jeśli więc mamy pewność co do swoich decyzji, a dookoła trwa jakiś festiwal pomysłów poronionych, jak to było – na przykład – w salonie24 za Tuska, to ciężko jest realizować swoje plany. Żeby pisać coś optymistycznego, musi być jakaś atmosfera optymizmu wokół. Nie da się inaczej. I nie może być chamstwa i jawnego bandytyzmu. Ten zaś znów się ujawnia i syczy. I to widać wyraźnie w kampanii różnych ugrupowań. Trochę tej nadziei jednak jest i nawet jeśli na tym się to skończy, trzeba wykorzystać moment i napisać coś budującego. Może nie przesadnie, ale na tyle, by ludzie uwierzyli, że można nie płynąć z prądem.

Gdzie optymizm spytacie? – Może powiedz bracie coś, o czym nie wiemy, a co podniosłoby nas na duchu – taką kwestię ktoś może rzucić. Proszę bardzo, wyciągam optymistyczną historię niczym królika z kapelusza. Wszyscy przyzwyczaili się do narzekania na armię, zarówno teraz jak i w przeszłości. Wielu do dziś uważa, że szczytem nowoczesności była komunistyczna armia Polski Ludowej. Bo była nie dość, że zmechanizowana, to jeszcze ludowa i każdy cham, bo o to chodziło, mógł w niej zrobić karierę. I mowy nie ma, żeby komuś wyjaśnić, że było inaczej. Na pewno nie wiecie, ale pierwsze mapy sztabowe i zalążek podziału armii na samodzielne, wykonujące swoje zadania dywizje, zrealizowany został w armii polskiej. Pod Beresteczkiem konkretnie, kiedy król podzielił wojsko na duże zgrupowania, wyznaczył im zadania i każdemu dowódcy wręczył wyrysowany na papierze plan sytuacyjny. Widząc to, hetman wielki koronny Mikołaj Potocki zaczął biegać po namiocie i wołać – dajcie mi spokój, dajcie mi spokój, bo się zaraz nożem pchnę.

Kolejną armią, która takie nowinki stosowała była dopiero armia Fryderyka Wielkiego, a sztabu z prawdziwego zdarzenie dorobił się dopiero Napoleon. Przykład ten uczy nas, że wszelkie reformy, a już szczególnie reformy wojska są niezwykle trudne, czasochłonne i mają wielu przeciwników w samym wojsku przede wszystkim. Ci przeciwnicy woleliby zginąć niż dopuścić do zmian, które podnoszą skuteczność armii. I z tą samą sytuacją mamy do czynienia dzisiaj. Tyle, że Różański z Mazgułą nie chcą pchnąć się nożem, a przecież mogliby wyświadczyć nam tę uprzejmość. Mikołaj Potocki też sobie ostatecznie nic nie zrobił, ale szkód poczynił wiele, samą tylko swoją obecnością.

Dlaczego my nie karmimy się takimi historiami? No właśnie? Bo nikt nam ich nie prezentuje, albowiem dominują inne trendy i inne gawędy budzą zaufanie, na przykład przemówienia Hołowni połączone z płaczem. Skąd ta wrażliwość, chciałoby się zapytać? Z krainy łagodności zapewne. Programy o takich tytułach – Skąd ta wrażliwość i Kraina łagodności –  puszczane były w telewizji polskiej, w czasach kiedy chamstwo, bandytyzm i złodziejstwo święciły największe triumfy. Czymś bowiem tych biednych ludzi należało zająć. Dziś w telewizji są same demaskacje i to jest podobno lepiej. Polemizowałbym, ale nie chcę narzekać i wolę po prostu robić swoje, czego Wam i sobie życzę.

 

Jeśli ktoś może wspomóc Saszę i Anię, będę wdzięczny. Zbieramy na mieszkanie, w którym pozostaną jeszcze przez rok i na nagrobek dla Julii, żony Saszy i mamy Ani

 

https://zrzutka.pl/shxp6c?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

 

 

  15 komentarzy do “Czy już czas na optymizm? Czy może nie?”

  1. Wiesz co?  Optymistyczne jest to, że Ty jak i Ja którzy na PiSie nic nie zarobili, a nawet do niego dopłacają, to w sytuacji wojennej, jak by nie było, go popierają: myślą, słowem i uczynkiem 😉

  2. Tłumaczę w koło, że trzeba działać w trybie wojennym ale to nie dociera, zwłaszcza do egzaltowanych Pań 😉

  3. Nie jestem krytykiem filmowym, ale nie kojarze polskich filmow „o ratowaniu zydow”. Wiem, ze Schindler ratowal zydow, pianista Szpilman sam sie uratowal, Ulmowie nie uratowali zydow. Rabini mieli pretensje, ze zydowskie dzieci byly ochrzczone i ukrywane w klasztorach i twierdzili, ze lepiej byloby dla tych dzieci nie przezyc (dr E. Kurek) – motyw Idy w „Idzie”. Uratowalismy za to prokurator Wolinska i brata Michnika, ale to sarkazm.

    Szwajcaria przez wieki miala nieuregulowane granice, zwlaszcza z Wlochami i Francja, a inne kraje caly czas wpieprzaja sie w interesy tego panstwa (budowa tunelu Gottharda – Niemcy, Francja, Wlochy, Unia Europejska, interwencja USA). To jest biedny, trudny do mieszkania kraj, z ktorego biali uciekaja. Radza sobie murzyni, Ukraincy i Rumuni w tych trudnych warunkach – prosze przyjechac i przekonac sie samemu, jak to wyglada. W St. Moritz na przyklad pustki i nie ma nic ciekawego, ale w blokach po drugiej stronie jeziora mieszkaja kolorowi i imigranci z Europy wschodniej, bo ktos musi pracowac.

    Paradoksalnie, podstawa dochodu Szwajcarii jest prawo o tejemnicy bankowej, ktore Polska tez moglaby wprowadzic, jednak rzad PiS robi cos odwrotnego: informacja o kontach i operacjach bankowych jest dostepna dla zainteresowanych, dlatego niektore firmy uciekly z Polski na przeklad do Czech albo dalej. Co nam przeszkadza, zeby wprowadzic tajemnice bankowa? Nic.

  4. Optymistyczny to byl plan Wladyslawa IV, ze Krym bedzie polski.

  5. Faza….Szpilman w mieszkaniu robił sobie żywność w probòwkach, a samo moieszkanie wynajął w AirBnB.Panie !Oglądał Pan ten film czy tylko zajawki?

  6. Obecnie słowa straciły swoje znaczenie i wartość. Kompletnie. I nie wygląda na to, żeby mogło się to zmienić na lepsze w najbliższym czasie. Taka „wolność”. Cóż oznacza? Czy mogę wyjść na rynek miasta w lipcu, stanąć na podwyższeniu i zacząć głośno opowiadać o bandyctwie ukraińskim w l. 40? Czy mogę pójść do sklepu i poprosić o Colta czy Remingtona a do niego pudełko nabojów? Czy mogę nigdzie niczego nie zgłaszając zająć się własnym dzieckiem i nie posyłać go do żadnej szkoły, jednocześnie ucząc go tego, co moim jako rodzica zdaniem przygotuje potomka na przyszłość? Czy mogę sam zdecydować o tym, czy chcę np. zaszczepić swoje dziecko albo poddać je wszelkim zabiegom bez uznawania zwierzchności „mądrzejszych”, którzy już za mnie zdecydowali? Czy wolno mi zarabiać dużo, nie obawiając się, że im więcej zarobi,ę tym większą zapłacę systemowi daninę? Co za różnica, kto włada i kto kradnie moje, ciężko zarobione pieniądze?! Wybory to zmienią?! Trzeba być skończonym kretynem, który nie przeczytał żadnej poważnej książki, żeby łudzić się takimi bzdurami. Rób Pan swoje książki, wydawaj je ładnie jak dot ą ale nie pisz Pan o dobrobycie, wolności i nie porównuj Pan mniejszego gówna z większym!

  7. Jeden z piewców ” kańciastego stołu”, prof. Friszke biadoli, ze mamy do czynienia z demontażem III RP. Jednak powiało optymizmem…

  8. do tej części tekstu w której wydaje się politykom , że są młodzi i przystojni i … pewnie tak jest:

    -Olaf Scholtz – 1958

    -Donald Tusk – 1957

    – W. Putin – 1952

    – Angela Merkel – 1954 itd

    – Prigożyn był dziarski i też o Domu Ojca nie myślał

    itd

  9. Kaminski z naszego MSWiA wyslal do Minska ultimatum, ze wszyscy wagnerowcy maja sie natychmiast wynosic z Bialorusi. Moze dlatego? Prigozyn nie wytrzymal presji.

  10. Minister Kamiński tylko wzrostem Napoleona przypomina 😉

  11. Czy oni nie chcieli emigrować do Polski ? Przez płot i bagienko?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.