mar 052014
 

Inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć jego postawy wobec wydarzeń na Krymie i na Ukrainie. Zresztą nie chodzi tylko o niego, ale także o całą resztę komentatorów podejmujących temat rzekomej wojny. – Leco bomby, leco….od wieczora do dnia…taka muzyczka leci z offu, a Warzecha niedoszły pilot Boeinga opowiada o swoich odczuciach w związku z prezydentem Putinem i jego politycznymi przeciwnikami z zachodu. Dla podkreślenia różnic pomiędzy nim a nimi, jakiś żartowniś umieszcza w komentarzu zdjęcie czterech kobiet na ławeczce. Panie te są ministrami obrony czterech krajów unii. I to jest powód do szyderstwa, bo tam baby, a tu chłop i to nie byle jaki. No, a ja właśnie myślę, że jest odwrotnie, to faceci w przeciwieństwie do tych pań mają dziś owulację i tak się zachowują. Nie nazwę tego hańbą, bo to za słabe słowo. To jest jakaś wada wrodzona, okazuje się bowiem, że można przenieść w kolejne pokolenie zarazek zwany homo soveticus i on się objawi w pewnym okolicznościach z całą gwałtownością, tak jak w przypadku Warzechy Łukasza, który zachowuje się jakby go ktoś nakręcił.
Zachód rozmemłany i słaby, a Putin mocny, silny i zdecydowany, o tak, można go nie lubić, można się go bać, ale jakże to imponuje, jakże to uwodzi…
Patrzę na tego Warzechę i przypominają mi się czasy, kiedy jeździłem na kolonie letnie. Byłem chłopcem dziecinnym i długo nie mogłem dojrzeć. Wśród moich rówieśników zaś i kolegów nieco starszych byli już jednak tacy, którzy z dojrzałością radzili sobie świetnie. I wtedy właśnie zobaczyłem co to znaczy burza hormonalna w wydaniu nastoletnim, bo dziewczęta też były na tych koloniach i one sobie niestety dużo gorzej radziły z tym problemem niż ci chłopcy. Kiedy dziś sobie przypominam tamte czasy uważam, że wychowawcy miast pozować na podrośniętą młodzież powinni okazać tym dzieciom trochę ciepła i wszystko byłoby dobrze. No, ale czasy były inne, moda inna no i był to jednak PRL. I dziś mamy odsłonę tych samych pragnień i tych samych emocji, ale przeniesioną w okoliczności nieco odmienne, a i realizowaną przez osoby o niebo brzydsze i mniej wdzięczne niż moje trzynastoletnie koleżanki z kolonii. Po co oni to robią? Bo inaczej nie potrafią. To jest po prostu silniejsze od nich, tak to zwykle się mawia w różnych ambarasujących okolicznościach, prawda?
No więc wypisywanie krępujących sloganów jest silniejsze od Warzechy i to widać gołym okiem. Poza tym on nie może zejść na głębszy poziom analizy, bo zwyczajnie nic nie czyta i niczym się nie interesuje, czego też ukryć się nie da. Poza tym gdyby Warzecha i inni spróbowali analizę nieco zmodyfikować mogłoby się z łatwością okazać, że to kraje demokratyczne nie realizują jednak na wschodzie żadnej misji, której celem jest budowa raju ze szczęścia, zdrowia i słodyczy, ale coś zupełnie innego. Mogłoby się okazać, że po sukcesie demokracji na Ukrainie sytuacja Polski zmienia się dość diametralnie na niekorzyść, a nasz kraj będzie jeszcze bardziej zdegradowany niż do tej pory, ponieważ wszystkie interesy wielkich w Europie przeniosą się nad Morze Czarne, gdzie na długie dziesięciolecia wyznaczony zostanie środek naszego świata. Warto zastanowić się nad tym scenariuszem i zapytać jaka w tym wszystkim będzie rola Polski i czy w ogóle jakaś będzie. Już dziś widać, że Polska i Ukraina należą do dwóch różnych światów i żadne deklaracje i pokoju, przyjaźni, zamazywaniu przeszłości tego nie zmienią. Ukraina wyciągnęła właśnie dobrą kartę z talii i szykuje się do wyciągania kolejnych. Nie wiemy jakie będą. Nam zaś nikt już żadnej talii nie podsuwa pod nos, mogą nam co najwyżej wykopać krzesło spod tyłka i wywrócić stolik, przy którym siedzimy. Czy taki scenariusz jest możliwy? Oczywiście, że jest, trzeba tylko poczekać kto przejmie władze po Putinie i jakimi metodami dojrzałe demokracje pozwolą mu ją sprawować.
Jakiego rodzaju kłopoty nas czekają? Oto niedawno, w księgarni „Tarabuk” odbyła się dyskusja z udziałem między innymi Ryszarda Bugaja, pod tytułem „Czy Polskę stać na podmiotowość”. Nie byłem tam, z obawy, że przemożne pragnienie kopnięcia w dupę Ryszarda Bugaja będzie silniejsze ode mnie. A z pragnieniami, jak się przekonałem na kolonii letniej dawno temu żartów nie ma. No, ale skoro organizuje się debaty pod takim tytułem, to znaczy, że Polski na podmiotowość nie stać. I to jest rzecz oczywista. Rodzi się więc pytanie następne: na jakich zasadach traktowana będzie Polska przez swoich podmiotowych sąsiadów i jakie cesje na ich rzecz, dokonane kosztem nas, czyli obywateli, poczynią ludzie tacy jak Ryszard Bugaj, kiedy już dorwą się do władzy? Ja tego nie wiem, ale uważam, że nie Putin, nie Ukraina, nie relacje z USA, a ten właśnie aspekt polityki jest dziś dla nas najważniejszy. Skoro definitywnie straciliśmy podmiotowość, a na tle wydarzeń na Ukrainie, które są jeszcze przed nami widać to będzie aż nadto wyraźnie, to jaka będzie nasza rola? Nasza, czyli obywateli Polski? Oczywiście, żołnierze pojadą na misje stabilizacyjne, lenie i głupki na zmywak do Londynu czy gdzieś, ale co z resztą i co z naszymi planami, które za cholerę nie chcą przestać być podmiotowe? Bardzo przepraszam jeśli kogoś oburza to sprowadzenie dyskusji na parter, ale ja już nie mogę słuchać tech emocjonalnych zaśpiewów i nie mogę patrzeć na tę dziewczyńską kokieterię starych byków. To jest ponad moje nerwy.
Chciałbym jeszcze na chwilę wrócić do kwestii sformatowania mózgów i sformatowania wydarzeń. Kiedy coś się dzieje ludzie tacy jak Warzecha odpowiadają, świadomie czy nie, schematem, ale to nie jest tak, że oni sami sobie ten schemat wypracowali. Ja myślę, że gdyby Łukasz Warzecha miał jakiegoś normalnego wychowawcę w szkole mówiłby i myślał samodzielnie. No, ale akurat jemu się nie zdarzyło.
Mamy oto wrośnięty w serca, opisany w całym stosie dzieł literackich i pokazany w całym stosie filmów schemat walki dobra ze złem, które w naszych czasach przyjęła formę walki z totalitaryzmem. To jest taka komedia del arte, tyle, że Pierrota, Arlekina i Kolombinę zastępują inne zupełnie postaci. Równie odrealnione, dysponujące tym samym wachlarzem emocji i reakcji i grające na tych samych instrumentach. I z tego się nie wyzwolimy łatwo, bo Warzecha i jego poputczicy za nic nie przyznają się do tego, że dekoracje już zmienione i teraz grają coś innego, jakiś może koncert rockowy, tak mi to na pierwszy rzut oka wygląda. Mowy nie ma, oni dalej będą opowiadać o tym co widzieli dawniej, jak to dobrzy, pochowani po piwnicach opozycjoniści walczyli słowem i czynem ze złem wcielonem, a ci co mieli im pomóc miast pomagać gapili się gdzieś bezmyślnie, czekając aż okropny przywódca totalitarnego państwa się z nimi rozprawi.
Szczególną rolę mieli w tych ustawkach poeci i pisarze. Tak polscy jak i rosyjscy, ludzie ci w czasach prawdziwych prześladowań rzeczywiście cierpieli i umierali, ale wielu z nich po prostu wykonywało swoją robotę i odgrywało przepisane role. O tych zaś naprawdę prześladowanych i skazanych na zapomnienie dowiedzieliśmy się kilka lat temu zaledwie. Pokazywano nam za to innych, którzy figurę cierpienia dla ludzkości personifikowali, ale w cierpieniu prawdziwym uczestniczyli okazyjnie tylko. I tak postać prześladowanego poety weszła na stałe do wyobraźni ludzkiej i zajęła tam to samo miejsce co pastuszek z szopki.
Okazało się wczoraj, że ktoś opisał tu pobitego ukraińskiego pisarza Charkowa, a pod spodem, pod tekstem rozwinęła się dyskusja walorach jego prozy i nawet ktoś umieścił tam fragment tej prozy. I to jest moim zdaniem potwierdzenie wszystkich moich tez. Młodzi pisarze i młodzi poeci działający w tych dekoracjach, które akurat mamy, muszą pisać zawsze to samo, szczególnie jeśli są pisarzami rosyjskimi czy ukraińskimi. Musi być wódka, tłuczone szkło, dziewczyny w kolorowych sukienkach, musi być bójka, a wszystko to ma mieć wymiar poetycki i uwodzicielski. Młodzi poeci i pisarze mają bowiem jak Warzecha dni płodne i to im niestety przesłania istotną część misji, jaką Pan Bóg przed nimi postawił. Aha, jeszcze nazwisko, ten pisarz nazywa się Żadan. I wczoraj porównali go do Schulza, czy to nie jest niezwykłe? Na Ukrainie mają nowego Schulza, a Putin jest jak dresiarz co atakuje ludzi w ciemnym zaułku ze sprężynowcem w ręku…tak Warzecha napisał…
Powiem Wam teraz jak się ta afera na koloniach skończyła. Była tam taka bardzo ładna, wyrośnięta koleżanka, która nawiązała znajomość z moim kolegą ze szkoły, dużo bardziej wyrobionym towarzysko niż ja. Bo ja interesowałem się w tamtych czasach lepieniem żołnierzyków z plasteliny. No, ale oczy miałem i widziałem, co się dzieje. I oni dość intensywnie chodzili ze sobą, ale kłopot polegał na tym, że były tam także inne koleżanki, które również chciały chodzić z tym samym kolegą, bo tylko on Bogiem a prawdą do chodzenia się nadawał, reszta to były skończone pierdoły albo agresywni durnie. No i on w pewnym momencie zaczął chodzić ze wszystkimi koleżankami. Normalnie ze wszystkimi….I takiej chłopak nabrał pewności siebie i tak się przez to wyrobił, że ja bym mu do dziś zazdrościł, gdybym nie wiedział jak się jego życie dalej potoczyło. Przyszedł moment, że cała szkoła się go bała, bo jak się raz człowiek w pewności siebie utwierdzi to już nie ma na niego mocnych. Nawet milicjanta się nie przestraszy. I on się rzeczywiście nie bał nikogo. A jak skończył szkołę to wstąpił do milicji, a potem do policji i pracował w drogówce. I taki był bohaterski, że nic a nic nie obawiał się kiedy brał łapówki od zatrzymanych kierowców. I raz niestety źle trafił, bo na takiego samego jak on policjanta, tyle, że wyższego stopniem, po cywilnemu. Oczywiście wywalili go z roboty, a potem było z nim już tylko gorzej. Kiedy widziałem go ostatni raz, a było to ładnych parę lat temu łaził już tylko po dworcu i zbierał na wino. Ponoć potem poszedł siedzieć. Nie wiem za co i jakie były jego losy w więzieniu, ale przypuszczam, że dużo gorsze niż na koloniach letnich. Tak to właśnie jest kiedy ktoś zbyt wcześnie nabierze dużej pewności siebie, a to się zwróćcie uwagę zdarza nagminnie. Taki na przykład Władymir Władymirowicz…prawda? On może jeszcze trochę pokozaczyć, nie wątpię, ale są różne gatunki tej pewności, ta którą dają dziewczęta jest oczywiście sympatyczna, ale ja bym jej jednak na wojnie, w drogówce i w więzieniu nie wypróbowywał….I teraz dopiero obejrzyjcie sobie tę fotografię z czterema ministrami obrony krajów unii, z tymi wiecie czterema dziewczynami w średnim wieku, co to niby już dawno są po klimakterium…

Na naszej stronie www.coryllus.pl pojawił się już regulamin konkursu na komiks według „Baśni jak niedźwiedź”. No więc jest tak, mamy trzy kategorie: bitwy, kresy, święci. Do każdej kategorii przyporządkowane jest jedno opowiadanie i można sobie wybrać co się chce rysować. Czy bitwę pod Żyrzynem według opowiadania „Żyrzyn 1863”, czy historię księcia Romana Sanguszki według opowiadania „Baśń kresowa”, czy może historię św. Ignacego de Loyola według opowiadania „Trzydniowa spowiedź kochanka królowej”. Nagrody są niekiepskie, w każdej kategorii po trzy. Za pierwszą 5 tysięcy minus podatek, który w takich razach koniecznie trzeba odprowadzić, za drugą 3 tysiące minus tenże podatek, a za trzecią 2 tysiące minus wspomniany podatek. Myślę, że warto się pokusić, tym bardziej, że z autorami najlepszych prac chciałbym potem podpisać umowy na stworzenie całych albumów, według mojego scenariusza. Aha, jeszcze jedno: na konkurs nie rysujemy całej historii, ale jedynie od 4 do 6 plansz formatu A 4 w pionie. Szczegóły są już na stronie www.coryllus.pl w specjalnej zakładce „Konkurs”. Prace będzie można nadsyłać do 20 maja, a ogłoszenie wyników nastąpi 20 czerwca.
Ponieważ intensywnie zbieramy pieniądze na nagrody, które są dość poważne, umieściłem w sklepie kilka nowych tytułów, są to albumy z archiwalnymi zdjęciami, dość szczególne o tematyce raczej mało spopularyzowanej. Opisy znajdziecie przy zdjęciach okładek. Zysk z ich sprzedaży przeznaczamy w całości na nagrody konkursowe.

Na stronie www.coryllus.pl mamy nowe obrazy Agnieszki Słodkowskiej, ze słynnej już serii „japończyków” mamy też cztery portrety bohaterów naszego komiksu o bitwie pod Mohaczem. Można tam także kupić poradnik „100 smakołyków dla alergików” autorstwa Patrycji Wnorowskiej, żony naszego kolegi Juliusza. No i oczywiście inne książki i kwartalniki. Jeśli zaś ktoś nie lubi kupować przez internet może wybrać się do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, albo do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 33, lub do księgarni „Latarnik” w Częstochowie przy Łódzkiej 8. Nasze książki można także kupić w księgarni „Przy Agorze” mieszczącej się przy ulicy o tej samej nazwie pod numerem 11a. No i jeszcze jedna księgarnia ma nasze książki. Księgarnia Radia Wnet, która mieści się na parterze budynku, przy ulicy Koszykowej 8.

  32 komentarze do “Czy Łukasz Warzecha ma dni płodne”

  1. Nie podoba mi sie to zdanie: Oczywiście, żołnierze pojadą na misje stabilizacyjne, lenie i głupki na zmywak do Londynu czy gdzieś, ale co z resztą i co z naszymi planami, które za cholerę nie chcą przestać być podmiotowe?
    Dzieki pieniadzom ze ”zmywaka” jestesmy sie w stanie utrzymac na poziomie nie osiagalnym w Polsce, wyslac troche do rodziny, rodzic dzieci i ksztalcic je na zajaciach zgodnych z ich zainteresowaniami…… no i przede wszystkim kupowac ksiaszki szanownego autora jak i innych….

  2. Warzecha ma dni płodne. Dzisjaj zapłodnił @Coryllusa 😉

  3. Jeśli sądzi pan, że teraz przeproszę to znaczy, że pomylił mnie pan z kim innym.

  4. Widziałeś już co wymyślił SOWINIEC ? Chce wycofania 8 polskich paraolimpijskich sportowców. To jest czysta fenomenologia Huserla, no bo jak to inaczej nazwać.

  5. Shit happens jak to u nas na wsi mowia trzeba isc do przodu a o przeprosinach nawet przes sekunde nie pomyslalem.

  6. Znaczy się kaleki na wojnę wysyła….jak w piosence…teraz Herr Got mom złote medale, ale Herr Got ni mom nóg…

  7. Warzecha i kumple po prostu swój zmywak znaleźli tu, w Warszawie. W ten sposób stracili jedyną korzyść z wyjazdu, jaką jest znajomość prawdziwego języka i życia. Na wybór tematów swojej twórczości mają podobny wpływ, jak na kolor resztek na talerzach wjeżdżających na zmywak. A ty się nad biedakiem znęcasz.

  8. Ktoś musi….

  9. chodzi o to ,że te lenie u głupki zarabiają lepiej niż ci mądrzy wykształceni , co to ten kaganek niosą , na różne zlecenia ,i dostaja za to jekieś marne grosze

  10. no i przywrócono mi światło , choć fachowcy zapowiadaję eskalację … no i co jest od wielu dni pierwszym czynem moim po przywróceniu prądu ? prawoe równoczesne włączenie muzyki , komputera i czajnika elektrycznego ….
    Ale można się przyzwyczaić do życia bez prądu 🙂
    Zaległe księgi poczytać .
    Bieeeedny ten Łukaszek … tak podpaść naszemu Coryllusowi …… a tylko sobie chce pobrylować …. nie bacząc na to , że się nabawi złej opinii . 🙂

  11. Mnie sie wydaje ze zarowno Lukasz Warzecha jak I Krzysztof Osiejuk niezaleznie od tego co ktory trzyma w reku ( czy to model samolotu Boeing czy tez traktor) to jeden I drugi siedzi w piaskownicy wiec nie ma znaczenia jakimi zabawkami sie bawi.
    Jesli idzie o wyjezdzajacych. Wyjazd na emigracje ma swoje racje. Ja na przyklad od dwudziestu kilku lat przemierzam Stany Zjednoczone, to fascynujacy kraj. Rozlewa sie w nim wprawdzie coraz szerzej najbardziej chyba zlowrogi w dziejach ludzkosci system zwany socjalizmem choc do tego co jest w Europie to jeszcze mu na szczescie daleko.
    Ostatnio wyladowalem w pieknym stanie Oregon. Nawiazalem kontakt z miejscowym plemieniem Indian Chinook, namawiali mnie nawet zebym przystal do nich ale warunkiem bylo spozycie dowodu osobistego ktory kiedys przywiozlem z soba z Polski.
    To cenna pamiatka dla mnie wiec na razie odmowilem.

    Pozdrawiam panie Gabrielu, bede wkrotce w Polsce to sobie kupie panskie przemyslenia o epoce nowozytnej.

  12. A do tego te lenie i głupki różnią się przeważnie tym od pracowitych i mądrych że nie mają taty na stołku, bo to jest pierwszorzędne kryterium przy robieniu kariery w kraju.

    Swoją drogą ciekawa sprawa z tym mitem zmywaka. Każdy, kto się choć trochę wyrobi to zaraz z niego ucieka, może rzeczywiście zostają na nim tylko lenie i głupki, a co w takim razie z tymi co robią na zmywaku w kraju – toż to muszą być głupki do kwadratu!

  13. a najlepsze jest to ,że te głupki ze zmywaków kupują książki Pana Gabriela , który nimi gardzi

  14. Pisze Pan , że nie ma znaczenia jakimi zabawkami kto się bawi …. Nic nie wiem o zabawkach Warzechy …. A czytając dzisiajszy tekst Osiejuka pomyślałam sobie , że chyba się bawi granatem , tylko nie wiem czy wie o tym . Ale Pan poza krajem , to nie ma jak złapać krajowych kontekstów .
    Fajnie , że ktos wraca choc na chwilę tak nawiasem mówiąc 🙂

  15. Coryllusie, ten Twój kolega z klasy nonszalancki się po prostu zrobił i to zgubiło, właśnie ta nonszalancja gubiła tych wszystkich co im się wydawało że nie większego cwaniaka nad nich, no i zamiast spojrzeć sprawdzająco na obuwie kierowcy od którego zażądał mandatu, to on król szos zażądał kasy. A przecież obuwie u mundurowych po cywilu pozostaje to samo – służbowe. Nie podlega wymianie na mokasyny czy jakieś ecco, bo tak jest po prostu dla mężczyzny wygodniej, (ta para butów służbowych – jest pod ręką – stoi w przedpokoju). „I po butach ich poznacie” (nawet kiedy są po cywilnemu)

  16. Chodzilo mi o stwierdzenie Warzechy ze on jest pilotem Boeinga a Osiejuk kierowca traktora, chodzilo o podkreslenie roznicy klas miedzy jednym a drugim publicysta.

    Ale mnie zaintrygowal fragment tekstu jednego z blogerow o pseudo „Siukum Balala” w ktorym autor (ktory zreszta znakomite teksty serwuje) pisze tak:

    Prawdziwie hojnym testatorem był Sir Francis Bacon, filozof, pisarz, naukowiec, polityk, słowem człowiek – orkiestra. Podobno to on napisał Szekspira, ale póki nie ma dowodów uważa się, że wszystkie te Hamlety i Makbety napisał wyżej wymieniony Szekspir. Francis Bacon większość majątku zapisał swoim wiernym sługom, a najwierniejszemu z wiernych Robertowi Halpeny’ emu pozostawił na otarcie łez nie tylko 4000000 PLN, ale także drewno na opał i drewno budowlane o bliżej nie określonej wartości. Trudno jest mi sobie wyobrazić by tworzący w epoce Tuska polski pisarz Corylus zapisał w testamencie swojemu koledze Osiejukowi 4 duże bańki, 6 kubików drewna ( liściastego ) do kominka i dołożył jeszcze bliżej nie określoną ilość desek podłogowych z felcem. Z pisania w epoce Tuska takich kwot wyciągnąć niestety się nie da.

    Co to takiego ten felc? Moze pan Gabriel bedzie wiedzial, bo ja nie mam pojecia a chcialbym wiedziec bom swiata ciekawy.

  17. Pewnie teraz przestaną i zbankrutuję. Ach ta moja pogarda dla prostego człowieka pracy i jego wrażliwości, nigdy się tego nie oduczę…

  18. Z pewnością nie zerknął na buty…

  19. widzę ten nick ale prawie nie czytam .. jednak czas jest nierozciągliwy ….a to chyba ktoś z Anglii albo jakoś krąży tu i tam … może mylę ..
    Warzecha pisze różne rzeczy .. a dodam , że mówi też fajnie ….i chętnie … Bardzo dobrze go Coryllus opisał .

  20. acha , a warzechy nie czytałam i nie wiedziałam skąd te zabawki . Szkoda go czytać.

    Teraz mam często odcięty internet przez brak prądu i potem już biegiem nadrabiam zaległości . Warzecha do nich nie należy 🙂

  21. a propo pogardy i bankructwa , to płytkie to Panie Gabrielu , nie wiele ma to wspólnego z misją

  22. Podłogi nie robisz z desek „na styk”. Felc to taki zrąb wzdłuż deski podłogowej, aby jedna deska w drugą deskę była lekko wpasowana. Podłogi nie robisz z desek stykających się ze sobą, lecz one są do siebie tym „felcem ” wpasowane.

  23. I zauważyłem znaczący postęp Panie Gabrielu , z „głupich i leniwych” przeszedł Pan na „prostego człowieka pracy ” , trąci troche minioną epoką , ale brzmi dużo lepiej .

  24. Jakoś ten brak prądu wpłynął na ożywienie moich kontaktów towarzyskich przez telefon . I Tak mi się wczorajsza rozmowa zeszła z tematem rozumienia kontekstów historii opowiadanych przez P. Gabriela . Jak ludzie mają rozumieć te konteksty kiedy nie wiedzą na jakim świecie żyja .
    Rozmawiam wczoraj przez telefon z koleżanką nie widzianą ponad rok . Mieszka na obrzeżach Katowic , dawniej dużo przyjeżdżała a teraz tylko skype lub komórka …. Wczoraj komórka oczywiście .
    Pytam ją , bo nie dosłuchałam w radiu dokładnie … co to za afera u was .. w hotelu zabity ważny swiadek w tej aferze węglowej czy coś wiesz z lokalnych mediów …. Nic nie słyszała …. Obiecała zwrócic uwagę słuchając radia katowickiego …
    Jak jej opowiadam co u mnie w mieście , to bardzo ciekawa i chętna dowiedzieć się . Zabawne bo przez to jest na bieżąco z np teatrem , wystawami ale i aferami u nas .
    No ale co u niej nie wie .
    I teraz , tak mi sie wydaje , gdy Coryllus opisując dawne historie chce między innymi uruchomić u czytelnika takie myślenie kontekstowe , to jakie ma szanse ??? Przecież trzeba znać realia żeby było to tło .

    Dalej będą mi ten prąd wyłączać , to sobie jeszcze podzwonię po Polsce ….
    Przy okazji okazało się jak zawikłaną instalację mamy w budynku …. Przy czym ludzie chodza do pracy np , a tu by trzeba siedzieć non stop . To warte osobnego dużego tekstu z elenentami groteski 🙂

  25. Panie Gabrielu, polecam blog Aleksandra Sciosa „Bez Dekretu”
    http://bezdekretu.blogspot.com/2013/01/powrot-ludzi-w-brazowych-butach.html
    wiele interesujacych informacji

  26. Aniu, dziekuje ci pieknie za wyjasnienie, nie spodziewalem sie ze odpowiedz dostane od przedstawicielki plci pieknej. Codzien ucze sie czegos nowego, czyz zycie nie jest piekne?
    Brawo ta pani!

  27. A kto Panu powiedział jakie są szczegóły mojej misji?

  28. Mirku … Scios to nie jest osoba … to trzech bodaj autorów i Coryllus zna raczej ….
    I to ma rózną wartosć …. widzę , że pan śledzi sprawy w kraju .. tylko brak wiedzy … ale to nie tylko na odległość … nasi też tak mają …

  29. A tak na marginesie do powrotu tych „brązowych butów”, to chodzi o mundurowe oczywiście tak? to moje pytanie nie jest głupie, ale nie mogę przeczytać rzeczonego tekstu, bo wpada WEBB i kończy mój kontakt z tym felietonem)
    A co to za morderstwo w sprawie węglowej bo w Warszawie nic na ten temat nie wiemy, a może trzeba wiedzieć jakie hotele czy miejsca w Katowicach omijać.

  30. Nie napisałem ,że znam szczegóły Panie Gabrielu .

  31. To nie wazne czy trzech autorow czy jedna osoba, wazne ze tam sa ciekawe informacje.

  32. Ci indianie uprościli przyjmowanie do plemienia.Oglądałem kiedyś film ,,Powrót człowieka zwanego koniem,,.Indianie przyjmowali białego do plemienia.Poddali go dość makabrycznym próbom.Wieszali za skórę ,przypiekali a jemu nie wolno bylo drgnąć .Dzisiaj wystarczy zjeść dowód .Chociaż swoją drogą ciekawe czy by Panu mrugnęła powieka.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.