Miałem nadzieję, że już nigdy nie będziemy zajmować się Tomaszem Terlikowskim i jego publikacjami. Myliłem się. W zasadzie Terlikowski będzie tu dziś tylko pretekstem do zarysowania pewnej szczególnej sytuacji w jakiej znajdują się kościelne i tak zwane prawicowe media. Chodzi o to, że misja, która ma być przez nie realizowana jest już na samym wstępie unieważniana poprzez obecność osób takich jak Terlikowski właśnie. To znaczy istot epatujących publiczność swoimi emocjami, szczegółami z życia osobistego i religijnego w sposób nachalny i okrutny. Bo co do tego, że Terlikowski litości żadnej dla ludzi nie ma, nie może być wątpliwości. Jego obecność w sferze publicznej, podobnie jak obecność kilku innych autorów służy w praktyce do tego jedynie, by zablokować kanały dystrybucji treści którymi Kościół chce przyciągnąć i zainteresować wiernych.
W czasie ostatnie pogadanki we Wrocławiu poświęciłem temu problemowi prawie cały dany mi czas. Dziś streszczę to, o czym mówiłem, zaczynając od końca. Wyobraźmy sobie, że człowiek, który przez całe życie karmił się treściami z GW i TVN, nagle stwierdził, iż są one nie kompatybilne z jego codziennym, praktycznym doświadczeniem, a także obserwacjami czynionymi na bardzo podstawowych poziomach. Zrezygnował więc z pochłaniania tych treści i rozpoczął poszukiwanie nowych. Zamyślił się i powiedział sam do siebie – a może w tym całym Kościele mają coś interesującego? No i sięgnął po pierwszą rzecz z zakresu publicystyki katolickiej jaka mu się w sieci nawinęła. Była to recenzja książki Terlikowskiego o Wenantym Katarzyńcu umieszczona na stronach portalu prowadzonego przez Targalskiego, kolejnego tuza myśli prawicowej. Koniec. Nasz hipotetyczny poszukujący prawdy czytelnik, dokończył lekturę, po czym ze spokojem powrócił do GW i TVN, bo uznał, że to jest jednak jakiś poziom, nawet jeśli go oszukują, to czynią to w sposób nie ubliżający zarówno inteligencji, jak i emocjom. No może czasem, ale to jest doprawdy nic, w porównaniu z tym co robi Terlikowski. On zaś zachowuje się w sposób znamionujący wielką pewność siebie, a także inną pewność, taką mianowicie, że jest niezastąpiony. Do pewnego stopnia na pewno, albowiem nikt się łatwo nie pozbędzie takich istot jak on, załatwiają one jednocześnie kilka ważnych spraw. Jedną z nich jest wspomniane już blokowanie kanałów dystrybucji treści, a drugą upraszczanie przekazu w taki sposób, by uniemożliwić jakąkolwiek polemikę. Ta zaś nie może zaistnieć ponieważ przekaz Terlikowskiego, adresowany do ludzi nieistniejących, takich jak ich sobie wyobraża nasz bohater, a także ludzie, którzy go wynajęli, wzmocniony jest od razu udziałem osób ze świata celebrytów. Takich jak aktorka Figurska. Komunikat ten brzmi tak – Terlikowski, najważniejszy spec od świętych pańskich, jest w bezpośrednim kontakcie z tymiż świętymi, którzy – jeśli tylko się do nich zwróci – dają mu kasę w gotówce. Potwierdza to sławna aktorka Figurska. Jeśli sami udacie się do błogosławionego Wenantego, albo innego jakiegoś świętego i nie dostaniecie pieniędzy od razu, to znaczy, że musicie jeszcze długo nad sobą pracować. Terlikowski nie musi, bo on zbliża się, będąc jeszcze w młodym wieku przecież, do doskonałości. Najciekawsze jest to, że ten sposób komunikacji odpowiada wielu duchownym. To jest najgorsza wróżba z możliwych, bo jak tu nawiązać do wczorajszych czytań i powiedzieć – non possumus, kiedy zamiast świadectwa widomego mamy gawędę Terlikowskiego i tej całej Figurskiej? To jest poważne nadużycie cierpliwości wiernych, w mojej ocenie, choć oczywiście wszelkie głosy krytyczne zostaną zaraz zagłuszone wyciem histeryczek i histeryków, którzy mają podobne jak Terlikowski przygody i chcą, żeby święci interweniowali tu i teraz w ich życie, najlepiej w obecności licznych świadków, a także kamer telewizyjnych. Sprawa jest poważna, bo następnym krokiem będzie sprawdzanie autentyczności praktyk i nawróceń dokonywane nie przez osoby duchowne bynajmniej, które na to ani ochoty, ani czasu nie mają, ale przez takich jak Terlikowski. I co? Powie ktoś, że nie wierzy w interwencje Wenantego Katarzyńca? To może jeszcze w obcowanie świętych nie wierzy, a…? Ja jestem szczerze zdumiony tolerancją hierarchii wobec publikacji Terlikowskiego, jestem także zdumiony tym, że pisze on w „Rycerzu Niepokalanej”, choć przecież bracia z Niepokalanowa mają jak najgorsze doświadczenia z tak zwanymi prawicowymi publicystami i dziennikarzami. Dość przypomnieć sławną sprawę telewizji Niepokalanów. No, ale jedyne co nam pozostaje to stwierdzenie faktu – Terlikowski ma pozwolenie i wszelkie możliwe certyfikaty na głoszenie treści religijnych w swojej, autorskiej redakcji. Jedyne co nam pozostaje to brak akceptacji dla tych praktyk wyrażony słowem. Na co, mam nadzieję, jeszcze możemy sobie pozwolić.
Z omawianymi tu sprawami wiąże się dynamika i skuteczność misji, ta zaś w mojej ocenie, w danych nam okolicznościach, związana jest z dynamiką rynku treści jaki powstaje wokół Kościoła. Na rynku tym, o czym wiadomo od dawna, królują właśnie ludzie pokroju Tomasza Terlikowskiego i albumy o życiu Jana Pawła II sprzedawane już na kilogramy. Nieskuteczność tego rynku jest przygnębiająca, ale nikt póki co nie wie jak z tej patowej sytuacji wyjść. Nie można przecież zrezygnować w opiewania życia polskiego papieża, nie można zrezygnować z podawania licznych przykładów nawróceń, pisanych zawsze w tym samym stylu i z tym samym zaśpiewem, który nie przyciąga już nikogo, ale stał się kanonem. Nie zostanie on zmieniony, nie ma szans, bo gdyby tak się stało ciekawość ludzi, którzy pojawiliby się, zainteresowani nową redakcją treści katolickich, wymiotłaby jak huragan Terlikowskiego i jego kumpli, a może także niektórych parających się piórem biskupów. Na to jednak szans w najbliższym czasie nie mamy. Przed nami kolejne już Targi Wydawców Katolickich, na których znów będzie ta sama oferta, podobne jak w zeszłych latach publikacje zyskają nagrody i podobne kierunki myślenia o świętych, Kościele i tradycji, zostaną wskazane.
Chciałbym teraz zwrócić uwagę na jedną ważną rzecz – ja tu nie występuję w obronie prawdy innej niż tak, którą głosi obecnie Kościół, ja się tylko domagam, by książki zatytułowane „Twittując z Bogiem” nie dostawały nagród na tych targach. Domagam się też, by ludzie piszący i myślący o świętych, Panu Bogu i rzeczach ostatecznych, nie przekonywali nas iż są wyjątkowi do tego stopnia, że każdą sprawę, z kupnem samochodu włącznie, załatwiają za nich błogosławieni, a my biedne prostaczki tego po prostu nie możemy zrozumieć. Domagam się by, ci którzy parają się publicystyką i pisarstwem okołoreligijnym, skoro nie posiadają dość autentycznych świadectw na interwencję świętych w ich życie, nie kłamali, że takie rzeczy się dzieją, ale by po prostu popracowali nad formą. One bowiem – widoczne efekty w pracy nad formą – są póki co jedynym wyraźnym znakiem, że człowiek ma jakąś łączność z Panem Bogiem i że ten go strzeże.
Zapraszam do księgarni basnjakniedzwiedz.pl
A oto najnowsze nagranie „u Michała” w księgarni Foto-Mag, tym razem:
O książce – Jerzy Bandrowski: Przez Jasne Wrota
https://www.youtube.com/watch?v=7QZMxQrAswo
poprzednie nagrania:
O ziemiaństwie:
https://www.youtube.com/watch?v=0ronBf5oH7k
O wydawniczych nowościach i kolejnych tomach baśni „Socjalizm i Śmierć”:
https://www.youtube.com/watch?v=D_pzN2U-hsA
O kwartalniku Szkoła Nawigatorów o protestantyzmie:
https://www.youtube.com/watch?v=mPtOH0VMOq0
O filmie Grzegorza Brauna „Luter i rewolucja protestancka”:
https://www.youtube.com/watch?v=69RcKACAUZI
O książce Hanny Koschenbahr-Łyskowskiej „Zielone rękawiczki”:
https://www.youtube.com/watch?v=PBIz5asguCA
O Bibliotece Historii Gospodarczej Polski:
Z powodu takich tytułów m. in. uwielbiam ten blog 😉
Od duchowości do prozaicznego zakupu samochodu.? Jednym słowem prośmy o łaskę mądrości dla nas wszystkich.
Jeszcze jeden taki T. i jesteśmy zaorani. A już pojawiła się książka Szymona Hołowni „Monopol na zbawienie” . Tytuł wielce obiecujący, właściwie gwarantujący zbawienie za jedne 50 zł.
Witam.
Cały urok „naszych czasów” polega na tym, że mając internet mamy też nieskrępowaną możliwość wolnej rozmowy i dyskusji. Wygląda to mniej więcej tak jakbyśmy stali nad brzegiem rzeki i trzymali w ręku patyk, no jakiś większy kijaszek. Raczej nie mamy szans na to by tym patykiem zawrócić bieg rzeki. Jeśli jednak zdobędziemy się na odpowiednio duży kawałek drewna możemy z niego zbudować wiosło. Jeśli do tego zbudujemy łódź, znowu nie jesteśmy w stanie zawrócić biegu rzeki, ale możemy na tę rzekę wypłynąć. A kiedy już wypłyniemy to możemy płynąć z prądem, pod prąd, możemy się udać na drugi brzeg. Rzeki tym nie ujarzmimy ale będziemy wolni w tym sensie, iż nie będzie ona dla nas przeszkodą nie do pokonania. Na budowę mostów i tam przyjdzie jeszcze czas.
Pozdrawiam
Panie, nic zes Pan nie zrozumial: jaki patyk, jakie wioslo?! Do Wenantego od razu po lodz, a jeszcze lepiej po jacht uderzaj!
eh…ludzie malej wiary…
Dzięki Panie Gabrielu za dwa dni spotkań prelekcyjnych, które były bardzo miło i owocnie spędzonym czasem.Wniosek do jakiego doszedłem to taki, że oprócz oczywistego daru do pisania jaki Pan posiada, dochodzi jeszcze dar oratorski, który z całą pewnością powinien być wykorzystywany dla szerszego audytorium, aniżeli te które reprezentowaliśmy w małej salce u gościnnych Ojców Karmelitów.Pozdrawiam
Do mojej układanki puzzel Terlikowski nigdy nie przypasował. Brednie które na jego stronie są wypisywane demaskują się samoistnie ukazując głupotę i powierzchowność piszących na fronda. Trzeba ostrzegać przed takimi kupczącymi wiarą typami wszystkich którzy zwyczajnie nie potrafią dostrzegać kłamliwych i subtelnych manipulacji!
Zanim jednak dopuszczeni zostaniemy do zbawczego monopolu, powinniśmy przebrnąć przez „Kato-botoks” tegoż apologety…
No i oprócz Terlikowskiego oraz Jana Pawła II na kilogramy mamy jeszcze ks. Twardowskiego!
A to jest takie proste, wystarczy czytac źródła, czyż stale tego nie powtarzamy?
A my mamy takie źródła, które wszystko inne wymiatają. Codzienne czytania Pisma Świętego, jak komuś mało, to ma żywoty świętych i modlitwy codzienne. Naprawdę wystarczy. A w niedzielę Msza Święta.
Przejazdem w Polsce odwiedziłem księgarnię katolicką imienia jednego, ze świętych. Dla dzieci zaproponowano mi wycinanko-kolorowanki edytowane komputerowo o grafice trafiającej estetyką gdzieś między japoński komiks a gazetkę świadków Jehowy. Naszprycowany wydawnictwami kliniki języka spodziewałem się Bóg wie czego. Mam nadzieję, że Klinika wyda coś pięknego dla dzieci, zanim mi wszystkie dorosną 😉 A kościół jak to kościół,ma cały świat na głowie. Na przykład dźwiganie z ruin: https://pl.wikipedia.org/wiki/Opactwo_Cysters%C3%B3w_w_Rudach
Proste dla mnie i Ciebie ,jednak wiele osób poranionych emocjonalnie i duchowo lub zwyczajnie lekkomyślnych ,dochodzi do prawdy krętymi ścieżkami i potwierdzenia swojego sposobu patrzenia szukają w objęciach krętaczy. Codzienne czytanie świętych tekstów i nawet codzienna msza św. nie otwiera oczu nawet niektórym duchownym a co dopiero Terlikowskiemu i jego fanom. Smutne to ale niestety prawdziwe…
Przecież najpierw żyjemy, patrzymy, co wokół, mamy wolną wolę, z kim przebywać, co oglądać, co czytać, a potem sięgamy po źródła, nie odwrotnie. Kto zobaczy i uwierzy, jest nasz, dla kogo dalej Terlikowski będzie atrakcyjny, błądzi. A takich Terlikowskich są oczywiście tysiące. Warto więc wiedzieć, o czym oni pisza i co komentują.
Zgadzam się z wymową tekstu. Terlikowskiego omijam bardzo szerokim łukiem od bardzo dawna. Kiedyś słuchałam jego wystąpienia na targach książki w Krakowie i to, co mówił wydało mi się nawet niegłupie. Ale zaraz potem gdzieś w internecie ukazał się ten wywiad z jego żoną, który był szeroko komentowany przez wszystkich, a dotyczył zdaje się szczegółów prokreacyjnych państwa Terlikowskich. Był utrzymany w konwencji Gazety Wyborczej, której np. Wysokie Obcasy zachecają swoje czytelniczki do bardzo intymnych zwierzeń, bez zachamowań i żadnych świętości, wpisywał się w trend seriali, w którym „przyjaciółki”podczas lunchu opowiadają sobie o penisach swoich meżów. itp. Tylko ten wywiad był własnie o wiele bardziej przaśny i karykaturalny. Od tego czasu Terlikowski dla mnie nie istnieje, przestał być wiarygodny.
W książce „Pierścień rybaka” Raspail bardzo pięknie klaruje, ustami swojego bohatera, tajemniczego Benedykta, papieża, dlaczego Kościół nie może przejąć języka i obyczajów współczesnego świata. To zresztą jest oczywiste dla każdego, kto ma otwarte serce. I tak, zgadzam się, że książki zatytułowane „Twittując z Bogiem” nie powinny dostawać nagród. Choć sama książka – a czytałam obie części – jest w mojej ocenie bardzo cenna.
Moje wielkie rozczarowanie ostatnich dni: Wincenty Łaszewski „Boże szaleńcy. Niezwykłe losy polskich mistyków. Po zapowidziach, opisach pomyślałam: wreszcie! wreszcie żywoty świętych, które będę czytać bez zażenowania. Tym bardziej, że autor zapowiadał, że przedstawi postacie, bardzo małe znane, polskich mistyków, od średniowiecza, do teraz.
No i faktycznie, postacie ciekawe, wszystko jednak znowu podane w tym nieznośnym, znanym do bólu sosie banału, skrótów, ogólników. Ech…..
Problem zaczyna się wtedy gdy na wolną wolę ludzi prostych wpływać zaczynają szamani i szarlatani publicystyki „katolickiej”. Wyobraz sobie co się zaczyna dziać gdy taki zamęt jest głoszony w kościołach – a bywa że jest, wtedy działanie wolnej woli u niektórych owieczek jest mocno zaburzone.
Podobnie jak inne systemy imperialne i totalitarne tutaj podobnie stara się ogłupiać masy katolickie podtrzymując wśród nich ten infantylizm. I właśnie oferta książek katolickich może poza Gospodarza jest właśnie infantylna. Ja rozumiem miłość, ale książki, które bazują tylko na tym dają się przeczytać tylko kobietom albo jakimś misiom pysiom.
Ja mam do Was wszystkich pytanie? Czy wszystko na tym świecie musi być takie, że jeśli nie podoba się kobietom (niektóre powiedzą nie jest trendi) to musi zostać unieważnione natychmiast tudzież zostanie unieważnione później w sposób pokoleniowy?
Mówię to w odniesieniu, iż historia pokazuje, że gdziekolwiek jest potencjał (męski) (pieniądze, popularność, przygoda, młodzieńcze wariactwa) tam jest też dobór (w sensie nie niedobór) kobiet, bo one tam lgną. Kobiety zdaje się lgną do kościoła ze względu na tą miłość, która z niego bije. Miałem takie olśnienie kiedy jedna koleżanka powiedziała mi, że mam taką wiedzę i w ogóle no, ale brakuje mi tego czegoś co zamknęła w słowie „miłość”. Ale chodziło jej w sensie tym, że ja po prostu nie okazuję tej miłości tak jak „one” by tego sobie życzyły. Ale tutaj chyba nie chodzi o żadną miłość a raczej o jakiś urok.
I zgadzam się z Gospodarzem w kwestii niskiego poziomu intelektualnego. Jest bardzo prawdopodobne, że najpierw narzucają nam socjalizm, a następnie socjaliści wynajmują takich pięknoduchów jak Terlikowski aby zamulał synapsy wanna-by katolikom. Ja jego za dużo nie słuchałem, ale od razu mnie nie pasował. Taki kato-lewak oddelegowany na front walki z chrystusowym radykalizmem.
Kościół jest pełny kato-lewaków, protestantów itd. Ja może jestem za szybki w ocenie, ale poprzez protestantów rozumiem takich katolików, którzy w dopełnianiu wszelkich postów itd są bardzo stricte, ale szybko okazuje się, że religię rozumieją w sensie indywidualnym. Czyli Kościół mi daje, ale ja oprócz tacy nie daję nic w zamian. Totalne zawieszenie pojęcia, że KK to wspólnota. Widać wielu współczesnych katolików ma problem z tym, że w ich poprzedniej parafii nawet parafii w dużym mieście brakowało im anonimowości a tutaj na emigracji ją mają!
Trzeba pilnie zaplanować ocalenie Tradycji Kościoła Katolickiego, a więc powrócić do starej edukacji w Seminariach Duchownych, z nauczaniem łaciny, przygotować księży do odprawiania mszy św. trydenckiej. Młodzież licealna za lekturę obowiązkową w ramach katechezy winna czytać dzieła Daniela Ropsa ,a potem dyskutować z księdzem wokół tam zawartych treści. Młody wikary w czasie wizyty kolędowej mówił mi, że kościół powinien być otwarty na nowoczesność, na duchowość wschodnią…Inny mówił mi, że ich nowy proboszcz ( były prof. z Wyższego Seminarium) przy posiłkach każe im czytać wybrane przez niego teksty, ale jak powiedział , my ( wikariusze) nic z tego nie rozumiemy. Poza tym warto wydać książeczki do nabożeństwa dla dzieci I komunijnych z ministranturą po łacinie. Kiedyś taką miałam. Może Gospodarz wyda?
Czytała Pani „Budowę jachtów” Tadeusza Sołtyka? Łódz, a w dodatku żaglowa, to nie taka prosta sprawa do zbudowania.
” Komunikat ten brzmi tak – Terlikowski, najważniejszy spec od świętych pańskich, jest w bezpośrednim kontakcie z tymiż świętymi, którzy – jeśli tylko się do nich zwróci – dają mu kasę w gotówce.”
Wkrotce Terlikowski oglosi ze ma bezposredni kontakt z Bogiem. I bedzie organizowal spotkania z wiernymi. Cos takiego w stylu tych kaznodziei w USA. W sklimatyzowanych salach, przechadzaja sie przed kamerami na podium w dobrze skrojonych garniturach i zlotych Rolexach, mowiac z pasja o Bogu i wyjasniajac wszelkie watpliwosci ludu.
Po czym rozdaja z usmiechem wizytowki z numerem 1-800 gdzie mozna wysluchac slowa Bozego za jedyne $5.99 na minute. A potem odjezdaja z parkingu najnowszym BMW.
Kiedyś za komuny rzecz wydawała się prostsza a nasze podejście do wiary bardziej głębsze , bezwarunkowe i szczere. Była nadzieja że jedynie dzięki wierze, pragnieniu szlachetności i prostej miłości do drugiego człowieka jakoś przeżyjemy i nie damy się zgnoić. Dziś w przestrzeni codziennego widzę jedynie totalny chaos myśli, pragnień i wybujałych niezdrowych ambicji dostania się autorytetem nawet w dziedzinie życia duchowego . Pana Terlikowskiego pare razy widziałam w jakiś tam wykładach , telewizyjnych spektaklach publicystycznych ale takich osób jest duż i każdy przywłaszcza prawo do formuowania tez wiary. Dawniej osobą która c uwalana nad naszą wiarą była babcia z różanicem. Teraz mamy światy medialne.
Wyśmienite postulaty, ale istnieje problem z ich urzeczywistnieniem i nazywa się on: państwo leżące w Ziemi Świętej. Oprócz tego mamy kilka dalszych problemów, które nazywają się: rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki, ONZ, banksterzy, rząd Wielkiej Brytanii, Unia Europejska, masoni itd.
Kiedy tylko Stolica Apostolska przywróci tradycyjne ryty sakramentów i tradycyjne nauczanie, rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki zerwie z nią stosunki dyplomatyczne. Z tym oto trzeba się liczyć.
Pierwszy krok w dobrym kierunku a wynikający z zawartych tu wpisów to założenie bloga na Szkole Nawigatorów. Wpis na blogu ma dłuższą żywotność i zasięg niż komentarz. Do dzieła proszę Państwa.
Wędrujący heretyk i wędrujący biskup
I potrafić swoje myśli ubrać w słowa. Grafomani mają czasem ciekawe przemyślenia które ubrane w nieumiejętnie dobrane słowa staja się płaskie
Grafomani nie potrzebują przemyśleń. Piszą bo muszą.
Na czym opiera Pan tę śmiałą tezę? Wiem, z książek E. Michaela Jones’a, że w Stanach wrogowie kościoła opanowani już dawno uczelnie katolickie, by uczyć na nich modernizmu, popierać antykoncepcje i zmieniać tradycyjną naukę kościoła. Bezpośrednia interwencja rządu Stanów Zjednoczonych w liturgię kościelną, wydaje mi się jednak czymś tak fantastycznym i sprzecznym z głośno głoszoną zasadą rozdziału kościoła od państwa, że chciałabym wiedzieć skąd u Pana taki pomysł.
To kto tu z piszących jest grafomanem?
Powód jest prosty: rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki jest zbrojnym ramieniem gangsterów, którzy dążą do przywrócenia czasów sprzed Chrystusowej ofiary Kalwarii, gdy arcykapłan zasiadał w Drugiej Świątyni Jerozolimskiej i dobrze żył z urzędnikami cesarza rzymskiego. Tylko do tego celu powstało rzeczone państwo i do żadnego innego.
Opowieści o rozdziale kościoła od państwa proszę pominąć jako całkowicie niewiarygodne, bo gdyby było inaczej, należałoby twierdzić, że istnieje jakiś obszar rzeczywistości, który nie podlega Trójcy Przenajświętszej. Nie jest to możliwe, dlatego żadne państwo nie jest oddzielone od kościoła. Państwo służy albo Kościołowi katolickiemu, albo jego przeciwieństwu, które dla zmylenia przeciwnika przybiera taką czy śmaką nazwę. Na świecie nigdy nie było państw świeckich, religijne są wszystkie państwa. W tym ujęciu Stany Zjednoczone Ameryki jawią się jako państwo antykatolickie od początku, bo rządzący tym państwem ludzie od początku jego istnienia do dziś odrzucają ideę powszechnego panowania Chrystusa Króla. Rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki szerzy potępiony przez papieża Leona XIII amerykanizm, czyli indyferentyzm religijny, i potępiony przez świętego papieża Piusa X syjonizm, czyli dążenie do zbudowania Trzeciej Świątyni Jerozolimskiej. Ponieważ nie da się jej zbudować bez zniwelowania Kościoła katolickiego, jest jasne, że rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki w ramach urzeczywistniania postulatów syjonistycznych musi niszczyć Kościół katolicki. Syjoniści bowiem nie chcą zaakceptować faktu, że chwała Jahwe mieszka w Kościele katolickim, że święty Michał Archanioł przestał chronić Świątynię Jerozolimską i chroni Kościół katolicki, ale dobrze wiedzą, co jest prawdą i kto stoi na drodze urzeczywistnienia ich planów politycznych.
A redaktorów z GW nikt nie opisuje ? W gazowni pełno chyba jakichś rasistów i ksenofobów.
Skąd moje skojarzenie Tachelina z tematem notki Coryllusa?
Notki Coryllusa są dla mnie pretekstem do zagłębienia się w tematy, które znam słabo lub wcale.
Zwykle szukam do notki ilustracji, które są dla mnie (niekoniecznie dla Czytelników) moim prostym skojarzeniem i często pierwsza ilustracja jest tą, do której wracam po przejrzeniu wielu książek.
Tym razem pierwsze skojarzenie to byli handlarze odpustami (vide Krzyżacy Sienkiewicza). Jedyna ilustracja, którą znalazłem obok tego kontekstu, to był wenecki żebrak. Bardzo ciekawy ale błędny trop. Pomijam ilustracje wokół Lutra, bo Coryllus pięknie wyjaśnił ówczesne odpusty jako watykańskie obligacje, a ja szukałem handlarzy i spekulacji.
Moje myśli zwróciły się więc do przedwojennego modlitewnika, gdzie każdej modlitwie przypisana była określona obietnica (nie pieniądze!) dni odpustu. Nie mam tego modlitewnika, który został na strychu podlaskiego domu mojej pracioci, więc sięgnąłem do niezawodnych Polonusów. A tam u Polonusów z Chicago z ubiegłego wieku znalazłem odpusty dekretowane przez Papieża. Choć jako dziecko, nie rozumiałem tej „taryfy”, to dziś rozumiem terapeutyczno-edukacyjną rolę tego narzędzia.
Co więcej w Chicago wokół roku 1906 znalazłem odpór, jaki tamtejsi Polacy dawali sektom, które ich atakowały. Była wśród nich sekta kozłowitów (mariawitów), z fałszywą świętą. A w tym kontekście pojawił się Tachelin.
Trudno było znaleźć ilustracje do Tachelina, ale udało mi się go odnaleźć w starej książce o życiu Św. Norberta. Tachelin jest w lewym dolnym rogu ilustracji. A patron Pragi Norbert to ciekawa, ale zupełnie inna historia. Jak to dobrze, że nie udało mu się podłączyć Gniezna pod Magdeburg.
Do pana Krzysztofa Laskowskiego- a jednak tę walkę trzeba podjąć, bez tego niewiele jesteśmy warci. Nie lękajmy się sił potężnych, mamony, dywizji, za którymi nie stoi Duch Święty.
Jasne, że trzeba podjąć, ale warto mieć realistyczny ogląd sytuacji. Tyle że to Pan Bóg rządzi światem, nie banksterzy.
„Widać wielu współczesnych katolików ma problem z tym, że w ich poprzedniej parafii nawet parafii w dużym mieście brakowało im anonimowości a tutaj na emigracji ją mają!”
Otoz na emigracji nie ma zadnej anonimowosci.. no chyba ze w „polskich kosciolach” gdzie „wierni” chodza na boze narodzenie i w wielka sobote poswiecic czekoladowe jajka..
Na zachodzie parafie sa mikre w sensie ilosci glow i trzeba sie do nich zapisac bo nie ma „polskiego feudalizmu” ze „Ci z mojego pastwiska naleza do mnie i wara innym 'pasterzom’ od nich”.. jakies pozwolenia zeby dostac sakrament „poza parafia przynalezna”.. takie rzeczy tylko nad Wisla.
KK w Polsce jedzie na 6 biegu w strone sciany pokoleniowej.. gdy sie okaze jak na uczelniach wyzszych jak sie skonczyl ostatni wyz demograficzny na ziemiach polskich.. ze jednak „profesorowie to sa dla studentow a nie odwrotnie”.
Na zachodzie juz to zrozumieli.. a w kolebce wszelkiego zla (zwanej z dawna Albionem) to oficjalnie w wariancie optymistycznym maja zaplanowane 30 parafii na cala „anglie”(ten kawalek wyspy ktory ma za patrona Jerzego – tego co kradl rzymianom i nie zdazyl sie powiesic wzorem Judasza).
Tutaj ksieza naprawde sie staraja ale w korporacji formatu KK trzeba byc na samym dnie zeby dostrzec moc pokory.. tutaj kosciol zaczal sie odradzac dopiero 150 lat temu ale niestety nie zdazyl jak go zaorali „demograficznie” w ostatnich 50latach. W Polsce demografia dopiero da sie we znaki za 10-15 lat a przy bucie calej „hierachii lokalnej” to prosty przepis na katastrofe i zupelna marginalizacje.
Przestrzegam: dzisiejszy „kosciół” nie ma nic do zaoferowania wiernym. Piszę w cudzymslowiu, bo chodzi o hierarchię. Należy rozróżniać Kościół, który jest święty, a który może zawierać się nawet tylko w jednym wiernym od samej hierarchii.
Terlikowski nie blokuje tez żadnych kanałów dystrybucji „kościoła”. Bo to on sam jest tym kanałem dystrybucji.
Do czego zmierza zmierza ten „kosciół” wyjaśnia dokładnie apostata ks. dr. hab. Kobyliński, który jawnie i otwarcie objaśnia teraźniejszość i przyszłość „koscioła” wrogiego Świętemu Kościołowi. Nie obawia się on głosić swoich herezji, gdyż liczba tych katolików, którzy mają jeszcze zdrowy umysł jest znikoma.
Druga sprawa: „Kosciół” żadnej prawdy dziś nie głosi. To co głosi jest patologizujące i uwłacza inteligencji i rozumowi człowieka. Rozum zaś i logika to podstawowa składowa doktryny katolickiej.
Nie wiem, czy tu jest choć jeden, który w połowie rozumie o czym mówią ci księża (poniżej link do youtuba). I nie ma co ich wyśmiewać za słabą znajomość języka polskiego czy marną jakość przekazu. Nie o formę tu chodzi, ale o treść. I oczywiście jeśli nie poprzemy tego wiedzą o współczesnej hierarchii, indywidualną pracą umysłową nad tym jaką drogą idzie hierarchia od przynajmniej 50 lat – to i ten przekaz video nic nam nie pomoże.
Nie rzecz w tym, że hierarchia odeszła od doktryny, ale że wszyscy wierni poszli za nimi. Odejście to zaś oznacza ekskomunikę. Trudno dziś o takich katolików, którzy nie byliby również ekskomunikowani. Tragedią dzisiejszych czasów jest to, że nie wiedzą oni o tym, bo są to ekskomuniki, których nie trzeba publicznie ogłaszać. A jeśli nawet miano by to zrobić, to nie ma kto, gdyż obecna hierarchia sama jest wyłączona z kościoła.
Powiem wam szczerze, że wg doktryny przedsoborowej katolickiej – nie znam nikogo ze swojego otoczenia ani nawet w rodzinie, kto nie popierałby jakiejś potępionej herezji. Wszyscy np.popierają rozdział kościoła od państwa, każdy uznaje prawo do rozwodu, fałszywie nazywane unieważnieniem. Wszyscy uważają Boga katolików za identycznego i równego bogom judaizmu, islamu, hinduizmu, itd. Znaczna część traktuje homoseksualizm jako w najlepszym przypadku skazę genetyczną a nie świadome odejście od zdrowej nauki, nikt już nie uznaje hierarchii w małżeństwie, każdy akceptuje lichwę. Nikomu juz tez nie przychodzi do głowy, że tzw wolność religijna również została potępiona – co oznacza, że tylko religii katolickiej należą się prawa, bo błąd nie ma żadnych praw. Ze zmienioną antykatolicką doktryną idzie w parze zmieniona liturgia. I mało kto wie, że każdy kto próbował by coś zmienić w mszy świętej jest również wyklęty. Należy więc domniemywać, że wierni, którzy uczestniczą w takich nowych „mszach”tym samym popierają takie odchylenia. Wiec i oni są wyklęci.
Do tego można dojść używając zwykłej ludzkiej logiki i chcąc poznać prawdziwą wiarę katolicką.
https://m.youtube.com/watch?v=YgFalkAZ3G
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.